-
ArtykułyCzternaście książek na nowy tydzień. Silne emocje gwarantowane!LubimyCzytać2
-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant6
-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński45
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać426
Biblioteczka
2024-05-12
Ruth Ware równa się zawsze dobrze opowiedziana historia.
Tak jest i tym razem. Może niezbyt oryginalna, może liżąca temat cyberbezpieczeństwo po wierzchu, ale trzyma w napięciu, jest dobrze skonstruowana i nieprzegadana. U Ruth Ware nie ma nigdy pisarskiej waty, tylko żelazna konstrukcja. I wiarygodne postacie bez pseudopsychologicznych analiz. Po prostu porządna rozrywka.
Ruth Ware równa się zawsze dobrze opowiedziana historia.
Tak jest i tym razem. Może niezbyt oryginalna, może liżąca temat cyberbezpieczeństwo po wierzchu, ale trzyma w napięciu, jest dobrze skonstruowana i nieprzegadana. U Ruth Ware nie ma nigdy pisarskiej waty, tylko żelazna konstrukcja. I wiarygodne postacie bez pseudopsychologicznych analiz. Po prostu porządna rozrywka.
2024-05-08
Dla wytrwałych. I znających temat. Chaotycznie i po amatorsku napisana książka. Doceniam wiedzę autora, ale gdzie był redaktor?
Dla wytrwałych. I znających temat. Chaotycznie i po amatorsku napisana książka. Doceniam wiedzę autora, ale gdzie był redaktor?
Pokaż mimo to2024-05-06
Ocena tej książki zależy od oczekiwań odbiorcy. Ja oczekiwałam inspiracji do włóczenia się po Berlinie, a dostałamt peplum dyrdum, czyli dużą dawkę ględzenia o wszystkim i niczym, a najbardziej o samym autorze. Szkoda czasu.
Ocena tej książki zależy od oczekiwań odbiorcy. Ja oczekiwałam inspiracji do włóczenia się po Berlinie, a dostałamt peplum dyrdum, czyli dużą dawkę ględzenia o wszystkim i niczym, a najbardziej o samym autorze. Szkoda czasu.
Pokaż mimo to2024-05-05
Relacja z piekła. Bardzo poruszająca książka pisana przez autorkę na bieżąco podczas dwóch pierwszych lat wojny domowej w Bejrucie, 1975-76. Jest to po trosze dziennik, po trosze dziennikarska relacja, po trosze impresja na temat kondycji człowieka w obliczu niebezpieczeństwa i śmierci. Intymnie. Szczerze. Poruszająco. Ta książka daje świadomość, że każdy z nas może znaleźć się nagle w sytuacji wojny. Liban - zasobne i eleganckie państwo nazywane Szwajcarią Bliskiego Wschodu, mekka establishmentu w Europy, miejsce, gdzie muzułmanie i chrześcijanie żyli obok siebie od czasów, gdy w Europie ledwo zeszliśmy z drzewa.
Czy wojna wszędzie jest taka sama? Nie mam pojęcia, ale myślę, że podobna książka mogłaby powstać w Syrii, w Ukrainie, w Gazie.
Świadectwo. Dobra literatura. Przestroga, której nikt nie słucha. Książkę znalazłam na najbardziej zakurzonej półce w bibliotece, co oznacza też, że nikt jej dawno nie czytał. A szkoda, bo warto.
Relacja z piekła. Bardzo poruszająca książka pisana przez autorkę na bieżąco podczas dwóch pierwszych lat wojny domowej w Bejrucie, 1975-76. Jest to po trosze dziennik, po trosze dziennikarska relacja, po trosze impresja na temat kondycji człowieka w obliczu niebezpieczeństwa i śmierci. Intymnie. Szczerze. Poruszająco. Ta książka daje świadomość, że każdy z nas może znaleźć...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-25
Moje pierwsze spotkanie z pisarstwem Macieja Siembiedy i od razu wielce satysfakcjonujące.
Jest świetna historia, zmyślnie opowiedziana z porządnym reaserchem. Są bohaterowie, wiarygodni i barwni. Heniek Pająk to perła w koronie. Ale przede wszystkim jest poczucie humoru, ironia i cudowne pointowanie. Wszystko to sprawia, że kryminał staje się, w rękach tak wyrafinowanego autora jak Maciej Siembieda, nie tylko czystą przyjemnością i rozrywką, ale także intelektualną przygodą. A to jest naprawdę rzadkością. Dołączam do grona fanek. I jeszcze, jedna rzecz, uwielbiam kryminały, w których centrum zagadki kryminalnej jest literatura.
Moje pierwsze spotkanie z pisarstwem Macieja Siembiedy i od razu wielce satysfakcjonujące.
Jest świetna historia, zmyślnie opowiedziana z porządnym reaserchem. Są bohaterowie, wiarygodni i barwni. Heniek Pająk to perła w koronie. Ale przede wszystkim jest poczucie humoru, ironia i cudowne pointowanie. Wszystko to sprawia, że kryminał staje się, w rękach tak wyrafinowanego...
2024-04-23
Dobra i mocna książka o wojnie domowej w Libanie, ale także o wojnie jako takiej. Jako źródle zła w człowieku, niemoralności, zepsucia, zwierzęcych instynktów, brudu, przemocy, gwałtu... Podoba mi się sugestywny i hipnotyczny styl Rawiego Hage'a. Momentami brutalny, a momentami szalenie poetycki. Wojna niszczy ludzi. Nie ma innej możliwości. Nie ma przed tym ucieczki. Wojna to zniszczenie. zagłada. Niestety książki niczego nie zmieniają. Bo ci, którzy zabijają ich nie czytają. A nawet gdyby to co ?
Dobra i mocna książka o wojnie domowej w Libanie, ale także o wojnie jako takiej. Jako źródle zła w człowieku, niemoralności, zepsucia, zwierzęcych instynktów, brudu, przemocy, gwałtu... Podoba mi się sugestywny i hipnotyczny styl Rawiego Hage'a. Momentami brutalny, a momentami szalenie poetycki. Wojna niszczy ludzi. Nie ma innej możliwości. Nie ma przed tym ucieczki. Wojna...
więcej mniej Pokaż mimo toCzy wojna wszędzie i zawsze jest taka sama? Nie dla tych, którzy biorą w niej udział i padają jej ofiarami. Książka Iman Humaydan Younes opowiada o tragizmie wojny domowej w Libanie poprzez losy czterech kobiet. Jest to przejmujące, ale literacko niespełnione. Opowieść rwie sie, sprawia wrażenie nieco chaotycznej, losy kobiet wiążą się, a czasem płyną zupełnie niezależnie, brak w tej książce struktury, przez co, przynajmniej mnie, wydała się męcząca i mimo, że liczy zaledwie 200 stron dość długo się z nią walcowałam.
Czy wojna wszędzie i zawsze jest taka sama? Nie dla tych, którzy biorą w niej udział i padają jej ofiarami. Książka Iman Humaydan Younes opowiada o tragizmie wojny domowej w Libanie poprzez losy czterech kobiet. Jest to przejmujące, ale literacko niespełnione. Opowieść rwie sie, sprawia wrażenie nieco chaotycznej, losy kobiet wiążą się, a czasem płyną zupełnie niezależnie,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-17
George Saunders? Uwielbiam gościa. Jak dziś opowiadać o świecie? Czy wszystkie formy zostały już wyczerpane? Saunders kocha groteskę, absurd, dosadne poczucie humoru. Z jego odlotowych, zwariowanych, surrealistycznych opowiadań wyłania się jednak niepokojąco prawdziwy obraz nas, ludzi, i i rozmaitych zależności, w jakich tkwimy.
W tomie „Dzień wyzwolenia” jednym z głównych tematów jest konformizm oraz dobre samopoczucie, za które wielu bohaterów/bohaterek Saundersa jest w stanie zapłacić wysoką cenę. Bo bardzo chcemy być w porządku i cool. Chcemy być (jesteśmy) dobrzy, ale inni, źli ludzie, rzucają nam kłody pod nogi.
Moi faworyci z tego tomu to „Wtopa w pracy”, „List miłosny”, „Mama rwie się do czynu”, „Elliot Spencer”. Bardzo odświeżająca lektura.
George Saunders? Uwielbiam gościa. Jak dziś opowiadać o świecie? Czy wszystkie formy zostały już wyczerpane? Saunders kocha groteskę, absurd, dosadne poczucie humoru. Z jego odlotowych, zwariowanych, surrealistycznych opowiadań wyłania się jednak niepokojąco prawdziwy obraz nas, ludzi, i i rozmaitych zależności, w jakich tkwimy.
W tomie „Dzień wyzwolenia” jednym z głównych...
2024-04-15
Nie przypuszczałam, że te książka mnie tak mnie przetyra. Po pierwsze, „Korespondentki” to jedna z lepszych książek antywojennych, jakie przeczytałam (obok „Listów przeciwko wojnie” Terzaniego). Wojna w Wietnamie, która potem rozlała się na terytorium Kambodży, była jedną z najpaskudniejszych (nie żeby inne były piękne), prowadzona z cynizmem, nie wiadomo w imię czego, chyba chorych ambicji, rujnująca region, kulturę i naturę. Po drugie, to cztery niezwykłe portrety kobiet, mocnych babek, które swoją karierę korespondentek wojennych zawdzięczały temu, że były twarde jak faceci, ale swoim relacjom, tekstowym i fotograficznym, nadały wrażliwość, głębię spojrzenia, empatię, szerszy horyzont. Po prostu zmieniły sposób opisywania wojny. To ciekawa i wcale nieoczywista refleksja nad feminizmem, w ujęciu tak specyficznego zajęcia, jakim jest dziennikarstwo wojenne.
Po trzecie, boleśnie czyta się tę książkę, kiedy trwa wojna w Ukrainie, na która napadła Rosja i wojna na Bliskim Wschodzie, gdzie już nie wiadomo kto na kogo napadł, bo sytuacja jest dramatycznie splątana od lat osiemdziesięciu. Czyli żadnych wniosków? Czyli jako ludzkość nie zrobiliśmy żadnego postępu moralnego? Ani na kroczek? Ani tyci? Dalej człowiek zabija, morduje, gwałci, plądruje, niszczy, zachowuje się bestialsko. Znamy skutki wojen, materialne, psychologiczne, moralne. I dalej w to wchodzimy? Serio?
Nie przypuszczałam, że te książka mnie tak mnie przetyra. Po pierwsze, „Korespondentki” to jedna z lepszych książek antywojennych, jakie przeczytałam (obok „Listów przeciwko wojnie” Terzaniego). Wojna w Wietnamie, która potem rozlała się na terytorium Kambodży, była jedną z najpaskudniejszych (nie żeby inne były piękne), prowadzona z cynizmem, nie wiadomo w imię czego,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-11
Konia z rzędem, a nawet dwoma rzędami, kto mi wytłumaczy na czym polega fenomen tej powieści. Człowiek rodzi się, dorasta, dojrzewa, kształci, pracuje, żeni/wychodzi za mąż, ma dzieci (lub nie), starzeje, umiera. Raz układa się wszystko dobrze, a czasem sprawy idą zupełnie nie po naszej myśli. Każde życie jest jedyne, niepowtarzalne, unikatowe. I? Czy to idealny materiał na powieść? John Williams tak uznał. Jego książka przeszła zupełnie niezauważona, aż do czasu gdy ktoś ją odkrył i ogłosił arcydziełem, już po śmierci autora. Stop. Czy tylko ja tu czegoś nie rozumiem? Dosłuchałam do końca nie mogąc wyjść ze zdumienia. Nie twierdzę, że to zła książka. Nie twierdzę, że nie może się podobać. Nie chcę jej też trywializować. Zwyczajnie nie rozumiem. To opowieść o everymanie. O człowieku, który żył, a potem umarł, jak każdy. Opowiedziana bez emocji, bez dramaturgii, po prostu po kolei. Aż tyle? Tylko tyle?
Konia z rzędem, a nawet dwoma rzędami, kto mi wytłumaczy na czym polega fenomen tej powieści. Człowiek rodzi się, dorasta, dojrzewa, kształci, pracuje, żeni/wychodzi za mąż, ma dzieci (lub nie), starzeje, umiera. Raz układa się wszystko dobrze, a czasem sprawy idą zupełnie nie po naszej myśli. Każde życie jest jedyne, niepowtarzalne, unikatowe. I? Czy to idealny materiał na...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-05
2024-04-04
„Nasze winy” Louise Kennedy to solidna książka ze średniej półki. Obyczajowa opowieść, której akcja toczy się w Irlandii w czasach terroru. Terroru, który dotykał zwyczajnych ludzi. Na ulicach, w barach, w sklepach. Autorka zgrabnie prowadzi opowieść, buduje bohaterów. Groza sączy się niepostrzeżenie, przenika codzienne życie i relacje między ludźmi, czuje się ją przez skórę. Na kanwie romansu głównej bohaterki, 24-letniej Cushli, z żonatym mężczyzną Louise Kennedy opowiada o społeczeństwie tak podzielonym, jak tylko religia potrafi dzielić, o koszmarze, jaki ludzie sami sobie tworzą, o tym, że przemoc rodzi przemoc, nienawiść produkuje jeszcze więcej nienawiści. Nie jest to odkrywcze, ani zbyt głębokie, narracja jest, przynajmniej dla mnie, zbyt chłodna i starannie obiektywna. Myślę jednak, że to było założenie autorki, by poprzez taką właśnie zwyczajnie opowiedzianą zwyczajną historię zwykłych ludzi pokazać szersze tło. Bo jednostkowe losy zawsze są najlepszą soczewką, by zobaczyć całość. Solidna, poprawna robota, ale bez fajerwerków.
„Nasze winy” Louise Kennedy to solidna książka ze średniej półki. Obyczajowa opowieść, której akcja toczy się w Irlandii w czasach terroru. Terroru, który dotykał zwyczajnych ludzi. Na ulicach, w barach, w sklepach. Autorka zgrabnie prowadzi opowieść, buduje bohaterów. Groza sączy się niepostrzeżenie, przenika codzienne życie i relacje między ludźmi, czuje się ją przez...
więcej mniej Pokaż mimo to
Bardzo dobra i dobrze napisana historia. Ma wszystko, co trzeba. Ciekawy plot, wyrazistych bohaterów, ekscytującą scenerię, niejednoznaczność i tajemnicę. Do łyknięcia w dzień, bo naprawdę trudno się oderwać. W zalewie nijakich i miałkich pseudokryminalnych powieści "Sarek" błyszczy. Co potwierdza moją teorię, że w przypadku kryminałów debiut jest często lepszy, bardziej przemyślany i dopracowany, niż późniejsza masowa produkcja. Bo "Sarek" to debiutancka książka Ulfa Kvenslera. I to jest świetny start.
Bardzo dobra i dobrze napisana historia. Ma wszystko, co trzeba. Ciekawy plot, wyrazistych bohaterów, ekscytującą scenerię, niejednoznaczność i tajemnicę. Do łyknięcia w dzień, bo naprawdę trudno się oderwać. W zalewie nijakich i miałkich pseudokryminalnych powieści "Sarek" błyszczy. Co potwierdza moją teorię, że w przypadku kryminałów debiut jest często lepszy, bardziej...
więcej Pokaż mimo to