-
Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik3
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać3
-
ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać14
Biblioteczka
2016-05-28
Orange z całą pewnością nie jest new black, tutaj orange ma zupełnie inny odcień, inny kolor, tutaj jest zupełnie inny świat. Widziany przez kraty Zakładu Karnego Nr 1 dla Kobiet w Grudziądzu zaskakuje zmiennością barw, jednak jakże odmiennych od tego, co ma do zaoferowania tęcza.
Lektura trwa, gdzieś na półmetku... stąd na dobry początek tylko siedem gwiazdek... co również oznacza, że zapewne wrócę z szerszym spojrzeniem na ten nietuzinkowy reportaż.
Wszystko, co ważne i dobre do odkrycia w tym miejscu:
https://www.facebook.com/Koominek
Zapraszam też na Instagram, tam ostatnio najwięcej się dzieje:
https://www.instagram.com/arturgkaminski
Orange z całą pewnością nie jest new black, tutaj orange ma zupełnie inny odcień, inny kolor, tutaj jest zupełnie inny świat. Widziany przez kraty Zakładu Karnego Nr 1 dla Kobiet w Grudziądzu zaskakuje zmiennością barw, jednak jakże odmiennych od tego, co ma do zaoferowania tęcza.
Lektura trwa, gdzieś na półmetku... stąd na dobry początek tylko siedem gwiazdek... co...
Opinia 50 stron...
5 lipca 2017 roku swoją premierę wydawniczą będzie miał Tom II (1939–1945) INFERNO pasjonującego, niezwykłego i jedynego w swoim rodzaju życiorysu Jana Kozielewskiego vel Karskiego. Tom I zbyt długo czekał na swój dobry czas, zbyt długo to pięknie wydane dzieło kusiło mnie swoją objętością i treścią.
Świadomość tego, co nadchodzi sprawiła, że wypadało i należało odłożyć wszystko inne, aby tam, gdzie tylko pojawi się określona luka w czasie sięgnąć po Jedno życie i stać się świadkiem życia człowieka, któremu przyznałem miano Największej Osobowości XX wieku, tytuł, na który w minionym wieku zasłużyli tylko nieliczni Rodacy.
Opinia 50 stron to w tym momencie opinia blisko dwustu stron z blisko tysiąca nie tylko niezwykłego życiorysu, ale też fascynującej historii Polski pełnej anegdot i ciekawostek, co do których niejednokrotnie nie zdawałem sobie sprawy, że takie sytuacje lub zdarzenia miały miejsce w naszym kraju. Waldemar Piasecki opowiada historię Jana Karskiego, tak, jak wymagał tego od niego jego Przyjaciel, w formie dynamicznej powieści pozbawionej rysu nudnej historycznej opowieści pełnej przypisów i nie dającej się zupełnie czytać.
Taka konstrukcja sprawdza się już od pierwszych stron i dzięki temu jest to wyjątkowa, literacka perełka. Lektura trwa...
Wszystko, co ważne i dobre do odkrycia w tym miejscu:
https://www.facebook.com/Koominek
Zapraszam też na Instagram, tam ostatnio najwięcej się dzieje:
https://www.instagram.com/arturgkaminski
Opinia 50 stron...
5 lipca 2017 roku swoją premierę wydawniczą będzie miał Tom II (1939–1945) INFERNO pasjonującego, niezwykłego i jedynego w swoim rodzaju życiorysu Jana Kozielewskiego vel Karskiego. Tom I zbyt długo czekał na swój dobry czas, zbyt długo to pięknie wydane dzieło kusiło mnie swoją objętością i treścią.
Świadomość tego, co nadchodzi sprawiła, że wypadało i...
2012-06-18
Jakiś czas temu zwróciła moją uwagę książka, której autorka Joanna Opiat-Bojarska pisała o swoich trudnych zmaganiach z pewną chorobą. "Joanna miała poukładane życie, prowadziła własną firmę, była kochającą żoną i matką. Jednak z dnia na dzień to wszystko runęło przygniecione brzemię nieznanej choroby".
Już po lekturze kilku stron wiedziałem, że szybko się od niej nie oderwę, że śledząc losy Joasi będę prawie z wypiekami na twarzy śledził jej zmagania z chorobą, jej godną podziwu determinację, aby tańczyć na weselu jej najlepszej przyjaciółki Moniki.
"Autorka dotykając problemu choroby napisała wyjątkową, szczerą, inteligentną i piękną powieść obyczajową. Słowa, jakich używa, sposób narracji, opowieści, żart, ironia, ale też ból i cierpienie, to wszystko spływa z tej książki prosto do serca czytelnika. Stopniowo i powoli jesteśmy w stanie zrozumieć, co niesie ze sobą GBS, jakie wielkie problemy potrafi sprawić w organizmie człowieka i jak siłą woli można ożywić na początku jeden, mały paluszek, by stopniowo można było ponownie stanąć na nogi".
Posiłkując się fragmentem własnej recenzji chciałbym zaproponować zupełnie nową książkę autorki, powieść na jedno podejście, no może góra dwa. Powieść, której motywem przewodnim jest to, co nas od dawna otacza i co nas bardziej wciąga, czyli Internet.
Sylwia stawia pierwsze kroki na zawodowym rynku pracy i jako złotka rybka, bo tak siebie często nazywa trafia na rynek nieruchomości pracując w pewnej agencji z Beatą i Jarkiem, a także ich szefem Romanem. Pełna entuzjazmu i wiary we własne możliwości zaczyna przebijać się pomiędzy rekinami i powoli piąć się w górę. W którymś momencie odkrywa również siłę, jaką daje jej blog i to, jak bardzo pomaga jej on odnaleźć swoje miejsce w otaczającym ją świecie.
Jest jej ukochany, jest brat, o którego istnieniu nagle się dowiaduje, jest jej mama, są sprawy małe i duże i jest oczywiście blog, z którym już stopniowo się nie rozstaje i jest coś, co wciąż nie daje jej spokoju, a z czym sama nie potrafi sobie poradzić. To właśnie blog staje się antidotum na wszelkie bolączki tego świata. Wreszcie przychodzi moment, w którym nie potrafi już bez niego żyć, w pełni uzależniona za jego pośrednictwem dzieli się ze światem wszystkim tym, co ją boli i otacza. Ale, czy to wystarczy, aby odnaleźć siebie? Czy wirtualni odbiorcy są w stanie pomóc jej odnaleźć odpowiedzi na nurtujące ją tematy?
Joanna Opiat-Bojarska bez skrępowania opowiada o zmaganiach swojej bohaterki, o jej walce o miłość jej życia, o sprawy, które momentami ją przerastają, aż do finału... co do którego mam pewne wątpliwości. Nie przeczę, że jest zły, jednak może trochę inaczej pokierowałbym życiem i losem Sylwii, aby i do niej uśmiechnęło się szczęście lub aby poczuła jego mały promyk na swojej twarzy.
Książka, po którą warto sięgnąć ze świadomością, że być może w zmaganiach Sylwii odkryjemy cząstkę siebie niejednokrotnie zbyt mocno zanurzeni w świecie Matrixa, który wciąga nas coraz bardziej, a my często nie zdajemy sobie z tego sprawy. Gdyż jest coś więcej, niż tylko małe lub większe wirtualne okienka, jest realny świat wokół nas, o którym coraz częściej zapominamy.
Wszystko, co ważne i dobre do odkrycia w tym miejscu:
https://www.facebook.com/Koominek
Zapraszam też na Instagram, tam ostatnio najwięcej się dzieje:
https://www.instagram.com/arturgkaminski
Jakiś czas temu zwróciła moją uwagę książka, której autorka Joanna Opiat-Bojarska pisała o swoich trudnych zmaganiach z pewną chorobą. "Joanna miała poukładane życie, prowadziła własną firmę, była kochającą żoną i matką. Jednak z dnia na dzień to wszystko runęło przygniecione brzemię nieznanej choroby".
Już po lekturze kilku stron wiedziałem, że szybko się od niej nie...
2012-05-28
Książka dostępna w 30 edycji konkursu, 'Literackie rozdanie...':
http://koominek.blogspot.com/2016/02/literackie-rozdanie-no-30.html
Kiedy Tatiana w pierwszym dniu wojny przeszła przez ulicę i spojrzała w uśmiechnięte oczy Aleksandra, wtedy wszystko, co miało się jeszcze później wydarzyć dawało jej siłę tego jednego spojrzenia. Choć później było coraz trudniej.
Piszę o tym nie bez powodu, gdyż pierwsze strony książki "Alibi na szczęście" Anny Ficner-Ogonowskiej pozwoliły mi bez żadnego skrępowania postawić znak równości pomiędzy jej książką, a niezwykłą, niesamowitą powieścią Paulliny Simons, "Jeździec Miedziany". Choć na "Jeźdźcu Miedzianym" się nie skończyło i jak już wiemy, "Alibi na szczęście" będzie miało swój dalszy ciąg. Dalsza lektura historii Hanki i Mikołaja utwierdziła mnie jedynie w przekonaniu, że postawiony w ciemno los opłacił się po wielokroć.
Historia powstania tej książki jest dosyć niezwykła, gdyż autorka nie zdawała sobie sprawy, że jej powieść sama znajdzie sobie wydawcę. Pisana w zaciszu domowym, "do szuflady", dzięki czujności męża odnalazła nie tylko światło dzienne, ale z marszu urzekła wszystkich, którzy do tej pory mieli możliwość ją poznać. A dzięki temu "Alibi na szczęście" ma szansę stać się powieścią kultową.
'(…) Czy myślałam, że książka trafi do rąk czytelników? Chyba nie myślałam, chyba tylko o tym marzyłam, ale bojąc się, że wypowiedziane marzenia mogą się nie spełnić siedziałam cichutko i zapisywałam kolejne zeszyty, a jeszcze później zaczęłam współpracę z laptopem.'
Powieść, którą podarowała nam Anna Ficner-Ogonowska nie tylko nie jest dziwna i wydumana, ale twardo trzyma się ziemi, a zawieszenie w polskich i warszawskich realiach dodatkowo dodaje jej smaku. Dzięki umiejętnemu czarowaniu słowem już od samego początku stajemy się czujnymi obserwatorami życiowych zmagań Hani i Dominiki, aby chwilę później pojawili się na horyzoncie dwaj panowie - Mikołaj i Przemek.
Inteligentna, mądra, wykształcona Hania, dla której celem życia jest działalność pedagogiczna, z drugiej strony jej totalne przeciwieństwo - szalona, zakręcona, pewna siebie, zadziorna Domi. Obie razem i każda z osobna od samego początku przykuwają uwagę czytelnika mnogością myśli, uczuć i refleksji, które nam darują. Stopniowo również poznajemy tajemnicę zamyślonej Hanki, której smutek sugestywnie łączy się z jej pięknem.
Autorka w zaskakujący sposób rozdaje karty umożliwiając poznanie przybranych sióstr, a z drugiej strony dwóch przyjaciół działających w tym samym biurze projektowym, za które jako wspólnicy odpowiadają. Stopniowo atmosfera się zagęszcza, na stole pojawiają się nowe karty reprezentujące nowe postacie. Zaskakująca, zadziwiająca lekkość słowa w bogactwie tchnącym siłą tej szczególnej opowieści.
I co ciekawe wszystko jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Tym bardziej, gdy pojawia się nad morzem u pani Irenki, wtedy doznaje osobistego oczyszczenia. Jej dusza w tym szczególnym miejscu odpoczywa, regeneruje się, szuka siły, aby mierzyć się z tym wszystkim, co swego czasu w pewien letni poranek ją dotknęło. Tragicznie dotknęło.
Bez dwóch zdań, "Alibi na szczęście" to materiał na gotowy scenariusz i film równie dobry, a może nawet lepszy, niż 'Nigdy w życiu'. Spojrzenie na okładkę tej książki pozwoli zrozumieć, dlaczego właśnie ten, a nie inny film został przeze mnie przywołany. Naturalność dialogów, ich lekkość, doskonały literacki warsztat autorki sprawiają, że nasz podziw dla tej książki rośnie i rośnie, aby w którymś momencie przepełnić czytelnika tak wielkim emocjonalnym bogactwem, które dusza ludzka nie zawsze jest w stanie przyjąć, choć nie zawsze potrafi udźwignąć.
http://koominek.blogspot.com - siedemdziesiąt dwie tematyczne szufladki i zapewne na nich się nie skończy, zapraszam w odwiedziny do bloga, aby klimat Kominka oczarował Cię bez reszty...
Książka dostępna w 30 edycji konkursu, 'Literackie rozdanie...':
http://koominek.blogspot.com/2016/02/literackie-rozdanie-no-30.html
Kiedy Tatiana w pierwszym dniu wojny przeszła przez ulicę i spojrzała w uśmiechnięte oczy Aleksandra, wtedy wszystko, co miało się jeszcze później wydarzyć dawało jej siłę tego jednego spojrzenia. Choć później było coraz trudniej.
Piszę o...
2013-04-09
Grupa, którą polecam i do której zapraszam:
http://lubimyczytac.pl/grupa/1516/wybierz-sobie-ksiazke
Bóg. Honor. Ojczyzna.
Świadomość tej książki sprawia, że im dłużej myślę o tym, co już za mną, tym bardziej nie jestem pewien tego, jak pokazać prostym słowem własne odczucia i przemyślenia, aby dobierając właściwe słowa nie przejść nad Życiem rotmistrza Witolda Pileckiego zbyt łatwo i zbyt szybko do porządku dziennego. Jakże niewielu z wielu walczących w imię wolnej Polski mogłoby się poszczycić tak wyjątkowym życiorysem, ale tylko jeden człowiek z tych niewielu poszedł znacznie dalej dbając oto, aby nigdy nie splamić wiary w Boga, własnego Honoru i świętego oddania Ojczyźnie.
Potrzebowałem czasu, aby ponownie powrócić do książki Romana Konika „Znamię na potylicy”. Starałem się przemyśleć poznaną lekturę, dobrać odpowiednie słowa, ale pisząc szczerze nigdy nie należy zastanawiać się nad tym, do czego możemy dotrzeć, gdyż właściwe rozwiązania podpowiada nam sumienie i świadomość, że robiąc coś dobrze nie mamy się czego wstydzić.
Książka, której dotykamy w naszych rozważaniach nie jest biografią rotmistrza Pileckiego, jest raczej żywą opowieścią o jego życiu, działalności, rodzinie, rozterkach i przemyśleniach. Autor nie podaje w przypisach z jakich źródeł czerpał, we wstępie, czy też zakończeniu nie znajdziemy również nic na ten temat. Nie jest to opracowanie naukowe, ani merytoryczne trzymające się określonych reguł.
Jest to powieść, nad którą powinien pochylić się każdy Polak, któremu nie obce są określone wartości, który w dowolnie wybrany sposób w XXI wieku dba o dobre imię własnej ojczyzny, gdzie nikt nie wymaga od niego niezwykłych wyrzeczeń, nawet za cenę życia. Sam miałem określoną świadomość tego, co zrobił dla kraju rotmistrz Pilecki, ale dopiero „Znamię na potylicy” w znacznie szerszy sposób uświadomiło mi, że moja wiedza była jakże skromna.
Roman Konik rozdziały swojej książki przedstawił w sposób, który podkreśla określone etapy życia rotmistrza Pileckiego, w którym jakże niewiele było chwil spokojnych, pozbawionych napięcia, czy troski o własne życie. Ono samo niejednokrotnie wystawiane było na ciężką próbę, gdyż od momentu wybuchu wojny wstąpił na drogą, z której nie mógł, ale i nie chciał zawrócić.
„Ochotnik z Auschwitz”, szyderstwo stalinowskich oprawców, którzy drwili i wyśmiewali jego poświęcenie i dobrowolne przekroczenie bram piekła. Sam przeciwko światu z misją niesienia pomocy i dania świadectwa, że ludzie za drutami nie są już ludźmi, że dzieją się tam potworne rzeczy. Siatka konspiracyjna, którą tworzy w obozie w szczytowym momencie obejmuje przeszło osiemset osób, w prawie każdym komandzie Tomasz Serafiński, bo z taką kenkartą został zatrzymany w warszawskiej łapance (u Romana Konika poznałem drugą wersję tego zdarzenia), ma działających swoich ludzi. Dzięki temu jakże wielu udaje się uratować, dzięki własnemu wsparciu tworząc określone tematy do realizacji. Jednak przesyłane do Londynu systematyczne raporty nie przynoszą bombardowania torów kolejowych, nikt uwięzionym nie przychodzi z pomocą.
Nie jest moją intencją opisywanie wszystkich dokonań Bohatera, który życie swoje postawił na szali dobra i wolności ojczyzny. Wspomniany okres obozowy to jedynie krótki, choć słowo „krótki” w odniesieniu do ponad dwóch lat za drutami oświęcimskiego obozu jest jakże nieadekwatne, fragment życia rotmistrza Witolda Pileckiego. Dzięki książce Romana Konika moja wiedza jest znacznie szersza, moja świadomość tego, jak żył, ale i jak zginął rotmistrz Pilecki nabrała zupełnie nowego wyrazu. Bo choć postać rotmistrza była mi znana, to jednak, to, czego dokonał w swoim życiu było dla mnie pytaniem, na które warto było znaleźć odpowiedź.
„Znamię na potylicy” powinno znaleźć się w kanonie lektur szkolnych lub przynajmniej być pracą omawianą na lekcjach historii, gdyż jest to powieść, która bez większego problemu trafia do umysłu, ale i świadomości młodego odbiorcy. Zwrot, którego czasem używam, ale w tym kontekście ma jakże ważne i konkretne odniesienie – nad książką Romana Konika warto i wypada bardzo nisko się pokłonić w lekturze, wiedząc, że życie i działalność jednego człowieka diametralnie odmieniło życie wielu osób, które z nim walczyły, konspirowały, ale też cierpiały znosząc straszną obozową udrękę. To tyle, a może, aż tyle, początek i koniec, jeden, szczególny i wyjątkowy życiorys, który w świadomości Polaków nigdy nie powinien być zapomniany.
Artur G. Kamiński
http://koominek.blogspot.com - sześćdziesiąt siedem tematycznych szufladek i zapewne na nich się nie skończy, zapraszam w odwiedziny do bloga, aby klimat Kominka oczarował Cię bez reszty...
Grupa, którą polecam i do której zapraszam:
http://lubimyczytac.pl/grupa/1516/wybierz-sobie-ksiazke
Bóg. Honor. Ojczyzna.
Świadomość tej książki sprawia, że im dłużej myślę o tym, co już za mną, tym bardziej nie jestem pewien tego, jak pokazać prostym słowem własne odczucia i przemyślenia, aby dobierając właściwe słowa nie przejść nad Życiem rotmistrza Witolda Pileckiego...
2015-10-27
(...) Nie potrzebowałem wiele, aby rozsmakować się w prozie Zbigniewa Zborowskiego. Wystarczyło raptem kilkanaście stron, aby wiedział, że dalej może być tylko lepiej, pięknej, bardziej intensywnie, jeśli chodzi o ilość myśli, uczuć i doznań. Autor z wyjątkową swobodą bawi się słowem. I nie ma znaczenia, czy opowiada o czasach nam współczesnych z wielką pasją dotykając bliskiego mu tematu nurkowania, czy też odnosi się do naszej pięknej, ale tragicznej i burzliwej wojennej historii.
Trzy pokolenia. Trzy kobiety. Trzy punkty odniesienia.
Ale też Polska, Ukraina, przedwojenny Wołyń, powojenny Breslau. Miejsca, do których docieramy i które odkrywamy. Tutaj przeszłość ma istotny wpływ na teraźniejszość. Tutaj również wspomniane losy rodziny Czeplińskich w wyjątkowy sposób zbiegają się z dramatami rodu Hryniewiczów. Tutaj to, co zaczęło się w jasnych promieniach szczęśliwego Wołynia dopełni się współcześnie w podwarszawskim Milanówku.
Wszystko to, co przeżywałem i odkrywałem w „Pąkach lodowych róż” nabrało szczególnego blasku, gdy spojrzałem finalnie na „Trzy odbicia w lustrze”. Siła tej książki opiera się na kobietach, które wiele przeszły i równie wiele doświadczyły zmagając się z tajgą, zsyłką, bólem odrzucenia. Walcząc o każdy dzień życia, każdego dnia rodząc się i umierając. Los niejednokrotnie potrafi spłatać figla, czasem są łzy wzruszenia i radości, czasem nieopisany ból straty i upokorzenia.
Pełny tekst recenzji dostępny w poniższym linku:
http://koominek.blogspot.com/2015/10/zbigniew-zborowski-trzy-odbicia-w.html
Wszystko, co ważne i dobre do odkrycia w tym miejscu:
https://www.facebook.com/Koominek
Zapraszam też na Instagram, tam ostatnio najwięcej się dzieje:
https://www.instagram.com/arturgkaminski
(...) Nie potrzebowałem wiele, aby rozsmakować się w prozie Zbigniewa Zborowskiego. Wystarczyło raptem kilkanaście stron, aby wiedział, że dalej może być tylko lepiej, pięknej, bardziej intensywnie, jeśli chodzi o ilość myśli, uczuć i doznań. Autor z wyjątkową swobodą bawi się słowem. I nie ma znaczenia, czy opowiada o czasach nam współczesnych z wielką pasją dotykając...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-08-30
Książka dostępna w 29 edycji konkursu, 'Literackie rozdanie...':
http://koominek.blogspot.com/2016/02/literackie-rozdanie-no-29.html
Letnia przygoda z książką.
Lato ma to do siebie, że zaskakuje w najmniej sprzyjających okolicznościach. Zaskakuje przede wszystkim mnogością miłych, literackich doznań, a dzięki temu czas wakacji, urlopu, czy też podróży może mieć jeszcze lepszy smak.
Kiedy na Islandii wybuchł pewien wulkan uporządkowane życie wielu ludzi musiało zostać nagle przewartościowane, urlopy przedłużone, a grupa, której mieliśmy już dosyć po tygodniu miała nam jeszcze towarzyszyć przez kolejny, a może dłużej.
Turyści w Hurgandzie zostali postawieni przed faktem dokonanym nie zdając sobie sprawy, że to, co najlepsze dopiero przed nimi. Ten wyjątkowo długi tydzień nabiera dla Kaliny Nowickiej stopniowo wyjątkowego kształtu i rozciąga się w nieskończoność. Do tej pory starała się mieć wszystko pod kontrolą, jednak kiedyś musi przyjść ten pierwszy raz, gdy to przeznaczenie rozdaje swoje karty. Nudna, nijaka podróż do Egiptu staje się nagle przygodą jej życia z konsekwencjami, których ona sama w najlepszych snach nie mogłaby przewidzieć.
Aneta Nawrot podarowała na te letnie chwile powieść, której jasny blask długo jeszcze po lekturze w umysłach czytelników nie przeminie. Jej „Czternaście dni tygodnia” podają w swej krótkiej w sumie treści sporą dawkę romantycznych uniesień, wątek kryminalny, w który tylko Polacy nie bacząc na ryzyko wchodzą nie mając ku temu żadnego przygotowania i wreszcie lekkość słowa, której nie można się oprzeć.
Zanim jednak przeminie tchnienie egipskiej przygody życiowe rozterki i wybory Marty przyprawią was ponownie o lekki zawrót głowy. Życie bywa podłe, o czym dobrze wiemy. Ludzie się poznają, są ze sobą, jest im dobrze, ale nagle komuś coś uderza do głowy… i wszystko nagle się sypie. A gdy ukochany puścił mnie bokiem trzeba odreagować stawiając wszystko na jedną kartę.
Stąd szalony pomysł zrobienia tego wszystkiego, czego do tej pory u boku ułożonego partnera nie dało się zrobić. Z jakim skutkiem? O tym trzeba przekonać się samemu, jednak sięganie po zakazany owoc nie zawsze daje dobre rezultaty, bo nie zawsze smakuje tak, jak byśmy tego chcieli, ale raz się sparzymy, innym razem ogrzejemy… życie jest kwestią wyborów, również życiowych.
I to również dotyka Martę, bo w ciągłym poszukiwaniu swojego kamyka szczęścia nie zdaje sobie sprawy, że jest on tuż obok, bardzo blisko, na wyciągnięcie ręki. Kamyk, który się do niej uśmiecha od dawna, a ona jakby tego nie zauważa, nie dostrzega, do czasu jednak.
W tej pogodnej, miłej i jakże życiowej formie życie Marty odkrywa przed nami Magdalena Lewecka w swej pełnej radości i uśmiechu książce, „Moja lista szaleństw”. Książce, która od pierwszej do ostatniej strony przynosi szczery, niczym nieskrępowany uśmiech, gdy wraz z bohaterką szukamy jej kamyka szczęścia.
Wspólnym mianownikiem obu powieści jest zarówno ten sam wydawca – Zysk i S-ka Wydawnictwo, jak również letnia pora premiery „Czternastu dni tygodnia” i „Mojej listy szaleństw”. Jednak nie to się tu przede wszystkim liczy, ważny jest radosny, pełen uniesienia i pogody klimat w jaki nas obie wprowadzają zarówno w trakcie, jak i już po lekturze.
http://koominek.blogspot.com - sześćdziesiąt osiem tematycznych szufladek i zapewne na nich się nie skończy, zapraszam w odwiedziny do bloga, aby klimat Kominka oczarował Cię bez reszty...
Książka dostępna w 29 edycji konkursu, 'Literackie rozdanie...':
http://koominek.blogspot.com/2016/02/literackie-rozdanie-no-29.html
Letnia przygoda z książką.
Lato ma to do siebie, że zaskakuje w najmniej sprzyjających okolicznościach. Zaskakuje przede wszystkim mnogością miłych, literackich doznań, a dzięki temu czas wakacji, urlopu, czy też podróży może mieć jeszcze...
1997-01-14
Grupa, którą polecam i do której zapraszam:
http://lubimyczytac.pl/grupa/1516/wybierz-sobie-ksiazke
Spójrz w głąb własnej duszy, spróbuj odnaleźć prawdziwą miłość..!
Japoński pisarz, więc zapewne jego nazwisko być może znane jest tylko nielicznym. Należy jednak do najwybitniejszych współczesnych pisarzy japońskich, a „Głęboka rzeka” jest świadectwem iż nie są to puste słowa. Wspaniała opowieść o poszukiwaniu sensu w życiu, o poszukiwaniu swojej życiowej ścieżki, a przede wszystkim szacunku i miłości, wobec drugiego człowieka. To również subiektywna forma poszukiwania korzeni wiary, odnajdywania Boga, bez względu na to, jakie nosi imię.
Isobe, biznesmen, typowy japoński „motor napędowy” świata finansów, dla którego nie liczy się nic poza pracą, sake i kilkoma kolegami z pracy w pewnym momencie staje na rozdrożu. Świadomość, że w ciągu kilku najbliższych dni nastąpi rozstanie z żoną chorą na raka, sprawia, że pod wpływem jej ostatnich słów „Ja... na pewno... odrodzę się gdzieś na tym świecie. Szukaj mnie... znajdź mnie... Obiecaj, obiecaj...” jest zmuszony przewartościować swoje całe życie.
Obietnica złożona żonie na łożu śmierci jest dla niego drogowskazem do dalszego postępowania. Jest bodźcem, który sprawia, że dopiero po jej śmierci uświadamia sobie, jak bardzo ją kochał. Dotąd była tylko elementem w jego życiu, meblem w jego mieszkaniu. Ich małżeństwo z pozoru normalne, od początku do końca było puste, a refleksja przyszła zbyt późno.
Z grupą innych turystów wyrusza na wycieczkę do Indii, gdyż tam, dzięki pewnym wskazówkom może odnaleźć swoją żonę. Oczywiście jeśli potrafimy wierzyć, jeśli bliski jest nam buddyzm, a wraz z nim reinkarnacja. Jeśli potrafimy spojrzeć w głąb własnej duszy i odnaleźć prawdziwą wiarę, tą, która nam osobiście najbardziej odpowiada.
Towarzyszami Isobe są inni, równie zagubieni ludzie. Jest Mitsuko, młoda kobieta, ukrywająca pod maską współczucia i miłości pogardę dla wszystkich, Numada, który ma świadomość, że po wielu latach zmagania się z chorobą, wkrótce może rozstać się z tym światem. Jest również Kiguchi, dla niego jest to możliwość oczyszczenia się ze strasznych wspomnień jego młodości, kiedy jako żołnierz krocząc „drogą śmierci” w Birmie został uratowany przez przyjaciela, od niechybnej śmierci.
Alter ego każdego z nich jest Otsu, wzgardzony i odrzucony przed Mitsuko, niedoszły ksiądz katolicki, poszukujący swojego Boga, w każdy, możliwy sposób. Często taki, który dla innych uważany jest za heretycki, za bluźnierczy, za podły. On jednak bierze ten krzyż na swoje ramiona i kroczy za swoją Cebulą - inne imię Boga wybrane w przeszłości przez Mitsuko, która właśnie dzięki niemu, nad brzegiem Gangesu, potrafi zrozumieć na czym tak naprawdę polega prawdziwa miłość i wiara, na czym polega jej siła.
Shusaku Endo prostymi, mądrymi słowami, człowieka, który w swym życiu wiele widział i wiele przeżył nie każe nam wybierać, w co powinniśmy wierzyć. Stara się jedynie pokazać różne oblicza Boga, tego najbliższego nam, katolikom, a także tego, który dla większości z nas, jest jakby bardziej orientalny, Buddy, właśnie u źródeł rzeki-matki, świętej rzeki Ganges.
Jako zakończenie niech posłużą te, jakże piękne i jedyne w swoim rodzaju słowa, „Miłość, jak myślę, jest istotą tego świata, i myślę, że w trakcie długiej historii ludzkości Bóg przekazał nam jedynie miłość. To właśnie miłości najbardziej nam brakuje we współczesnym świecie, to w miłość nikt już nie wierzy, to z miłości wszyscy dziś się naśmiewają. I dlatego taki człowiek jak ja pragnie podążać za Bogiem z naiwną szczerością.”
http://koominek.blogspot.com - siedemdziesiąt dziewięć tematycznych szufladek i zapewne na nich się nie skończy, zapraszam w odwiedziny do bloga, aby klimat Kominka oczarował Cię bez reszty...
Grupa, którą polecam i do której zapraszam:
http://lubimyczytac.pl/grupa/1516/wybierz-sobie-ksiazke
Spójrz w głąb własnej duszy, spróbuj odnaleźć prawdziwą miłość..!
Japoński pisarz, więc zapewne jego nazwisko być może znane jest tylko nielicznym. Należy jednak do najwybitniejszych współczesnych pisarzy japońskich, a „Głęboka rzeka” jest świadectwem iż nie są to puste...
2012-08-03
Grupa, którą polecam i do której zapraszam:
http://lubimyczytac.pl/grupa/1516/wybierz-sobie-ksiazke
Letnia przygoda z książką.
Lato ma to do siebie, że zaskakuje w najmniej sprzyjających okolicznościach. Zaskakuje przede wszystkim mnogością miłych, literackich doznań, a dzięki temu czas wakacji, urlopu, czy też podróży może mieć jeszcze lepszy smak.
Kiedy na Islandii wybuchł pewien wulkan uporządkowane życie wielu ludzi musiało zostać nagle przewartościowane, urlopy przedłużone, a grupa, której mieliśmy już dosyć po tygodniu miała nam jeszcze towarzyszyć przez kolejny, a może dłużej.
Turyści w Hurgandzie zostali postawieni przed faktem dokonanym nie zdając sobie sprawy, że to, co najlepsze dopiero przed nimi. Ten wyjątkowo długi tydzień nabiera dla Kaliny Nowickiej stopniowo wyjątkowego kształtu i rozciąga się w nieskończoność. Do tej pory starała się mieć wszystko pod kontrolą, jednak kiedyś musi przyjść ten pierwszy raz, gdy to przeznaczenie rozdaje swoje karty. Nudna, nijaka podróż do Egiptu staje się nagle przygodą jej życia z konsekwencjami, których ona sama w najlepszych snach nie mogłaby przewidzieć.
Aneta Nawrot podarowała na te letnie chwile powieść, której jasny blask długo jeszcze po lekturze w umysłach czytelników nie przeminie. Jej „Czternaście dni tygodnia” podają w swej krótkiej w sumie treści sporą dawkę romantycznych uniesień, wątek kryminalny, w który tylko Polacy nie bacząc na ryzyko wchodzą nie mając ku temu żadnego przygotowania i wreszcie lekkość słowa, której nie można się oprzeć.
Zanim jednak przeminie tchnienie egipskiej przygody życiowe rozterki i wybory Marty przyprawią was ponownie o lekki zawrót głowy. Życie bywa podłe, o czym dobrze wiemy. Ludzie się poznają, są ze sobą, jest im dobrze, ale nagle komuś coś uderza do głowy… i wszystko nagle się sypie. A gdy ukochany puścił mnie bokiem trzeba odreagować stawiając wszystko na jedną kartę.
Stąd szalony pomysł zrobienia tego wszystkiego, czego do tej pory u boku ułożonego partnera nie dało się zrobić. Z jakim skutkiem? O tym trzeba przekonać się samemu, jednak sięganie po zakazany owoc nie zawsze daje dobre rezultaty, bo nie zawsze smakuje tak, jak byśmy tego chcieli, ale raz się sparzymy, innym razem ogrzejemy… życie jest kwestią wyborów, również życiowych.
I to również dotyka Martę, bo w ciągłym poszukiwaniu swojego kamyka szczęścia nie zdaje sobie sprawy, że jest on tuż obok, bardzo blisko, na wyciągnięcie ręki. Kamyk, który się do niej uśmiecha od dawna, a ona jakby tego nie zauważa, nie dostrzega, do czasu jednak.
W tej pogodnej, miłej i jakże życiowej formie życie Marty odkrywa przed nami Magdalena Lewecka w swej pełnej radości i uśmiechu książce, „Moja lista szaleństw”. Książce, która od pierwszej do ostatniej strony przynosi szczery, niczym nieskrępowany uśmiech, gdy wraz z bohaterką szukamy jej kamyka szczęścia.
Wspólnym mianownikiem obu powieści jest zarówno ten sam wydawca – Zysk i S-ka Wydawnictwo, jak również letnia pora premiery „Czternastu dni tygodnia” i „Mojej listy szaleństw”. Jednak nie to się tu przede wszystkim liczy, ważny jest radosny, pełen uniesienia i pogody klimat w jaki nas obie wprowadzają zarówno w trakcie, jak i już po lekturze.
http://koominek.blogspot.com - sześćdziesiąt osiem tematycznych szufladek i zapewne na nich się nie skończy, zapraszam w odwiedziny do bloga, aby klimat Kominka oczarował Cię bez reszty...
Grupa, którą polecam i do której zapraszam:
http://lubimyczytac.pl/grupa/1516/wybierz-sobie-ksiazke
Letnia przygoda z książką.
Lato ma to do siebie, że zaskakuje w najmniej sprzyjających okolicznościach. Zaskakuje przede wszystkim mnogością miłych, literackich doznań, a dzięki temu czas wakacji, urlopu, czy też podróży może mieć jeszcze lepszy smak.
Kiedy na Islandii...
2016-01-09
Grupa, którą polecam i do której zapraszam:
http://lubimyczytac.pl/grupa/1516/wybierz-sobie-ksiazke
(...) Wspomniany wcześniej, 'Joy' jest doskonałym dowodem na to, jak z małych, pozornie nic nie znaczących pomysłów pojawiają się wielkie biznesowe dokonania. Jak realizacja tego, co gdzieś tam rodzi się głęboko w mózgu może w konsekwencji zaskoczyć nas bardziej, niż możemy zdawać sobie z tego sprawę. Walcząc oto konsekwentnie i nie poddając się nawet przez chwilę. Choć przez 17 lat żyjąc w zawieszeniu (warto zwrócić uwagę na fragment filmu, w którym Joy czyta córce dziwną książkę na dobranoc).
Film zostawmy jednak gdzieś z boku, gdyż nie jest to spectrum naszych obecnych rozważań. Jeśli zrozumiemy swój mózg, jeśli będziemy w stanie szukać w jego przestrzeni znacznie większych możliwości, niż pierwotnie może nam się tylko wydawać, wtedy, kto wie, sto patentów Joy będzie nas bodźcem do własnego odkrywania i kreowania świata.
Tutaj nie bez znaczenia będą określone ścieżki i możliwości kształtowania swojego produktu poprzez doskonały marketing, kreatywny PR, słowo „pijar” jakkolwiek doskonałe jakoś do mnie nie przemawia:) Każda z tych dziedzin ma określone znaczenie, każda z nich żyje w określonej symbiozie z pozostałymi. Przez chwilę szukałem „złotej myśli”, określonego cytatu, którym mógłbym się posłużyć i nie znalazłem, bo tak naprawdę, co kilka stron odkrywałem coś mądrego, inspirującego, godnego uwagi, a także dającego do myślenia.
Anna Urbańska podzieliła swoją książkę na pewne struktury, rozdziały, każdy z nich podsumowując wywiadem z osobą, która w określonej dziedzinie, czy też omawianym aspekcie ma coś dobrego i ważnego do przekazania. Czuje się spełniona od dawna w danej dziedzinie.
Dla mnie osobiście omawiane aspekty marketingu i PR miały szczególnie inspirujące odniesienie. Dużo dobrego przyswoiłem sobie z rozmowy autorki z Justyną Niebieszczańską. Jej spojrzenie na PR i wszystko, co się z nim wiąże zaskoczyło mnie bardziej, niż mógłbym zdawać sobie z tego sprawę. Choć pewne aspekty wydawały się jakże oczywiste i choć takimi były spojrzenie na nie z zupełnie innej perspektywy dawać mogło zupełnie nowy, odkrywczy efekt.
Jest to też spójne z tym, co robię i jak działam, a może raczej, jak chciałbym działać docierając dalej i jeszcze dalej. Wpływając na myśli i odczucia coraz szerszego grona odbiorców. Tutaj odpowiedni marketing i PR mają niebagatelne znaczenie. Tutaj również mózg jest niewyczerpanym źródłem pomysłów i inspiracji, a także „Wielkich lekcji”, którymi Ania Urbańska podsumowuje każdy rozdział książki.
Pełne spojrzenie dostępne w poniższym linku;
http://koominek.blogspot.com/2016/01/anna-urbanska-mozg-fabryka-sukcesu.html
Grupa, którą polecam i do której zapraszam:
http://lubimyczytac.pl/grupa/1516/wybierz-sobie-ksiazke
(...) Wspomniany wcześniej, 'Joy' jest doskonałym dowodem na to, jak z małych, pozornie nic nie znaczących pomysłów pojawiają się wielkie biznesowe dokonania. Jak realizacja tego, co gdzieś tam rodzi się głęboko w mózgu może w konsekwencji zaskoczyć nas bardziej, niż możemy...
2016-01-07
Grupa, którą polecam i do której zapraszam:
http://lubimyczytac.pl/grupa/1516/wybierz-sobie-ksiazke
Przyszła ta długo oczekiwana chwila, aby wspomnieć o Tobie Louis i choć w drobnym stopniu przybliżyć potomnym Twoją wyjątkową pod każdym względem spuściznę. Jestem przekonany, że marka Louis Vuitton jest znana wszystkim, no może jest malutki procent populacji, która nigdy nie miała styczności z eleganckimi torbami, walizkami, czy też kuferkami. Nie zdziwiłbym się też, gdyby był to znacznie większy procent, którzy nic nie słyszeli o tej marce.
A jednak żadna dama nie potrafi i nie jest w stanie obejść się bez gustownych walizek, czy może kuferków, które firma posiada w swojej bogatej ofercie. Przyznam się, że kiedy odkrywałem pierwsze strony tej książki w mojej świadomości zaczęły pojawiać się obrazy z pewnego filmu, komedii romantycznej, w której szlachetny Louis Vuitton grał swoją główną rolę. Przynajmniej przez jakiś czas.
Przyznać trzeba, że twórcom, „Oświadczyn po irlandzku” udało się w doskonały sposób wkomponować pewien gustowny kuferek w interesujące poczynania zupełnie obcych sobie bohaterów. I przyznać również trzeba, że to Louis w jakiś sposób ich do siebie zbliżył. Jest to jedyny znany mi przypadek, gdy element wyposażenia, dodatek do podróży, nie jest bez znaczenia dla treści opowiadanej historii.
Pozostawiając jednak filmową dygresję gdzieś z boku mamy już pełną świadomość, co tak naprawdę stanowi o wielkości marki Louis Vuitton i na czym od samego początku się ona opiera. 57 lat Louis Vuitton czekał pracując dzień w dzień w pocie czoła, aby jego firma, a tym samym marka Louis Vuitton zaistniała na dobre w świecie. Ponad pół wieku budowania imperium, które obecnie dostrzegalne i rozpoznawalne jest w każdym eleganckim hotelu, kurorcie, czy może w sklepie z galanterią skórzaną i podróżniczą.
(...)
Więcej na stronie:
http://koominek.blogspot.com/2016/01/stephanie-bonvicini-louis-vuitton.html
Grupa, którą polecam i do której zapraszam:
http://lubimyczytac.pl/grupa/1516/wybierz-sobie-ksiazke
Przyszła ta długo oczekiwana chwila, aby wspomnieć o Tobie Louis i choć w drobnym stopniu przybliżyć potomnym Twoją wyjątkową pod każdym względem spuściznę. Jestem przekonany, że marka Louis Vuitton jest znana wszystkim, no może jest malutki procent populacji, która nigdy...
2013-12-26
Grupa, którą polecam i do której zapraszam:
http://lubimyczytac.pl/grupa/1516/wybierz-sobie-ksiazke
Zespół Guillaina-Barrego, pojęcie równie abstrakcyjne, jak długa nazwa chemiczna, a może długa, łacińska nazwa jakiejś rośliny. Oczywiście osoba, która miała bądź ma styczność z medycyną potrafi dosyć szybko rozszyfrować, co ukrywa się pod tajemniczym pojęciem.
Gorzej, jak z medycyną nie mamy zupełnie nic wspólnego. Wtedy nie pozostaje nic innego, jak sięgnąć po pasjonującą powieść Joanny Opiat-Bojarskiej, „Kto wyłączy mój mózg?” i nie tylko zrozumieć sens samego tytułu, ale mieć świadomość, jakie spustoszenie niesie ze sobą w organizmie człowieka wspomniana choroba.
‘- Zespół Guillain-Barre (GBS) jest formą zapalenia nerwu. Choroba przejawia się w trzech na cztery przypadki po infekcji, na przykład infekcji gardła lub rozstroju żołądka. Może też pojawić się po operacji, po nowotworze układu limfatycznego lub boreliozie. Dokładna przyczyna choroby nie jest znana, ale uważa się, że przeciwciała tworzące się przeciw atakującym wirusom, na przykład w schorzeniach zapalnych żołądka i jelit wywołanych przez rozmaite rotawirusy, atakują następnie nerwy ciała. Przyczyną tego jest to, że niektóre małe części nerwów przypominają części wirusa i nerwy mylone są z zagrożeniem zewnętrznym, jak wirus czy bakteria, który musi zostać zabity. Jest to najczęstsza opinia, ale badania w tej kwestii wciąż trwają.’
Joanna miała poukładane życie, prowadziła własną firmę, była kochającą żoną i matką. Jednak z dnia na dzień to wszystko runęło przygniecione brzemię nieznanej choroby. Już po lekturze kilku stron wiedziałem, że szybko się od niej nie oderwę, że śledząc losy Joasi będę prawie z wypiekami na twarzy śledził jej zmagania z chorobą, jej godną podziwu determinację, aby tańczyć na weselu jej najlepszej przyjaciółki Moniki.
Autorka dotykając problemu choroby napisała wyjątkową, szczerą, inteligentną i piękną powieść obyczajową. Słowa, jakich używa, sposób narracji, opowieści, żart, ironia, ale też ból i cierpienie, to wszystko spływa z tej książki prosto do serca czytelnika. Stopniowo i powoli jesteśmy w stanie zrozumieć, co niesie ze sobą GBS, jakie wielkie problemy potrafi sprawić w organizmie człowieka i jak siłą woli można ożywić na początku jeden, mały paluszek, by stopniowo można było ponownie stanąć na nogi.
Tak naprawdę biorąc do ręki tą książkę możemy nie wiedzieć, że jest to historia, którą napisało życie, że jej bohaterka doświadczyła tego wszystkiego, że tylko dzięki wielkiej sile woli nie zatrzymała się na poziomie Muzyka lub innych osób, z którymi miała styczność. Celowo też nie dotknę tematu samego tytułu, bo to warto i należy rozszyfrować samemu.
Pewien też jestem, że każdy, kto zetknie się z tą historią nie będzie mógł się oprzeć pokusie, aby podać dalej. Nie tylko samą książkę, ale też jej przesłanie.
http://koominek.blogspot.com - siedemdziesiąt dziewięć tematycznych szufladek i zapewne na nich się nie skończy, zapraszam w odwiedziny do bloga, aby klimat Kominka oczarował Cię bez reszty...
Grupa, którą polecam i do której zapraszam:
http://lubimyczytac.pl/grupa/1516/wybierz-sobie-ksiazke
Zespół Guillaina-Barrego, pojęcie równie abstrakcyjne, jak długa nazwa chemiczna, a może długa, łacińska nazwa jakiejś rośliny. Oczywiście osoba, która miała bądź ma styczność z medycyną potrafi dosyć szybko rozszyfrować, co ukrywa się pod tajemniczym pojęciem.
Gorzej, jak...
2016-01-03
Grupa, którą polecam i do której zapraszam:
http://lubimyczytac.pl/grupa/1516/wybierz-sobie-ksiazke
Doskonała, nie tylko do podróży!
Przed tobą trzy godziny w pociągu, w bagażu nie masz książki, a nie lubisz patrzeć w okna przez cały czas podróży. Jakiś czas można, ale trzy godziny? Nie, to nie dla ciebie. Musisz mieć lekturę, książkę, która wciągnie cię bez reszty i pozwoli się ocknąć dopiero wtedy, gdy pociąg zatrzyma się na stacji końcowej.
Nie pozostaje nic innego, jak udać się do jednej z kilku dworcowych księgarni i pośpiesznie coś znaleźć. Bierzesz do ręki jedną książkę, drugą, później trzecią. W każdej z nich coś ci się nie podoba. Wreszcie twój wzrok odkrywa okładkę, równocześnie tytuł i już wiesz, że być może właśnie trafiłeś na swoją doskonałą lekturę do podróży.
Po kilku zdaniach na różnych stronach wiesz już, że to jest Ta książka. Ta, a nie żadna inna. I nie ma to znaczenia, czy jest to wydanie kieszonkowe, czy podstawowe, tytuł jest ten sam – ‘Kelnerka na Manhatannie’. Powieść, dzięki której podróż minie błyskawicznie.
Piszę o tym nie bez powodu, gdyż właśnie na dworcu odkryłem tą zaskakującą pod każdym względem powieść. Co ważne i ciekawe, a co się rzadko zdarza, książka ma dwie autorki, do tego siostry i do tego bliźniaczki, które doświadczenia zbierały w wielu doskonałych i tych gorszej jakości, restauracjach na Manhattanie i w San Francisco.
Jednak nie pracowały po to, aby napisać książkę, tylko plon wielu zaskakujących doświadczeń z pracy kelnerki pozwolił im połączyć siły, uporządkować materiał i napisać tą wyjątkowo energetyczną powieść. Heather & Rose MacDowell, tym dwóm paniom zawdzięczamy kulinarną podróż po najlepszej restauracji Manhattanu z jej krwiożerczą szefową, wiecznie niezadowolonym szefem kuchni, któremu nikt nigdy nie potrafił dogodzić.
Erin Edwards, młoda, ambitna dziewczyna pracująca w branży reklamowej w momencie, kiedy wyczerpują się jej wszelkie możliwe formy znalezienia pracy dostaje uśmiech losu – pracę kelnerki w ekskluzywnej restauracji. Ten „uśmiech losu” po pewnym czasie staje się czymś innym, a zmagania z grupą nadętych szefów dają nie tylko lekcję pokory, ale uczą, że cokolwiek wiemy to i tak nie ma znaczenia, bo ktoś wie lepiej od nas o tym, co dobre i właściwe bez względu na okoliczności.
Powieść, którą czyta się lekko i przyjemnie, z doskonałymi dialogami, bez niepotrzebnych dłużyzn. Historia, która wciąga z marszu od pierwszej do ostatniej strony i nie pozwala się zatrzymać. Tutaj czyta się ją na jednym oddechu, często się uśmiechając pod nosem, czasem współczując bohaterce. Rozdział, który dla Erin staje się przełomowy, te kilka miesięcy pracy w „Roulette”. Jest niebagatelną lekcją życia i nowych, ciekawych doświadczeń.
I jeszcze jako puenta, cytat z krótkiego wprowadzenia – ‘Dla licznych szefów kuchni, których znałyśmy i nie zawsze kochałyśmy. Niektórzy byli przerażający, prawie wszyscy – trudni, ale nauczyli nas cenić jedzenie i uświadomili nam, że gotowanie - podobnie jak pisanie – jest zadaniem niełatwym, ale dającym satysfakcję.’
http://koominek.blogspot.com - siedemdziesiąt osiem tematycznych szufladek i zapewne na nich się nie skończy, zapraszam w odwiedziny do bloga, aby klimat Kominka oczarował Cię bez reszty...
Grupa, którą polecam i do której zapraszam:
http://lubimyczytac.pl/grupa/1516/wybierz-sobie-ksiazke
Doskonała, nie tylko do podróży!
Przed tobą trzy godziny w pociągu, w bagażu nie masz książki, a nie lubisz patrzeć w okna przez cały czas podróży. Jakiś czas można, ale trzy godziny? Nie, to nie dla ciebie. Musisz mieć lekturę, książkę, która wciągnie cię bez reszty i...
2015-05-17
Grupa, którą polecam i do której zapraszam:
http://lubimyczytac.pl/grupa/1516/wybierz-sobie-ksiazke
Niesamowita i pięknie opowiedziana historia.
Jakiś czas później obszernie napisałem o filmie na jej podstawie.
(...) 20 lat temu Patrick Süskind nie przypuszczał nawet, jak wielką zyska popularność przyczyniając się do powstania zaskakującej pod każdym względem powieści. Jean Baptiste Grenouille zawładnął na dobre umysłami i sercami wszystkich, którzy byli przy jego narodzinach na śmierdzącym nad wyraz rybnym targu. A także później, w trakcie całej jego podróży, aż do Grasse.
Zmysł, który chyba najtrudniej oddać. Pisząc można odwoływać się do wielu porównań, takich lub innych zwrotów. Robiąc film trzeba sięgać dalej dbając o jak najbardziej doskonały efekt. A ten autorstwa Toma Tykwera jest nad wyraz przekonujący.
Süskind miał rację zwlekając z odsprzedaniem praw autorskich do sfilmowania powieści. I choć ustawiali się w kolejce wielcy myślę, że padło na najbardziej odpowiednią osobę. Tą samą, która przymiarki do tego filmu robiła już kilkanaście lat wcześniej. Cierpliwość została nagrodzona.
Tykwer nie uprościł sobie zadania. Wykazał się wyjątkowym kunsztem, jako reżyser koordynując pracę setek ludzi. Zadbał o wszystkie szczegóły począwszy od najważniejszego – odtwórcy głównej roli. Podobnie, jak w wypadku reżyserii o rolę ubiegało się wielu znanych, podziwianych, ale zbyt już nam ogranych. Wybór padł na nikomu nie znanego aktora. I choć wizualnie może nieznacznie odbiegać od wyobrażeń czytelnika, to jednak Patrick Süskind może być dumny z tego, co pokazał i jak wykreował swoją rolę.
Całość dostępna w linku:
http://koominek.blogspot.com/2014/08/pachnido.html
Artur G. Kamiński
http://koominek.blogspot.com - pięćdziesiąt trzy tematyczne szufladki i zapewne na nich się nie skończy, zapraszam w odwiedziny do bloga, aby klimat Kominka oczarował Cię bez reszty...
Grupa, którą polecam i do której zapraszam:
http://lubimyczytac.pl/grupa/1516/wybierz-sobie-ksiazke
Niesamowita i pięknie opowiedziana historia.
Jakiś czas później obszernie napisałem o filmie na jej podstawie.
(...) 20 lat temu Patrick Süskind nie przypuszczał nawet, jak wielką zyska popularność przyczyniając się do powstania zaskakującej pod każdym względem powieści....
2015-12-20
Grupa, którą polecam i do której zapraszam:
http://lubimyczytac.pl/grupa/1516/wybierz-sobie-ksiazke
Tekst adresowany w dużej mierze do Was Drogie pięknie piszące Panie: Ałbena Grabowska & Magdalena Kordel & Joanna Opiat-Bojarska & Justyna Wydra & Elżbieta Cherezińska. Pozdrawiam serdecznie :)
Przechodząc nie tak dawno obok witryny sklepowej nie mogłem się oprzeć, aby nie zawrócić i nie sięgnąć po tę książkę. Znam większość książek Paulliny Simons, bo chyba jednak nie wszystkie, jednak magia i zjawiskowość 'Jeźdźca Miedzianego' z niczym nie może się równać. Jej kontynuacje są równie dobre, ale ta pierwsza ma swój jedyny w swoim rodzaju walor artystyczny i emocjonalny.
'(...) W dniu ataku Niemiec na Związek Radziecki, w pogodny, czerwcowy dzień Tatiana Mietanowa ze świadomością tego, co nastąpiło, spokojnie delektuje się lodami, siedząc na ławce. Słońce świeci, ptaszki ćwierkają, ma tylko siedemnaście lat. Wojna? Jaka wojna?
Po drugiej stronie ulicy przygląda się jej Aleksander Biełow, oficer wojsk radzieckich. Stoi i nie potrafi oderwać od niej oczu, stoi, jak zahipnotyzowany. Ich pierwsze spotkanie jest takie niewinne, ale już w tej chwili każde z nich zaczyna odczuwać coś wielkiego, wobec tej drugiej osoby. Uczucie, które z czasem ewoluuje, rozrasta się, nabiera siły, mimo tego, że trzeba kłamać, unikać ciekawskich spojrzeń, gdyż tak się nieszczęśliwie złożyło, iż Aleksander spotyka się już ze starszą siostrą Tani, Daszą.'
Dlaczego o tym wszystkim wspominam? Nie poznałem jej jak dotąd zbyt wiele, raptem dziewięćdziesiąt stron i już na tym etapie przyznać muszę, że materiał badawczy zbierany osobiście w tej życiowej podróży autorki zaskakuje bardziej, niż mogłem to sobie na początku wyobrazić. Zastanawiam się Drogie Piszące Koleżanki, czy zbieranie materiałów do którejś z Waszych książek były szczególnie emocjonujące i poruszające? Czy coś w trakcie tych badań szczególnie Was zaskoczyło, dotknęło...
Być może nie wszyscy wiedzą, ja też nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale ojciec Paulliny Simons był szefem rosyjskiej sekcji Radia Wolna Europa. W wieku dziesięciu lat autorka wraz z rodziną wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych. Dwadzieścia pięć lat później wraca na chwilę do Rosji i swojego rodzinnego miasta zupełnie go nie poznając.
'Czekając, zastanawiałam się, czy jest szansa, że dostanę w samolocie pielmieni. To moja ulubiona rosyjska potrawa - pierożki z mięsem w rosole z kury. Lubię też zupę grzybową z kaszą, rosyjską sałatkę ziemniaczaną i kawior. Myśląc o jedzeniu, uświadomiłam sobie, że umieram z głodu.
Jak wygląda sto dwadzieścia pięć gramów chleba?
Byłam zaniepokojona i podekscytowana powrotem do Leningradu.'
Niesamowicie refleksyjna książka. Pełny tekst recenzji 'Jeźdźca Miedzianego' (powyżej przytoczyłem jej dwa krótkie akapity) dostępny w poniższym linku:
http://koominek.blogspot.com/2014/07/jezdziec-miedziany.html
Grupa, którą polecam i do której zapraszam:
http://lubimyczytac.pl/grupa/1516/wybierz-sobie-ksiazke
Tekst adresowany w dużej mierze do Was Drogie pięknie piszące Panie: Ałbena Grabowska & Magdalena Kordel & Joanna Opiat-Bojarska & Justyna Wydra & Elżbieta Cherezińska. Pozdrawiam serdecznie :)
Przechodząc nie tak dawno obok witryny sklepowej nie mogłem się oprzeć, aby...
2012-06-02
Grupa, którą polecam i do której zapraszam:
http://lubimyczytac.pl/grupa/1516/wybierz-sobie-ksiazke
"Raj od kuchni" Mirosławy Karety wydany nakładem Zysk i S-ka Wydawnictwa zaczął się bardzo niepozornie, a skończył lepiej, niż mogłem się spodziewać. I co ważne polecam na wakacje, w podróż, szczególnie w podróż na Sardynię tą właśnie powieść.
I tak naprawdę nie należy sugerować się słowami wydawnictwa – „Lekka i zabawna powieść dla młodych wiekiem i duchem Czytelniczek, które - jak bohaterki książki - z zaciekawieniem spoglądając na świat i ludzi poszukują wrażeń.”
Lekka i zabawna, to fakt, ale tak naprawdę dla każdego, łącznie z piszącym te słowa, którego lekkość słowa autorki momentami bardzo ciepło wzruszała. Jest w tej książce coś, co intryguje i zaciekawia, jest opowieść płynąca swobodnym nurtem, w który z każdą stroną zanurzamy się coraz głębiej, aby w efekcie poczuć się lekkim i oczyszczonym.
Kasia i Sylwia nie przypuszczają, że podróż na Sardynię, gdzie mają opiekować się pewną starszą panią, tzn. Kasia ma się opiekować, a Sylwia w jakiś sposób dotrzymywać jej towarzystwa, odmieni diametralnie życie jednej z dziewczyn. Zdana matura czyni je wolnymi, tak ciałem, jak i duchem i w efekcie ruszają w podróż swojego życia, która przynosi wiele zaskakujących rozwiązań. Ludzie, którzy pojawią się na ich drodze nauczą obie nastolatki bardziej dojrzałego, szerszego spojrzenia na świat, a także na drugiego człowieka.
To, co ważne, obok interesująco napisanej powieści jest świetnie poprowadzony „przewodnik” po Sardynii. Autorka w sposób umiejętny zadbała oto, aby była to wycieczka z przewodnikiem, gdyż dzięki lekturze, nie tylko czujemy się, jakbyśmy tam byli, ale dochodząc do końca lektury bardzo chcemy się tam wybrać. Przynajmniej ja mam takie odczucie, bo Sardynii jak dotąd nie miałem okazji poznać. Bogactwo historii tej pięknej wyspy, mnogość detali, którymi raczy nas autorka nadaje tej opowieści dodatkowego, historycznego kolorytu.
‘Plaże i skalne formacje w Zatoce Orosei należały niewątpliwie do cudów świata. Do tych najpiękniejszych rzeczy, które dobry Bóg na końcu swego dzieła zebrał z różnych zakątków ziemi i umieścił na wyspie. Niestety, umieścił je dość przypadkowo i niefortunnie. Do najpiękniejszych dostać się można było tylko drogą morską lub po wyczerpującej wędrówce górskiej.’
Książka, która sprawi wam wyjątkowo miłą niespodziankę i zabierze w podróż, która bezpowrotnie was odmieni. Nic tylko sięgnąć po książkę, usiąść w miłym cieniu lipy i czytać, czytać… czytać.
Artur G. Kamiński
http://koominek.blogspot.com - sześćdziesiąt sześć tematycznych szufladek i zapewne na nich się nie skończy, zapraszam w odwiedziny do bloga, aby klimat Kominka oczarował Cię bez reszty...
Grupa, którą polecam i do której zapraszam:
http://lubimyczytac.pl/grupa/1516/wybierz-sobie-ksiazke
"Raj od kuchni" Mirosławy Karety wydany nakładem Zysk i S-ka Wydawnictwa zaczął się bardzo niepozornie, a skończył lepiej, niż mogłem się spodziewać. I co ważne polecam na wakacje, w podróż, szczególnie w podróż na Sardynię tą właśnie powieść.
I tak naprawdę nie należy...
2012-09-06
Grupa, którą polecam i do której zapraszam:
http://lubimyczytac.pl/grupa/1516/wybierz-sobie-ksiazke
Urzekająca podróż w czasie!
Kiedy w moje dłonie trafiły pierwsze strony „Dziewczyny z aniołem” Agnieszki Krawczyk miałem już świadomość, że każda następna da przyjemność z lektury, którą trudno będzie opisać. I paradoksalnie tak się właśnie stało, gdyż musiałem zebrać myśli, aby po dłuższym czasie do niej wrócić.
Jakiś czas później dotarła już do mnie świeża i pachnąca książka i dopiero wtedy, cofając się odrobinę w czasie w lekturze, aby nawiązać do wątku na którym wcześniej się zatrzymałem moja podróż po Krakowie roku pańskiego 1959 mogła rozpocząć się na dobre. I przyznać muszę, że była to nie byle jaka podróż, bo książkę można rzecz „połknąłem” dając sobie tylko przerwę na sprawy niecierpiące zwłoki.
Kryminał to gatunek w literaturze szczególny, myślę, że byłby ostatnim, za jaki zabrałbym się, aby pisać książkę. O ile w pozostałych można w jakiś sposób improwizować pisząc, jeśli wcześniej się do tego nie przygotujemy, to w kryminale trzeba mieć wszystkie fragmenty puzzle już wcześniej przygotowane i ułożone. Tutaj nie można zdać się na przypadek, na improwizację, na to, że może uda się napisać dobrą powieść, która chwyci czytelnika za gardło i nie puści, aż do ostatniej strony.
Pełny tekst recenzji dostępny w poniższym linku:
http://koominek.blogspot.com/2015/12/agnieszka-krawczyk-dziewczyny-z-anioem.html
Grupa, którą polecam i do której zapraszam:
http://lubimyczytac.pl/grupa/1516/wybierz-sobie-ksiazke
Urzekająca podróż w czasie!
Kiedy w moje dłonie trafiły pierwsze strony „Dziewczyny z aniołem” Agnieszki Krawczyk miałem już świadomość, że każda następna da przyjemność z lektury, którą trudno będzie opisać. I paradoksalnie tak się właśnie stało, gdyż musiałem zebrać...
2015-07-30
Grupa, którą polecam i do której zapraszam:
http://lubimyczytac.pl/grupa/1516/wybierz-sobie-ksiazke
Z wyjątkową swobodą, ale też doskonałą znajomością tematu Bill O'Reilly oraz Martin Dugard opowiadają o życiu George'a S. Pattona. O tym, jaki wpływ na losy wojny miały jego poczynania, nieugięty charakter, doskonała strategia i wyjątkowe zdolności taktyczne. Był uwielbiany, ale był też solą w oku dla wielu wyższych rangą dowódców, jak też polityków. Mówił to, co myśli i robił to, co uważał za słuszne nie bacząc na konsekwencje.
'Zabić Pattona' czyta się jak doskonałą powieść sensacyjną, choć z nią samą książka ta ma niewiele wspólnego. Dotyka faktów, zdarzeń, często mało znanych. Przywołuje do życia ludzi znacznie mniej znanych, niż genialny strateg, jednak były to malutkie trybiki w jego wielkiej machinie wojennej.
Jestem przekonany, a piszę to ze znacznie dalszej perspektywy, niż jedynie pięćdziesiąt stron, że intrygujący początek jest zapowiedzią doskonałej reporterskiej podróży ku ostatnim miesiącom II wojny światowej. Na chwilę przed tym zanim Hitler wyciągnie ostatniego asa z rękawa i zanim Patton będzie miał jeszcze coś ważnego do dodania od siebie w tej wojnie.
Książka, która już na tym etapie budzi mój szczery podziw. Słowo końcowe jest bez wątpienia kwestią czasu.
Pełne spojrzenie dostępne jest w poniższym linku:
http://koominek.blogspot.com/2015/08/bill-oreilly-martin-dugard-zabic-pattona.html
Grupa, którą polecam i do której zapraszam:
http://lubimyczytac.pl/grupa/1516/wybierz-sobie-ksiazke
Z wyjątkową swobodą, ale też doskonałą znajomością tematu Bill O'Reilly oraz Martin Dugard opowiadają o życiu George'a S. Pattona. O tym, jaki wpływ na losy wojny miały jego poczynania, nieugięty charakter, doskonała strategia i wyjątkowe zdolności taktyczne. Był...
2015-08-26
Grupa, którą polecam i do której zapraszam:
http://lubimyczytac.pl/grupa/1516/wybierz-sobie-ksiazke
(...) Jednak nie byłoby tego wszystkiego, gdyby kiedyś nie pojawiła się pierwsza litera, za nią kolejna i jeszcze jedna. W konsekwencji zdania i akapity, a wreszcie powieść pod miło brzmiącym tytułem Uroczysko. Powieść wznowiona przez Wydawnictwo Znak w jej drugim wydaniu odrobinę poprawiona, aby być może wszystkie niedociągnięcia, które niezauważone pojawiły się drukiem w pierwszym, gorącym wydaniu bezpowrotnie zniknęły.
Jakkolwiek jest i zanim w ogóle pojawił się pomysł na cykl książek Malownicze autorka przywołała do życia Majkę, która sponiewierana życiowym tsunami szukając bezpiecznego azylu nie zważając na nic rusza spontanicznie w Sudety. Gdzieś tam zapomniany przez Boga i ludzi czeka na nią pensjonat. Na nią i jej córkę Marysię. Pensjonat, który nagle przemówi swoim głosem w niezwykły sposób zacznie przyciągać ku sobie ludzi.
Śmiało można powiedzieć, że coś się nam już kojarzy, można, choć literacki debiut pojawił się na długo przed tym zanim polski rynek wydawniczy zawojowały Wymarzony dom, Wymarzony czas, czy też ostania Tajemnica bzów. Być może jest tak, że już znamy wymienione wcześniej pozycje, być może jest również tak, że nie mieliśmy jeszcze okazji, aby je poznać, stąd doskonałym otwarciem będzie pierwsza kartka pocztowa z Malownicze - Pensjonat Uroczysko.
Pełny tekst recenzji dostępny w linku:
http://koominek.blogspot.com/2015/08/magdalena-kordel-uroczysko.html
Grupa, którą polecam i do której zapraszam:
http://lubimyczytac.pl/grupa/1516/wybierz-sobie-ksiazke
(...) Jednak nie byłoby tego wszystkiego, gdyby kiedyś nie pojawiła się pierwsza litera, za nią kolejna i jeszcze jedna. W konsekwencji zdania i akapity, a wreszcie powieść pod miło brzmiącym tytułem Uroczysko. Powieść wznowiona przez Wydawnictwo Znak w jej drugim wydaniu...
Do zdobycia, wygrania i zyskania cały pakiet Malownicze, polecam i zapraszam!
http://koominek.blogspot.com/2016/05/magdalena-kordel-nadzieje-i-marzenia.html
Myślisz sobie, że wiesz już wszystko, myślisz sobie, że dotarłeś do kresu, myślisz sobie, że nadzieje na lepsze jutro i marzenia o tym, że może być tylko lepiej, to, coś normalnego, coś, co tylko jest tylko w książkach. Coś, o czym w wyjątkowy sposób opowiada Magdalena Kordel czarując twoją świadomość, zapraszając cię do niezwykłego, urzekającego świata, a jednak tak bardzo przyziemnego, otaczającego nas. To jej Malownicze oczarowało wielu i wielu nadal nie może wyjść z podziwu nad szczególnym urokiem tej opowieści.
Kiedy po raz pierwszy poznałem Magdalenę, bliżej znaną, jako Medeleine polubiłem ją od pierwszego spojrzenia na strony „Malownicze. Wymarzony dom”. Właśnie wtedy pewna spontaniczna decyzja zaowocowała zmianami w życiu, które na dobrą sprawę odmieniły nie tylko bieg rzeki, ale przede wszystkim, a może w dużej mierze życie mieszkańców Malowniczego.
Poznaliśmy ich blisko, bliżej, z czasem coraz bliżej… przyjrzeliśmy się ich słabościom, smutkom, przyglądaliśmy się, jak rośnie i odmienia się pewien dom, z początku pusty i zaniedbany, z czasem pełen kochających się i bliskich sobie ludzi. I choć czasem ciężko było pewne nitki historii czasem się plątały, czasem gubiły, aby u kresu każdej opowieści znaleźć swoje szczęśliwe rozwiązanie.
I tak naprawdę brakowało pewnej kropki nad „i” i co ważne autorka i z tym tematem poradziła sobie w zaskakujący sposób. Podróż do odległego w czasie Lwowa przyniosła większość odpowiedzi, jednak, jak to w życiu bywa nie wszystkie pojawiają się wtedy, kiedy ich najbardziej oczekujemy.
Stąd pewna koperta, która pewnego dnia dotarła do Medeleine poruszała bardziej wszystkich wokół, niż tak naprawdę nią samą. Jednak świadomość tajemniczego spadku od tajemniczego wuja i do niej stopniowo dotarła. I chcąc nie chcąc pewne sprawy musiała uporządkować, a dzięki temu dzięki przebiegłości wuja cofnąć się musieliśmy w odległe czasy XIX wieku, aby historia się dopełniła, aby stopniowo z mroków niewiedzy pojawiła się świadomość istnienia narodu w trudnych czasach, na chwilę przed wybuchem narodowego powstania.
„Nadzieje i marzenia” darują nam wszystko to, co już znamy, co już cenimy i co tak naprawdę sprawia, że proza Magdaleny Kordel niesie ze sobą szczególną w swej materii dawkę optymizmu, dobrych myśli, radosnych uczuć, ale też refleksji nad życiem i jego słabościami. Coś, co miało zacząć się w odległym życiu Sabiny domknąć się powinno w emocjonalnym uniesieniu Magdaleny, w jej świadomym poszukiwaniu szczęścia i życiowego spełnienia u boku Michała, a także gromadki kochających dzieciaków.
Do zdobycia, wygrania i zyskania cały pakiet Malownicze, polecam i zapraszam!
więcej Pokaż mimo tohttp://koominek.blogspot.com/2016/05/magdalena-kordel-nadzieje-i-marzenia.html
Myślisz sobie, że wiesz już wszystko, myślisz sobie, że dotarłeś do kresu, myślisz sobie, że nadzieje na lepsze jutro i marzenia o tym, że może być tylko lepiej, to, coś normalnego, coś, co tylko jest tylko w...