Dr filozofii, adiunkt w Zakładzie Estetyki Instytutu Filozofii Uniwersytetu Wrocławskiego, redaktor miesięcznika "Opcja na prawo", publicysta, historyk idei, malarz, fotograf, podróżnik.
Bardzo potrzebna publikacja. Dobrze, że ktoś podjął próbę odkłamania tematu Inkwizycji bo temat ten, obok krucjat, owiany jest tysiącem mitów i legendami gdzie główną narracją są rzekome "zbrodnie mściwego i bestialskiego Kościoła katolickiego".
Na 200 stronach mamy - siłą rzeczy - skrótowo opisaną historię Inkwizycji. Autor przytacza liczne bulle papieskie, orzeczenia Stolicy Apostolskiej, omawia realia średniowieczne, mamy też przytoczone orzeczenia soborowe i opisy herezji w Średniowieczu. Pojawia się też opis jak było naprawdę z Galileuszem oraz Giordano Bruno, przykłady których to liberałowie i postępowi racjonaliści używają aby wykazywać jak to Kościół stał na przeszkodzie wolnej myśli, nauce i postępowi.
Minusy książki? Moim zdaniem są dwa. Pierwszy z nich to ilość stron. Poruszane tam treści (a przynajmniej niektóre wątki) można było bardziej rozwinąć.
Drugim minusem są liczne literówki i trochę chaotyczna struktura ostatnich rozdziałów: czytamy "zakończenie" a potem w aneksie mamy rozdziały, które spokojnie można było umieścić wcześniej. Do tego sporo literówek. Mam nadzieję, że w kolejnych wydaniach (ja mam III) wszystko to zostanie poprawione. Poruszana tematyka jest bardzo ważna i ta książka w propagowaniu prawdziwej historii Kościoła jest wręcz niezbędna.
Mimo drobnych wad polecam!
Książka może i niewybitna, może selektywna, ale z pewnością wyjątkowo potrzebna.
Lekturę rozpocząłem z pozycji ateisty niebędącego jednocześnie (już) antyklerykałem i świadomym pop-kulturowego przekłamania, mając duży dystans do omawianej problematyki. Inkwizycja rozgrzewa wyobraźnię nie tylko okrucieństwem na kartach pulpowej literatury, ale przez dziesięciolecia straszyła już całe masy czytelników w dziełach największych współczesnych pisarzy - od Jose Saramago, po Jaume Cabre, aż po Umberto Eco i Fiodoroa Dostojewskiego. Nie ma współczesnej literatury i pop-kultury bez złych inkwizytorów i nazistów.
Wywrócenie narracji, że to sądy świeckie i protestanci odpowiadały za sztosy, obarczenie katolików nieswoim grzech jest winą wyzwolonych myślicieli oświecenia, heretyckie ruchy były dalekie od doskonałości, a kościół wyprzedził procedury sądownicze o jakieś 500 lat i zawsze stosował najłagodniejsze kary to przewrotka na poziomie "rosjan wyzwalających ukrainę". Najzabawniejsze, że jest to prawda i "W obronie świętej inkwizycji" całkiem zręcznie wywraca tą narrację. Z faktami się nie dyskutuje, wystarczy ćwierć użytych tutaj argumentów, aby odwrócić najbardziej utarte bajki o złych inkwizytorach. Nie znaczy jednak, że książkę tą należy bezrefleksyjnie przyswoić.
Autor nawet sili się na obiektywizm, choć zaufanie mam do niego ograniczone, szczególnie kiedy czuć w nim tyle cynizmu do swoich "przeciwników" i nie ma nawet cienia zawahania, gdy opowiada o "autentycznych" opętaniach. Ograniczone zaufanie jest tutaj jak najbardziej potrzebne, jestem tego pewny.
Walka z herezją w imię wyższego dobra (zbawienie dusz, utrzymanie porządku społecznego) było działaniem zrozumiałym, ale krótkowzrocznym z naszej perspektywy - stary porządek w końcu musiał się zawalić, dając nam niezbędną laickość i swobodę. Inkwizycja nie była nawet drugim planem największych plag ludzkości, ale z pewnością dobrze, że nastał jej kres, nawet jeśli jest to dobry owoc często przegniłej u podstaw rewolucji francuskiej. Świeckość ma swoją nieocenioną wartość.