-
Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik4
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać4
-
ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać14
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2016-12-29
2019-08-01
Długo zastanawiałam się jak opisać tę książkę. Ciężko mówić o książce Magdy Łucyan w kategorii dobra/porywająca/zła/nuda. Te kryteria tu po prostu nie pasują. To przecież wspomnienia ludzi, którzy przeżyli Powstanie Warszawskie. Jako czytelnik mogę jedynie podziękować Magdzie za to, że podjęła się tego zadania i porozmawiała z ostatnimi naocznymi świadkami tamtych wydarzeń. Za kilka lat tej szansy możemy już nie mieć....
“Powstańcy. Ostatni świadkowie walczącej Warszawy” to zapis rozmów Magdy Łucyan z uczestnikami Powstania Warszawskiego.
Co mnie zaskoczyło?
Świetna pamięć Powstańców. Nazwy ulic, daty, a nawet godziny, nazwiska, wszystko! Z ogromną dokładnością opowiadają o trudach powstańczej walki. Wspominają swoją młodość, którą przyszło im spędzić na walce.
Skromność. Czytając każdy z wywiadów miałam wrażenie, że ci ludzie nie mają świadomości jak wiele zrobili. Natomiast zawsze pamiętali, żeby podkreślić zasługi innych. Nie chce mi się wierzyć, że osobom w tym wieku chce się bawić w fałszywą skromność.
Braterstwo, wspólnota, oddanie. Ja wiem, że to były wyjątkowe warunki, wiem, że walczyć poszły te osoby, które widziały w tym sens. Jedna to nie zmienia faktu, że ich zaangażowanie w dobro wspólne, dbałość o kolegów i koleżanki, oddanie sprawie jest czymś, co trudno doświadczyć w innych warunkach. Tych młodych ludzi zbliżył wspólny cel, wspólna walka, wspólny strach. To piękne i wzruszające, chociaż - ze względu na warunki - nie warte zazdroszczenia.
Brutalność. Rozmowy z Powstańcami celowo nie kręcą się wokół brutalnych szczegółów, ale nie ma co ukrywać, opisy walki, rannych i śmierci bliskich są w tej książce. Mnie bardzo poruszyły, bo wiedziałam, że nie jest to fikcja, nikt sobie tego nie wymyślił. Każdy z uczestników Powstania widział śmierć kolegów i przyjaciół. Te obrazy zostały z nimi przez całe życie.
Co doceniam?
Przesłanie do młodych. Rozmówcy Magdy Łucyan mają swoje przesłanie do młodego pokolenia. To wcale nie są górnolotne, patetyczne słowa, to wcale nie jest czcza gadanina ludzi w podeszłym wieku. To bardzo konkretne wskazówki na życie, mądre i życiowe.
Ogrom pracy i zaangażowania autorki i całej ekipy, którzy zadbali o zorganizowanie spotkań, przeprowadzenie rozmów. Jak się okazało, w kilku przypadkach były to jedne z ostatnich rozmów przed śmiercią.
Dla kogo jest ta książka?
Końcówka lipca i początek sierpnia to ten czas, kiedy przez media przetacza się kolejna odsłona dyskusji “Czy Powstanie Warszawskie miało sens?” Zamiast oceniać, lepiej wysłuchać tych historii. To głos osób, które były, widziały, mówią jasno o nastrojach panujących wśród Polaków. Dlatego “Powstańcy” to książka dla wszystkich tych, którzy żyją w wolnej Polsce, dla których słowo “wolność” znaczy (niestety) znacznie mniej niż dla ówczesnych młodych.
Dobra robota, dziękuję.
Długo zastanawiałam się jak opisać tę książkę. Ciężko mówić o książce Magdy Łucyan w kategorii dobra/porywająca/zła/nuda. Te kryteria tu po prostu nie pasują. To przecież wspomnienia ludzi, którzy przeżyli Powstanie Warszawskie. Jako czytelnik mogę jedynie podziękować Magdzie za to, że podjęła się tego zadania i porozmawiała z ostatnimi naocznymi świadkami tamtych wydarzeń....
więcej mniej Pokaż mimo to2017-11-20
“Słowik” to książka wciągająca, wzruszająca i zachwycająca. To historia dwóch sióstr Isabelle i Vianne. Są tak różne, jak tylko można to sobie wyobrazić. Isabelle ma duszę buntowniczki. Vianne wybrała spokojne, rodzinne życie. Ich mama zmarła wcześnie, a ojca przytłoczyły rodzicielskie obowiązki. Niestety siostry nie były dla siebie wsparciem w tych trudnych chwilach. Kiedy do Francji zbliża się wojna ich losy znów się przeplatają. Ich relacja jest skomplikowana, a trudne czasy wojny nie pomagają w odbudowaniu siostrzanej więzi. Każda z nich ma do wojny inne podejście, Vianne chce przetrwać, Isabelle brać czynny udział.
„Słowik” jest powieścią fikcyjną, ale inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami z życia Andrei de Jongh, która była członkinią ruchu oporu, pomagała stworzyć drogę ucieczki dla aliantów z terenów okupowanej przez hitlerowców Francji.
Motorem napędowym tej książki są kobiety. Silne, odważne, bohaterskie. Sposób, w jaki autorka opisuje wydarzenia wciąga czytelnika. Dopracowane szczegóły, dobrze opisane tło wydarzeń, czasy wojny opisane w sposób, który porusza, wzrusza, bulwersuje, ściska za gardło. Ładunek emocjonalny “Słowika” jest ogromny, ale nie jest to tani wyciskacz łez.
Kristin Hannah napisała książkę, która na długo zostanie w mojej pamięci. Polecam i zachęcam do przeczytania.
“Słowik” to książka wciągająca, wzruszająca i zachwycająca. To historia dwóch sióstr Isabelle i Vianne. Są tak różne, jak tylko można to sobie wyobrazić. Isabelle ma duszę buntowniczki. Vianne wybrała spokojne, rodzinne życie. Ich mama zmarła wcześnie, a ojca przytłoczyły rodzicielskie obowiązki. Niestety siostry nie były dla siebie wsparciem w tych trudnych chwilach. Kiedy...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-12-21
Są książki, które wciągają i których odłożyć się nie da, to właśnie ta! "tajemniczy opiekun" to zbiór listów pisanych przez wychowankę domu dla sierot. Poznajemy bohaterkę, jej życie, przyjaciół i świat wokół tylko dzięki listom, które pisuje do swojego opiekuna. I to w zupełności wystarcza zabrać nas w ciekawy świat młodej dziewczyny poznającej świat. Jest też tajemnica, ale tego już opisać nie mogę ;) Powiem jedynie, że jest to książka warta przeczytania, warta tego, żeby do niej wrócić po latach.
Są książki, które wciągają i których odłożyć się nie da, to właśnie ta! "tajemniczy opiekun" to zbiór listów pisanych przez wychowankę domu dla sierot. Poznajemy bohaterkę, jej życie, przyjaciół i świat wokół tylko dzięki listom, które pisuje do swojego opiekuna. I to w zupełności wystarcza zabrać nas w ciekawy świat młodej dziewczyny poznającej świat. Jest też tajemnica,...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-08-15
Debiutancka powieść Gavina Extenca zaskoczyła mnie dość specyficznym poczuciem humoru, a przy tym ważnym przekazem dotyczącym przyjaźni. Tyle, ile się pośmiałam, tyle się wzruszałam. To dobra książka, warto ją przeczytać.
Do rzeczy... Alex to nastolatek, którego życie całkowicie się zmienia z powodu jednego wydarzenia. Chłopak zaczyna chorować na padaczkę. Na tle rówieśników wyróżnia się, bo lubi czytać dla przyjemności, uczyć się, jest inteligentny, bystry, a przy tym wycofany, nie ma grona przyjaciół. Jego inność jest wytykana palcami, chłopak często pada ofiarą złośliwych dowcipów kolegów.
Alex zaprzyjaźnia się z panem Petersonem, ekscentrycznym starszym panem, który początkowo nie jest zachwycony towarzystwem chłopaka. Jednak rodzi się między nimi przyjaźń, taka prawdziwa, oddana, lojalna, chociaż na pierwszy rzut oka nietypowa. To właśnie na ich przyjaźni opiera się główny wątek książki. Autor sięga po trudne tematy eutanazji, wykluczenia, samotności i inności. Przez to nie brakuje wzruszeń i tematów do rozmyślania. Ta książka nie jest komedią, chociaż wielokrotnie szczerze się pośmiałam. Jest mądrą, wzruszającą opowieścią, która zmusza do refleksji.
Warto dodać, że Gavin Extence zawarł w książce wiele informacji z zakresu fizyki, astronomii, neurologii, chociaż to nie są dziedziny, w których jestem mocna, autor nie zanudził mnie, nie utrudniał mi też odbioru całej historii. Całość czytało się dobrze i szybko.
Minęło trochę czasu odkąd skończyłam czytać Alexa i muszę przyznać, że już kilkakrotnie polecałam tę książkę różnym osobom, sądzę, że jest warta przeczytania.
ReniferCzyta.pl
Debiutancka powieść Gavina Extenca zaskoczyła mnie dość specyficznym poczuciem humoru, a przy tym ważnym przekazem dotyczącym przyjaźni. Tyle, ile się pośmiałam, tyle się wzruszałam. To dobra książka, warto ją przeczytać.
Do rzeczy... Alex to nastolatek, którego życie całkowicie się zmienia z powodu jednego wydarzenia. Chłopak zaczyna chorować na padaczkę. Na tle...
2018-08-17
Katarzynę Nosowską, wokalistkę, autorkę tekstów, która ze statuetek Fryderyka i innych nagród mogłaby chyba zbudować ogrodzenie wokół domu, nie trzeba nikomu przedstawiać (mam nadzieję!). Kilka miesięcy temu na rynku pojawiła się jej książka „A ja żem jej powiedziała”. Zdecydowałam się na audiobook, który szybko pojawił się w ofercie storytel.pl
Audiobook czyta sama autorka, co uważam za bardzo dobre rozwiązanie, bo słowa, które padają w książce są często bardzo osobiste. Rozdziały są krótkie, można ich słuchać nawet w drodze do piekarni po bułki. Każdy z rozdziałów zaczyna się od słów „A ja żem jej powiedziała, Kaśka…”. W każdym z rozdziałów są celne spostrzeżenia o życiu, współczesnych bolączkach ludzi, bardzo dużo jest też wątków autobiograficznych. Czasami jest śmiesznie, ale czasami zaskakująco gorzko. Jeśli ktoś uważał, że problemy nie pukają do drzwi gwiazd, to się mylił. Nosowska szczerze mówi np. o alkoholizmie i o problemie z samoakceptacją. Jednak nie brakuje też śmieszkowania z celebrytów i aktualnych wydarzeń. Język jakim się posługuje jest celny, punktujący, pełen dystansu, humoru i dobitności, język doświadczonej kobiety, artystki i tekściarki. Osoby, które lubią zapisywać sobie sentencje z książek, pewnie wynotują kilka cytatów. Niektóre aż się o to proszą:
„A ja żem jej powiedziała, Kaśka, szczęścia nie poudajesz”.
Tematyka? Związki, rodzicielstwo, dorastanie, kompleksy, współczesne społeczeństwo, show biznes, media społecznościowe – wszystko to opisane przez wnikliwą obserwatorkę, która umiejętnie o tym wszystkim opowiada, z dystansem!
Kilka razy trochę się zdziwiłam, bo nie znałam wielu faktów z życia prywatnego Nosowskiej, nigdy nie interesowało mnie życie prywatne gwiazd, których słuchałam, skupiałam się na ich muzyce. Dlatego kiedy usłyszałam o sięganiu po kieliszek, chorej zazdrości oraz innych problemach, długo się zastanawiałam, na ile to fikcja literacka… Większość osób mówi o tej książce, że jest lekką i zabawną książką na wakacje. Jasne, to też! Ale dla mnie było tam również zaskakująco dużo szczerości dotyczącej własnego życia i problemów.
Całość oceniam bardzo dobrze, polecam wersję do słuchania, bo Nosowskiej po prostu dobrze się słucha.
Katarzynę Nosowską, wokalistkę, autorkę tekstów, która ze statuetek Fryderyka i innych nagród mogłaby chyba zbudować ogrodzenie wokół domu, nie trzeba nikomu przedstawiać (mam nadzieję!). Kilka miesięcy temu na rynku pojawiła się jej książka „A ja żem jej powiedziała”. Zdecydowałam się na audiobook, który szybko pojawił się w ofercie storytel.pl
Audiobook czyta sama...
2015-01-14
Z tzw. klasyką literatury zawsze byłam na bakier, ale przemogłam się, nie pamiętam nawet dokładnie jak to się stało, że zdecydowałam się przeczytać akurat "Annę Kareninę". Zaczęłam i mnie wciągnęło. Zwykle przeszkadzały mi zbyt rozległe opisy, a w tym wypadku moja wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach. Te krajobrazy, opisy pracy rolników, polowań - to wszystko żyło w mojej głowie. Dodatkowo szczegółowo opisane reakcje ludzi, ich wzajemne obserwowanie się, odgadywanie po najmniejszym grymasie twarzy myśli. Świat w "Annie Kareninie" to coś zupełnie innego od współczesnego świata, inne zwyczaje, inne relacje między ludźmi, a jednak bohaterowie byli mi bliscy. Chociaż czasami zaskakiwały mnie pewnie zwyczaje, ale w sumie trudno się dziwić, sporo czasu minęło... ;-)
Wiele osób zachwyca się, że "Anna Karenina" to studium na psychologią człowieka i ja się z tym zgadzam. Tołstoj kupił mnie w całości tym, jak rozłożył kobiecą psychikę na czynniki pierwsze, tym jak opisał rozterki miłosne, matczyne, kobiece. Uczucia mają u niego mocne barwy, jest namiętność, miłość, zazdrość, ból, cierpienie i szereg innych uczuć, każde z nich opisane, każde z nich prawdziwe, w chwili gdy o nim czytamy.
Z tzw. klasyką literatury zawsze byłam na bakier, ale przemogłam się, nie pamiętam nawet dokładnie jak to się stało, że zdecydowałam się przeczytać akurat "Annę Kareninę". Zaczęłam i mnie wciągnęło. Zwykle przeszkadzały mi zbyt rozległe opisy, a w tym wypadku moja wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach. Te krajobrazy, opisy pracy rolników, polowań - to wszystko żyło w...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-05-13
O książce
“Bogini tańca” to historia życia fantastycznej i utalentowanej kobiety Bronisławy Niżyńskiej. Broni urodziła się w “tańczącej” rodzinie. Od najmłodszych lat nasiąkała atmosferą tańca, ćwiczeń i występów. Oprócz rodziców tańczy również jej brat, to on zyskuje większą sławę, Bronia długo zostaje w jego cieniu. Droga Broni do światowego sukcesu była trudna, bo jako artystka wybierała drogę pod prąd, nie godziła się na półśrodki, dążyła do doskonałości i realizacji własnej wizji i marzeń. Czasem wiele ją to kosztowało, bo życie nie oszczędzało jej.
Bronia to kobieta inspirująca, która udowadnia jak ważna w życiu jest pasja.
Książka ma ponad 500 stron, ale czyta się ją bardzo szybko. Jest dobrze napisana, fabuła wciąga, całość nie jest przegadana, czy niepotrzebnie rozwleczona.
Dla mnie ciekawym aspektem książki było tło wydarzeń. Życie Broni przypadło w części na burzliwe czasy wojny, przez co dowiadujemy się jak wyglądało wtedy życie, z jakimi problemami borykali się codziennie ludzie.
Narracja
Historia jest opowiedziana z punktu widzenia Bronisławy Niżyńskiej. Bronia pokazuje nam swój świat od najmłodszych lat dziecinnych. Wplecione są również fragmenty dziennika, które początkowo mogą być dla czytelnika niejasne, ale z czasem wszystko poskłada się w jedną całość.
Fikcja czy prawda?
Bronisława Niżyńska i członkowie jej rodziny to osoby, które faktycznie istniały. Ewa Stachniak natrafiła na “Early Memoirs” (“Wczesne wspomnienia”) Broni Niżyńskiej i historia tancerki wciągnęła ją. Na ostatnich stronach, w rozdziale Podziękowania możemy przeczytać:
“Zainspirowana tym fascynującym głosem, zagłębiłam się w kolekcję Bronisławy Niżyńskiej w Bibliotece Kongresu w Waszyngtonie - to istna skarbnica pamiętników, notatek choreograficznych, listów, zdjęć i albumów z recenzjami, wywiadami i programami teatralnymi. “Bogini tańca” wyłoniła się z tych właśnie dokumentów i stała się literackim splotem faktów, fikcji i wyobraźni.
Dla kogo ta książka?
Z pewnością w pierwszej kolejności polecam tę książkę osobom, które pasjonują się tańcem. Ale absolutnie nie wykluczam osób takich jak ja, które wcześniej nie słyszały o Bronisławie Niżyńskiej. Myślę, że one również z przyjemnością przeczytają o “Bogini tańca”.
O autorce
Ewa Stachniak to autorka dobrze przyjętej przez czytelników powieści “Katarzyna Wielka. Gra o władzę”.
Podsumowanie
“Bogini tańca” to książka, którą mogę polecić - tak po prostu :-) Ma wszystko, czego potrzebuje książka, żeby dobrze się ją czytało: ciekawą bohaterkę, która ma pasję, ale jej życie nie jest cukierkowe, a do tego jest dobrze napisana i nieprzegadana. Myślę, że nie będziecie żałować chwil spędzonych z “Boginią tańca”.
O książce
“Bogini tańca” to historia życia fantastycznej i utalentowanej kobiety Bronisławy Niżyńskiej. Broni urodziła się w “tańczącej” rodzinie. Od najmłodszych lat nasiąkała atmosferą tańca, ćwiczeń i występów. Oprócz rodziców tańczy również jej brat, to on zyskuje większą sławę, Bronia długo zostaje w jego cieniu. Droga Broni do światowego sukcesu była trudna, bo jako...
2015-06-23
Recenzja pochodzi ze strony: reniferczyta.pl
Zacznę od tego, że autorka inspirowała się historią sióstr Grimke. Dotarła do listów, dokumentów i artykułów, na ich podstawie stworzyła piękną i poruszającą książkę „Czarne skrzydła”. Jak podkreśla sama autorka, zależało jej na przypomnieniu historii sióstr, która nie jest powszechnie znana. Myślę, że sposób, w jaki to zrobiła przyczyni się do tego. Wiele osób, w tym ja, dzięki tej książce dowiemy się w ogóle o kimś takim jak Sara i Angelina Grimke.
Co ciekawe, chociaż główną inspiracją do powstania książki była historia sióstr Grimke – Sary i Niny (Angelina), to autorka głos dała Sarze i niewolnicy Hetty, zwanej Szelmą. Dzięki temu mamy dwie perspektywy postrzegania ówczesnego świata. Moim zdaniem to świetny pomysł, bo dzięki niemu możemy lepiej zrozumieć jak bardzo różnił się świat białych i czarnych.
Rodzina traktuję Sarę jak odmieńca, ojciec mówi, że jest wyjątkowa, ale to on podcina jej skrzydła i nie pozwala spełnić marzeń. Inność Sary polegała na tym, że wychowała się w szanowanej rodzinie plantatorów z południa Stanów Zjednoczonych, gdzie niewolnictwo było czymś powszednim. Ona nie godziła się na segregację rasową i buntowała się już od najmłodszych lat.
Szelma to rówieśnica Sary, stała się prezentem urodzinowym, a co za tym idzie własnością Sary. Dziewczynki połączyła magiczna więź przyjaźni i oddania, której dowody wielokrotnie znjadziemy na kartach książki.
Początkowo sądziłam, że „Czarne skrzydła” skupią się głównie na Sarze i Szelmie, jednak z czasem pojawia się też Angelina (Nina), siostra Sary. Młodsza, odważniejsza, ładniejsza i z podobnymi poglądami co Sara.
Ich historię poznajcie sami, bo książka warta jest przeczytania. Jest w niej wiele okrutnych momentów, niewolnictwo nie jest tym, co mogliśmy zobaczyć w „Przeminęło z wiatrem”. Niewolnicy są surowo karani, rozdzielani od rodziny, żyją w okrutnych warunkach.
Sara i Szelma wspierają się, uczą siebie nawzajem różnych rzeczy, od czytania po odpowiedzialność za własne słowa.
Recenzja pochodzi ze strony: reniferczyta.pl
Zacznę od tego, że autorka inspirowała się historią sióstr Grimke. Dotarła do listów, dokumentów i artykułów, na ich podstawie stworzyła piękną i poruszającą książkę „Czarne skrzydła”. Jak podkreśla sama autorka, zależało jej na przypomnieniu historii sióstr, która nie jest powszechnie znana. Myślę, że sposób, w jaki to zrobiła...
2017-07-07
Czy jedno, z pozoru błahe, wydarzenie może zmienić życie dwóch rodzin? Patchett udowodniła w tej książce, że tak. “Dziedzictwo” przeczytałam w trzy dni, mimo kilku zastrzeżeń…
Zacznę właśnie od tych zastrzeżeń, bo mam je do pierwszego rozdziału. A to on jest najważniejszy, to w nim dowiadujemy się, jakie wydarzenie zmieni późniejsze losy bohaterów. Ale ten początek nie porywa… Przyjęcie z okazji chrztu dziecka, sporo gości, w tym jeden bez zaproszenia, sporo alkoholu i pomarańczy. Czytałam i zastanawiałam się, jak autorka chce zrobić z tego dobrą historię? Odpowiedź dostałam w kolejnych rozdziałach.
Konstrukcja fabuły przypominała mi trochę puzzle, które sama musiałam dopasować w odpowiednie miejsce. Autorka dała mi bazę na pierwszych stronach książki, ale każdy kolejny wątek musiałam już sama umiejscowić w czasie. Historia dwóch rodzin nie jest podana na tacy, czytelnik musi trochę się wysilić, żeby odnaleźć się w całości. To może być dla kogoś męczące, ja lubię taką zabawę.
Co ciekawe, “Dziedzictwo” nie ma porywającej, szybko toczącej się fabuły, każdy kolejny wątek to po prostu następny puzzel do układanki. W tym tkwi urok tej książki, która chyba może nie każdemu przypaść przez to do gustu. Gdyby autorka miała gorsze pióro, to pewnie nie dałoby się tego czytać. Zakończenie również w jakiś dosadny sposób nie podsumowuje historii. Ta książka nie ma dokładnej osi, wydarzenia nie toczą się w konkretnym kierunku. My po prostu poznajemy kolejne konsekwencje wydarzenia z przeszłości. Czy przez to jest nudno? Wbrew pozorom nie. Mnie wciągnęło i tylko przewracałam kolejne strony.
Akcja rozpoczyna się podczas przyjęcia z okazji chrztu najmłodszej córki Fixa. Pojawia się na nim, bez zaproszenia i z butelką alkoholu, Albert. Losy rodzin tych dwóch mężczyzn zmienią się od tego dnia całkowicie. Po latach ich historia stanie się inspiracją do napisania książki. Napisze ją jeden z bohaterów, który pozna córkę Fixa. Sekrety rodzin wyjdą na jaw i nie wszyscy będą z tego powodu zadowoleni.
Na koniec jeszcze kilka słów o wydaniu. Wydawnictwo Znak Literanova zadbało o to, żeby książka cieszyła oko. Twarda okładka, dobry papier, dużo światła w tekście, całość robi bardzo dobre wrażenie wizualne.
Czy jedno, z pozoru błahe, wydarzenie może zmienić życie dwóch rodzin? Patchett udowodniła w tej książce, że tak. “Dziedzictwo” przeczytałam w trzy dni, mimo kilku zastrzeżeń…
Zacznę właśnie od tych zastrzeżeń, bo mam je do pierwszego rozdziału. A to on jest najważniejszy, to w nim dowiadujemy się, jakie wydarzenie zmieni późniejsze losy bohaterów. Ale ten początek nie...
2015-05-26
http://reniferczyta.pl/102-forrest-gump-czyli-ksiazka-o-sikaniu/
Foorest Gump, czyli książka o sikaniu :)
Tytuł jest oczywiście z przymrużeniem oka, ale słowa „chce mi się siku” już zawsze będą mi się kojarzyły z Forrestem.
Na początek przyznam się, że nigdy nie widziałam filmu, który powstał na podstawie tej książki. Z pewnością w najbliższym czasie nadrobię zaległości.
Kim jest Forrest? Sam o sobie mówi, że jest idiotą. Ja dodam, że jest dość nietypowym idiotą, bo z przebłyskami geniuszu. Bo czy idiota może być kosmonautą, wybitnym szachistą, biznesmenem? A Forrest był! Do listy jego zajęć, pasji i umiejętności można dopisać jeszcze sporo. Najczęściej osiągał szczyty i najwyższe wyróżnienia w rzeczach, za które się zabrał, ale tak szybko jak wdrapywał się na szczyt, tak szybko z niego spadał i wszystko trzeba było zaczynać od nowa. Stąd był i włóczęgą i milionerem. Jego życie to pasmo nieprawdopodobnych wręcz wydarzeń, w których dominuje fart na zmianę z pechem i fatalnym zbiegiem wypadków. Jego przypadek lekarze określili jako „idiot-savant”:
„Idiot-savant to połączenie geniusza i idioty [...] To ktoś, kto nie potrafi zawiązać krawata, kto ledwo radzi ze sznurówkami, kto ma umysł dziecka sześcio-, góra dziesięcioletniego [...] W mózgu idiot-savant są zakamarki, w których drzemie geniusz. Na przykład obecny tu Forrest potrafi rozwiązywać skomplikowane zadanie matematyczne, z którymi wy nie dalibyście sobie rady.”
Dlatego Forrest potrafił rozegrać mistrzowsko partię szachów, ale potrafił też ściągnąć spodnie przed prezydentem kraju, nie mając przy tym świadomości, że nie wypada.
„Może jestem idiota, ale zawsze chciałem dobrze.”
Prostolinijność i dziecięca dobroć Forresta jest wręcz ujmująca, to taka gapa, bez umiejętności radzenia sobie z przeciwnościami, on wpada w sytuację i płynie z nurtem. Jeśli trafiał na swojej drodze na osobę, która dostrzegła jakiś jego talent, natychmiast okazywało się, że są z tego pieniądze i sława, ale on sam nie potrafił o to zadbać. Z tego wynikały wszystkie jego perypetie życiowe.
Forrest całe życie kochał jedną kobietę, przyjaźnił się szczerze i żył chwilą.
Przy okazji czytania książki możemy zobaczyć jak zmieniały się Stany Zjednoczone, jakie emocje towarzyszyły mieszkańcom podczas wojny z Wietnamem.
Czytając „Forresta Gumpa” kilkakrotnie wracał do mnie „Stulatek...” Może to ze względu na niesamowite życie, przygody, to, że uczestniczyli w kluczowych wydarzeniach, a może to, że byli tak bardzo nieświadomi tego, jak niesamowite jest ich życie. Brali je po prostu takie jakie było. Ale to tak na marginesie... :)
Podobno miałam się śmiać czytając książkę, hmm, no jakoś nie zdarzyło mi się. Co nie zmienia faktu, że książka ma fajne, życiowe przesłanie i z pewnością warto ją przeczytać, bo skłania do myślenia. Każdy wyciągnie z niej to, co dla niego najważniejsze.
„Może jestem idiota, ale zawsze chciałem dobrze - a marzenia to tylko marzenia, nie? I bez względu na to, co się stało, przynajmniej mogę spojrzeć na swoje życie i powiedzieć: nie było nudne jak flaki z olejem.”
http://reniferczyta.pl/102-forrest-gump-czyli-ksiazka-o-sikaniu/
Foorest Gump, czyli książka o sikaniu :)
Tytuł jest oczywiście z przymrużeniem oka, ale słowa „chce mi się siku” już zawsze będą mi się kojarzyły z Forrestem.
Na początek przyznam się, że nigdy nie widziałam filmu, który powstał na podstawie tej książki. Z pewnością w najbliższym czasie nadrobię...
2016-07-19
Na okładce znalazłam zdanie: “Zapamiętajcie to nazwisko”. Ja zapamiętam. Magdo Stachulo napisałaś świetną książkę! Premiera 17 sierpnia, zapiszcie to sobie w kalendarzach.
Na początek apel - nie czytaj tej książki jeśli wiesz, że nie masz czasu, żeby przeczytać ją od początku do końca! Uwaga wciąga.
“Idealna” to thriller psychologiczny, trzyma w napięciu, a wśród najważniejszych motywów jest chęć zemsty. Przemyślana, zaplanowana i bardzo dotkliwa. Mówi się, że zemsta jest kobietą, w “Idealnej” znalazłam na to kolejne dowody.
Losy bohaterów w ciekawy sposób się ze sobą przeplatają. Autorka prowadzi narracje z perspektywy każdego z bohaterów, dzięki czemu lepiej rozumiałam ich zachowania. A przy okazji dość szybko miałam w głowie mały mętlik, kto z kim i dlaczego pojawia się w książce. Zagadka wcale tak szybko się nie rozwiązuje. Zaskoczyło mnie to, że autorka poradziła sobie świetnie z zarówno damskim jak i męskim punktem widzenia. Rozpisała historie w szczegółach, ale nie przegadała ich, zadbała o klimat, motywy działania. Im bardziej zagęszczała się akcja, tym rozdziały były krótsze, autorka przeskakiwała od bohatera do bohatera, nadając tym samym dynamiki wszystkim wydarzeniom.
Bardzo spodobał mi się pomysł na główną bohaterkę, która obserwuje świat dzięki kamerkom internetowym. Do tego stopnia zatraca się w obserwowanej rzeczywistości, że zaczyna mylić dwa światy. Chyba nie spodziewa się, że nie tylko ona zajmuje się obserwowaniem. Jest zbyt zajęta swoim małżeństwem, prowadzeniem kalendarzyka małżeńskiego i podglądaniem ludzi w internecie.
Stachula stopniowo buduje napięcie dodając kolejne elementy układanki. Kiedy ja poskładałam je w logiczną całość wyrwało mi się na głos “o cholera” ;-) Później już tylko coraz łapczywiej przerzucałam kolejne strony. Przyznam, że zaskoczyło mnie zakończenie, nie spodziewałam się takiego, właściwie otwiera furtkę do kontynuacji książki, jeśli autorka miałaby na nią ciekawy pomysł.
“Idealna” będzie mieć swoją premierę 17 sierpnia. To bardzo udany debiut na polskim rynku literackim. Autorka zadbała o szczegóły, dobrze rozpisała bohaterów, ich kolejne decyzje, umotywowała działania, wielokrotnie zasiała ziarnko niepewności w mojej głowie. Dobra, po prostu dobra książka, którą pochłania się na raz. Czekam na więcej!
Zajrzyj na reniferczyta.pl :)
Na okładce znalazłam zdanie: “Zapamiętajcie to nazwisko”. Ja zapamiętam. Magdo Stachulo napisałaś świetną książkę! Premiera 17 sierpnia, zapiszcie to sobie w kalendarzach.
Na początek apel - nie czytaj tej książki jeśli wiesz, że nie masz czasu, żeby przeczytać ją od początku do końca! Uwaga wciąga.
“Idealna” to thriller psychologiczny, trzyma w napięciu, a wśród...
2014-12-17
"Wołanie Kukułki", czyli pierwsza część przygód Cormorana Srike'a narobiła mi apetytu na dalszy ciąg.
Cormoran i jego asystentka Robin mają do rozwikłania kolejną sprawę, która oczywiście na początku wygląda na proste zlecenie odnalezienia męża. Wszystkie wydarzenia rozgrywają się w Londynie trochę zamglonym, zaśnieżonym i niesprzyjającym w poszukiwaniach. Cormoran kolejny raz świetnie analizuje fakty i zawęża grono podejrzanych. Ja starałam się tę pracę wykonywać razem z nim. Poznajemy też lepiej Robin, która nie jest wyłącznie sekretarką, ma coraz większe aspiracje, żeby zyskać miano partnerki Strike'a.
Zastanawiam się jak ta książka spodoba się miłośnikom kryminałów, którzy mają o wiele czujniejsze oko niż ja i tropią zbrodniarza niczym dobry detektyw. Ja nie jestem znawczynią kryminałów, daję się wyprowadzić w pole i trochę można mnie wodzić za nos. Sięgnęłam po książki Roberta Galbraith'a dlatego, że tęskniłam za twórczością Rowling. Co nie zmienia faktu, że "Jedwabnik" podobał mi się, chyba ciut mniej niż "Wołanie Kukułki", ale jeśli tylko pojawi się kolejna część z Cormoranem, z pewnością ją przeczytam.
"Wołanie Kukułki", czyli pierwsza część przygód Cormorana Srike'a narobiła mi apetytu na dalszy ciąg.
Cormoran i jego asystentka Robin mają do rozwikłania kolejną sprawę, która oczywiście na początku wygląda na proste zlecenie odnalezienia męża. Wszystkie wydarzenia rozgrywają się w Londynie trochę zamglonym, zaśnieżonym i niesprzyjającym w poszukiwaniach. Cormoran kolejny...
Jak wszyscy fani Harrego Pottera czekałam na tę książkę. Jednak nie pobiegłam do księgarni zaraz po premierze, poczekałam trochę, aż dym opadnie. Zabrałam się za nią dopiero na kilka dni przed końcem 2016 roku. Starałam się nie czytać żadnych recenzji, ale mimo to wiedziałam, że książka wywołała skrajne emocje. Jedni się zachwycali, inni nie kryli rozczarowania.
Nowego Harrego czyta się na raz, w końcu to scenariusz. Ale z tego wynika kilka spraw, których mi w książce trochę brakowało. W każdej poprzedniej książce autorka dbała o szczegóły jak opisy magicznego świata i bohaterów. W scenariuszu oczywiście ma to bardzo okrojoną formę. Na szczęście wyobraźnię mam całkiem dobrą i poradziłam sobie, ale nie ukrywam, że różnica w odbiorze tekstu jest zauważalna.
W najnowszej książce Harry i jego przyjaciele są już dorośli, mają swoje dzieci i całkiem normalne problemy wychowawcze i małżeńskie. Jeden z synów Harrego nie radzi sobie ze sławą ojca, relacje między nimi są napięte, panowie nie potrafią się dogadać. Właśnie te zgrzyty są motorem napędowym wszystkich zdarzeń w książce.
Towarzyszymy dzieciom czarodziejów w pierwszych chwilach w Hogwarcie, gdzie zawierają nowe przyjaźnie. Tu na czytelników czeka kilka największych zaskoczeń.
Fabuła układa się tak, że mamy okazję jeszcze raz przeżyć niektóre znane nam z wcześniejszych książek wydarzenia. To trochę jak podróż sentymentalna. Kilkakrotnie doświadczamy też co by było gdyby… jak potoczyłyby się dalsze losy Harrego, Hermiony i Rona gdyby któraś z ich decyzji była inna. Momentami te gdybania stają się przerażające. Pozostałe kluczowe momenty książki musicie odkryć sami.
Czy warto przeczytać najnowszą część przygód Harrego Pottera? Sądzę, że tak, bo znów znajdziemy się w magicznym świecie czarodziejów. Książka ma swoje braki, które wynikają z tego, że jest to scenariusz. Ale sama historia jest ciekawa i wciągająca.
Jak wszyscy fani Harrego Pottera czekałam na tę książkę. Jednak nie pobiegłam do księgarni zaraz po premierze, poczekałam trochę, aż dym opadnie. Zabrałam się za nią dopiero na kilka dni przed końcem 2016 roku. Starałam się nie czytać żadnych recenzji, ale mimo to wiedziałam, że książka wywołała skrajne emocje. Jedni się zachwycali, inni nie kryli rozczarowania.
więcej Pokaż mimo toNowego...