-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik235
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2018-12-30
2018-11-05
Najczęściej najpierw czytam książkę, a później oglądam film. W tym wypadku było inaczej, bo książka pojawiła się dłuższy czas po tym, jak w kinach można było oglądać „Planetę singli”. Pamiętam, że szłam do kina zastanawiając się, czy dobrze robię, czy POLSKA komedia romantyczna to dobry wybór. Wybrałam film ze względu na główną rolę męską ;-) poza tym zaskakująco wiele osób mówiło, że było zabawnie i że warto iść. Nie zawiodłam się, było zabawnie, miło, przyjemnie, trochę wzruszająco, dokładnie tak, jak na komedii romantycznej powinno być. A jak jest w przypadku książki?
Kilka słów o fabule. Ania to singielka szukająca miłości i rycerza na białym koniu. Sama czuje, że chyba urodziła się w nieodpowiednich czasach, bo jej poszukiwania męskiego ideału są bardzo trudne. Chcąc iść z duchem czasu decyduje się na użycie aplikacji randkowej. Niestety każda kolejna randka to coraz większa klapa. Jednak Ania ma motywację, żeby na nie chodzić, bo zgodziła się na pewien układ, dzięki któremu dostanie wymarzony instrument dla swoich uczniów. Jej randkowe historie są inspiracją dla gwiazdy telewizji do jego prześmiewczego show. Czy Ania znajdzie miłość w Internecie, czy prędzej zostanie zdemaskowana i jej tożsamość poznają wszyscy widzowie? Showman Tomek jest cyniczny i prześmiewczy, to podrywacz i imprezowicz, a Ania to wrażliwa dziewczyna szukająca miłości. To mieszanka wybuchowa.
Historia jest trochę śmieszna, trochę romantyczna, napisana całkiem sprawnie. Autorka miała do dyspozycji film, który został bardzo dobrze odebrany przez widzów, wydaje się, że nie było trudno napisać na tej podstawie książkę. „Planetę singli” można potraktować jako dopełnienie filmu albo przeczytać zamiast oglądania filmu przed pójściem do kina na drugą część filmu.
Czy warto przeczytać książkę, jeśli nie widziało się filmu? Jasne. Mam w pamięci film, faktycznie znalazłam kilka różnic, ale to nic nowego w przypadku ekranizacji książki, jak widać, w drugą stronę również ta zasada obowiązuje. Autorka bardziej rozbudowała historię. Oczywiście nie mogłam się pozbyć z pamięci twarz aktorów odtwarzających role, chociaż chciałam sobie wszystko wyobrazić „po swojemu”.
„Planeta singli” to książka, która umili Wam jesienny wieczór. Autorka przeniosła historię z ekranu na kartki książki i nie popsuła tego, dodała coś od siebie i całość ma miłą formę romantycznej historii z wątkami komediowymi.
Ewa Markowska napisała również „Planetę singli 2”, ta książka pojawi się 7 listopada, czyli dwa dni przed premierą filmu, więc jeśli ktoś lubi kolejność książka>film, to tym razem może tak zrobić.
Najczęściej najpierw czytam książkę, a później oglądam film. W tym wypadku było inaczej, bo książka pojawiła się dłuższy czas po tym, jak w kinach można było oglądać „Planetę singli”. Pamiętam, że szłam do kina zastanawiając się, czy dobrze robię, czy POLSKA komedia romantyczna to dobry wybór. Wybrałam film ze względu na główną rolę męską ;-) poza tym zaskakująco wiele osób...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-08-17
Katarzynę Nosowską, wokalistkę, autorkę tekstów, która ze statuetek Fryderyka i innych nagród mogłaby chyba zbudować ogrodzenie wokół domu, nie trzeba nikomu przedstawiać (mam nadzieję!). Kilka miesięcy temu na rynku pojawiła się jej książka „A ja żem jej powiedziała”. Zdecydowałam się na audiobook, który szybko pojawił się w ofercie storytel.pl
Audiobook czyta sama autorka, co uważam za bardzo dobre rozwiązanie, bo słowa, które padają w książce są często bardzo osobiste. Rozdziały są krótkie, można ich słuchać nawet w drodze do piekarni po bułki. Każdy z rozdziałów zaczyna się od słów „A ja żem jej powiedziała, Kaśka…”. W każdym z rozdziałów są celne spostrzeżenia o życiu, współczesnych bolączkach ludzi, bardzo dużo jest też wątków autobiograficznych. Czasami jest śmiesznie, ale czasami zaskakująco gorzko. Jeśli ktoś uważał, że problemy nie pukają do drzwi gwiazd, to się mylił. Nosowska szczerze mówi np. o alkoholizmie i o problemie z samoakceptacją. Jednak nie brakuje też śmieszkowania z celebrytów i aktualnych wydarzeń. Język jakim się posługuje jest celny, punktujący, pełen dystansu, humoru i dobitności, język doświadczonej kobiety, artystki i tekściarki. Osoby, które lubią zapisywać sobie sentencje z książek, pewnie wynotują kilka cytatów. Niektóre aż się o to proszą:
„A ja żem jej powiedziała, Kaśka, szczęścia nie poudajesz”.
Tematyka? Związki, rodzicielstwo, dorastanie, kompleksy, współczesne społeczeństwo, show biznes, media społecznościowe – wszystko to opisane przez wnikliwą obserwatorkę, która umiejętnie o tym wszystkim opowiada, z dystansem!
Kilka razy trochę się zdziwiłam, bo nie znałam wielu faktów z życia prywatnego Nosowskiej, nigdy nie interesowało mnie życie prywatne gwiazd, których słuchałam, skupiałam się na ich muzyce. Dlatego kiedy usłyszałam o sięganiu po kieliszek, chorej zazdrości oraz innych problemach, długo się zastanawiałam, na ile to fikcja literacka… Większość osób mówi o tej książce, że jest lekką i zabawną książką na wakacje. Jasne, to też! Ale dla mnie było tam również zaskakująco dużo szczerości dotyczącej własnego życia i problemów.
Całość oceniam bardzo dobrze, polecam wersję do słuchania, bo Nosowskiej po prostu dobrze się słucha.
Katarzynę Nosowską, wokalistkę, autorkę tekstów, która ze statuetek Fryderyka i innych nagród mogłaby chyba zbudować ogrodzenie wokół domu, nie trzeba nikomu przedstawiać (mam nadzieję!). Kilka miesięcy temu na rynku pojawiła się jej książka „A ja żem jej powiedziała”. Zdecydowałam się na audiobook, który szybko pojawił się w ofercie storytel.pl
Audiobook czyta sama...
2018-08-06
Cztery główne bohaterki to +/- czterdziestolatki z Warszawy. Każda z nich ma inny temperament, inną przeszłość, ale mimo to znajdują wspólny język i przyjaźnią się. „Stany małżeńskie i pośrednie” to słodko-gorzka powieść o kobiecej przyjaźni, o smutkach i radościach życia żony, matki, singielki i rozwódki.
„Stany małżeńskie i pośrednie” to jedna z wakacyjnych propozycji Wielkiej Litery. Dorota Kassjanowicz każdej z głównych bohaterek nadała inny charakter, temperament i podejście do życia. Dzięki temu każda kobieta (ta książka to zdecydowanie propozycja dla pań) będzie mogła znaleźć cząstkę siebie w którejś z bohaterek. A jakie one są?
Weronika – żona, matka, całkowicie oddana rodzinie, wielofunkcyjna, samowystarczalna, zorganizowana. Z mężem żyją obok siebie, nie razem.
Iza – wiolonczelistka, wrażliwa singielka (ku trwodze własnej matki, która uważa to za defekt…), która kontakty z mężczyznami utrzymuje jedynie przez Internet.
Agata – z zawodu nauczycielka matematyki, z zamiłowania podróżniczka, do mężczyzn niestety nie ma szczęścia.
Jowita – matka zbuntowanej Olimpii, córka uciążliwej matki, z mężem w separacji, artystka, dorabiająca jako personal shopper. Ma cięty język i trudny charakter.
Miks tych charakterów owocuje ciekawymi dialogami. Bardzo spodobał mi się styl autorki, pełen humoru i ciętego języka. Czasami może zbyt kwiecisty, ale ogólny odbiór jest bardzo pozytywny.
Akcja powieści rozgrywa się w drugiej połowie roku, a moment kulminacyjny przypada w Boże Narodzenie, myślę, że to może być również fajny czas na przeczytanie tej książki. Chociaż to powieść obyczajowa dla kobiet, można z niej wyciągnąć kilka bardzo cennych wniosków na życie. Myślę, że wiele z czytelniczek zada sobie pytania dotyczące ich związku, relacji z rodziną, przyjaciółmi i dziećmi. Kolejną kwestią jest realizacja własnych marzeń, bohaterki odkładają swoje plany na wieczne nigdy.
Autorka nie postawiła na zakończenie w stylu „żyli długo i szczęśliwie”. Każda z bohaterek musiała podjąć ważną decyzję, ale przed nimi najtrudniejsze – konfrontacja decyzji z życiem. Kassjanowicz zdecydowanie podkreśliła kobiecą przyjaźń, która jest nieoceniona w trudnych momentach życia.
Czy polecam powieść Doroty Kassjanowicz? Tak, bo łączy przyjemność czytania z refleksją nad własnymi relacjami z bliskimi oraz dążeniem do spełniania marzeń.
Cztery główne bohaterki to +/- czterdziestolatki z Warszawy. Każda z nich ma inny temperament, inną przeszłość, ale mimo to znajdują wspólny język i przyjaźnią się. „Stany małżeńskie i pośrednie” to słodko-gorzka powieść o kobiecej przyjaźni, o smutkach i radościach życia żony, matki, singielki i rozwódki.
„Stany małżeńskie i pośrednie” to jedna z wakacyjnych propozycji...
2018-08-01
Macieja Stuhra po prostu lubię, za role, za poczucie humoru, za dystans, dlatego po długim leżakowaniu na stosie hańby, w końcu zabrałam się za czytanie “Stuhrmówki”. Jak było? Na szczęście bez rozczarowania.
“Stuhrmówka, czyli gen wewnętrznej wolności” to wywiad. Wywiad, który bardzo dobrze się czyta. Na dokładkę są krótkie rozdziały, w których o Macieju piszą inni: siostra Marianna, mama, koledzy i koleżanki aktorzy, studenci, przyjaciele (Jerzy Radziwiłowicz, Agnieszka Holland, Magda Umer, Janusz Gajos, Maja Ostaszewska, Władysław Pasikowski, Jacek Poniedziałek, Janusz Rudnicki, Robert Więckiewicz, studenci, Krystyna Janda, Krzysztof Warlikowski, Jan Nowicki, Kuba Wojewódzki, Jacek Żakowski, Barbara Stuhr i Michał Gorczyca). Całość przeplatana jest też sporą ilością zdjęć, ładnie wydana, przyjemna dla oka.
Maciej Stuhr w rozmowie z Beatą Nowicką opowiada o dzieciństwie, o domu pełnym znanych i szanowanych ludzi filmu i teatru. Później wspomina czasy studiów, występów w kabarecie, pierwszych ról. Każda z tych historii jest opowiedziana z dużym dystansem do siebie, wypełniona anegdotami i przemyśleniami. To, co można zauważyć czytając “Stuhrmówkę”, to dobre wychowanie i wykształcenie Macieja Stuhra. To po prostu widać, słychać i czuć, że to człowiek, który wychował się w tzn. inteligenckim domu, gdzie rodzice kładli nacisk na jego wykształcenie, wiedzę o świecie, obycie.
Beata Nowicka to dziennikarka, która rodzinie Stuhrów poświęca sporo uwagi, ma na swoim koncie również książkę poświęconą mamie Macieja - Barbarze. W wywiadzie z Maciejem wyciąga z niego wiele ciekawych historii, być może są wśród nich również takie, o których aktor mówi po raz pierwszy.
Wywiad czytało mi się bardzo dobrze, tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że “młody Stuhr” to fajny człowiek. Polecam Wam “Stuhrmówkę”, nie powinna Was rozczarować.
Macieja Stuhra po prostu lubię, za role, za poczucie humoru, za dystans, dlatego po długim leżakowaniu na stosie hańby, w końcu zabrałam się za czytanie “Stuhrmówki”. Jak było? Na szczęście bez rozczarowania.
“Stuhrmówka, czyli gen wewnętrznej wolności” to wywiad. Wywiad, który bardzo dobrze się czyta. Na dokładkę są krótkie rozdziały, w których o Macieju piszą inni:...
2018-07-01
Początkowo byłam przekonana, że książka będzie typową powieścią dla kobiet. Będzie kobieta, najlepiej po przejściach, która próbuje na nowo ułożyć sobie życie. Niespodziewanie pozna miłego pana (najlepiej, żeby na początku nie przypadli sobie do gustu), a później będą żyli długo i szczęśliwie (ewentualnie z małym epizodem powrotu dawnej miłości i chwilowego zwątpienia). Początkowo Beata Majewska trzymała się tego schematu, powieść toczyła się po znanym mi torze, czytało się całkiem miło i szybko. Jednak autorka miała swój pomysł na książkę (i dobrze!) i skomplikowała historię, nadała jej dramatyzmu. Dzięki temu pokazała jak ważne jest wsparcie w trudnych chwilach. Książka porusza też temat wybaczania, nie tylko innym, ale również sobie.
Główną bohaterką jest Urszula. Kobieta przyłapuje męża na zdradzie (można to przeczytać na okładce książki, nie zdradzam więcej niż wydawnictwo ;) i jak łatwo się domyślić, jej świat rozpada się na kawałeczki. Ula przeprowadza się na wieś, do domu odziedziczonego po zmarłej przyszywanej cioci. Toksyczny mąż nadal nie daje jej spokoju i wyłudza pieniądze. Urszula decyduje się na rozwód, ale wróżka mówi, że rozwodu nie będzie… Jakby tego było mało w sąsiedniej wsi mieszka konkurent biznesowy Uli, który co chwilę jest świadkiem jej kolejnych kompromitujących wyczynów. Do tego momentu “Moja twoja wina” jest głównie powieścią obyczajową dla kobiet. W drugiej części książki mają miejsce wydarzenia, które uzmysławiają czytelnikowi jak ważny jest ktoś bliski u boku oraz jak trudne jest wybaczanie. Kolejne ciosy, jakie zbiera od życia Urszula przypominają efekt domina. To wszystko sprawia, że “Moja twoja wina” nie jest historią banalną i szablonową.
Podsumowując, historia nie jest banalna, może nawet momentami nieprawdopodobna. Bohaterka jest kobietą, z którą bardzo wiele czytelniczek będzie mogło poczuć nić porozumienia. Urszula to nie modelka czy aktorka, ale księgowa. Poukładana, z kompleksami na punkcie swojego wyglądu, wrażliwa i trochę postrzelona. “Moja twoja wina” zaskoczyła mnie tym, jakie tematy poruszyła autorka: przyjaźni, wybaczania i wspierania się w ciężkich chwilach. Zrobiła to w fajny, dający do myślenia sposób.
Początkowo byłam przekonana, że książka będzie typową powieścią dla kobiet. Będzie kobieta, najlepiej po przejściach, która próbuje na nowo ułożyć sobie życie. Niespodziewanie pozna miłego pana (najlepiej, żeby na początku nie przypadli sobie do gustu), a później będą żyli długo i szczęśliwie (ewentualnie z małym epizodem powrotu dawnej miłości i chwilowego zwątpienia)....
więcej mniej Pokaż mimo to2018-02-24
“Dziewczyna z Krakowa” to powieściowy debiut autora. Alex Rosenberg zdecydował się na trudną tematykę - czasy II wojny światowej. Ostatnio często sięgałam po książki, których akcja rozgrywała się właśnie podczas wojny. Każda z nich była inna, każda wywarła na mnie inne wrażenie, w każdej autor inaczej rozłożył akcenty.
Akcja rozpoczyna się jeszcze przed wojną, poznajemy Ritę, młodą dziewczynę, studentkę prawa, która ma swoje plany i marzenia. Jej życie zmienia się całkowicie kiedy rozpoczyna się wojna. Jako Żydówka trafia do getta, a jej rodzina doświadcza okrucieństw ze strony nazistów.
W “Dziewczynie z Krakowa” dominował według mnie wątek przetrwania. Główna bohaterka Rita nauczyła się tej trudnej sztuki i to dzięki niej oraz własnemu sprytowi przeżyła wojnę. Oczywiście okrucieństwa jej nie ominęły, jednak mimo to, pod koniec książki główna bohaterka wypowiada słowa, że wojna z innymi obeszła się gorzej. Jako Żydówka miała niewielkie szanse na przeżycie, jednak udało jej się zmienić tożsamość i pod fałszywym nazwiskiem stała się Niemką. Pod nosem wroga żyła, pracowała i próbowała ułożyć sobie życie.
Sztukę przetrwania opanował świetnie również Tadeusz, kolejny główny bohater. Najczęściej nie postępował moralnie, jego działania zawsze nastawione były na przeżycie. Co ciekawe autor nie ocenia go, zostawia to czytelnikowi. Tadeusz również zmienia tożsamość i co ciekawe, lepiej żyje mu się w nowej skórze! Kiedy bohater czuje, że zagrożenie wojny jest zbyt bliskie szuka rozwiązania, żeby uciec lub chociaż zabezpieczyć swoje życie. Dlatego nawiązuje kontakty z wpływowymi ludźmi, a kiedy trzeba kłamie jak z nut.
Tajemnice są ważną częścią tej powieści. Jedną z nich, niezwykle ważną z punktu widzenia historii, przekazał Ricie przyjaciel z getta. Tłumaczył, że dzięki niej znajdzie w sobie siłę, żeby przetrwać wojnę. Kolejną tajemnicę poznaje Tadeusz, jako lekarz słyszy od umierającego pacjenta historię, której wcale nie chciał słyszeć, bo taka wiedza człowiekowi ciąży. Tajemnic mniejszych i większych jest w tej powieści sporo. Każda z nich inaczej wpływa na losy bohaterów, na to, jakie decyzje podejmują.
Autor naszą uwagę skupia też na polityce i filozofii. Bohaterowie szukają odpowiedzi na wiele pytań: dlaczego wojna wybuchła, dlaczego ja przeżyłem, a mój sąsiad już nie, jak poradzić sobie z taką świadomością, jak mam żyć, kiedy wojna się skończy? Alex Rosenberg wskazuje i opisuje okrucieństwa wojny, pokazuje biedę, ból po stracie bliskich oraz cały wachlarz emocji, które towarzyszyły ludziom w tamtych czasach. Przez to nie jest to lektura łatwa, lekka i przyjemna. Mimo to zachęcam do przeczytania.
Oczywiście jest też wątek miłosny, romansowy, a nawet erotyczny. Ten erotyczny moim zdaniem autor mógł sobie darować, bo ani on nie wzbogacił fabuły, ani nie wywołał wypieków na twarzy. Takie “momenty” dla “momentów”...
I jeszcze kilka słów o zakończeniu. W sumie to nadal nie wiem co o nim sądzić. Jedno jest pewne, zakończenie zaskoczyło mnie, nie spodziewałam się takiego, ale nadal mam mętlik w głowie, zastanawiam się, jak ja zachowałabym się w takiej sytuacji, czy zachowanie bohaterki jest realne, czy autor odpłynął za daleko…? Nie wiem, zastanawiam się i nie wiem.
Książka wciąga, skłania do refleksji, chociaż nie porusza tematów prostych. Autor wyważył proporcje między wątkiem obyczajowym, a filozofią i polityką, których również w książce nie brakuje.
“Dziewczyna z Krakowa” to powieściowy debiut autora. Alex Rosenberg zdecydował się na trudną tematykę - czasy II wojny światowej. Ostatnio często sięgałam po książki, których akcja rozgrywała się właśnie podczas wojny. Każda z nich była inna, każda wywarła na mnie inne wrażenie, w każdej autor inaczej rozłożył akcenty.
Akcja rozpoczyna się jeszcze przed wojną, poznajemy...
2018-03-06
Czy można zabierać się za czytanie, jeśli nie znamy treści pierwszego tomu? Można. Ja tak zrobiłam i bez większego problemu odnalazłam się w temacie. Wiadomo, autorka z jakiegoś powodu zdecydowała się napisać cały cykl i podzielić go na tomy, warto to uszanować i czytać po kolei. Ale jeśli zdecydujecie inaczej, dacie radę :-)
Pierwsza rzecz, o której wspomnę, to okładka. Ten kolor, złote litery, mała dziewczynka wśród pól kwiatów - można przypuszczać, że treść będzie trochę romantyczna, może z jakimś złamanym sercem, ale koniecznie z happy endem. Oceniając książkę po okładce można się pomylić. W “Promyku słońca” sporo jest bardzo negatywnych emocji: furii, zazdrości, gniewu, wyrachowania. Uosobieniem tych cech jest z pewnością Oliwia. Młoda dziewczyna, która pogubiła się w życiu, karmi się bezsilnością matki i naiwnością jednego z głównych bohaterów - Nataniela.
Główni bohaterowie to Nataniel, Mateusz i Marta. Nataniel - młody chłopak, który swój spokój odnalazł w domu na mazurskiej wsi. W moim odczuciu skrajnie naiwny, chociaż znajdzie się pewnie ktoś, kto powie, że uczciwy, wrażliwy i pomagający nawet wrogowi. Poniekąd tak jest, ale z takimi cechami chłopak łatwo w życiu nie ma. W “Promyku słońca” leczy złamane serce i opiekuje się dzieckiem kobiety, która mu je złamała…
Mateusz - prosty, dobry, uczciwy, zakochany po uszy w Marcie. Oczywiście bez wzajemności. A do tego ukrywa swoje uczucie i cierpi w samotności. Ujął mnie tym, że jeździ do niewidomych dzieci, żeby mogły poprzytulać się do jego puchatego psa. Marta - pani doktor po przejściach, podobnie jak Nataniel, znalazła swoje miejsce na wsi. Również leczy złamane serce, a dodatkowo ma córkę, która obwinia ją za swoje nieszczęścia (tak, to Oliwia, o której pisałam wyżej). Oczywiście uczucia Mateusza nie zauważa.
Splot wydarzeń w drugim tomie mazurskiej sagi jest trochę jak w telenoweli. Natłok wydarzeń, które w moim odczuciu nie są bardzo typowe, czasami przypominał mi kumulację w totolotku. Nataniel zajmuje się dzieckiem kobiety, która go zdradziła. A żeby było ciekawiej zdradziła go z partnerem Marty. Co nie wpłynęło na to, że trójka przyjaciół okazała wsparcie zdradzającym kochankom. Do tego tortury, przebiegła Oliwia, podglądająca wszystko zazdrośnica. Mogłabym jeszcze wymieniać, ale nie chcę zdradzić za dużo. Jeśli ktoś lubi takie emocje, to się nie rozczaruje. Fabuła jest naszpikowana smaczkami.
Mnie trochę to raziło, podobnie jak naiwność życiowa bohaterów. Może w kolejnym tomie wezmą się w garść i pokażą pazur i odrobinę więcej charakteru.
Domyślam się, że autorka chciała przekazać kilka życiowych prawd, o tym jak przewrotne i kruche potrafi być życie, o tym jak ważna jest przyjaźń, że są ludzie, którzy pomogą... Jednak natłok wydarzeń oraz cechy charakteru bohaterów zakłócały mi ten odbiór. Z ciekawości sięgnę po kolejny tom, ale myślę, że daty premiery nie zapiszę na czerwono w kalendarzu.
Czy można zabierać się za czytanie, jeśli nie znamy treści pierwszego tomu? Można. Ja tak zrobiłam i bez większego problemu odnalazłam się w temacie. Wiadomo, autorka z jakiegoś powodu zdecydowała się napisać cały cykl i podzielić go na tomy, warto to uszanować i czytać po kolei. Ale jeśli zdecydujecie inaczej, dacie radę :-)
Pierwsza rzecz, o której wspomnę, to okładka....
Książki Jojo Moyes mają swoją wierną grupę fanek. Tym razem autorka zabiera nas do australijskiej miejscowości, w której najważniejszą atrakcją jest obserwacja wielorybów. Oczywiście, jak to u Moyes, nie brakuje plątaniny uczuć, wyrazistych bohaterów i dobrze nakreślonego tła historii.
Klimat nadmorskiej miejscowości, życie płynie raczej spokojnie. Turyści, którzy się tutaj pojawiają, przyjeżdżają oglądać delfiny i wieloryby. Autorka pokazuje nam jak toczy się życie Kathleen, właścicielki pensjonatu, który lata świetności ma już raczej za sobą. Jedną z głównych bohaterek jest również Lisa, jej siostrzenica, która podobnie jak wiele osób w miasteczku zajmuje się organizowaniem wycieczek dla turystów. Ich życie kręci się wokół wielorybów, starają się te zwierzęta zrozumieć, nie chcą ingerować w ich życie, podchodzą do tematu bardzo racjonalnie, chociaż to ich źródło dochodu, to skupiają się na potrzebach zwierząt.
Lisa to kobieta, która wiele w życiu doświadczyła przez co teraz jest skryta, wycofana, nieufna i nie chce wracać do przeszłości. Jej przyjazd do Australii był ucieczką i właściwie cały czas kobieta przed czymś ucieka. Jej azylem stała się Srebrna Zatoka.
Do tego spokojnego świata wkracza Mike. Przyjeżdża z misją biznesową i od pierwszych chwil bardzo się wyróżnia wśród tubylców. Zatrzymuje się u Kathleen, a jego pobyt wydłuża się znacznie ponad to, ile zaplanował. Mike spędza sporo czasu z „wielorybnikami” i zaczyna rozumieć ich troskę o zwierzęta, a to bardzo komplikuje plany jego szefa.
Początek książki toczy się trochę jak życie w Srebrnej Zatoce, raczej spokojnie i bez większych niespodzianek. Akcja nabiera rumieńców mniej więcej od połowy. Oczywiście zakończenia można się domyślić, ale po drodze czeka nas kilka niespodzianek. Narracja jest prowadzona z punktu widzenia różnych bohaterów, co pozwala lepiej ich zrozumieć.
Autorka znana jest z tego, że potrafi pisać o uczuciach, nawet tych trudnych. W tym wypadku „Srebrna Zatoka” nie zawiedzie Was. Bohaterowie momentami wydawali mi się zbyt schematyczni, ale może to efekt tego, że ostatnio czytałam powieści obyczajowe jedna po drugiej ;-)
„Srebrna Zatoka” z pewnością nie zawiedzie fanek pisarki, nie rozczarują się też miłośniczki powieści obyczajowej, które po raz pierwszy czytają powieść Moyes.
Książki Jojo Moyes mają swoją wierną grupę fanek. Tym razem autorka zabiera nas do australijskiej miejscowości, w której najważniejszą atrakcją jest obserwacja wielorybów. Oczywiście, jak to u Moyes, nie brakuje plątaniny uczuć, wyrazistych bohaterów i dobrze nakreślonego tła historii.
więcej Pokaż mimo toKlimat nadmorskiej miejscowości, życie płynie raczej spokojnie. Turyści, którzy się...