-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika
Chyba nikt nie zapomni pierwszej książki, przy której płakał szczerze, bo wiedział, że to już koniec, że nie ma już nic więcej. Stowarzyszenie Umarłych Poetów jest dla mnie właśnie taką książką. Pierwsza książka w moim życiu, którą się zachwyciłam, ba wręcz zachłysnęłam! To jest to czego szukam w dobrej książce – coś co nie pozwoli Ci zapomnieć, nie pozwoli tak zwyczajnie powrócić do rzeczywistości. Łapie za serce i to nie chodzi o samą końcówkę. Walka bohaterów o marzenia (och jak to banalnie brzmi)wzrusza, ale i naucza. Pokazuje, że każdy kto marzenia posiada, wierzy w ich spełnienie i dąży do tego, będzie wiecznie młodym. Wszystko dzięki odkrywaniu tego co wcześniej przez nas nieodkryte, przez poznawanie nowego.
„Młodości dodaj mi skrzydła”!
Chyba nikt nie zapomni pierwszej książki, przy której płakał szczerze, bo wiedział, że to już koniec, że nie ma już nic więcej. Stowarzyszenie Umarłych Poetów jest dla mnie właśnie taką książką. Pierwsza książka w moim życiu, którą się zachwyciłam, ba wręcz zachłysnęłam! To jest to czego szukam w dobrej książce – coś co nie pozwoli Ci zapomnieć, nie pozwoli tak zwyczajnie...
więcej mniej Pokaż mimo toTo jest coś czego się nie spodziewałam! Chwyciłam po książkę tylko ze względu na średnią i ciekawy tytuł (cóż za niesamowity sposób wyboru literatury ;)). Nie czytałam krótkiego opisu, który miałby w delikatnym stopniu naświetlić akcję Złodziejki i dzięki, o dzięki duchu dobrej książki, że tego nie zrobiłam!!! Gdybym dowiedziała się o II wojnie światowej, sytuacji w jakiej znaleźli się niemieccy cywile oraz o Holokauście z pewnością uznałabym, że to nie mój klimat i jednak podziękuję. Moja nieświadomość pozwoliła mi na poznanie niesamowitej historii, która mocno odbiła się w moim sercu. Jeśli ktoś czyta tą książkę bez jakichkolwiek emocji to w tym momencie składam mu najszczersze kondolencje. Skoro nawet sama Śmierć nie była obojętna to daje do myślenia. Złodziejka książek to mój faworyt i zdecydowanie jedna z ulubionych książek. Dodam jeszcze, że jak książki nie należy oceniać po okładce to (co bardzo ważne), nie wolno tego robić tylko ze względu na tematykę!
To jest coś czego się nie spodziewałam! Chwyciłam po książkę tylko ze względu na średnią i ciekawy tytuł (cóż za niesamowity sposób wyboru literatury ;)). Nie czytałam krótkiego opisu, który miałby w delikatnym stopniu naświetlić akcję Złodziejki i dzięki, o dzięki duchu dobrej książki, że tego nie zrobiłam!!! Gdybym dowiedziała się o II wojnie światowej, sytuacji w jakiej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Czy „Baśniarz to książka o miłości?
Zdecydowanie nie, kiedy oczekujesz czułych wyznań, dramatycznych rozstań i wzruszających powrotów, księcia na białym koniu i pocałunków przy zachodzie Słońca.
Takiej miłości próżno w „Baśniarzu” poszukiwać. Tam miłość otrzymujesz niespodziewanie, nikogo o nią nie prosząc, wcale o niej nie marząc. To uczucie nowe, kruche i choć momentami wydaje się być niepewne małymi kroczkami brnie przez grząski grunt rzeczywistości.
Miłość w „Baśniarzu” to miłość braterska, to miłość nigdy nieodwzajemniona, to miłość ponad wszystko.
Miłość jest wtedy, kiedy umiesz wybaczyć niewybaczalne; kiedy wierzysz ponad wszystko, chociaż masz chwile zwątpienia; kiedy powracasz, chociaż już nigdy macie się nie odnaleźć; kiedy walczysz, chociaż druga strona się poddaje; kiedy decydujesz się na złamanie wszelkich zasad moralnych; kiedy śledzisz ją, ponieważ nie możesz przestać o niej myśleć; kiedy z lękiem odkrywasz przed nią prawdę, bo na nią zasługuje, bo zasługuje na kogoś lepszego; kiedy pijąc razem kakao zapominacie o wszelkich troskach i zatapiacie się w świat baśni; kiedy wiesz ile piegów zdobi jej nos…
Historia Abla i Anny zaczyna się schematycznie. Ona jest miła, ułożona, odrobinę dziecinna, ciekawa tego, co nieznane. On jest cichy, tajemniczy i trochę niebezpieczny. Wiesz, że muszą być razem, wiesz, ponieważ czekasz na wielkie uczucie i kiedy wszystko wskazuje na to, że Anna i Abel dopiszą się po cichu pod resztą „love story” dopada Cię okrucieństwo życia. To jak kubeł zimnej wody wylany na głowę, kiedy Ty wtulony w ciepły koc jedną nogą jesteś w krainie Morfeusza. Czujesz jak wraz z akcją Twoje serca bije mocniej. Boisz się. Jesteś bezsilny, nie umiesz im pomóc. Z każdą stroną, kolejnym rozdziałem Twoje serce pęka niczym kruchy diament, jak lód pod nogami Małej Królowej i jej towarzyszy. Nic nie zdziałasz. Możesz tylko połączyć się z nimi w bólu, chociaż oni nie potrzebują Twojego współczucia. Mają wszystko, bo mają siebie, pomimo wszystko. I nagle chcesz, aby baśń skończyła się dobrze, Jak naiwne dziecko dopytujesz sam siebie, jaki będzie finał tej opowieści? Nie inny niż ten, który szepcze głos w Twojej głowie. Odkładasz książkę i nadchodzi myśl: Czy aby na pewno baśń kończy się źle? Nie słyszysz odpowiedzi. „Na koniec nastała cisza”….
„But love is not some kind of victory march
No it’s a cold and very broken Hallelujah…”
Czy „Baśniarz to książka o miłości?
Zdecydowanie nie, kiedy oczekujesz czułych wyznań, dramatycznych rozstań i wzruszających powrotów, księcia na białym koniu i pocałunków przy zachodzie Słońca.
Takiej miłości próżno w „Baśniarzu” poszukiwać. Tam miłość otrzymujesz niespodziewanie, nikogo o nią nie prosząc, wcale o niej nie marząc. To uczucie nowe, kruche i choć momentami...
Długo zabierałam się za książkę , ale w końcu się przełamałam. Sięgnęłam ze względu na film. Oglądało się przyjemnie i teraz mogę stwierdzić, że z obojętnym stosunkiem. Co do książki takiego podejścia mieć nie można. Wciąga i to maksymalnie! Każdy kto mówi, że nie to kłamie ;). Emocja przy czytaniu Igrzysk towarzyszą niemal od samego początku. Z każdą stroną bohaterowie robią Ci się coraz bliżsi i z każdą linijką czujesz narastający strach o ich dalsze losy. Są momenty, w których ciężko powstrzymać łzy, ale są i takie, w których szczerze będziesz się uśmiechał. Książka bardzo ciekawa i niesamowicie przypadła mi to gustu. Dla każdego kto nosi się (jak ja wcześniej) z przeczytaniem książki apeluję, że warto! Film to tylko niewinna powłoczka, to co najważniejsze ukryte jest na stronach.
Długo zabierałam się za książkę , ale w końcu się przełamałam. Sięgnęłam ze względu na film. Oglądało się przyjemnie i teraz mogę stwierdzić, że z obojętnym stosunkiem. Co do książki takiego podejścia mieć nie można. Wciąga i to maksymalnie! Każdy kto mówi, że nie to kłamie ;). Emocja przy czytaniu Igrzysk towarzyszą niemal od samego początku. Z każdą stroną bohaterowie...
więcej mniej Pokaż mimo toTrochę zniszczyło moją psychikę. Cały czas o niej myślę. Daję 9 gwiazdek, boję się dać 10...
Trochę zniszczyło moją psychikę. Cały czas o niej myślę. Daję 9 gwiazdek, boję się dać 10...
Pokaż mimo to2014-05-30
Drugą część Igrzysk Śmierci odebrałam o wiele lepiej niż pierwszą, ale pewnie było to związane z tym, że po obejrzeniu filmu na podstawie pierwszej książki znałam przebieg wydarzeń, a drugi tom był dla mnie wielką niewiadomą. Bez wątpienie W pierścieniu ognia dorównuje poziomem Igrzyskom. Myślę, że w tej części jest o wiele więcej momentów budujących napięcie i pozostawiających nas w lekkim szoku. Druga część porusza bardziej ze względu na emocjonalne przywiązanie do bohaterów z pierwszej części. Każdy z pewnością znajdzie tu kogoś, kogo los nie będzie mu obojętny. Gra toczy się dalej, mimo pozornego zwycięstwa. Nikt nie może czuć się bezpieczny…
(Maleńki spoiler: Peeta dalej rozczula i bawi do łez ;))
Drugą część Igrzysk Śmierci odebrałam o wiele lepiej niż pierwszą, ale pewnie było to związane z tym, że po obejrzeniu filmu na podstawie pierwszej książki znałam przebieg wydarzeń, a drugi tom był dla mnie wielką niewiadomą. Bez wątpienie W pierścieniu ognia dorównuje poziomem Igrzyskom. Myślę, że w tej części jest o wiele więcej momentów budujących napięcie i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Naprawdę jestem zaskoczona. To bardzo dobra książka, zresztą jak cała seria. Pisarka stworzyła niesamowitą historię, niebanalną, tak że wszystko układa się w najdrobniejszych szczegółach i nic nie jest naciągane. Bohaterowie są fantastyczni! Myślę, że miarą dobrej książki są postacie, które choć fikcyjne i żyją na kartach powieści, potrafią wywołać w nas uczucia zupełnie jak ktoś rzeczywisty. Można pomyśleć, że to głupie przywiązywać się do emocjonalnie do książkowego bohatera, ale czy nie sztuką jest stworzyć takie osobowości, których los czy zachowanie i przemyślenia potrafią wprowadzić nas w skrajny nastrój? Pamiętam jak bolało, jak nie mogłam spać i to rozbicie wewnętrzne. Śmierć fikcyjna, a bolesna jak prawdziwa, smutek przeplatany z radością i zaskoczenie. Zdecydowanie uwielbiam nieprzewidywane książki i to zdziwienie kiedy wszystko co wydaje się oczywiste przybiera nieoczekiwany zwrot.
Cóż, muszę również stwierdzić, że po przeczytanie Mechanicznej księżniczki odkryłam, że jestem beznadziejnie romantyczna. Nie tandetna jak plastikowe róże czy czekoladki w kartonie. Romantyczna jak muzyka serca zamiast słów; jak miłosne wyznanie nigdy nie wypowiedziane na głos, lecz wyryte głęboko, czekające na sposobność; jak wzajemne dokańczanie zdań czy porozumienie przez uśmiech, bo "miarą miłości jest kochać bez miary".
No i kto by się spodziewał? ;)
Naprawdę jestem zaskoczona. To bardzo dobra książka, zresztą jak cała seria. Pisarka stworzyła niesamowitą historię, niebanalną, tak że wszystko układa się w najdrobniejszych szczegółach i nic nie jest naciągane. Bohaterowie są fantastyczni! Myślę, że miarą dobrej książki są postacie, które choć fikcyjne i żyją na kartach powieści, potrafią wywołać w nas uczucia zupełnie...
więcej Pokaż mimo to