Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Notka okładkowa mocno wprowadza w błąd, to nie jest thriller, a raczej mocno przeciętna powieść obyczajowo-erotyczna ze światkiem policyjno-prawniczym w tle.
Niestety kolejny przereklamowany bestseller.

Notka okładkowa mocno wprowadza w błąd, to nie jest thriller, a raczej mocno przeciętna powieść obyczajowo-erotyczna ze światkiem policyjno-prawniczym w tle.
Niestety kolejny przereklamowany bestseller.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

To jeden z lepszych thrillerów, jakie zdarzyło mi się czytać. Książka wciąga od samego początku, przeplatające się losy kilku różnych bohaterów sprawiają, że trudno oderwać się od czytania. Podziwiam autora za warsztatową sprawność i świetny pomysł - któż z nas nie marzy o odnalezieniu prawdziwej miłości? Lektura jest dynamiczna, dostarcza sporo rozrywki, ale też skłania do refleksji o tym, czy naprawdę możliwe jest odnalezienie tej prawdziwej drugiej połówki. A sama idea trochę kojarzy mi się z serialem "Black Mirror", który uwielbiam. Świetna powieść, polecam!

To jeden z lepszych thrillerów, jakie zdarzyło mi się czytać. Książka wciąga od samego początku, przeplatające się losy kilku różnych bohaterów sprawiają, że trudno oderwać się od czytania. Podziwiam autora za warsztatową sprawność i świetny pomysł - któż z nas nie marzy o odnalezieniu prawdziwej miłości? Lektura jest dynamiczna, dostarcza sporo rozrywki, ale też skłania do...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

To moje pierwsze spotkanie z policjantami z Lipowa, niestety wypadające w moim odczuciu niezbyt korzystnie. Autorka chciała połączyć bardzo wiele wątków i moim zdaniem przekroczyła subtelną granicę, za którą wikłanie kolejnych motywów po prostu odbiera całej intrydze wiarygodność. Liczyłam przede wszystkim na zawikłane, gęste od niewyjaśnionych sporów z przeszłości, relacje między sąsiadami w niewielkiej społeczności, zadawnione waśnie, które popychają do zbrodni. Do jakiegoś stopnia się to pojawia, ale niektóre wątki czy zdarzenia, wydały mi się przerysowane, wciśnięte na siłę, niepotrzebne. Czasem "więcej" nie oznacza "lepiej". Mnogość postaci i zdarzenia rodem z seriali paradokumentalnych raczej mnie znużyły niż zaciekawiły. Całość niestety mnie rozczarowała, w moim odczuciu to po prostu przeciętny, miejscami przekombinowany kryminał. Może sięgnęłam po niewłaściwą książkę autorki, może trzeba było zdecydować się na inną część serii - niestety "Czarne narcyzy" nie zachęcają do powrotu do Lipowa.

To moje pierwsze spotkanie z policjantami z Lipowa, niestety wypadające w moim odczuciu niezbyt korzystnie. Autorka chciała połączyć bardzo wiele wątków i moim zdaniem przekroczyła subtelną granicę, za którą wikłanie kolejnych motywów po prostu odbiera całej intrydze wiarygodność. Liczyłam przede wszystkim na zawikłane, gęste od niewyjaśnionych sporów z przeszłości, relacje...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Fantastyczna lektura. Tak się złożyło, że czytałam ją podczas pobytu w Finlandii, w zacisznej wiosce nad jeziorem, i otoczenie świetnie zgrało się z opowieściami autora o bogactwie podwodnego życia, o zapierających dech w piersiach krajobrazach Lofotów. Przyrodnicze ciekawostki przeplatane są osobistymi wspomnieniami - sam autor urodził się w Finnmarku, na dalekiej północy Norwegii, a jego przyjaciel Hugo mieszka na Lofotach. Polowanie na rekina polarnego staje się pretekstem do szerszej refleksji o cudach natury, o zmaganiach człowieka z żywiołami, ale też o tym, jakie szkody wyrządza człowiek przyrodzie (i niestety często są to straty, których nie da się odrobić).
Świetnie napisana, osobista i pouczająca książka, która pozostawia mnie z dwoma postanowieniami. Pierwszym jest ograniczenie używania plastiku - zadziałały na mnie sugestywne opisy morskich zwierząt cierpiących i umierających przez ogrom plastiku w morzach i oceanach. A drugim postanowieniem jest odwiedzić Lofoty.

Fantastyczna lektura. Tak się złożyło, że czytałam ją podczas pobytu w Finlandii, w zacisznej wiosce nad jeziorem, i otoczenie świetnie zgrało się z opowieściami autora o bogactwie podwodnego życia, o zapierających dech w piersiach krajobrazach Lofotów. Przyrodnicze ciekawostki przeplatane są osobistymi wspomnieniami - sam autor urodził się w Finnmarku, na dalekiej północy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie spodziewałam się, że ta powieść tak bardzo mnie wciągnie. Zwróciłam na nią uwagę ze względu na bliskie mi wątki związane z malarstwem, spakowałam do walizki w drodze na wakacje. I któregoś popołudnia książka po prostu mnie pochłonęła. Dwa plany czasowie - Hiszpania w obliczu wojny i Londyn lat 60. - splatają się w zaskakujący sposób. Z dużym zaciekawieniem śledziłam zarówno losy pochodzącej z Trynidadu Odelle, która jakoś próbuje dać sobie radę w Londynie, oraz młodziutkiej Oliwii, która dopiero w Hiszpanii odkrywa siebie jako artystkę i jako kobietę.
To pełna emocji opowieść o zawiłych ludzkich losach, mniejszych i większych dramatach, w dodatku ze sztuką w tle, która na pewno na długo zapadnie mi w pamięć.

Nie spodziewałam się, że ta powieść tak bardzo mnie wciągnie. Zwróciłam na nią uwagę ze względu na bliskie mi wątki związane z malarstwem, spakowałam do walizki w drodze na wakacje. I któregoś popołudnia książka po prostu mnie pochłonęła. Dwa plany czasowie - Hiszpania w obliczu wojny i Londyn lat 60. - splatają się w zaskakujący sposób. Z dużym zaciekawieniem śledziłam...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyjemna lektura na jeden wieczór. Daje się wyczuć, że Kasie West ma lekkie pióro i lubi bohaterów, o których pisze - dzięki temu szybko można wciągnąć się w opowiadaną przez nią historię. Charlie i jej braciom można aż pozazdrościć świetnych relacji, bo rodzeństwa nie zawsze pałają do siebie sympatią.
Można się czepiać pewnej schematyczności i przewidywalności, ale przecież to jest istotą tego typu powieści. Wiadomo, że wszystko zmierza ku happy endowi i właśnie to podnosi na duchu i daje radość z lektury.
"Chłopak z sąsiedztwa" to lekka, sprawnie napisana powieść o nastolatkach, która zapewni dobrą rozrywkę i wywoła uśmiech na twarzy. Jest na tyle zachęcająca, że pewnie sięgnę po inne książki Kasie West.

Przyjemna lektura na jeden wieczór. Daje się wyczuć, że Kasie West ma lekkie pióro i lubi bohaterów, o których pisze - dzięki temu szybko można wciągnąć się w opowiadaną przez nią historię. Charlie i jej braciom można aż pozazdrościć świetnych relacji, bo rodzeństwa nie zawsze pałają do siebie sympatią.
Można się czepiać pewnej schematyczności i przewidywalności, ale...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Pochłaniacz" wzbudził we mnie uczucia mocno mieszane, a "Okularnik" sytuacji za bardzo nie zmienia. Nadal podoba mi się sposób, w jaki Bonda tworzy swoje postaci - daje im historie, korzenie, które wpływają mocno na teraźniejszość, splata bohaterów w skomplikowaną sieć zależności, pokazuje, jak bardzo historyczne losy kolejnych pokoleń wpływają na teraźniejszość. Świetnie wypada wątek żołnierzy wyklętych - zarówno w retrospekcjach, jak i we współczesnych odniesieniach (a już to, jak do sprawy odnosi się młodzież, zwłaszcza z mniejszych miejscowości, i jak jest to wykorzystywane do podsycania nienawiści, jest komentarzem bardzo na czasie). Niestety po raz kolejny mam wrażenie "przeładowania", fabularnego chaosu zamiast przemyślanej i sprawnie poprowadzonej intrygi kryminalnej. A już przy "odmładzalni" przecierałam lekko oczy ze zdumienia - można z tego było spokojnie zrezygnować, jak i z kilku innych wątków. Może wtedy książka byłaby bardziej zwarta, spójna. Jakoś polubiłam Saszę Załuską, więc po kolejny tom pewnie sięgnę, ale to oznacza spory kredyt zaufania do autorki.

"Pochłaniacz" wzbudził we mnie uczucia mocno mieszane, a "Okularnik" sytuacji za bardzo nie zmienia. Nadal podoba mi się sposób, w jaki Bonda tworzy swoje postaci - daje im historie, korzenie, które wpływają mocno na teraźniejszość, splata bohaterów w skomplikowaną sieć zależności, pokazuje, jak bardzo historyczne losy kolejnych pokoleń wpływają na teraźniejszość. Świetnie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

To było moje pierwsze spotkanie, i z Katarzyną Bondą, i z Saszą Załuską.
Autorka na pewno ma dużą lekkość w kreowaniu ciekawych, wielowymiarowych postaci. Nie mówię tu tylko o profilerce, którą z resztą szybko polubiłam - chodzi mi przede wszystkim o wszystkie postaci drugiego i trzeciego planu. Ich zawikłane historie, ukryte motywacje, zadawnione spory i żale, to prawdziwe "mięsko" w tej historii. Dobrze działają też dwa plany czasowe - współczesne śledztwo i retrospekcje sięgające lat 90. "Pochłaniacz" na początku faktycznie pochłania, uwodzi wielowątkowością, gęstą siatką powiązań między postaciami. To, co jednak na początku wydaje się mocną stroną, stopniowo przekształca się w wadę. Pod koniec powieści byłam bardziej zmęczona splątanymi wątkami niż ciekawa rozwiązania, które z resztą okazało się trochę przewidywalne.

To było moje pierwsze spotkanie, i z Katarzyną Bondą, i z Saszą Załuską.
Autorka na pewno ma dużą lekkość w kreowaniu ciekawych, wielowymiarowych postaci. Nie mówię tu tylko o profilerce, którą z resztą szybko polubiłam - chodzi mi przede wszystkim o wszystkie postaci drugiego i trzeciego planu. Ich zawikłane historie, ukryte motywacje, zadawnione spory i żale, to prawdziwe...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Podziwiam Remigiusza Mroza za swobodę w żonglowaniu gatunkami, wykorzystywanie aktualnych tematów (jak choćby coraz większy lęk przed podróżami samolotem) oraz w odwadze w mierzeniu się z własnymi literackimi mistrzami - mieliśmy starcie z kryminałem skandynawskim z Mrozem ukrytym w owczej skórze, teraz pojawiło się odniesienie do Stephena Kinga. Bardzo chciałam, żeby mi się ta książka podobała - temat mnie od razu zaintrygował, a świetna okładka tylko wzmogła zainteresowanie, liczyłam na wartką akcję, zmyślne wykorzystanie wątków religijnych i ciarki ze strachu. Niestety, ciarek z przerażenia przy lekturze nie było, pojawiło się za to znużenie - czasem fabułą goniącą jak szalona jakby na siłę, a czasem dialogami przepełnionymi encyklopedyczną wiedzą. Rozumiem, że dla rozwoju akcji czytelnik musi poznać zawiłości demonologii, historii Kościoła, szczegóły dotyczące objawień maryjnych, ale tu zostały one podane w taki sposób, że nie czułam ekscytacji jak przy odkrywaniu wielkiej tajemnicy. Trudno mi też było polubić głównego bohatera - z założenia to ciekawa postać, były ksiądz, który szuka szczęścia u boku kobiety, nie odstępując jednak całkowicie od Kościoła, ale zabrakło mi w nim większej głębi (i nie ma tu nic do rzeczy fakt, że Filip jest miłośnikiem earl greya, a ja zadeklarowanym kawoszem ;)). Zdecydowanie najciekawsze wydały mi się fragmenty, gdy Filip opisywał (książka prowadzona jest w narracji pierwszoosobowej), jak jego ciało przejmowane jest przez złego ducha.
Znów mam poczucie trochę zmarnowanego potencjału tej książki. W książce dzieje się bardzo wiele, gmatwają się różne wątki, ale całość jakoś nie zapada w pamięć. Mam wrażenie, że książka nieco bardziej przemyślana i kameralna (bo nie trzeba przecież od razu sięgać po koniec świata, żeby wywołać strach) zrobiłaby o wiele większe wrażenie i na pozostała z czytelnikiem na dłużej. A porównania do mistrza grozy są w tym przypadku zupełnie nieuzasadnionie. Niech King pozostanie Kingiem, a Mróz Mrozem.

Podziwiam Remigiusza Mroza za swobodę w żonglowaniu gatunkami, wykorzystywanie aktualnych tematów (jak choćby coraz większy lęk przed podróżami samolotem) oraz w odwadze w mierzeniu się z własnymi literackimi mistrzami - mieliśmy starcie z kryminałem skandynawskim z Mrozem ukrytym w owczej skórze, teraz pojawiło się odniesienie do Stephena Kinga. Bardzo chciałam, żeby mi...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie chciałam się do tej książki uprzedzać, choć długo się przed nią wzbraniałam. Z jednej strony mamy bestseller pełną gębą - entuzjastyczne polecenia i setki tysięcy egzemplarzy sprzedanych na całym świecie, a na dokładkę ekranizacja z Emily Blunt w roli głównej. Z drugiej - liczne głosy rozczarowania. Ale chciałam w końcu zobaczyć film, a z zasady wolę czytać książkę przed obejrzeniem ekranizacji, więc sięgnęłam wreszcie po powieść Hawkins. Zatem dokąd jedzie ten pociąg?
Akcję poznajemy z trzech przeplatających się perspektyw - Rachel, tytułowej dziewczyny z pociągu, Megan, która w tajemniczych okolicznościach zaginęła, i Anny, nowej żony eksmęża Rachel.Najbardziej trafiła do mnie Rachel, dziewczyna z problemami. Rozwódka, która nie może zapomnieć o byłym mężu. Straciła pracę, ale nie potrafi się do tego przyznać, dlatego nadal co dzień jeździ pociągiem z podmiejskiej miejscowości do Londynu, próbując zachować pozory normalności. Od problemów ucieka w alkohol, co tylko pogarsza sytuację - zaniki pamięci tylko pogłębiają jej poczucie winy. Sprawa zaginionej dziewczyny (której dom codziennie widziała z okna pociągu) nagle wprowadza w jej życie jakiś sens, poczucie misji, bo widziała szczegół, który może być znaczący dla rozwiązania sprawy. Ale policja nie traktuje jej zbyt poważnie, dlatego Rachel próbuje działać na własną rękę. Każdy jej krok wydaje się tylko sprowadzać na nią kolejne kłopoty, a największe kłody pod nogi rzuca sobie ona sama. Podoba mi się pomysł bohaterki, której daleko do ideału, która jest zagubiona w rzeczywistości, działa chaotycznie, po omacku, komplikując sprawy, zamiast rozwiązywać je racjonalnie.
Wydaje się jednak, że autorka trochę nie mogła się podjąć decyzji, czy woli stworzyć rasowy, trzymający w napięciu thriller, czy może jednak powieść rozwijającą się spokojniej, za to pogłębioną psychologicznie. W efekcie dostajemy coś pomiędzy, co moim zdaniem jest zdecydowaną wadą książki. Początek książki trochę się dłuży, potem jest już lepiej, dzieje się coraz więcej i kolejne strony mijają niepostrzeżenie, jednak niestety akończenie mnie nie zaskoczyło. Nie rozczarowałam się, bo nie miałam zbyt dużych oczekiwań. Ot, przeciętny thriller, który trochę rozrywki wprawdzie dostarcza, ale szybko zostanie zapomniany, brawa należą się co najwyżej świetnie opracowanej promocji, która ze średniego czytadła zrobiła megabestseller. Ale to akurat nie pierwszy, i nie ostatni, przypadek w historii literatury. A film na razie sobie odpuszczę.

https://niebieskimigdalblog.wordpress.com/2017/04/07/paula-hawkins-dziewczyna-z-pociagu/

Nie chciałam się do tej książki uprzedzać, choć długo się przed nią wzbraniałam. Z jednej strony mamy bestseller pełną gębą - entuzjastyczne polecenia i setki tysięcy egzemplarzy sprzedanych na całym świecie, a na dokładkę ekranizacja z Emily Blunt w roli głównej. Z drugiej - liczne głosy rozczarowania. Ale chciałam w końcu zobaczyć film, a z zasady wolę czytać książkę...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Trailer serialu “American Gods” mocno przyciągnął moją uwagę. Lubię takie popkulturowe zabawy ze starymi mitami, bo wydaje mi się, że dzięki temu te zapomniane historie ożywają na nowo, i przede wszystkim o to w nich zawsze chodziło - o opowiadanie na nowo tych samych oopowieści. A Gaiman doszedł w dodatku do dwóch ciekawych wniosków: po pierwsze, że ludzie, podróżując, zabierają ze sobą swoich bogów, a po drugie, współczesny człowiek, mimo, że świadomie odchodzi od starych wierzeń, podświadomie tworzy sobie nowych bogów - technologii, postępu, internetu,
Gaiman wrzuca swojego bohatera w sam środek burzy - Cień, bo tak się nazywa główna postać, ledwie skończył odsiadkę wyroku, gdy dowiaduje się, że jego żona nie żyje, a w dodatku zdradzała go z jego przyjacielem.Z czasem śmierć i zdrada żony wydają się jednak dość normalnymi zdarzeniami. Cień z braku lepszych perspektyw zgadza się pracować dla dość tajemniczego i lekko podejrzanego pana Wednesdaya. Od tej pory mamy do czynienia z prawdziwą powieścią drogi z elementami magii. W tle mamy żyjącego trupa zmarłej żony, dziwne sny Cienia i całą plejadę barwnych postaci (tu wielka radość z faktu, że twórcy serialu trafili w moje wyobrażenia, a plakaty z postaciami z serialu mnie zachwyciły). Cień towarzyszy Wendesdayowi w podróży po Stanach Zjednoczonych, pomaga mu w drobnych oszustwach, poznaje kolejnych znajomych starszego pana. Mimo, że pracodawca jest raczej oszczędny w słowach, Cień powoli składa kolejne lementy układanki. Okazuje się, że Wendesday (a tak naprawdę Odyn) zbiera siły do bitwy starych, zapomnianych bogów, z nowymi bogami współczesności. Dawni bogowie są słabi, bo osłabła wiara ludzi, ale co wyniknie z tego starcia - tego nie chcę zdradzać.
Gaiman znów mnie urzekł - mamy tu palimpsestowe nakładanie różnych opowieści i legend, swobodne przenikanie niezwiązanych ze sobą mitologii, językowe zabawy z imionami bogów, i wyczuwalną radość autora z kreowania literackiego świata.
Gaiman zostawia czytelnika nie tylko z radością po przeczytaniu świetnie przemyślanej historii, ale też z pytaniem, jakiego bożka sobie stworzyliśmy. Jest jakaś przewrotność w tym, że już wkrótce jego opowieść trafi do znacznej ilości ludzi dzięki bożkom telewizji i internetu...

https://niebieskimigdalblog.wordpress.com/2017/04/06/neil-gaiman-amerykanscy-bogowie/

Trailer serialu “American Gods” mocno przyciągnął moją uwagę. Lubię takie popkulturowe zabawy ze starymi mitami, bo wydaje mi się, że dzięki temu te zapomniane historie ożywają na nowo, i przede wszystkim o to w nich zawsze chodziło - o opowiadanie na nowo tych samych oopowieści. A Gaiman doszedł w dodatku do dwóch ciekawych wniosków: po pierwsze, że ludzie, podróżując,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo byłam ciekawa tej książki, można nawet powiedzieć, że czekałam na nią z pewną niecierpliwością. Temat spokojnego życia w zgodzie z naturą i samowystarczalności jest mi bardzo bliski, niestety książka mnie rozczarowała. Porady są bardzo ogólne, za mało dokładne, by wprowadzić je w życie. Może to książka dla kogoś, kto mieszka w mieście i owszem, chętnie poczyta o byciu rolnikiem, ale potem odłoży książkę na półkę. Jeśli ktoś szuka bardziej konkretnych rad, które będzie mógł z powodzeniem wprowadzić w życie, powinien poszukać gdzie indziej. Szkoda, bo temat jest na czasie i bardziej wyczerpujące kompendium mogłoby się spotkać ze sporym zainteresowaniem.

Bardzo byłam ciekawa tej książki, można nawet powiedzieć, że czekałam na nią z pewną niecierpliwością. Temat spokojnego życia w zgodzie z naturą i samowystarczalności jest mi bardzo bliski, niestety książka mnie rozczarowała. Porady są bardzo ogólne, za mało dokładne, by wprowadzić je w życie. Może to książka dla kogoś, kto mieszka w mieście i owszem, chętnie poczyta o...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Przez cztery długie lata, jakie upłynęły od wydania Policji, zastanawiałam się - jak zapewne wielu innych fanów kryminałów z Północy - czy Jo Nesbo powróci do Harry’ego, a jeśli tak, to czy zdoła przeskoczyć poprzeczkę, którą poprzednimi książkami ustawił sobie bardzo wysoko.

Mam wrażenie, że ten czas odpoczynku od detektywa z Oslo bardzo dobrze pisarzowi zrobił. Pozwolił mu spróbować czegoś zupełnie innego (w międzyczasie dostaliśmy Syna i dwie krótkie opowieści, Krew na śniegu i Więcej krwi) i nabrać rozpędu do kolejnej książki o Harrym, który nie jest już tym samym zapijaczonym policjantem co jeszcze kilka tomów wcześniej. W Pragnieniu poznajemy Harry’ego, który jest szczęśliwy. To jedno z większych zaskoczeń, jakie przynosi ta książka - w końcu jakiś promyk światła w nieodmiennie mrocznym świecie Harry;ego. To dla niego nowa, nieoswojona sytuacja, w którą nie do końca może uwierzyć i spodziewa się, że skoro teraz jest tak dobrze, to w przyszłości może być jedynie gorzej. I oczywiście to “gorzej” nadchodzi, a Harry musi stawić czoła nie tylko zewnętrznym zagrożeniom, ale też w jakiś sposób zmierzyć się ze sobą. Brawa należą się Jo Nesbo za prowadzenie tej postaci przez kolejne tomy, bo z jednej strony mam wrażenie, że po tylu książkach świetnie Harry’ego znam, a z drugiej - bohater ciągle mnie czymś zaskakuje.

Ale przecież Pragnienie to nie tylko książka o Harrym Hole. Przede wszystkim znów mamy naprawdę mocno zawikłaną intrygę z ciekawymi tropami - z jednej strony nowoczesność i internetowe randki, z drugiej upiorny morderca pijący krew, niemal jak w starych powieściach grozy; pojawia się nawet motyw szekspirowski (może to efekt pracy Nesbo nad nową wersją Makbeta?). Na drugim planie przewijają się postaci znane z poprzednich tomów (chociażby Bellman i Berntsen, postaci podkręcające akcję w paru momentach - w końcu bez Bellmana Harry nie podjąłby śledztwa, a Berntsen potrafi nieźle namieszać w policyjnej pracy), pojawia się kilka nowych osób. Dobrym pomysł na "odmłodzenie" starej gwardii jest wprowadzenie do śledztwa postaci Andersa Wyllera i Olega, który jest teraz studentem szkoły policyjnej. Czyżby Nesbo szukał następców Harry'ego? To nie byłby taki zły pomysł - wiadomo, że Hole nie będzie żył wiecznie, ale świat wykreowany przez Nesbo jest na tyle bogaty, że wyobrażam sobie spokojnie powieści skupione wokół innych postaci.

O samej fabule nie chcę pisać zbyt wiele, żeby nie narazić nikogo na spojlery. Dość powiedzieć, że Nesbo co chwilę podrzuca nowe podpowiedzi, zostawia wskazówki, ale też myli tropy, dopiero A cała ta misternie, mistrzowsko wręcz, spleciona fabuła nie tylko dostarcza emocji i rozrywki, ale też jest pretekstem do rozważań o moralności, o istocie zła. Z resztą Nesbo przyznaje to w wywiadach - bardziej techniczne szczegóły zbrodni interesują go dylematy moralne. Gdy oglądam lub czytam wypowiedzi Nesbo, pisarz zawsze sprawia na mnie wrażenie człowieka spokojnego, ale zdeterminowanego, który dokładnie wie, czego chce, ale też bardzo wiele od siebie wymaga. I to czuje się w jego książkach. Pragnienie to kolejny dowód na świetną pisarską formę Nesbo, to powieść, która daje wszystko to, czego oczekiwałam jako czytelniczka, a nawet trochę więcej. To świetny kryminał, ale też, tak po prostu, świetna książka.

A zakończenie pozostawia nadzieję na kolejną powieść z Harrym Hole, na którą - mam nadzieję - nie będzie trzeba czekać tak długo, jak na Pragnienie.

https://niebieskimigdalblog.wordpress.com/2017/03/30/jo-nesbo-pragnienie/

Przez cztery długie lata, jakie upłynęły od wydania Policji, zastanawiałam się - jak zapewne wielu innych fanów kryminałów z Północy - czy Jo Nesbo powróci do Harry’ego, a jeśli tak, to czy zdoła przeskoczyć poprzeczkę, którą poprzednimi książkami ustawił sobie bardzo wysoko.

Mam wrażenie, że ten czas odpoczynku od detektywa z Oslo bardzo dobrze pisarzowi zrobił. Pozwolił...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyznaję bez bicia, podobnie jak i sam Gaiman, że za moje zainteresowanie mitologią nordycką odpowiada Marvel. U Gaimana były to komiksy, u mnie – filmy z uniwersum Marvela, które stopniowo przekonały mnie do dalszego zgłębiania opowieści ludów Północy. Ale najłatwiej dostępne są albo skrótowe internetowe opracowania, albo materiały naukowe. Gaiman natomiast daje dokładnie to, czym mity powinny być – daje nam dobrze opowiedziane historie.

NIe zgadzam się z czytelnikami, którzy zarzucają Gaimanowi, że nie dodał nic od siebie, że nie podkręcił mitów, nie przetworzył ich na swoją modłę tak, jak zrobił to w Amerykańskich bogach. Sądzę, że taki był właśnie zamysł autora i chwała mu za to. Mitów nordyckich przetworzonych przez popkulturę mamy pod dostatkiem, od Tolkiena, przez wspomniane komiksy i filmy Marvela seriale o wikingach, aż samego Gaimana. Ale o ile takie mity greckie i rzymskie wszyscy znamy ze szkoły, o tyle znajomość mitologii północnych jest znikoma. Dlaczego Odyn nie ma jednego oka? W jaki sposób Thor zdobył swój niezwykły młot? Jak Tyr stracił rękę? Ile dzieci miał Loki? Co właściwie przyniesie Ragnarok?

Żeby zrozumieć popkulturowe zabawy mitami, dobrzy jest jednak podstawę znać – a ta w wersji Gaimana jest mistrzowska. Pisarz sięgnął do źródeł, zabytków literatury, ale od siebie dodał świetny warsztat narracyjny. Dawni, nieco zapomniani bogowie nabierają życia, charakteru, a od przygód Thora, Lokiego i reszty nie sposób się oderwać.

Moim ulubieńcem stał się Loki. To on jest kołem zamachowym napędzającym kolejne historie, to on sprowadza kłopoty, ale często też wymyśla błyskotliwe rozwiązania. To żywy, niespokojny umysł, który wiecznie szuka zajęcia rozrywki, nawet kosztem cierpienia innych, a jednocześnie nieraz uratował mieszkańców Asgardu z kłopotów. Takie postaci lubię, niejednoznaczne, przybierające wiele odcieni szarości w czarno-białym podziale między dobrem a złem. Podoba mi się Odyn, który nie jest dobrotliwym opiekunem, ale potężnym władcą, który był gotów poświęcić samego siebie, byle tylko zdobyć mądrość, a czasem porzuca swój tron wędruje w przebraniu, by nie zatracić właściwej perspektywy postrzegania świata.

Jedyną wadą, jaką dostrzegam w tej książce jest objętość – te niecałe 300 stron to stanowczo za mało.


https://niebieskimigdalblog.wordpress.com/2017/03/20/neil-gaiman-mitologia-nordycka/

Przyznaję bez bicia, podobnie jak i sam Gaiman, że za moje zainteresowanie mitologią nordycką odpowiada Marvel. U Gaimana były to komiksy, u mnie – filmy z uniwersum Marvela, które stopniowo przekonały mnie do dalszego zgłębiania opowieści ludów Północy. Ale najłatwiej dostępne są albo skrótowe internetowe opracowania, albo materiały naukowe. Gaiman natomiast daje dokładnie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Sekretne życie drzew to książka, która od dość długiego już czasu święci triumfy na polskich listach bestsellerów, niedawno została też doceniona przez użytkowników portalu Lubimy Czytać, zdobywając pierwsze miejsce w kategorii Literatura faktu w plebiscycie na najlepsze książki 2016 roku. Temat drzew jest mocno na czasie, a piękna okładka w końcu skusiła i mnie. Jako dziecko wychowane na wsi, podejście do drzew mam mocno osobiste i emocjonalne, i sam pomysł na książkę, która pokazuje nieznane oblicze lasu, wydawał mi się strzałem w dziesiątkę.

Niestety, akurat Sekretne życie drzew jest mocno przereklamowana. Nie przeszkadza mi fakt, że autor ogranicza się do niewielkiej w sumie ilości gatunków drzew, bo w końcu jest leśnikiem z Niemiec i najlepiej zna się na sprawach drzew typowych dla Europy, nie musi przedstawiać niesamowitych leśnych faktów z całego świata. Znacznie bardziej przeszkadza mi, że spisana przez niego opowieść z jednej strony nie jest aż tak wielkim zaskoczeniem, jak obiecuje wydawca na okładce (zwłaszcza dla osoby, która ma przynajmniej podstawową wiedzę wyniesioną z lekcji biologii), a z drugiej – że próbuje na siłę te drzewa uczłowieczać. Część ciekawostek przytoczonych jako zdumiewające fakty o drzewach odnosi się na przykład do całego świata roślin, niektóre (jak choćby reagowanie na podstawowe bodźce) mają rzekomo świadczyć o jakiejś wyższej duchowości drzew. Autor czasem się powtarza, a niekiedy nawet sam sobie zaprzecza. W jednym miejscu na przykład opisuje, że to zdumiewające, że trzy drzewa rosnące obok siebie trochę inaczej reagują na identyczne warunki otoczenia, zachwycając się, że świadczy to ich bojaźliwym lub odważnym “charakterze”. Kawałek dalej z kolei pisze, że nawet drzewa jednego gatunku rosnące blisko mocno różnią się swoim materiałem genetycznym i to zupełnie naturalne, że różnie się zachowują.

Trochę mi szkoda zmarnowanego potencjału tej książki, zwłaszcza, kiedy pomyślę, do ilu czytelników trafiła. Początek książki jest jeszcze całkiem niezły, ale potem – im dalej w las – tym gorzej. Bardzo żałuję, że zamiast solidnej popularnonaukowej książki dostajemy “opowieści z mchu i paproci”, bajania na siłę przypisujące drzewom wyższe instynkty, a może nawet własną filozofię. W tekście wyczuwa się wielką pasję autora i naprawdę szkoda, że jego entuzjazm i zaangażowanie nie zostało wykorzystane w bardziej rzetelny, a mniej “poetycki” sposób. Pozostaje liczyć, że może jednak popularność tej książki jakoś przełoży się na społeczną świadomość, uzmysłowi ludziom, jak złożonym ekosystemem jest las i jak ważne miejsce zajmuje w świecie natury, może też zachęci do sięgnięcia po inne książki o podobnej tematyce. Ja po następną książkę Wohllebena raczej nie sięgnę (bo zdaję sobie sprawę, że to rozsądny krok marketingowy wydawnictwa i autora, ale mocno obawiam się rewelacji, jakie bestsellerowy leśnik napisze o zwierzętach). Zamiast tego po prostu wybiorę się do lasu.

https://niebieskimigdalblog.wordpress.com/2017/03/17/peter-wohlleben-sekretne-zycie-drzew/

Sekretne życie drzew to książka, która od dość długiego już czasu święci triumfy na polskich listach bestsellerów, niedawno została też doceniona przez użytkowników portalu Lubimy Czytać, zdobywając pierwsze miejsce w kategorii Literatura faktu w plebiscycie na najlepsze książki 2016 roku. Temat drzew jest mocno na czasie, a piękna okładka w końcu skusiła i mnie. Jako...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

O Remigiuszu Mrozie od dłuższego czasu jest dość głośno. Pisze szybko i żadnego gatunku się nie boi, a jak się ostatnio okazało na Wyspach Owczych, przybiera też różne oblicza i nazwiska. Do tej pory jakoś nie miałam okazji czytać żadnej jego powieści, ale zachęcona dużą ilością pozytywnych recenzji, postanowiłam w końcu nadrobić zaległości. Cykl z Chyłką zbiera chyba najlepsze opinie, ale nie chciałam rozpoczynać od serii (w obawie, że wciągnę się bez reszty – to jak z obiecywaniem sobie, że obejrzę tylko jeden odcinek serialu, a kończy się na całym sezonie…). Wybór padł na Świt, który nie nadejdzie, bo to pojedyncza powieść, a Król Twardocha pozostawił po sobie apetyt na historie rozgrywające się w przedwojennej Warszawie.

Podobieństw fabularnych do Króla mamy tu bardzo wiele – podobny czas akcji, osadzenie historii w środowisku gangsterskim, związany z półświatkiem bokser jako główny bohater (ilość punktów wspólnych z książką Twardocha każe się zastanowić, czy tu autor też chciał się sprawdzić, zmierzyć z tematem, podobnie jak napisanie powieści z Wysp Owczych tłumaczy chęcią sprawdzenia się w roli autora skandynawskich kryminałów).

Świt, który nie nadejdzie to powieść, która niestety trochę mnie rozczarowała. Nie sposób odmówić jej dynamicznej akcji, bo fabuła gna do przodu na złamanie karku, co chwilę próbując zaskoczyć czytelnika. Ale niestety kosztem tempa cierpią postaci i tło historii. Warszawa pierwszej połowy aż się prosiła o barwniejsze przedstawienie (a przemycane gdzieniegdzie domy czynszowe i końskie łajno leżące na ulicach jakoś dla mnie tego klimatu nie oddały). Główny bohater, Ernest Wilmański, były bokser z Wileńszczyzny, który próbuje uciec przed upiorami przeszłości, też zasługiwałby na dokładniejszy, pogłębiony literacki portret. W zasadzie niewiele dowiadujemy się, przed jaką to straszną przeszłością ucieka (a wyobrażam sobie spokojnie na przykład rozmowę Wilmańskiego z policjantką Elizą Zarzeczną, w której gangster w końcu trochę się otwiera i “spowiada” z dawnych grzechów; czekałam też na jakąś dramatyczną historię związaną z rękawiczkami, których Wilmański praktycznie nie zdejmuje). Bannicy – gang, który ma siać postrach w całej Warszawie – wydają się lekko zagubieni, działają bez większego pomysłu i łatwo dają się manipulować innym gangom. Na plus muszę zaliczyć postaci kobiece, które całkiem nieźle odnajdują się w męskim świecie. Ciekawy jest wątek pierwszych kobiet w warszawskiej policji, które próbują zdobyć sobie szacunek, zarówno wśród policjantów, jak i zwykłych obywateli, ciekawie też wypada grająca na dwa fronty córka szefa Banników.
Powieść sprawnie realizuje gatunkowe schematy i nie sposób odmówić jej efektu wciągania, a tempo akcji pozwala czasem zapomnieć o fabularnych niedostatkach. Czyta się szybko, ale obawiam się, że także szybko się o tej książce zapomina. Mimo wszystko, spróbuję jeszcze podejść do innych książek Remigiusza Mroza. Może w serii prawniczej (w końcu z wykształcenia jest prawnikiem) czy we współczesnych kryminałach sprawdza się lepiej.

https://niebieskimigdalblog.wordpress.com/2017/03/14/remigiusz-mroz-swit-ktory-nie-nadejdzie/

O Remigiuszu Mrozie od dłuższego czasu jest dość głośno. Pisze szybko i żadnego gatunku się nie boi, a jak się ostatnio okazało na Wyspach Owczych, przybiera też różne oblicza i nazwiska. Do tej pory jakoś nie miałam okazji czytać żadnej jego powieści, ale zachęcona dużą ilością pozytywnych recenzji, postanowiłam w końcu nadrobić zaległości. Cykl z Chyłką zbiera chyba...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pragnienie, długo wyczekiwany 11. tom serii z Harrym Hole, ukaże się już za dwa tygodnie, więc to idealny moment, żeby przypomnieć sobie Policję, czyli tom 10. Zakończenie 9. części, Upiorów, pozostawiło czytelników w niepewności co do losów detektywa z Oslo i Policja mistrzowsko to napięcie utrzymuje. Nesbo bezceremonialnie wodzi czytelników za nos, ale nie chcę się zagłębiać w szczegóły tego zabiegu, żeby nie zepsuć lektury tym, którzy jeszcze książki nie znają.

Powieść jest dla mnie ukoronowaniem serii, historią, w której Nesbo wyciąga działa największego kalibru. Wiadomo, że seryjni mordercy często pogrywają sobie z policją, jakby popisując się swoimi możliwościami, pokazując swoją wyższość w wyścigu o ludzkie życie. Tu mamy seryjnego mordercę do kwadratu, który za cel obrał sobie policjantów, którzy nie nie doprowadzili swoich śledztw do końca. Co więcej, zabija ich dokładnie tam, gdzie miejsce miały niewyjaśnione przez policję zbrodnie. Policjanci zostają zatem ukarani za to, że nie wypełnili do końca swoich obowiązków. To świetny pretekst, żeby pokazać, że instytucja, która z założenia ma bronić porządku, sama od porządku jest bardzo daleka. Nie ma jednoznacznego podziału na tych dobrych i tych złych, przez co zło wydaje się wszechobecne i nieuniknione. Nesbo niejednokrotnie wspominał w wywiadach, że jego literacki obraz Oslo bardziej przypomina Gotham City niż swój rzeczywisty odpowiednik, i w Policji widać to doskonale. Wszystko jest złe, mówi pacjent do psychologa Stalego Aune, znanego już z poprzednich kryminałów Nesbo.

I tu trzeba wspomnieć właśnie o świetnie zarysowanych postaciach drugiego planu. Aune jest psychologiem, który wielokrotnie pomagał Harry’emu, ale prawdziwym bohaterem zbiorowym tej powieści są policjanci. Pojawia się tu chociażby znana już z wcześniejszych tomów para przyjaciół – goniący za sukcesami zawodowymi przystojny komendant Michael Bellman, i Truls Berntsen, nielubiany policjant, chyba w każdym budzący antypatię. Nie mogliby bardziej się od siebie różnić, a jednak potrzebują siebie nawzajem, a w Policji dokładnie dowiadujemy się, co tak mocno trzyma ich razem. Ale nie tylko ci dwaj są ciekawie przedstawieni. Pojawiają się tu starzy znajomi z poprzednich książek, Beate Lonn, Katrine Bratt, Bjorn Holm, Gunnar Hagen, pojawia się wielu nowych policjantów. Dzięki temu widzimy, jak różną wartość może mieć policyjna odznaka. Nesbo musi dobrze znać się na ludzkiej psychice, bo potrafi nadać swoim bohaterom głębię, stworzyć więź między czytelnikiem a fikcyjnymi postaciami (i to nie tylko wtedy, gdy chodzi o Harry’ego Hole, ale także w przypadku bohaterów drugoplanowych).
Książki Nesbo można czytać bez zachowania kolejności serii, ale akurat Policję polecam jedynie po wcześniejszej lekturze Upiorów (Upiory to powieść świetna sama w sobie, ale pod pewnymi względami jest dopiero uwerturą do Policji). Tylko wtedy w pełni odczuje się emocje, które zaplanował dla nas autor. A zakończenie sugeruje, że demon może powrócić, co tym bardziej wzmaga pragnienie przeczytania Pragnienia, choć trochę strach myśleć, czym tym razem Nesbo nas zaskoczy…


https://niebieskimigdalblog.wordpress.com/2017/03/13/jo-nesbo-policja/

Pragnienie, długo wyczekiwany 11. tom serii z Harrym Hole, ukaże się już za dwa tygodnie, więc to idealny moment, żeby przypomnieć sobie Policję, czyli tom 10. Zakończenie 9. części, Upiorów, pozostawiło czytelników w niepewności co do losów detektywa z Oslo i Policja mistrzowsko to napięcie utrzymuje. Nesbo bezceremonialnie wodzi czytelników za nos, ale nie chcę się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Król to pierwsza powieść Szczepana Twardocha, jaką dane mi było przeczytać, powieść, która powaliła mnie na łopatki niczym cios Jakuba Szapiry, boksera klubu Makabi Warszawa. Przystojnego Żyda o szerokich plecach poznajemy tuż przed walką z Andrzejem Ziembińskim. To nie jest zwykła walka dwóch ludzi. Obydwaj poza ringiem są znaczącymi postaciami w dwóch zwalczających się gangach, a jednocześnie reprezentują społeczny podział stolicy z lat 30. Tu na ringu spotyka się Warszawa polska i Warszawa żydowska.

Bokserski pojedynek bacznie obserwuje siedemnastolatek Mojżesz Bernsztajn. Mojżesz straciwszy ojca (Szapiro poderżnął mu gardło za długi), zyskał nowe życie - sam Szapiro bierze go pod opiekę i wprowadza w tajniki swojej działalności. Ale bandycki półświatek poznajemy nie z bezpośredniej relacji chłopaka, ale we wspomnieniach spisywanych już przez emerytowanego żołnierza Mosze Inbara. Czy starzec ma w sobie jeszcze coś z dawnego chłopca? Gdzie zaczyna się jeden człowiek, kończy drugi?

Król to książka intensywna, mocna, brutalna, od której trudno się oderwać. Wydaje się, że autor prowadzi opowieść bez wysiłku, każdym zdaniem podtrzymując napięcie. Walka o wpływy, porachunki, egzekucje bez litości, narkotyki, domy publiczne, strzelaniny, niewybredny język - jest wszystko, co być powinno w porządnej powieści gangsterskiej. Ale dla mnie to przede wszystkim to książka o przemocy, wszechobecnej. Przemoc jest jedynym wspólnym językiem, w jakim porozumiewają się wrogie sobie gangsterskie frakcje. Może agresja fascynuje, pociąga bohaterów, wręcz sprawia im przyjemność, może czasem im się wydaje, że przecież mają jakieś zasady, ale tak naprawdę nie mają innego wyjścia. Nie ma od niej ucieczki (Któż nie jest niewolnikiem?, jak głosi cytat z Melville'a na początku książki).

Wartka akcja, barwnie opisana Warszawa w przededniu drugiej wojny światowej, pełnokrwiści bohaterowie, ciekawy pomysł narracyjny z zakończeniem, które może zaskoczyć (autor wplata jednak wskazówki, które pozwalają się go spodziewać) zapewniają sporo rozrywki przy czytaniu, ale jednocześnie - ze względu na metafory i odniesienia - stawia czytelnikowi kilka ważnych pytań. Znakomita książka, o której trudno będzie mi zapomnieć.

https://niebieskimigdalblog.wordpress.com/2017/02/24/szczepan-twardoch-krol/

Król to pierwsza powieść Szczepana Twardocha, jaką dane mi było przeczytać, powieść, która powaliła mnie na łopatki niczym cios Jakuba Szapiry, boksera klubu Makabi Warszawa. Przystojnego Żyda o szerokich plecach poznajemy tuż przed walką z Andrzejem Ziembińskim. To nie jest zwykła walka dwóch ludzi. Obydwaj poza ringiem są znaczącymi postaciami w dwóch zwalczających się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Już niewiele ponad miesiąc pozostał do premiery Pragnienia, najnowszego kryminału z Harrym Hole w roli głównej. Nesbo z przyjemnością czytam już od dawna, spokojnie można powiedzieć, że stał się klasykiem skandynawskiego kryminału. W oczekiwaniu na nową książkę ze śledczym z Oslo postanawiam odświeżyć sobie dwie ostatnie części cyklu. Upiory, dziewiąta część serii, ukazała się w 2012 roku, Policja, część dziesiąta, rok później. Potem Nesbo postanowił zrobić sobie przerwę od policjanta-alkoholika i zboczył na trochę inne terytoria, wydając trzy książki poza cyklem.

Z upiorami Harry’ego znamy się dobrze już od wielu tomów. Zmagający się z uzależnieniem policjant o trudnym charakterze i błyskotliwym umyśle uciekł przed nimi aż do Hongkongu, ale nie na wiele się to zdało.Wraca do Oslo, by zająć się się sprawą beznadziejną, bo już rozwiązaną. Oleg, syn byłej partnerki Haryy’ego, został skazany za zabicie swojego przyjaciela. Chłopiec, z którym Hole grywał w tetrisa, teraz jest uzależniony od narkotyków i siedzi w więzieniu. Wszystkie dowody wskazują na to, że zastrzelił Gusta Hansena. Hole wykorzystuje całą swoją wiedzę i intuicję, by podważyć wyrok, by znaleźć choć cień dowodu, który postawiłby sprawę Olega w nowym świetle. Natrafia przy tym na znacznie poważniejsze problemy… Okazuje się, że samo Oslo ma swoje upiory. W mieście pojawił się nowy narkotyk, violina – mocniejsza i bardziej uzależniająca od heroiny. Stojący na czele gangu handlującego violiną Dubaj, tajemniczy gangster, pociągając za różne sznurki doprowadza do niemal całkowitego wyeliminowania konkurencji. I ostatecznie to z nim będzie musiał się zmierzyć Harry.

Nesbo do perfekcji opanował sztukę wyprowadzania czytelnika w pole. Po raz kolejny podsuwa tropy i miesza wątki w taki sposób, że do samego końca nie wiadomo, czego się spodziewać. Do tego – nie tracąc dynamiki opowieści – dobrze oddaje tło społeczne (nie tylko środowisko narkomanów, ale też układy w policji czy władzach miasta). Ciekawym elementem przerywającym od czasu do czasu główną narrację są retrospekcje Gusta Hansena, dzięki którym lepiej poznajemy jego trudne dzieciństwo, wplątanie się w handel narkotykami, znajomość z Olegiem. I jak zwykle Harry Hole nie zawodzi. Dla mnie to jeden z najbardziej wyrazistych, pełnokrwistych bohaterów literatury popularnej. Z jednej strony po tych kilku powieściach wydaje mi się. że znam go już bardzo dobrze, z drugiej – ciągle mnie zaskakuje.

Upiory to solidnie skonstruowany, zaskakujący kryminał dostarczający dużej dawki mocnych wrażeń. To historia, od której trudno się oderwać. Polecam gorąco – i to nie tylko fanom skandynawskich kryminałów.

https://niebieskimigdalblog.wordpress.com/2017/02/22/jo-nesbo-upiory/

Już niewiele ponad miesiąc pozostał do premiery Pragnienia, najnowszego kryminału z Harrym Hole w roli głównej. Nesbo z przyjemnością czytam już od dawna, spokojnie można powiedzieć, że stał się klasykiem skandynawskiego kryminału. W oczekiwaniu na nową książkę ze śledczym z Oslo postanawiam odświeżyć sobie dwie ostatnie części cyklu. Upiory, dziewiąta część serii, ukazała...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Pionek Małgorzata Fugiel-Kuźmińska, Michał Kuźmiński
Ocena 7,6
Pionek Małgorzata Fugiel-K...

Na półkach:

"Śleboda", poprzedni kryminał Kuźmińskich, świetnie łączył dobrze skonstruowaną intrygę, ciekawy wątek historyczny (Goralenvolk) i podhalańskie tło. W efekcie otrzymaliśmy wartką powieść ubarwioną lokalnymi smaczkami - góralską gwarą, legendami i odniesieniami do lekko kontrowersyjnego tematu z czasów II wojny światowej.
W "Pionku" akcja zostaje przeniesiona na Górny Śląsk i... jest jeszcze lepiej.
Anka Serafin i Bastian Strzygoń, bohaterowie znani ze "Ślebody" tym razem badają sprawę seryjnego mordercy sprzed lat. Bo faktycznie, na Górnym Śląsku coś jest na rzeczy. W świadomości zbiorowej wciąż żywe są ponure historie wampirów ze Śląska, w mediach co jakiś czas pojawiają się wzmianki o kolejnych makabrycznych zbrodniach albo o bestiach wychodzących na wolność. Kuźmińscy wykorzystują ten nośny temat, ale w sposób nieoczywisty - sięgają głębiej i pokazują, że sprawy seryjnych morderców nie zawsze są tak oczywiste, jak się wydają. Widać też, że autorzy porządnie odrobili zadanie domowe z researchu. Klimat Śląska jest świetnie oddany, no i znów mamy elementy gwary, co dodatkowo ubarwia powieść.
Sporo dzieje się też w życiu osobistym zarówno Anki, i Bastiana, ich losy dramatycznie splatają się z prowadzonym śledztwem, przez co na rozwój akcji czeka się w jeszcze większym napięciu.
"Pionek" to bardzo solidny, dobrze przemyślany i dobrze napisany kryminał, na pewno jeden z lepszych polskich kryminałów, jaki czytałam w ostatnim czasie.

"Śleboda", poprzedni kryminał Kuźmińskich, świetnie łączył dobrze skonstruowaną intrygę, ciekawy wątek historyczny (Goralenvolk) i podhalańskie tło. W efekcie otrzymaliśmy wartką powieść ubarwioną lokalnymi smaczkami - góralską gwarą, legendami i odniesieniami do lekko kontrowersyjnego tematu z czasów II wojny światowej.
W "Pionku" akcja zostaje przeniesiona na Górny Śląsk...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to