rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Książka nie straciła na swojej aktualności. Przerażająca wizja przyszłości nie ziściła się, ale skoro autor przewidział videocalle, kto wie, czy następnym krokiem nie będzie kolonizacja księżyca?

Po lekturze polecam zapoznać się /porównać wersję filmową. A po więcej moich wrażeń zapraszam na ig: https://www.instagram.com/p/ChtrpQ1MT2j/?igshid=YmMyMTA2M2Y=

Książka nie straciła na swojej aktualności. Przerażająca wizja przyszłości nie ziściła się, ale skoro autor przewidział videocalle, kto wie, czy następnym krokiem nie będzie kolonizacja księżyca?

Po lekturze polecam zapoznać się /porównać wersję filmową. A po więcej moich wrażeń zapraszam na ig: https://www.instagram.com/p/ChtrpQ1MT2j/?igshid=YmMyMTA2M2Y=

Pokaż mimo to


Na półkach:

Honorata Zapaśnik w książce "Dziwny jest ten świat" pokazuje osobę Waldemara Milewicza widzianą oczami rodziny, przyjaciół i współpracowników. Począwszy od dzieciństwa rodziców na kresach wschodnich i latach przed narodzinami najmłodszego - Waldka, przez czasy szkolne i studenckie, po karierę w stolicy. Życie rodzinne przeplata się tu bardzo mocno z życiem zawodowym, w biografii Milewicza widać pasję, oddanie sprawie.

Autorka odsłania również tę zupełnie ludzką część charakteru bohatera. W "Dziwny jest ten świat" nie ma miejsca na selekcję peanów na cześć dziennikarza. Są wspominki córki wychowywanej twardą ręką, a także koleżanki z redakcji, która doświadczyła seksualnej opresji. Waldemar Milewicz jawi się jako osoba ambita, ale i apodyktyczna. Jako mężczyzna wrażliwy na ludzką krzywdę, lecz potrafiący serca nie okazywać nawet najbliższym.

Cennym elementem są tu wspomnienia kolegów po fachu z pierwszej linii dziennikarskiego frontu. I tajniki pracy także. Tu najbardziej trzyma adrenalina, nawet w relacji po latach.

Na pełną recenzję zapraszam na https://www.instagram.com/p/CU2UykVMYB2/?utm_medium=copy_link

Honorata Zapaśnik w książce "Dziwny jest ten świat" pokazuje osobę Waldemara Milewicza widzianą oczami rodziny, przyjaciół i współpracowników. Począwszy od dzieciństwa rodziców na kresach wschodnich i latach przed narodzinami najmłodszego - Waldka, przez czasy szkolne i studenckie, po karierę w stolicy. Życie rodzinne przeplata się tu bardzo mocno z życiem zawodowym, w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W książce "Don Stanislao. Druga twarz kardynała Dziwisza" komentarz odautorski jest znikomy, Marcin Gutowski oddaje głos przyjaciołom Jana Pawła II, księżom, dziennikarzom, ofiarom aktów przemocy wystosowywanych przez kościelnych hierarchów.

Reportaż jest rzeczowy, czyta się go płynnie, choć nie raz łapiąc się za głowę. Dotykając tematów bolesnych autor obnaża słabości kościoła katolickiego, skrywane w setkach lat "tradycji". Przeraża mnie, że to władza większa od któregokolwiek z państw i którejkolwiek partii. A druga twarz kardynała Dziwisza jest lustrem dla gorszej strony tej władzy.

"Żadne przeszłe zasługi nie mogą być argumentem do unikania odpowiedzialności." zaś do najzłotszy cytat z przeczytanego reportażu. Bardzo uniwersalny.

W książce "Don Stanislao. Druga twarz kardynała Dziwisza" komentarz odautorski jest znikomy, Marcin Gutowski oddaje głos przyjaciołom Jana Pawła II, księżom, dziennikarzom, ofiarom aktów przemocy wystosowywanych przez kościelnych hierarchów.

Reportaż jest rzeczowy, czyta się go płynnie, choć nie raz łapiąc się za głowę. Dotykając tematów bolesnych autor obnaża słabości...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Planeta Bałtyk Andrzej G. Kruszewicz, Joanna Pawlikowska
Ocena 7,0
Planeta Bałtyk Andrzej G. Kruszewi...

Na półkach:

Autorzy "Planety Bałtyk" zapoznają czytelnika z historią akwenu (który nie zawsze był morzem!), następnie zabierając nas na wycieczkę na bałtyckie wybrzeże, opowiadają o tamtejszej roślinności i zwierzętach. Bardzo podoba mi się fakt, że Andrzej Kruszewicz i Joanna Pawlikowska opowiadają nie tylko o rybach, ptakach i ssakach, ale również o mikroorganizmach, z których istnienia (a tym bardziej istotności) na co dzień nie zdajemy sobie sprawy.

W drugiej części książki dowiadujemy się o wpływie ludzi na Morze Bałtyckie, a także jaka czeka je (i nas) przyszłość, zarówno pod kątem zmian klimatycznych, jak i działalności ludzkiej. W tym miejscu od razu nasunęło mi się podobieństwo do "Życia na naszej planecie" Davida Attenborough, tyle że zawężonego do tytułowej "Planety Bałtyk". Dla wielbicieli ekologii jak znalazł.

Po więcej zapraszam na https://www.instagram.com/p/CR_v5ACMCxn/?utm_medium=copy_link

Autorzy "Planety Bałtyk" zapoznają czytelnika z historią akwenu (który nie zawsze był morzem!), następnie zabierając nas na wycieczkę na bałtyckie wybrzeże, opowiadają o tamtejszej roślinności i zwierzętach. Bardzo podoba mi się fakt, że Andrzej Kruszewicz i Joanna Pawlikowska opowiadają nie tylko o rybach, ptakach i ssakach, ale również o mikroorganizmach, z których...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W "Klikniesz, kotku?" autor prowadzi nas na spotkania z osobami z branży sexworkingu - kobietami pracującymi na sekskamerkach, umawiającymi się na prywatne pokazy wirtualnie bądź w realu, ale też rozmawia z psychologami, seksuologami i mężczyznami, którzy z usług seksworkerek korzystają.
(...)
Cieszę się, że Piotr Zieliński wszedł w temat, na który nie było jeszcze reportażu w Polsce. "Klikniesz, kotku?" pochłonęłam w dwa dni - książka bardzo "siada", jest błyskawicznie czytalna. Temat zostaje w głowie. Człowiek może i nie chciałby oceniać, ale i tak w swojej głowie i w swoim sumieniu ocena motywacji i wyjaśnień bohaterek reportażu padnie. Taka już nasza natura.

Po więcej zapraszam na http://instagram.com/windismystylist

W "Klikniesz, kotku?" autor prowadzi nas na spotkania z osobami z branży sexworkingu - kobietami pracującymi na sekskamerkach, umawiającymi się na prywatne pokazy wirtualnie bądź w realu, ale też rozmawia z psychologami, seksuologami i mężczyznami, którzy z usług seksworkerek korzystają.
(...)
Cieszę się, że Piotr Zieliński wszedł w temat, na który nie było jeszcze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Lata temu jako jedna z nielicznych wśród moich koleżanek nie byłam zapaloną czytelniczką powieści umiejscowionych na bliskim wschodzie. Mimo waleczności, a jednocześnie mnóstwa prób, na które tamtejsza rzeczywistość wystawiała głównych bohaterów, sama nie potrafiłam odnaleźć w tej literaturze inspiracji, a raczej napawała mnie przygnębieniem. Hity czytelnicze początku XXI wieku, takie jak Spalona żywcem, Kwiat pustyni czy Okaleczona omijałam szerokim łukiem, aż niejako przez wzgląd na okoliczności przyrody zmusiłam się do przeczytania książki pod bardzo pretensjonalnym tytułem Miłość pod niebem Iranu. Wzbraniałam się przed Drzewem migdałowym, ale od samego początku poczułam klimat Miłości(...), i błyskawicznie wciągnęłam się w historię Ahmeda.

Przyznam, że zupełnie nie wpadłabym (gdyby nie było dostępnej takiej informacji), że autorką Drzewa migdałowego jest kobieta. Tymczasem pochodząca (a jakże by inaczej) z żydowskiej rodziny Michelle Cohen Corasanti jest posągową blond pięknością, która nim zadebiutowała powieścią z konfliktem Izraelsko - Palestyńskim w tle, próbowała swoich sił w aktorstwie, studiowała na Harvardzie, a w celu bliższego poznania narodu swoich przodków, zamieszkiwała we Francji, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Egipcie i Izraelu. Debiut literacki Cohen Corasanti poprzedziła praca prawnika oraz drugoetatowa praca jako żona i matka bliźniaków. Autorka chętnie opowiada o swoich polskich korzeniach (jej pradziadkowie byli piekarzami w Białymstoku w drugiej połowie XIX wieku), natomiast opóźniona polska premiera (w stosunku do premiery zagranicznej) dopiero stała się bodźcem do jej pierwszej wizyty w naszym kraju.

Tymczasem rodzime wydawnictwo SQN wykonało kawał naprawdę dobrej roboty. Drzewo migdałowe posiada standardowy format oraz broszurową (lekko usztywnioną) oprawę ze skrzydełkami. Zachowana została oryginalna okładka z wytłoczonym tytułem oraz mottem na rewersie. Wewnętrzne skrzydełka okraszone są opiniami czytelników mających tę przyjemność przeczytania egzemplarzy przed ostatecznym wydaniem oraz biografią plus fotografią Michelle Cohen Corasanti. Książka posiada 4 części podzielone łącznie na 58 rozdziałów, z których każda zapoczątkowana jest fotografią... taaak, drzewa migdałowego! Niby mała rzecz, a cieszy - serio!

Lecz co by książki po okładce nie oceniać, muszę, a wręcz chcę, przejść do sedna. W maju 1948 roku na ziemie palestyńskie wkroczyły izraelskie wojska, ustanawiając tym samym nowe państwo Izrael dla powojennych uchodźców z Europy. Wówczas też na świat przyszedł nie znający autonomicznego i niepodległego życia Ahmad Hamid - najstarszy z siódemki rodzeństwa, genialny fizyk i matematyk, przyczyna zarówno zguby jak i zbawienie swojej rodziny. Palestyńska wieś połowy lat 50tych XX wieku wita nas mocnym uderzeniem - dosłownie - oto maleńka siostra Ahmada beztrosko biega wokół domu ścigając motyla. Wystarczy chwila nieuwagi i niespełna dwuletnia Amal na oczach swojej rodziny ginie na polu minowym znajdującym się w sąsiedztwie ich posiadłości. Potem jest już tylko gorzej.

Który z nastoletnich chłopców nie chciałby być bohaterem? Gdy Ahmad w dniu swoich dwunastych urodzin staje przed taką szansą, a realne myślenie przesłania mu perspektywa wyzwolenia Palestyny spod izraelskiej okupacji, nie wie, że mrzonka ta stanie się początkiem końca jego rodziny. Ukochany ojciec trafia do więzienia, a chłopiec wraz z resztą rodziny zostaje wygnany z domu i skazany na powolne umieranie. Jednak wrażliwość i nadzieja, jaką zaszczepił w nim ojciec sprawiają, że Ahmad podejmuje walkę z rzeczywistością i wszelkimi sposobami stara się uratować rozbitą rodzinę.

Jak zapewne wszyscy wiecie, historia nie jest moją najmocniejszą stroną, a geopolityczne dywagacje zostawiam specjalistom, natomiast naprawdę poruszające są tu dla mnie stosunki międzyludzkie oraz realia otaczające naszych bohaterów. Co właściwie nie powinno dziwić, to fakt, że motorem napędowym działań większości postaci w Drzewie migdałowym jest miłość. U jednych w formie całkiem oczywistej, jak u Ahmada czy Baby, u innych podszyta nienawiścią (Abbas) czy smutkiem (Menachem).

Wątek, w którym Ahmad jako laureat olimpiady dostaje się na studia i odkrywa, że od Izraelitów może zaznać czegoś więcej niż tylko strach i upokorzenie (niesamowicie kojarzący mi się ze Slumdogiem), a także historia miłości Ahmada i Nory (wypisz wymaluj: Samotność w sieci), miłości Palestyńczyka oraz Żydówki, są naprawdę poruszające i potrafiłyby roztopić także twardsze serce, niż moje. Ciężko mi stwierdzić, czy przodująca jest miłość głównego bohatera i żydowskiej piękności ze Stanów, czy przyjaźń chłopaka z profesorem Menahemem Szaronem - pozostawiam to Waszej ocenie.

Niewątpliwie jednak na pierwszy plan wysuwają się tutaj motywy martyrologiczne (tak, tak, nie musi się to kojarzyć wyłącznie z dłubaniem na lekcjach języka polskiego w spisie lektur obowiązkowych) oraz patriotyczne. Cohen Corasanti ukazuje nam konflikt izraelsko - palestyński z perspektywy uciśnionych i dyskryminowanych Palestyńczyków, by potem przejść płynnie do stanowiska zdystansowanego i niejako odciętego od całej sprawy obywatela Stanów Zjednoczonych. Doceniam tutaj wielopłaszczyznowość.

Przede wszystkim jednak Drzewo migdałowe jest powieścią szalenie wzruszającą, z barwnymi charakterologicznie bohaterami, których może nie zawsze się rozumie, ale zawsze ma się ochotę ich bronić. Momentami serce boli naprawdę, a kartki gną się pod naciskiem czytelniczej złości, ale w tym wypadku widoczne ślady użytkowania świadczyć będą o uczuciu. Co więcej, Drzewo migdałowe jest także powieścią mądrą, w której czas i dystans potrafią uleczyć rany i zdziałać cuda, a przede wszystkim dać nadzieję na to, że kiedyś będzie lepiej.

Komu mogłabym polecić tę książkę? Każdej osobie, która chciałaby przeczytać coś zarówno wciągającego, jak i wartościowego - czyli (mam nadzieję) każdemu.

Więcej na:
http://www.xrayofbooks.pl/2014/07/michelle-cohen-corasanti-drzewo-migdaowe.html

Lata temu jako jedna z nielicznych wśród moich koleżanek nie byłam zapaloną czytelniczką powieści umiejscowionych na bliskim wschodzie. Mimo waleczności, a jednocześnie mnóstwa prób, na które tamtejsza rzeczywistość wystawiała głównych bohaterów, sama nie potrafiłam odnaleźć w tej literaturze inspiracji, a raczej napawała mnie przygnębieniem. Hity czytelnicze początku XXI...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

(...) Oczywiście najmocniejszym punktem albumu są reprodukcje prac Banksy'ego, począwszy od najbardziej znanych i trwających na swoich miejscach od lat (jak Mild Mild West czy The Ripper), po prace, które ledwie ujrzały światło dzienne i cudem zostały utrwalone na fotografiach, by kilka dni, czy nawet godzin, później bezpowrotnie zniknąć.

Fenomenem Banksy'ego są dla mnie dwie rzeczy, bezsprzecznie składające się na jego wizerunek: zasada anonimowości (potwierdzona dyskrecją przyjaciół i znajomych), której mężczyzna trzyma się od początku swojej grafficiarskiej działalności oraz konsekwencja w działaniu, objawiająca się w dwojaki sposób. Po pierwsze odejście od popularniejszej i bardziej efektownej sztuki graffiti freestyle'owego na rzecz szablonów. Po drugie połączenie w swoich pracach prostoty i niewinności z przemycaniem wątków politycznych, socjologicznych i filozoficznych, których to miks stanowi o stylu i rozpoznawalności tegoż artysty. A dlaczego o tym wspominam? Żebyście mogli się przekonać, czy mam rację podczas lektury Banksy: Nie ma jak w domu. (...)

Więcej na:
http://www.xrayofbooks.pl/2014/03/steve-wright-banksy-nie-ma-jak-w-domu.html

(...) Oczywiście najmocniejszym punktem albumu są reprodukcje prac Banksy'ego, począwszy od najbardziej znanych i trwających na swoich miejscach od lat (jak Mild Mild West czy The Ripper), po prace, które ledwie ujrzały światło dzienne i cudem zostały utrwalone na fotografiach, by kilka dni, czy nawet godzin, później bezpowrotnie zniknąć.

Fenomenem Banksy'ego są dla mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

(...) W przeddzień Wigilii Bożego Narodzenia Anno Domini 1980 na zboczu Mont Terrible na granicy Szwajcarsko - Francuskiej ma miejsce straszliwy wypadek, w którym spośród 169 pasażerów samolotu ginie 168, a jedyną cudownie ocaloną jest 3 - miesięczna dziewczynka. Problem w tym, że na pokładzie feralnego samolotu znajdowało się dwoje niemowląt, a obydwie rodziny mają nadzieję że to ich siostra i wnuczka przeżyła katastrofę.

Osiemnaście lat później Lylie w dzień swoich urodzin otrzymuje w prezencie zapiski detektywa, który przez wszystkie lata od czasu katastrofy starał się rozwikłać zagadkę pochodzenia dziewczyny. Ważka zaznajomiwszy się z lekturą wręcza zeszyt swojemu ukochanemu... bratu i znika. Marc ma niewiele czasu, aby zapoznać się z historią swojej rodziny, a rozwiązanie zagadki jest kluczowe nie tylko dla dziewczyny - może zaważyć na całym przyszłym życiu wielu osób.

Sama konstrukcja powieści sprawia, że czyta się ją z zapartym tchem, chcąc poznać rozwiązanie zagadki, ale jednocześnie pragnąć, by historia nie miała końca. Mi Samolot bez niej dostarczył ogromnego kaca książkowego i spokojnie mogę uznać go za najlepszą dotychczas przeczytaną książkę w 2014 roku (obok W domu innego). Mam nadzieję, że pozostałe książki Michela Bussi prędko doczekają się polskojęzycznych wydań, a do lektury powyższej na pewno wrócę jeszcze nie raz. Zachwycająca i rewelacyjna, polecam bez cienia wątpliwości! (...)

Więcej na:
http://www.xrayofbooks.pl/2014/03/michel-bussi-samolot-bez-niej.html

(...) W przeddzień Wigilii Bożego Narodzenia Anno Domini 1980 na zboczu Mont Terrible na granicy Szwajcarsko - Francuskiej ma miejsce straszliwy wypadek, w którym spośród 169 pasażerów samolotu ginie 168, a jedyną cudownie ocaloną jest 3 - miesięczna dziewczynka. Problem w tym, że na pokładzie feralnego samolotu znajdowało się dwoje niemowląt, a obydwie rodziny mają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

(...) Oczywiście więcej zdradzać Wam nie zamierzam, ale jak zwykle poruszę kilka najbardziej tkwiących mi w pamięci wątków po lekturze Savages. Jest to jeden z nielicznych tytułów, gdzie bohaterowie uwikłani w miłosny trójkąt w proporcji jedna kobieta i dwóch mężczyzn, osobiście nie wolę bad boya, a wrażliwego myśliciela - Bena. Jeśli chodzi o Ofelię, nie jest to do końca typ dziewczyny, którą mogę polubić, natomiast swoją niefrasobliwością i tumiwisizmem wprowadza w powieści element humorystyczny. No ok, może mam trochę dziwne poczucie humoru. Jednak polecam jej dialogi z Bako i samą postać Biernie Agresywnej Królowej Orange.

Kolejnym wartym wspomnienia jest sposób, w jaki Don Winslow tworzy opowieść. Rozdziały są jak krótkie sceny, mignięcia, błyski. Bohaterowie mają twarde serca albo twarde tyłki. Często to i to jednocześnie, co sprawia, że na granicy meksykańskiej trudniej jest im zginąć. Mężczyźni nie mają uczuć, bo tak trzeba. Większą miłością, niż swoje kobiety, darzą narkotyki i broń. Kobiety zaś są strasznie kapryśne. Winslow dopasowuje narrację do ich charakterów - krótko, beznamiętnie, wulgarnie. Jeśli zaczniesz czuć, zamiast myśleć - przestań albo zginiesz. W ten sposób można zobrazować chwile refleksji w twardym świecie narkobiznesu. (...)

Więcej na:
http://www.xrayofbooks.pl/2013/08/don-winslow-savages-ponad-bezprawiem.html

(...) Oczywiście więcej zdradzać Wam nie zamierzam, ale jak zwykle poruszę kilka najbardziej tkwiących mi w pamięci wątków po lekturze Savages. Jest to jeden z nielicznych tytułów, gdzie bohaterowie uwikłani w miłosny trójkąt w proporcji jedna kobieta i dwóch mężczyzn, osobiście nie wolę bad boya, a wrażliwego myśliciela - Bena. Jeśli chodzi o Ofelię, nie jest to do końca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

(...) Na niemalże pierwszy plan wysuwa się w Triumfie owiec Zimowe Jagnię, które wcześniej traktowane (dosłownie i w przenośni) po macoszemu, w trakcie wycieczki do Europy zaczyna poszukiwać swojego imienia. Poszukiwania to wielce symboliczne, gdyż musi przy tym udowodnić, że jest dla niego miejsce w stadzie i znaleźć pomysł na samego siebie. Pomimo całego komizmu książki, ten motyw był dla mnie wzruszający, w przeciwieństwie do...

Do kóz muszę wrócić. Odnoszę wrażenie, że cyferką przewodnią tej notki jest 2 i dlatego wyróżnię dwie najmocniej wyryte w mojej pamięci sceny. Oczywiście z kozami w roli głównej. O ile irlandzkie owce i francuskie kozy nie mają problemów z porozumiewaniem się, o tyle nasi główni bohaterowie za żadne skarby nie są w stanie zrozumieć mowy Francuzów. Szara koza Amaltea jako tłumaczka = miks absurdu z perwersją. Moja reakcja w porannym pociągu - bezcenna.

Drugą jest moment wizyty trzech młodych kóz i Białego Wieloryba u legendarnego kozła z wioski - Berniego. Pokora, szacunek i finezja z jakimi Kirke, Kaliope i Amaltea traktują starego Berniego, połączone z wyszukanymi metaforami i totalną pochwałą Szaleństwa są dla mnie kwintesencją koziej osobowości ukazanej przez autorkę w tejże książce. Wspominam o tym nie bez kozery, gdyż wielokrotnie zachwycałam się w rozmowach ze znajomymi sposobem, w jaki Swann tchnęła drugie życie w te często mało wdzięczne zwierzęta, ale ciężko było mi bez dokładnego streszczania książki opisać kozią naturę w Triumfie owiec. Jeśli mielibyście podobny problem - pomagam, moi Pięknorodzy, Pasący się w Dali: wystarczy to jedno jedyne słowo: Szaleństwo.

Powyższa książka nie potrzebuje gęstych rekomendacji. Czy wspominałam już, że jest mądra, zabawna i ciepła? Nieistotne. Próbując ją opowiedzieć i wskazując co zabawniejsze fragmenty, moja przyjaciółka Aleksandra Coelho podsumowała: Pięknie ryje banię. Polecamy! (...)

Więcej na:
http://www.xrayofbooks.pl/2013/09/leonie-swann-triumf-owiec.html

(...) Na niemalże pierwszy plan wysuwa się w Triumfie owiec Zimowe Jagnię, które wcześniej traktowane (dosłownie i w przenośni) po macoszemu, w trakcie wycieczki do Europy zaczyna poszukiwać swojego imienia. Poszukiwania to wielce symboliczne, gdyż musi przy tym udowodnić, że jest dla niego miejsce w stadzie i znaleźć pomysł na samego siebie. Pomimo całego komizmu książki,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

(...) Autorka zaprasza nas do wioski Glenkill, gdzieś na irlandzkim wybrzeżu. W Glenkill mieszkają owce George'a, które są owcami absolutnie wyjątkowymi. Oczywiście mają swoje owcze problemy i rozterki, przyjaciół i wrogów, ale spotkanie owiec i czytelnika Sprawiedliwości ma miejsce w najgorszym dla nich momencie - ktoś zabił George'a. Na pastwisku. Szpadlem w brzuch. Na dodatek mieszkańcy nie kwapią się, by znaleźć mordercę. Owce muszą więc zacząć działać na własną raciczkę.

I tak poznajemy Pannę Maple, najmądrzejszą owcę w stadzie, Otella, hebrydzkiego czterorogiego czarnego barana, Białego Wieloryba - chodzącą pamięć stada, wiecznie głodnego merynosa, Zorę, owcę czarnogłówkę spokrewnioną z kozicami górskimi i wiele innych owieczek, z których każda spełnia swoją bardzo ważną rolę. Przykładowo bez najcichszej owcy w stadzie Willow nie mogłaby być drugą najcichszą owcą w stadzie. Logika i niemiecki Ordnung muszą być zachowane.

Jak już wcześniej wspomniałam, owce George'a Glenna są wyjątkowe. Pasterz przed śmiercią poczynił im kilka obietnic, z których najważniejszą była podróż do Europy. Oprócz tego czytał. Najstraszniejszą książką, jaką przedstawił owcom George, była książka o chorobach owiec. Na szczęście przeważały pozycje, które normalny człowiek nazwałby harlequinami, jednak owce poznały je jako "książki o rudowłosych Pamelach". To na nich w dużej mierze opiera się logiczność myślenia naszych bohaterów. A przy okazji wielokrotny komizm sytuacyjny w Sprawiedliwości owiec. Scena z prawie nieżywym rzeźnikiem na plaży i ratunkiem mającym nadejść ze strony przystojnego młodzieńca - mistrz! (...)

Więcej na:
http://www.xrayofbooks.pl/2013/09/leonie-swann-sprawiedliwosc-owiec.html

(...) Autorka zaprasza nas do wioski Glenkill, gdzieś na irlandzkim wybrzeżu. W Glenkill mieszkają owce George'a, które są owcami absolutnie wyjątkowymi. Oczywiście mają swoje owcze problemy i rozterki, przyjaciół i wrogów, ale spotkanie owiec i czytelnika Sprawiedliwości ma miejsce w najgorszym dla nich momencie - ktoś zabił George'a. Na pastwisku. Szpadlem w brzuch. Na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

(...) W chronologii nie jestem najlepsza, dlatego pozwolę sobie zwrócić Waszą uwagę na to, co sama zapamiętałam najlepiej. Jak każda firma, Marvel Comics przeżywało swoje wzloty i upadki, raz trafiając w rynkową niszę, innym razem mając szczęście do odpowiednich ludzi w odpowiednim czasie i miejscu. Część z nich była dobrymi duchami Zagrody Marvela (jak John Verpoorten), część przez całe życie pragnęła rozgłosu (jak Stan Lee), czasem trafił się ultratalent, przed którym drżeli inni pracownicy (mam na myśli rzecz jasna Jima Shootera). Bez żadnych wątpliwości to właśnie ludzie - redaktorzy, rysownicy, tuszownicy, scenarzyści, a w późniejszych latach również marketingowcy, stworzyli tę firmę, nadając jej nie tylko ciało (w postaci komiksów), ale i duszę, czyli uwielbienie i przywiązanie komiksowego fandomu na całym świecie.

Sean Howe w swojej książce uświadamia nam, jak ciężką i stresującą pracą było tworzenie komiksów, gdy liczyła się zarówno ilość (sprzedanych egzemplarzy), jak i jakość. Dopiero dzięki temu wiem, że niejednokrotnie za każdy numer serii odpowiedzialni są zupełnie inni ludzie, próbując przemycić na jego strony swoje przemyślenia lub aktualne problemy. Niejednokrotnie w seriach Uniwersum Marvela brakowało spójności, co powodowało i dezorientację fanów, i sprzeczki w idealnej z zewnątrz Zagrodzie. Nie zmienia to faktu, że założyciele wydawnictwa tworząc jeden wielki, przenikający się wszechświat, gdzie wszystko jest możliwe, otworzyli sobie drogę do sukcesu i do serc fanów na wiele dekad. (...)

Więcej na:
http://www.xrayofbooks.pl/2014/01/sean-howe-niezwyka-historia-marvel.html

(...) W chronologii nie jestem najlepsza, dlatego pozwolę sobie zwrócić Waszą uwagę na to, co sama zapamiętałam najlepiej. Jak każda firma, Marvel Comics przeżywało swoje wzloty i upadki, raz trafiając w rynkową niszę, innym razem mając szczęście do odpowiednich ludzi w odpowiednim czasie i miejscu. Część z nich była dobrymi duchami Zagrody Marvela (jak John Verpoorten),...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

(...) Jest początek XXI wieku, a gdzieś w Polsce południowo - wschodniej grupa sześciu kumpli wybrała się na grzyby. Nie ma to jednak wiele wspólnego z rodzinnym grzybobraniem - chłopaki szykują się do imprezy pod miastem; muszą zatem zaopatrzyć się w przeróżne wspomagacze wykraczania poza świadomość, takie jak alkohol, marihuana czy właśnie grzybki halucynogenne. Główny bohater, Olgiert i jego koledzy to nastolatkowie jakich wielu - pokolenie postkomunistyczne, czujące wolność kapitalizmu, ale nijak nie potrafiące z niej w konstruktywny sposób skorzystać.

Wraz z chłopakami wyruszamy w całonocną podróż przez ich schizy, euforie, fantasmagorie i zejścia przeplatane wspomnieniami Olgierta na temat wcześniejszych eksperymentów paczki z radością używek. Jest tu miejsce na indywidualną kontemplację, jest i na podporządkowanie się grupie. Trochę beznadziei i milczących postanowień, a wszystko okraszone sporą dawką jointów i taniego wina.

Z jednej strony potrafię sobie wyobrazić życie, jakie mogli wieść bohaterowie Osiem cztery, z drugiej mam świadomość, że na lwią część takiej ekipy zawsze patrzyłam z góry. Co jak co, ale wychodzi na to, że Mirek Nahacz miał do ludzi podejście bardziej ludzkie, bardziej wyrozumiałe. Z trzeciej strony jeszcze (tak, tak, bo jest i trzecia strona) myślę sobie, że do tej książki trzeba dorosnąć - dojrzeć na tyle, żeby mogła skłonić do refleksji, a nie tylko do czystej rozrywki. Może to dlatego na nią czekałam... (...)

Więcej na:
http://www.xrayofbooks.pl/2014/02/mirosaw-nahacz-osiem-cztery.html

(...) Jest początek XXI wieku, a gdzieś w Polsce południowo - wschodniej grupa sześciu kumpli wybrała się na grzyby. Nie ma to jednak wiele wspólnego z rodzinnym grzybobraniem - chłopaki szykują się do imprezy pod miastem; muszą zatem zaopatrzyć się w przeróżne wspomagacze wykraczania poza świadomość, takie jak alkohol, marihuana czy właśnie grzybki halucynogenne. Główny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

(...) Dom kości ma w sobie cechy charakterystyczne horroru klimatycznego - nawiedzone domy, tajemnicze zniknięcia, ludzie z ponurą przeszłością, uczucie rodzące się podczas wspólnego odkrywania przerażających tajemnic/walki o przeżycie. Jest też kilka mniej typowych rozwiązań, jak samo rozwikłanie zagadki "żarłocznych domów", wiążące się ściśle z historią Wielkiej Brytanii (więcej Wam nie zdradzę, co by nie popsuć frajdy z czytania). No i zapomniałabym - najmocniejszy punkt powieści, czyli wujek Robin - osoba, która głównym bohaterom spadła niemal z nieba, łącząc fakty i pomagając w rozwikłaniu zagadki, a także sprawiająca, że zakończenie historii spotka się z radością miłośników tegoż gatunku literackiego.

Z trzech dołączonych do tego wydania książki opowiadań, najmniej przewidywalny, a co za tym idzie, najbardziej interesujący, był Kształt bestii - opowieść o chłopcu, który jest w stanie dostrzec więcej, niż przeciętni ludzie. Dziecięca wyobraźnia jest tu wspaniałym polem dla umiejętności i pomysłowości autora. Moją uwagę zwróciły wspólne elementy, a właściwie ich symbole, które łączą wszystkie cztery historie - rzeźby i dębowe drewno, oznaczające odpowiednio: kłótnię, kłopoty oraz zdrowie, wiedzę, pokonane niebezpieczeństwo. Opierając się o tę interpretację, tak właśnie mogłabym streścić klue tych opowieści.(...)

Więcej na:
http://www.xrayofbooks.pl/2014/02/graham-masterton-dom-kosci.html

(...) Dom kości ma w sobie cechy charakterystyczne horroru klimatycznego - nawiedzone domy, tajemnicze zniknięcia, ludzie z ponurą przeszłością, uczucie rodzące się podczas wspólnego odkrywania przerażających tajemnic/walki o przeżycie. Jest też kilka mniej typowych rozwiązań, jak samo rozwikłanie zagadki "żarłocznych domów", wiążące się ściśle z historią Wielkiej Brytanii...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

(...) W Krucjacie nasi bohaterowie poznają jeszcze jedno realne zagrożenie, jakim jest ważna persona wprost ze średniowiecznej kości niezgody - Konstantynopola/Stanbułu. Poznajemy też nieco bliżej postać Mistrza Zakonu Ciemności, a Luca niejednokrotnie z aspirującego wielkiego uczonego przemienia się w niedojrzałego i nieporadnego chłopca. Podobnie dzieje się z Izoldą, co tym bardziej kontrastuje ją z moją ulubioną bohaterką tej serii.

Zdecydowanie najbardziej interesującym punktem książki stają się więzi łączące (lub też dzielące, w zależności od konfiguracji) czwórkę bohaterów. Również opieka Freitze'go nad zwierzętami i ichniejsze porozumienie, jakim chłopak wykazuje się już od pierwszej części, stanowi o mocnych stronach Krucjaty. Krystalizuje się nam coraz większa ilość bohaterów negatywnych/ambiwalentnych, co zawsze dodaje smaczku lekturze. (...)

Więcej na:
http://www.xrayofbooks.pl/2014/03/philippa-gregory-krucjata.html

(...) W Krucjacie nasi bohaterowie poznają jeszcze jedno realne zagrożenie, jakim jest ważna persona wprost ze średniowiecznej kości niezgody - Konstantynopola/Stanbułu. Poznajemy też nieco bliżej postać Mistrza Zakonu Ciemności, a Luca niejednokrotnie z aspirującego wielkiego uczonego przemienia się w niedojrzałego i nieporadnego chłopca. Podobnie dzieje się z Izoldą, co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

(...) Połowa XV wieku, siedemnastoletni Luca Vero jest nowicjuszem w rzymskim zakonie, do którego trafił kilka lat wcześniej na prośbę rodziców. Chłopak urodził się jako jedyny i długo wyczekiwany syn wiejskiej pary i biorąc pod uwagę jego urodę, wiedzę i tajemnicze zdolności, pozostali mieszkańcy wioski upatrywali w nim demona i odmieńca. Nieoświeceni wieśniacy nie przypuszczali, aby takie "złote dziecko" mogło narodzić się w ich wiosce, więc rodzice Luki, aby go ochronić i dać szansę na lepsze życie, oddali go w ręce Mistrza Zakonu. Ten zaś wyznaczył chłopaka na papieskiego Inkwizytora, który ma podróżować po Europie i wypatrywać oznak końca świata. Luce towarzyszy skryba Piotr oraz służący Freitze.

Tymczasem gdzieś w innej części Włoch dzieją się tajemnicze rzeczy - Izolda zamknięta w klasztorze przez swojego brata jako tamtejsza ksieni (żeński odpowiedni opata zakonu) staje się domniemaną przyczyną szaleństwa sióstr zakonnych. Pierwszym zadaniem Luki jest zbadanie tej właśnie kwestii, lecz przed właściwym osądem Inkwizytora staje na drodze rodzące się uczucie do jednej z mniszek. Na szczęście zarówno Luka, jak i Izolda, mają swoich towarzyszy przy boku i to te właśnie postaci śledziłam najchętniej. (...)

Więcej na:
http://www.xrayofbooks.pl/2014/03/philippa-gregory-odmieniec.html

(...) Połowa XV wieku, siedemnastoletni Luca Vero jest nowicjuszem w rzymskim zakonie, do którego trafił kilka lat wcześniej na prośbę rodziców. Chłopak urodził się jako jedyny i długo wyczekiwany syn wiejskiej pary i biorąc pod uwagę jego urodę, wiedzę i tajemnicze zdolności, pozostali mieszkańcy wioski upatrywali w nim demona i odmieńca. Nieoświeceni wieśniacy nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

(...) Głusi to lektura całkiem inna od pierwszej w Polsce Severiny - ukazują szersze spektrum postaci i zdarzeń, zawężają natomiast uniwersalność opowiedzianej tam historii. Bardzo istotną rolę odgrywają kultura, życie ekonomiczne i polityczne Gwatemali. Wbrew pozorom, mimo dynamiki zdarzeń Głusi to powieść cicha i spokojna, z obrazami bardziej malowanymi nostalgiczną kreską, aniżeli opowiedzianymi słowami.

Nie jest to z pewnością lektura dla każdego. Sporo tu beznadziei i niezrozumienia, jeszcze więcej niesprawiedliwości, ze szczyptą czy dwoma przemocy na dodatek. Czy taki jest obraz współczesnej ojczyzny autora? W krajobrazie państwa na pierwszy plan wysuwa się skontrastowanie nowoczesnych miast i ich mieszkańców z Indianami podlegającymi starożytnym prawom i wierzeniom. Sam Cayetano natomiast zdaje się stać nieco z boku i nieco wyżej, niż pozostali bohaterowie. Jeśli nadal Was nie zniechęciłam - to zapewne sami sięgniecie po Głuchych, do czego ja serdecznie zapraszam. (...)

Więcej na:
http://www.xrayofbooks.pl/2014/03/rodrigo-rey-rosa-gusi.html

(...) Głusi to lektura całkiem inna od pierwszej w Polsce Severiny - ukazują szersze spektrum postaci i zdarzeń, zawężają natomiast uniwersalność opowiedzianej tam historii. Bardzo istotną rolę odgrywają kultura, życie ekonomiczne i polityczne Gwatemali. Wbrew pozorom, mimo dynamiki zdarzeń Głusi to powieść cicha i spokojna, z obrazami bardziej malowanymi nostalgiczną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

(...) Na mnie największe wrażenie w całej antologii zrobił Łowca, w którym to Liam Gavin, społeczny wyrzutek, przedstawia historie znajomości z kobietami swojego życia oraz Muzeum doktora Mosesa, gdzie klimat, treść i samo sedno opowiadania spełniło moje oczekiwania względem dobrego dreszczowca.
Oto moja rówieśniczka, 27-letnia Ella po dekadzie nieobecności w swoim rodzinnym miasteczku postanawia powrócić, by pogodzić się z matką. Okazuje się, że kobieta niedawno wyszła za mąż za równie szanowanego, co przerażającego doktora i teraz pomaga mu prowadzić w ich posiadłości muzeum sztuki lekarskiej. Doktor Moses zaprasza Ellę na zwiedzanie dzieła swojego życia... W tymże opowiadaniu mamy wszystko, co kręci w amerykańskiej literaturze grozy - dom na odludziu, przerażające artefakty, równie przerażającego bohatera negatywnego i niepowtarzalny klimat lat 70-tych (bez przepychu i zdobyczy techniki).

Jednak w ogólnym rozrachunku antologii opowiadań Oates bliżej jest do lekkich thrillerów niż tytułowej "pełni grozy". Grozy niestety, jest zaledwie garstka. Autorka buduje napięcie i stara się zaskakiwać mocnym finałem, ale preludium nie przeraża - czasem intryguje, czasem konfunduje. Jeśli zatem macie ochotę na horror przez duże H, to Muzeum doktora Mosesa może Was rozczarować i lepiej poszukać dalej. W innym wypadku w celach poznawczo - rozrywkowych pozycji tejże nie odradzam. (...)

Więcej na:
http://www.xrayofbooks.pl/2014/03/joyce-carol-oates-muzeum-doktora-mosesa.html

(...) Na mnie największe wrażenie w całej antologii zrobił Łowca, w którym to Liam Gavin, społeczny wyrzutek, przedstawia historie znajomości z kobietami swojego życia oraz Muzeum doktora Mosesa, gdzie klimat, treść i samo sedno opowiadania spełniło moje oczekiwania względem dobrego dreszczowca.
Oto moja rówieśniczka, 27-letnia Ella po dekadzie nieobecności w swoim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

(...) Dwudziestopięcioletni Dawid wraz z kolegami i mniej lub bardziej przygodnie poznanymi koleżankami świętuje zaliczenie kolejnej sesji gdzieś na Mazurach. Sposób celebracji jest prosty: zachlać, zapoznać, zaliczyć, zapomnieć. Lecz oto staje się cud i nasz aspirujący magister prawa zakochuje się. Zakochuje się miłością beznadziejną, bo w 15-latce. Na domiar złego to młodsza siostra jego przyjaciela, która Dawida jednakowo fascynuje, jak i przeraża. Chłopak gotowy jest przekreślić swoje dotychczasowe życie decydując się na mogący być fatalnym w skutkach krok, jakim jest uprowadzenie nastolatki.

Tak oto Dawid i Kaśka zaczynają swoje wakacyjne wojaże po nadmorskich kurortach, spotykając na swojej drodze kwiat polskości - od dresiarzy, przez prywatnych detektywów aka ruską mafię po aktorów kręcących naturalistyczne porno. Nasz bohater musi chronić swoją ukochaną przed czyhającymi wszędzie niebezpieczeństwami i pokusami, ale czy zdoła uchronić Kaśkę przed nią samą? (...)

Więcej na:
http://www.xrayofbooks.pl/2014/03/jakub-zulczyk-zrob-mi-jakas-krzywde.html

(...) Dwudziestopięcioletni Dawid wraz z kolegami i mniej lub bardziej przygodnie poznanymi koleżankami świętuje zaliczenie kolejnej sesji gdzieś na Mazurach. Sposób celebracji jest prosty: zachlać, zapoznać, zaliczyć, zapomnieć. Lecz oto staje się cud i nasz aspirujący magister prawa zakochuje się. Zakochuje się miłością beznadziejną, bo w 15-latce. Na domiar złego to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

(...) Żona Morgana, Rachel, nadal opłakuje śmierć starszego syna. Młodszy, Edmund, wbrew ojczystej propagandzie brata się z niemieckimi sierotami (o których można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że są bezbronne), natomiast Lubert i jego córka Claudia nie mogą się pogodzić z utratą dóbr i pozycji, a przede wszystkich z utratą ukochanej żony oraz matki, której ciała nigdy nie odnaleziono. Podczas, gdy Lewis Morgan próbuje pomóc hamburskiej ludności w porządkowaniu życia po wojnie, w zaciszu domowego ogniska rozpacz Rachel zostaje ukojona przez innego mężczyznę...

Wstrząsający obraz Niemiec zupełnie innych, niż znane nam z lekcji historii i porywająca historia ludzkich dramatów, namiętności i miłości okraszona postaciami prawdziwymi - od ludzi honoru (Morgan), przez rubaszne angielskie matrony (Susan Burnham), po narkotycznych szaleńców (Albert). Portrety i pejzaże malowane słowami Rhidiana Brooka są naprawdę realistyczne, głęboko zapadają w pamięć, bohaterom można kibicować lub nie lubić od pierwszego wejrzenia, ale nie da się pozostać wobec nich obojętnym. (...)

Więcej na:
http://www.xrayofbooks.pl/2014/02/rhidian-brook-w-domu-innego.html

(...) Żona Morgana, Rachel, nadal opłakuje śmierć starszego syna. Młodszy, Edmund, wbrew ojczystej propagandzie brata się z niemieckimi sierotami (o których można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że są bezbronne), natomiast Lubert i jego córka Claudia nie mogą się pogodzić z utratą dóbr i pozycji, a przede wszystkich z utratą ukochanej żony oraz matki, której ciała...

więcej Pokaż mimo to