-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać245
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2023-12-16
2023-12-11
Pierwsza część Króla Kruków zrobiła na mnie ogromne wrażenie i totalnie wpasowała się w moje gusta. Po niej Ronan był moim ulubieńcem, chociaż polubiłam bardzo całą ekipę Kruczych Chłopców wraz z Blue. A jak było w tym tomie? Mamy okazję poznać tu bliżej Ronana i jego niesamowitą historię. Duszny letni klimat i tajemnice, które kryją bohaterowie. Jest wiele momentów w ciemnych barwach, częściej w tym tomie można poczuć przygnębienie czy smutek, niż uśmiechnąć się do dziejących się wydarzeń. Każdy próbuje znaleźć swoją drogę, zrozumieć rolę, jaką odgrywa w tym wszystkim. I wiecie co mnie zaskoczyło? Przy tym, jak czekałam na opowieść o Ronanie, w dużej części rozczarował mnie swoimi decyzjami i zdecydowanie większą sympatią w tym tomie darzyłam Gansey'a. Jednak nie oznacza to, że książka mnie rozczarowała, gdyż podobają mi się tego typu zabiegi. Postacie ewoluują na naszych oczach; kiedy skończyłam "The Dream Thieves" żaden z bohaterów nie był taki sam, jak pod koniec tomu pierwszego. Maggie Stiefvater niesamowicie ich kreuje, to mój ulubiony element jej pisarstwa. A potrafi też tworzyć zapierające dech w piersi wydarzenia, niesamowity klimat, magiczny, a jednocześnie taki namacalny. I to wszystko tu znalazłam. Znów jestem oczarowana!
Pierwsza część Króla Kruków zrobiła na mnie ogromne wrażenie i totalnie wpasowała się w moje gusta. Po niej Ronan był moim ulubieńcem, chociaż polubiłam bardzo całą ekipę Kruczych Chłopców wraz z Blue. A jak było w tym tomie? Mamy okazję poznać tu bliżej Ronana i jego niesamowitą historię. Duszny letni klimat i tajemnice, które kryją bohaterowie. Jest wiele momentów w...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-30
"Sherlock Holmes. Cienie nad Londynem" od Fox Games były moją drugą paragrafówką w życiu i muszę przyznać, że jej poziom był o wiele trudniejszy niż w poprzedniej! To było prawdziwe wyzwanie dla umysłu! Trzeba się wykazać spostrzegawczością, zmysłem dedukcji - nie było łatwo, oj nie. Wieczór z taką paragrafówką wciąga na całego!
Są tu dwie możliwości - możecie prowadzić śledztwo jako Sherlock albo dr Watson i w drugim przypadku możecie zadać więcej pytań bez tracenia punktów. Polecam to na pierwsze przejście. A potem, jak już się poczujecie pewniej, próbujcie Holmesa. Fajne jest to, że trzeba zwracać uwagę dosłownie na wszystko, bo w każdym szczególe może kryć się wskazówka. Podziwiam autora za stworzenie tak skomplikowanej rozrywki. Zdarzało mi się ją odkładać, bo nie wiedziałam, co robić, ale potem nagle człowiek doznaje olśnienia i leci dalej. To była bardzo ciekawa przygoda!
"Sherlock Holmes. Cienie nad Londynem" od Fox Games były moją drugą paragrafówką w życiu i muszę przyznać, że jej poziom był o wiele trudniejszy niż w poprzedniej! To było prawdziwe wyzwanie dla umysłu! Trzeba się wykazać spostrzegawczością, zmysłem dedukcji - nie było łatwo, oj nie. Wieczór z taką paragrafówką wciąga na całego!
Są tu dwie możliwości - możecie prowadzić...
2023-12-02
Jaka jest cena sławy? Czy bycie gwiazdą rekompensuje wszelkie niedogodności związane z tym trybem życia?
Na takie pytania można sobie odpowiedzieć częściowo po lekturze "Nie chcę być tobą", debiutu Natalii Brożek. Mając ostatnio chęć na lekki romans, poszperałam po Legimi i natknęłam się na tę książkę. Czytałam jedną z późniejszych książek autorki i jej styl mi się podobał, a na dodatek bohaterka tej powieści, Anna, jest związana z muzyką (jest piosenkarką), a akcja dzieje się po części w Szkocji - to wszystko złożyło się na chęć przeczytania jej. I jak mi się podobało?
Książka jest faktycznie lekka i przyjemna, chociaż z drugiej strony nie podbiła też mojego serca. Podobało mi się, że Anna, całe życie grając tak, jak matka jej zagrała, w końcu odnalazła w sobie cząstkę siły, by oderwać się od niej i zawalczyć o siebie. W Szkocji było klimatycznie, sielskie życie, dobrzy ludzie, wzajemna pomoc. Miło się o tym wszystkim czytało, to zdecydowanie relaksowało.
Było też jednak kilka rzeczy, które jednak trochę zmniejszyły mój poziom zachwytu. Bohaterowie wydają się bardzo biało-czarni. Jedni są nieskazitelnie dobrzy, mają pełne zaufanie do każdego, a inni są złem wcielonym, jak np. matka Anny. Dziewczyna kilka razy zastanawiała się, czy powodem tego jest przeszłość kobiety, o której nigdy nie wspominała, ale finalnie nikt się tego nie dowiaduje. Też córka właścicieli pensjonatu, do którego trafia piosenkarka, jest okropna, zazdrosna i tyle. Niektóre momenty wydają się takie naiwne.
Jednak te kilka rys nie sprawiło, żebym kompletnie nie czerpała przyjemności z lektury i nie spędziła miłego czasu z książką. Na dodatek wiem już, że autorka w kolejnych książkach pisze coraz lepiej, więc mogę bez strachu polecić Wam jej książki. Ja z chęcią spróbuje więcej.
Jaka jest cena sławy? Czy bycie gwiazdą rekompensuje wszelkie niedogodności związane z tym trybem życia?
Na takie pytania można sobie odpowiedzieć częściowo po lekturze "Nie chcę być tobą", debiutu Natalii Brożek. Mając ostatnio chęć na lekki romans, poszperałam po Legimi i natknęłam się na tę książkę. Czytałam jedną z późniejszych książek autorki i jej styl mi się podobał,...
2023-12-20
Ostatnio rzadko kiedy mam głowę do czytania książek historycznych, jednak cieszę się, że zaciekawiłam się "Wspaniałymi Królestwami" Martyna Rady'ego. Bo chociaż czas miałam ciężki i zdarzało mi się zasypiać po 3 stronach, to sposób napisania "Wspaniałych królestw" daje możliwość dawkowania sobie przyjmowanych rewelacji ;)
Na przestrzeni niemal dwóch tysiącleci, rozpoczynając od czasów Cesarstwa Rzymskiego, a skończywszy na współczesności, pokazane fakty o krajach szeroko pojętej Europy Środkowej są ujęte w krótkie i bardzo naładowane informacjami rozdziały. Nie ma tutaj wielkiego rozpisywania się, za to w pigułce dostajemy przekrój faktów i ciekawostek. Wszystko zaś prezentuje się w pięknie wydanej formie - mapy, pojawiające się co kilkadziesiąt stron sety ze zdjęciami. Powiem Wam, że jest to świetna forma przypomnienia sobie najważniejszych momentów historii Europy Środkowej, bądź bazy do rozpoczęcia dalszych poszukiwań - dzięki zawartej na końcu każdego rozdziału bibliografii i dodatkowi zatytułowanemu "Dalsza lektura" 😊
Myślę, że fani historii będą usatysfakcjonowani z takiego kompendium. Mnie zaskoczyły początkowo te krótkie rozdziały na dany temat, ale jest to dzięki temu bardziej przystępne, dzięki temu przypasuje zapewne większej ilości osób.
Ostatnio rzadko kiedy mam głowę do czytania książek historycznych, jednak cieszę się, że zaciekawiłam się "Wspaniałymi Królestwami" Martyna Rady'ego. Bo chociaż czas miałam ciężki i zdarzało mi się zasypiać po 3 stronach, to sposób napisania "Wspaniałych królestw" daje możliwość dawkowania sobie przyjmowanych rewelacji ;)
Na przestrzeni niemal dwóch tysiącleci,...
2023-10-26
2023-10-21
Jako że już wcześniej przepadłam w świecie Avaroth, z wielką radością przyjęłam ukazanie się nowelki z tego uniwersum. Tym bardziej, że opowiada o moim ulubionym Kasaarze.
Chociaż krótki w swojej formie, "Oleander" przekazuje nam wciągającą i głęboko poruszającą opowieść o kobiecie lekkich obyczajów, która na ciężkiej drodze życia spotyka nagle kogoś, kto wywróci jej ułożony i zaakceptowany stan rzeczy o sto osiemdziesiąt stopni... Niejednokrotnie łzy pojawią Wam się w oczach podczas jej lektury, a genialny styl autorki sprawi, że ją wręcz pochłoniecie! Ja tak miałam ;)
Jest to opowieść pokazująca jakże trudny temat z zupełnie innej perspektywy. Obrazuje też istotność zaufania do drugiego człowieka, chęć czynienia dobra, nawet, jeśli nie jest to do końca bezpiecznie. Jednym słowem - daje do myślenia.
Myślę, że można po nią sięgnąć nawet bez znajomości innych historii z Avaroth, bo chociaż może nie zrozumie się wszystkich małych niuansów, ale ta nowelka jest tak dobra, że z pewnością skutecznie zachęci do lektury całej reszty.
Jako że już wcześniej przepadłam w świecie Avaroth, z wielką radością przyjęłam ukazanie się nowelki z tego uniwersum. Tym bardziej, że opowiada o moim ulubionym Kasaarze.
Chociaż krótki w swojej formie, "Oleander" przekazuje nam wciągającą i głęboko poruszającą opowieść o kobiecie lekkich obyczajów, która na ciężkiej drodze życia spotyka nagle kogoś, kto wywróci jej...
2023-11-23
Na tą książkę czekałam, odkąd usłyszałam o niej przy okazji amerykańskiej premiery. Chociaż po sci-fi nie sięgam aż tak często, po prostu czułam, że to będzie coś dla mnie. I ani trochę się nie pomyliłam, bo "Aurora. Przebudzenie" wpasowała się w 100% w mój gust; nie mogę Wam napisać dosłownie NIC, co by mi się tam nie podobało!
Ale zaczynając po kolei, bym chociaż wyróżniła kilka składowych książki, które szczególnie mnie zachwyciły:
Na pierwszym miejscu są zdecydowanie postacie - różnorodność ras i ich cech charakterystycznych od początku robi wrażenie, a już kreacja głównych bohaterów jest zdecydowanie mistrzostwem. Są ciekawi, zabawni - każdy inaczej, gdyż różnią się od siebie charakterami dość znacznie. Nie mogę nie napisać, że moje serce podbił najbardziej Kaliis (w skrócie Kal - co już nastrajało mnie pozytywnie w porównaniu do mojego najulubieńszego Kaladina z ABŚ), wpływ tego kim jest, co przeszedł, a jednocześnie tego JAKI jest, to wszystko zostało przedstawione niesamowicie. Mam chyba zaznaczony każdy jego tekst osobnym znacznikiem ;)
Idąc dalej, pomysł na fabułę też wymiata. Sytuacja Aurory to jedno, charakterystyka Akademii Aurora to drugie. I oczywiście trzecie, równie ważne - to, co dyktuje przeznaczenie. Nie będę Wam się tu rozpisywać, by nic nie zdradzić, ale to wszystko razem tworzy genialną historię. Nie wiem, czy częściej się przy niej śmiałam, czy płakałam. Cudo! Polecam z obiema rękami na sercu!
Na tą książkę czekałam, odkąd usłyszałam o niej przy okazji amerykańskiej premiery. Chociaż po sci-fi nie sięgam aż tak często, po prostu czułam, że to będzie coś dla mnie. I ani trochę się nie pomyliłam, bo "Aurora. Przebudzenie" wpasowała się w 100% w mój gust; nie mogę Wam napisać dosłownie NIC, co by mi się tam nie podobało!
Ale zaczynając po kolei, bym chociaż...
2023-12-07
2023-11-07
Pojawienie się wspólnego wydania "Lady Susan. Sanditon. Watsonowie" Jane Austen było dla mnie zaskoczeniem, gdyż poza Sanditon, o którym coś tam kiedyś słyszałam, inne nowelki były mi wcześniej nie znane. Jane Austen równała się dla mnie tylko sześciu powieściom, ukochanym powieściom, ale to była wartość skończona. I jakże cudownym uczuciem było odkrycie czegoś nowego od jednej z ukochanych autorek! A czy znów zdołała mnie oczarować? Zdecydowanie tak!
W zbiorze tym mamy trzy nowelki nieukończone przez Austen, zostawione na "później", które nie zdążyło nadejść. Dwie pierwsze nowelki, Lady Susan i Sanditon, pozostawione zostały w oryginalnej formie, czyli w którymś momencie się nagle urywają. I muszę Wam powiedzieć, że poczułam się trochę, jakbym nagle przeniosła się w czasie i była świadkiem śmierci Austen. Wiem, to dziwne, ale bardzo mnie poruszyły te urwane zdania, historie bez zakończenia. Tym większe wrażenie zrobiły na mnie pokazywane opowieści, ale też pozostawiły po sobie mały ból w sercu, że nie dowiem się, jak autorka chciała je zakończyć.
Sprawa ma się inaczej przy Watsonach, których finał dopisała L. Oulton, jak śmiem twierdzić, rewelacyjnie naśladując styl Austen. I to właśnie ta opowieść zyskała moją największą sympatię. Nie zrozumcie mnie źle, wszystkie trzy nowelki są genialnie nakreślone - te różne charaktery, sytuacje. Lady Susan w formie listów, co mnie zaskoczyło, przekazała tyle treści i emocji - to właśnie kocham u Austen. W Sanditon miałam wrażenie, że historia ma w tle dużo goryczy i jej klimat różnił się trochę od pozostałych powieści Austen, w całości mogłaby być to zaskakująca pozycja w bibliografii autorki. Ale historia o Watsonach, z Emmą Watson jako główną bohaterką, jest u mnie na podium. Postacie tutaj najbardziej przypadły mi do gusty, wybory bohaterki i jej racjonalne podejście do życia zrobiły na mnie największe wrażenie.
Jeśli kochacie Jane Austen, koniecznie przeczytajcie i tę książkę, nie będziecie żałować!
Pojawienie się wspólnego wydania "Lady Susan. Sanditon. Watsonowie" Jane Austen było dla mnie zaskoczeniem, gdyż poza Sanditon, o którym coś tam kiedyś słyszałam, inne nowelki były mi wcześniej nie znane. Jane Austen równała się dla mnie tylko sześciu powieściom, ukochanym powieściom, ale to była wartość skończona. I jakże cudownym uczuciem było odkrycie czegoś nowego od...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-25
Sięgając po "Bujdę" wiedziałam, że jest to kryminał młodzieżowy i chociaż nie czytuję zbyt często kryminałów, to fakt, że styl Agnieszki Kulbat podobał mi się w jej poprzednich książkach zachęcił mnie do wyboru następnej lektury. I czy udało jej się mnie zainteresować? Ba! Kolejny raz mnie zachwyciła!
Od samego początku zwróciłam uwagę na dwie rzeczy - bardzo trudna tematyka, ujęta w sposób ludzki, normalny, a jednocześnie potrafiąca wywołać w czytelniku duże emocje. Cała akcja spoczywa na barkach dwójki siedemnastolatków. Borykają się oni z wieloma problemami i traumami, próbując jednocześnie żyć normalnie, co często niezbyt dobrze im wychodzi. Są na tyle silni, że z wielkimi problemami radzą sobie w pojedynkę. I w tym wszystkim tym drugim aspektem, który tak rzucił mi się w oczy, jest właśnie psychologia postaci, za którą (co widać od razu) stoi porządny research. Realizm tego wszystkiego daje wrażenie czytania o prawdziwych osobach, którzy żyją gdzieś obok nas i cierpią za nie swoje błędy i przewiny. Niejednokrotnie miałam łzy w oczach!
Myślę, że jej treść trafi do osób w każdym wieku - młodzieżowy język, mądre wnętrze, które wywołuje wiele przemyśleń. Jestem pod wrażeniem.
Sięgając po "Bujdę" wiedziałam, że jest to kryminał młodzieżowy i chociaż nie czytuję zbyt często kryminałów, to fakt, że styl Agnieszki Kulbat podobał mi się w jej poprzednich książkach zachęcił mnie do wyboru następnej lektury. I czy udało jej się mnie zainteresować? Ba! Kolejny raz mnie zachwyciła!
Od samego początku zwróciłam uwagę na dwie rzeczy - bardzo trudna...
2023-11-28
Uwielbiam styl Charlie N. Holmberg! Jej książki są pełne ciepła, humoru i ciekawych koncepcji magicznych. I "Plastikowy mag" mnie pod tym względem w ogóle nie zawiódł.
Przyznam, rozpoczynając ten dodatkowy tom, nie wiedziałam czego się spodziewać. Nowa bohaterka, inna dziedzina magii. I przez chwilę, gdy Alvie trafiła pod skrzydła męskiego mentora, bałam się, czy nie powtórzy się znów schemat z poprzednich tomów. Ale nic bardziej mylnego! Mamy tutaj kompletnie inne relacje, bohaterka także różni się charakterem od Ceony i muszę powiedzieć, że Alvie całkowicie mnie zauroczyła. Jest bardziej typem szalonego naukowca i potrafi się całkowicie zafiksować na swojej pracy. Przez to czasem zachowuje się dziwacznie, ale jest to tak urocze! Wątek jej działań politwórczych wespół z mentorem był świetny. Mała intryga kryminalna tylko dodała wszystkiemu uroku. Jestem całkowicie na tak!
Uwielbiam styl Charlie N. Holmberg! Jej książki są pełne ciepła, humoru i ciekawych koncepcji magicznych. I "Plastikowy mag" mnie pod tym względem w ogóle nie zawiódł.
Przyznam, rozpoczynając ten dodatkowy tom, nie wiedziałam czego się spodziewać. Nowa bohaterka, inna dziedzina magii. I przez chwilę, gdy Alvie trafiła pod skrzydła męskiego mentora, bałam się, czy nie...
2023-11-08
Po "Lovelight Farms. Stella & Luka" sięgnęłam po przeczytaniu kilku dobrych jej recenzji, zaintrygowały mnie na tyle, że postanowiłam po nią sięgnąć na Legimi. I od razu mówię, że czytało mi się to z dużą przyjemnością. Książka napisana jest lekkim stylem, a fabuła jest pełna przyjemnych momentów. To taka przedświąteczna opowieść, dobra na listopad i początek grudnia.
Stella prowadzi farmę choinek i chcąc powiększyć grono odbiorców oraz uratować się finansowo zgłasza się do konkursu znanej influencerki. Jednak w formularzu pisze, że założyła farmę z chłopakiem - a tu pojawia się problem - bo chłopaka nie ma. Do tego celu "zatrudnia" swojego najlepszego przyjaciela Lukę. I jak możecie się domyślić, udawanie związku może doprowadzić do czegoś więcej. Och, nie obędzie się bez masy problemów, Stella ma też w sobie kilka traum, przez które nie potrafi się otworzyć na drugiego człowieka. I to wszystko razem wyszło jak dla mnie świetnie. Polecam na ten czas, na lekką wieczorną lekturę, od której zrobi się ciepło na sercu.
Jedynie uważam, że za dużo było epilogów na zakończenie książki. Czułam się jak na końcu filmowego "Powrotu Króla", gdzie co chwilę uważało się, że to koniec, a tu wchodziła kolejna scena pożegnalna. I kolejna... Tu też tak jest. Dodatkowy rozdział z perspektywy Luki był już niepotrzebny Mam wrażenie, że był tylko dla gorących scen, bo jak cała książka nie jest właściwie ostra, tak tam nagle wleciało tego dużo. Ale i tak ogólne wrażenie mam bardzo dobre.
Po "Lovelight Farms. Stella & Luka" sięgnęłam po przeczytaniu kilku dobrych jej recenzji, zaintrygowały mnie na tyle, że postanowiłam po nią sięgnąć na Legimi. I od razu mówię, że czytało mi się to z dużą przyjemnością. Książka napisana jest lekkim stylem, a fabuła jest pełna przyjemnych momentów. To taka przedświąteczna opowieść, dobra na listopad i początek...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-15
W "Domu bijących serc" Fallon trafia do Podniebnego Królestwa, z którego nie wolno jej wyjść. Czuje się zamknięta, oszukana i zła na samą siebie za bycie naiwną do bólu (co spodoba się wszystkim, którzy denerwowali się na jej naiwne zachowanie w tomie pierwszym). Sprawia to, że zrobiła się dość zgryźliwa. Jest to progres postaci, na który oczekiwałam, nie jest on drastyczny, bo zobaczycie, że Fallon nadal popełnia podobne błędy, ale jest tego świadoma. I wkurzona... Fabuła utworzona wokół tego jest wartka, wciągnęła mnie na tyle, że nie mogłam się od niej oderwać, czekając na jak najwięcej scen z Lorcanem i mając nadzieję, że okaże się postacią, której oczekiwałam. I tu przyznam, że akurat on mnie lekko rozczarował. Jego obecność była jakby taka na uboczu, a co najważniejsze, relacja, jaką tworzył z Fallon, też nie była idealna. Wiele przed nią ukrywał, a po facecie mającym tyle set lat można by oczekiwać więcej rozsądku. Nie mówię o momentach, kiedy zachowywał się jak barbarzyńca, bo to ma swoje wytłumaczenie w fabule. Ale no Lorcan, wstydź się!
Nadal jestem pod wrażeniem wykreowanego świata, różnych gatunków postaci i samej głównej intrygi. Czekam, by dowiedzieć się, co będzie w trzecim tomie, mając nadzieję, że główni bohaterowie w końcu dorosną do wszelkich ról, jakie postawił przed nimi los. Czytało się naprawdę przyjemnie, przeżywałam żywo cięższe momenty, a zakończenie ponownie sprawiło, że nie mogę się doczekać kontynuacji.
W "Domu bijących serc" Fallon trafia do Podniebnego Królestwa, z którego nie wolno jej wyjść. Czuje się zamknięta, oszukana i zła na samą siebie za bycie naiwną do bólu (co spodoba się wszystkim, którzy denerwowali się na jej naiwne zachowanie w tomie pierwszym). Sprawia to, że zrobiła się dość zgryźliwa. Jest to progres postaci, na który oczekiwałam, nie jest on...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-19
Jestem całkowicie, kompletnie zauroczona tą książką. Jej na wpół mroczny klimat, stare-młode postacie, które pomimo nastoletnich lat przez swoje dziwne zainteresowania/wychowanie sprawiają, że ta niby młodzieżówka jest tak naprawdę czymś o wiele więcej, historią z głębią, od której nie sposób się oderwać. Gdy doda się do tego zdolność autorki do kreowania postaci tak różnorodnych i tak przerażająco prawdziwych - jakby były realnymi osobami opisanymi przez najlepszego z obserwatorów i najwnikliwszego z psychoanalityków - wychodzi doprawdy niesamowita książka.
Znajdziecie tutaj wróżki, które naprawdę widzą przyszłość, duchy, przepowiednie i ukryte tajemnice. Magię, która powoli odsłania się przed czytelnikami, niejednokrotnie powodując ciarki na plecach.
Nie było tutaj NIC, co by mi się nie spodobało. Szczęka opadła, drugi tom kupiony ;) Wielkie WOW!
Jestem całkowicie, kompletnie zauroczona tą książką. Jej na wpół mroczny klimat, stare-młode postacie, które pomimo nastoletnich lat przez swoje dziwne zainteresowania/wychowanie sprawiają, że ta niby młodzieżówka jest tak naprawdę czymś o wiele więcej, historią z głębią, od której nie sposób się oderwać. Gdy doda się do tego zdolność autorki do kreowania postaci tak...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-11
Są książki z którymi mamy skomplikowane relacje. Dokładnie tak nazwałbym mój związek z cyklem Żniwa Śmierci. Przy każdym tomie pisałam tu, że czytałam go dość długo - a przy finałowym "Żniwie" owa długość przeszła samą siebie!
Zaczęłam go czytać jakoś w sierpniu. Jak zwykle powoli, po kilkanaście stron. I nie było źle. Ale nie czułam też potrzeby, by czytać dalej i koło strony 150 nastąpiła przerwa. Cóż mam powiedzieć, to był ciężki czas dla naszego związku. Przerwa trwała aż do października, podczas gdy książka spoglądała na mnie z wyrzutem ze stolika nocnego, zakopana pod innymi czytanymi książkami. Było kiepsko...
Aż nagle poczułam wyraźnie - to ten czas. Teraz płomień znów zapłonie. Sięgnęłam po "Żniwo"... I w trzy dni "ostatnie" 530 stron wciągnęłam z niegasnącym zainteresowaniem! Bo cóż tam się działo! Oczy wychodziły z orbit, serce niemal stanęło w piersi, człowiek z nerwów już zaczynał wariować, by na koniec zalać się łzami i z uśmiechem satysfakcji zamknąć grube tomiszcze po ostatniej stronie.
Tak...Widzicie sami, to doprawdy skomplikowane. Początki naszej relacji były ciężkie, ale skończyło się na wielkiej miłości i uwielbieniu geniuszu autora. Wow. Po prostu wielkie wow. Gdy wszystkie puzzle ułożyły się w kompletny obraz, można było tylko dać owacje na stojąco.
Są książki z którymi mamy skomplikowane relacje. Dokładnie tak nazwałbym mój związek z cyklem Żniwa Śmierci. Przy każdym tomie pisałam tu, że czytałam go dość długo - a przy finałowym "Żniwie" owa długość przeszła samą siebie!
Zaczęłam go czytać jakoś w sierpniu. Jak zwykle powoli, po kilkanaście stron. I nie było źle. Ale nie czułam też potrzeby, by czytać dalej i koło...
2023-11-16
Patrząc na "Obcego barbarzyńcę" jako na erotyk sci-fi, muszę przyznać, że wypada rewelacyjnie w swoim gatunku. Podoba mi się koncepcja niebieskich mieszkańców planety, pasożytów wybierających partnerki i bezgranicznie oddanego zachowania kosmitów wobec nich. W drugim tomie przedstawiana para - Raahosh i Liz - zyskali jeszcze większą moją sympatię, niż Georgie i Vektal z części pierwszej. Liz potrafi postawić na swoim i potrafi być wredna, zdecydowanie walczy o swoje. Raahosh zaś jest małomówny, ale wrażliwy i nie przekracza granicy, której Liz nie daje mu przekroczyć - co może być ukłonem wobec osób, które zarzucały Vektalowi niektóre czyny.
Dla mnie była to rewelacyjna rozrywka, podoba mi się i inność tej opowieści, ale też duży poziom pikantności - przez co zapewne nie jest to książka dla każdego. Dosadny język Liz może niektórych zbić z pantałyku ;)
Patrząc na "Obcego barbarzyńcę" jako na erotyk sci-fi, muszę przyznać, że wypada rewelacyjnie w swoim gatunku. Podoba mi się koncepcja niebieskich mieszkańców planety, pasożytów wybierających partnerki i bezgranicznie oddanego zachowania kosmitów wobec nich. W drugim tomie przedstawiana para - Raahosh i Liz - zyskali jeszcze większą moją sympatię, niż Georgie i Vektal z...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-30
Kiedy dostaje się do ręki kontynuację, na którą się czekało, ma się w głowie określone oczekiwania. Stawia to wyższą poprzeczkę, niż gdy sięgamy po pierwszy tom serii, nie sądzicie?
Rozpoczynając "Nasze zerwane więzi" Lexi Ryan najbardziej spodziewałam się wielkiej rozróby, w końcu zakończenie "Naszych pustych przysiąg" to nam wręcz obiecało. I przyznaję, że spełniły się moje oczekiwania, Brie była nieźle wkurzona. Już sam początek książki był rewelacyjny, autorka w obu częściach zainteresowała mnie dosłownie od pierwszych stron. Szybko poznajemy też kolejną postać, Mishę, którego ogromnie polubiłam. On i dwór Dzikich Fae dodał tej książce wiele kolorytu. A co było dalej? Przyznam, że chociaż wiele się działo i napięcie ciągle było na dużym poziomie, dla mnie najbardziej rzucało się w oczy, że obaj nasi amanci - Finn i Sebastian - zachowywali się aż nazbyt idealnie. I kiedy już myślałam, że mam tego dość, nagle Finn wyskoczył z tekstem: "Miłość do ciebie i dar twojej miłości wobec mnie to najwspanialsze, co mnie w życiu spotkało. Gdybym miał żałować wyłącznie dlatego, że już nie będziesz moja, to byłoby jak żałowanie, że zobaczyło się przebłysk gwiazd, nim wszystko spowiła wiekuista ciemność" i kupił mnie tym całkowicie! Nawet jeśli przez większość fabuły jego dewiza "nigdy nie daj się zwieść przekonaniu, że miłość wystarczy" wisiała mrocznym całunem nad nimi, w opozycji do jego cudnego zachowania, to wszystko razem wciągało mnie w fabułę tak, że połknęłam książkę w mig. Sebastianowi nie wybaczyłam, nie ważne co zrobił na końcu; czym okazała się Brie, domyśliłam się w połowie książki, ale znów (jak przy 1. części), ta przewidywalność nie negowała dobrej zabawy przy jej lekturze. Jest to romantasy pełne akcji i intryg, wielkich czynów i jeszcze większych poświęceń. Każdy, kto lubi te klimaty, odnajdzie się w tej historii.
Kiedy dostaje się do ręki kontynuację, na którą się czekało, ma się w głowie określone oczekiwania. Stawia to wyższą poprzeczkę, niż gdy sięgamy po pierwszy tom serii, nie sądzicie?
Rozpoczynając "Nasze zerwane więzi" Lexi Ryan najbardziej spodziewałam się wielkiej rozróby, w końcu zakończenie "Naszych pustych przysiąg" to nam wręcz obiecało. I przyznaję, że spełniły się...
2023-11-04
Po pierwszym tomie, który nie zrobił na mnie piorunującego wrażenia, początkowo nie chciałam jej czytać i mieć w papierze. Ale widząc kilka dobrych opinii, zostałam zachęcona do zabrania się za nią na Legimi. I wciągnęłam "Bloodfever" w dwa dni! Tak wpasowała się w to, czego akurat potrzebowałam! Co prawda muszę przyznać, że w fabule nadal jest dość chaotycznie, Mac dowiedziała się parę nowych rzeczy, jednak Barrons wciąż jest niewiadomą, zemsta za siostrę znikła gdzieś w tle i jakoś tak nawet nie umiem po kilku dniach powiedzieć, co tam więcej było... (poza zapadającymi w pamięć "psikusami" Vlane'a), ale rozrywkę dała mi niezłą, czytało się szybko i przyjemnie. Widać, że w Mac zachodzi zmiana i jestem nawet ciekawa, gdzie ją to wszystko zaprowadzi.
I za te pozytywne wrażenia książka ma ode mnie 7 gwiazdek. A pewnie jakby trafiła na jakiś mój gorszy dzień, byłoby o co najmniej dwie gwiazdki mniej. Fascynuje mnie to, jak czasem dobrze, gdy książka wpasuje się w odpowiednią lukę, moment w czasie, by stać się dla nas brakującym puzzlem, by dać nam to, czego akurat potrzebujemy.
Po pierwszym tomie, który nie zrobił na mnie piorunującego wrażenia, początkowo nie chciałam jej czytać i mieć w papierze. Ale widząc kilka dobrych opinii, zostałam zachęcona do zabrania się za nią na Legimi. I wciągnęłam "Bloodfever" w dwa dni! Tak wpasowała się w to, czego akurat potrzebowałam! Co prawda muszę przyznać, że w fabule nadal jest dość chaotycznie, Mac...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-25
Aleksandra Kern w swoim debiucie "Będzie dobrze" ujęła ciężki temat w zaskakująco lekki sposób. Książka ta jest młodzieżówką (15+) fantasy dziejącą się w naszym świecie. Ukazuje losy Eli, dziewczyny cierpiącej na niezidentyfikowaną chorobę, przez którą coraz trudniej jej normalnie funkcjonować. Wszystko jednak zmienia się w momencie, gdy spotyka się z nią Asystent Śmierci.
Brzmi to intrygująco, prawda? Powiem Wam, że czytało mi się tę opowieść bardzo przyjemnie - wciąga od samego początku, tym bardziej, że liczne nawiązania kulturowe sprawiają, że łatwo jest polubić Elę, a nawet się z nią utożsamić. Już przy pierwszej jej wzmiance o Draco Malfoy'u miała całą moją sympatię. Im dalej w las, tym bardziej robiło się zadziwiająco - możliwości Asystenta Śmierci, powód istnienia takich jednostek, a także reguły nimi rządzące - wszystko to zostało rewelacyjnie wymyślone!
I zdradzę Wam, że sama końcówka już niemal wydawała mi się zbyt prosta, jak na wszystko to, co było po drodze... Już niemal czułam się zawiedziona, że poszło to w takim kierunku... Gdyby nie epilog, który kompletnie zmienił moje tego postrzeganie. Mówiąc kolokwialnie, wykrzyknęłam: "WTF?!" i z łzami w oczach zamknęłam książkę. To idealnie dopełniło tę historię.
Polecam bardzo, jeśli macie ochotę na nietuzinkową, wciągającą i momentami bardzo zabawną młodzieżówkę.
Aleksandra Kern w swoim debiucie "Będzie dobrze" ujęła ciężki temat w zaskakująco lekki sposób. Książka ta jest młodzieżówką (15+) fantasy dziejącą się w naszym świecie. Ukazuje losy Eli, dziewczyny cierpiącej na niezidentyfikowaną chorobę, przez którą coraz trudniej jej normalnie funkcjonować. Wszystko jednak zmienia się w momencie, gdy spotyka się z nią Asystent Śmierci....
więcej mniej Pokaż mimo to
"Czwarte skrzydło" od pierwszych stron mnie wciągnęło. Violet jest interesującą postacią ze zdecydowanie interesującą rodziną (choć niekoniecznie w pozytywnym sensie). Pomimo tego, że całe życie przygotowywana była do innej roli, jest zmuszona wstąpić do Kwadrantu Jeźdźców, gdzie duża część rekrutów traci życie. A główna bohaterka nie jest najsilniejszą postacią, jaką możecie spotkać...
Nawiasem mówiąc, koncepcja różnych dróg życiowych i ich odmienności jest świetna! To, jak Violet miała pod górkę... O takich przygodach lubię czytać! Mamy do tego ciekawe postacie męskie - przyjaciel z dzieciństwa, który ma objąć nad nią pieczę, a także odwieczny wróg rodziny... Odkrywane tajemnice. I pomimo tego, że może zdarzyło się kilka momentów, którym coś można zarzucić, dla mnie ta historia była porywająca i czytałam ją z dużą przyjemnością. Były momenty, które mnie zaskoczyły, a także takie, które mnie rozczuliły. Z niecierpliwością czekam premiery drugiego tomu, tym bardziej, że po zapowiedziach wydaje się, że jej szata graficzna będzie jeszcze bardziej powalająca!
"Czwarte skrzydło" od pierwszych stron mnie wciągnęło. Violet jest interesującą postacią ze zdecydowanie interesującą rodziną (choć niekoniecznie w pozytywnym sensie). Pomimo tego, że całe życie przygotowywana była do innej roli, jest zmuszona wstąpić do Kwadrantu Jeźdźców, gdzie duża część rekrutów traci życie. A główna bohaterka nie jest najsilniejszą postacią, jaką...
więcej Pokaż mimo to