-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać304
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2011-11-19
2011-11-17
Magdalena Grzebałkowska ukończyła historię na Uniwersytecie Gdańskim, od 13 lat jest reporterką „Gazety Wyborczej". Mieszka w Sopocie.
Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko to, co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie, że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego
Nie bądź pewny, że czas masz, bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stad odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się nie umierać
kochamy wciąż za mało i stale za późno
Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny
Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą.
Takich książek się nie ocenia, bo jak ocenić czyjeś życie na podstawie trzystu stron? Tak więc oceniać nie będę.
Obok takiej pozycji nie można przejść obojętnie,więc bezapelacyjnie muszę wam ją przedstawić.
Jan Twardowski. Ksiądz Jan Twardowski- sławny już za swego życia poeta, o którym wbrew pozorom wiemy bardzo niewiele. Znamy jego wiersze, ale czy znamy jego prawdziwe oblicze?
Sama autorka w jednym z wywiadów powiedziała,że poeta nie wydawał się być interesującą postacią, która mogłaby wystąpić w książce. Jednak, kiedy zaczęła badać jego życie, gdy dotarła do jego nieznanych, nie publikowanych zapisków, zaczęła się wyłaniać sylwetka kapłana zupełnie nie znanego, pełnego paradoksów i niewytłumaczalnych zachowań.
Odkrycie dotąd nieznanych szerszej "publiczności" faktów zajęło Magdalenie Grzebałkowskiej mnóstwo czasu, nerwów i pracy. Mimo iż wydawać by się mogło, że każdy kto znał Księdza Twardowskiego bez problemów i z przyjemnością wypowiadał się na temat tej wielkiej postaci, wcale tak nie było. Ludzie niechętnie mówią o poecie - jedni przekazywali reporterce, że minęło zbyt mało czasu od jego śmierci, by o nim rozmawiać, inni twierdzili, że piszą własne książki o Księdzu, a pozostali albo zgadzali się na wymianę zdań, lub tak jak w większości przypadków zdecydowanie jej odmawiali.Tak więc biografia "Ksiądz Paradoks'' jest owocem niezmiernie ciężkiej pracy autorki ,za którą ja osobiście ją ogromnie podziwiam.
Biografia Jana Twardowskiego nie jest kolejnym tomiszczem, który będzie nas zasypywał mnóstwem dat i niepotrzebnych nazwisk, doprowadzając nas do furii i kompletnego zagubienia w życiorysie zasłużonej osoby. Tutaj wszystko jest wysublimowane, opisane oryginalnym i łatwym w odbiorze językiem i przede wszystkim interesujące.
Płynny, ciekawy tekst przerywają piękne ilustracje, zdjęcia i skany różnych dokumentów Księdza. W tej pięknie wydanej książce nie ma miejsca na nudę - gdy już raz zatopisz się w historii "Księdza od biedronek" wypłyniesz zalany łzami dopiero po zapisku o jego śmierci.
Kapłan, który mimo życia w ubóstwie i nie przywiązywania dużej wagi do wyglądu zewnętrznego nosił tupecik. Mężczyzna, który mimo, że otaczało go mnóstwo ludzi ciągle czuł się samotny. Poeta, który mimo milionów sprzedanych egzemplarzy tomików swoich wierszy , nie miał pieniędzy na nowy zeszyt i nie mógł uwierzyć w to, że ktoś czyta jego poezję.Ksiądz paradoks.
Mimo iż książka Magdaleny Grzebałkowskiej nie odpowiada na wszystkie stawiane przez siebie i autorkę pytania, na pewno wiele wyjaśnia i pozwala nam w inny sposób spojrzeć na życie Księdza Jana Twardowskiego ,który ostatnimi czasy kojarzy się już tylko z cytatem "Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą...".Gorąco polecam ;-)
Magdalena Grzebałkowska ukończyła historię na Uniwersytecie Gdańskim, od 13 lat jest reporterką „Gazety Wyborczej". Mieszka w Sopocie.
Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko to, co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie, że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość...
2011-12-31
Louis Silvie Zamperini. Bohater. Łobuz. Złodziej. Atleta. Bohater. Lotnik. Syn. Brat. Szwagier. Bohater. Mąż. Ojciec. Weteran wojenny. Człowiek, który nigdy się nie poddał.
"Niezłomny" to książka napisana przez bestsellerową autorkę Laurę Hillenbrand, której poprzednia powieść okazała się czytelniczym hitem i została również zekranizowana.
"Niezłomny" to historia Louisa Zamperini - łobuza, złodziejaszka, trudnego, pełnego energii chłopca, syna włoskich emigrantów, który zawsze znajdował się tam, gdzie nie powinien
"Niezłomny" to historia Louisa Zamperini - jednej z największej nadziei sportowych Amerykanów. Rekordzisty i najlepszego biegacza swoich czasów, który budził podziw u samego Hitlera i wcale się tym nie przejmował.
"Niezłomny" to historia Louisa Zamperini - lotnika, który w czasie Drugiej Wojny Światowej bombardował Japońskie oddziały na Pacyfiku, aż w końcu sam został strącony wprost w rozległe wody i dryfował na oceanie przez 47 dni praktycznie bez wody i jedzenia, nękany przez rekiny i raz ostrzeliwany przez japoński bombowiec, by w końcu dopłynąć do wyspy zapełnionej wrogimi Japończykami i stać się jeńcem Japończyków.
"Niezłomny" to historia Louisa Zamperini - człowieka, który przeżył Drugą Wojnę Światową, by założyć rodzinę, głosić świadectwo o swoim przepełnionym nadzieją życiu i napawać innych ludzi wolą walki.
"Niezłomny" to książka napisana kobietę, dla której bohater jest idolem i wzorem do naśladowania i która chce by dla nas również stał się on autorytetem, a jego historia dawała nam siłę i energię na dalsze życie.
"Niezłomny" to pięknie wydany album o życiu tak niesamowitego człowieka, upiększony świetnymi fotografiami i piękną okładką.
Tak jak już to powtarzałam przy recenzowanych biografiach, czy niektórych książkach takich dzieł się nie ocenia. Nie będę więc oceniać "Niezłomnego", ani też się długo o tej powieści rozpisywać. Pozostaje mi tylko stwierdzić, że warto, naprawdę warto sięgnąć po tę książkę bo jest to dobrze napisana powieść opowiadająca historię, która nigdy się nie powtórzy i udowodni niedowiarkom, że cuda naprawdę się zdarzają. Osobiście umieszczam tę książkę na liście jednej z najlepszych wydanych w Polsce lektur roku 2011 . GORĄCO POLECAM !!!
Louis Silvie Zamperini. Bohater. Łobuz. Złodziej. Atleta. Bohater. Lotnik. Syn. Brat. Szwagier. Bohater. Mąż. Ojciec. Weteran wojenny. Człowiek, który nigdy się nie poddał.
"Niezłomny" to książka napisana przez bestsellerową autorkę Laurę Hillenbrand, której poprzednia powieść okazała się czytelniczym hitem i została również zekranizowana.
"Niezłomny" to historia Louisa...
2011-12-25
Gdy widzę książkę, która nazywana jest przez media magiczną, wzruszającą powieścią dla kobiet automatycznie utożsamiam ją z mało ambitną serią romansów Harlequin i bardzo niechętnie podchodzę do lektury. Podobnie było w przypadku niedawno wydanego w Polsce dzieła Richarda Evansa "Obiecaj mi", które błyskawicznie zyskało pozytywne opinie na wielu blogach i portalach. Na szczęście moje oczekiwania się nie potwierdziły.
Beth jest blisko trzydziestoletnią kobietą, która zdawałoby się już ustabilizowała swoje życie. Wystarczy jednak kilka dni by zrównać dotychczasowe osiągnięcia równo z ziemią. Zdrada męża, choroba córki, kłopoty w pracy i niestabilność finansowa skutecznie niszczą utopię bohaterki. Wtedy, gdy świat głównej postaci pokryty jest jedynie szarością pojawia się on. Szarmancki, opiekuńczy, przystojny, inteligentny ze świetnym podejściem do dzieci. Ideał. Jednak czy ideały naprawdę istnieją? Skąd Matthew wie tak dużo o rodzinie Beth ? I dlaczego mimo braku pracy może pozwolić sobie na zmianę samochodu?
„A błądzić jest rzeczą ludzką, a wybaczyć... no, to już może tylko miłość.”
Tak jak wspomniałam spodziewałam się prostej historii miłosnej, która jak to zwykle bywa będzie usiana kilkoma niepowodzeniami bohaterów, by i tak zakończyć się wzruszającym happy endem. Richard Paul Evans postanowił jednak mnie zaskoczyć i odstąpił od wyżej wymienionych schematów. Mimo iż opis tej powieści wskazuje na raczej pospolity romans w rzeczywistości dalsza jego część(,której nie mogę zdradzić,by nie odebrać wam całej przyjemności z lektury) bezdyskusyjnie wskazuje na jej oryginalność, innowacyjność i magiczność.
„Nienawiść, pretensje i złość to pasożyty, które żywią się sercem do czasu, aż nie pozostanie nic, czym mogłaby się pożywić miłość.”
"Obiecaj mi" to powieść z lekka surrealistyczna, jednak przepełniona ciepłem, emanująca nadzieją oraz miłością. W przeciwieństwie do książek zaliczanych do tego samego gatunku zanjdziemy tu mnóstwo napięcia i zwrotów akcji. Wisienką na torcie tej niesamowitej lektury jest bardzo plastyczny i dobry styl autora oraz obiecujące kreacje bohaterów.
„Złamane przyrzeczenia są jak rozbite lustra. Ranią tych, którzy się ich kurczowo trzymają i wpatrują w popękane odbicia samych siebie.”
Zarówno ja jak i moja mama pochłonęłyśmy "Obiecaj mi" w jeden wieczór zafascynowane fabułą, bohaterami i po prostu całokształtem powieści. Mam nadzieję, że mimo zakazu na kupowanie książek wkrótce uda mi się zdobyć kolejne książki Evansa, gdyż było to dopiero pierwsze, ale za to bardzo udane spotkanie z jego twórczością, a was naprawdę gorąco zachcam do lektury, bo wierzcie mi naprawdę warto :-)
Gdy widzę książkę, która nazywana jest przez media magiczną, wzruszającą powieścią dla kobiet automatycznie utożsamiam ją z mało ambitną serią romansów Harlequin i bardzo niechętnie podchodzę do lektury. Podobnie było w przypadku niedawno wydanego w Polsce dzieła Richarda Evansa "Obiecaj mi", które błyskawicznie zyskało pozytywne opinie na wielu blogach i portalach. Na...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-04-10
Książka "Powrót do Missing"stała na mojej półce już dość długo i mimo pozytywnych opinii, które o niej słyszałam nie zachęcała mnie do lektury. Odstraszały mnie przede wszystkim jej gabaryty, gdyż powieść składająca się z 750 stron nie jest lekturą na jeden, ale na kilka wieczorów. Zniechęciła mnie też opinia mojej mamy, która kilka tygodni wcześniej zaczęła czytać tą książkę i ją odłożyła tłumacząc mi, że jest to dosyć ciężka i trudna lektura. W końcu zmusiłam się do sięgnięcia po "Powrót do Missing" i odpłynęłam. Odpłynęłam, powieść pochłonęłam w kilka godzin, a mamę skrzyczałam, za to, że wmawiała mi takie bzdury.
"Powrót do Missing" to historia dwóch braci bliźniaków Mariona i Shivy Stone, dzieci hinduskiej zakonnicy i wybitnego, brytyjskiego chirurga. Chłopcy po śmierci swojej matki i porzuceniu przez ojca, obaj niezwykle zafascynowani medycyną nawiązują bardzo silną, wydawałoby się nierozerwalną więź. Jednak gdy na ich drodze pojawia się kobieta, w której obaj się zakochują więź zostaje przerwana a Marion zmuszony jest wyjechać do Ameryki i podjąć pracę w zatłoczonym szpitalu zupełnie innym od tego misjonarskiego, w którym się wychował. W wyniku pewnych okoliczności Marion musi na nowo zaufać ojcu, który go porzucił i bratu, który go zdradził.
"Powrót do Missing" to przede wszystkim piękna opowieść, od której po prostu nie można się oderwać. Abraham Verghese ma niezwykle lekkie pióro, którym bardzo sprawnie operuje sprawiając, że w jednej chwili zostajemy przeniesieni na inny kontynent,by wraz z braćmi przeżywać ich życiowe rozterki. Autor bardzo plastycznie i obrazowo opisuje stworzony przez siebie świat tak, że czytelnik wręcz może poczuć na przykład podmuch wiatru na własnej skórze.
Na szczególną uwagę zasługują niewątpliwie świetnie wykreowani bohaterowie książki. Postaci są jednocześnie autentyczne i bardzo oryginalne, co sprawia, że ciężko o nich zapomnieć długo po zakończeniu lektury. Moją uwagę przykuł jednak sposób w jaki autor opisuje medycynę. W "Powrocie do Missing" medycyna gra bardzo ważną drugoplanową rolę. Dziedzina ta traktowana jest przez Verghese w szczególny, mistyczny sposób, a działania lekarzy uważa on za przepełnione cudami, niezwykłe zjawiska.
Warto sięgnąć po tę książkę. Dlaczego? Bo to potężny tom zapełniony pięknie opowiedzianą doskonałą historią przepełniony mnóstwem emocji i miłości. John Iriving się nie pomylił "Powrót do Missing" to naprawdę niezwykłe osiągnięcie literackie, a co się z tym wiąże nie można przejść obok niego obojętnie. Polecam !!
Książka "Powrót do Missing"stała na mojej półce już dość długo i mimo pozytywnych opinii, które o niej słyszałam nie zachęcała mnie do lektury. Odstraszały mnie przede wszystkim jej gabaryty, gdyż powieść składająca się z 750 stron nie jest lekturą na jeden, ale na kilka wieczorów. Zniechęciła mnie też opinia mojej mamy, która kilka tygodni wcześniej zaczęła czytać tą...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-04-07
Eduardo Mendoza to klasa sama w sobie. Jego powieści mają rzesze fanów na całym świecie, a wydawnictwa nie nadążają organizować ich kolejnych wznowień i dodruków. "Niewinność zagubiona w deszczu", "Oliwkowy labirynt","Trzy żywoty świętych", czy "Niezwykła podróż Pomponiusza Flatusa" to tylko niektóre z wspaniałych książek hiszpańskiego mistrza literackiej satyry.
Z Mendozą jak dotąd nie miałam za wiele wspólnego, jednak wystarczyło to by zakochać się w jego twórczości. Jakiś czas temu przeczytałam "Wyspę niesłychaną" i stałam się wielką fanką Hiszpana. Wiedziałam jednak, że nie mogę oceniać talentu autora po jednym dziele, sięgnęłam więc po niedawno wydaną w Polsce książkę "Prześwietny raport kapitana Dosa", moje uczucia się potwierdziły a cieniutki głosik wewnątrz mnie wykrzykiwał - Mendoza jest geniuszem! Mendoza jest Geniuszem! Głosik miał rację, gdyż Eduardo Mendoza po prostu jest literackim geniuszem.
Sytuacja jest nieciekawa.
W sektorze Upadłych Kobiet kończy się szampon i róż do policzków. Stosowana zapobiegawczo stęchła woda z siarczanem śmiechu uspokaja sektor Przestępców, ale przyczynia się do zaburzeń oddychania w sektorze Nieprzewidywalnych Staruszków. Poza tym piastujący stanowisko przywódcy statku kosmicznego Horacio Dos nie zna współrzędnych miejsca, do którego zmierza - ze względów bezpieczeństwa zostaną mu one udostępnione dopiero pod koniec podróży.
Prześwietny raport kapitana Dosa to spisywany skrzętnie dziennik pokładowy z niecodziennej wyprawy. To również cudowna satyra, która obśmiewa pozorny ład i porządek współczesnego świata i pokazuje, jak łatwo życie wymyka się nam spod kontroli.
"Prześwietny raport kapitana Dosa" przepełniony jest absurdem. Spotykamy tu absurdalne postaci w absurdalnych sytuacjach podejmujące absurdalne decyzje. Element ten nie służy jednak tylko spotęgowaniu komizmu całej książki, lecz jest jednym ze składników dzięki, którym autor przedstawia współczesną nam rzeczywistość nieco innym i lekko skrzywionym zwierciadle. Każdy bohater to tak naprawdę obraz każdego z nas,a jego postępowanie, to decyzje, które codziennie podejmujemy.
Podczas lektury tej książki co chwila się uśmiechałam. Nie był to jednak uśmiech, podobny do tego, który widnieje na mojej twarzy gdy słyszę świetny dowcip. Był to uśmiech przepełniony goryczą, bo uświadomiłam sobie, że tak naprawdę mimo tego, że bohaterowie i ich poczytania są komiczne, infantylne i groteskowe są też niestety prawdziwe i często przez nas naśladowane.
Książkę tę czyta się niesamowicie szybko i lekko. Przepełniona jest ona mnóstwem charakterystycznego dla autora humoru, napisana jest w świetnym, przyjaznym dla czytelnika stylu i bawi od pierwszej do ostatniej strony. Dzisiaj podjęłam decyzję, że porzucam oglądanie kabaretów na rzecz czytania książek Mendozy, gdyż zabawa przy lekturze jego twórczości jest o lepsza od tej towarzyszącej nam przy oglądaniu wielu kabaretowych skeczy.
Dla mnie Mendoza jest mistrzem satyry, gdyż nie znam drugiego człowieka, który w jakikolwiek sposób potrafiłby tak rzetelnie, prawdziwie i obiektywnie opisać otaczającą nas rzeczywistość. Zazdroszczę Hiszpanom, że mogli zapoznać się z tą książką już dziesięć lat temu i cieszę się że trafiła ona w moje ręce, gdyż "lepiej późno niż wcale" :D
Polecam tę książkę wszystkim tym którzy uwielbiają twórczość Hiszpana i tym, którzy nie mieli jeszcze okazji się z nią zapoznać. Uwierzcie mi naprawdę warto!
Eduardo Mendoza to klasa sama w sobie. Jego powieści mają rzesze fanów na całym świecie, a wydawnictwa nie nadążają organizować ich kolejnych wznowień i dodruków. "Niewinność zagubiona w deszczu", "Oliwkowy labirynt","Trzy żywoty świętych", czy "Niezwykła podróż Pomponiusza Flatusa" to tylko niektóre z wspaniałych książek hiszpańskiego mistrza literackiej satyry.
Z...
2012-09-19
W dzisiejszych czasach łatwo o dobrą powieść. Gdy chcemy przeczytać wartościową, dobrze napisaną lekturę wystarczy, że wybierzemy się do Empiku lub księgarni i przejrzymy kilka półek z nowościami, masowo ''produkowanymi'' przez wydawnictwa. Trudniej jest jednak znaleźć książkę wyjątkową, do której będziemy chcieli wracać . Przyznaję, ze ostatnimi czasy trafiałam raczej na dobre i dopracowane książki, które świetnie umilały mi wolny czas, podświadomie jednak ciągle czekałam na tę jedną powieść, która pozostanie w mojej głowie na dłużej niż tylko kilka dni po lekturze. I w końcu się doczekałam....
Marina nie chciała tam jechać. Lubiła śnieg w Minnesocie, swoje laboratorium i bliskość mężczyzny, którego kochała. Ale nie miała wyjścia. Ktoś musiał sprawdzić, co dzieje się z doktor Swenson. Nie była pewna, co przeraża ją bardziej: spędzenie miesiąca w dzikiej puszczy amazońskiej, w której ciężkie i lepkie powietrze wibruje poruszane skrzydełkami miliona owadów, czy ponowne spotkanie z doktor Swenson. Drobna siedemdziesięcioletnia kobieta, a respekt czuli przed nią wszyscy. Jej badania już niedługo miały odmienić życie kobiet na całym świecie. Jednak dla Mariny nie to było najważniejsze...
Zajrzyj do książki !
Na okładce tej książki już przy pierwszym kontakcie w oczy rzuca się porównanie "Stanu Zdumienia" do "Jądra ciemności" Josepha Conrada. Szczerze mówiąc jestem bardzo sceptycznie nastawiona do tego typu opinii i zawsze staram się traktować je z lekkim dystansem. Tym razem również nie było inaczej. Porównanie do świetnego "Jądra ciemności'' mogło być dla autorki z jednej strony wyróżnieniem i pochlebstwem, z drugiej zaś zmorą i zaszufladkowaniem. Ja jako uczennica liceum początkowo zraziłam się tą opinią, którą przeczytałam przed rozpoczęciem lektury książki. Niestety tak to już jest, że każdemu uczniowi lektury nie kojarzą się z dobrą i przyjemną lekturą i choć "Jądro ciemności'' uważam za jedną z najlepiej wybranych książek w całym kanonie obowiązkowych lektur bałam się, że opinia Time Magazine jest zbyt wyniosła i przesadzona.
Na szczęście obawy okazały się zupełnie niepotrzebnymi, a porównanie Time Magazine o dziwo uznałam za bardzo trafne.
"Stan zdumienia" to książka wielowymiarowa, w której trudno szukać jakichkolwiek niedociągnięć i wad. Świetnie wykreowane, niezwykle realistyczne postacie osadzone w klimatycznej Amazonii, starannie dopracowana i przemyślana fabuła oraz trafna analiza życia i relacji międzyludzkich- czy można chcieć czegoś jeszcze? Oczywiście, ze nie. Ann Patchett uważała jednak inaczej i postanowiła do już i tak perfekcyjnego ''pakietu'' dołączyć w formie gratisu świetne, tak rzadko spotykane we współczesnej literaturze opisy przyrody, które co najważniejsze w odróżnieniu od tych pochodzących z lektur szkolnych nie nużą czytelnika.
Ann Patchett udało się stworzyć książkę, którą myślę, że można już ogłosić jedną z najlepszych i najważniejszych powieści tego roku. Rzadko kiedy komuś udaje się napisać historię, która wciąga jak powieść przygodowa, wzrusza jak romans, intryguje jak kryminał i traktuje o ważnych i poważnych życiowych rozterkach, niczym metafizyczne, czy filozoficzne roważania. Jej się to udało i dzięki temu my możemy wzbogacać nasze biblioteczki o takie perełki. Miejmy nadzieję, że autorka jeszcze nie raz udowodni nam swój niesamowity literacki talent
Ann Patchett stworzyła lekturę wyborną, którą należy się rozkoszować. Tym samym jeśli jesteście spragnieni doskonałej literatury czym prędzej zasiadajcie do stołu ;-) POLECAM!
W dzisiejszych czasach łatwo o dobrą powieść. Gdy chcemy przeczytać wartościową, dobrze napisaną lekturę wystarczy, że wybierzemy się do Empiku lub księgarni i przejrzymy kilka półek z nowościami, masowo ''produkowanymi'' przez wydawnictwa. Trudniej jest jednak znaleźć książkę wyjątkową, do której będziemy chcieli wracać . Przyznaję, ze ostatnimi czasy trafiałam raczej na...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-12-26
2011-10-29
"Eduardo Mendoza potrafi być rozbrajająco komiczny i śmiertelnie poważny. W każdej z tych ról pozostaje świetnym pisarzem."
Piotr Kofta
Fabregas ma dość swojego monotonnego życia. Po rozstaniu z żoną nic prócz odziedziczonego po ojcu przedsiębiorstwa, które przestało go już interesować nie łączy go z rodzinnym miastem - Barceloną. Wyjeżdża więc do Paryża, pisze list do kochanki, w którym zakańcza ich znajomość i przez kilka kolejnych dni błąka się po europejskich miastach. Pewnego dnia trafia do Wenecji i dochodzi do wniosku, że "jeśli coś ważnego ma mi się przytrafić, to będzie to tutaj". Osiedla się w hotelu Hol Gran Hotel del Moro z zamiarem rozpoczęcia nowego rozdziału w swoim życiu. Po około tygodniu pobytu we Włoszech bohater przez zupełny przypadek poznaje olśniewającą kobietę - Marię Clarę, która bezinteresownie oprowadza go po swoim rodzimym mieście. Jak łatwo się domyśleć między postaciami z czasem zaczyna uwidaczniać się pewne dobrze nam znane uczucie. Pamiętajmy jednak, że nie zawsze wszystko jest w rzeczywistości takie, jakim je widzimy.
"Być może ze mną jest ten problem, że przez całe życie byłem marzycielem." - te słowa bardzo trafnie rozpoczynają i kończą tę jakże wybitną książkę świetnego hiszpańskiego pisarza. Początkowo miałam co do tej powieści lekkie obawy, dotyczące głownie tego, że nie podołam tej książce, które momentalnie rozpłynęły się już po kilku pierwszych stronach lektury.
W "Wyspie niesłychanej" poznajemy kilku bardzo barwnych bohaterów, są nimi min. Fabregas, Maria Clara, matka Marii, Charlie i doktor Pimpom. Postacie te, ich dziwne nawyki i zachowania są alegoriami naszych często groteskowych postępowań, ale także naszego zwykłego, codziennego życia. Dla przykładu matka Marii Clary jest postacią, która codziennie uskarża się na rożne dolegliwości - a to boli ją głowa, a to ma złe samopoczucie, czy innym razem cierpi na zbyt wysokie ciśnienie. Wydaje mi się, że każdy z nas albo zna osobę, która wyolbrzymia wszystkie swoje bolączki i choroby, albo sam jest jedną z nich. Mendoza w charakterystyczny dla siebie ironiczny sposób wyśmiewa takie zachowanie uśmiercając wspomnianą bohaterkę przez fakt, że rzeczywiście była ona nieuleczalnie chora, choć nigdy o tym nie wspominała i starała się to ukryć przez "nasilające się" wyimaginowane dolegliwości. Z tej historii wypływa krótki morał - jeśli coś sobie ciągle wmawiamy możemy doprowadzić do urzeczywistnienia danego problemu. W tej powieści znajdziemy wiele podobnych wątków i wypływających z nich mądrych pouczeń, A wszystko to oprawione jest bardzo charakterystycznym dla Mendozy sarkastycznym poczuciem humoru.
Po pierwszych kilkunastu minutach spędzonych na lekturze tej książki nasunęło mi się skojarzenie tej opowieści z filmem Woodiego Allena - "Vicky Christina Barcelona" oraz z produkcją Pedra Almodovara - "Wszystko o mojej matce". Skąd te porównanie? W owych filmach również występują bohaterowie, którzy postępują mało logicznie, ich decyzje są wręcz absurdalne i skazane na niepowodzenie, a wszystko to po to, by pokazać jak my sami potrafimy podejmować głupie i nieprzemyślane zobowiązania. Mi osobiście takie podobieństwo zupełnie odpowiada, gdyż uwielbiam wspomniane produkcje oraz ich reżyserów, a także lubię takie skomplikowane i niejasne historie, w których wszystko wyjaśnia się dopiero na koniec.
Mimo, że lektura ta nie należy do tych z najbardziej rozwiniętą fabułą - całą historię Fabregasa można tak naprawdę opisać na jednej stronie; ma ona w sobie coś, co niesamowicie magnetyzuje, przyciąga i sprawia ciągły niedosyt - ja bardzo chętnie po obcowałabym z tą książką przez kolejne trzysta stron. Na tę wyjątkowość składa się wiele czynników, min. świetny styl autora, jego niesamowicie lekkie pióro, klimatyczne tło fabuły (Wenecja), ciekawie zarysowane postacie bohaterów i wiele, wiele innych.
Reasumując powieść "Wyspa niesłychana" jest książką, po którą naprawdę warto sięgnąć i poświęcić jej kilka zimnych, jesiennych wieczorów. Głównym argumentem przemawiającym za zrobieniem tego jest przede wszystkim wspaniałość i indywidualność samego autora, która uwidoczniła się za sprawą jego wcześniej wydanych powieści - jego książki odznaczają się niezwykłą lekkością i przystępnością, a zarazem niosą one ze sobą głębsze przesłanie. Tak więc polecam gorąco wszystkim niezależnie od tego, czy mieliście do czynienia z twórczością Eduardo Mendozy, czy też nie. A fanom dzieł Allena i Almodovara ośmielę się obiecać, że ta książka ich nie zawiedzie, a może nawet oczaruje.
"Eduardo Mendoza potrafi być rozbrajająco komiczny i śmiertelnie poważny. W każdej z tych ról pozostaje świetnym pisarzem."
Piotr Kofta
Fabregas ma dość swojego monotonnego życia. Po rozstaniu z żoną nic prócz odziedziczonego po ojcu przedsiębiorstwa, które przestało go już interesować nie łączy go z rodzinnym miastem - Barceloną....
2011-11-25
W ostatnich czasach seriale przeżywają ciężkie chwile - widzowie telewizyjni stają się coraz bardziej wybredni i nie chcą już oglądać "byle czego". Tym samym większość seriali produkowanych przez polskie stacje gości na ekranach nie dłużej niż jeden sezon. Jednym z wyjątków jest produkcja "Przepis na życie" - w okresie, gdy większość telewizyjnych serii upada i bankrutuje, on wybija się na szczyt i bije rekordy popularności.Sukces serialu oczywiście musiał zostać wykorzystany - tak też powstała książka napisana przez bohatera produkcji - Jerzego Knappe.
"Zapraszam do stołu" to tak naprawdę książka kucharska, w której znajdziemy przepisy na dania, które tak często możemy podziwiać w serialu.To dzięki niej dowiemy się jak przyrządzić dania, które gotują na ekranie Żyleta, Długi, Aldona, Anka,czy sam Jerzy. Całość opatrzona jest świetnymi fotografiami samych potraw , jak i wszystkich bohaterów produkcji.
Właśnie zdałam sobie sprawę, że "Zapraszam do stołu" jest jak na razie jedyną książką komercyjną, która mi się spodobała. Po pierwsze bardzo się ucieszyłam, gdy dowiedziałam się, że w końcu sama będę mogła przyrządzić potrawy, których wygląd w serialu przyprawia mnie co tydzień o wilczy głód i sprawia,że kolokwialnie mówiąc " po mojej brodzie cieknie ślinka " i z wielką nadzieją oczekiwałam dnia premiery książki.
Szczerze mówiąc dzieło Jerzego Knappe kilkukrotnie przewyższyło moje oczekiwania - początkowo spodziewałam się po prostu zbioru dobrych przepisów opatrzonego ładną okładką. Dostałam zaś zbiór świetnych i prostych w wykonaniu przepisów na przepyszne potrawy,które zostały napisane prostym językiem ze znacznie odznaczającym się humorem i stylem jednego z głównych bohaterów serialu - Jerzego . Co więcej całość opatrzona jest tak jak już wspomniałam pięknymi fotografiami, świetnym wydaniem i piękną okładką.
Tak więc jeśli jesteś wielbicielem "Przepisu na życie" ,a na twojej półce nie gości jeszcze ta książka, czym prędzej wybierz się do księgarni i napraw swój błąd. Jeśli zaś jesteś miłośnikiem dobrych i wykwintnych dan, które są łatwe w przygotowaniu również postąp jak osobnik w przypadku numer jeden. A jeśli jesteś "w kropce" i nie wiesz co kupić bliskim pod choinkę ,koniecznie zastanów się nad zakupem "Zapraszam do stołu", gdyż jest to jedna z tych książek, które możesz podarować każdemu bez względu na wiek, płeć, czy zainteresowania - każdy znajdzie w niej coś dla siebie i już po kilku minutach będzie chciał przyrządzać jedno z wielu proponowanych dań.
W ostatnich czasach seriale przeżywają ciężkie chwile - widzowie telewizyjni stają się coraz bardziej wybredni i nie chcą już oglądać "byle czego". Tym samym większość seriali produkowanych przez polskie stacje gości na ekranach nie dłużej niż jeden sezon. Jednym z wyjątków jest produkcja "Przepis na życie" - w okresie, gdy większość telewizyjnych serii upada i...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-07-13
Malcolm Ede. Uwielbiany przez wszystkich idealny Mal.
I Brat Mala. Niezauważalny krewny ''tego'' Malcolma Ede.
To dwaj bohaterowie debiutu brytyjskiego dziennikarza i reżysera filmów krótkometrażowych Davida Whitehousa.
Mal od zawsze wyróżniał się spośród rówieśników. Był inteligentny, przystojny, szarmancki i już w wieku kilkunastu lat chciał zmieniać świat na lepszy. Uwielbiany przez nastolatki i szanowany przez kolegów, ale mimo wszystko trzymający się na uboczu. Malcolm Ede od dziecka był nieco ekscentrycznym indywidualistą, który życie traktował według własnych reguł. Miał wszystko o czym tylko zamarzył. Dla niego nie istniały wyżej postawione zasady, jedyne ważne regulaminy tworzył on sam.
Jednak co spowodowało, że w wieku dwudziestu pięciu lat Mal postanowił nigdy więcej nie wstać z łóżka? Tego nie wie nawet on. Główny bohater debiutu Davida Whitehousa po prostu stracił chęć do życia oraz funkcjonowania w społeczeństwie i zdał się na opiekę rodziców i młodszego brata. Zostawił ukochaną, porzucił pracę i zatopił się w tonach prześcieradeł.
Teraz Malcolm waży sześćset-trzydzieści kilogramów i jest znany na całym świecie jako najgrubszy człowiek świata. Wokół niego codziennie przewijają się setki lekarzy, pielęgniarzy, psychologów i dziennikarzy, a on nie zwracając na nich uwagi spokojnie leży nagi na świeżo wykrochmalonej pościeli czekając na kolejny obfity posiłek....
Jak można nie czytać książek i wątpić w rozwój literatury, gdy w twoje ręce kolejno wpadają tak świetne debiuty nietuzinkowych autorów? Jak można spędzać czas bez tych książek ?
Po raz kolejny w te wakacje trafiłam na niesamowity debiut, po raz kolejny jestem zachwycona niedawno zakończoną lekturą i jestem z tego powodu niezmiernie zadowolona. Gdy wybierałam tę powieść z oferty wydawnictwa myślałam, że jest to kolejny romans połączony z powieścią obyczajową ,który swoją lekkością umili mi wakacyjne chwile. Nie spodziewałam się, że będzie to tak głęboka i inteligentna opowieść, która pochłonie mnie na kilka godzin...
David Whitehouse to początkujący pisarz, który ma przed sobą świetlaną przyszłość. Jego niezwykle lekkie pióro i sposób postrzegania szarej rzeczywistości zachwyciły już nie jednego krytyka i recenzenta, a wszystko za sprawą niepozornie wyglądającej powieści "Łóżko''. "Łóżko" to niezbyt innowacyjny i komercyjny tytuł, prawda? Jeśli dodamy jeszcze do tego zwyczajną okładkę i niezbyt oryginalne, ciągle przekręcane nazwisko autora wychodzi na to, że po tej publikacji nie powinniśmy się spodziewać niczego, co przekracza granicę przeciętności. Na szczęście pozory często mylą...
Mnie w tej powieści szczególnie urzekły kreacje dwóch głównych bohaterów. Braci jednocześnie podobnych do siebie i tak bardzo się różniących. Chłopców, którzy szukali swojego miejsca na Ziemi. Mężczyzn, którzy nie podołali dorosłości. Te postaci tak naprawdę w sarkastyczny sposób odzwierciedlają każdego z nas. Autor odważnie nie boi się wytykać nam i otaczającemu nas światu wielu piętrzących się wad, a co więcej nawet je wyolbrzymia byśmy mogli je w końcu dostrzec. David Whitehouse opisuje rzeczywistość, w której coraz bardziej brakuje nadziei, zgorzkniały świat przepełniony pesymizmem.
Kolejny świetny debiut obiecującego pisarza, obok którego wprost nie można przejść obojętnie. "Łóżko'' to jedna z najinteligentniejszych powieści jakie kiedykolwiek czytałam.
"Łóżko" to książka o wpływie naszych decyzji i przeróżnych, niespodziewanych dobrych i złych wypadków na życie nas i ludzi nas otaczających. To powieść o nas - zagubionych w świecie malutkich istotach, które ciągle uważają, że są pokrzywdzone przez los. Polecam !!
Malcolm Ede. Uwielbiany przez wszystkich idealny Mal.
I Brat Mala. Niezauważalny krewny ''tego'' Malcolma Ede.
To dwaj bohaterowie debiutu brytyjskiego dziennikarza i reżysera filmów krótkometrażowych Davida Whitehousa.
Mal od zawsze wyróżniał się spośród rówieśników. Był inteligentny, przystojny, szarmancki i już w wieku kilkunastu lat chciał zmieniać świat na lepszy....
Jest to moja pierwsza powieść Browna , która zachęciła mnie do zapoznania się z kolejnymi . Mimo tego,że wokół jego książek jest tyle szumu , a ta leżała na mojej półce prawie rok w miarę niechętnie po nią sięgnełam, ale gdy już przekroczyłam próg życia Langdona nie mogłam się od niej oderwać.
Ciężko jest mi przytoczyć fabułę w kilku zdaniach, ale tak najbardziej ogólnie opowiada ona o Robercie Langdonie- historyku sztuki i specjalisty z zakresu symboli , znanemu pewnie większości z '' Kodu Leonarda da Vinci '', który jest kontynuacją tej powieści , który został wezwany do pomocy w CERN-ie , ponieważ zabito jednego z naukowców, po czym naznaczono go symbolem wymarłego bractwa i wykradziono antymaterię ,która może wywołać wielkie straty, więcej nie powiem , musicie przeczytać sami :D
Powiem szczerze ,że czytając ten twór Browna nie spodziewałam się tylu zwrotów akcji , zwłaszcza tych zapisanych na ostatnich stu stronach powieści . Autor nie daje czytelnikowi na żadnej ze stron się nudzić,buduje stopniowo napięcie i świetnie kreuje sylwetki bohaterów. Podczas obecnego czytania ''Kodu Leonarda'' znajduję wiele podobieństw,np w rozpoczęciu akcji ( ten sam motyw ze zdjęciem ) jednak mimo tych podobieństw warto zacząć czytanie tej trylogii właśnie od ''Aniołów i demonów''.
Na chwilę chciałabym się odnieść do ekranizacji książki , jeśli ją widzieliście zapewne zniechęciła was do jej przeczytania , ja przynajmniej gdybym najpierw ją obejrzała nigdy nie sięgnęłabym po tę powieść , jednak zapewniam was ,że ekranizacja, a książka to zupełnie dwa inne światy , ta pierwsza rzeczywistość niezbyt mnie do siebie zachęciła , druga zaś zabrała mnie do innego świata i pozwoliła mi się w niej całkowicie zatracić i wcielić się w osobę Roberta Langdona
Jest to moja pierwsza powieść Browna , która zachęciła mnie do zapoznania się z kolejnymi . Mimo tego,że wokół jego książek jest tyle szumu , a ta leżała na mojej półce prawie rok w miarę niechętnie po nią sięgnełam, ale gdy już przekroczyłam próg życia Langdona nie mogłam się od niej oderwać.
Ciężko jest mi przytoczyć fabułę w kilku zdaniach, ale tak najbardziej ogólnie...
2011-03-12
Spotkanie z tą książką było zarazem moim drugim spotkaniem z twórczością pani Agnieszki Lingas-Łoniewskiej.Zresztą zgodnie z moimi oczekiwaniami bardzo udanym :)
Słów kilka o fabule :
On... od dziecka interesował się wojskiem i z nim związał swoje losy. Przystojny, honorowy i poukładany − podporucznik Piotr Sadowski. Ona… zwariowana, z głową pełną pomysłów, młoda artystka − Paulina Litwiak. Pokrętny los połączył ich ze sobą w małym mieście, do którego dziewczyna przyjeżdża po śmierci matki, by zamieszkać z ojcem. Ten okazuje się człowiekiem zimnym, dominującym i nieprzystępnym. Skrywa przed córką rodzinną tajemnicę. Wyraźnie przeszłość jego i matki Pauliny nie jest wcale taka, jakiej obraz ma w głowie dziewczyna. Przez „przypadek” główna bohaterka poznaje chłopaka o pięknych zielonych oczach, którym jest oczarowana. Dzięki niemu Paulinie udaje się uporać z demonami przeszłości. Jednakże szereg dramatycznych wydarzeń doprowadza do wyjazdu Pauliny. I gdy obydwoje tak strasznie cierpią po rozstaniu, przeznaczenie znowu daje o sobie znać, pozostawiając niespodziankę..
Żaden z epitetów typu : ładny , piękny,śliczny , wspaniały , itp. nie opisze mojego podziwu dla autorki za stworzenie tak pięknej historii i opisanie jej w tak przystępny i wręcz tajemniczy sposób .
Jeszcze przed przeczytaniem tej książki wpisałam jej tytuł w wyszukiwarkę i kliknęłam w kilka pierwszych stron , które się wyświetliły . Na wszystkich z nich książka miała bardzo pozytywne opinie i określana była mianem "książki , która zachwyciła nawet przeciwników polskiej literatury " . Nie czekałam więc długo i sięgnęłam po tę ksiażkę .
Pochłonęłam ją w jeden wieczór całkowicie zanurzając się w świat Pauliny i Piotra. Ich historia nasiąknięta wieloma problemami i wręcz krytycznymi dla ich miłości epizodami nie pozwalała mi ani na chwilę oderwać od niej wzroku i wrócić do rzeczywistości.
Nie wiem co jeszcze mogę napisać o powieści Pani Agnieszki Lingas-Łoniewskiej .Być może profesjonalni krytycy znaleźliby w niej jakieś wady , ja widzę tu tylko piękną poruszającą i wzruszającą opowieść o pięknej , prawdziwej miłości dwojga ludzi , która zwycięża wszystko .
Brakuje już mi pozytywnych przymiotników więc reszty najlepiej dowiecie się po osobistym zapoznaniu się z tą lekturą :)Książkę polecam zwłaszcza wszystkim tym ,którzy nie są przekonani do polskiej literatury .
OCENA:6/6
PS. Przepraszam,że moja wypowiedź jest taka bez ładu i składu , ale gdy mnie już coś tak naprawdę zachwyci nie mam pojęcia jak to ubrać w słowa.
Spotkanie z tą książką było zarazem moim drugim spotkaniem z twórczością pani Agnieszki Lingas-Łoniewskiej.Zresztą zgodnie z moimi oczekiwaniami bardzo udanym :)
Słów kilka o fabule :
On... od dziecka interesował się wojskiem i z nim związał swoje losy. Przystojny, honorowy i poukładany − podporucznik Piotr Sadowski. Ona… zwariowana, z głową pełną pomysłów, młoda artystka...
2011-10-02
" Ale miłość to co innego. Miłość nie daje spokoju. Miłość jest bezsenna. Miłość obdarza siłą. Miłość jest szybka. Miłość jest jutrem. Miłość to tsunami. Miłość jest czerwona jak krew."
Alessandro D'Avenia -jest debiutantem na scenie literatury zarówno włoskiej, jak i europejskiej. Po wydaniu swojej pierwszej powieści "Biała jak mleko, czerwona jak krew" został okrzyknięty objawieniem włoskiej literatury. Pracuje jako nauczyciel w liceum w San Carlo w Mediolanie. Praca ta jest jego inspiracją, a kontakty z uczniami, jak sam twierdzi pozwalają mu spojrzeć na życie z innej perspektywy.
'' Nienawiść szybka jak ogień, gdy pochłania papier czy słomę, nienawiść, która niszczy wszystko, czego dotyka, a im więcej uda jej się zniszczyć, tym jaśniej płonie.[...] Sposób na życie. Niszczyć, by przetrwać."
Biel - kolor, który kojarzymy z dobrem, światłością, niewinnością, czystością, ale też z nicością i pustką. Egipcjanie zaś uważali ten kolor za symbol nieszczęścia, nieurodzaju i śmierci.
Czerwień- barwa ,która utożsamiana jest z pewnością siebie, odwagą, indywidualnością i co najważniejsze miłością. W Japonii kolor czerwony jest symbolem i atrybutem bohaterstwa.
Czy istnieje więc możliwość ,aby te dwie często kojarzone przez nas jako kontrastujące barwy, mogły się połączyć i zjednoczyć w jednej osobie?
" - Leo, słowo ''kochać'' jest czasownikiem, nie rzeczownikiem; nie odnosi się do konkretnej, raz na zawsze określonej rzeczy, ale ulega zmianom, rozwija się lub kurczy, podnosi lub zapada, wynurza na powierzchnię lub kryje pod nią jak podziemne rzeki, które jednak nigdy nie przerywają swego biegu do morza. Miejscami pozostawiają ziemię suchą, ale choć niewidoczne, płyną niestrudzenie pod ziemią, by co jakiś czas wypływać na powierzchnię, użyźniając ziemię."
"Istnieją dwie kategorie ludzi, którzy mogą nas zranić: ci, którzy nas nienawidzą , oraz ci, którzy nas kochają..."
Leo to zwyczajny nastolatek przytłoczony nadmiarem szkolnych obowiązków, szukający swojego miejsca w świecie. Należy jednak podkreślić, że bohater ten niedawno się po raz pierwszy zakochał. Tą pierwszą wybranką jego serca, którą potajemnie adoruje jest przepiękna, rudowłosa siedemnastolatka - Beatrice. Chłopak mimo potężnej miłości, jaką darzy ognistowłosą piękność, boi się ujawnić swoje uczucia, tak więc pisze smsy, których nigdy nie zamierza do niej wysłać. Z czasem postanawia jednak poprosić swoją przyjaciółkę - Silvię, by zdobyła dla niego numer telefonu ukochanej. Dziewczyna jednak, wbrew pozorom wcale nie pali się do przyjacielskiej pomocy...
"Ponieważ gdy w grę wchodzi miłość, ludzie czasem zachowują się po prostu głupio. popełniają błędy, ale to znaczy, że się starają. Należy się martwić raczej, gdy ten, o kim myślisz, że cię kocha, nie rani cię, bo to oznacza, że przestał się starać albo że tobie już na nim nie zależy."
Błękit - odcień kojarzony z niebem, przyjaźnią, wiernością, trwałością i czułością.
Silvia jest najlepszą przyjaciółką Leo. Bohaterowie rozumieją się wręcz bez słów, zawsze służą sobie pomocą, ufają sobie i uwielbiają spędzać ze sobą czas. Jednak, gdy główny bohater zwierza się swojej przyjaciółce z miłości do Beatrice nie wywołuje to u niej wybuchu szczęścia ,ba wręcz sprawia, że nastolatka jest w stanie dopuścić się czynów, które mogą zranić jej bratnią duszę.
"Łatwo się pomylić, czasem wydaje nam się, że miłość przechodzi kryzys, a to tylko naturalny etap rozwoju uczucia. To jest podobnie jak z Księżycem - widać tylko jego wycinki różnych rozmiarów, choć Księżyc jest zawsze taki sam, z jego kraterami i górami. Należy poczekać, aż Słońce oświetli jego ciemne obszary... Potrzeba czasu."
Lektura tej książki pochłonęła mnie do reszty. Podczas czytania, jak i później moje zmysły były nadzwyczajnie wyczulone na wszystkie barwy, jakie mnie otaczały i na które zwróciłam specjalną uwagę. Bo czy na co dzień potrafimy odbierać świat i życie, jako paletę najróżniejszych barw? Czy określamy ludzi mianem odpowiadających ich charakterom kolorów?
Alessandro D'Avenia stworzył coś ,czego już dawno nie czytałam. To coś jest niezwykłym połączeniem romansu, dramatu, powieści obyczajowej, książki o charakterze refleksyjnej i lektury odzwierciedlającej dzisiejszą rzeczywistość. "Biała jak mleko, czerwona jak krew" jest powieścią nadzwyczaj wyjątkową, gdyż nie dość ,że napisana została pięknym językiem w niesamowitym stylu i w związku z tym w całości jest jedną wielką kopalnią pięknych złotych myśli, czego przedsmak widać w tych kilku zdaniach, które tu cytuję; to jeszcze jest zarówno lekturą, która wzrusza, uczy i wzbudza do refleksji.
Jeszcze do dzisiaj książkę tę kwalifikowałam ,jako jedyną w swoim rodzaju, bez żadnej skazy. Jednak dziś zauważyłam, że z jednym z motywów, już się gdzieś spotkałam.Mam na myśli motyw miłości między lekko gburowatym nastolatkiem, a chorą na białaczkę licealistą, który pojawił się w powieści Nicholasa Sparks'a - "Szkoła uczuć" .Mimo wszystko jednak uznaję to za niewielką rysę na tym wypolerowanym dziele,gdyż być może autor nigdy nawet nie zetknął się z książką amerykańskiego pisarza.
Podsumowując. "Biała jak mleko, czerwona jak krew" jest jedną z najlepszych i najbardziej magicznych pozycji na obecnym rynku i po prostu każdy, nie zależnie od wieku powinien zatopić się w jej niesamowity świat. Gorąco polecam
"Życie się nie myli, jeżeli serce ma odwagę je zaakceptować... "
"Zdarza się, że czujemy się jak najwięksi biedacy, nie wiedząc o tym, że życie właśnie wykrawa dla nas skrawki w najróżniejszych kolorach i jak matka, za cenę nieprzespanych nocy, szyje dla nas najpiękniejsze ubranie."
" Ale miłość to co innego. Miłość nie daje spokoju. Miłość jest bezsenna. Miłość obdarza siłą. Miłość jest szybka. Miłość jest jutrem. Miłość to tsunami. Miłość jest czerwona jak krew."
Alessandro D'Avenia -jest debiutantem na scenie literatury zarówno włoskiej, jak i europejskiej. Po wydaniu swojej pierwszej powieści "Biała jak mleko, czerwona jak krew" został okrzyknięty...
2011-05-01
2012-07-11
Rzucić pracę, pożegnać się z rodziną, spakować ''manatki'' i wyruszyć w podróż dookoła świata na własną rękę. Mało kto by się na to odważył, prawda? Mało kto to nie znaczy nikt...
Marta Owczarek i Bartek Skowroński to para, która odważyła się podjąć tego niesamowitego wyzwania. Spakowali najpotrzebniejsze rzeczy, złożyli wypowiedzenia i na 888 dni porzucili nasz kraj na rzecz Azji, Pacyfiku, Australii, Nowej Zelandii i Ameryki Południowej. W czasie swojej wyprawy odwiedzili 24 państwa, zużyli 17 par klapek, widzieli dwa zaćmienia Słońca,korzystali chyba ze wszystkich dostępnych na świecie środków transportu i złamali dwie nogi. Książka "Byle dalej..." to krótki zapis ich najciekawszych przygód opatrzony ślicznymi fotografiami .
Nie spodziewałam się, że ta książka tak mnie zaintryguje i ''wciągnie". Nie spodziewałam się, że nie będę się mogła od niej oderwać. Nie spodziewałam się tak malowniczych zdjęć. Nie spodziewałam się, że będzie to tak dobra lektura.
Myślę, że na początku trzeba podkreślić i wyjaśnić, że ta książka zdecydowanie nie jest poradnikiem, czy też albumem. Nie znajdziecie tu porad dotyczących podróżowania w odległe zakątki świata, czy też obszernych encyklopedycznych informacji o danych miejscach. ''Byle dalej" to po prostu swoisty pamiętnik, w którym autorzy opisują swoje najciekawsze przeżycia, których doświadczyli w czasie tej jakże długiej wyprawy
Mnie ta książka urzekła swoją zwyczajnością. Podróżnicy nie wymądrzają się w niej i nie starają się udowodnić czytelnikom, że dokonali rzeczy niemożliwych. Autorzy po prostu bardzo przyjaźnie opisują swoje często zabawne przygody.
Dzięki tej lekturze odwiedzimy wraz z nimi miejsca, których pewnie nigdy nie uda nam się zobaczyć ''na żywo''. Będziemy podziwiać piękne wodospady, lodowce i gejzery. Spotkamy kangury, misie koala, pingwiny i śmieszne nosacze oraz co najważniejsze miło spędzimy wakacyjny czas.
W takich książkach nie ocenia się stylu autora i jego umiejętności władania piórem. Tu nie zwraca się uwagi na interpunkcję, ortografię i gramatykę. Wymaga się od nich tylko, albo aż interesujących ciekawostek i zapierających dech w piersiach fotografii. ''Byle dalej'' spełnia te wymagania w stu procentach.
Naprawdę zachęcam was do zapoznania się z tą książką. Gwarantuję, że po jej lekturze zaczniecie patrzeć na świat, jak na worek pełen cudów. Uważajcie tylko, bo gdy zaczniecie ją czytać nie będziecie mogli już przestać ! :-)
Rzucić pracę, pożegnać się z rodziną, spakować ''manatki'' i wyruszyć w podróż dookoła świata na własną rękę. Mało kto by się na to odważył, prawda? Mało kto to nie znaczy nikt...
Marta Owczarek i Bartek Skowroński to para, która odważyła się podjąć tego niesamowitego wyzwania. Spakowali najpotrzebniejsze rzeczy, złożyli wypowiedzenia i na 888 dni porzucili nasz kraj na...
2011-03-03
Czy jestem Chrześcijanką? Tak .
Czy wierzę w Boga ? Owszem .
Teoretycznie nie po takiej odpowiedzi nie powinnam mieć żadnych wątpliwości , jednak prawie codziennie w głowie mam tysiące pytań co do nawet tych podstawowych podstaw wiary .Najczęściej jednak nie mam możliwości odnalezienia odpowiedzi na nie .
Gdy znalazłam gdzieś jakiś opis tej książki i przeczytałam ,że Hołownia zawarł w niej biografię Boga pomyślałam ,że prowadzący program "Mam talent" do reszty zwariował .Jednak już po pierwszym rozdziale bardzo powoli zaczęłam zmieniać zdanie.
Pierwszą rzeczą od strony technicznej, która mi się bardzo podoba jest to ,że każdy rozdział składa się z tak jakby 3 części. Pierwszą z nich jest ogólna refleksja autora na dany temat , drugą PORADNIK , czyli już osobista porada Hołowni co do tego jak powinniśmy do naszego życia wdrażać to , o czym wspominał w pierwszej części , ostatnim etapem każdego rozdziału jest DO CZYTANIA - są to odwołania o różnych dokumentów i książek,które wiążą się z daną tematyką .
Do gustu przypadł mi język ,który Hołownia zastosował w swym dziele . Może czasami był zbyt kolokwialny ,może dla niektórych zbyt prosty , ale dzięki niemu poczułam ,że jego refleksje są skierowane do mnie i że jako autor zastosował go po to , abym lepiej zrozumiała to,co chciał mi przekazać .
Ostatnio naprawdę dużo myślę o tym wszystkim co starają się mi wpoić księża na religii ,czy na niedzielnym kazaniu i zawsze znajdę jakieś niedociągnięcie , które przynosi wiele wątpliwości . Nie wiem jak to się stało ,ale czytając tę książkę znalazłam odpowiedź na pytania ,które dręczyły mnie przez ostatnie tygodnie .Mądre , logiczne i przede wszystkim przekazane w taki sposób ,abym mogła je wszystkie pojąć .
Mimo wszystko nie łudźcie się ,że w tej pozycji znajdziecie odpowiedź na każde pytanie związane z Bogiem , które wam przyjdzie do głowy.Szymon Hołownia nie wyczerpuje tego tematu ,on tylko mówi o tym co najczęściej przewija się przez nasze głowy.
Niektórzy delikatnie odpychali mnie od tej książki ,mówiąc ,że co taki prezenter jak Hołownia może wiedzieć o zagmatwanym teologicznym świecie . Inni twierdzili ,że te dzieła zawierają wiele niedomówień , itp. Jednak ja nie zgadzam się z wspomnianymi powyżej i z czystym sercem gorąco polecam.
Owszem publikacja ta skierowana jest raczej do osób wierzących ,ale jeśli jesteś ateistą na pewno też chętnie dowiesz się czegoś o Chrześcijanach , chociażby z głupiej ciekawości ?
Do książki tej na pewno wrócę jeszcze wiele razy być może nie studiując jej całej , ale jedynie pojedyncze rozdziały . Wiem też ,że od dziś biorę się za czytanie mądrych słów które napisał pan Hołownia .
Czy jestem Chrześcijanką? Tak .
Czy wierzę w Boga ? Owszem .
Teoretycznie nie po takiej odpowiedzi nie powinnam mieć żadnych wątpliwości , jednak prawie codziennie w głowie mam tysiące pytań co do nawet tych podstawowych podstaw wiary .Najczęściej jednak nie mam możliwości odnalezienia odpowiedzi na nie .
Gdy znalazłam gdzieś jakiś opis tej książki i...
2012-11-11
Muzyka.
Czym tak naprawdę jest?
Do czego służy?
Po co jest tworzona?
Jaki ma wpływ na nasze życie?
Czym kierowali się kompozytorzy gdy ją tworzyli?
Powyższe pytania należą raczej do grupy tych, na które na co dzień nie szukamy odpowiedzi. Jednak być może warto jest zastanowić się nad nimi, by zrozumieć sens ludzkiego istnienia ...
O swojej słabości do twórczości Schmitta wspominałam już nie raz , o miłości do muzyki, a zwłaszcza klasycznej mówię przy każdej nadarzającej się okazji, tak więc jak łatwo się domyślić do lektury książki "Kiki van Beethoven" podeszłam z wielkim entuzjazmem. Czy się nie zawiodłam?
"Kiedy pomyślę, że Beethoven umarł, a tylu kretynów żyje..."
''Kiki van Beethoven" to dwa teksty ściśle powiązane z dołączoną do książki płytą z utworami Ludwika van Beethovena. Pierwszy z nich to tytułowe opowiadanie "Kiki van Beethoven", w którym poznajemy kobietę w podeszłym wieku, która pewnego dnia postanawia kupić w antykwariacie odlew głowy Beethovena.Rzeźba ma na bohaterkę niesamowity wpływ - przywołuje dawno już zapomniane wspomnienia, przywraca ból przeszłości i zmusza do wędrówki w głąb siebie. Beethoven, a tak właściwie jego muzyka ma pomóc kobiecie i jej przyjaciółkom na nowo odkryć ich od lat nie odkrywane oblicza.
Druga część książki jest bardzo osobistym tekstem autora o ciekawym tytule :"Kiedy pomyślę, że Beethoven umarł, a tylu kretynów żyje..." Tutaj Schmitt analizuje swoje życie, przeżycia, podjęte decyzje, emocje i najważniejsze wartości. Zastanawia się dlaczego dawniej Beethoven towarzyszył mu na każdym kroku , po jakimś czasie jednak niespodziewanie z zniknął z jego życia .Autor analizuje także niektóre dzieła Beethovena i przez to pokazuje nam ,że tak naprawdę kompozytor ten w swych utworach przekazuje nam całą swoją duszę i ma na nas niesamowity wpływ.
Dzisiaj wyrażę się krótko i na temat - kocham tę książkę! kocham Schmitta ! i co najważniejsze uwielbiam poglądy, wartości i emocje które niosą ze sobą strony tej lektury.
Z mojego internetowego research'u wynika, że nie każdy zgodzi się z moimi poglądami - są czytelnicy, którzy twierdzą,że nie rozumieją przekazu tej książki,a inni mówią, że jest ona o wszystkim i o niczym. Szanuję ich opinię, gdyż uważam,że "Kiki van Beethoven" wbrew moim zachwytom nie spodoba się każdemu czytelnikowi. Mówię tutaj głównie o totalnych i restrykcyjnych przeciwnikach muzyki klasycznej - jeśli ktoś już w momencie sięgnięcia po tę lekturę ma negatywne nastawienie do tego typu muzyki, choćby Schmitt się nie wiem jak dwoił i troił nie zdoła wpłynąć na właściwe zrozumienie jego przekazu bez pewnej empatii czytelnika do muzyki poważnej.
By dowiedzieć się więcej o tej magicznej i bardzo wartościowej książce musicie po prostu się w nią zaopatrzyć :D O fenomenalnym stylu ,a autora i świetnej okładce już nawet nie wspominam ,gdyż dla mnie w przypadku tego autora i wydawnictwa są to rzeczy po prostu oczywiste :-)
Goooooorąco polecam!!!!
Muzyka.
więcej Pokaż mimo toCzym tak naprawdę jest?
Do czego służy?
Po co jest tworzona?
Jaki ma wpływ na nasze życie?
Czym kierowali się kompozytorzy gdy ją tworzyli?
Powyższe pytania należą raczej do grupy tych, na które na co dzień nie szukamy odpowiedzi. Jednak być może warto jest zastanowić się nad nimi, by zrozumieć sens ludzkiego istnienia ...
O swojej słabości do twórczości...