-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać311
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2024-05-14
2024-05-14
2024-05-02
2024-04-30
2024-04-28
2024-04-25
2024-04-25
Znak i Omen to książka nad którą się trochę wahałam. Po Kronikach Atlantydy, tej samej autorki i które mnie nie zachwyciły, obawiałam się że tu będzie to samo. Owszem początek był dość nudny. Historia opowiada o młodej wiccance Valei, która ze względu na swoje bezpieczeństwo została odesłana przez dziadka, Arcykapłana kowenu, do świata ludzi. Przynajmniej tak myślała. Wszystko zmienia się gdy na jej drodze staje strzygoń, Nikolai Lazar. W obawie o swoje bezpieczeństwo prosi dziadka aby pozwolił jej wrócić. Szczęśliwa Valea wraca do rodziny, ale rodzeństwo trzyma ją na dystans i nic nie jest takie jak sobie wyobrażała. Dodatkowo zostaje poproszona aby odkryła tajemnicę śmierci innej młodej wiccanki. W tym celu udaje się do zamku Caraiman, spotykają się przedstawiciele wiccan, czarownic i sztrzyg, aby umacniać pokój miedzy tymi ludami. Tym samym wpada w sam środek kłamstw, intryg i zdrad.
Pomimo tego, że początek uważam za nudny, to nie mogę powiedzieć żeby źle się czytało tą książkę. Mamy tu dość rozbudowany świat, w którym trzy ludy wiccanie, czarownice i sztrzygi zawarli pokój po długiej i wyniszczającej wojnie, ale pokój ten wisi na włosku. Różnorodność ras działa jak najbardziej na plus, ponieważ każda z ras posiada inne zdolności magiczne.
Przechodząc do postaci, zacznę od Valei. Jest ukazana jako dziewczyna, która ma głęboko zakorzenione zasady i reguły wiary wiccan. Stara się tłumić emocje takie jak złość i usilnie próbuje w każdym znaleźć dobro, przez co moim zdaniem jest naiwna i bardzo łatwowierna, ale nie jest nudna i irytująca. Wzbudziła moją sympatię. Z kolei męski główny bohater, Nikolai Lazar, tak to kolejny bohater z tego rodzaju który szybko łapie się na książkowego crusha. I z tego zdania można wywnioskować jakim jest bohaterem, plus mamy tu wątek age gap. Bohaterowie drugoplanowi są świetni - o róznych temperamentach i charakterach, co powoduje że pojawia się wiele zabawnych konwersacji.
Znak i Omen to powieść młodzieżowa, ale raczej dla tej starszej młodzieży, na pewno dałabym 16+. Mi pomimo słabego początku czytało się ją bardzo szybko. Dla ostatnich rozdziałów zarwałam nockę, są pełne plot twistów, no i kończą się w takim momencie, że od razu chce się więcej.
Znak i Omen to książka nad którą się trochę wahałam. Po Kronikach Atlantydy, tej samej autorki i które mnie nie zachwyciły, obawiałam się że tu będzie to samo. Owszem początek był dość nudny. Historia opowiada o młodej wiccance Valei, która ze względu na swoje bezpieczeństwo została odesłana przez dziadka, Arcykapłana kowenu, do świata ludzi. Przynajmniej tak myślała....
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-10
Fałszywa Królowa to książka, która wywołała u mnie totalnego mindf.cka.
Przyznam szczerze że nadal jestem w szoku. Nie pamiętam czy jakakolwiek książka wywołała u mnie emocje takie jak niepokój, strach a nawet w pewnym sensie dyskomfort. Bo czytając książkę Fałszywa Królowa, Mateusza Fogta musiałam wyjść ze swojej strefy komfortu.
Świat skuty lodem, nieprzemijający mróz sprawia że klęska głodu dosięga każdego. Dwóch Templariuszy, Joseph i Cassimir wyruszają z misją odkrycia przyczyny wiecznej zimy. Docierają do krainy, w której odnajdują dziewczynę Keevę, która przeżyła niewolę u orków.
Od razu powiem, że nie jest to książka dla każdego. Świat przedstawiony w książce jest zimny, brutalny i krwawy. W tej krainie rządzi siła, słabi giną, stają się pokarmem. Wszystko się we mnie buntowało gdy czytałam tą książkę. Osoby wrażliwe i empatyczne, miejcie to na uwadze, początek książki może wami wstrząsnąć. W dalszych rozdziałach robi się trochę lepiej. Pojawiają się momenty rozładowania emocji dzięki specyficznemu poczuciu humoru Cassimira.
Cała trójka bohaterów jest ciekawie wykreowana. Ja nie miałam poczucia, że któregoś bohatera lubię bardziej od drugiego. Dzięki ich wewnętrznym dylematom cała trójka wzbudza zainteresowanie, a nawet sympatię, ponieważ możemy się z nimi utożsamić, bo ile razy sami zastanawialiśmy się nad wyborem mniejszego zła?
Ciężko zebrać mi myśli przy pisaniu tej recenzji, bo i sama książka nie pomaga w określeniu co powinnam o niej myśleć. Jest to historia z tych, co zmuszają czytelnika do zastanowienia się nad koncepcją dobra i zła. Czy w każdym z nas kryje się potwór? Czym jest szara moralność? Wybór mniejszego zła a może poprostu wytłumaczenie na istnienia zła w każdym z nas?
To są moje odczucia i emocje jakie we mnie wywołała ta historia, a na pewno nie pomogło słodko-gorzkie zakończenie.
Czy polecam tą książkę? Tak, ale osobom o mocnych nerwach i mocnym żołądku.
Fałszywa Królowa to książka, która wywołała u mnie totalnego mindf.cka.
Przyznam szczerze że nadal jestem w szoku. Nie pamiętam czy jakakolwiek książka wywołała u mnie emocje takie jak niepokój, strach a nawet w pewnym sensie dyskomfort. Bo czytając książkę Fałszywa Królowa, Mateusza Fogta musiałam wyjść ze swojej strefy komfortu.
Świat skuty lodem, nieprzemijający mróz...
2024-04-07
2024-04-01
Akcja toczy się w małej osadzie, odciętej od reszty świata Puszczą, do której, ze względów bezpieczeństwa, wchodzić mogą jedynie nieliczni. Poznajemy historię z perspektywy trzech sióstr: Racheli, Judyty i Anny Lowe, które są córkami Przywódzcy osady. Każda jest inna, każda ma swoje problemy, każda ma swoje tajemnice.
Rachela, najstarsza z nich jest nieszczęśliwą mężatką, która spełnienia swoich pragnień i potrzeb szuka w ramionach innego mężczyzny niż jej mąż. Judyta, zaręczona z mężczyzną którego nie kocha, ukrywa swoje uczucia i pragnienia względem innej kobiety. I wreszcie Anna, najmłodsza a zarazem najbardziej niepokorna córka, pragnie należeć do Łowców, grupy mężczyzn którzy mogą wchodzić do Puszczy aby polować, a także bronić mieszkańców osady przed grozą, która mieszka wśrod drzew puszczy.
Życie tych trzech kobiet w społeczeństwie które jest bardzo bogobojne i gdzie kobieta jest zależna od ojca lub męża, nie jest łatwe. Jeszcze trudniejsze staje się gdy mieszkańcy osady zaczynają ginąć i tylko siostry Lowe, mogą ocalić osadę albowiem w ich żyłach płynie magia.
Historię poznajemy z perspektywy każdej z sióstr, co moim zdaniem czyni tą historię bardziej pełną, ponieważ każda z nich ma do odegrania inną rolę. Jednocześnie poznajemy bliżej każdą z bohaterek, jej myśli i uczucia. Każda z kobiet podchodzi do życia w inny sposób, dlatego przy czytaniu kolejnych rozdziałów, towarzyszyły mi inne emocje.
Tło społeczne tej historii, to ludzie którzy żyją według zasad i nakazów opartych na wierze w Najwyższego Pana. To buduje nam świat, w którym kobiety nie mają właściwie żadnych praw, o ich losie decydują mężczyźni, ojcowie lub później mężowie. Rolą kobiety jest urodzenie potomka i żyć cnotliwie.
Przez książkę przewija się mnóstwo postaci, można się pogubić. Na szczęście dla osób takich jak ja, którym ciężko spamiętać wszystkich bohaterów, na końcu książki jest rozpiska wszystkich rodzin o których jest mowa.
Na ogromny plus mogę dodać, że wątek kryminalny, czyli morderstwa mieszkańców oraz poszukiwania sprawcy jest wciągający, a zakończenie jest bardzo zaskakujące.
Nie powiem żeby była to łatwa i lekka książka. Poruszone zostało kilka wątków które wzbudzają skrajne emocje: zdrada małżeńska, miłość dwóch kobiet, czy równość kobiet i mężczyzn. Dlatego moim zdaniem, po tą książkę należy sięgnąć w momencie kiedy macie dużo czasu i czystą głowę. Dzięki temu będziecie mogli całkowicie oddać się tej historii.
Ta książka w pewien sposób zmusza nas też do refleksji, nad tym jak mogłoby wygląć życie kobiet, gdyby 100 lat temu nasze praprababki nie zawalczyły o prawa kobiet. Ważnym wątkiem jest też poruszenie miłości osób tej samej płci. Dlatego jak już wspominałam, książka jest napakowana różnymi emocjami.
Co jeszcze mogę powiedzieć o tej książce, po za tym że jest świetnie napisana, a jak ją zaczęłam czytać to przepadłam na kilka godzin? Może poprostu zakończę to w taki sposób, że polecam tą książkę, bo to jest niesamowita opowieść o tym jaka siła drzemie w kobietach.
Akcja toczy się w małej osadzie, odciętej od reszty świata Puszczą, do której, ze względów bezpieczeństwa, wchodzić mogą jedynie nieliczni. Poznajemy historię z perspektywy trzech sióstr: Racheli, Judyty i Anny Lowe, które są córkami Przywódzcy osady. Każda jest inna, każda ma swoje problemy, każda ma swoje tajemnice.
Rachela, najstarsza z nich jest nieszczęśliwą mężatką,...
2024-04-06
Bliźniacze Korony, to książka z którą męczyłam się dobre 2 albo 3 tygodnie. Nie mogłam się wkręcić.
Historia jest prowadzona w narracji dwóch sióstr- Wren i Rose.
Rose jest następczynią tronu Eany, księżniczką zamkniętą w pałacu, czekającą na swoje osiemnaste urodziny, kiedy to ma zasiąść na tronie. Jest naiwna i łatwowierna, wychowywana w strachu przed Czarownicami, jest romantyczką która marzy o byciu królową z ukochanym księciem u boku.
Wren jej siostra od najmłodszych lat znała prawdę o śmierci swoich rodziców, była przygotowywana na to że zamieni się z siostrą rolami i to ona zasiądzie na tronie, odzyskując królestwo i sprawiając że Czarownice będą bezpieczne. Jest sprytna i nieugięta, twardo stąpa po ziemi. Jest czarownicą Rzucającą Zaklęcia.
Historia jest oparta na schemacie opowieści "Książe i Żebrak", dlatego dość łatwo można przewidzieć fabułę. Książka jest oznaczona 14+ więc nie ma co oczekiwać krwawych walk lub gorącego pożądania między bohaterami. Może dlatego też nie do końca mnie porwała.
Ja bardzo lubię gdy narracja jest prowadzona z perspektywy dwóch bohaterów, ale tu te rozdziały były dość krótkie, więc mnie takie przeskakiwanie co 3-4 strony na drugą bohaterką było irytujące. Poza tym każdy rozdział kończył się jakimś zakończonym zadaniem tzn np zostali zaatakowani, walczą, pokonują wroga, idą dalej i koniec rozdziału. W żaden sposób nie budowało to napięcia.
Bliźniacze Korony to romantasy, relacje między Wren i Torem oraz Rose i Shenem rozwijają się równolegle, ale nie wciągnęła mnie żadna z tych relacji na tyle by im kibicować. Dodatkowo mam wrażenie że przez 3/4 książki wątki romantyczne są prowadzone bardzo powoli, żeby nagle wybuchnąć. I okej jestem w stanie to zrozumieć w przypadku Wren, ale między Rose a Shenem nie czułam żadnej chemii, a na końcu ona opowiada o nim jakby była w nim zakochana.
Dużym minusem dla mnie jest brak mapki, bo tyle mamy opisów krainy, w której dzieje się akcja, więc fajnie byłoby wspomóc się mapką.
Nie wiem, może jestem już za stara na takie młodzieżówki, ale zdecydowanie dla mnie ta historia była mdła i infantylna. Nawet jak na młodzieżówkę to oczekiwałabym czegoś więcej. Nie jest to zła książka, ale na pewno nie dla osób które lubią wartką akcję, epickie pojedynki i namiętne relacje między bohaterami. Pewnie sięgnę po kontynuację, ale wiecie nie będę jej jakoś niecierpliwie wyczekiwać.
Bliźniacze Korony, to książka z którą męczyłam się dobre 2 albo 3 tygodnie. Nie mogłam się wkręcić.
Historia jest prowadzona w narracji dwóch sióstr- Wren i Rose.
Rose jest następczynią tronu Eany, księżniczką zamkniętą w pałacu, czekającą na swoje osiemnaste urodziny, kiedy to ma zasiąść na tronie. Jest naiwna i łatwowierna, wychowywana w strachu przed Czarownicami,...
2024-04-05
Zaczynając czytać, trafiamy do świata w którym toczy się wojna między Sardoviańską Wszechosadą, z której wywodzą się Tkający Światłem, jak Talasyn i Kesathem - Nocnym Imperium, z którego pochodzą Wykuwający Cienie, na czele których stoi Alaric Ossinast - czyli tytułowe Wojny Huraganowe.
Na początku akcja kręci się wokół ciągłych walk między Sardovią i Kesathem, Nocne Imperium atakuje, Sardovia musi się bronić, ale zazwyczaj kończy się ich wycofaniem, bo nie mają wystarczających sił by odeprzeć atak wroga. W tym wszystkim mamy kilka ciekawych pojedynków między Talasyn i Alarikiem.
Jest tu ogrom opisów militarnych, maszyn, statków, taktyki itd przez które może być ciężko przebrnąć na początku, ale warto.
Fabuła staje się ciekawsza dopiero, gdy pojawia się Dominium Nenaverańskie, a Talasyn odkrywa swoją prawdziwą tożsamość. Wkraczamy w dworskie intrygi.
Co do samych bohaterów, to ciężko mi określić czy ich polubiłam. Ja bazuję tylko na tym co dostałam w książce, więc mam takie poczucie, że autorka za bardzo postawiła na to że każdy zna Reylo i nie zbudowała postaci Talasyn i Alarica od zera, tylko czytelnik musi być obeznany z bohaterami Star Wars.
Ich potyczki słowne i konfrontacje są nawet ciekawe, ale dostajemy tylko informacje, że oboje są jak ogien i woda, a właściwie dzień i noc.
Wątek enemies to lovers i slow burn plus aranżowane małżeństwo. Pierwszy wątek - bez wątpienia, nawet gdy muszą współpracować, to ze sobą walczą.
Slow burn? Tak, ale w połowie książki czyli po około 200 stronach mocno przyspiesza.
A powód zaaranżowania małżeństwa? Mocno naciągany i bardzo naiwnie do niego podchodzą, szczególnie Nenavareńczycy.
Z tego co czytałam, to autorka otwarcie przyznała się że inspirację czerpała ze Star Wars oraz Shadow and Bone. No i nikt temu nie zaprzeczy i nie podważy tego, bo to aż bije po oczach. Czy mi to przeszkadzało? Nie, bo się tego spodziewałam po wypowiedziach autorki. Czy wpływa to na odbiór książki? Owszem, bo jest to do bólu przewidywalne co się wydarzy dalej. Mimo wszystko, książka mnie wciągnęła i bardzo bym chciała dowiedzieć się co będzie dalej.
Jest to książka z tych o których mogę powiedzieć, że jest ciekawa, ale nie zaciekawi każdego. Czy mimo wszystko ją polecam? Oczywiście. Nie jest to książka przy której się męczysz czytając, ale wiesz, że dostajesz znane z innych książek schematy.
Zaczynając czytać, trafiamy do świata w którym toczy się wojna między Sardoviańską Wszechosadą, z której wywodzą się Tkający Światłem, jak Talasyn i Kesathem - Nocnym Imperium, z którego pochodzą Wykuwający Cienie, na czele których stoi Alaric Ossinast - czyli tytułowe Wojny Huraganowe.
Na początku akcja kręci się wokół ciągłych walk między Sardovią i Kesathem, Nocne...
2024-03-23
Black Bird Academy to szkoła w której szkoli się egzorcystów. Brzmi nieźle, ale co zrobić żeby tam się dostać? Możnaby znaleźć się w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiednim czasie i spotkać nieodpowiedniego faceta.
Tak właśnie zaczęła się przygoda z egzorcystami dla Leaf Young, młodej kelnerki mieszkającej w Nowym Jorku, która pewnego wieczoru wybrała się z przyjaciółkami do klubu i poznała Henrego. Cóż one night stand nigdy nie kończą się dobrze, a ten zakończył się wybitnie źle bo koleś podczas "miłosnych uniesień" dźgnął Leaf nożem w serce i próbował przejąć jej ciało, bo okazał się demonem. Co jeszcze może pójść nie tak? Otóż pojawia się bardzo interesujący egzorcysta, Falco.
Książkę czytamy z perspektywy Leaf, Falco i Lore - demona, co jak dla mnie jest świetne bo dzięki temu historia wydaje się pełniejsza. A poza tym dyskusje jakie prowadzą ze sobą Leaf i jej wredny demon wywoływały u mnie banana na twarzy.
Jednak tym co najbardziej mi się spodobało to relacja między Leaf i Falco, a dzięki podwójnemu pov było czuć tą chemię i napięcie między nimi.
Sama Leaf jest bohaterką bez wyrazu, zbyt naiwną jak dla mnie i więcej charakteru zdobywa tylko dzięki demonowi i bohaterom drugoplanowym, bo ci są poprostu wykreowani genialnie.
Z minusów jest to że fabuła potrzebuje dość dużo czasu na rozkręcenie, więc jeśli sięgniecie po tą książkę miejcie to na uwadze. Jednak kiedy już się rozkręci to się nie będziecie mogli oderwać, ja tak przynajmniej miałam.
Drugim minusem jest wątek samej akademii, trochę brakowało mi poznania struktury akademii, jakiś momentów szkolenia egzorcystów, wykładów dla studentów. Liczę na to, że w kolejnych częściach będzie to bardziej rozwinięte.
Podsumowując, książka jest świetna, ma mroczny, tajemniczy i trochę cmentarny klimat, a miejscami jest zabawna. Mi się super ją czytało i mogę ją polecić z czystym sumieniem.
No i mam wiadomość dla każdej książkary. W tej książce jest nie jeden, ani nie dwóch, ale są trzej, a nawet czterej całkiem nieźli kolesie... if you know what I mean 😁
Black Bird Academy to szkoła w której szkoli się egzorcystów. Brzmi nieźle, ale co zrobić żeby tam się dostać? Możnaby znaleźć się w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiednim czasie i spotkać nieodpowiedniego faceta.
Tak właśnie zaczęła się przygoda z egzorcystami dla Leaf Young, młodej kelnerki mieszkającej w Nowym Jorku, która pewnego wieczoru wybrała się z...
2024-03-17
Po dramatycznych wydarzeniach z pierwszego tomu, Violet dowiaduje się nieco więcej na temat rewolucji, na której czele stoją Xaden i brat Violet, Brennan. Zaczyna rozumieć dlaczego ojciec Xadena zbuntował się przeciwko Navarze. Powrót do szkoły w takich okolicznościach wydaje się właściwie niemożliwy.
A do Violet zaczyna docierać sens słów:
"Na pierwszym roku niektórzy z nas tracą życie.
Na drugim roku reszta traci człowieczeństwo"
Najpierw bedą plusy, bo owszem im więcej rearedów robiłam tym więcej wątków mnie uwierało.
Po pierwsze mamy tu rozwinięcie postaci drugoplanowych, takich jak Bodhi i Imogen, postaci te zaczynają mieć większy udział fabule, możemy ich bardziej poznać, a tym samym polubić.
Po drugie, Żelazna Drużyna. Rhianon, Sawyer i Ridoc są jeszcze bardziej wyraziści, dzięki nim mamy momenty które dają poczucie że najcenniejszym skarbem są przyjaciele, którzy skoczą z tobą w ogień. Poza tym ich przekomarzanki i żarty Ridoca potrafią skutecznie rozładować napiętą atmosferę.
Po trzecie, Smoki. Nastoletnia Andarna i jej dyskusje z strasznie poważnym Tairnem, wywoływały u mnie banana na twarzy.
Po czwarte - Liam. Co jak co, jaka by ta scena tortur Violet nie była, moment pojawienia się Liama był dla mnie najbardziej emocjonującym momentem w całej książce, nawet jeśli do końca nie wiemy czy był on wytworem wyobraźni czy czymś innym, ta scena łamała serce.
No to lecimy z minusami
Na początku Violet. Ja pierniczę, po mimo całej sympatii do tej bohaterki, na początku mnie bardzo irytowała. Jej rozterki względem Xadena były za przeproszeniem z dupy. Dobra przyznaję rację, facet spieprzył sprawę, nadużył jej zaufania, ale serio o to tyle się wściekasz? Nie policzę ile razy mówiłam sama do siebie "Come on Violet, po mimo całej swojej inteligencji nie rozumiesz dlaczego ci nie powiedział? Przecież on był odpowiedzialny za życie 107 dzieciaków i ludności Aretii". Miałam wrażenie, że te jej rozterki były przedłużane tylko po to aby budować większe niapięcię między nią i Xadenem.
Przejdźmy zatem do Xadena, tak jak go kocham i uwielbiam, tak bardzo mnie boli jaką kluchę z niego zrobiła autorka w tej części. Owszem to jak zabiegał o Violet, te wyznania miłości były naprawdę hot, było fajne bo mogliśmy poznać tą wrażliwą część jego osobowości, ale trochę za długo trwało i powoli stawało się nudne. No a końcówka... to jest totalne zaprzeczenie jego charakteru, który był tak podkreślany od pierwszego tomu🙈 i do bólu przewidywalna😅 Za to sceny zbliżeń były bardzo hot i bardzo spicy.
Postać Varisha, dla mnie postać która została wstawiona w książce jako ten zły psychol, nic więcej do fabuły nie wniósł. No może po za kolejną bzdurą. Bo tak Navarra jest w stanie wojny, potrzebujemy żołnierzy i jeźdzców, ale co tam niech Varish posiada równie niezrównoważonego smoka, który pali połowę kwadrantu jeźdzców🤦🏼♀️
Catriona, taki potencjał tej postaci został zmarnowany robiąc z niej żałosną eks Xadena, która majstruje swoją mocą w umyśle Violet.
Jack Barlowe i jego cudowne zmartwychwstanie, plus fakt że jest Veninem i smoczyca Beide nadal jest z nim związana. Serio? Smok z Veninem, chyba że to kolejny wątek który umknął autorce, a potem redakcji?
Było też sporo wątków które się pojawiały, ale nie były podejmowane i znikały, co powodowało moim zdaniem luki fabularne.
I to co przeszkadza mi w polskim tłumaczeniu, scena w sali tronowej. Według mnie w polskim tłumaczeniu znika wydźwięk tej sceny. W angielskiej wersji mamy: "My house. My chair. My women" i moim zdaniem to słowo "chair" jest tu kluczowe, ale w polskim tłumaczeniu zostało zamienione na "Moje miejsce". Dlaczego tak się czepiam? Bo chodzi o sens tej sytuacji. Chodzi o tron, chodzi o to że Xaden daje nam do zrozumienia że Violet jest dla niego najważniejsza, że jest centrum jego świata, jego królową. I właśnie to według mnie uciekło.
Ta książka jest jak pudełko czekoladek Merci, zawsze są te marcepanowe których nikt nie lubi, są tu pewne kwestie które mnie irytowały, po za tym to znowu nie jest jakieś wybitne fantasy. Żelazny Płomień znów powiela wiele schematów znanych z innych książek, ale ta książka bardzo wciąga. Ja się bawiłam przy niej świetnie, ciężko było się oderwać. I po pierwszym przeczytaniu znów miałam kaca czytelniczego.
Po dramatycznych wydarzeniach z pierwszego tomu, Violet dowiaduje się nieco więcej na temat rewolucji, na której czele stoją Xaden i brat Violet, Brennan. Zaczyna rozumieć dlaczego ojciec Xadena zbuntował się przeciwko Navarze. Powrót do szkoły w takich okolicznościach wydaje się właściwie niemożliwy.
A do Violet zaczyna docierać sens słów:
"Na pierwszym roku niektórzy z...
2024-03-15
2024-02-05
2024
2024-01-06
Po przeczytaniu pierwszego tomu sięgnęłam od razu po drugi. I tak jak przy pierwszym miałam takie "meh" tak drugi tom wydawał mi się odrobinę lepszy.
Fallon jest mniej irytująca, ze sfery rozważań przeszła do działania. Nadal jest naiwna i najpierw robi, a potem ktoś sprząta konsekwencje jej działań, ale przynajmniej nie robi maślanych oczu do każdego faceta, który okazuje jej zainteresowanie.
Znowu mamy gry polityczne i spiski, więc mogłoby się wydawać, że książka będzie wciągająca, ale niestety jest to bardzo przewidywalne i nie ma zaskoczenia. A przez to fabuła idzie bardzo dziwnym tempem, nierównomiernym - przyspiesza i spowalnia nie tam gdzie nie powinna, wywołując u mnie irytację.
Lorcan jako kandydat na książkowego crusha też wydaje się taki niespójny. Widać próby stworzenia moralnie szarego bohatera, ale jak dla mnie marnie. Wogóle wątek romantyczny jest fatalnie, moim zdaniem, poprowadzony. Dobra czuć jakieś tam napięcie miedzy Fallon i Lore, ale przez wiekszość czasu ona nie akceptuje tego że jest jego Przeznaczoną, aż do (uwaga spojler) kąpieli i po tym mamy motyw bratnich dusz, miłości po grób itd itp. Fallon nagle uświadamia sobie, że nic poza Lore się nie liczy. Miałam wrażenie, że autorka zrobiła to na zasadzie "Teraz albo nigdy"
Jakim więc cudem dobrnęłam do końca książki? Bo według mnie ma potencjał, bo spodobał mi się świat wymyślony przez autorkę. Bo lubię bohaterów którzy są związani ze zwierzętami i naturą, i są czuli na krzywdę zwierząt. Bo mimo wszystko zaciekawiła mnie ta historia.
Po przeczytaniu pierwszego tomu sięgnęłam od razu po drugi. I tak jak przy pierwszym miałam takie "meh" tak drugi tom wydawał mi się odrobinę lepszy.
Fallon jest mniej irytująca, ze sfery rozważań przeszła do działania. Nadal jest naiwna i najpierw robi, a potem ktoś sprząta konsekwencje jej działań, ale przynajmniej nie robi maślanych oczu do każdego faceta, który okazuje...
2024-01-25
W Divine Rivals mamy wątek pisania do siebie listów przez bohaterów. Iris Winnow i Roman Kitt razem pracują u wydawcy gazety, rywalizując o stanowisko felietonisty. Jednak łączy ich coś jeszcze, ich maszyny do pisania są magicznie ze sobą połączone, więc zaczynają ze sobą wymieniać listy. To prowadzi do tego, że między bohaterami zaczyna rodzić się uczucie. Nie będę więcej spojlerować, bo ta książka jest naprawdę cudowna i warto samemu to przeżyć.
Czytając opinie na goodreads oraz zagranicznych forach, oczekiwałam czegoś innego. Otóż tłem do wydarzeń jest wojna między bogami, która w moim odczuciu bardzo przypomina I wojnę światową, co tworzy fajny klimat. Jednak ja spodziewałam się trochę bardziej magicznego świata, trochę więcej fantasy, ale nie narzekam. Ja podpięłabym to pod low fantasy - oprócz kilku magicznych przedmiotów, faktu istnienia bogów i dziwnych stworów - nie ma magii która by towarzyszyła bohaterom.
Występuje tu również mój ulubiony motyw w książkach - enemies to lovers. Uważam, że jest on tu świetny. Mamy możliwość spojrzenia na wydarzenia z dwóch perspektyw, Romana i Iris. Widzimy jak u każdego z nich to uczucie rosło w zupełnie inny sposób. Bardzo wciągające.
Książka jest też bardzo emocjonalna, a dzięki wprowadzeniu wątku wymiany listów, czujemy to jeszcze bardziej, bo dosłownie bohaterowie wylewają na papier swoje uczucia, obawy i emocje. Może dziwnie to zabrzmi, ale miałam poczucie, że czytam coś bardzo osobistego.
Książkę pochłonęłam w jeden wieczór i zostałam emocjonalnie zmażdżona. Końcówka - chyba tylko końcówka Fourth Wing mnie bardziej przeorała - jest tak niespodziewana i niejednoznaczna, że pozostawiła mnie z przeczuciem, że wydarzy się coś złego. Czuję potrzebę sięgnięcia po drugi tom. Gdyby ktoś zapytał mnie jakim jednym słowem bym opisała tą historię, to byłoby to słowo - piękna.
W Divine Rivals mamy wątek pisania do siebie listów przez bohaterów. Iris Winnow i Roman Kitt razem pracują u wydawcy gazety, rywalizując o stanowisko felietonisty. Jednak łączy ich coś jeszcze, ich maszyny do pisania są magicznie ze sobą połączone, więc zaczynają ze sobą wymieniać listy. To prowadzi do tego, że między bohaterami zaczyna rodzić się uczucie. Nie będę więcej...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-25
Oraya jest adoptowaną córką króla wampirów Vincenta, z rodu Zrodzonych z Nocy. Ich relacja jest o tyle dziwna, że Oraya jest człowiekiem, więc dla jej adoptowanego ojca najważniejszym celem jest nauczenie córki, jak przetrwać w świecie, gdzie ludzie są poprostu przekąską. Dlatego dziewczyna decyduje się na udział w turnieju ku czci bogini śmierci, by w ramach nagrody prosić boginię o przemianę w wampira.
Sam turniej jest bardzo brutalny i krwawy, a uczestnicy nie wahają się przed usunięciem przeciwników. Aby dotrwać do końca, Oraya musi nawiązać sojusz z Raihnem, wampirem z klanu uznanego przez Vincenta za wrogów.
Od razu zaznaczę, że romans tu jest wątkiem bardzo pobocznym. Autorka bardziej skupia się na relacji Orayi i Vincenta oraz na przemianie dziewczyny jaka zachodzi w niej w czasie turnieju. Pomimo że król wampirów stara się pokazać naszej bohaterce, że w tym świecie musi być twarda i silna aby przetrwać, można dostrzec drobne gesty które uświadamiają czytelnikowi jak bardzo ojciec kocha swoją córkę.
Sama Oraya jest bohaterką ciekawą i inteligentną. Sama doskonale wie jak się obronić, na pewno nie jest typem księżniczki do ratowania. Dlatego wzbudziła we mnie sympatię.
Jeśli chodzi o fabułę to naprawdę nie mogę się do niczego przyczepić, książka jest ciekawa i wciągająca. Niestety ja liczyłam na WOW jak przy Fourth Wing i tego nie było. Ale to tylko moje odczucie względem tego co oczekiwałam, a co dostałam. Tak po za tym to szczerze polecam.
Nasze polskie wydanie nie różni się od angielskiego właściwie niczym, ma tą samą piękną okładkę, a dodatkowo pięknie na niebiesko pomalowane brzegi.
Jedynym, ale jak dla mnie przeogromnym minusem tej książki jest jej.... tłumaczenie. Nie czytałam orginalnego wydania po angielsku, ale jeśli wierzyć osobom, które znają oryginał, to jest dramat. Ja skupię się na polskim wydaniu, bo niektóre zdania były tak dziwnie poskładane gramatycznie, że po kilka razy czytałam jedno zdanie i szukałam w nim sensu. Serio miałam wrażenie, że mój mózg robi fikołki przy czytaniu. Co wpłynęło u mnie dość mocno na komfort czytania. Mam nadzieję, że wydawnictwo hype jest świadome tych błędów i kolejne wydanie będzie poprawione.
Oraya jest adoptowaną córką króla wampirów Vincenta, z rodu Zrodzonych z Nocy. Ich relacja jest o tyle dziwna, że Oraya jest człowiekiem, więc dla jej adoptowanego ojca najważniejszym celem jest nauczenie córki, jak przetrwać w świecie, gdzie ludzie są poprostu przekąską. Dlatego dziewczyna decyduje się na udział w turnieju ku czci bogini śmierci, by w ramach nagrody prosić...
więcej mniej Pokaż mimo to
Czarne Serce Zdrada, to pierwszy tom Cyklu Jaskółka. Jest to debiut Sylwii Gudyki i według mnie zasługuje ona na ogromny podziw, ponieważ książka jest wydana jako self-publishing. Samo wydanie jest dopracowane w najdrobniejszym szczególe - od przepięknej okładki, przez ilustracje i mapę wewnątrz, po piękne detale na każdej stronie oraz cytaty z innych dzieł przy początku każdego rozdziału. Naprawdę ogromne brawa.
Książka opowiada historię młodej kobiety Lunary, która ucieka z Zakonu Burz, w którym młode kobiety są łamane psychicznie i szkolone na bezwzględne zabójczynie pozbawiane własnej woli. Lunara poprzysięga zemstę na Zakonie. Na swojej drodze spotyka mitycznego Żar Ptaka, który obdarowuje ją potężną mocą, ale obarczoną wielkim kosztem. Moc ta przyciąga do niej tajemniczego łowcę - Bruna, który ma własny plan, do którego chce wykorzystać dziewczynę.
Postać Lunary jest całkiem ciekawie wykreowana. Z jednej strony jest wyszkoloną zabójczynią, która chce dokonać zemsty, a z drugiej strony kobietą która przeszła fizyczne i psychiczne piekło. Pełna wewnętrznych blizn jest zagubiona w swoich emocjach, boi się dopuścić do siebie jakiekolwiek inne emocje poza nienawiścią która ją pcha ku zemście. Tym samym jest idealną ofiarą dla Bruna. W relacji tych dwojga bohaterów autorka doskonale ukazała jak krok po kroku działa manipulator. Jak najpierw budzi poczucie bezpieczeństwa, zaufanie, a często też miłość aby wykorzystać swoją ofiarę.
W książce występują brutalne opisy, które mnie trochę styrały. Strigerowały mnie, na tyle że musiałam zrobić chwilę przerwy i ochłonąć. Dlatego miejcie to na uwadze no i nie jest to książka dla osób poniżej 18 lat.
Autorka stworzyła świat, w którym łączy magię i technologię, bardzo fajny pomysł. Ja jednak czuję niedosyt jeśli chodzi o rozbudowanie świata. Wolę gdy świat przedstawiony jest szczegółowo opisywany. Fajniej mi się wtedy czyta, bo mogę się zagłębić bardziej w przygody bohaterów książki. Dodatkowo, według mnie, były momenty gdy miałam poczucie, że przez brak rozbudowania tego świata, akcja szła za szybko i były przeskoki między wątkami, a tym samym wybijałam się z kontekstu. Ale to tak jak mówię, moje spostrzeżenia.
Jest zauważalne, że Czarne Serce to debiut Sylwii. Jeśli chodzi o styl i rozbudowanie fabuły, to są pewne detale które można dopracować. Jednak sama historia jest ciekawa, według mnie ma ogromny potencjał na stanie się fantastyką na najwyższym poziomie. W tym momencie mogę powiedzieć, że polecam tą książkę, ale liczę, że kolejne tomy będą lepsze.
Czarne Serce Zdrada, to pierwszy tom Cyklu Jaskółka. Jest to debiut Sylwii Gudyki i według mnie zasługuje ona na ogromny podziw, ponieważ książka jest wydana jako self-publishing. Samo wydanie jest dopracowane w najdrobniejszym szczególe - od przepięknej okładki, przez ilustracje i mapę wewnątrz, po piękne detale na każdej stronie oraz cytaty z innych dzieł przy początku...
więcej Pokaż mimo to