-
ArtykułyCzytamy w weekend. 20 września 2024LubimyCzytać276
-
Artykuły„Niektórzy chcą postępować właściwie, a inni nie” – rozmowa z autorką powieści „Prawda czy wyzwanie”BarbaraDorosz1
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Śnieżka musi umrzeć“ Nele NeuhausLubimyCzytać15
-
ArtykułyKonkurs: Wygraj bilety na film „Rzeczy niezbędne” z Katarzyną Warnke i Dagmarą DomińczykLubimyCzytać5
Biblioteczka
2023-03-19
2021-07-23
Książka jest czymś trochę więcej, niż sugeruje sam tytuł i blurb. Skupia się na Atenach, ale sporo miejsca poświęca się tu również innym Greckim miastom czy Persji, dostajemy więc zgrabny zarys historii całego regionu od najdawniejszych czasów.
Zdecydowanie największym atutem Anthonego Everitt'a jest umiejętność przedstawienia złożonych wydarzeń/zagadnień w sposób konkretny, bez zarzucania zbędnymi szczegółami, oszałamiająco przejrzyście. To w połączeniu ze stylem jaki autor obrał sprawia, że łatwo się wciągnąć, a potem już tylko lecieć do przodu bez zastojów.
Lektura porusza bardzo wiele tematów, nie koniecznie związanych z samą wielką polityką. Dlatego na końcu można odczuć lekki zawód, że przy takiej różnorodności wątków kwestia rozwoju technologicznego, wynalazków, inżynierii i ogólnie nauk ścisłych tamtych czasów właściwie tu nie istnieje. Ostatecznie nie warto się czepiać, bo prawda jest taka, że czyta się to jak najlepszą powieść.
Książka jest czymś trochę więcej, niż sugeruje sam tytuł i blurb. Skupia się na Atenach, ale sporo miejsca poświęca się tu również innym Greckim miastom czy Persji, dostajemy więc zgrabny zarys historii całego regionu od najdawniejszych czasów.
Zdecydowanie największym atutem Anthonego Everitt'a jest umiejętność przedstawienia złożonych wydarzeń/zagadnień w sposób...
2022-04-17
Książka bije po oczach swoją unikalnością, tam gdzie wiele pozycji o starożytnej Grecji kończy ostatnie zdanie i stawia kropkę, tutaj opowieść dopiero się zaczyna. Znajomość legendy Aleksandra Wielkiego i głównych uczestników jego wyprawy wiele tu ułatwia, nie jest jednak niezbędna. Anna Świderkówna świetnie utrzymała tempo i spójność, przekuła swoją wiedzę w znakomitą prozę z żywą narracją, kładąc duży nacisk na emocje i przemyślenia historycznych postaci, niejako budując most między czytelnikiem a bohaterami tamtych czasów.
Lektura nie taka krótka jak można by sądzić po samej objętości bo czyta się dość długo, co bynajmniej nie przeszkadza przy wszystkich jej zaletach. Książkę trzeba zaliczać do tych przekazujących i porządkujących w łatwy sposób znaczny zasób wiedzy, a także poszerzających horyzonty – ja dzięki niej do swoich skromnych historycznych zainteresowań ostatecznie dorzuciłem kolejną cegiełkę, jaką jest świat hellenistyczny.
Książka bije po oczach swoją unikalnością, tam gdzie wiele pozycji o starożytnej Grecji kończy ostatnie zdanie i stawia kropkę, tutaj opowieść dopiero się zaczyna. Znajomość legendy Aleksandra Wielkiego i głównych uczestników jego wyprawy wiele tu ułatwia, nie jest jednak niezbędna. Anna Świderkówna świetnie utrzymała tempo i spójność, przekuła swoją wiedzę w znakomitą...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-09-12
Ósmy tom MKP dalej trzyma bardzo wysoki poziom; może pierwsza część książki nie wciągnęła aż tak bardzo jak „Wicher Śmierci”, ale nadal czyta się to świetnie. Jak zwykle u Eriksona trzeba się przebić przez wiele akapitów rozważań głównych bohaterów, przez co czasem można się zmęczyć po przeczytaniu kilku zaledwie stron (warto to przetrawić na spokojnie), ale zdarzają się fragmenty od których bardzo ciężko się oderwać (i to bynajmniej nie tylko pod sam koniec). Autor ciekawie pchnął wszystko do przodu, a wątek Umierającego Boga (nie mylić z Okaleczonym!) jest chyba najlepszym motywem, na jaki trafiłem w fantastyce w ostatnich latach. Zakończenie epickie, Erikson chyba powoli przygotowuje już grunt pod zakończenie całego cyklu.
Ósmy tom MKP dalej trzyma bardzo wysoki poziom; może pierwsza część książki nie wciągnęła aż tak bardzo jak „Wicher Śmierci”, ale nadal czyta się to świetnie. Jak zwykle u Eriksona trzeba się przebić przez wiele akapitów rozważań głównych bohaterów, przez co czasem można się zmęczyć po przeczytaniu kilku zaledwie stron (warto to przetrawić na spokojnie), ale zdarzają się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-08-20
Można powiedzieć, że to taki „must read” dla interesujących się historią imperialnego Rzymu. Dla każdego z omawianych okresów książka jest kumulacją najważniejszych faktów i wydarzeń; autor za każdym razem stara się oddać ducha danej epoki, prezentuje życiorysy nie tylko samych cesarzy, ale także innych wielkich tego świata tamtych czasów. Czytana od dechy do dechy książka buduje ogólny pogląd na całościową historię imperium, dlatego warto przerobić wszystkie rozdziały (oczywiście o ile czas pozwoli), nawet jeśli interesuje nas tylko jakiś konkretny okres.
Wciągająca, działająca na wyobraźnię, czytana ze zrozumieniem popycha ku refleksji i spełnia główny cel, jakim było dla prof. Krawczuka zainteresowanie czytelnika historią rzymskich cesarzy. Ciężko wskazać jakieś konkretne rozdziały, które by się jakoś wybijały przed szereg, bo całość prezentuje równy poziom. Mnie osobiście już pod sam koniec przeszkadzało poświęcenie aż takiej objętości na konflikty między chrześcijanami, chociaż ma to swoje uzasadnienie – od pewnego momentu wątki kościoła i imperium są nierozerwalne.
W niektórych przypadkach brakowało podsumowania rządów władcy, zwłaszcza że inni takowe dostawali ( swoją drogą za każdym razem trafne); autor chyba chciał w ten sposób zachęcić czytelnika do wysnucia własnych wniosków. Generalnie polecam!
Można powiedzieć, że to taki „must read” dla interesujących się historią imperialnego Rzymu. Dla każdego z omawianych okresów książka jest kumulacją najważniejszych faktów i wydarzeń; autor za każdym razem stara się oddać ducha danej epoki, prezentuje życiorysy nie tylko samych cesarzy, ale także innych wielkich tego świata tamtych czasów. Czytana od dechy do dechy książka...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-12-30
Wampiry i horrory to zdecydowanie nie mój klimat, a o książce Stokera, poza tym że uznaje się ją za klasykę, wcześniej nie wiedziałem właściwie nic. Dlatego biorąc się za Dracule spodziewałem się narracji prowadzonej na bieżąco (a nie w postaci dzienników, listów), oraz, biorąc po uwagę fakt, że jest to książka napisana w XIX wieku, lektury dość trudnej w odbiorze. Stoker zaskoczył pisząc bardzo obrazowo, plastycznie i przystępnie.
Akcja pierwszych rozdziałów toczy się w Transylwanii, do której Jonathan Harker przyjeżdża na życzenie Draculi, aby objaśnić pewne kwestie prawne oraz pomóc hrabiemu w sfinalizowaniu transakcji kupna nieruchomości w Anglii. Młody prawnik poznaje hrabiego i historię jego rodu, jest świadkiem kilku bardzo dziwnych zdarzeń i szybko zaczyna się orientować, że coś jest mocno nie w porządku. Atmosfera grozy jest tu wyczuwalna od samego początku, pierwszych 70-80 stron czyta się jednym tchem.
W pewnym momencie Stoker wprowadza kilku nowych bohaterów i przenosi akcję do Anglii. Notatki dr. Sewarda były jeszcze w miarę znośne, ale pierwsze spotkanie z Lucy i Miną było wyjątkowo nieudane – autor zgasił tu całe napięcie, które udało mu się zbudować. Z rezygnacją czytałem listy tej pierwszej na temat jej miłosnych rozterek, a książka w tym momencie mnie po prostu odpychała i miałem ochotę odpuścić sobie resztę. Na szczęście był to jedynie epizod, kryzys trwał jakieś 20-40 stron, a potem, aż do końca, było już tylko dobrze a wątki z pozoru nieistotne prędzej czy później łączą się w całość:)
Generalnie jakichś sporych minusów się nie dopatrzyłem, czasem tylko Van Helsing przynudzał swoimi wypowiedziami. Szkoda, że w książce o Draculi jest tak mało samego hrabiego, który pierwsze skrzypce gra gdzieś do 80 strony; potem pojawia się epizodycznie, a główni bohaterowie przez długi okres czasu mają styczność raczej ze skutkami jego działalności. Warto przeczytać, jeśli tylko komuś nie przeszkadza styl.
Wampiry i horrory to zdecydowanie nie mój klimat, a o książce Stokera, poza tym że uznaje się ją za klasykę, wcześniej nie wiedziałem właściwie nic. Dlatego biorąc się za Dracule spodziewałem się narracji prowadzonej na bieżąco (a nie w postaci dzienników, listów), oraz, biorąc po uwagę fakt, że jest to książka napisana w XIX wieku, lektury dość trudnej w odbiorze. Stoker...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-10-30
Dwie kolejne i zarazem ostatnie części cyklu zamknięte w jednej książce. Ze wszystkich kronik, których akcja toczy się na południu, właśnie te dwie finałowe najbardziej przypominają mi pierwsze trzy tomy jeszcze z czasów imperium Pani.
Woda śpi - kto doczytał ze zrozumieniem poprzednią część ten się domyślił, że będziemy tu potrzebować zupełnie nowego kronikarza, którego oczywiście dostajemy i który sprawdza się dużo lepiej niż poprzedni. Książka mimo że obszerna i tak jest spójna, zdecydowanie łatwiejsza do zrozumienia, nie męczy jak poprzedniczki i nie zostawia takiego chaosu w głowie. Kilkadziesiąt stron można by wyrzucić, ale mimo tej objętości i szczegółowości opisów nadal czytało się to naprawdę dobrze. Fabuła jest tak poprowadzona, że świetnie można odczuć wszystkie te lata, które minęły w międzyczasie. Zaimponowało mi wyjaśnienie, czym tak naprawdę jest Równina Lśniącego Kamienia - tego się nie spodziewałem, sam pomysł jest inny niż wszystkie do tej pory w cyklu.
Żołnierze żyją - najdłuższa ze wszystkich. Ponieważ "woda śpi" daje nam praktycznie wszystkie odpowiedzi na pytania, które namnażały się od czasu przybycia Kompanii do Taglios, tutaj już tylko zbliżamy się do wielkiego finału. Początek szału nie robi i szczerze mówiąc zacząłem się nudzić, za to kolejnych kilkaset stron aż do samego końca to po prostu Glen Cook w swoim najlepszym, mistrzowskim wydaniu. Zakończenie jest wyjątkowo kompletne, tzn. wszystkie wątki są wyczerpująco wyjaśnione i rozstrzygnięte, historia każdego z bohaterów opowiedziana do końca lub tak, żeby zamknąć ważny rozdział w ich życiu. Na dosłownie ostatnich stronach odnosi się przytłaczające wrażenie, że w dziejach Kompani właśnie zakończyła się pewna epoka, której było się świadkiem przez tych kilka tysięcy stron.
To moim zdaniem jeden z najlepszych cykli i można go polecić, nawet jeśli ktoś na co dzień nie zaczytuje się fantastyką. Mnie osobiście Czarna Kompania dostarczyła masę emocji zapadając w pamięć na długie lata.
Dwie kolejne i zarazem ostatnie części cyklu zamknięte w jednej książce. Ze wszystkich kronik, których akcja toczy się na południu, właśnie te dwie finałowe najbardziej przypominają mi pierwsze trzy tomy jeszcze z czasów imperium Pani.
Woda śpi - kto doczytał ze zrozumieniem poprzednią część ten się domyślił, że będziemy tu potrzebować zupełnie nowego kronikarza, którego...
2020-01-13
Nie radzę czytać opisu z tyłu książki jeśli cały cykl przerabia się dopiero pierwszy raz – nie dość że to potężny spojler, zdradzający jeden z ważniejszych fragmentów książki, to gdy się chwilę nad nim pomyśli, można wyciągnąć absolutnie błędne wnioski.
Opis fabuły „Srebrnego grotu” też jest nieco mylny, bo Kruk i Pupilka ze swoją ekipą nie mierzą się wcale z „duchem Dominatora”, którego ktoś próbuje uwolnić:
„srebrny grot wydostał się na świat. To już nie Dominator. Dominator nie żyje. To nieśmiertelna esencja zła (…). Naszą misją (…) jest odnaleźć srebrny grot i oddać go pod wieczną straż.” – to akurat nie jest spojler tylko cytat z pierwszej strony książki, który w dużym stopniu oddaje klimat tej konkretnej części; ot taka subtelna różnica. W tym przypadku wydawnictwo raczej się nie popisało.
Jeśli chodzi o treść książki, tym razem pierwsza z trzech zebranych tutaj części trzyma trochę słabszy poziom. Piąta i szósta część cyklu prezentują już mniej więcej taki poziom jak trzy pierwsze, ich akcja bezpośrednio się łączy, dlatego płynnie przechodzi się od jednej części do drugiej. Ważne dla fabuły są tu wątki religii, które autor do tej pory traktował raczej marginalnie. Widać też wzrost umiejętności Glena Cooka, całość w moim odczuciu miała więcej głębi, główne wątki rozplanowane w dłuższej perspektywie, zakończenie mocne, a kilka pytań zostało bez odpowiedzi.
Łatwo zauważyć, że autor wiele lat temu przywiązał się do niektórych postaci, bo wiele z nich powraca właśnie w tej książce; w pewnym momencie nawet myślałem, że skończyły mu się pomysły. Nie pasowało mi trochę nieprawdopodobne momentami szczęście czy wiedza militarna niektórych bohaterów, którzy przed wydarzeniami z książek mieli najwyżej niewielkie doświadczenie wojskowe, a tutaj po krótkim czasie radzili sobie jak zawodowcy.
Nie radzę czytać opisu z tyłu książki jeśli cały cykl przerabia się dopiero pierwszy raz – nie dość że to potężny spojler, zdradzający jeden z ważniejszych fragmentów książki, to gdy się chwilę nad nim pomyśli, można wyciągnąć absolutnie błędne wnioski.
Opis fabuły „Srebrnego grotu” też jest nieco mylny, bo Kruk i Pupilka ze swoją ekipą nie mierzą się wcale z „duchem...
2019-10-13
Jeśli chodzi o ramy czasowe, Glen Cook wydał książkę bardzo w swoim stylu, tj. większość akcji toczy się tu i teraz, ale jest też część, której początki sięgają setek lat wstecz aż do okresu dominacji.
Główny wątek wpasowuje się w klimat pierwszych trzech części cyklu, drobne różnice to np. większa dawka humoru, wulgaryzmów, trochę inne przedstawienie starego Kapitana i Pani. Ten pierwszy wydaje mi się bardziej rozgadany i mniej przytłoczony odpowiedzialnością, natomiast władczyni Imperium w tym wydaniu straciła trochę na swojej tajemniczości. Czarna Kompania w dalszym ciągu tropi Buntowników i Wskrzesicieli, przy czym niemal brak tu większych bitew, więcej mniejszych operacji a sam kronikarz opowiada głównie o sobie i osobach ze swojego otoczenia (ma to swoje wytłumaczenie i późniejsze konsekwencje).
Drugi motyw w książce dzieje się na przestrzeni stuleci, oczywiście w decydującym momencie łącząc się z teraźniejszością, a klimat bardzo przypomina mi tu pierwszą część zupełnie innego cyklu tego autora – Imperium Grozy. Opowieść dotyczy głównie dwóch sióstr Senjak i chociaż mamy tu powiedziane których konkretnie, wbrew pozorom nie jest to takie oczywiste. Pamiętając historię rodziny Pani zwłaszcza z trzeciej części cyklu, szybko dojdzie się do wniosku, że to co przedstawiono w Porcie Cieni totalnie nie pasuje do całej reszty, a ja miałem poważne obawy co do tego, że czegoś zupełnie w tej książce nie zrozumiałem. Koncepcję Glen Cook miał tym razem taką, żeby pewnych spraw nie wyjaśniać bo nawet samo zakończenie jest kwestią niesamowicie otwartą. Może się to podobać lub nie, ale pod koniec trzeba tą książkę na spokojnie przemyśleć i wykombinować własną interpretację, dobrze odwiedzić zagraniczne fora, na których fani analizują koligacje między poszczególnymi bohaterami.
Przygodę z Czarną Kompanią zacząłem trzy miesiące wcześniej, dlatego w zasadzie wszystko mam na świeżo. Nowa książka Glena Cooka nie różni się bardzo od trzech pierwszych części cyklu poza kilkoma wspomnianymi mankamentami. Ci którzy dawno czytali całość i mają sentyment mogą różnicy nawet nie odczuć, bo będzie na tyle niewielka, albo totalnie się zawieść, bo okaże się, że to co przeczytali jest czymś zupełnie innym, niż to co zapamiętali sprzed lat. Mnie czytało się do całkiem dobrze, były co prawda dwa fragmenty na początku i na końcu które trochę znudziły, ale całość dość mocno wciągnęła, pomysły Glena Cooka jak zwykle oryginalne i ciekawe. Chociaż zakończenie z początku trochę mnie skołowało, ostatecznie uważam je za bardzo udane, na pewno zostanie w głowie dłużej niż zazwyczaj.
Jeśli chodzi o ramy czasowe, Glen Cook wydał książkę bardzo w swoim stylu, tj. większość akcji toczy się tu i teraz, ale jest też część, której początki sięgają setek lat wstecz aż do okresu dominacji.
Główny wątek wpasowuje się w klimat pierwszych trzech części cyklu, drobne różnice to np. większa dawka humoru, wulgaryzmów, trochę inne przedstawienie starego Kapitana i...
2013-01-29
2013-09-13
Po delikatnie słabszym i męczącym tomie tutaj wyraźne odbicie, książkę charakteryzuje zdrowy balans objętości poszczególnych rozdziałów i poza kilkoma akapitami, które chętnie bym wyrzucił, czytało się świetnie. Pan Robert po raz kolejny pokazał klasę dostosowując narrację do aktualnych potrzeb - wprowadzając na scenę postacie włodarzy imperium Mekhańskiego oraz rozwijając wątek zagrożenia z Mroku i perturbacji w boskim panteonie, udało mu się płynnie przejść przez pierwsze pierwsze rozdziały, gdzie akcja dopiero nabierała tempa, oraz scalić słabo lub w ogóle do tej pory ze sobą niepowiązane historie wszystkich głównych bohaterów w kompletną, imponującą całość.
Zakończenie to na tym etapie chyba najważniejsze kilkadziesiąt stron z punktu widzenia całego cyklu. Wypełnia luki w pojmowaniu świata i daje odpowiedzi na pytania z dosłownie pierwszych tomów cyklu, których osobiście nie spodziewałem się już poznać i uznałem, że czegoś wcześniej nie wychwyciłem. Końcówka to również świetny punkt wyjścia pod ambitną, wielotomową kontynuację, którą ja jeszcze po 600 stronach tej części wyobrażałem sobie zupełnie inaczej.
Po delikatnie słabszym i męczącym tomie tutaj wyraźne odbicie, książkę charakteryzuje zdrowy balans objętości poszczególnych rozdziałów i poza kilkoma akapitami, które chętnie bym wyrzucił, czytało się świetnie. Pan Robert po raz kolejny pokazał klasę dostosowując narrację do aktualnych potrzeb - wprowadzając na scenę postacie włodarzy imperium Mekhańskiego oraz rozwijając...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to