-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1189
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać447
Biblioteczka
2019-04-24
2019-01-07
Nowy rok zaczęłam z kryminałem. W sumie to nie do końca, bo z literaturą faktu, ale dookoła spraw kryminalnych kręci się ta opowieść.
Wydział Spraw Otwartych i Niewyjaśnionych często jest ostatnią nadzieją na poznanie sprawcy. Trafiają tam sprawy, które zostały umorzone z powodu braku dowodów już wiele lat temu.
Autor bardzo ciekawie opisuje pracę tego wydziału, równie interesujące są wywiady z funkcjonariuszami. Prawdziwa gratka dla wielbicieli spraw kryminalnych.
O wiele ciekawsze są jednak opisy spraw, które zostały wyjaśnione wiele lat po umorzeniu. Dowiadujemy się jak wyglądały prace operacyjne, co pominięto, co zrobiono nowego. Poznamy także sprawy, których, mimo upływu lat i pracy wielu ludzi, nadal nie udało się rozwiązać. Tomasz Kin bardzo precyzyjnie opisuje metody pracy funkcjonariuszy. Poprzez wywiady z nimi próbuje pokazać sylwetki ludzi, których praca nie kończy się o równo z zegarkiem w ręku o godzinie 16.00. To prawdziwi pasjonaci, doświadczeni i niezmordowani w poszukiwaniu prawdy policjanci.
Dla osób, których interesuje tematyka zabójstw niewykrytych, będzie to na pewno ważna pozycja.
Nowy rok zaczęłam z kryminałem. W sumie to nie do końca, bo z literaturą faktu, ale dookoła spraw kryminalnych kręci się ta opowieść.
Wydział Spraw Otwartych i Niewyjaśnionych często jest ostatnią nadzieją na poznanie sprawcy. Trafiają tam sprawy, które zostały umorzone z powodu braku dowodów już wiele lat temu.
Autor bardzo ciekawie opisuje pracę tego wydziału, równie...
2018-07-28
Historia dwóch niewyobrażalnie odważnych kobiet, które dla dobra swojej rodziny zrobiłyby wszystko. Można śmiało powiedzieć, że to gotowy materiał na film. Trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Książka jest o tyle ciekawa,że Olivia i Mia to dwa różne charaktery, dwie całkowicie odmienne osobowości, a w obliczu zagrożenia podejmują identyczne decyzje, kładąc na szali swoje życie. Niezmiennie wspierały swoich mężów w najbardziej szalonej, niebezpiecznej i jednocześnie honorowej decyzji ich życia - bracia Flores zdecydowali się opowiedzieć władzom federalnym wszystko co wiedzieli o handlu narkotykami. A że wiedzieli więcej niż sporo, stali się celem numer jeden dla baronów narkotykowych. A wraz z nimi ich rodziny.
Mam nadzieję, że film o braciach Floresach i ich żonach powstanie, o ile już nie powstał. Ich czyny były moralnie naganne i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Niemniej jednak ich życie zasługuje na uwiecznienie.
Historia dwóch niewyobrażalnie odważnych kobiet, które dla dobra swojej rodziny zrobiłyby wszystko. Można śmiało powiedzieć, że to gotowy materiał na film. Trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Książka jest o tyle ciekawa,że Olivia i Mia to dwa różne charaktery, dwie całkowicie odmienne osobowości, a w obliczu zagrożenia podejmują identyczne decyzje, kładąc na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-07-19
Wczoraj skończyłam trylogię autorstwa Magdaleny Niedźwiedzkiej. To była długa przygoda i bardzo żałuję, że to już koniec. Autorka ma niesamowity dar - potrafi tak odwzorować bohaterów, że czytelnik jest niemalże pewien, że tak właśnie ta historia się przedstawiała w rzeczywistości. Wszyscy znamy smutną opowieść o Karolu, Dianie i Camilli. Najczęściej jest to historia jednostronna, mówiąca o cierpieniu publicznie zdradzanej księżnej Walii.
Trylogia daje nam możliwość spojrzenia na historię tej trójki z nieco innej perspektywy. Widzimy ją oczami nieszczęśliwej, rozchwianej emocjonalnie księżnej, rozpieszczonego, aroganckiego i jednocześnie wrażliwego ponad miarę księcia oraz jego znienawidzonej przez Brytyjczyków kochanki. Każdy z bohaterów wnosi nową wartość i inne spojrzenie na tę historię.
Szczerze polecam trylogię każdemu, kogo interesuje temat monarchii brytyjskiej. Mnie ona dosłownie pochłonęła na wiele tygodni i zmusiła do zastanowienia się nad tym, jak dziwne scenariusze czasami pisze życie.
Wczoraj skończyłam trylogię autorstwa Magdaleny Niedźwiedzkiej. To była długa przygoda i bardzo żałuję, że to już koniec. Autorka ma niesamowity dar - potrafi tak odwzorować bohaterów, że czytelnik jest niemalże pewien, że tak właśnie ta historia się przedstawiała w rzeczywistości. Wszyscy znamy smutną opowieść o Karolu, Dianie i Camilli. Najczęściej jest to historia...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-07-19
Wczoraj skończyłam trylogię autorstwa Magdaleny Niedźwiedzkiej. To była długa przygoda i bardzo żałuję, że to już koniec. Autorka ma niesamowity dar - potrafi tak odwzorować bohaterów, że czytelnik jest niemalże pewien, że tak właśnie ta historia się przedstawiała w rzeczywistości. Wszyscy znamy smutną opowieść o Karolu, Dianie i Camilli. Najczęściej jest to historia jednostronna, mówiąca o cierpieniu publicznie zdradzanej księżnej Walii.
Trylogia daje nam możliwość spojrzenia na historię tej trójki z nieco innej perspektywy. Widzimy ją oczami nieszczęśliwej, rozchwianej emocjonalnie księżnej, rozpieszczonego, aroganckiego i jednocześnie wrażliwego ponad miarę księcia oraz jego znienawidzonej przez Brytyjczyków kochanki. Każdy z bohaterów wnosi nową wartość i inne spojrzenie na tę historię.
Szczerze polecam trylogię każdemu, kogo interesuje temat monarchii brytyjskiej. Mnie ona dosłownie pochłonęła na wiele tygodni i zmusiła do zastanowienia się nad tym, jak dziwne scenariusze czasami pisze życie.
Wczoraj skończyłam trylogię autorstwa Magdaleny Niedźwiedzkiej. To była długa przygoda i bardzo żałuję, że to już koniec. Autorka ma niesamowity dar - potrafi tak odwzorować bohaterów, że czytelnik jest niemalże pewien, że tak właśnie ta historia się przedstawiała w rzeczywistości. Wszyscy znamy smutną opowieść o Karolu, Dianie i Camilli. Najczęściej jest to historia...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-07-19
Wczoraj skończyłam trylogię autorstwa Magdaleny Niedźwiedzkiej. To była długa przygoda i bardzo żałuję, że to już koniec. Autorka ma niesamowity dar - potrafi tak odwzorować bohaterów, że czytelnik jest niemalże pewien, że tak właśnie ta historia się przedstawiała w rzeczywistości. Wszyscy znamy smutną opowieść o Karolu, Dianie i Camilli. Najczęściej jest to historia jednostronna, mówiąca o cierpieniu publicznie zdradzanej księżnej Walii.
Trylogia daje nam możliwość spojrzenia na historię tej trójki z nieco innej perspektywy. Widzimy ją oczami nieszczęśliwej, rozchwianej emocjonalnie księżnej, rozpieszczonego, aroganckiego i jednocześnie wrażliwego ponad miarę księcia oraz jego znienawidzonej przez Brytyjczyków kochanki. Każdy z bohaterów wnosi nową wartość i inne spojrzenie na tę historię.
Szczerze polecam trylogię każdemu, kogo interesuje temat monarchii brytyjskiej. Mnie ona dosłownie pochłonęła na wiele tygodni i zmusiła do zastanowienia się nad tym, jak dziwne scenariusze czasami pisze życie.
Wczoraj skończyłam trylogię autorstwa Magdaleny Niedźwiedzkiej. To była długa przygoda i bardzo żałuję, że to już koniec. Autorka ma niesamowity dar - potrafi tak odwzorować bohaterów, że czytelnik jest niemalże pewien, że tak właśnie ta historia się przedstawiała w rzeczywistości. Wszyscy znamy smutną opowieść o Karolu, Dianie i Camilli. Najczęściej jest to historia...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-06-17
Oglądałam każdy odcinek ,, Magla Towarzyskiego", więc nic dziwnego, że sięgnęłam po tę książkę. Wielu zarzuca, że jest przedłużeniem ,, Magla...". Niestety, nie mogę się z tym zgodzić. W ,,Sławie" dostajemy wiele informacji, o których w programie nie mówiono - chociażby o królowej Wiktorii i jej romansie z ówczesnymi mediami, o Charlim Chaplinie i jego kontrowersyjnym życiu oraz o wielu, wielu innych postaciach świata filmu i literatury, o których dzisiaj mało się mówi. Przede wszystkim za tą lekcję historii jestem wdzięczna, bo uzyskałam wiele wartościowych informacji, o których wcześniej nic nie wiedziałam.
Obecny showbiznes jest dla mnie zwyczajnie smutny, dlatego skupiłam się bardziej na części historycznej tej książki. Obecnie tak zwanym celebrytą może być każdy, niezależnie od tego, czy ma jakikolwiek talent, czy nie. Zdaję sobie jednak sprawę, że to my uczymy gwiazdy czego chcemy. Jeśli klika się kontrowersja, skandal, golizna, alkoholizm, dragi i romanse to właśnie tak będą się zachowywać ludzie, którzy chcą być na świeczniku. Konkluzja jest jeszcze smutniejsza, niż to jak zachowują się celebryci - to my ich tak ,,wychowujemy". A oni dają nam tylko to, co się sprzedaje, a co my kupujemy.
Oglądałam każdy odcinek ,, Magla Towarzyskiego", więc nic dziwnego, że sięgnęłam po tę książkę. Wielu zarzuca, że jest przedłużeniem ,, Magla...". Niestety, nie mogę się z tym zgodzić. W ,,Sławie" dostajemy wiele informacji, o których w programie nie mówiono - chociażby o królowej Wiktorii i jej romansie z ówczesnymi mediami, o Charlim Chaplinie i jego kontrowersyjnym życiu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-10-06
Teraz podobno mamy rynek pracownika. W każdym razie na to wygląda - pełno wszędzie ogłoszeń, można swobodnie przebierać. Teoretycznie młody człowiek, wykształcony, znający języki powinien mieć łatwo. Okazuje się jednak, że niekoniecznie. Nadal powszechne są umowy śmieciowe, nadal pracodawcy mają mentalność Pana przez duże P, który może nam zrobić wszystko tylko dlatego, że jest od nas wyżej. Twórca ,,Magazynu Porażka" w swojej książce obnaża wszystkie mity, które mówią o tym, że w Polsce praca leży na ulicy. Wystarczy tylko sięgnąć.
Książka to zbiór kilku opowiadań - każde opowiada o innej osobie, którą polski rynek pracy rozczarował. Moim zdaniem nie wszystkie historie trzymają podobny poziom. Pierwsze teksty wydały mi się mocno naciągane. Im dalej w las, tym było na szczęście lepiej.
Trochę rozczarowała mnie objętość książki - myślę, że o polskim rynku pracy można napisać zdecydowanie więcej. Zabrakło mi w niej branży spożywczej, w której stawki są żenujące, a obowiązki oczywiście z kosmosu. Zabrakło mi także historii z rozmów kwalifikacyjnych, które niekiedy przyprawiają o dreszcze wstrętu, zwłaszcza jeśli prowadzą je niekompetentni rekruterzy, którym nawet nie chciało się przeczytać CV przed rozmową.
Bardzo lubię fanpage ,,Magazyn Porażka". I chyba właśnie dlatego po autorze takiego fajnego projektu spodziewałam się zdecydowanie więcej. Sama mogłabym opowiedzieć niejedną historię z rynku pracy, od której włos zjeżyłby się na głowie. I jestem przekonana, że można było ją bardziej dopracować, być może wydać później, ale dopiętą na sto procent. Tutaj mam wrażenie, że autor pisał trochę na kolanie. Niektóre historie rzeczywiście są mocne i dają do myślenia. Niektóre niestety wydają się być mocno naciągane, jakby tworzone na potrzeby książki, żeby tylko wpasowały się w trend, o którym pisze autor.
Teraz podobno mamy rynek pracownika. W każdym razie na to wygląda - pełno wszędzie ogłoszeń, można swobodnie przebierać. Teoretycznie młody człowiek, wykształcony, znający języki powinien mieć łatwo. Okazuje się jednak, że niekoniecznie. Nadal powszechne są umowy śmieciowe, nadal pracodawcy mają mentalność Pana przez duże P, który może nam zrobić wszystko tylko dlatego, że...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-10-30
Patryk Vega słynie z podejmowania trudnych tematów. Były już książki o tajnych służbach specjalnych, o pracy policjantów, a teraz mamy książkę o pracy policjantek. Ucieszyłam się, że ta książka powstała. Czytając ją, pomyślałam, że ten, kto uważa, że kobieta jest w jakimś sensie słabsza od mężczyzny, powinien najpierw zadrzeć z policjantką i wyjść z tej potyczki cało. Bo to nie są przelewki, drodzy panowe. To kobiety, którym jaj mógłby pozazdrościć niejeden mężczyzna.
Muszę przyznać, że mam mieszane uczucia co do tej książki. Historie poszczególnych policjantek są ciekawe, dają czytelnikowi pewnego rodzaju wyobrażenie, jak to jest, gdy kobieta idzie do policji i pracuje z facetami, którzy niejednokrotnie dają jej o zrozumienia, że jest od nich gorsza. Moim zdaniem tę książkę powinny przytać kobiety, które planują wstąpić do policji. Jestem pewna, że znajdą w niej wartościowe informacje na temat tego zawodu.
Co do bohaterek, to muszę szczerze przyznać, że nie wszystkie kobiety wzbudzają sympatię. Mój mąż się ze mnie często śmieje, ponieważ ja jeszcze trochę idealizuję ten zawod. Bądź co bądź, to są ludzie, którym często zawierzamy, że nas obronią albo nam pomogą w różnych sytuacjach. A tu się okazuje, że oni też lubią sobie po pijaku pojeździć nieoznakowanym radiowozem i liczyć na to, że nikogo po drodze nie zabiją i że się nie wyda. Jak sobie to wyobraże, to mam ciarki na plecach. Nie wszystkie historie są trudne w odbiorze. Niektóre z tych pań naprawdę anagażują się w to, co robią i wiedzą po co poszły do Policji. I przyjemnie się o tym czyta.
,,Niebezpieczne kobiety” Patryka Vegi to wartościowa książka. Dzięki niej możemy dowiedzieć się wielu rzeczy o kobietach, które decydują się pracować w tym trudnym i ciągle zdominowanym przez mężczyzn zawodzie. Odpowiada na wiele pytań, na które powinna sobie odpowiedzieć każda kobieta, która chce swoje życie związać ze służbą – jak wygląda praca w Policji, czy równouprawnienie w tej instytucji to mit i w jaki sposób można oddzielić pracę od domu? Na te wszystkie pytania odpowiedziało Patrykowi Vedze siedem kobiet. Mówią bez ogródek o tym, jak jest w Policji oraz o tym, jakie mają plany, marzenia i aspiracje. Warto ich posłuchać.
Inne recenzje: e2--ksiazkowo.blog.pl
Patryk Vega słynie z podejmowania trudnych tematów. Były już książki o tajnych służbach specjalnych, o pracy policjantów, a teraz mamy książkę o pracy policjantek. Ucieszyłam się, że ta książka powstała. Czytając ją, pomyślałam, że ten, kto uważa, że kobieta jest w jakimś sensie słabsza od mężczyzny, powinien najpierw zadrzeć z policjantką i wyjść z tej potyczki cało. Bo to...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-07-19
Tę książkę chciałam przeczytać już dawno temu. Niestety, zginęła w gąszczu innych, wtedy mi się wydawało ciekawszych propozycji. Wróciłam do niej po rozmowie z przyjaciółką, świeżo upieczoną matką. Ona jest jedną z niewielu osób, które nie lukrują mi macierzyństwa. Mówi mi, jaka to harówa. Ostatnio nawet powiedziała, że zazdrości mi tego, że ja wrócę sobie do domu, rozsiądę się wygodnie na kanapie i żadne dziecko nie będzie mi kwiliło nad uchem. Współczułam jej i słuchałam. Wiedziałam, że nie mogę jej w niczym wyręczyć, ale byłam pewna, że dając jej się wygadać, w jakimś stopniu pomagam. To nie tak, że ona nie kocha swojego dziecka. Ubóstwia je. Ale nie ukrywa się za lukrowaną wizją macierzyństwa, pokazywaną na okładkach pisemek dla przyszłych mam. Mam szczęście, że moja przyjaciółka oszczędza mi tego cukru i mówi jak jest. Ale istnieje wiele matek, które wiedzą, a nie mówią. Bo to u nas niepopularne. Brzydkie. Tak się nie robi. Trzeba się cieszyć, nawet jak pada się na twarz z wyczerpania i ma ochotę dziecko zamknąć w pokoju, i niech krzyczy do upadłego. Bo to nie wypada.
Joanna Woźniczko-Czeczott w swojej książce rozprawia się z tabu milczenia, kawałek po kawałeczku. Mówi o tym, co w kręgu matek jest czymś, czego ruszać nie wolno, bo śmierdzi. Dosłownie i w przenośni.
Większość matek wstawia cudowne zdjęcia siebie i swoich dzieci na portale społecznościowe. Dziecko uśmiechnięte, włoski lokowane, ubranko czyste, no wygląda jak mały aniołek. Na żadnym Facebooku czy Instagramie nie zobaczymy potarganej matki, z worami pod oczami, która stara się ugotować jakiś obiad, w drugiej ręce trzymając krzyczące dziecko. Nie ma zdjęcia, które pokazuje niezbyt czystą podłogę, na której dziecko rozlewa kolejny płyn. Nie zobaczymy obrazka, na którym matka czyta dziecku po raz setny tę samą książeczkę i stara się nie zasnąć ze zmęczenia przy łóżeczku. Bo to nie jest ładne. To się nie sprzeda. O tym nie będzie się mówić, tego nie da się zareklamować.Bo prawda jest niewygodna.
Zazwyczaj o macierzyństwie pisze się jak o cudzie. Nikt nie wspomina o wielu sprawach, które już tego cudu nie przypominają. O tych rzeczach dowiadujemy się później. Autorka wymienia wszystkie te rzeczy: zmowę milczenia kobiet, które są już matkami, nieludzkie zmęczenie po nieprzespanych nocach, totalna zmiana relacji partnerskich po pojawieniu się dziecka. Mówi o przypadkach, w których kobieta, wcześniej aktywa zawodowo musi zmienić się w gospodynię domową, nie ma czasu na swoje potrzeby, bo jedynymi potrzebami, jakie się w tej chwili liczą, są potrzeby jej dziecka. Wspomina o tym, że zapomina się, że matka także musi się swojej roli nauczyć, a ta rola nie jest wcale łatwa. Pół biedy, jeśli ma pomoc mamy, teściowej czy męża. Są jednak kobiety, które zostają z tym całkiem same. Moja przyjaciółka powiedziała mi wprost, że gdyby nie pomoc jej nieocenionej mamy, to ona jak nic dostałaby depresji. Powiedziała to takim tonem, że uwierzyłam jej bez szemrania.
Autorka mówi także o tym, jak wygląda perspektywa zawodowa u kobiet i u mężczyzn. Kobieta, nawet posiadająca dwa fakultety, mówiąca w kilku językach obcych, nagle staje kucharką, sprzątaczką i panią od zaspokajania potrzeb. Nic innego się nie liczy. Nieważne jest to, jak kiedyś była ambitna. Rodzina pyta się jak dziecko, kompletnie zapominając o tym, że należałoby zadać także inne pytanie – a jak matka? Matki mają być silne. Matki mają sobie radzić. Nie ma sensu nawet pytać, jak się czują.
Po powrocie do pracy okazuje się, że jej stanowisko zostało zlikwidowane. Albo na jej miejscu siedzi uroczy, młody mężczyzna, który przecież w ciąże nie zajdzie.Ona dostaje wypowiedzenie. Zaszła w ciążę, urodziła dziecko, więc już nie jest potrzebna. W naszym kraju, gdzie zatrważająca liczba kobiet pracuje na umowach śmieciowych, to codzienność wielu świeżo upieczonych matek. O tym się nie mówi. Nie przeczytacie o tym w żadnym kolorowym pisemku, w żadnej książce o dziecku.
Pamiętam, że kiedyś moja ciocia powiedziała mi, że dawniej o wiele łatwiej było wychowywać dzieci, mimo, że w sklepach nie było praktycznie nic. Teraz jest łatwiej, w sklepach jest wszystko. Matki nie muszą się martwić, czy zastaną w sklepie mleko, czy pampersy. Czy aby na pewno jest łatwiej? Autorka rozprawia się także z tym mitem i mówi dlaczego to właśnie same matki sprawiają, że jest trudniej, niż było naszym mamom i wyjaśnia, dlaczego my same do tego doprowadziłyśmy.
Mogłabym na temat tej książki rozmawiać godzinami. Powinna ją, moim zdaniem, przeczytać każda dziewczyna, która zamierza zostać matką, każda, która dopiero co urodziła dziecko, albo każda, która ma w planach kolejne. Bo tak książka jest odświeżająca, jak powinien chłodnego wiatru w upalny dzień. Bo jest prawdziwa.
Inne recenzje na blogu : e2--ksiazkowo.blog.pl
Tę książkę chciałam przeczytać już dawno temu. Niestety, zginęła w gąszczu innych, wtedy mi się wydawało ciekawszych propozycji. Wróciłam do niej po rozmowie z przyjaciółką, świeżo upieczoną matką. Ona jest jedną z niewielu osób, które nie lukrują mi macierzyństwa. Mówi mi, jaka to harówa. Ostatnio nawet powiedziała, że zazdrości mi tego, że ja wrócę sobie do domu, rozsiądę...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-05-24
Na reportaż Marty Abramowicz trafiłam przez przypadek. Nie dziwi mnie to, że ta książka nie zyskała rozgłosu. Szkoda. Bo powinna.
Nie ma w naszym kraju większego tabu niż to, które dotyczy duchowieństwa. Ani zakonnice, ani księża nie chcą rozmawiać o tym, co się dzieje za murami klasztorów. Reportaż Marty Abramowicz pokazuje nam jednak, że dzieje się wiele. Czasami miałam wrażenie, że stanowczo za dużo.
Niektóre kobiety myślą, że czekały na to całe życie. Nie mogą się doczekać, aż wejdą za mury klasztoru. Jeszcze nie wiedzą, co je czeka. Wyobrażają sobie świat pełen zadumy, kontemplacji, wyciszenia i całkowitego oddania Bogu. A co zastają?
Marta Abramowicz podjęła się bardzo trudnego zadania, chcąc opisać życie sióstr zakonnych. Przez długi czas nikt nie chciał z nią rozmawiać. Odsyłano ją od przysłowiowego Pawła do Gawła i nikt nie chciał podjąć tematu. Zakonnice nikomu nie opowiadają o swoim życiu. Jeśli powiedzą złe słowo na swój zakon to znaczy, że występują przeciwko Kościołowi. Nieliczne się na to decydują, a jeśli już, to walczą samotnie. Nikt już potem nie poda im ręki.
Dzisiaj wyjątkowo będzie krótko i treściwie. Marta Abramowicz dokonała wręcz niemożliwego. Dotarła do siostry Joanny, Magdaleny, Doroty, Justyny, Iwony, Agnieszki i Izabeli. Tylko tyle i aż tyle zgodziło się opowiedzieć o swoim życiu w zakonie. Każda opisuje życie zakonne w inny sposób, ze swojej własnej perspektywy. Nie będę robić tutaj spojlerów, warto zobaczyć samemu oczami wyobraźni to, o czym opowiadają byłe już siostry. Serdecznie zachęcam do lektury. Wywarła na mnie ogromne wrażenie. Szczególne brawa należą się autorce, która miała wiele determinacji, by nie porzucić tematu, mimo, że doradzali jej to niemalże wszyscy.
Na reportaż Marty Abramowicz trafiłam przez przypadek. Nie dziwi mnie to, że ta książka nie zyskała rozgłosu. Szkoda. Bo powinna.
Nie ma w naszym kraju większego tabu niż to, które dotyczy duchowieństwa. Ani zakonnice, ani księża nie chcą rozmawiać o tym, co się dzieje za murami klasztorów. Reportaż Marty Abramowicz pokazuje nam jednak, że dzieje się wiele. Czasami miałam...
2016-04-05
Zastanawialiście się kiedyś, za ile można kupić kobietę? Podpowiem wam. Już za 1000 dolarów. Co więcej, ta niemała inwestycja zwraca się już po kilku dniach. Tyle jest w stanie zarobić prostytutka dla swojego alfonsa w przeciągu tygodnia. Wśród sprzedanych dziewczyn są także Polki, które wyjeżdżają za granicę do pracy i już nie wracają. Są wywożone do Niemiec, Holandii, Belgii, Włoch i Hiszpanii. Przez Polskę biegnie szlak handlu ludźmi – ze Wschodu na Zachód. Nie da się jednoznacznie określić skali zjawiska. Większość młodych dziewczyn nigdy nie zostanie sprowadzona z powrotem do domu. A te, które udaje się uratować, to tylko wierzchołek góry lodowej.
Z raportów Fundacji La Strada wynika, że ofiar handlu ludźmi, które legitymują się Polskim pochodzeniem, może być nawet 15 tysięcy rocznie. Od 1995-2008 roku w prokuraturze zanotowano ponad 3000 pokrzywdzonych. Z kolei Parlament Europejski szacuje, że rocznie ofiarami handlu ludźmi staje się około 4 milionów osób. W samej Europie Zachodniej dochodzi do 500 tysięcy takich przypadków. Obecnie szacuje się, że takich niewolników może być na świecie aż 27 milionów.
Ona była tą szczęściarą, choć trudno mówić o szczęściu w jej sytuacji. Mimo to udało jej się wyrwać z piekła. Poznajcie Sophie Hayes, Brytyjkę, która przy pomocy rodziny i przyjaciół uciekła od swojego oprawcy. Miała 24 lata kiedy pojechała do Włoch odwiedzić swojego przyjaciela. Okazało się jednak, że Kastriot ma więcej niż dwie twarze, a każda z nich jest bardziej przerażająca od poprzedniej.
Sophie nigdy nie miała szczęścia do mężczyzn. Nie kochał jej ojciec. Nie potrafiła ułożyć sobie życia z żadnym mężczyzną. Kiedy wreszcie sądziła, że świat jest piękny a ona ma szanse na normalne życie, los zadrwił z niej bardzo okrutnie. Miała 24 lata kiedy pojechała odwiedzić Kasa do Włoch. Przez kilka dni utwierdzał ją w przekonaniu, że jest tym jedynym. Był szarmancki, czuły, opiekuńczy i odpowiedzialny. Wszystko zmieniło się w jednej sekundzie, gdy powiedziała mu, że chce wracać do Anglii. W najgorszych snach nie przypuszczała, jakie plany ma wobec niej jej ukochany.
Czytając historię Sophie nie mogłam uwierzyć, że w XXI wieku, w dobie nowoczesności i wszechobecnych prawach człowieka, można kogoś tak wykorzystać i tak strasznie od siebie uzależnić. Po raz kolejny powtórzę, że większość z nas nie docenia tego co ma, dopóki nie zostanie postawiony przed faktem, że może to wszystko stracić. Sophie była pewna, że już nigdy nie zobaczy swojego kraju, nie spotka się ze swoją rodziną i nie będzie w stanie ułożyć sobie życia od nowa. Do samego końca miała pozostać we Włoszech i uprawiać seks 30 razy dziennie przez 7 dni w tygodniu, kontrolowana przez swojego alfonsa dzień i noc.
Jestem przekonana, że sporo trudu kosztowało ją, aby napisać i wydać tą książkę. Z każdym wypowiedzianym zdaniem wracały wspomnienia, które ona wolałaby wymazać z pamięci. Sophie jednak nie wierzy, że kiedykolwiek będzie w stanie zapomnieć o tym, co jej się przydarzyło. Może mieć tylko nadzieję, że takich dziewczyn jak ona, będzie coraz mniej.
Autobiografia Sophie jest bardzo dobrze napisana, ukłon w stronę ghostwritera, który spisywał wspomnienia dziewczyny. Bardzo mi się podobało, że fakty zostały przedstawione w sposób rzeczowy, bez zbędnych wtrętów i rozwlekań. Brytyjka opisuje krok po kroku dlaczego taka dziewczyna jak ona wpadła w sidła ” łowcy”. Bezlitośnie ukazuje nam świat słabo opłacanych prostytutek, zarówno tych, które decydują się na oddanie w ręce alfonsa z własnej woli, jak i tych do tego zmuszonych, którym ukradziono dokumenty. Tłumaczy, jakie mechanizmy psychologiczne sprawiły, że ona, dorosła i sprawna kobieta, nie potrafiła uciec od Kasa nawet wtedy, kiedy miała ku temu wiele okazji. Niektórzy mogą powiedzieć, że to, co ją spotkało, to kara za naiwność. Być może. Ale nawet naiwne kobiety nie zasługują na takie traktowanie. Każda z nas chce wierzyć w miłość, zwłaszcza wtedy, kiedy wcześniej jej nie doświadczyła, lub nie potrafiła jej w odpowiedni sposób docenić.
Lektura tej książki poraża i jest przestrogą dla wszystkich młodych kobiet na całym świecie. Takie książki powinna czytać współczesna młodzież, właśnie ku przestrodze. O takich książkach powinno się mówić jak najgłośniej. Nie sposób jej jednoznacznie ocenić, bo czy można ocenić czyjeś traumatyczne doświadczenia? Moim zdaniem nie można. Warto jednak wyciągnąć wnioski na przyszłość, zanim spontanicznie zaufamy komuś o kim tak naprawdę wiemy bardzo niewiele.
Zastanawialiście się kiedyś, za ile można kupić kobietę? Podpowiem wam. Już za 1000 dolarów. Co więcej, ta niemała inwestycja zwraca się już po kilku dniach. Tyle jest w stanie zarobić prostytutka dla swojego alfonsa w przeciągu tygodnia. Wśród sprzedanych dziewczyn są także Polki, które wyjeżdżają za granicę do pracy i już nie wracają. Są wywożone do Niemiec, Holandii,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-01-25
Wampir miał terroryzować polskie społeczeństwo przez 7 lat. Sprawie nadano kryptonim ” Anna” i zaangażowano w nią trzy tysiące funkcjonariuszy. Do ofiar Wampira z Zagłębia zaliczono dwadzieścia jeden kobiet. Żmudne śledztwo nie dawało żadnych rezultatów. Wykorzystano wszelkie wtedy dostępne metody śledcze i operacyjne. 6 stycznia 1972 roku Wampir został aresztowany. Rozpoczął się spektakl mający tylko jeden cel: udowodnić winę i skazać Wampira. Nic innego się nie liczyło. Przemysław Semczuk postanowił przyjrzeć się jednej z głośniejszych spraw kryminalnych drugiej połowy dwudziestego wieku i bezlitośnie rozłożyć ją na czynniki pierwsze.
Z obrazu jaki wyłania się po przeczytania reportażu P. Semczuka wynika jasno, że w sprawie Wampira popełniono zbyt wiele błędów, by można jednoznacznie stwierdzić, że skazano właściwego człowieka. Autor wylicza je, dając jednocześnie czytelnikowi punkt do własnych rozważań na ten temat. Nie da się ukryć, że wielu ludziom zależało na tym, by skazać Marchwickiego. Nie można zaprzeczyć, że po tylu latach bezowocnych poszukiwań Zbigniew Marchwicki jawił się jak prezent dla wymiaru sprawiedliwości, który jak dotąd nie miał się czym pochwalić.
Jedni świadkowie opisywali go jako nieśmiałego, wycofanego i pracowitego pracownika kopalni, który musiał żyć z żoną, która go maltretowała i poniżała. Inni widzieli w nim awanturnika znęcającego się nad rodziną, alkoholika i sadystę nie posiadającego żadnych zahamowań moralnych. Do dzisiaj nie wiadomo, kto mówi prawdę.
P. Semczuk analizuje dowody zebrane w sprawie, przepytuje żyjących świadków procesu, słucha i przepisuje stenogramy z przesłuchań Zbigniewa Marchwickiego aby przybliżyć nas do odkrycia prawdy na temat Wampira z Zagłębia i stawia pytania, próbując jednocześnie na nie odpowiedzieć. Robi to w bardzo przystępny dla czytelnika sposób, pozostawiając mu olbrzymie pole do wyobraźni. W niektórych momentach ma się wrażenie, że uczestniczymy w procesie Wampira jako widz.
Reportaż jest bardzo kompletny. Nie brakuje w nim niczego, począwszy od przedstawienia w najdrobniejszych szczegółach początków śledztwa aż po widowiskowy proces. Autor bardzo dokładnie przytacza przemowy obrońców, oskarżycieli, świadków i samych oskarżonych – Jana, Zbigniewa, Henryka Marchiwckich oraz Haliny Flak i jej syna Zdzisława.
Po przeczytaniu tej książki wielokrotnie zadawałam sobie pytanie, które mogłoby być mottem dzisiejszego dnia : czymże jest prawda? I czy ma ona dla kogokolwiek jakieś znaczenie? Możecie sami spróbować odpowiedzieć na to pytanie. Zachęcam do lektury. :)
Wampir miał terroryzować polskie społeczeństwo przez 7 lat. Sprawie nadano kryptonim ” Anna” i zaangażowano w nią trzy tysiące funkcjonariuszy. Do ofiar Wampira z Zagłębia zaliczono dwadzieścia jeden kobiet. Żmudne śledztwo nie dawało żadnych rezultatów. Wykorzystano wszelkie wtedy dostępne metody śledcze i operacyjne. 6 stycznia 1972 roku Wampir został aresztowany....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-10-26
Czytając książki takie jak ta uświadamiam sobie, jak wielkie mam szczęście w życiu. Gdy ją tylko zobaczyłam, wiedziałam, że muszę przeczytać. To była jedna z lepszych, małych decyzji w moim życiu.
Hyeonseo Lee to kobieta, która urodziła się i wychowała w Korei Północnej. W latach dziewięćdziesiątych, gdy w Korei wybuchła klęska głodu, Hyeonseo zaczęła się po raz pierwszy w życiu zastanawiać i zadawać pytania na temat tego, co wmawiali jej od dzieciństwa ludzie odpowiedzialni za jej wychowanie i indoktrynowanie. Jej opowieść uświadomiła mi i zapewne wielu innym czytelnikom, jak mało wiemy o tym dalekim kraju.
Autorka zaczyna swoją opowieść, przenosząc nas do swojego rodzinnego miasta – Hyesan. Dzięki niej dowiadujemy się bardzo wielu rzeczy na temat indoktrynacji, jakiej poddawani są Koreańczycy już od najmłodszych lat szkolnych oraz jak często łamie się tam podstawowe prawa człowieka. Hyeonseo miała miej niż osiem lat, kiedy widziała na własne oczy pierwszą egzekucję. Mimo, że jej rodzina miała dość wysoką pozycję społeczną i nie musiała się martwić o pieniądze, w głowie małej dziewczynki zaczęły rodzić się niebezpieczne pytania, które mogły ją i jej rodzinę kosztować życie.
Miała siedemnaście lat kiedy postanowiła uciec, nieświadoma, że już nigdy nie będzie mogła wrócić do swojego kraju. Nie miała pojęcia, że konsekwencje tamtej nocy okażą się tak duże.
Razem z uciekinierką śledzimy jej pełną niebezpieczeństw podróż – przez Szanghaj aż do Seulu w Korei Południowej. Jesteśmy świadkami jej determinacji i niespotykanej odwagi, momentami graniczącej z brawurą, kiedy usiłuje ściągnąć do siebie rodzinę, czym naraża ich i samą siebie na ogromne niebezpieczeństwo. Ilość przeszkód na ich drodze jest trudna do uwierzenia. Gdy już człowiek myśli, że jest po wszystkim, nagle okazuje się, że to dopiero początek trudności.
Autorka niejeden raz podkreśla, że jej historia nie jest niczym nadzwyczajnym wśród ludzi jej podobnych – tych, którzy uciekają z Korei Północnej. Podczas swoich licznych wystąpień, głosząc o prawach człowieka, niejeden raz widziała szok i niedowierzanie na twarzach słuchaczy. Ja sama wiele razy musiałam książkę odłożyć i zastanowić się, czy mam siłę, żeby ją skończyć. Liczba strasznych wydarzeń, przez które musiała przejść Hyeonseo i jej rodzina nie mieściła mi się w głowie. Pociesza mnie tylko myśl, że ludzie są coraz bardziej świadomi tego, co dzieje się w Korei Północnej i organizacje broniące praw człowieka starają się robić wszystko co w ich mocy, aby niektórym wydarzeniom zapobiegać i pomagać uciekinierom. Być może jestem naiwna i jest to tylko kropla w morzu potrzeb, ale uważam, że należy się cieszyć, że ktokolwiek chce pomóc.
Serdecznie polecam książkę każdemu, kogo choć w najmniejszym stopniu interesują prawa człowieka. Warto czytać takie książki, mimo, że w historie tam przedstawione nierzadko trudno uwierzyć. Przecież jednej osobie nie mogło się tyle przydarzyć. Owszem, mogło. Hyeonseo Lee jest żywym przykładem niezwykłej odwagi, niespotykanego hartu ducha i takiej woli życia, że mogłaby obdzielić nią kilka osób.
Czytając książki takie jak ta uświadamiam sobie, jak wielkie mam szczęście w życiu. Gdy ją tylko zobaczyłam, wiedziałam, że muszę przeczytać. To była jedna z lepszych, małych decyzji w moim życiu.
Hyeonseo Lee to kobieta, która urodziła się i wychowała w Korei Północnej. W latach dziewięćdziesiątych, gdy w Korei wybuchła klęska głodu, Hyeonseo zaczęła się po raz pierwszy w...
2015-07-06
Katarzyna Bonda – jedna z najpopularniejszych autorek powieści kryminalnych w Polsce. Wprowadziła do polskiego kryminału postać profilera – psychologa, tworzącego portrety nieznanych sprawców. Debiutowała w 2007 roku powieścią Sprawa Niny Frank, którą nominowano do Nagrody Wielkiego Kalibru. Tam poznajemy pierwszego profilera w polskiej literaturze kryminologicznej – Huberta Meyera.
Z wykształcenia dziennikarka, obecnie nie związana z żadną gazetą. Pracuje jako freelancer, dużo publikuje.
Książka Polskie morderczynie została wydana w 2008 roku. Autorka pracowała wtedy jako sprawozdawca sądowy w jednym z ogólnopolskich dzienników. W tym samym czasie prasa głośno opisywała procesy kobiet oskarżonych o zabójstwo. Oczywistym jest, że media nie zostawiły na nich suchej nitki i wykreowały je na bestie w ludzkiej skórze.
Każda z nich ma swoją historię. Nie wszystkie pochodzą z domów patologicznych. Zabiły z różnych powodów. Różnią się wiekiem, osobowością i wyglądem zewnętrznym. Wiele z nich nie przyznało się do winy. Wszystkie za to czują, że przegrały życie.
Bardzo ciężko jest ocenić tego typu literaturę. Nie mam co do tego wątpliwości, że takie książki są potrzebne. Warto spojrzeć na ludzką tragedię z dwóch stron medalu i uświadomić sobie, że nic nie jest czarno – białe. Katarzyna Bonda prezentuje 14 historii kobiet, które zostały skazane za zabójstwo. Każda z więźniarek opowiada nam to, czego możemy nie przeczytać w aktach sądowych. Najbardziej zdziwiło mnie to, w jak drastyczny sposób to, co mówią te kobiety, różni się od tego, co czytamy w aktach sądowych na temat ich sprawy. Niektóre historie są nie do uwierzenia. Spotykamy kobiety wykształcone, posiadające rodziny, stabilną pracę, które przekreślają to wszystko jednym złym uczynkiem. Bardzo ciężko coś takiego zrozumieć. W przypadku rodzin zamordowanych wydaje się niemożliwym coś takiego wybaczyć.
Polecam książkę każdemu, kogo interesuje literatura faktu, zwłaszcza ta traktująca o tematyce kryminologicznej. Nie jest to książką przyjemna i nie taka ma być. Ma dać do myślenia. I daje.
W tej książce znajdziecie nie tylko 14 poruszających historii kobiet, które popełniły w swoim życiu o kilka błędów za dużo. Jest to niewątpliwie lektura, która dostarczy wam bardzo dużo danych na temat najczęściej spotykanych motywów zbrodni, które pchają kobiety do popełniania przestępstw. Osoby, które są ciekawe, w jaki sposób kobiety zabijają najczęściej także znajdą coś dla siebie.
Całość recenzji : e2--ksiazkowo.blog.pl
Katarzyna Bonda – jedna z najpopularniejszych autorek powieści kryminalnych w Polsce. Wprowadziła do polskiego kryminału postać profilera – psychologa, tworzącego portrety nieznanych sprawców. Debiutowała w 2007 roku powieścią Sprawa Niny Frank, którą nominowano do Nagrody Wielkiego Kalibru. Tam poznajemy pierwszego profilera w polskiej literaturze kryminologicznej –...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-06-07
Cała książka jest utrzymana w formie wywiadu. Wypowiada się kilku policjantów, różniących się od siebie nie tylko stopniem ale także i wydziałami, w których pracują. Każdy z nich wskazuje jednak na to, jak łatwo przekroczyć tą niewidzialną granicę i zamiast w policjanta z prawdziwego zdarzenia zamienić się w bandytę.
Kilka razy przecierałam oczy ze zdumienia, kiedy policjanci opowiadali o tym, że kogoś bili, żeby wymusić zeznania. Wiem, że takie rzeczy się dzieją ale co innego słyszeć o tym od znajomych, a co innego czytać, jak jakiś oficer przyznaje się do tego i opowiada o tym bez żenady. Gdy to przeczytałam po raz pierwszy musiałam odłożyć książkę, bo od razu zaczęłam sobie wyobrażać jak którykolwiek z moich bliskich znajduje się w niewłaściwym czasie w niewłaściwym miejscu i zabierają go na komendę i tam leją. Nie mogłam dalej czytać, musiałam się uspokoić.
Rzeczywiście nie ma cenzury. Funkcjonariusze zdradzają tajniki pracy operacyjnej, wspominają o braku czasu dla rodziny o tym, że ta praca niejednokrotnie wyniszcza psychicznie, co wielu z nich doprowadziło do samobójstwa. Na plus można dodać, że nie ma ściemy – policjanci nie wybielają swoich czynów, opowiadają o ciemnej stronie pracy w policji i nie wstydzą się tego, że któryś mógł kogoś pobić, a ta osoba mogła być niewinna. Cóż, zdarza się, prawda? Live is brutal.
Oprócz szokujących momentami fragmentów o tym, jak wygląda praca policjanta od kuchni znajdziemy także ciekawe wspomnienia o rozpracowywaniu grupy mokotowskiej, która wymuszała haracze. Funkcjonariusze bardzo ciekawie o tym opowiadają i z prawdziwą przyjemnością czytałam o tym jakich narzędzi używali i do jakich podstępów musieli się posuwać, żeby złapać przywódców tej grupy.
Każdy z policjantów wypowiada się także na temat tego jakie cechy powinien mieć dobry policjant oraz jakimi zasadami kierują się w swojej pracy. Zastanawiają się także, wspólnie z Vegą, jakie czyny robią z policjanta gangstera oraz opowiadają o tym jakie mają układy z prokuraturą, która niejednokrotnie chroniła im tyłki.
Tak sobie myślę, że w obecnym czasie, kiedy opinie o policji są na tak bardzo niskim poziomie, ta książka jest taką wisienką na torcie. Tą pozycję polecam każdemu, kto rzeczywiście chce przeczytać coś bez ściemy. Gwarantuję, że nie będzie zawiedziony
Całość recenzji : e2--ksiazkowo.blog.pl
Cała książka jest utrzymana w formie wywiadu. Wypowiada się kilku policjantów, różniących się od siebie nie tylko stopniem ale także i wydziałami, w których pracują. Każdy z nich wskazuje jednak na to, jak łatwo przekroczyć tą niewidzialną granicę i zamiast w policjanta z prawdziwego zdarzenia zamienić się w bandytę.
Kilka razy przecierałam oczy ze zdumienia, kiedy...
2015-05-21
Ewa Ornacka, dziennikarka śledcza i scenarzystka, autorka książek takich jak Alfabet mafii i Tajemnice zbrodni oraz Piotr Pytlakowski, dziennikarz, scenarzysta i współautor książek takich jak m.in Czekając na kata, Agent Tomasz i inni, Republika MSW, przedstawiają portrety kobiet, które się nie bały, które rzuciły wyzwanie sądom, policji i mafii. Książka Wojny Kobiet opowiada o Monice Dobrowolskiej Mancini, żony policjanta, który walczył z kamorrą, Lucynie Biej, która, szukając swojego zaginionego męża nie dała sobie wmówić, że ją zdradzał i uciekł z kochanką. Opowiada także o siostrze Krzysztofa Olewnika, która wciąż walczy o sprawiedliwość, żonie przedsiębiorcy z Hamburga, która nie uwierzyła, że jej mąż jest oszustem i wielu wielu innych kobietach, które musiały zmienić całe swoje życie, żeby walczyć o sprawiedliwość.
Co tu można powiedzieć, jest to naprawdę dobrze napisana książka. Uderzyło mnie, że redaktorzy zadają często trudne pytania, na które ja bym się nie odważyła, będąc na ich miejscu. Chyba bym się wstydziła. Ale właśnie o to chodzi w pracy dziennikarskiej, żeby być dociekliwym, nawet wtedy, gdy pytanie może być niewygodne, sprawić przykrość. Co ważne, nie widziałam tutaj, ze strony redaktorów, nachalnej próby przypodobania się kobietom. Czasem zdarza się, że redaktor przeprowadzający wywiad tak bardzo hołubi postać, z którą ma przeprowadzić wywiad, że lizusostwo uszami się wylewa. Tutaj tak nie było. Pytania konkretne, czasem trudne ale warte zadania, jak pokazują niejednokrotnie odpowiedzi wszystkich pań przedstawionych w tej książce.
Książka pokazuje nie tylko to, że kobiety, których nikt wcześniej by nie podejrzewał o taką siłę i determinację, takie właśnie się stają w obliczu zagrożenia. Pokazuje nam przede wszystkim jak bardzo opieszale i niekompetentnie działa wymiar sprawiedliwości. Jak łatwo dzisiaj oskarżyć kogoś, kto jest niewinny. Jak prosto można komuś, przepraszam za wyrażenie, spierdzielić życie. Bardzo dobitnie pokazuje to historia Patrycji i jej męża, Adama Dudały. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że absolutnie nikt nie jest bezpieczny, gdy w grę wchodzi nabijanie statystyk przez policję i prokuraturę.
Bardzo mocno polecam tą pozycję nie tylko kobietom. Nadaje się ona dla każdego, kto chce się dowiedzieć, do czego zdolna jest kobieta, kiedy całe jej życie wywraca się do góry nogami, a szereg instytucji pragnie ją i jej bliskich zrównać z ziemią. Wojny kobiet to świetna lektura i warto wydać każde pieniądze, aby choć przez chwilę wczuć się w historie tych niesamowitych kobiet.
Recenzja dostępna na : e2--ksiazkowo.blog.pl
Ewa Ornacka, dziennikarka śledcza i scenarzystka, autorka książek takich jak Alfabet mafii i Tajemnice zbrodni oraz Piotr Pytlakowski, dziennikarz, scenarzysta i współautor książek takich jak m.in Czekając na kata, Agent Tomasz i inni, Republika MSW, przedstawiają portrety kobiet, które się nie bały, które rzuciły wyzwanie sądom, policji i mafii. Książka Wojny Kobiet...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-04-19
Skusiłam się na książkę, ponieważ dałam się nabrać na tekst " Brutalna prawda o polskiej policji". Jak się okazuje, nie ja pierwsza i nie ostatnia.
Dariusz Loranty, były policyjny negocjator postanowił opowiedzieć dziennikarzowi Aleksandrowi Majewskiemu o pracy w policji. Tekst na okładce jest niestety tylko słabym chwytem marketingowym, na który niestety nabiera się wielu.
Książka jest napisana w formie wywiadu - dziennikarz zadaje pytania, pan Loranty odpowiada. Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że sama zadałabym zupełnie inne pytania, w niektórych momentach, byłabym dużo bardziej dociekliwa. Niestety, tutaj u dziennikarza zabrakło mi takiego instynktu, który mówi mu, jakie pytania zadać.
Pierwsza część książki nie ma z policją wiele wspólnego, pan Loranty opowiada o tym jak pracował w Niemczech. Paradoksalnie był to dużo ciekawszy czas, patrząc z pozycji czytelnika, niż okres pracy w policji.
Kolejne rozdziały, opowiadające już stricte o pracy policyjnej nie są tak ciekawe i wciągające jak się spodziewałam. Nie wspominając nawet o tym, że nie ma tam nic o pracy w tym zawodzie, czego się nie spodziewałam, a już na pewno nie ma tam żadnej brutalnej prawdy. Człowiek, sięgając po tą książkę, zapewne oczekiwał, że taka osoba jak Dariusz Loranty będzie miał dużo więcej ciekawych rzeczy do powiedzenia.
Ponadto jest jeszcze jeden zarzut - robiąc wywiad prowadzący powinien tak nim moderować aby nie wkradł się chaos myślowy. W tym wypadku Dariusz Loranty wielokrotnie zbaczał z raz obranego wątku, zaczynał jedną historię by jej nie skończyć i wspomnieć o kolejnej. Było to bardzo irytujące i utrudniało czytanie.
Po przeczytaniu tej pozycji zaczęłam się zastanawiać czy jest to wina pana Majewskiego - być może zadał niewłaściwe pytania? Czy może jest to wina tego, że były policjant o pewnych rzeczach mówić zwyczajnie nie chciał i nawet niekiedy sprytne wybiegi dziennikarza nie potrafiły tego zmienić.
Nie polecam tego wywiadu - większość czytelników nie dowie się z niego nic pożytecznego, czego nie wiedziało wcześniej. Nie dajcie się nabrać na nagłówek o brutalnej prawdzie o pracy w policji. Nie ma tam żadnej brutalności, żadnej prawdy czy choćby lekkiego dreszczyku. Książka jest zaledwie poprawna.
Recenzja dostępna na blogu : e2--ksiazkowo. blog.pl
Skusiłam się na książkę, ponieważ dałam się nabrać na tekst " Brutalna prawda o polskiej policji". Jak się okazuje, nie ja pierwsza i nie ostatnia.
Dariusz Loranty, były policyjny negocjator postanowił opowiedzieć dziennikarzowi Aleksandrowi Majewskiemu o pracy w policji. Tekst na okładce jest niestety tylko słabym chwytem marketingowym, na który niestety nabiera się...
2015-03-14
Jak już wielu przede mną powiedziało, książka jest słabszym średniakiem. Pani Małgorzata Halber chciała przed nam otworzyć swoje serce i rzeczywiście - to jej wyszło. Dowiadujemy się niemalże wszystkiego na temat tego, w jaki sposób walczyła z chorobą alkoholową.
Nie podobał mi się język. Pierwsze strony były dla mnie mordęgą właśnie ze względu na niego. Zbyt dużo powtórzeń, wtrętów, których być nie powinno oraz mowy potocznej. Zapewne chodziło o to, że ma być niezbyt ambitnie, prosto i przystępnie dla czytelnika. Wyszło tak sobie, przynajmniej w moim przypadku.
Podobał mi się opis terapii i jest mi bardzo przykro, że często właśnie tak one wyglądają. Zero zrozumienia, byle odsiedzieć swoje, zainkasować kaskę za godzinę i won do domu. A twoje problemy mnie nie interesują. Wiadomo, że nie wszyscy terapeuci są tacy, lecz jest ich bardzo dużo, a niewielu z prawdziwym powołaniem.
Zarzucono autorce, że wspominała cały czas o tym samym przez kilkaset stron książki. Rzeczywiście, w pewnym momencie miałam wrażenie, że czytam cały czas jedno i to samo, tylko ktoś zamienił szyk zdania. Nie wpłynęło to na pozytywny odbiór książki, a wręcz spowodowało przypuszczenie, że autorka nie miała już o czym pisać i starała się rozwlec temat jak się da najbardziej.
Moim zdaniem autorka wyszłaby dużo lepiej na tym, gdyby zamiast tej książki napisała porządny poradnik, w jaki sposób walczyć z uzależnieniem. Nie da się jej zarzucić, że brakuje jej wiedzy, którą mogłaby się podzielić. Starała się przekazać wiele na temat tego, w jaki sposób przechodziła kolejne fazy uzależnienia. Pokazała jak bardzo ludzie, z którymi żyjemy mogą działać destrukcyjnie na naszą psychikę. Uwidacznia hipokryzję i kompletne znieczulenie systemu terapeutycznego, który przecież ma pomagać, a nie zniechęcać. Dlatego uważam, że lepiej wyszłoby z porządnie napisanym poradnikiem dla osób zmagających się z uzależnieniem oraz dla osób współuzależnionych. A tak mamy przerost formy nad treścią, promowany przez media wszelakie, bo przecież autorka to znana postać medialna. Trochę słabo to wyszło.
Całość recenzji : e2--ksiazkowo.blog.pl
Jak już wielu przede mną powiedziało, książka jest słabszym średniakiem. Pani Małgorzata Halber chciała przed nam otworzyć swoje serce i rzeczywiście - to jej wyszło. Dowiadujemy się niemalże wszystkiego na temat tego, w jaki sposób walczyła z chorobą alkoholową.
Nie podobał mi się język. Pierwsze strony były dla mnie mordęgą właśnie ze względu na niego. Zbyt dużo...
2015-03-10
Kilka słów o tym jaki wpływ na Donalda Trumpa miały najważniejsze kobiety w jego życiu. Poznajemy historię jego babki, matki, wszystkich żon i córki Ivanki. Druga żona obecnego prezydenta USA miała kiedyś powiedzieć, że ,,nigdy nie czuła się bardziej pusto i samotnie niż wtedy, gdy była żoną Donalda". Czy pozostałe żony miały takie samo zdanie? Co o jego kolejnych małżeństwach, seksualnych skandalach i biznesach sądziły jego matka i córka? Nina Burleigh stara się odpowiedzieć na te wszystkie pytania i zabiera nas w ekscytującą podróż na Upper East Side, gdzie wszystko się zaczęło.
Kilka słów o tym jaki wpływ na Donalda Trumpa miały najważniejsze kobiety w jego życiu. Poznajemy historię jego babki, matki, wszystkich żon i córki Ivanki. Druga żona obecnego prezydenta USA miała kiedyś powiedzieć, że ,,nigdy nie czuła się bardziej pusto i samotnie niż wtedy, gdy była żoną Donalda". Czy pozostałe żony miały takie samo zdanie? Co o jego kolejnych...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to