-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński27
Biblioteczka
Powieść obyczajowa, w której główny bohater jest mężczyzną, dodatkowo, napisana męskim piórem, jest nadal zjawiskiem występującym dość rzadko na naszym rynku wydawniczym. Dlatego debiut Piotra Pietrzaka pt. ,,Nic więcej” szybko wzbudził moje zainteresowanie. Co ciekawe, imię autora pokrywa się z imieniem głównego bohatera. Przypadek? 😊 Nie sądzę – Autor nie ukrywa, iż historia inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami.
Powieściowy Piotr jest niezwykle utalentowanym studentem ASP, doskonale zdaje sobie sprawę ze swej wyjątkowości, wykorzystując ten fakt w kontaktach z płcią przeciwną. Przystojny, ambitny, wygadany, szarmancki, utalentowany, lekką arogancją łatający dziurę w sercu, wyżłobioną przez traumatyczne przeżycia z dzieciństwa i doskwierająca samotność. Jak w wielu podobnych przypadkach, szaleństwa i imprezy są jedynie przykrywką, Jego sposobem na tłumienie głęboko ukrytych pragnień. Nieustannie wypatrywane uczucie, mimo wszystko zaskakuje Piotra w chwili, gdy poznaje Agnieszkę. Nie jest to moment idealny. Piotr uwikłany jest w romans z żoną Jerzego – swego protektora- osobą, która rozłożyła nad nim i jego talentem swe opiekuńcze skrzydła. Flirt ten, mimo iż oparty jedynie na cielesności, okazuje się trudną, toksyczną relacją, której młody chłopak nie potrafi ostatecznie zerwać.
Wątek ten, jest głównym przyczynkiem wszystkich dramatycznych wydarzeń w tej powieści. Relacja tych dwojga niesie z sobą niszczycielską moc i wyrządza mnóstwo cierpienia. Ciekawie jest spojrzeć na tego rodzaju związek z punktu widzenia mężczyzny. Pozorna odwaga i ostentacyjna oschłość Piotra, podsyca jedynie nienawiść odtrąconej kobiety. To świetny przykład ukazujący jak ważne jest całkowite zerwanie toksycznej relacji, postawienie na prawdę, choćby miała ona skomplikować nasze życie i utrudnić realizację zawodowych planów.
Generalnie, postacie wykreowane przez autora nie są bez skazy, każda z nich ma przywary, słabe i trudne cechy charakteru: złośliwość, zarozumiałość, syndrom „psa ogrodnika”, naiwność, łatwowierność, podejrzliwość, chorobliwa zazdrość. Piotr Pietrzak sowicie obdarował swych bohaterów emocjami, które poruszają czytelnika, powodują, iż ten stara się wczuć w ich położenie, polubić, lub choćby zrozumieć motywy ich postępowania – choć nie zawsze jest to proste. W zasadzie jedyną osobą, która dotknęła mych czułych strun jest opiekuńcza, wyrozumiała, nieosądzająca i kochająca ponad wszystko babcia Piotra, będąca swoistą ostoją dla większości młodych bohaterów tej historii.
Muszę wspomnieć również, iż ,,Nic więcej” zawiera w sobie również pewną dozę erotyzmu, który autor przedstawia w sposób bardzo subtelny, pozostawiając sporą przestrzeń dla wyobraźni czytelnika.
Książkę czyta się przyjemnie, choć odczuwalne jest towarzyszące całej historii napięcie. Czytelnik zdaje sobie sprawę w jakim kierunku zmierzają ścieżki, którymi kroczą bohaterowie, wie jaki przypuszczalnie będzie ich finał – zdradza to struktura książki. Nadal jednak ma nadzieję…
Autor dużo miejsca poświęca uczuciom, emocjom, poszukiwaniu miłości, pragnieniu spełnienia. Dowodzi, iż do osiągnięcia pełni szczęścia nie potrzeba ,,Nic więcej”. Finał, który otrzymujemy niekoniecznie zadawala czytelnika. Osobiście czuję niedosyt, zdziwienie zachowaniem bohaterów, dlatego cieszę się, iż wkrótce wydana zostanie kontynuacja tej powieści.
https://miloscdoczytania.wordpress.com/2020/12/08/nic-wiecej-piotr-pietrzak-recenzja-patronacka/
Powieść obyczajowa, w której główny bohater jest mężczyzną, dodatkowo, napisana męskim piórem, jest nadal zjawiskiem występującym dość rzadko na naszym rynku wydawniczym. Dlatego debiut Piotra Pietrzaka pt. ,,Nic więcej” szybko wzbudził moje zainteresowanie. Co ciekawe, imię autora pokrywa się z imieniem głównego bohatera. Przypadek? 😊 Nie sądzę – Autor nie ukrywa, iż...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pięćdziesiąte z kolei wesele, w którym bierze udział Emilia, zapowiada się wyjątkowo. Nie tylko ze względu na fakt, iż uczestniczy w nim prywatnie, a nie zawodowo – jako fotograf. O jego wyjątkowości świadczy osoba Pana Młodego, będąca najlepszym przyjacielem dziewczyny i obiektem jej nieodwzajemnionych uczuć.
Impreza nie przebiega jednak tak, jak wymarzyliby to sobie Państwo Młodzi. Kilka godzin po ślubie młoda żona zostaje znaleziona martwa w hotelowym pokoju.
Emilia, dręczona wyrzutami sumienia oraz myślą, iż jej dobre chęci oraz pomoc udzielona Patrykowi, mogły przyczynić się do tragicznego finału wesela i rzucenia podejrzenia na przyjaciela, postanawia wszcząć śledztwo na własną rękę.
Po nitce do kłębka, własnymi sposobami, niejednokrotnie narażając się przy tym na niebezpieczeństwo, dociera to tajemnic, które przed światem ukrywała Monika – Panna Młoda. Wraz z nawarstwianiem się niewiadomych, autorka podsuwa nam nowe tropy, stara się zmylić czytelnika rzucając podejrzenia na kolejne osoby. Jedna z poszlak zdaje się jednak tak oczywista, iż wytrawny czytacz kryminałów z pewnością jej nie przeoczy, nada jej odpowiednią ważność i z niecierpliwością będzie czekał na to, by uważniej przyjrzeli jej się również śledczy i sama Emilia.
Na uwagę zasługuje również bardzo przyjemna, realistyczna kreacja głównej bohaterki. Mamy do czynienia ze zwykłą dziewczyną z sąsiedztwa, nierozważnie narażającą się na niebezpieczeństwo w imię przyjaźni, spokoju ducha i ulżenia własnemu sumieniu.
Z lekką ironią podchodzi autorka do pracy naszej policji. Nie da się jednak ukryć, że w sposobie jej działania zawarta została spora dawka prawdy. Na szczęście, jeden z śledczych prowadzących sprawę, który dzięki(!) autorce nie został wykreowany na nieziemsko przystojnego stróża prawa, a zwyczajnego mężczyznę po przejściach – okazuje się personą upartą i dążącą do satysfakcjonującego, owocnego zamknięcia sprawy.
Summa summarum, choć faktycznie, element zaskoczenia nie jest najmocniejszą stroną tej powieści, całość, tak jak zapowiadał wydawca, jest lekkim (i całkiem przyjemnym, jeśli można tak mówić o tym gatunku) kryminałem przeznaczonym docelowo dla kobiet. Myślę jednak, iż grupę odbiorców, można spokojnie uogólnić do czytelnika, który niekoniecznie przepada za krwawą, pełną przemocy lekturą, a chętnie potowarzyszy policji i bohaterom w odkrywaniu kolejnych zagadek, którymi naszpikowane jest śledztwo.
https://miloscdoczytania.wordpress.com/2021/02/10/50-wesel-i-pogrzeb-magdalena-kubasiewicz-recenzja/
Pięćdziesiąte z kolei wesele, w którym bierze udział Emilia, zapowiada się wyjątkowo. Nie tylko ze względu na fakt, iż uczestniczy w nim prywatnie, a nie zawodowo – jako fotograf. O jego wyjątkowości świadczy osoba Pana Młodego, będąca najlepszym przyjacielem dziewczyny i obiektem jej nieodwzajemnionych uczuć.
Impreza nie przebiega jednak tak, jak wymarzyliby to sobie...
,,Bardziej kochać siebie” to mocna książka, niosąca z sobą mnóstwo trudnych emocji i bolesnych wspomnień głównej bohaterki. Takiej właśnie książki się spodziewałam. Co więcej, jestem pod wrażeniem efektu – konkretnego, szczerego i niewydumanego przekazu, który osiągnęła autorka.
Zuzanna, odkąd pamięta, dźwiga bagaż traumatycznego dzieciństwa. Wychowanie w rodzinie alkoholików, zasiało w niej smutek, który z wiekiem przybrał postać głębokiej depresji.
Depresji, która stała się nieodłączną partnerką jej egzystencji. Dziewczyna nie pamięta życia bez wewnętrznej, przepełnionej bólem niekochania pustki. Dlatego tak trudno jej zawalczyć o siebie, o miłość własną. Jej wołanie o pomoc jest niepewne, nieprzekonujące. Momenty w których tonie w ‚ciemnej otchłani’ zdają się koić ból, a podejmowane terapie stają się w dużej mierze próbą nawiązania bliskiej relacji, ogrzaniem w cieple zainteresowania swoją osobą.
Emocje, którymi Zuza obdarza swą terapeutkę, a co się z tym wiąże, fragmenty poświęcone terapii i rozmowom kobiet, są niewątpliwie bardzo mocną i niezwykle ważną stroną powieści Aleksandry Sztorc. Niewiele miejsca, nie tylko w literaturze, ale i w samym procesie terapeutycznym, poświęca się przywiązaniu, które pacjent odczuwa w stosunku do osoby, od której otrzymuje pomoc. Jest ono raczej tematem przemilczanym w trakcie terapii, a zwroty Pan/Pani stają się swoistą taśmą izolacyjną, barierą ochronną terapeuty.
Tutaj, więź ta, pragnienie miłości, bezwarunkowej przyjaźni, staje się kolejnym, groźnym ‚demonem’, nieokiełznaną tęsknotą, z którą walczyć musi pacjent.
Aleksandra Sztorc bardzo drobiazgowo i wiarygodnie opisuje targające Zuzą obawy i niepokoje.
Podobnie realistycznie wykreowana została postać pani Sary. Dzięki temu, czytelnik bez trudu wkracza w świat bohaterów, bez problemu wizualizując sobie opisane sytuacje. Odnoszę wrażenie, że książka ta jest swego rodzaju terapią. Wydaje się, iż historia Zuzy nie mogłaby zostać przedstawiona tak wiarygodnie, prawdziwie, z tak wieloma emocjami przelewającymi się przez stronice tej powieści, przez osobę stojącą z boku – bezstronnego obserwatora.
,,Bardziej kochać siebie” jest powieścią, która z pewnością nie zostanie odebrana przez każdego czytelnika w jednakowy sposób. W dużej mierze, na jej odbiór wpływ będzie miał filtr osobistych doświadczeń czytającego.
Osoby nie znające tematu z doświadczenia – z autopsji, czy też z najbliższego otoczenia, mogą uznać jej treść za zbyt trudną, ciężką do przebrnięcia, mimo iż język, którym została napisana jest dostępny – choć niebanalny, momentami wręcz poetycki i skłaniający do głębszego zastanowienia, przemyślenia czytanego tekstu (główna bohaterka obdarowana została bardzo dobrym piórem, które mamy okazję poznać dzięki listom i zwierzeniom pisanym na potrzeby terapii).
W powyższym przypadku jednak, książka ta, może być pomocna w próbie zrozumienia zaburzeń depresyjnych, sposobu myślenia osoby się z nimi borykającej.
Z kolei dla osób, które z depresją, głębokim smutkiem się zmagają, dla tych którym temat terapii nie jest obcy, powieść ta momentami może być odbiciem lustrzanym własnych emocji, chwilą ulgi, po uświadomieniu sobie, iż nie są odosobnieni, a podobne problemy targają wieloma osobami.
Historia Zuzy, dzięki wspomnianym już, licznym fragmentom poświęconym rozmowie z terapeutą: wartościowym wskazówkom, poradom i celnym pytaniom, może być również pomocną dłonią w zrozumieniu siebie i swoich niepokojów.
,,Bardziej kochać siebie” to pełna najtrudniejszych emocji powieść o poszukiwaniu swojej drogi, odnajdywaniu siebie wśród mnóstwa przytłaczających, kształtujących osobowość bolesnych traum i doświadczeń. Książka o pragnieniu miłości, pokonywaniu swych ograniczeń, zwalczaniu destrukcyjnych nawyków i próbie odnalezienia sensu w każdym nadchodzącym dniu…
Warto ją przeczytać!
https://miloscdoczytania.wordpress.com/2021/02/03/bardziej-kochac-siebie-aleksandra-sztorc-recenzja/
Książkę można nabyć na stronie www.aleksandrasztorc.pl
,,Bardziej kochać siebie” to mocna książka, niosąca z sobą mnóstwo trudnych emocji i bolesnych wspomnień głównej bohaterki. Takiej właśnie książki się spodziewałam. Co więcej, jestem pod wrażeniem efektu – konkretnego, szczerego i niewydumanego przekazu, który osiągnęła autorka.
Zuzanna, odkąd pamięta, dźwiga bagaż traumatycznego dzieciństwa. Wychowanie w rodzinie...
2020-11-03
Dwie strefy czasowe, dwie młode, pozornie różne, a jadnak tak bardzo do siebie podobne kobiety…
Co łączy Adę – dorastającą w latach 90-tych pozbawioną rodzicielskiej troski, zbuntowaną nastolatkę, z Leną – artystką i uwielbianą przez uczniów nauczycielką, próbującą – za wszelką cenę – odkryć korzenie swego pochodzenia, poskładać swą niestabilną osobowość, poznać siebie i swą tożsamość?
Pytanie to tkwi w głowie czytelnika od pierwszych stron najnowszej książki Ewy Przydrygi. Odpowiedź, którą wkrótce dostajemy wcale nie powoduje ostudzenia emocji, które towarzyszą nam w trakcie lektury. W miarę rozwoju akcji, pytań, które sobie stawiamy jest coraz więcej, atmosfera historii się zagęszcza, napięcie wzrasta, a niepokój i niepewność czynów oraz zamierzeń bohaterów nie pozwala odłożyć tekstu na bok.
Autorka serwuje nam thriller psychologiczny pokazujący jak bardzo wychowanie w dysfunkcyjnej rodzinie oraz brak zainteresowania ze strony najbliższych, wpływa na kształtującą się osobowość zarówno dziecka, dojrzewającej, nastoletniej dziewczyny, jak i psychikę dorosłej już kobiety.
Poznajemy przyczyny i skutki ich zachowania, mechanizmy rządzące podejmowanymi przez nie działaniami, wpływ nieprzepracowanych traum i urazów z dzieciństwa, nawet tych nieuświadomionych, na całe życie. Wszystko to zgrabnie wplecione w interesującą, bardzo wciągającą i momentami przerażającą fabułę, której fundamentem staje się wymykająca się spod kontroli gra w ekstremalna wyzwania.
,,Miała umrzeć” jest świetnie skonstruowanym thrillerem z nie dającym się przewidzieć zakończeniem. Finał jest absolutnie zaskakujący, zdumiewający wręcz. Myślę, że niezłą zagwozdkę będą miały tutaj nie tylko osoby sięgające po mocną literaturę sporadycznie, ale też jej wyjadacze. Polecam!
https://miloscdoczytania.wordpress.com/2020/11/03/miala-umrzec-ewa-przydryga-recenzja/
Dwie strefy czasowe, dwie młode, pozornie różne, a jadnak tak bardzo do siebie podobne kobiety…
Co łączy Adę – dorastającą w latach 90-tych pozbawioną rodzicielskiej troski, zbuntowaną nastolatkę, z Leną – artystką i uwielbianą przez uczniów nauczycielką, próbującą – za wszelką cenę – odkryć korzenie swego pochodzenia, poskładać swą niestabilną osobowość, poznać siebie i...
Odwet, zemsta, rewanż – dawno nie czytałam powieści, której tytuł tak bardzo odzwierciedlałby wydarzenia w niej przedstawione, i jednocześnie był tak trafnym ich podsumowaniem.
Już w samym prologu autorka zdradza, iż historia ta skończy się tragicznie.
Prawdę mówiąc, zdziwiłam się, że serwuje /spoileruje się czytelnikowi tak ważną informację. W zasadzie, wiemy już, jak skończy się powieść, musimy tylko do finału tego przemierzyć 395 stron. Nic bardziej mylnego! 🙂
To tylko jeden z wybiegów, zastosowanych przez Claire Douglas w celu zwiedzenia czytelnika.
,,Odwet” jest sumą wielu wkrętów, nieporozumień, trudnych do wyjaśnienia sytuacji. Zabieg ten sprawia, iż czytelnik niemal przez cały czas pozostaje w napięciu, oczekiwaniu na to co przyniosą dalsze strony…
Po lekturze kilku pierwszych rozdziałów pomyślałam, że zapowiada się bardzo podobna fabuła do książki B.A.Paris ,,Na skraju załamania”. I tutaj również się pomyliłam…
Znerwicowana na skutek niedawnych traumatychnych przeżyc Libby, otrzymuje ulotkę z propozycją zamiany mieszkań.
Niestety, wyjazd, na który się decyduje, zamiast ukoić jej nerwy, potęguje rozdrażnienie i odczuwany lęk. W ‚wynajętym’ domu mają miejsce dziwne, trudne do wytłumaczenia zdarzenia.
Zadajemy sobie pytanie: kto i za jakie przewinienia tak bardzo stara się zastraszyć te młode małżeństwo?
Mniej więcej w połowie książki następuje przełom, który rozjaśnia nieco sytuację, jednocześnie zbijając czytelnika totanie z tropu. Wszystkie wątłe podejrzenia, które dzierżyliśmy dotychczas, rozpadają się. Trudno uwierzyć w bieg zdarzeń, który zostaje nam przedstawiony.
Zmienia on totalnie nasze postrzeganie głównych bohaterów.
Libby, mimo iż budzi współczucie i sympatię, rodzi w czytelnikach również wątpliwość. Łatwo daje się zauważyć sprzeczne cechy charakteru, którymi obdarzyła tę postać autorka.
Z jednej strony, kobieta jest rozbita emocjonalnie, przepełniona lękiem, bojaźliwoscią, nadmierną ostrożnością, ciągłą czujnością oraz podkreślaną w tekście, dobrą intruicją. Z drugiej, daje się zauważyć jej infantylność, brak uważności i przezorności (wszak kto decyduje się na zamianę mieszkań nie upewniając się przedtem czy podobne ulotki wylądowały również na sąsiedzkich wycieraczkach)?
Gryzły mi się mocno te przymioty osobowości Libby, jednak nie wpływa to w znacznym stopniu na ciekawie przemyślaną całość.
„Odwet” nie jest krwawym thrillerem, choć symboliczny w tym temacie wątek się pojawia. Zdecydowanie jest thrillerem psychologicznym, wzbudza dreszcze, podejrzliwość i czujność czytelnika. Bohaterowie na skutek wielu tragedii są wewnętrznie pokiereszowani, skrywają liczne tajemnice, które powoli burzą cały porządek ich życia.
Nie ma w tej książce jednego punktu kulminacyjnego, jest kilka momentów, które załamują akcję, rozjaśniają sytuacje, zdradzają sekrety.
Samo zakońończenie zaskakujące, niedomknięte, autorka zostawiła sobie delikatnie otwarte drzwi do ewentualnej kontynuacji losów Libby, a czytelnikowi pole do popuszczenia wodzy wyobraźni.
https://miloscdoczytania.wordpress.com/2020/10/23/odwet-claire-douglas-recenzja/
Odwet, zemsta, rewanż – dawno nie czytałam powieści, której tytuł tak bardzo odzwierciedlałby wydarzenia w niej przedstawione, i jednocześnie był tak trafnym ich podsumowaniem.
Już w samym prologu autorka zdradza, iż historia ta skończy się tragicznie.
Prawdę mówiąc, zdziwiłam się, że serwuje /spoileruje się czytelnikowi tak ważną informację. W zasadzie, wiemy już, jak...
Tytuł ,,Nocne opowieści” wybrzmiał w mych uszach bardzo optymistycznie i wzbudził nadzieję na spokojniejszy, niż zazwyczaj wieczór. 😉
Pomyślałam, iż oto książka, która wesprze mnie w usypianiu moich dzieci – typowych sów… Wszak, już sam tytuł sugeruje lekturę idealną do czytania przed snem.
Autorka, Kitty Crowther, proponuje nam trzy krótkie bajeczki, opowiadane synkowi przez niedźwiadkową mamę, w których ważną rolę odgrywa sen oraz las.
Wraz z strażniczką nocy przemierzamy las i uderzając w gong, nakłaniamy zwierzątka, by położyły się spać. Z Zorą gubimy się w lesie i poznajemy miłego nietoperza, który wyciąga do dziewczynki pomocną dłoń. Każda z tych bajeczek jest krótka, ale bardzo treściwa. Są to ciepłe, momentami zabawne, pogodne i bardzo optymistyczne historyjki nie tylko na dobranoc.
Wszyscy bohaterowie tych opowieści, zarówno ludzie, jak zwierzęta, pokazują jak ważna w naszym życiu jest obecność drugiej osoby, przyjaciela, dobrej duszy, która w potrzebie wysłucha i wyciągnie do nas pomocną dłoń. A przyjacielem tym bardzo często dla człowieka okazują się właśnie leśni mieszkańcy, nie tylko tutaj, w ,,Nocnych opowieściach„, ale i w naszym codziennym życiu.
Schemat tej książeczki jest bardzo przejrzysty, poszczególne strony stanowią kolejno: niedługi tekst oraz duża ilustracja – prosty, pobudzający wyobraźnię rysunek.
Nie sugerujcie się kolorem książeczki, ten tytuł jest jak najbardziej odpowiedni zarówno dla dziewczynek, jak chłopców. A magiczne, nieco tajemnicze bajeczki z pewnością przypadną Waszym dzieciom do gustu. U nas znalazły swoje miejsce na zaszczytnej półeczce przy łóżku. 🙂
https://miloscdoczytania.wordpress.com/2020/05/25/kacik-rodzinny-44-nocne-opowiesci-kitty-crowther/
Tytuł ,,Nocne opowieści” wybrzmiał w mych uszach bardzo optymistycznie i wzbudził nadzieję na spokojniejszy, niż zazwyczaj wieczór. 😉
Pomyślałam, iż oto książka, która wesprze mnie w usypianiu moich dzieci – typowych sów… Wszak, już sam tytuł sugeruje lekturę idealną do czytania przed snem.
Autorka, Kitty Crowther, proponuje nam trzy krótkie bajeczki, opowiadane synkowi...
Nasz czytelniczy rynek oblegany jest przez mnogość regularnie wydawanych powieści obyczajowych. Polskie autorki/autorzy są zdecydowanie „na fali”. Trend, który jeszcze kilka lat temu zupełnie nie istniał, co więcej, był zjawiskiem zupełnie odwrotnym, rzucającym hasła takie jak „nie czytam polskich autorów”, dziś spotykany jest znacznie rzadziej, a jeśli już, częściej ma swe podwaliny w subiektywnej argumentacji, której wcześniej nie było.
‚Najmocniejszym’ z uzasadnień przeciw, był filarowy „nie czytam, bo tak”, czy też ‚jak polskie, na pewno nie jest dobre’ (wszak wszystko, co zagraniczne jest super, prawda?)
Osobiście, czytałam wiele powieści obyczajowych, które wyszły spod pióra naszych rodzimych pisarzy.
Zdarzało się, iż napotykałam tytuły, na które zabrakło pomysłu, których lektura wyssała ze mnie energię i siły na zgłębianie dalszych losów bohaterów. Jednak, czytałam również takie, które bardzo zapadły mi w pamięć i bez wahania polecam je dalej.
Jedną z nich jest zdecydowanie psychologiczno – obyczajowa powieść Elżbiety Jodko-Kuli ,,Zanim zamkniemy drzwi”.
Bardzo przemówił do mnie fakt, iż autorka tej historii jest z zawodu pedagogiem i socjoterapeutą, emocje bohaterów tej książki, nie są więc jej obce, co wyraźnie daje się odczuć w tej historii.
Ta powieść, mimo, iż mówi o codziennym życiu, problemach, z którymi wielu z nas się styka, czy to osobiście, czy w swoim otoczeniu, nie jest trywialna. Autorka zgrabnie posługuje się piórem, ubierając emocje w słowa, które dają do myślenia, do zastanowienia. Jednocześnie, mimo iż obdarzyła swych bohaterów bardzo trudnymi charakterami, nie oskarża, pokazując motyw, zdarzenia, które doprowadziły do obecnej sytuacji oraz racje każdej ze stron.
Od pierwszych zdań angażuje czytelnika, któremu notabene początkowo trudno oprzeć się, by nie stanąć po czyjejś stronie. Dla mnie osobiście, jednym z mocniejszych mocniejszych filarów tej powieści jest fakt, iż główni bohaterowie to osoby po 60-stce. Pokolenie, które nadal bardzo często żyje wg schematów przekazanych nam przez dziada pradziada.
Miejsce kobiety jest w kuchni i przy dzieciach, mężczyzna po pracy ma odpoczywać. Nie ukrywajmy, ta formuła w wielu rodzinach często jest nadal niezdrowo przekazywana kolejnym pokoleniom…
Czy kobieta po 60-stce jest skłonna odzyskać radość życia? Skąd skłonność do oceniania własnych rodziców, bez znajomości ich historii, zdarzeń, które złożyły się na ich teraźniejszą osobowość? Czy możliwe jest wypracowanie zgody, relacji pełnej szacunku, empatii i miłości, po wielu latach kłótni i nieporozumień? Czy wina zawsze stoi po jednej stronie?
Elżbieta Jodko-Kula przemyca w tej historii znaną nam wszystkim prawdę, którą najczęściej jesteśmy zdolni zrozumieć, dopiero, gdy zakładamy własne rodziny, kształtujemy się na podobieństwo własnych rodziców, napotykamy inne – dorosłe już problemy. I właśnie wtenczas, otwierają nam się oczy i powoli wykształca zdolność zrozumienia, a co za tym idzie wybaczenia niektórych czynów, o które obwinialiśmy osoby, które nas wychowały.
Autorka – czujna obserwatorka życia codziennego Olgi i Karola, ich córki Magdy oraz jej męża Maćka odkrywa przed nami odpowiedzi na powyższe i wiele innych pytań, które zrodzą się w czytelniku podczas lektury powieści ,,Zanim zamkniemy drzwi”. Sięgnijcie koniecznie!
https://miloscdoczytania.wordpress.com/2020/09/17/zanim-zamkniemy-drzwi-elzbieta-jodko-kula-patronat-medialny/
Nasz czytelniczy rynek oblegany jest przez mnogość regularnie wydawanych powieści obyczajowych. Polskie autorki/autorzy są zdecydowanie „na fali”. Trend, który jeszcze kilka lat temu zupełnie nie istniał, co więcej, był zjawiskiem zupełnie odwrotnym, rzucającym hasła takie jak „nie czytam polskich autorów”, dziś spotykany jest znacznie rzadziej, a jeśli już, częściej ma swe...
więcej mniej Pokaż mimo to
Czy komiks, zawierający tekstu znacznie mniej niż powieść, którego głównym środkiem przekazu są ilustracje, może stać się tak głębokim i porywającym źródłem emocji, iż nie sposób powstrzymać się od wzruszenia?
Owszem. Najnowsze wydawnictwo R.J. Palacio jest tego niezbitym dowodem.
Julian, chłopiec, którego wielu z was kojarzy z powieści ,,Cudowny chłopak”, nie był w przeszłośći uosobieniem szlachetności i empatii.
Chętnie korzystał z każdej nadarzającej się okazji, by uprzykrzyć życie szkolnemu koledze – Auggiemu.
Zrozumiał jednak swój błąd, a w ,,Białym ptaku” to właśnie Julian dostaje kolejną lekcję życia, lekcję dobra i bezinteresownej pomocy. Dowiaduje się również, jak ogromną moc ma imię, które nosi.
Nauka ta, płynie z opowieści babci, żyjącej w Francji w czasach II wojny światowej, w momencie narodzin zła, nienawiści i odrażającej pogardy do Żydów.
Historia Sary porusza najczulsze struny w duszy czytelnika. Prócz sporej wiedzy na temat wydarzeń rozgrywających się u schyłku wojny na zachodzie Europy, otrzymujemy ogromny ładunek emocjonalny – obraz ludności stojącej przed najważniejszymi w życu wyborami oraz przekrój zachowań ludzkich w obliczu niebezpieczeństwa.
Dziewczyna ocalona bezinteresownym gestem dobroci z rąk chłopca, którego skutecznie ignorowała przez lata, cudem unika śmierci.
Szlachetność ta, powoduje, iż Sara całkowicie zmienia swój sposób postrzegania świata, dostrzega ułomności w sposobie swego wcześniejszego myślenia, dojrzewa.
To właśnie potęga dobra, jego moc oraz konieczna pamięć o okrutnych czasach w historii świata, zdają się być motywem przewodnim ,,Białego ptaka”.
Książka ta, jest sprzeciwem wobec zła, tyranii, prześladowań i okrucieństwa. Nie tylko tego globalnego, ale też tego najmniejszego, które na skutek braku reakcji, przybiera coraz większe rozmiary. Zło to również ośmieszanie i wyszydzanie szkolnego kolegi, wytykanie palcami ubogiej, czy chorej koleżanki. Każde w konsekwencji prowadzi do ludzkiej tragedii, wszak zło wkroczyło do Europy stopniowo, etapami, w następstwie braku reakcji, społecznej wzgardy stawiając coraz większe i szybsze kroki…
Autorka poprzez osobę Sary prosi, byśmy pamiętali, by tragiczna historia Holocaustu nigdy się nie powtórzyła. Zwraca uwagę, iż każdy z nas ma moc zmieniania rzeczywistości.
Gest ten wymaga odwagi, niesie z sobą lęk, trwogę. Obawiamy się prawdopodobieństwa ośmieszenia i zła, które w odpowiedzi może nas spotkać. Wygodniej nie zgadzać się w ciszy, być milczącym świadkiem czyjegoś upokorzenia.
https://miloscdoczytania.wordpress.com/2020/10/02/bialy-ptak-r-j-palacio-recenzja/
Czy komiks, zawierający tekstu znacznie mniej niż powieść, którego głównym środkiem przekazu są ilustracje, może stać się tak głębokim i porywającym źródłem emocji, iż nie sposób powstrzymać się od wzruszenia?
Owszem. Najnowsze wydawnictwo R.J. Palacio jest tego niezbitym dowodem.
Julian, chłopiec, którego wielu z was kojarzy z powieści ,,Cudowny chłopak”, nie był w...
Joanna Jax powraca z kolejną historyczną sagą!
Sagą wyjątkową, nie tylko ze względu na premierę wszystkich jej części tego samego dnia (co notabene jest rewelacyjnym pomysłem! Osobiście rzadko rozpoczynam czytać cykl, jeśli nie mam na podorędziu wszystkich jego tomów), wyjątkowy jest również czas, miejsce akcji i tożsamość bohaterów przedstawionych w historii opowiadanej przez autorkę.
Niezwykle rzadko, na czas przebiegu swych powieści, pisarze wybierają dwudziestolecie międzywojenne – okres nabierania mocy, a w końcu dochodzenia do władzy Adolfa Hitlera i NSDAP.
Spojrzenie na rodzącą się nową, totalitarną władzę u schyłku Republiki Weimarskiej, z punktu widzenia jej obywateli, wydaje się nieco ryzykownym, jednak bardzo interesującym zabiegiem. W tym wypadku również jak najbardziej udanym.
,,Córka fałszerza” jest opowieścią o grupie młodych ludzi, nietuzinkowych osobowościach, pochodzących ze skrajnie różnych środowisk, których wkraczanie w dorosłość przypada na okres narodzin III Rzeszy – narodzin zła.
Mamy więc Judith, niesłychanie utalentowaną malarkę żydowskiego pochodzenia, usiłującą przetrwać pogrom Żydów, bardzo interesujące postaci męskie: Rudolfa – policjanta z powołania, starającego nie dać się poskromić nowej władzy, Maxa – brutalnego wyznawcę nazizmu, zafascynowanego Graalem i jego poszukiwaniem, torującego sobie ścieżkę kariery za wszelką cenę, choćby po trupach oraz Herberta- przedstawiciela rodziny z wyższych sfer, który mimo swego poparcia dla rodzącej się władzy, nie wyzbywa się człowieczeństwa.
Wszystkie te osoby połączy historia pełna uczucia, ślepego zauroczenia, rodzicielkiej miłości, poświęcenia, piękna przyjaźni, ale też zdrady, chęci władzy, kłamstwa, lęku, brutalności i zła w najgorszej postaci.
Bohaterowie walczą o byt, miłość i sprawiedliwość.
W tle natomiast, obserwujemy rozgoryczone i politycznie podzielone po pierwszej wojnie światowej społeczeństwo niemieckie, swym brakiem oporu wpływające na szerzenie się wrogości, agresji i nienawiści, które wpłyną na losy całej ludzkości.
,,Córka fałszerza” to książka, którą przeczytać powinien każdy miłośnik powieści z historią w tle.
Muszę wspomnieć również o skrupulatnym researchu wykonanym przez Joannę Jax, dotyczącym tematu, o którym się rzadko wspomina – fasynacji okultyzmem wśród najwyższych szczeblów ówczesnej władzy w Rzeszy. Fantastyczną pracę wykonała autorka również w dziedzinie zgłębiania kunsztu malarstwa, jego arkanów oraz metod stosowanych przez wirtuozów tej sztuki.
Jakże malarstwo jest złożonym, skomplikowanym procesem! Cóż dopiero pojąć tę naukę, ogarnąć tak, by w sposób niesamowicie malowniczy, pełen zapachów i kolorów – o których nie zdawałam sobie sprawy – przekazać czytelnikowi. Chapeau bas!
Świetna lektura, mnóstwo historycznych faktów, zajmujących informacji i ciekawostek, o których warto (osobiście uważam, że powinno się) wiedzieć.
https://miloscdoczytania.wordpress.com/2020/10/13/corka-falszerza-tom-i-ii-iii-joanna-jax-recenzja-patronacka/
Joanna Jax powraca z kolejną historyczną sagą!
Sagą wyjątkową, nie tylko ze względu na premierę wszystkich jej części tego samego dnia (co notabene jest rewelacyjnym pomysłem! Osobiście rzadko rozpoczynam czytać cykl, jeśli nie mam na podorędziu wszystkich jego tomów), wyjątkowy jest również czas, miejsce akcji i tożsamość bohaterów przedstawionych w historii opowiadanej...
Książka ,,Odrobina magii” dotarła do mnie w idealnym momencie. W chwili, gdy takiej właśnie opowieści potrzebowałam.
Myślę, że wielu z nas aktualnie łaknie otulającej historii, przepełnionej całą paletą emocji – dużej dawki nadziei, życzliwości i miłości.
Już po kilku pierwszych stronach, w których poznajemy bezdomnego, bezpardonowo kradnącego serca czytelników kota, staje się jasne, że jest to powieść, którą czyta się jednym tchem.
Bardzo lubię książki, których fabuła opiera się na schemacie, w którym drogi bohaterów przecinają się. Zazwyczaj jednak, losy te, splatają się
w samym finale, w momencie wieńczącym opowieść.
Tutaj natomiast, bohater pierwszoplanowy, w kolejnym rozdziale staje w planie drugim, co moim zdaniem doskonale odzwierciedla jedną z myśli przewodnich książki: człowiek nigdy nie wie, kto w jego życiu odegra znaczącą rolę, być może mijamy tę osobę w drodze do sklepu, przechodzimy obok niej na ulicy, może już odegrała w naszym życiu pewną rolę, choć jesteśmy tego zupełnie nieświadomi.
Kto zatem wie, czy pierwsze spotkanie, na pewno jest tym pierwszym…?
Agnieszka Olejnik pokazuje nam, iż życiem i jego kolejami steruje zrządzenie losu, przypadek, a nawet najmniejsze decyzje, jakich mnóstwo podejmujemy każdego dnia wpływają na nasze dalsze losy, determinują naszą przyszłość.
Historie Pani Jadzi, Kosmy, Zosi, Klary i Marka udowadniają, iż nawet jedno, z pozoru nic nie znaczące spotkanie, uprzejme słowo, uśmiech na powitanie, naprędce podjęta decyzja, wyciągnięta – w akcie odwagi – pomocna dłoń (wszak życzliwość też często odwagi wymaga), mają w sobie moc odmienienia czyjegoś życia, a w zasadzie żyć wielu.
Bohaterów tej powieści nie da się nie lubić. No, może z malutkimi wyjątkami, jednak Agnieszka Olejnik potrafi sprawić, iż nawet zrzędliwy staruszek, w naszych oczach staje się nie tak całkiem stetryczałym, a nawet nieco uroczym starszym panem, którego humorki, czytelnik odbiera z przymrużeniem oka.
Każda z postaci jest wyjątkowa, w samotnosci toczy własne walki, zmaga się ze swymi demonami, wypatruje szczęścia, celu i sensu życia. Planuje, wybiega w przyszłość, postanawia, zamierza i poszukuje… Serce jednak, nie zawsze poddaje się planom, pcha ku innym ścieżkom, weryfikuje wewnętrzne ustalenia.
Przypadek, zrządzenie losu, konsekwencje podjętej decyzji – co determinuje naszą przyszłość? Sami kierujemy swym losem, czy może spełniamy swe przeznaczenie?
Otulcie się ciepłem tej powieści, nadzieją, która wyziera z każdej jej strony. Zanurzcie się w zapachach potraw przyrządzanych przez Panią Jadzię, wzruszcie się i uśmiechnijcie. Podarujcie sobie odrobinę magii…
PS Bardzo chciałabym poznać dalsze losy Złotookiej!
https://miloscdoczytania.wordpress.com/2020/10/20/odrobina-magii-agnieszka-olejnik-recenzja/
Książka ,,Odrobina magii” dotarła do mnie w idealnym momencie. W chwili, gdy takiej właśnie opowieści potrzebowałam.
Myślę, że wielu z nas aktualnie łaknie otulającej historii, przepełnionej całą paletą emocji – dużej dawki nadziei, życzliwości i miłości.
Już po kilku pierwszych stronach, w których poznajemy bezdomnego, bezpardonowo kradnącego serca czytelników kota, staje...
2020-07-13
,,Syn siodlarza” to już trzecia część cyklu o społeczności amiszów, zamieszkujących Bee Country w Teksasie.
Trzeba przyznać, że sztuką jest napisać, unikając schematów i powtórzeń, kolejną, frapującą opowieść o ludziach mieszkających w małej, odizolowanej od pełnego komercji świata miejscowości, których sposób życia dyktowany jest ściśle określonymi regułami i zasadami.
Autorka udowadnia jednak, iż jest to możliwe. Co więcej, koleje losu, które przygotowała dla bohaterów tej części, są wyjątkowe, i nie powielają akcji z poprzednich dwóch opowieści. I choć dylematy czasem bywają podobne, sposób ich rozstrzygania, radzenia sobie z kłopotami przez poszczególne jednostki jest odmienny
Kelly Irvin z każdą kolejną częścią serii wprowadza do życia mieszkańców Bee Country nowy motyw, element, który zaskakuje czytelnika i sprawia, iż poszczególne tytuły cyklu, mimo oczywistych podobieństw (miejsce akcji, klimat, tryb życia amiszów), znacznie się od siebie różnią.
Tym razem śledzimy losy Rebeki Lantz, której losy splecione zostają z nowo przybyłą do wspólnoty, liczną familią Leviego Bylera.
Po opuszczeniu rodziny przez Leilę, Rebeka, będąca pod ciągłą obserwacją nie tylko najbliższych, ale i całej społeczności amiszów, podejrzewających ją o podobne zamierzenia, nie ma zbyt wielu szans na ułożenie sobie życia, czuje się gorsza i na każdym kroku oceniana.
Z każdym dniem jej nadzieje na założenie rodziny, której tak bardzo pragnie, bledną. Nie potrafi nie winić za ten stan swojej siostry. Żal, tęsknota, trud wybaczenia i zapomnienia, są emocjami, z którymi zmaga się na co dzień.
Codzienność nabiera dla niej nowych barw, gdy do wioski przybywa rodzina Tobiasza. Młodych połączy nie tylko więź, trudna przeszłość, obawy o przyszłość, ale też wspólna walka o dobro dwójki małych uciekinierów z Salwadoru, których oboje pokochali całym sercem.
Kelly Irvin po raz kolejny podarowała czytelnikom piękną, pełną miłości powieść o społeczności, o której w dzisiejszych czasach nadal niewiele wiemy. O wspólnocie, której reguły mogą dziwić, jednak trzeba przyznać, iż ich wybory życiowe, pełne trudów i poświęceń budzą szacunek. Szacunek, który autorka w każdej powieści tego cyklu amiszom oddaje.
Całość --> https://miloscdoczytania.wordpress.com/2020/07/13/syn-siodlarza-kelly-irvin-recenzja/
,,Syn siodlarza” to już trzecia część cyklu o społeczności amiszów, zamieszkujących Bee Country w Teksasie.
Trzeba przyznać, że sztuką jest napisać, unikając schematów i powtórzeń, kolejną, frapującą opowieść o ludziach mieszkających w małej, odizolowanej od pełnego komercji świata miejscowości, których sposób życia dyktowany jest ściśle określonymi regułami i...
2020-02-27
13-letnia Samantha zostaje uprowadzona w drodze do szkoły przez mężczyznę w masce królika.
Ślad po dziewczynce przepada.
Piętnaście lat później, na drodze wśród bagien, odnaleziona zostaje naga kobieta, która okazuje się być zaginioną nastolatką.
W szpitalu, oszołomiona, nie potrafi wyjaśnić skąd się tam wzięła, kim jest jej porywacz, jak wygląda.
Utrzymuje, iż przez cały okres uwięzienia nie widziała, ani nie słyszała swojego oprawcy. Pamięta jedynie, że znajdowała się w labiryncie bez wyjścia, a porywacz organizował dla niej gry, od których przebiegu zależało jej przetrwanie.
Prócz policji i profilera Greena próbującego ustalić tożsamość mężczyzny, do akcji włącza się Genko – prywatny detektyw, któremu nie udało się odnaleźć dziewczynki przez laty.
Postać detektywa jest w tej historii zdecydowanie najbardziej interesująca.
Obdarzony świetną intuicją, stosujący niekonwencjonalne metody, czujny, uważny, jest przeciwieństwem policjantów, których postępów w działaniu w zasadzie tutaj nie obserwujemy, a jeśli już, znajdują zwykle kilka kroków za detektywem.
Genko nie ma tylu środków w zasięgu ręki, ma jednak genialny zmysł, spryt i niewiele do stracenia…
I to głównie na nim skupia się autor, i moim zdaniem, właśnie te rozdziały, w których detektyw krok po kroku dociera do prawdy są najbardziej elektryzujące i trzymające w napięciu. Rozbudzają w czytelniku ciekawość i chęć dotarcia do sedna. Z kolei rozmowy dr Greena z Samanthą pełne są lęku i niepokoju…
Akcja tej powieści jest bardzo dynamiczna. Gdy jesteśmy juz pewni, że wszystko jest na dobrej drodze do rozwiązania zagadki tożsamości sprawcy, sytuacja drastycznie się zmienia, zbijając nas z tropu. Zwroty akcji, które uskutecznia autor są zaskakujące, niespodziewane, zatrważające i momentami przerażające…
Tajemniczy komiks, który nie powinien istnieć, zagadkowa koperta, której zawartości nikt nie powinien oglądać, nagranie budzące trwogę nawet w detektywie, który widział już wiele złego…
Puzzle, które rozsypał w swej powieści Donato Carrisi nie są prostą układanką, jednocześnie nie sposób oderwać się od ich składania, gdyż każdy z elementów jest z pieczołowitością przemyślaną i przelaną na papier intrygą.
Samym zakończeniem jestem totalnie skołowana. Poczułam się, jakby autor zrobił mi futbolowy wślizg, po czym razem z wszystkimi swymi domysłami, wyobrażeniami runęłam na pysk.
Mam ochotę przeczytać tę powieść raz jeszcze z całą tą wiedzą, którą już posiadam, przyjrzeć się wskazówkom, które za pierwszym razem mi umknęły i poukładać sobie po kolei wszystkie zdarzenia.
Jeśli szukacie książki idealnej do późniejszych dyskusji, powieści która pozostawi w Was niedosyt i chęć przewertowania jej na nowo, by spróbować zrozumieć ‚co tu się właściwie stało?!’ , sięgnijcie po tę książkę koniecznie!
Jestem bardzo ciekawa jej ekranizacji, tym bardziej, iż podobnie jak w przypadku książki ,,Dziewczyna we mgle”, reżyseruje ją sam autor – Donato Carrisi.
https://miloscdoczytania.wordpress.com/2020/02/29/w-labiryncie-donato-carrisi-recenzja/
13-letnia Samantha zostaje uprowadzona w drodze do szkoły przez mężczyznę w masce królika.
Ślad po dziewczynce przepada.
Piętnaście lat później, na drodze wśród bagien, odnaleziona zostaje naga kobieta, która okazuje się być zaginioną nastolatką.
W szpitalu, oszołomiona, nie potrafi wyjaśnić skąd się tam wzięła, kim jest jej porywacz, jak wygląda.
Utrzymuje, iż przez cały...
2019-11-05
Kilka dni temu ktoś spojrzał na okładkę czytanej przeze mnie książki i zdziwiony spytał: – to książkę można pisać w duecie?
Oczywiście, że można! I podobnie jak w tym przypadku, czasem wychodzi to całkiem nieźle.
Schemat historii stworzonej przez Nataszę Sochę i Magdę Mazur wprawdzie nie jest zbyt oryginalny: obserwujemy życie kilku bohaterów, których losy w pewnym momencie splatają się, zmierzając ku skłaniającemu do przemyśleń finałowi. Brzmi znajomo? Nie szkodzi. To zarys sprawdzony i według mnie w ,,Drogi święty Mikołaju” jak najbardziej udany.
Renata, dwukrotna rozwódka, szybko wspinająca się po szczeblach kariery, uwodzicielska, niekoniecznie działająca zgodnie z kodeksem etycznym bizneswoman, której nie oprze się żaden kandydat na kochanka.
Matylda, samotna matka, codziennie stawiająca czoła nowym wyzwaniom, szczególnie tym, związanym z szkołą syna i kosztami przez nią generowanymi…
Karolina i Karol, para, której każda składowa zdaje się nadawać na zupełnie innych falach. On – człowiek chaos – w każdym calu odpowiadający stereotypowi nieogarniętego artysty, ona poukładana, rozsądna pani sędzina… Czy taki związek ma szansę przetrwać notoryczny bajzel z cyklicznymi sprawami rozwodowymi w tle?
Ważnym motywem tej opowieści są również rodzice głównych bohaterów, czuwający nad swoimi dorosłymi dziećmi, które mimo pozornej niezależności, cały czas próbują sprostać postawionym im wymaganiom…
,,Drogi święty Mikołaju” nie jest ckliwą powieścią, w połowie której, domyślamy się równie rozczulającego zakończenia.
Wprawdzie święta zaglądają już do okien bohaterów, trudno jednak powiedzieć, by byli oni z tego powodu szczególnie zadowoleni.
Ścieżki losu każdego z nich rozwidlają się właśnie w grudniu i nic nie zapowiada, iż będzie to okres pełny szczęścia i radości. W nastrój świąteczny wkrada się zgorzknienie, zazdrość, zawód, zdrada i pragnienie bezwarunkowej miłości.
Historia opowiedziana przez Nataszę Sochę i Magdę Mazur udowadnia nam, iż życie pisze scenariusze, których nikt nie jest w stanie przewidzieć, a tym samym się do nich przygotować. Los człowieka może zmienić się w jednej chwili, w sekundzie, która wyznaczy nowy kierunek naszej dalszej wędrówki. Nie zawsze jest to jednak zmiana na gorsze, mimo iż początkowo może nam się tak właśnie wydawać.
Czasem dopiero sytuacja kryzysowa, rodzinny konflikt, dramat zmusza do podjęcia decyzji, których powzięcie skutecznie od siebie odsuwaliśmy.
Z drugiej strony, niestety, dopiero tak trudny okres, otwiera nam oczy i pozwala docenić tych, których obecność była dla nas tak bardzo oczywista i niezmienna.Właśnie o tym jest powieść ,,Drogi święty Mikołaju„.
W oddali zawsze jednak widnieje motywująca do działania nadzieja, dzięki której odkrywamy drzemiące w nas pokłady sił. Moc, która wyzwala w człowieku asertywność, a co za tym idzie uleczającą niezależność. [...]
Więcej --> https://miloscdoczytania.wordpress.com/2019/11/06/drogi-swiety-mikolaju-natasza-socha-magda-mazur-recenzja/
Kilka dni temu ktoś spojrzał na okładkę czytanej przeze mnie książki i zdziwiony spytał: – to książkę można pisać w duecie?
Oczywiście, że można! I podobnie jak w tym przypadku, czasem wychodzi to całkiem nieźle.
Schemat historii stworzonej przez Nataszę Sochę i Magdę Mazur wprawdzie nie jest zbyt oryginalny: obserwujemy życie kilku bohaterów, których losy w pewnym momencie...
2019-07
Trzeba mieć odwagę i tupet, by pokusić się o pastisz klasyki takiej jak „Dziwne losy Jane Eyre” Charlotte Brontë!
Od początku podeszłam do tego tytułu z przymrużeniem oka i od pierwszych stron polubiłam docherowską Jane – jej zadziorność, ironiczne poczucie humoru i trudny do okiełznięcia charakterek.
Autorka świetnie wyłuskała najbardziej charakterystyczne cechy poszczególnych bohaterów, uwydatniła i następnie ukazała je w całej krasie.
Udało się jej jednak uniknąć przedstawienia karykaturalnego postaci, a to sztuka, gdyż fanfic niesie z sobą ryzyko – balansuje na cienkiej linii oddzielającej pastisz od parodii. Wyszło zabawnie, z charakterem i absolutnie nie prześmiewczo!
O czym jest powieść, na której wzoruje się Augusta Docher? Pozwólcie, że przytoczę notę wydawcy:
„Historia młodej dziewczyny, która po stracie obojga rodziców, trafia do domu brata swojej matki. Nie potrafi jednak obudzić uczuć u ciotki, która – gdy tylko nadarza się okazja – pozbywa się dziewczynki, wysyłając ją do szkoły dla sierot, słynącej z surowego rygoru. Jane jednak udaje się przeżyć, zdobywa wykształcenie i wreszcie znajduje pracę jako guwernantka, w domu Edwarda Rochestera, samotnie wychowującego przysposobioną córkę. Wydawałoby się, że tu wreszcie znajdzie prawdziwe szczęście. Jednak los upomni się zadośćuczynienia za winy z przeszłości jej ukochanego pana. Jane nocą ucieka szukać swojej własnej drogi… „.
Augusta Docher omija jednak niektóre fragmenty, które mamy w oryginelnej powieści. ,,Rozdroża” rozpoczynają się w momencie starań Jane o pracę guwarnentki. Pominięty zostaje zatem pobyt dziewczyny u ciotki Sary Reed i okres nauki w Lockwood. Autorka skupiła się głównie na pobycie Jane w Thornfield Hall, gdzie pełniła rolę opiekunki Adele – córki pana Edwarda Rochestera.
Połączenie dawnych obyczajów, manier z współczesnością pachnie groteską, jednak nic bardziej mylnego! Autorce udało się zachować równowagę, bez jakichkolwiek wtrętów w postaci kpiących kontrastów, do tego stopnia, iż dysonans ten nawet za bardzo nie dziwi…. Mamy więc język współczesny, często nawet potoczny, zgrabnie połączony z wyrażeniemi wprost z arystokratycznego świata XIX w. Podobnie sprawy mają się z przedstawieniem miejsca akcji – w Thornfield Hall czas stanął w miejscu…
Wydaje się jednak, że wszyscy, na czele z samym Edwardem mają już dość skostniałych wnętrz i utartych tradycji… Wszak XIX wiek to historia, tu akcja dzieje się w teraźniejszości…
Powieść ta, podobnie jak całe życie Jane, niesie z sobą elementy komedii kryminalnej, powieści psychologicznej, dramatu i wreszcie romansu, który odgrywa tutaj największe znaczenie. Czytając historię Panny Eye (nie Eyre!) chyba najczęściej towarzyszył mi uśmiech. [...]
Cała recenzja --> https://miloscdoczytania.wordpress.com/2019/07/19/rozdroza-z-klasyka-w-lozku-augusta-docher-recenzja-przedpremierowa/
Trzeba mieć odwagę i tupet, by pokusić się o pastisz klasyki takiej jak „Dziwne losy Jane Eyre” Charlotte Brontë!
Od początku podeszłam do tego tytułu z przymrużeniem oka i od pierwszych stron polubiłam docherowską Jane – jej zadziorność, ironiczne poczucie humoru i trudny do okiełznięcia charakterek.
Autorka świetnie wyłuskała najbardziej charakterystyczne cechy...
2019-05
Po książkę autorstawa T.M.Logana sięgnęłam z polecenia czytelników bloga. Notka wydawcy zaintrygowała mnie na tyle, że nie zaczęłam od ,,Kłamstw” – bestsellerowego debiutu autora, a od jego drugiej ksiażki – „29 sekund”.
Pierwszy plus ode mnie za pomysł. Zrządzeniem losu Sarah ratuje przed uprowadzeniem kiluletnią dziewczynkę. Ojciec dziecka, kierując się swym bardzo specyficznym kodeksem honorowym proponuje kobiecie układ, który z założenia mógłby bardzo ułatwić jej życie…
Przed Sarah trudna decyzja – starcie z własnymi zasadami moralnymi. Jedna rozmowa może wykreślić z jej życia problem, w postaci bezwzględnego, pozbawionego wszelkich zasad etycznych szefa. Wystarczy 29-sekundowa rozmowa, dwa słowa, od których nie będzie już odwrotu…
Sarah musi zmierzyć się sytuacją, która być może zrujnuje jej kodeks moralny i poczucie przyzwoitości. Jednak zniknięcie szefa byłoby dla niej szansą, wyzwoleniem…
Autor tak sugestywnie i realistycznie oddał podłość Lovelocka, iż czytelnik zaczyna rozumieć, dlaczego kobieta w ogóle zastanawia się nad realizacją pomysłu Wołkowa – szefa rosyjskiej mafii. Jednocześnie zastanawia się, jak bardzo trzeba nienawidzić oraz jak wysoki poziom desperacji osiągnąć, by pójść na podobny układ…
Trzeba przyznać, że wszystkie znaczące postaci w tej powieści są nakreślone bardzo dobrze i mam wrażenie, że to głównie na nich skupił się autor.
Być może dlatego delikatnie ucierpiała na tym fabuła. Droga, którą w pewnym momencie przyjął autor, wydała mi się tą po linii najmniejszego oporu, wręcz niedorzeczną (żeby nie spojlerować powiem tylko, że chodzi o kontrolę drogową człowieka z blizną – kto czytał ten wie, kto nie czytał, ten w trakcie lektury z pewnością zauważy ten swoisty dysonans 😉 ).
Mimo wszystko książkę czyta się błyskawicznie! Napięcie i ciekawość tego co będzie dalej towarzyszyło mi przez cały czas.
Powieść jest thrillerem psychologicznym (choć zawiera również wątki kryminalne i sensacyjne), co objawia się głównie w rozterkach Sarah, która staje przed dramatycznym wyborem: rozum czy uczucie? Logika czy emocje? Niemal każda ścieżka, którą kobieta obierze jest naznaczona ryzykiem niepowodzenia – na tym właśnie polega sytuacja tragiczna bohaterki. Nawet gwarancja całkowitego braku konsekwencji otrzymana od uznanego w swym środowisku mafioza, nie może być dla niej poręczeniem faktycznego bezpieczeństwa…
Kolejny plus dla autora za poruszenie tematyki, która aktualnie jest bardzo na czasie. Logan dobrze ukazał często trudną sytuację kobiet w miejscu pracy, której nierzadko towarzyszy molestowanie, znęcanie psychiczne, szantaż, nierówne szanse na awans, ignorowanie, bądź przywłaszczanie pomysłów.
W historii tej wszystko to uosabia Allan Lovelock. Wydaje się wręcz nieprawdopodobne, by człowiek taki jak on, miał tak olbrzymie „plecy” i wszystkie czyny uchodziły mu płazem….
Mamy więc okazję poznać środowisko zawodowe Sarah, jej przyjaciół, ale też dom rodzinny. Wydaje się, iż kobieta wszystko co robi, czyni z myślą o dzieciach, pragnąć je chronić i zabezpieczyć ich przyszłość. T.M.Logan postarał się, by czytelnik mógł zrozumieć sposób postepowania kobiety, jej motywy i podejmowane przez nią decyzje.
Czytając notkę wydawcy można pomyśleć, iż w zasadzie trudno będzie tutaj o materiał na dobrą, kilkuwątkową powieść z dreszczykiem, wszak sytuacja jest prosta: albo będzie układ, albo nie. Nic bardziej mylnego! Wprawdzie kobieta podejmuje decyzję, jednak nie wszystko układa się tak, jakby tego sobie życzyła. Samo zakończenie – zaskakujące!
Książkę polecam! Jeśli szukacie powieści, która będzie trzymała was w napięciu i pozwoli oderwać się od przyziemnych spraw, myślę, że ta pozycja, mimo małego mankamentu, spełni Wasze oczekiwania. Mój egzemplarz powędrował już w kolejne ręce. 🙂
https://miloscdoczytania.wordpress.com/2019/05/21/29-sekund-t-m-logan-recenzja/
Po książkę autorstawa T.M.Logana sięgnęłam z polecenia czytelników bloga. Notka wydawcy zaintrygowała mnie na tyle, że nie zaczęłam od ,,Kłamstw” – bestsellerowego debiutu autora, a od jego drugiej ksiażki – „29 sekund”.
Pierwszy plus ode mnie za pomysł. Zrządzeniem losu Sarah ratuje przed uprowadzeniem kiluletnią dziewczynkę. Ojciec dziecka, kierując się swym bardzo...
2019-05
Ostatnio rzadziej niż zwykle sięgam po powieści obyczajowe. W gatunku tym szukam książki o oryginalnej treści, przy której nie będę się zastanawiała, gdzie miałam do czynienia z niemal identycznym wątkiem, podobną fabułą, czy bliźniaczymi rozwiązaniami skomplikowanych sytuacji życiowych bohaterów.
Powieść ,,Współlokatorzy” przyciągnęła moją uwagę bardzo nietuzinkowym, wręcz nieprawdopodobnym głównym motywem, wokół którego rozgrywa się akcja.
„Tiffy Moore pilnie potrzebuje taniego lokum. Leon Twomey bierze nocne zmiany, bo rozpaczliwie potrzebuje pieniędzy. Choć ich przyjaciele sądzą, że to szaleństwo, oni znajdują idealne rozwiązanie: w ciągu dnia Leon będzie w ciasnej kawalerce odsypiał noce zmiany, dzięki czemu Tiffy będzie miała to samo mieszkanie wyłącznie dla siebie przez resztę doby.
Ona właśnie zerwała ze swoim zazdrosnym chłopakiem i ledwo wiąże koniec z końcem, pracując w niszowym wydawnictwie, on bardziej dba o innych niż o siebie – nocami zajmuje się pensjonariuszami domu opieki, a każdy grosz odkłada na prawników, którzy wyciągną jego niesłusznie skazanego brata z więzienia.” * (Opis wydawcy)
Beth O’Leary posługuje się naprzemienną narracją pierwszoosobową. W kolejnych rozdziałach możemy zatem wczuć się w sytuację zarówno Tiffy, jak i Leona. Początkowo, musiałam przyzwyczaić się do sposobu budowania przez autorkę dialogów. Proces ten jednak znacznie ułatwiło mi jej lekko ironiczne poczucie humoru, która o trudnych sprawach potrafi pisać w zabawny, aczkolwiek nie prześmiewczy sposób. Szybko przywykłam i przekonałam się, że decyzja o przeczytaniu tej książki była jak najbardziej słuszna.
Nieczęsto zdarza się, by treść tak bardzo wpływała na moją wyobraźnię. Tutaj obrazy same przepływały mi przed oczami. Bohaterowie zostali tak dobrze wykreowani zarówno pod względem fizycznym, jak i mentalnym, iż nie miałam problemu ze stworzeniem sobie w głowie ich wizerunku. Mimo, iż tak różni, są bardzo do siebie podobni. Oboje wrażliwi, z poczuciem misji, bezinteresownie pomocni, z sercem na dłoni…
W wyobraźni widziałam film, oparty właśnie na tej książce. Chętnie zobaczyłabym tę historię na szklanym ekranie, gdyż potencjał ,,Współlokatorów” daje nadzieję na sympatyczną, lekką, dowcipną, oryginalną, nie ziejącą nudą komedię romantyczną.
Jednak nie tylko Tiffy i Leon przyczynili się do tego, iż książkę tę na pewno polecę innym. Życie bohaterów zostało tutaj dość szeroko rozbudowane, dzięki czemu poznajemy zarówno przeszłość obojga, jak i wiele osób z ich bliskiego otoczenia, przyjaciół, członków rodziny, współpracowników.
Do gustu szczególnie przypadli mi przyjaciele Tiffy, o których chętnie poczytałabym więcej (w osobnej powieści). Podobnie jak o najbliższej rodzinie dziewczyny, czego w tej ksiażce mi brakowało.
Dzięki mnogości przewijających się w historii osób, prócz głównego wątku mamy też kilka równorzędnie rozgrywających się akcji pobocznych dotyczących: brata Leona, podopiecznych mężczyzny, dla których jest on ogromnym wsparciem, byłego, nieprzewidywalnego chłopaka Tiffy – Justina i w końcu jej przyjaciół – Gerty, Mo i Rachel.
Koniecznie przekonajcie się sami, jak ułoży się życie głównych bohaterów, którzy mieszkają razem, jednak z założenia nigdy nie mają się spotkać. Ich relacja opiera się krótkich liścikach, które znajdują często w zaskakujących miejscach i nie zawsze odpowiednim czasie. ,,Współlokatorzy” to ciepła, zabawna, momentami wzruszająca powieść, z którą – jestem pewna – spędzicie udany wieczór. 🙂
Duży plus dla autorki za nawiązania w powieści do serialu ,,Kochane kłopoty” ( ang. Gilmore Girls), który podobnie jak Tiffy uwielbiam! 🙂
https://miloscdoczytania.wordpress.com/2019/05/31/wspollokatorzy-beth-oleary-recenzja/
Ostatnio rzadziej niż zwykle sięgam po powieści obyczajowe. W gatunku tym szukam książki o oryginalnej treści, przy której nie będę się zastanawiała, gdzie miałam do czynienia z niemal identycznym wątkiem, podobną fabułą, czy bliźniaczymi rozwiązaniami skomplikowanych sytuacji życiowych bohaterów.
Powieść ,,Współlokatorzy” przyciągnęła moją uwagę bardzo nietuzinkowym,...
2019-06
Powieść dla młodzieży z elementami fantasy?
Przyznam, że nie do końca byłam przekonana, jednak opis wydawcy zaintrygował mnie na tyle, iż postanowiłam dać ,,Samobójcy” szansę.
Flora to zwyczajna, zamknięta w sobie dziewczyna, z bagażem doświadczeń przerastającym jej siły… Po śmierci ukochanego brata jej rodzina rozpada się, a ona sama nie potrafi poradzić sobie z wyrzutami sumienia.
Na dodatek, rodzice zapisują ją do prywatnej szkoły, pełnej bogatych, pewnych siebie dzieciaków, do których pasuje jak pięść do nosa..
Na swej drodze spotyka jednak Felisa, atrakcyjnego chłopaka, który z niewiadomych dla niej przyczyn właśnie na nią zwraca uwagę.
Felis nie jest człowiekiem, należy do posiadających niezwykłą moc Niezmiennych. Ma jeden z czterech wyjątkowych talentów – jest Opiekunem. Zna przyszłość Flory i postanawia ją zmienić, na szali ryzyka stawiając to co dla długowiecznych Niezmiennych najcenniejsze…
Pod postacią niewidzialnego dla oczu śmiertelników chowańca – kota, towarzyszy dziewczynie w życiu codziennym. Nie spodziewa się jednak, że Flora zauważy jego kocią postać, i co ważniejsze, że spotka swoją podopieczną w rzeczywistości.
Jak to możliwe? Na domiar złego, to zakazane…
Jak potoczą się losy tej dwójki młodych ludzi?
Historia Flory i Feliksa wciągnęła mnie od samego początku. Każdy jej wątek został tutaj dobrze przemyślany i z wartką akcją oraz dynamiczną narracją przeniesiony na papier. Sam motyw paranormalny jest na tyle magicznie intrygujący i zaskakujący, iż nie zaznałam uczucia znudzenia, które dość często towarzyszy mi przy książkach fantastycznych. Został on świetnie zrównoważony zwykłą codziennością Flory i jej, trzeba przyznać, sporymi problemami, którym musi stawić czoła.
Brak wsparcia ze strony rodziny sprawia, iż swe uczucia i emocje przelewa na Felisa. Chłopak natomiast, znajomość z Florą musi przed najbliższymi ukrywać, gdyż jest ona ostatnią osobą, z którą powinien mieć w rzeczywistości kontakt…
Autorka historii – Agnieszka Ziętarska zadbała również o wątki poboczne. Dość szczegółowo poznajemy relacje głównych bohaterów z rodziną, oraz przyjaciółmi, dzięki czemu mamy do czynienia nie tylko z powieścią z elementami fantastyki, ale również z wątkami dramatycznymi (motyw prześladowania w szkole, ból po stracie najbliższych, trudne relacje z rodzicami) oraz romansem (relacja Flory i Felisa).
Pewnie wielu z Was zastanawia się skąd tytuł powieści – ,,Samobójca”. Otóż podobnie jak dwutorowo prowadzona jest narracja (dzięki czemu tak dobrze poznajemy głównych bohaterów), również w dwójnasób rozpatrywałabym sam tytuł, mimo, iż brzmi on dość jednoznacznie. Ta powieść skrywa więcej niż jednego samobójcę… Brzmi tajemniczo? Więcej nie zdradzę. Przekonajcie się sami sięgając po tę ksiażkę. Koniecznie!
https://miloscdoczytania.wordpress.com/2019/06/18/samobojca-cykl-niezmienni-tom-i-agnieszka-zietarska-recenzja/
Powieść dla młodzieży z elementami fantasy?
Przyznam, że nie do końca byłam przekonana, jednak opis wydawcy zaintrygował mnie na tyle, iż postanowiłam dać ,,Samobójcy” szansę.
Flora to zwyczajna, zamknięta w sobie dziewczyna, z bagażem doświadczeń przerastającym jej siły… Po śmierci ukochanego brata jej rodzina rozpada się, a ona sama nie potrafi poradzić sobie z wyrzutami...
2019-01
Czy związek starszej kobiety z młodszym mężczyzną ma szansę na powodzenie?
Wielu odpowie, że nie – jest on z góry skazany na porażkę, nie tylko ze względu na różnicę wieku, a co za tym idzie sposób postrzegania świata, ale i stereotypy nadal żywe w naszym społeczeństwie. Krytyczne spojrzenia i złośliwe uwagi, maskujące zazdrość ich nadawców, negują czystość intencji, szczególnie mniej zamożnej „połowy”, siejąc zwątpienie i nie pozwalając
na swobodny rozwój bliskiej relacji.
Okazuje się, że wejście w związek cechujący się różnicą wieku wymaga sporo odwagi, szczególnie, jak widzimy w opisanej przez Katarzynę Janus historii – od kobiety.
To ona mając u boku młodego, przystojnego mężczyznę, mimo swej atrakcyjności fizycznej i bardzo stabilnej sytuacji finansowej, nie czuje się dość dobrą, wystarczająco interesującą i wartościową „połówką”.
Powieść ,,Światło kryje się w mroku” udowadnia jednak, że dla prawdziwego uczucia nie ma granic nie do pokonania.
Warto dać sobie szansę i zaufać drugiej osobie wierząc w jej czyste intencje.
Historią opowiedzianą przez autorkę steruje los. Kieruje bohaterami i styka ich z sobą w najmniej spodziewanym momencie.
Lara i Igor spotykają się w trakcie wakacji na plaży. Ona odpoczywa i koi ból samotności. On przytłoczony bagażem doświadczeń, wypełnia swą coroczną, letnią misję, wcielając się na czas wakacji w ratownika WOPRu.
Przykry, nie mający nic wspólnego z romantyzmem, incydent – bójka na plaży łączy ich losy już na zawsze…
Wkrótce przeznaczenie styka ich z sobą ponownie – w Poznaniu. To właśnie stamtąd pochodzą bohaterowie i jak się okazuje również oprawca Igora – Benek.
Kiedy fakt ten wychodzi na jaw, wydarzenia nabierają tempa, czytelnik krok po kroku odkrywa, iż sytuacje, które z początku wydawały się czystymi zbiegami okoliczności, niekoniecznie nimi są…
Rozwiązania zaskakują, koligacje rodzinne zadziwiają, kto tak naprawdę i dlaczego mści się na Igorze?
Książka Katarzyny Janus jest nie tylko opowieścią o miłości, która postawiona zostaje przed bardzo wymagającą próbą.
To historia, w której sporo miejsca zajmuje wątek kryminalny. Igor znajduje się pod obstrzałem Benka i jego świty. Mężczyzna nie potrafi jednak zrozumieć dlaczego stał się celem ataku i prześladowania ze strony tej bandyckiej grupy. Robi więc wszystko, by chronić nie tylko siebie i swoją rodzinę, ale i Larę, na której tak bardzo mu zależy.
Niestety, napastnicy nie zamierzają odpuścić, i robią wszystko, by jak najdotkliwiej zranić Igora, choćby kosztem tych, których kocha najbardziej…
Czy jakiekolwiek uczucie, jakikolwiek związek jest w stanie przetrwać próbę niosącą z sobą lęk o życie ukochanych osób?
Szybka akcja, nietuzinkowi, niosący na plecach bagaż trudnych, życiowych doświadczeń bohaterowie, narracja pozwalająca poznać historię z perspektywy zarówno Igora, jak i Lary, ciągłe uczucie niepewności i trwogi o ich dalsze losy, niespodziewane rozwiązania i miłość dająca nadzieję.
To wszystko znajdziecie w książce ,,Światło kryje się w mroku” lekkiego pióra Katarzyny Janus.
https://miloscdoczytania.wordpress.com/2019/01/30/swiatlo-kryje-sie-w-mroku-katarzyna-janus-recenzja-patronacka/
Czy związek starszej kobiety z młodszym mężczyzną ma szansę na powodzenie?
Wielu odpowie, że nie – jest on z góry skazany na porażkę, nie tylko ze względu na różnicę wieku, a co za tym idzie sposób postrzegania świata, ale i stereotypy nadal żywe w naszym społeczeństwie. Krytyczne spojrzenia i złośliwe uwagi, maskujące zazdrość ich nadawców, negują czystość intencji,...
Każdy człowiek jest historią, której fragmenty w mniejszym lub większym stopniu skrywa przed światem – z obawy przed odrzuceniem, wyśmianiem, stygmatyzacją, wykluczeniem, czy ostracyzmem społecznym.
Zamaskowane pragnienia, ciężkie od przepełniającego serce lęku.
Ogromne tęsknoty, przysłaniające radość życia.
Kamienny fundament trudnych relacji rodzinnych, rzucający cień na dalsze, nieustannie odmalowywane życie, wciąż jednak pełne niedopasowanych barw i błędnych pigmentów.
Szarość wdzierająca się w wykreowaną przez społeczeństwo kolorową mapę szczęścia – projekt przyzwoitej, godnej aprobaty egzystencji, do której człowiek stara się dopasować. Plan, pokazujący drogę nie do twego celu, nie twoich życzeń, nie twoich marzeń…
Bohaterowie, których poznajemy na łamach najnowszej książki Danuty Awolusi niosą na swych barkach ciężar utraconych nadziei, przygniatających pragnień, porzuconych pasji i niezaspokojonych potrzeb.
Laura, Maks, Urszula – zostawili gdzieś na życiowym zakręcie kawałek serca, zagubili swą tożsamość, przyodziewając na dalszą drogę maski, pod którymi skryli swe tajemnice. Maski te, swoiste tarcze ochronne przed światem, innymi ludźmi i ich skłonnością do oceny, nie schroniły jednak bohaterów przed nimi samymi…
Nurt nagromadzonych kłamstw, przemilczeń, wykrzywionych prawd powoli przybiera na sile, zmuszając bohaterów do odkrycia twarzy i stawienia czoła stworzonej przez siebie iluzji.
Zmuszeni do porzucenia ciągnącej się latami ucieczki, muszą spojrzeć w oczy przede wszystkim sobie.
Danuta Awolusi w powieści ,,Nie mówiąc nikomu” porusza niezwykle ważne, aktualne, ale również drażliwe tematy. Laura i Maks w nadziei na odzyskanie wolności szybko opuszczają rodzinne gniazda. Niestety, małżeństwo budowane na nieprawdzie i ograniczeniach staje się kolejnym „więzieniem”, z którego ucieczka nie jest już tak prosta…
Urszula wybiera samotność, chowa swój ból przed światem w zapuszczonej chacie, z pieczołowitością się do niej dopasowując.
Staje się Uką – społecznym wyrzutkiem, żyjącym przeszłością, nie oczekującym od życia niczego prócz spokoju.
Autorka splata losy bohaterów pokazując jednocześnie, jak wiele, dla samotnego człowieka, znaczy obecność drugiej osoby, przyjaznej duszy, z którą można rano wypić kawę, zjeść kromkę chleba i podzielić się swym strapieniem.
Potrzeba posiadania przyjaciela jest bardzo ważnym motywem tej powieści. Przyjaźń uskrzydla, daje nadzieję i wiarę na lepsze jutro. Skłania do spojrzenia na siebie z innej – nowej perspektywy, pobudza do działania i dokonania w swym życiu zmian.
Kolejnym, bardzo ważnym motywem jest tutaj terapia psychologiczna, którą podejmują (choć czasem z dużym oporem) bohaterowie. Temat ten poruszony został również w odniesieniu do dzieci Laury i Maksa, będącymi świadkami trudnych relacji rodziców, co niewątpliwie odbija się na ich zachowaniu. Postępowanie młodzieży nie zostaje przemilczane, skwitowane lekceważącym „przejdzie im”, czy „wyrosną z tego”. Pochylenie się nad problemami psychicznymi dzieci, jest tematem bardzo istotnym. Ważnym jest, by nie zrzucać wszystkich niepokojących zachowań na karb młodzieńczego buntu.
Dodatkowo, autorka zawarła w powieści model rodziny, który niestety, nadal doskonale funkcjonuje w naszym społeczeństwie. Mimo, iż mamy XXI wiek, w gospodarstwach domowych często przekazywany jest stereotyp ojca – „pana i władcy domu”, za którym żona czeka z ciepłym obiadem, na zawołanie dostarcza kawkę, kaja się za niedosypanie do tejże kawki cukru. Pana domu, dla którego ujmą jest wejście do kuchni.
Stereotypy takie, przekazywane z pokolenia na pokolenie, mimo faktu, iż kobiety często na równi z mężczyznami pracują i zarabiają na dom, umniejszają jej wartość, poniżają ją, sprowadzają do roli kuchty domowej. Kobiety nadal zmuszane są tłamsić swe ambicje w imię „jedynej, słusznej racji” – męskiej racji.
,,Nie mówiąc nikomu” jest piękną, niezwykle poruszającą, niewątpliwie skłaniającą do przemyśleń powieścią. Wielu czytelników odnajdzie tu cząstkę siebie, prawdy o sobie, pomyśli o kimś bliskim, znajomym, czy nawet bezdomnym, często mijanym na ulicy… Warto pamiętać, iż każdy człowiek niesie w sobie historię wartą rozmowy…
Szczerze polecam Wam tę książkę!
https://miloscdoczytania.wordpress.com/2021/03/02/nie-mowiac-nikomu-danuta-awolusi-recenzja-patronacka/
Każdy człowiek jest historią, której fragmenty w mniejszym lub większym stopniu skrywa przed światem – z obawy przed odrzuceniem, wyśmianiem, stygmatyzacją, wykluczeniem, czy ostracyzmem społecznym.
więcej Pokaż mimo toZamaskowane pragnienia, ciężkie od przepełniającego serce lęku.
Ogromne tęsknoty, przysłaniające radość życia.
Kamienny fundament trudnych relacji rodzinnych, rzucający cień na...