Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

UPDATE: Z ciekawości, po końcowym słowach książki zerknąłem na jakich faktach opierała się książka. Trochę zepsuło mi magię prozy ile szczegółów się pokrywa. Nawet ostatnie słowa Dagmary.

Kolejna książka tegoż autora. W pewien sposób można odczuć, że to "wczesny Orbitowski", być może to kształtujący się język, a może moje autosugestia. Niemniej czytało mi się dobrze, aczkolwiek pobrzmiewały mi echa Psychopomp Agaty Rae (która powstała później, żeby nie było).

Książka jest naprawdę ciekawym studium narodzin seryjnego zabójcy, którego ciąg jest przerwany zupełnie przypadkiem praktycznie w zarodku. Sceny zabójstw bywają drastyczne w swojej bezsensowności, ale i dlatego, że mamy okazje poznać mniej lub bardziej ofiary. Koniec końców Jędrek zdaje się wychodzić zwycięsko z całej historii. W części przynajmniej zaspokoił swe rządze, a tajemnica ujawniła się sama przynosząc mu, jak się domyślam, ulgę bowiem mógł w końcu przestać przywdziewać maskę normalnego człowieka. Najbardziej szokujące jest to jak Jędrek zdewastował swoje otoczenie. Rodziny ofiar, rodzice, kolega Krzysiek, który nie może się uwolnić od wpływu Jędrka, który ukształtował go swoim stylem bycia i przypieczętował morderstwami. Drugim mordercą w powieści jest alkohol, który niszczy człowieka, postać ojca i jego rodzinę. Być może te obrazki rozpadającej się rodziny Krzyśka były dla mnie najstraszniejsze, szczególnie że nawet w dorosłym życiu okazał się spętany ojcem.

UPDATE: Z ciekawości, po końcowym słowach książki zerknąłem na jakich faktach opierała się książka. Trochę zepsuło mi magię prozy ile szczegółów się pokrywa. Nawet ostatnie słowa Dagmary.

Kolejna książka tegoż autora. W pewien sposób można odczuć, że to "wczesny Orbitowski", być może to kształtujący się język, a może moje autosugestia. Niemniej czytało mi się dobrze,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Słowem wstępu - film czy książka? Książka. Film obejrzałem najpierw i mnie niestety zawiódł pod wieloma względami. Dopiero w książce dostaje to na co liczyłem, czyli głębokie tło, opis społeczności indiańskiej, wytłumaczenie historii regionu i ówczesnego tak bardzo krzywdzącego ustawodawstwa amerykańskiego. Jest to reportaż i autor nie silił się przesadnie na utrzymanie intrygi i tajemnicy, ale mimo to książka trzyma w napięciu.

Naprawdę przedziwna jest ta historia Indian, którzy z ludu nigdzie niechcianego przypadkiem stają się właścicielami niezmierzonym bogactw. Biały człowiek nie był jednak w stanie pogodzić się z konsekwencjami swoich decyzji i zgotował rdzennym amerykanom okrutny los. Kolonizacja to był tylko początek, a Indianie do dzisiaj zmagają się z traumami i uprzedzeniami. W książce Katarzyny Wężyk o Kanadzie możemy poczytać jaką opieszałością wykazują się służby gdy dochodzi do przestępstw względem rdzennej ludności nawet współcześnie. Podejrzewam, że nie lepiej jest w Stanach.

Słowem wstępu - film czy książka? Książka. Film obejrzałem najpierw i mnie niestety zawiódł pod wieloma względami. Dopiero w książce dostaje to na co liczyłem, czyli głębokie tło, opis społeczności indiańskiej, wytłumaczenie historii regionu i ówczesnego tak bardzo krzywdzącego ustawodawstwa amerykańskiego. Jest to reportaż i autor nie silił się przesadnie na utrzymanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie oceniam, bo nie przebrnąłem. Niby jestem dojrzalszy niż gdy lata temu czytałem Ferdydurkę i Pornografię, ale tutaj styl zmógł mnie kompletnie i nie byłem w stanie kontynuować. Śmieszna sprawa, bo szukałem informacji, czy wielkie litery w co którymś słowie to umyślny zabieg, czy też przedziwny artefakt pliku ebookowego.
Z początku zapaliłem się do lektury, bo we wstępie sam autor wytłumaczył pokrótce sam siebie z tego dzieła, a ja przyklasnąłem woli przebicia polskiego patriotycznego balonika. W to mi graj, panie Gombrowicz! Po czym przyszła opowieść snuta przez potok słów, co jest dość osobliwym doznaniem. Być może audiobook byłby lepszym wyjściem, żeby tak słuchać tego poły-bełkotu na granicy uwagi. Nie wiem, dla mnie, w tym momencie życia, ten tekst jest niepotrzebnym wysiłkiem, a jako że nauczyłem się już porzucać książki, które sprawiają mi za dużo zachodu, oto ta niekompletna recenzja.

Nie oceniam, bo nie przebrnąłem. Niby jestem dojrzalszy niż gdy lata temu czytałem Ferdydurkę i Pornografię, ale tutaj styl zmógł mnie kompletnie i nie byłem w stanie kontynuować. Śmieszna sprawa, bo szukałem informacji, czy wielkie litery w co którymś słowie to umyślny zabieg, czy też przedziwny artefakt pliku ebookowego.
Z początku zapaliłem się do lektury, bo we wstępie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetna lektura. W przystępny sposób przeprowadza nas przez sposoby poszukiwań egzoplanet, a ponadto pozwala nam zagłębić się w pasjonujące rozważania nad istotą życia, jego szansą na powszechność w kosmosie. Wyraźnie czuć, że wszystkie te tematy żywo buzują w głowie autora, który dzieli się swoimi przemyśleniami, aż czytelnikowi udziela się jego pasja. Polecam zresztą fanpage "Węglowy Szowinista", każdemu komu mało i chce pobyć z autorem i jego myślami nieco dłużej :)

Jedyny minus, który mógłbym wskazać, to że książka jest dość wąsko dystrybuowana, co zawęża grupę odbiorców, a szkoda, bo zasługuje na szersze uznanie.

Myślę też, że to już czas na wydanie rozszerzone. W końcu rozwój astronomii postępuje, nawet Webb już uciął docinki i poleciał :)

Świetna lektura. W przystępny sposób przeprowadza nas przez sposoby poszukiwań egzoplanet, a ponadto pozwala nam zagłębić się w pasjonujące rozważania nad istotą życia, jego szansą na powszechność w kosmosie. Wyraźnie czuć, że wszystkie te tematy żywo buzują w głowie autora, który dzieli się swoimi przemyśleniami, aż czytelnikowi udziela się jego pasja. Polecam zresztą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z początku odrzucił mnie utracjusz Szczepan na Spitzbergenie, piszący o sobie z ezgaltacją. Trochę niezręcznie się czułem czytając jego myśli o rodzinie, szczególnie jeśli prawdziwe lub nawet jeśli całkowicie zmyślone.
Książka zyskuje jednak z każdym momentem, gdy poznajemy Konrada. Jego losy są arcyciekawe, a ponadto dobrze napisane. Bo pan Szczepan (ten prawdziwy nie jego alter ego) potrafi pisać do diaska. No i widać, że sprawia mu radość wcielenie się pierwszoosobowe w fikcyjną postać, kreowanie jego języka itd. Brzmi to świetnie i naturalnie. Nawet ta śląska gwara, która memu uchu niezbyt jest miła.
Polecam lekturę, szczególnie fanom klimatu "Terroru' Simmonsa.

Z początku odrzucił mnie utracjusz Szczepan na Spitzbergenie, piszący o sobie z ezgaltacją. Trochę niezręcznie się czułem czytając jego myśli o rodzinie, szczególnie jeśli prawdziwe lub nawet jeśli całkowicie zmyślone.
Książka zyskuje jednak z każdym momentem, gdy poznajemy Konrada. Jego losy są arcyciekawe, a ponadto dobrze napisane. Bo pan Szczepan (ten prawdziwy nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie twierdzę, że jest to książka zbędna. Niektórym naprawdę może się przydać i otworzyć oczy. Ba, ja też wyniosłem z niej kilka przydatnych informacji i taktyk. Większość była dla mnie oczywista, więc może nie jestem odbiorcą tego... podręcznika. Obiektywnie mogę jednak stwierdzić, że książka ma trochę dziwną strukturę, sprawia wrażenie poszatkowania treści. Nie raz zdawało mi się, że temat został muśnięty, a nie wyczerpany. Dodatkowo odrzucały mnie anegdotyczne przykłady z życia autorki.

Nie twierdzę, że jest to książka zbędna. Niektórym naprawdę może się przydać i otworzyć oczy. Ba, ja też wyniosłem z niej kilka przydatnych informacji i taktyk. Większość była dla mnie oczywista, więc może nie jestem odbiorcą tego... podręcznika. Obiektywnie mogę jednak stwierdzić, że książka ma trochę dziwną strukturę, sprawia wrażenie poszatkowania treści. Nie raz zdawało...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Porządna, zręcznie napisana, pigułeczka podręcznej wiedzy o Kanadzie. Jeżeli chcecie rozszerzyć sobie wiedzę ponad stereotyp o miłych Kanadyjczykach (oraz go potwierdzić), to jak najbardziej polecam, euforii jednak nie ma.

Porządna, zręcznie napisana, pigułeczka podręcznej wiedzy o Kanadzie. Jeżeli chcecie rozszerzyć sobie wiedzę ponad stereotyp o miłych Kanadyjczykach (oraz go potwierdzić), to jak najbardziej polecam, euforii jednak nie ma.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Wymęczyłem się z dwóch powodów. Po pierwsze, pana Bartosiaka, chyba jednak mimo wszystko lepiej słuchać niż czytać. Jego specyficzny żargon na kartach książki staje się nużący. Na to nakłada się drugi powód. Książka jest, moim zdaniem, za długa i wielokrotnie krąży wokół tych samych tematów i konstatacji. Są w niej spostrzeżenia ciekawe, są też takie niezwykle istotne, którym mogę przyklasnąć z całych sił, ale toną one w powtarzalnej narracji.

Wymęczyłem się z dwóch powodów. Po pierwsze, pana Bartosiaka, chyba jednak mimo wszystko lepiej słuchać niż czytać. Jego specyficzny żargon na kartach książki staje się nużący. Na to nakłada się drugi powód. Książka jest, moim zdaniem, za długa i wielokrotnie krąży wokół tych samych tematów i konstatacji. Są w niej spostrzeżenia ciekawe, są też takie niezwykle istotne,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ustalmy, ten temat to samograj. Historia rodu Beksińskich jest fascynująca. Trudno powiedzieć, czy Zdzisław, Zosia i Tomek byli rodziną ekstraordynaryjną, czy może wręcz przeciwnie, na wskroś normalną, jakich wiele, każda ze swoimi odchyłami, ot ta jedynie w męskiej części miała tendencję do rejestrowania wszystkiego w takiej czy innej formie. To daje unikalny i niezwykle bogaty, pełny portret charakterologiczny. W trakcie książki możemy dogłębnie poznać, zrozumieć i przywiązać się do bohaterów.
Pani Grzebałkowska bardzo sprawnie i rzetelnie skonstruowała ten dokument. Czyta się go świetnie, a skakanie po losach dwóch głównych bohaterów przyjmujemy całkowicie naturalnie, bez zgrzytów.
Teraz z perspektywy książki szczególnie widzę, jak postać Tomka została szczególnie przerysowana. Trochę szkoda.

Ustalmy, ten temat to samograj. Historia rodu Beksińskich jest fascynująca. Trudno powiedzieć, czy Zdzisław, Zosia i Tomek byli rodziną ekstraordynaryjną, czy może wręcz przeciwnie, na wskroś normalną, jakich wiele, każda ze swoimi odchyłami, ot ta jedynie w męskiej części miała tendencję do rejestrowania wszystkiego w takiej czy innej formie. To daje unikalny i niezwykle...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jest to zła książka. Jest to nawet dobra książka, ale chyba nie dla mnie. Wszystkie przytaczane argumenty już znam, ba słyszałem je z ust samego autora. Tutaj w takim nasyceniu sprawiają, że Orestes brzmi* momentami... radykalnie :) (a mówię tutaj o kimś kogo zawsze podziwiałem za wewnętrzny spokój). Podsumowując, nie wiem czy nie wolałbym komuś podsunąć serii filmów Orestesa na youtubie, miast polecać tę książkę. Chyba, że byłaby to osoba dla której medium youtube'a jest nie do przełknięcia, w takim przypadku dobrze że ta książka jest.

* - dosłownie "brzmi". Czytając książkę cały czasy słyszałem głos autora.

Nie jest to zła książka. Jest to nawet dobra książka, ale chyba nie dla mnie. Wszystkie przytaczane argumenty już znam, ba słyszałem je z ust samego autora. Tutaj w takim nasyceniu sprawiają, że Orestes brzmi* momentami... radykalnie :) (a mówię tutaj o kimś kogo zawsze podziwiałem za wewnętrzny spokój). Podsumowując, nie wiem czy nie wolałbym komuś podsunąć serii filmów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zupełnie nieświadomie po Psychopompie sięgnąłem po kolejną książkę o Gdyni. Teraz muszę znaleźć trzecią, żeby zamknąć ten koincydencyjny tryptyk :)

Zerknąłem teraz, czy aby autor nie mieszka lub nie pochodzi z Gdyni. Byłem przekonany, że tak, ale jednak nie. Tym bardziej szacunek bo narysował ją zupełnie przekonująco. Podobnie jak barwne grono postaci. Tą książką pan Łukasz upewnił mnie, że umie w postaci. Bardzo przekonujący osuwający się w szaleństwo Dustin. Aż chciałoby się przeczytać całą książkę z perspektywy Klary.

Zawsze mam problem z tak urwanymi zakończeniami książek. Lektura mi się podobała, a więc bolało, że to już koniec. Zakończenie jest otwarte na domysły czytelnika, co jest w porządku i pobudza wyobraźnie, ale jednocześnie czytelnikowi (mi konkretnie) szkoda, że nie mogę poznać pełnej prawdy i losów.

Obejrzałbym ekranizację :)

Zupełnie nieświadomie po Psychopompie sięgnąłem po kolejną książkę o Gdyni. Teraz muszę znaleźć trzecią, żeby zamknąć ten koincydencyjny tryptyk :)

Zerknąłem teraz, czy aby autor nie mieszka lub nie pochodzi z Gdyni. Byłem przekonany, że tak, ale jednak nie. Tym bardziej szacunek bo narysował ją zupełnie przekonująco. Podobnie jak barwne grono postaci. Tą książką pan...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przedziwne i przyjemne to wrażenie czytać powieść tak mocno umiejscowioną w swoim rodzimym mieście. To raz.

Dwa, że cała lektura przyprawiała mnie o dojmujące odczucia czytania fanficka, młodzieżowej powieści, lekko naiwnej obyczajówki. Wszystko potęgował pierwszoosobowy rodzaj narracji, więc miałem wrażenie, że czytam quasi pamiętnik albo auto-fantazję koleżanki z podwórka (autorka mieszka w Gdyni i chyba nie różni się znacznie rocznikowo ode mnie, więc całkiem realny scenariusz). Zaś przez rytm zdarzeń wyznaczany zajęciami uczniowskimi/studenckimi nasuwały mi się skojarzenia z... Harrym Potterem... Nic z tych rzeczy nie jest nawet szczególnie negatywne, a mi przyjemnie było doznać takiej odmiany po hard sci-fi jakie czytałem wcześniej.

Nie tylko gdyńska lokalizacja była mi bliska. Najntisy to dekada mojej młodości i przyznam, że wielokrotnie się uśmiechnąłem do własnych wspomnień. Jednak trochę za dużo było tej sentymentalnej przyprawy. Jak na mój gust autorka przesadnie epatowała kliszami sprzed 30 lat, serwując nam cała pokaźną playlistę hiciorów wymienionych tytułami.

Sam pomysł instytucji psychopompa (a raczej zaadaptowanie tego elementu folkloru) jest świetny. Niestety ten wątek w pewnym momencie odchodzi na bok, najważniejsze stają się wątki obyczajowe, zaś później, przy okazji śledztwa, kontakt z drugą stroną odbywa się na zupełnie innych zasadach. Okazuje się, że duchy mogą ingerować w nasz świat, przebywać tutaj dużej, wystarczająco żeby pomagać swoim przodkom. Moim zdaniem rozwodniło to i spłyciło początkowy zamysł

Przedziwne i przyjemne to wrażenie czytać powieść tak mocno umiejscowioną w swoim rodzimym mieście. To raz.

Dwa, że cała lektura przyprawiała mnie o dojmujące odczucia czytania fanficka, młodzieżowej powieści, lekko naiwnej obyczajówki. Wszystko potęgował pierwszoosobowy rodzaj narracji, więc miałem wrażenie, że czytam quasi pamiętnik albo auto-fantazję koleżanki z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

No i stało się. Przeczytałem całą trylogię. Książki mają swoją objętość i niejednokrotnie dotkliwie to odczuwałem, ale mimo wszystko wciąż coś mnie ciągnęło by kontynuować lekturę, więc albo te książki są rzeczywiście dobre, albo odczułem lekkie objawy syndromu Sztokholmskiego ;)

Jest rozmach, to pewne. Nie wiem czy czytałem gdzieś o tak dojmującym końcu ludzkiej cywilizacji, a nawet całego układu słonecznego/wrzechświata. Chyba tylko w literaturze popularnonaukowej. Sama idea ciemnego lasu też jest skrajnie pesymistyczna, a jednocześnie tak fascynująca i przekonująca w nurcie ewolucjonizmu. Za to cenię Cihina najbardziej - za wizję naukowe i te imponujące pomysły.

Te postacie jednak... No nie mogę przeboleć jak reagują (lub nie) na zdarzenia przedstawione, ich drętwych dialogów i charakterów, szczególnie głównych protagonistów którzy są totalnie nieludzcy i antypatyczni, nawet (a może szczególnie), gdy cechują się wszystkimi możliwymi cnotami (jak Cheng Xin) i stawiani są przed wyborami większymi niż życie. Być może ciężko jest budować postacie, gdy książka operuje linią czasu w skalach geologicznych, ale to samo działo się w poprzednich częściach.

Wciąż nie wiem jak wyglądają Trisolarianie. Sam nie wiem czy potępić za to autora, czy docenić zagranie na nosie czytelnikom :(

Ocena dotyczy całego cyklu. Czy warto było poświęcić aż TYLE czasu na wszystkie trzy tomy? Nie jestem, nie wiem...

No i stało się. Przeczytałem całą trylogię. Książki mają swoją objętość i niejednokrotnie dotkliwie to odczuwałem, ale mimo wszystko wciąż coś mnie ciągnęło by kontynuować lekturę, więc albo te książki są rzeczywiście dobre, albo odczułem lekkie objawy syndromu Sztokholmskiego ;)

Jest rozmach, to pewne. Nie wiem czy czytałem gdzieś o tak dojmującym końcu ludzkiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwszy raz mam wrażenie, że w literaturze science-fiction bardziej wybija mnie fikcja, zamiast wizji naukowej. Ta druga trzyma się kupy, zawiera ciekawe, świeże pomysły. Jednak na poziomie charakterologicznym oraz akcji podejmowanych przez bohaterów nie byłem w stanie zrozumieć wielu ich działań, dramatycznych twistów, poświęceń, zdrad... W ogóle postaci w powieściach Cixina to dla mnie gadające chochoły. Wplatanie do tego przedziwnych wątków miłosnych z poły wyobrażoną kobietą powodują niezły dysonans, ale może powinienem uznać tę dziwność za zaletę.

Tak więc drugą część trylogii podziela przywary i zalety swojej poprzedniczki. Muszę to przecierpieć, bo mimo wad, jestem ciekaw jak dalej potoczą się losy Ziemian i Trisolarian. No i muszę poznać oblicze tych drugich :)

Pierwszy raz mam wrażenie, że w literaturze science-fiction bardziej wybija mnie fikcja, zamiast wizji naukowej. Ta druga trzyma się kupy, zawiera ciekawe, świeże pomysły. Jednak na poziomie charakterologicznym oraz akcji podejmowanych przez bohaterów nie byłem w stanie zrozumieć wielu ich działań, dramatycznych twistów, poświęceń, zdrad... W ogóle postaci w powieściach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetnia książka. Bałem się z początku, że będzie to zbiór onirycznych wspomnień, ale nie, dostaliśmy mnóstwo konkretów. Świetne, przekrojowe ujęcie Albanii na przestrzeni kilku pokoleń. Mamy też realne postaci z krwi i kości (szczególnie członkowie rodziny autorki), na których również tak wyraźnie odbija się historia kraju. Kraju tak niezwykłego, którego stopień indoktrynacji i odcięcia można porównać jedynie z Koreą północną. Kraj w którym musisz nieustannie grać w grę pozorów i wpychać swoje własne dziecko w ten system, aby uchronić rodzinę przed prześladowaniem. Szczególnie gdy ma się pecha i urodzi się w rodzinie o niewłaściwej historii...

Ciekawe, że dopiero po tylu latach zostałem wyprowadzony z błędu - myślałem że podział na Gegów i Tosków naprawdę jest znaczący (jak uczono mnie na studiach)...

Świetnia książka. Bałem się z początku, że będzie to zbiór onirycznych wspomnień, ale nie, dostaliśmy mnóstwo konkretów. Świetne, przekrojowe ujęcie Albanii na przestrzeni kilku pokoleń. Mamy też realne postaci z krwi i kości (szczególnie członkowie rodziny autorki), na których również tak wyraźnie odbija się historia kraju. Kraju tak niezwykłego, którego stopień...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyszedłem upewnić się jakim rzemiosłem operuje Twardoch. Jest to pierwsza klasa w tworzeniu postaci, budowaniu fabuły, a zwroty akcji też niczego sobie. Wszystko to bardzo filmowe, więc życzę zrealizowania wielu ekranizacji (co jak usłyszałem w wywiadzie ma się ziścić, na Królu nie poprzestaną). Dotychczasowe powieści Twardocha, które przeczytałem mają konkretny rozmach, widać że autor lubi pokazać bohatera w całej okazałości, w kontekście całego życia, a mi to pasuje i nie raz wzrusza.
Klimat przedwojennej Warszawy jest miodny. Zmusza też do refleksji, bo bohaterowie przeżywają swoje ostatnie lata przed wojną, więc tylko nasuwają się słowa Nohavicy z Cieszyńskiej, że "Może i dobrze że człowiek nie wie, co go czeka..."

Przyszedłem upewnić się jakim rzemiosłem operuje Twardoch. Jest to pierwsza klasa w tworzeniu postaci, budowaniu fabuły, a zwroty akcji też niczego sobie. Wszystko to bardzo filmowe, więc życzę zrealizowania wielu ekranizacji (co jak usłyszałem w wywiadzie ma się ziścić, na Królu nie poprzestaną). Dotychczasowe powieści Twardocha, które przeczytałem mają konkretny rozmach,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Piguła podstawowej wiedzy o wirusach. Na moje obecne potrzeby idealnie. Czuję, że dłuższy materiał by mnie znużył, a tak dostałem mieszkankę historii, wiedzy biologicznej i chemicznej której potrzebowałem.

Temat jest dla mnie bardzo refleksyjny i sprowadza do wielu wniosków egzystencjalnych. Wirusy dzielą z nami najważniejszy z celów, tj. żeby się zreplikować. Myśmy obrośli komórkami, wirus zaś jest czystą informacją (wirus ma fizyczną manifestację, czystą informacją byłby mem, który podlega takim samym prawom mutacji). Język nie jest przystosowany do myślenia ewolucyjnego, więc nawet takim wirusom przypisujemy wolę pisząc, że "chce, dąży, broni się". Jedna woli w tym nie ma i to mnie fascynuje. Że ten pierwotny pociąg do przetrwania i powielenia jest w ogóle ma swoją manifestację w naszym świecie.

No i fakt, że tyle odzieczyliśmy w naszym genomie po wirusach. Że jesteśmy beneficjentami niektórych wirusów, dzięki nim żyjemy. Tak jak pisał Dawkins, jesteśmy maszynami do przechowywania i powielania tych prymitywnym, bezosobowych informacji - samolubnych genów.

Piguła podstawowej wiedzy o wirusach. Na moje obecne potrzeby idealnie. Czuję, że dłuższy materiał by mnie znużył, a tak dostałem mieszkankę historii, wiedzy biologicznej i chemicznej której potrzebowałem.

Temat jest dla mnie bardzo refleksyjny i sprowadza do wielu wniosków egzystencjalnych. Wirusy dzielą z nami najważniejszy z celów, tj. żeby się zreplikować. Myśmy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O dziwo, mój pierwszy Asimov. Jak zwykle jestem rozczulony dawną fantastyką naukową, tym przedziwnym poplątaniem trafnych prognoz z przedziwnymi archaizmami. "Ja, Robot" w swoich gruntownych rozmyślaniach być może staje się aktualny jak jeszcze nigdy. Wszystko wskazuje na to, że jesteśmy u progu rewolucji AI i staniemy przed tymi samymi dylematami, co bohaterzy książki. Naprawdę zasadne stanie się pytanie, czy gdy roboty przejmą kontrolę nad każdą sferą naszego życia, będzie to cudowne, czy przerażające?

Podczas lektury trochę denerwowali mnie bohaterowie. W swoich dialogach i stylu bycia bardzo kojarzyli mi się z bohaterami Lema. Bądź co bądź byli oni tylko pretekstowi, a szkoda. Miałem ochotę na spójna fabułę, dostałem raczej migawki ukazujące problemy robotyki. Nie jest to wina książka, ot rozminęliśmy się w oczekiwaniach. Być może to filmowa adaptacja z przed lat ukierunkowała mnie w ten sposób. Teraz już wiem że "Ja, robot" z Willem Smithem najwięcej ma wspólnego w tytule :)

O dziwo, mój pierwszy Asimov. Jak zwykle jestem rozczulony dawną fantastyką naukową, tym przedziwnym poplątaniem trafnych prognoz z przedziwnymi archaizmami. "Ja, Robot" w swoich gruntownych rozmyślaniach być może staje się aktualny jak jeszcze nigdy. Wszystko wskazuje na to, że jesteśmy u progu rewolucji AI i staniemy przed tymi samymi dylematami, co bohaterzy książki....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sinusoida. Bywało lepiej, bywało gorzej.

Miałem problem od początku, bowiem nie przepadam za latynoskimi klimatami w kulturze. Czytając strony tej książki, w oczach miałem sceny serialu obrobione paskudnym żółtym filtrem (vide Breaking Bead). Być może to nie przypadek, skoro autor jest scenarzystą filmowym. Z jednej strony detale świata przedstawionego mnie realnie ciekawiły, z drugiej miałem chroniczne poczucie pewnej stereotypiczności tego Meksyku. Opowieści kanadyjskie, mimo że poboczne, grały mi bliżej duszy i przywoływały miły vibe powieści Nicholas Evans.

Właśnie dotarło do mnie, że pomimo potężnego rozbudowania, niezliczonych stron wewnętrznego dialogu, mam poczucie że niewiele jestem w stanie powiedzieć o bohaterze. Nie czuję w nim postaci z krwi i kości, mimo tak skupionej na nim uwagi. Podobnie z innymi postaciami. Ha, być może największą sympatią zapałałem do kumpli głównego bohatera, którzy są opisani wystarczająco bym ich polubił, ale i dość zdawkowo, żebym nie przestał.

Mam poważne obawy, że książka jest zwyczajnie za długa. Autor napawa się swoim słowem, ale chwilami w sposób jałowy (a czasami też niebanalnie i kreatywnie, przyznaję szczerze). Fabuła również w pewnym momencie przestaje zaskakiwać. Oczekiwałem kolejnych "wystrzałów", ale się zawiodłem.

Sinusoida. Bywało lepiej, bywało gorzej.

Miałem problem od początku, bowiem nie przepadam za latynoskimi klimatami w kulturze. Czytając strony tej książki, w oczach miałem sceny serialu obrobione paskudnym żółtym filtrem (vide Breaking Bead). Być może to nie przypadek, skoro autor jest scenarzystą filmowym. Z jednej strony detale świata przedstawionego mnie realnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na początku książki autor wspomina, że to dobrze, że w końcu za biografię naukowca bierze się naukowiec. Tyle że tej nauki spodziewałbym się więcej, a raczej wpływu odkryć Galileusza na współczesne odkrycia, co wiemy dzisiaj, co sądziliśmy wcześniej. Wszystko to było, ale jakoś tak... mało? Dużo jest za to potyczek epistolarnych i wydawniczych, knowań w kuluarach kościelnych itd. Było to wszystko ciekawe, ale w pewnym momencie poczułem przesyt. Lubię za to, gdy książka da mi okazję poczuć, że bohaterowie historycznie byli rzeczywiście ludźmi, więc miło było się dowiedzieć, że tytuły książek i treści listów, mimo że pozornie neutralne, często były pełne kąśliwych, zawoalowanych zwrotów :)

Cenzura kościelna przerażająca. Można by gdybać jak wpływy tej instytucji spowolniły nasz rozwój.

Wreszcie dowiedział się kto jest winowajcą dychotomii humanista - ścisłowiec, która tak rezonuje w naszym społeczeństwie, zupełnie niepotrzebnie, a nawet z krzywdą dla nas, jak uważam od lat. Och Ty, Snow, Ty, ze swoimi Dwoma Kultura...

Na początku książki autor wspomina, że to dobrze, że w końcu za biografię naukowca bierze się naukowiec. Tyle że tej nauki spodziewałbym się więcej, a raczej wpływu odkryć Galileusza na współczesne odkrycia, co wiemy dzisiaj, co sądziliśmy wcześniej. Wszystko to było, ale jakoś tak... mało? Dużo jest za to potyczek epistolarnych i wydawniczych, knowań w kuluarach...

więcej Pokaż mimo to