-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać263
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2021-06-30
2021-04-13
Bardzo dobry kryminał. Anna Kańtoch umie tworzyć klimat, umie dozować tajemnice, potrafi utrzymać w napięciu. To oczywiście czytelnicy wiedzą. Jednak po przeczytaniu tej książki odkrywamy pewną zagwozdkę. Jak ona to robi, że potrafi nas zaciekawić historią starszej pani, wcale nie sympatycznej, wcale nie wybitnie bystrej i z pewnością dalekiej od ideału w jakimkolwiek aspekcie życia. Mamy Krystynę, która była zwykłą nastolatką, w której rodzinie zdarzyła się tragedia. Wyrosła z niej dobra policjantka, taka sobie żona i raczej marna matka, żadna gospodyni, ale dużo lepsza babcia. Nie jesteśmy nią zachwyceni, ona nie porywa osobowością, dokonaniami i błyskotliwością. Nie jest zabawna. Mimo to książka wciąga, teorie się mnożą i jak się kończy to mamy niedosyt, który, miejmy nadzieję, będziemy karmić czytając kolejne tomy. Nie mogę nie wspomnieć o niezwykłych opisach miast i miejsc w ogóle. Wow, jak autorka potrafi zrobić kolejnego bohatera np. z osiedla, to tylko zachwyca. Niepiękny świat, tuzinkowa protagonistka, przeżuci przez życie bohaterowie i mega ciekawa książka.
Bardzo dobry kryminał. Anna Kańtoch umie tworzyć klimat, umie dozować tajemnice, potrafi utrzymać w napięciu. To oczywiście czytelnicy wiedzą. Jednak po przeczytaniu tej książki odkrywamy pewną zagwozdkę. Jak ona to robi, że potrafi nas zaciekawić historią starszej pani, wcale nie sympatycznej, wcale nie wybitnie bystrej i z pewnością dalekiej od ideału w jakimkolwiek...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-05-12
Miała być komedia kryminalna i jak czytałam recenzję to widziałam, że wielu czytelników ubawiło się setnie, niestety do nich nie należę. Był to dla mnie początek i koniec przygody z komediami kryminalnymi Jacka Galińskiego, bo po prostu nadajemy na innych falach. Dla mnie Pani Zofia Wilkońska chwilami była śmieszna, ale w większości scen jej głęboko współczułam. Kobieta została sama, bez więzi rodzinnych, bez przyjaciół za to z pancerzem uszczypliwości, złośliwości i pretensji. Gdyby do tego była inteligentna, w jakiś sposób ekscentryczna, to może by serce mi żwawiej zabiło, a tak mamy steraną życiem, ograniczoną i biedną starszą panią, która nie ogarnia świata, ale autor chce by jej się pewne przedsięwzięcia udały, więc się udają. Przede wszystkim jest cholernie niespójna. Jest twardzielką, gdy autor tego chce, a gdy nie, no to nie jest, tak totalnie bez skali problemów i zagrożeń. Przykładowo, raczej nie sądzę by ktokolwiek porwany i przetrzymywany marzył o kąpieli w wannie porywacza, wybaczcie nie starsza pani przeżywająca, że promocji jej nie starczyło. Jej zachowanie po znalezieniu „Szefa wszystkich szefów”, też jest żadne. Nie wiemy, czy i co sobie myśli, czy szuka odpowiedzi. W ogóle ma się wrażenie, że świat wykreowany jest po to, żeby czytelnik zobaczył, że to zgryźliwa starucha jest, ale tak mimo wszystko prześwieca dramat opuszczonego, nieważnego dla tego świata człowieka. Bohaterka nie jest spryciulą, ale gdy autor tego potrzebuje to bywa. Niby ją poznajemy, ale czy w nią wierzymy? Ja nie. Dla mnie jest kreacją, a może trochę kreaturą i karykaturą. Ja wiem, mam w pamięci jeszcze Krystynę Lesińską Anny Kańtoch i może dlatego widzę te braki w warsztacie kreowania postaci, a „Dywan z wkładką” Marty Kisiel pozwolił mi się bawić przy historii zbrodni w sąsiedztwie na wielu płaszczyznach, bo i samej historii, bohaterów także przerysowanych, ale z niezwykłym mistrzostwem i rzadko spotykanym bogactwem języka. Och jak mi tego lekkiego pióra brakowało. Obie panie piszą tak pięknie, a pan Jacek nie, i to też bije po oczach. Nie, to nie jest fabuła dla mnie, nie mój humor, nie moja starsza Pani, nie mój świat. Po prostu to nie moja bajka.
Miała być komedia kryminalna i jak czytałam recenzję to widziałam, że wielu czytelników ubawiło się setnie, niestety do nich nie należę. Był to dla mnie początek i koniec przygody z komediami kryminalnymi Jacka Galińskiego, bo po prostu nadajemy na innych falach. Dla mnie Pani Zofia Wilkońska chwilami była śmieszna, ale w większości scen jej głęboko współczułam. Kobieta...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04-27
Komedia kryminalna rewelacyjna. Dochodzę do wniosku, że Marta Kisiel ma takie pióro i taki język, że proste historie wychodzą jej najlepiej. W nich może błysnąć, może stworzyć bohaterów jednoznacznych, ku uciesze czytelnika przerysowanych i po prostu wyjątkowych. Sięgając po tę książkę bałam się, bo będąc oczarowaną Lichotkami dla dużych i małych, nie zachwycił mnie, dla mnie totalnie średniacki, Cykl Wrocławski. Po kilku pierwszych stronach odetchnęłam z ulgą, bo ta książka daje radość. Nie ma tu paranormalnych bytów, nie ma ostatecznych spraw do załatwienia, nie ma emocji głębokich i poetyckich, ale jest samo życie. W ujęciu literackim, napisane przepiękną polszczyzną, ale takie bliskie takie zwyczajne, troszkę pełne nerwów, strachu, tajemnic i trudności, ale genialnie uchwycone. Bohaterowie żyją, ich cechy odpowiadają językowi, są spójni i wykreowani z werwą. To z założenia miała być komedia i jest. Satyra na nas samych wycieka spomiędzy wierszy i kocham tę książkę za to. Wątek kryminalny prosty, ale poprowadzony równomiernie nie przytłacza komplikacjami, chociaż potrafi zadziwić. Kupiła mnie Marta Kisiel w nowym gatunku całą z butami i miłością do kasztanków. Uff, na poprawę humoru książka idealna.
Komedia kryminalna rewelacyjna. Dochodzę do wniosku, że Marta Kisiel ma takie pióro i taki język, że proste historie wychodzą jej najlepiej. W nich może błysnąć, może stworzyć bohaterów jednoznacznych, ku uciesze czytelnika przerysowanych i po prostu wyjątkowych. Sięgając po tę książkę bałam się, bo będąc oczarowaną Lichotkami dla dużych i małych, nie zachwycił mnie, dla...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04-06
Wspaniały zbiorek opowiadań o dziewczynach i ich sile. Każde opowiadanie inne w klimacie, a każdy „obrazek” jest o innej sile. Bardzo wzruszające opowiadania. Polecam, bo trafiają w serce. Dla matek i córek, bo mogą odnaleźć siebie, a dla panów by może popatrzyli na drugą połowę świata i jej słabości z odmiennych perspektyw. Pokochałam.
Wspaniały zbiorek opowiadań o dziewczynach i ich sile. Każde opowiadanie inne w klimacie, a każdy „obrazek” jest o innej sile. Bardzo wzruszające opowiadania. Polecam, bo trafiają w serce. Dla matek i córek, bo mogą odnaleźć siebie, a dla panów by może popatrzyli na drugą połowę świata i jej słabości z odmiennych perspektyw. Pokochałam.
Pokaż mimo to2021-02-23
Dobry kryminał, w którym autorka zadaje pytanie o to na ile znamy naszych bliskich, ukochanych, sąsiadów, miasteczko. Ile o nich wiemy i ile chcemy wiedzieć. Interesująca, ale gorzka zagadka kryminalna i rodzinna.
W małym miasteczku umierają ludzie i z pozoru wygląda na to, że to zwykłe szare życie dopada zwykłych obywateli. Główna bohaterka czuje, że potrzebuje rozgrzeszenia, więc mimowolnie szuka odpowiedzi na pytanie, czy zawiniła zaniedbaniem wobec swego ojca. Poznaje na nowo dawnych znajomych i poznaje zupełnie jej nieznane oblicze urokliwego rodzinnego miasteczka. Komu może zaufać? Kto zawinił? Czy małe miasteczko jest tak idylliczne jak wygląda z perspektywy ryneczku? O czym wiedzą, a o czym nie wścibscy sąsiedzi? Kto jest przyzwoity, a kto tylko tak o sobie mniema? Słodko gorzki powrót do domu i lekcja odkrywania prawdziwego oblicza „małej ojczyzny”.
Fabuła raczej wolna, czasami wydaje się, że autorka przesadza z meandrami opisów i pobocznymi bohaterami, a potem nagle odkrywamy jej zamysły i wiemy, że nie był to błąd, a literacko uzasadniony wybór.
Dobry kryminał, w którym autorka zadaje pytanie o to na ile znamy naszych bliskich, ukochanych, sąsiadów, miasteczko. Ile o nich wiemy i ile chcemy wiedzieć. Interesująca, ale gorzka zagadka kryminalna i rodzinna.
W małym miasteczku umierają ludzie i z pozoru wygląda na to, że to zwykłe szare życie dopada zwykłych obywateli. Główna bohaterka czuje, że potrzebuje...
2021-02-16
Dobra zagadka kryminalna i rodzinna. Autorka z dużym wyczuciem pozwala nam śledzić podróż głównej bohaterki do swoich korzeni, o których zapomniała. Alexandra odkrywa co się wydarzyło przed wielu laty i jak to się stało, że nie zna swoich najbliższych. Poznaje rodzinę, o której nie pamiętała, a w tle giną ludzie, którzy mogliby jej pomóc w dojściu do prawdy. Ciekawe i dobrze napisane.
Dobra zagadka kryminalna i rodzinna. Autorka z dużym wyczuciem pozwala nam śledzić podróż głównej bohaterki do swoich korzeni, o których zapomniała. Alexandra odkrywa co się wydarzyło przed wielu laty i jak to się stało, że nie zna swoich najbliższych. Poznaje rodzinę, o której nie pamiętała, a w tle giną ludzie, którzy mogliby jej pomóc w dojściu do prawdy. Ciekawe i...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-02-06
Aleksandra Rumin napisała kolejną komedię kryminalną. Bardzo dobrą, oczywiście. Ja w szczególności doceniam bareizmy, te wprost i te sytuacyjne. Mamy tu przede wszystkim satyrę polską - narodową, niezbyt głęboką, ale wystarczająco dotkliwą. Dotyczy ona naszego świata, narodowej policji, narodowego patriotyzmu i życia, też narodowego, bo od kilku latu coraz więcej mamy tego narodu w narodzie. Sama intryga kryminalna ciekawa, ale tą historią rządzą przede wszystkim grzeszki – nasze narodowe i te prywatne. Polecam, choć czasami książka wywołuje śmiech przez łzy, ale tak chyba być powinno.
Aleksandra Rumin napisała kolejną komedię kryminalną. Bardzo dobrą, oczywiście. Ja w szczególności doceniam bareizmy, te wprost i te sytuacyjne. Mamy tu przede wszystkim satyrę polską - narodową, niezbyt głęboką, ale wystarczająco dotkliwą. Dotyczy ona naszego świata, narodowej policji, narodowego patriotyzmu i życia, też narodowego, bo od kilku latu coraz więcej mamy tego...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-09-12
Komedia kryminalna, pełna przerysowań, absurdów, głupoty i momentami cięta jak żyletka. Autorka ma zdecydowanie ostry język i charakterek złośliwy jak diabli. Chwilami jednak wydawało mi się, że autorka popłynęła zbyt mocno.
Co mi się mniej podobało? Zjawiska pogodowe; Marysia, która powinna mieć trzy lata więcej, bo mimo wszystko jej kozackość dopiero wtedy dorastałaby do warunków fizycznych i dawała odpowiednie „supermoce”; Piotr Kasztelan, który nie do końca przekonał mnie do tego, że jego historia, nawet odbita w krzywym zwierciadle, mogłaby zadziać się osobie z jego charakterem. Czegoś mi w nim brakuje.
Co mi się podobało? Niespodzianka z udziałem menela. Babcia Honorata. Alicja. Marysia. Edmund. Podstępna Balbina. Kółko miłośników „Pocałunku szpicruty”. Prezydent.
Poziom absurdu czasami jak w najbardziej odjechanych skeczach Monty Pythona. W sumie niezła zabawa. Polecam i cieszę się na więcej.
Komedia kryminalna, pełna przerysowań, absurdów, głupoty i momentami cięta jak żyletka. Autorka ma zdecydowanie ostry język i charakterek złośliwy jak diabli. Chwilami jednak wydawało mi się, że autorka popłynęła zbyt mocno.
Co mi się mniej podobało? Zjawiska pogodowe; Marysia, która powinna mieć trzy lata więcej, bo mimo wszystko jej kozackość dopiero wtedy dorastałaby do...
2020-09-05
Wyjątkowa komedia kryminalna, mocno śmieszna i trochę gorzka. Autorka ma lekkie pióro, sporą wyobraźnię i ostry język.
Tym razem zabiera nas na wycieczkę do Irlandii, gdzie możemy zobaczyć naszych rodaków w turystycznej akcji. Są trupy i jest ten dziegć, w postaci typowego polskiego dzbaniarstwa na wyjeździe. Po przeczytaniu widać inspirację najlepszymi pomysłami Agathy Christie, ale jak pięknie zaadoptowanymi do naszego grajdołka. Zabawa przednia, nawrót wspomnień wycieczkowych i duża chęć na więcej gwarantowane.
Wyjątkowa komedia kryminalna, mocno śmieszna i trochę gorzka. Autorka ma lekkie pióro, sporą wyobraźnię i ostry język.
Tym razem zabiera nas na wycieczkę do Irlandii, gdzie możemy zobaczyć naszych rodaków w turystycznej akcji. Są trupy i jest ten dziegć, w postaci typowego polskiego dzbaniarstwa na wyjeździe. Po przeczytaniu widać inspirację najlepszymi pomysłami Agathy...
2020-06-26
Nie ma to jak miłe zaskoczenie. Kupiłam tę książkę skuszona opisem z okładki, potem przeczytałam opinie czytelniczek i nie mogłam się zabrać za czytanie, bo byłam pewna, że książka ta trafi na półkę „oddam w dobre rence”. W końcu sięgnęłam po nią i bardzo mile się rozczarowałam.
Jest raczej przemyślana, ma swój klimat, bywa kąśliwa i prześmiewcza, ale także pełna miłości do wyjątkowego i pięknego kawałka naszego kraju. Równorzędnymi bohaterami tej opowieści są Olena – ostatnia nadbiebrzańska szeptucha i Podlasie tak bardzo urokliwe i odmienne od wielkomiejskiego szumu. Właśnie miłość do tych terenów ciekawych przyrodniczo, różnorodnych kulturowo i ich mieszkańców żyjących dawnymi wartościami, przede wszystkim widać w tej książce. Surowość i prostota życia, piękno przyrody i spokój oraz bezpieczeństwo wyciekają z kolejnych stron. Autorka pokazała mieszkańców wsi z dziada pradziada, nowych, którzy napłynęli i się osiedlili oraz turystów mocno wyolbrzymiając ich cechy. Czasami jest to do bólu groteskowe i nierealne. To pozwala lepiej zrozumieć ich wybory i utrudnia znalezienie usprawiedliwienia dla nie zawsze kryształowych poczynań. To tak jakby ktoś pokazał nam drugą stronę medalu, który uważaliśmy za złoty i okazuje się, że to nie do końca jest tak. Pomysł był dobry, bo wyszła opowieść bajarki o świecie, który może istnieje, a może już zniknął. Odrobinę rażą błędy warsztatowe. Gwara czasami jest czasami znika, opisy związane z seksem w wydaniu chłopskim i pańskim są ordynarne. Dziwne jest to, gdy Oleśka myśląc o wuju leci przaśną gwarą, a już o Alku ma włączony tryb literacko-poetycki. Wawrzyniec używa wyłącznie gwary, co powoduje, że wydaje nam się totalnie mniej współczesny od innych mieszkańców wsi, co najmniej o dwa pokolenia starszy od szeptuchy, a przecież chodził do tych samych szkół i kościoła co reszta i jest młodym mężczyzną. Z nim Oleśka „gwaruje” a z Patrysią, czy Basią mniej. Wgłębiając się w narrację okazuje się, że gwara znika z jej myśli. Kolejny problem dot. kreacji protagonistki. Nie będąc totalnie odciętą od świata i innych dzieci nasza bohaterka dowiaduje się, że jest bękartem od dzieci dopiero w szkole. W dodatku nigdy do tego czasu nie interesowali ją jej rodzice. Tak to nie działa u inteligentnych dzieci, a mamy do czynienia z dziewczyną, która potem dostała się na medycynę. Braku szarych komórek dowodzi też jej ocena Alka, bo rozumiem, że był dobry w łóżku, ale to co mówi i jak się zachowuje wskazuje na stuprocentowego dzbana o pasożytniczych skłonnościach. Wiem, że niby to miało być to marzenie o pegazie jednorożcu, ale bez przegięć on był wyliniały i miał totalnie przykręcany róg, a ogon z doczepami z jarmarku. Dziwne więc, że szeptucha, której praca polega na rozumieniu ludzi, analizowaniu i odkrywaniu ich natury i potrzeb, wyłączyła swoje zmysły i rozum, bo tak bardzo chciała spółkować z reżyserem z miasta. Tak to w sumie wygląda, a szkoda. Mimo tych mankamentów książka jest dobra, da się polubić Oleśkę i innych mieszkańców Waniuszek i można zaczerpnąć trochę spokoju z tego nadbiebrzńskiego przyrodniczego raju, który ludzie zmieniają w mniejsze lub większe piekiełko dla siebie i sąsiadów.
Nie ma to jak miłe zaskoczenie. Kupiłam tę książkę skuszona opisem z okładki, potem przeczytałam opinie czytelniczek i nie mogłam się zabrać za czytanie, bo byłam pewna, że książka ta trafi na półkę „oddam w dobre rence”. W końcu sięgnęłam po nią i bardzo mile się rozczarowałam.
Jest raczej przemyślana, ma swój klimat, bywa kąśliwa i prześmiewcza, ale także pełna miłości...
2020-06-16
Wyjątkowa komedia kryminalna, trochę śmieszna i trochę gorzka. Autorka ma lekkie pióro, sporą wyobraźnię i ostry język.
Krytyka Uksfordu pewnie bolała władze tej uczelni, ale czy wytknięte braki i mankamenty dotyczą tylko Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego? Z pewnością nie. Opisywane warunki lokalowe z 2006 roku były opłakane, ale cóż nikt nie może rzucać kamieniami, bo nadal w 2020 roku zajęcia trwają na Wydziale Lingwistyki Stosowanej UW w budynku na ulicy Szturmowej. W lecie gorąco, w zimie studenci siedzą w kurtkach, siadanie na parapecie grozi śmiercią albo co najmniej ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu, na filologii nie ma laboratoriów audio, a prezentację da się zrobić albo i nie, no i ten azbest w powietrzu. Zdarza się więc, że niestety nawet najlepsza uczelnia w kraju standardami nie odbiega od tej z końcówki rankingu.
Podobało mi się krytyczne spojrzenie na środowisko akademickie, ale mamy właśnie kampanię prezydencką 2020 i mnie szczególnie gorzko się czytało o Justynianie i Adrianie. Niby mamy nowoczesną cywilizację, ponad milenium katolickich wartości i nie musimy walczyć o kawałek mamuta, ani wyzwalać się spod zaborczego jarzma, czy organizować oporu przeciwko hitlerowcom i w tych nowoczesnych czasach sąsiedzi mogą podpalić drzwi naszego mieszkania, rodzice wyrzucić z domu, a bracia prawie pobić na śmierć tylko dlatego, że nie jesteśmy heteronormatywni. Smutno się czyta te fragmenty, bo to straszne, że zaglądanie komuś do łóżka definiuje człowieka i usprawiedliwia pogardę i wykluczenie.
Wracając do oceny książki to połknęłam te 300 stron w jeden dzień i sięgnę po kolejne książki autorki. Dziesiątka bohaterów na piątkę. Zagadka kryminalna ciekawa i godna Agaty Christie. Satyryczny talent i umiejętności przelewania przytyków na papier na wybitnym poziomie.
Wyjątkowa komedia kryminalna, trochę śmieszna i trochę gorzka. Autorka ma lekkie pióro, sporą wyobraźnię i ostry język.
Krytyka Uksfordu pewnie bolała władze tej uczelni, ale czy wytknięte braki i mankamenty dotyczą tylko Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego? Z pewnością nie. Opisywane warunki lokalowe z 2006 roku były opłakane, ale cóż nikt nie może rzucać...
2020-04-03
Anna Brzezińska, „Woda na sicie. Apokryf czarownicy”
Przeczytałam, poszło szybko i z przyjemnością. Dlaczego? Bo język autorki jest: piękny, bogaty, pełen subtelności, dopracowany. Zawsze zazdroszczę, gdy widzę lekkość pióra przy bogatym słownictwie, z maestrią wypracowanych zdaniach. Autorka ma „biegłe pióro” i to z klasą. Realia renesansowego życia wyciekają nam z każdego zdania. Możemy czuć swoje uprzywilejowanie i radość, że tamta ciemnota i ciężkie czasy nie stały się naszym udziałem.
Sięgnęłam po tę książkę, bo liczyłam na relację kobiety oskarżonej o czary i dostałam to co chciałam, a jednak… Brzezińska dała nam powieść monolog. Trzysta sześćdziesiąt stron zeznań z małymi „didaskaliami” spisującego. Nie słyszymy pytań, nie wiemy nic o samej mówiącej, widzimy tylko to co ona chciała powiedzieć w trakcie tortur, przesłuchań, zagrożona stosem. Jej opowieść jest: ciekawa, barwna, drastyczna i poprowadzona niezwykle inteligentnie, ale nie ma w niej uczuć, przede wszystkim jest wyrachowanie. La Vecchia jest wytrawnym graczem, to ona rozgrywa partię szachów z inkwizytorami. Stawką w tej grze jest jej życie. Tu dla mnie pojawił się pewien fałsz. Jaki? Ludzie z wioski, mnisi, cały ten trybunał chciał spalić czarownicę, którą torturowali, aby przyznała się do stawianych jej zarzutów. Ona broniła się dzielnie – zagadując ich na śmierć. Dlaczego jej słuchali? Po co? Poświęcili mnóstwo czasu na słuchanie bzdur z jej dzieciństwa i młodości. Torturowali ją, a potem dawali jej mówić o totalnie odjechanych, nie związanych z zarzucanym jej morderstwem i czarami sprawach. Mieli wątpliwości co do jej poczytalności, a mimo to jej słuchali. Spisywali zeznania analfabetki, bękarta, dziwki, heretyczki wygłoszone pięknym językiem, wyważonymi zdaniami, mimo strachu, tortur i zagrożenia. Coś jest z tą relacją nie tak. Dlaczego mi to zgrzyta? Nie wiem? Może dlatego, że nie sądzę by jakakolwiek kobieta miała taką przewagę nad inkwizycją, że chcieliby jej słuchać, że pozwoliliby jej tak rozegrać ich cenny czas. La Vecchia jest wirtuozem słowa, to trochę taka Szeherezada walcząca opowieścią o życie, ale nie pojmuję, co w jej opowieściach tak pociągało świętą inkwizycję. Bez względu na to czy trybunał złożony był z ludzi inteligentnych, czy z tępaków jej opowieść nic im nie dała. Czytelnik po przebrnięciu przez jej opowieści też nie wie, jak było naprawdę. Jest tylko pewien, że zeznania są splecione z kłamstw, plotek i prawdy, ale nie może być pewnym co jest czym. Smutne traumatyczne życie biedaków, ludzka zawiść i nienawiść, brudy polityki i jej wpływ na sprawiedliwość dają dużo do myślenia. Jednak czy czarownica była czarownicą? Każdy musi sobie odpowiedzieć sam.
Anna Brzezińska, „Woda na sicie. Apokryf czarownicy”
Przeczytałam, poszło szybko i z przyjemnością. Dlaczego? Bo język autorki jest: piękny, bogaty, pełen subtelności, dopracowany. Zawsze zazdroszczę, gdy widzę lekkość pióra przy bogatym słownictwie, z maestrią wypracowanych zdaniach. Autorka ma „biegłe pióro” i to z klasą. Realia renesansowego życia wyciekają nam z każdego...
2019-05-19
To miał być erotyk z wątkiem kryminalnym. Wyszedł produkt greyopodobny aspirujący do Nory Roberts, ale pozostający w wielkim, wielkim dystansie do jej książek Nie wystarczy nadać bohaterom demoniczne imiona, ani dać im idealne ciała z okładek magazynów, nie wystarczy nawet zrobić z nich najbogatszych ludzi w stanach i zaplątać w mroczną rodzinną tajemnicę. Trzeba po prostu to umieć zrobić. Panowie de Vincent są papierowi puści i niezbyt interesujący. Tytułowy Lucyfer po prostu lubi się pieprzyć i oczywiście może się zmienić pod wpływem "dobrej kobiety", ale nawet trudno napisać, że jest jak bohater 2D, bo to i tak o co najmniej jedno D za dużo. Sceny erotyczne miały być gorące, ale nie są, bo generalnie to emocji w nich tyle co kot napłakał. Po prostu są gorące, bo oboje zainteresowani, są zainteresowani i mają organy i robią z nich użytek, dokonując kolejnych powtórek. Wątek kryminalny miał potencjał, intryga była zmyślna, chociaż przewidywalna, ale intelekt bohaterów zamieszkał w ich genitaliach, albo z założenia go nie było, i wyszła historia słabsza niż wiele harlequinów. Czyta się szybko, ale emocje są na poziomie pornola. A okładka i tytuł były w sumie zachęcające, ale nie zainwestuję w kolejne tomy.
To miał być erotyk z wątkiem kryminalnym. Wyszedł produkt greyopodobny aspirujący do Nory Roberts, ale pozostający w wielkim, wielkim dystansie do jej książek Nie wystarczy nadać bohaterom demoniczne imiona, ani dać im idealne ciała z okładek magazynów, nie wystarczy nawet zrobić z nich najbogatszych ludzi w stanach i zaplątać w mroczną rodzinną tajemnicę. Trzeba po prostu...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-07-11
Przyznaję, że zachwyciła mnie na pierwszych stronach. Bo humor, bo te przerysowane cechy postaci, ale potem było tylko dużo gorzej. Dla mnie to bardzo słaby kawałek literatury. Bohaterowie uproszczeni do trzech cech, fabuła do streszczenia na połowie strony (288 stron kabaretu o Mariolce). Da się czytać po jednym fragmencie, na całość nie ma co się porywać, bo odczucie jest takie jakby ciurkiem czytało się demotywatory, albo wspomnianą Mariolkę oglądało w zapętleniu. Nic nowego, wszystko sztampowe do bólu. Z każdą stroną humor pada, nuda i napuszenie pozostają. Fajnie jest podsłuchać śmieszny dialog w tramwaju, ale gdy non stop bohater mówi o sobie i do siebie w takim stylu jakby chciał się popisać przed kimś, a nie jest nastolatkiem, to po prostu męczy. Jeżeli miała być głębia to się spłyciła i ukryła w typowo grażyniasto-januszowym świecie. Mnie nie wzięło, totalnie nie, książka powędruje do biblioteki, bo szanuję moje miejsce na półce, a wiem, że nigdy już do niej nie zajrzę. Dobrze, że nie zaczęłam przygody z twórczością autorki od tej pozycji, bo to byłby dla mnie koniec naszej znajomości. Dla mnie wielkie brrrrrrrrrrr...
Przyznaję, że zachwyciła mnie na pierwszych stronach. Bo humor, bo te przerysowane cechy postaci, ale potem było tylko dużo gorzej. Dla mnie to bardzo słaby kawałek literatury. Bohaterowie uproszczeni do trzech cech, fabuła do streszczenia na połowie strony (288 stron kabaretu o Mariolce). Da się czytać po jednym fragmencie, na całość nie ma co się porywać, bo odczucie jest...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-01-06
Romantyczna obyczajówka z wątkiem kryminalnym. Nora Roberts trzyma poziom. Interesująca bohaterka, prawie jak zawsze rudzielec. Amant trochę mniej typowy, bo gburowaty, ale w tym tkwi jego urok. Trenerka psów i właściciel szczeniaka, poszukiwania mordercy, poszukiwania spokoju ducha i miłości. Wszystko to sprawnie połączone i posplatane. Dla tych co lubią romans i kryminał w jednym będzie to ciekawa pozycja.
Romantyczna obyczajówka z wątkiem kryminalnym. Nora Roberts trzyma poziom. Interesująca bohaterka, prawie jak zawsze rudzielec. Amant trochę mniej typowy, bo gburowaty, ale w tym tkwi jego urok. Trenerka psów i właściciel szczeniaka, poszukiwania mordercy, poszukiwania spokoju ducha i miłości. Wszystko to sprawnie połączone i posplatane. Dla tych co lubią romans i...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-12-08
To bardzo dobra powieść. Zagadka kryminalna ciekawa. Bohaterowie różnorodni i do polubienia. Ewolucja kilku postaci bardzo dobrze poprowadzona. Wątek romansowy fajnie rozwinięty. Można odnaleźć dużo ciepła w zimnych klimatach.
To bardzo dobra powieść. Zagadka kryminalna ciekawa. Bohaterowie różnorodni i do polubienia. Ewolucja kilku postaci bardzo dobrze poprowadzona. Wątek romansowy fajnie rozwinięty. Można odnaleźć dużo ciepła w zimnych klimatach.
Pokaż mimo to2019-11-17
Garstki rządzą i trzymają poziom. Nowa zagadka, nowe poszukiwania, a wszystko osadzone w Ustce. Bohaterki ciekawe/ciekawskie i zdeterminowane. Czarek świetny, tylko pozazdrościć, a wąsaty i wikiński policjant do polubienia za zgryźliwość i misiowatość. Ten tom zmienił się narracyjnie i to dla mnie jest plus, bo nie przepadam za pierwszą osobą, która dominuje w tomie pierwszym. Miłe chwile i mimo, że prostota wątku kryminalnego jest porażająca, to na dalsze przygody Garstkowych detektywów będę czekać z niecierpliwością. Seria do pokochania za totalną budyniową normalność i silne kobiety.
Garstki rządzą i trzymają poziom. Nowa zagadka, nowe poszukiwania, a wszystko osadzone w Ustce. Bohaterki ciekawe/ciekawskie i zdeterminowane. Czarek świetny, tylko pozazdrościć, a wąsaty i wikiński policjant do polubienia za zgryźliwość i misiowatość. Ten tom zmienił się narracyjnie i to dla mnie jest plus, bo nie przepadam za pierwszą osobą, która dominuje w tomie...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-11-16
Kryminał, który nie jest wartki i bardzo tajemniczy, ale jest klimatyczny, sympatyczny i ciekawy. Bohaterowie zwyczajni ale do pokochania. Zagadka prosta, ale z refleksją. Gwiazdka za problem przemocy domowej. To dla mnie główna zaleta tej książki. Sięgnę po kolejny tom.
Kryminał, który nie jest wartki i bardzo tajemniczy, ale jest klimatyczny, sympatyczny i ciekawy. Bohaterowie zwyczajni ale do pokochania. Zagadka prosta, ale z refleksją. Gwiazdka za problem przemocy domowej. To dla mnie główna zaleta tej książki. Sięgnę po kolejny tom.
Pokaż mimo to2019-11-01
To nie jest książka o zjawiskach paranormalnych, to książka o życiu, a raczej jego kresie. Zbiór opowieści różnorodnych, ciekawych, prawdopodobnych, wywołujących uśmiech albo łezkę w oku. Warto dla zgłębiania natury ludzkiej wobec spraw ostatecznych. Autor pokazuje nam jak bardzo różnie ludzie zachowują się w obliczu śmierci, jak bardzo wiele muszą zrozumieć i wytrzymać pracownicy zakładów pogrzebowych. Możemy spojrzeć na pogrzeb jako obserwatorzy, zobaczyć jego uczestników z różnych perspektyw. Pomyśleć, podumać i trochę oswoić się z tematem. Opowiadania są krótkie, niektóre smutne, inne humorystyczne, lub z elementami edukacyjnymi, wszystkie ciekawe i z wyczuciem podane.
To nie jest książka o zjawiskach paranormalnych, to książka o życiu, a raczej jego kresie. Zbiór opowieści różnorodnych, ciekawych, prawdopodobnych, wywołujących uśmiech albo łezkę w oku. Warto dla zgłębiania natury ludzkiej wobec spraw ostatecznych. Autor pokazuje nam jak bardzo różnie ludzie zachowują się w obliczu śmierci, jak bardzo wiele muszą zrozumieć i wytrzymać...
więcej mniej Pokaż mimo to
Dobry kryminałek z miłością w tle. Czegoś brakło. Rozumiem, że amnezja wprowadza pewne ograniczenia w prowadzeniu fabuły, ale skorzystanie z innych bohaterów i ich pamięci, z pamiętników, relacji, pozwala na więcej, a tak to mamy pocztówkę i to taką sobie. Zagadka miała potencjał. Obsesja miała potencjał. Bohaterowie również, a wyszło jak wyszło. Bardzo niewymagająca pozycja. Nie trzeba myśleć, czuć też niezbyt. Ot taki sobie obrazek. Do tramwaju jak wiele się dzieje za oknem.
Dobry kryminałek z miłością w tle. Czegoś brakło. Rozumiem, że amnezja wprowadza pewne ograniczenia w prowadzeniu fabuły, ale skorzystanie z innych bohaterów i ich pamięci, z pamiętników, relacji, pozwala na więcej, a tak to mamy pocztówkę i to taką sobie. Zagadka miała potencjał. Obsesja miała potencjał. Bohaterowie również, a wyszło jak wyszło. Bardzo niewymagająca...
więcej Pokaż mimo to