-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2018-10-20
2019-04-07
Nie jest zła ta książka, ale nie jest dobra.
Wady:
1) Bohaterowie tacy totalnie z jednego materiału cięci, bez charakteru, bez wad i zalet, taka breja niedopracowana. Główny protagonista myśli wyłącznie swoim Olbrzymem i nic się dla niego nie liczy. Brutalnie mówiąc, jak zarucha to ma humor, jak nie to się nad kimś poznęca i też jest git. Bohaterka jest tak doskonała, nieskalana i uciśniona, że tylko jej wieży brakuje. Stop. Czarna Twierdza to jej wieża, więc nic jej nie brakuje. Totalnie nie ogarnia w jakim świecie żyje, co się dzieje, jak to wszystko funkcjonuje, ale w końcu jest Boginią.
2) Świat. Miał być brutalny, miał być brzydki, miał być rozbudowany. Jest tylko, że bohaterowie nie ogarniają, że w nim żyją. Mamy tu do czynienia z oderwaniem świata od ludzi w nim żyjących.
3) Fabuła. Rozbudowana. Ciężkawa i przepełniona, bo z pewnością można ją odchudzić i to bez straty dla dzieła.
4) Narracja. OKROPNA. STRASZNA. CIĘŻKA DLA CZYTELNIKA. Te przejścia z narracji trzecioosobowej na pierwszoosobową są koszmarne. Dawno nie czytałam czegoś tak mało intuicyjnego. To jest w tej książce najgorsze.
5) Problemy ze scenami erotycznymi. Mamy dychotomię. Seks jest brzydki i to w znaczeniu zły, krzywdzący, to w większości gwałt albo molestowanie. To wykorzystywanie dziewczyny o wiedzy i mentalności dziecka. To, że to jest dziewica, to nic, to że wie o seksie tyle co siedmiolatka to już jest dużo większy problem. Z drugiej strony mamy fascynację, która jest co najmniej dziwna, bo nie można sobie wyobrazić tego w realu. Bohater myśli tylko o sobie, bierze co chce i ile razy chce, a mimo to dziewczyna nie jest szczególnie obolała, a nawet jej się to podoba, chociaż cały czas myśli o tym, że to gwałt. Mamy więc gdzieś duże kłamstwo lub przeoczenie autorek.
Zalety:
1) Potencjał świata, historii i losów bohaterów.
Nie mogę napisać, że zła, zostaw i nie ruszaj, bo w sumie dobra, takie 4-. Po skończeniu ja odczuwam "żal spieprzonego pomysłu".
Nie jest zła ta książka, ale nie jest dobra.
Wady:
1) Bohaterowie tacy totalnie z jednego materiału cięci, bez charakteru, bez wad i zalet, taka breja niedopracowana. Główny protagonista myśli wyłącznie swoim Olbrzymem i nic się dla niego nie liczy. Brutalnie mówiąc, jak zarucha to ma humor, jak nie to się nad kimś poznęca i też jest git. Bohaterka jest tak doskonała,...
2019-05-19
To miał być erotyk z wątkiem kryminalnym. Wyszedł produkt greyopodobny aspirujący do Nory Roberts, ale pozostający w wielkim, wielkim dystansie do jej książek Nie wystarczy nadać bohaterom demoniczne imiona, ani dać im idealne ciała z okładek magazynów, nie wystarczy nawet zrobić z nich najbogatszych ludzi w stanach i zaplątać w mroczną rodzinną tajemnicę. Trzeba po prostu to umieć zrobić. Panowie de Vincent są papierowi puści i niezbyt interesujący. Tytułowy Lucyfer po prostu lubi się pieprzyć i oczywiście może się zmienić pod wpływem "dobrej kobiety", ale nawet trudno napisać, że jest jak bohater 2D, bo to i tak o co najmniej jedno D za dużo. Sceny erotyczne miały być gorące, ale nie są, bo generalnie to emocji w nich tyle co kot napłakał. Po prostu są gorące, bo oboje zainteresowani, są zainteresowani i mają organy i robią z nich użytek, dokonując kolejnych powtórek. Wątek kryminalny miał potencjał, intryga była zmyślna, chociaż przewidywalna, ale intelekt bohaterów zamieszkał w ich genitaliach, albo z założenia go nie było, i wyszła historia słabsza niż wiele harlequinów. Czyta się szybko, ale emocje są na poziomie pornola. A okładka i tytuł były w sumie zachęcające, ale nie zainwestuję w kolejne tomy.
To miał być erotyk z wątkiem kryminalnym. Wyszedł produkt greyopodobny aspirujący do Nory Roberts, ale pozostający w wielkim, wielkim dystansie do jej książek Nie wystarczy nadać bohaterom demoniczne imiona, ani dać im idealne ciała z okładek magazynów, nie wystarczy nawet zrobić z nich najbogatszych ludzi w stanach i zaplątać w mroczną rodzinną tajemnicę. Trzeba po prostu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-07-11
Przyznaję, że zachwyciła mnie na pierwszych stronach. Bo humor, bo te przerysowane cechy postaci, ale potem było tylko dużo gorzej. Dla mnie to bardzo słaby kawałek literatury. Bohaterowie uproszczeni do trzech cech, fabuła do streszczenia na połowie strony (288 stron kabaretu o Mariolce). Da się czytać po jednym fragmencie, na całość nie ma co się porywać, bo odczucie jest takie jakby ciurkiem czytało się demotywatory, albo wspomnianą Mariolkę oglądało w zapętleniu. Nic nowego, wszystko sztampowe do bólu. Z każdą stroną humor pada, nuda i napuszenie pozostają. Fajnie jest podsłuchać śmieszny dialog w tramwaju, ale gdy non stop bohater mówi o sobie i do siebie w takim stylu jakby chciał się popisać przed kimś, a nie jest nastolatkiem, to po prostu męczy. Jeżeli miała być głębia to się spłyciła i ukryła w typowo grażyniasto-januszowym świecie. Mnie nie wzięło, totalnie nie, książka powędruje do biblioteki, bo szanuję moje miejsce na półce, a wiem, że nigdy już do niej nie zajrzę. Dobrze, że nie zaczęłam przygody z twórczością autorki od tej pozycji, bo to byłby dla mnie koniec naszej znajomości. Dla mnie wielkie brrrrrrrrrrr...
Przyznaję, że zachwyciła mnie na pierwszych stronach. Bo humor, bo te przerysowane cechy postaci, ale potem było tylko dużo gorzej. Dla mnie to bardzo słaby kawałek literatury. Bohaterowie uproszczeni do trzech cech, fabuła do streszczenia na połowie strony (288 stron kabaretu o Mariolce). Da się czytać po jednym fragmencie, na całość nie ma co się porywać, bo odczucie jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-07-21
To moja najgorsza przeczytana książka fantastyczna w życiu. Przemęczyłam, przemiędliłam, przeżyłam, więc podzielę się swoimi odczuciami.
Książka zaczerpnęła imiona bohaterów oraz nazwy, takie jak piekło i niebo, z Biblii. To tyle co ma z koncepcjami biblijnymi i około biblijnymi wspólnego.
Anioły, te niebieskie i te upadłe, to zbieranina sebixów z osiedla. Odwieczne istoty o wiedzy, inteligencji i przyjemnościach kibola. Niby książę piekieł, niby królowa mroku, a tak naprawdę Seba i Karynka. Jak ci upadli mogą panować nad piekłem z duszami ludzi, którzy mają IQ większe od chomika? To największa tajemnica tej książki.
Lucyfer. Przy tej jego odsłonie Lucek Morningstar wydaje się mędrcem, a mnie się wydawało, że to filmowe ujęcie odwiecznego bytu jest naciągnięte jak przysłowiowa gumka od majtek. Lilith/Megan to blachara, która marzy o tym by się nawalić do zgonu, ewentualnie sobie kogoś wypatroszyć, ot tak sobie, dobre rżnięcie też może być. Matka wszystkich demonów, doskonały, zbuntowany, złowieszczy i podstępny twór Najwyższego. Ludziki używane do oznaczania toalet mają w sobie więcej treści niż bohaterowie tej książczyny.
Dialogi rodem z najbardziej napuszonego serialu południowoamerykańskiego. Oni mają zasób słów gimnazjalisty i patos, który wystarczyłby dla armii postaci. Mówią jak rycerze na turnieju wplatając w swe cne przemowy potoczne wulgaryzmy. Sztuczne i pożyteczne jak plastikowa słomka.
Język z błędami typu "zmamił", z napuszonymi porównaniami, które brzmią podniośle, a jak się spróbuje przeczytać ze zrozumieniem, to wychodzą nam: niewidoczne, uderzające podobieństwa. Słowa męczą, one są na poziomie dwunastoletnich dziewczynek, które piszą wspólnie pierwszą książkę i chcą przed sobą błyszczeć. Co z tego, że autorka nawiązuje do innych tekstów kultury, co z tego, że cytuje tak wiele, kiedy to wydaje się dość przypadkowe i nieodpowiednie w kontekście.
Mamy więc niby historię o miłości, ale takiej na pokaz, takiej pustej i kończącej się na słowach, bo bohater powinien czuć, powinien nie tylko wypowiadać kwestie, powinien przeżywać, a w tej książce tego nie ma.
Fabuła przewidywalna, oklepana i słabo rozplanowana. Sceny walki i tortur śmieszne i okropne, napisane jak w filmie klasy B, bo odarte z uczuć, z bólu, z przeżyć. Krew sobie sika, jądra są ucinane, a gałki oczne wydłubywane. Śmierć braci aniołów wywołuje emocje pacnięcia muchy na ścianie. Odhaczone, kolejna scena. Seks - takie sobie pieprzenie.
To był tydzień moich wakacji, to miał być "odmóżdżacz", chwila relaksu, był tydzień zastanawiania się, gdzie był mózg autorki podczas pisania, pewnie zamieszkał na stałe w gimnazjum i upaja się pisaniem książek. Ta powieść to największa beznadzieja jaką kiedykolwiek czytałam. Odradzam i tyle.
To moja najgorsza przeczytana książka fantastyczna w życiu. Przemęczyłam, przemiędliłam, przeżyłam, więc podzielę się swoimi odczuciami.
Książka zaczerpnęła imiona bohaterów oraz nazwy, takie jak piekło i niebo, z Biblii. To tyle co ma z koncepcjami biblijnymi i około biblijnymi wspólnego.
Anioły, te niebieskie i te upadłe, to zbieranina sebixów z osiedla. Odwieczne...
2020-01-26
Nie dałam rady. Istnieją pewne granice i ta książka je przekracza. W pierwszym tomie główna bohaterka nie była może tytanem intelektu, ogarnięcia i przygotowania do życia. Główny bohater też nie był delikatnym kwiatuszkiem i mędrcem. Tu jednak autorki próbują nam wmówić istnienie więzi między tą dwójką, ich przywiązanie i miłość oraz kompetencje do lepszego pokierowania światem, a ja totalnie nie pojmuję z czego to ma wynikać. Bohaterowie żyją totalnie obok siebie, interesując się sobą na poziomie cielesnym i to tyle. Gdzieś mają swoją przeszłość, przyszłość i pragnienia drugiej strony. Jeśli ktokolwiek liczy na to, że zobaczy okres, w którym para będzie chciała sobie wzajemnie nieba przychylić, to się mocno rozczaruje. Oboje są niedorośli, wydmuszkowaci i egoistyczni, chociaż Severo jest już mocno doświadczony przez los, a Ariadna niby od kołyski była wychowywana na dobrą władczynię. Masakra. Dałam radę z pierwszym tomem i tu też przebrnęłam przez toporny język, brak psychologii i rozwoju postaci, no i okropną narrację, ale tu jeszcze padł dodatkowo pomysł na fabułę. Dobrnęłam do połowy, poleżało, wracałam, próbowałam. Oddam do biblioteki, bo seks to nie wszystko, a dla mnie ta książka nadaje się tylko jako podstawka pod doniczkę.
Nie dałam rady. Istnieją pewne granice i ta książka je przekracza. W pierwszym tomie główna bohaterka nie była może tytanem intelektu, ogarnięcia i przygotowania do życia. Główny bohater też nie był delikatnym kwiatuszkiem i mędrcem. Tu jednak autorki próbują nam wmówić istnienie więzi między tą dwójką, ich przywiązanie i miłość oraz kompetencje do lepszego pokierowania...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Kupiłam, przeczytałam, przemęczyłam i oddam do biblioteki, bo jest to dla mnie rozczarowanie roku. Dlaczego?
- Świat - niby całkowicie unikalny, ale jednak przekombinowany, (po co nazywać dobę i rok inaczej, jeżeli system ich liczenia jest ziemski?), (po co wymyślać systemy społeczne i polityczne, a potem posiłkować się ziemskimi powiedzonkami?);
- Bohaterowie główni - nie zmieścili się, bo tych drugoplanowych zbyt wielu, więc ich cele i indywidualizacja są na poziomie przedszkolnym, w charakterystyce ósmoklasisty nie przejdą testu posiadania więcej niż trzech cech i to nie wyróżniających ich spośród gawiedzi (PRAWIE: zero wyglądu, zero charakteru, zero wad i zalet, za to dużo słów);
- Bohaterowie drugoplanowi - uffffff..., rozmnożyli się, ale nie są żywi, nie są ciekawi, niestety nie zmieścili się na tych 572 stronach;
- Fabuła (wątek główny) do opowiedzenia w czterech zdaniach;
- Fabuła (wątki poboczne) do streszczenia w kilku zdaniach i jedyny ciekawy to wątek Cesarza.
Dla mnie porażka, dużo słów, dużo popisywania się tym, że autor może, ale jaki w tym sens? Gdzie życie? Gdzie ból i łzy? Pełno tortur, a mnie tylko zemdliło, kiedy ja jestem w stanie płakać nad każdym bohaterem, nawet tym złym.
To nie jest tak, że nie lubię książek wielowątkowych, czy opisujących wielu bohaterów, bo "Czerwonego rycerza" Milesa Camerona lubię i smakuję, a tu miałam odruch porzucenia, co kilka stron.
Nie polecam, bo dla mnie to nie była ani zabawa, ani przygoda, ani pasja. To była nuda w nudzie poganiana nudą i popisami autora. Bleeee...
Kupiłam, przeczytałam, przemęczyłam i oddam do biblioteki, bo jest to dla mnie rozczarowanie roku. Dlaczego?
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to- Świat - niby całkowicie unikalny, ale jednak przekombinowany, (po co nazywać dobę i rok inaczej, jeżeli system ich liczenia jest ziemski?), (po co wymyślać systemy społeczne i polityczne, a potem posiłkować się ziemskimi powiedzonkami?);
- Bohaterowie główni - nie...