rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Ostatnimi czasy książki przedstawiające świat w krzywym zwierciadle stają się coraz bardziej modne – jednakże, aby zironizować daną historią trzeba mieć ogromne poczucie humoru, wyobraźnie pisarską i znać świat od podszewki. W przypadku „Urzędnika” Sławka Michorzewskiego mam do czynienia ze świetnie napisaną komediom kryminalną, która potrafi rozbawić do łez.
Początek książki niestety odrzuca, po kilkunastu stronach miałam odłożyć książkę na półkę, ale się przełamałam – i było warto!
Pan Sławek w tej książce przedstawia nam stereotypowego urzędnika z „podrasowaną” osobowością mającą odrzucić każdego człowieka. Marian Sopel jest wrednym urzędnikiem, do bólu precyzyjnym, pragnącym ściągnąć z człowieka ostatniego grosza. Tego bohatera nie da się lubić! Już od pierwszych stron odrzuca. No w końcu Marian nie ma serca! Więc musi być zgryźliwym dziadem 😉
„-Prawie mi serce stanęło! E, co ja gadam…? - Sopel poprawił się na krześle, wyłączając pikający telefon. - Przecież ja nie mam serca, tylko pompę przetaczającą płyn ustrojowy.” (str. 23).
Książka Michorzewskiego przedstawia polskie służby – urzędników, policjantów itp. – w krzywym zwierciadle. Zdecydowanie nie jest to książka dla osób ze stołków Państwowych, którym brakuje dystansu i poczuci humoru, bo lektura „Urzędnika” może ich niejednokrotnie wkurzyć. W sumie sama pracuje na stołu państwowym i mnie ta lektura bardzo rozbawiła.
„Urzędnik” ma w sobie coś z szaleństwa – akcja jest tak wartka i zagmatwana, ze wręcz czasem zwariowana. Ma w sobie mnóstwo absurdu i ironii. Jednocześnie jest też mocno przerysowana.
Co do samego stylu pisania – największym minusem książki są przesadzone wulgaryzmy – nie ma strony bez nich. Czytając miałam czasem wrażenie, że autor ukrywa ubogie słownictwo właśnie pod wulgaryzmami.
Moja ostateczna ocena to mocna 6, która należy się w szczególności za to, że już od dawna tak bardzo nie uśmiałam się przy książce

Ostatnimi czasy książki przedstawiające świat w krzywym zwierciadle stają się coraz bardziej modne – jednakże, aby zironizować daną historią trzeba mieć ogromne poczucie humoru, wyobraźnie pisarską i znać świat od podszewki. W przypadku „Urzędnika” Sławka Michorzewskiego mam do czynienia ze świetnie napisaną komediom kryminalną, która potrafi rozbawić do łez.
Początek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„W haka chodzi o to żeby otworzyć serce i szczerze wyrażać uczucia...”

„Atlas szczęścia” to niezwykła książka, która zabiera nas w podróż do około świata kroczą śladami szczęścia. Książka zapoznaje nas z teoriami szczęścia z różnych zakątków świata. Poznajemy między innymi Jolly z Anglii, Saudade z Brazylii, Aloha z Hawai, Wabi-sabi z Japonii i wiele innych. Autorka przedstawia nam łącznie 30 różnych sposobów na szczęście.
Całość przedstawiana jest za pomocą krótkiej teorii połączonej z wypowiedziami i opowieściami mieszkańców poszczególnych krajów. Jest to książka niewątpliwie ciekawa, zawierająca w sobie wiele ciekawych sposobów na uzyskanie szczęścia, które powinny być popularyzowane. Pierwsze co mnie naszło czytając „Atlas szczęścia” to pytanie – dlaczego my, Polacy, nie mamy własnego sposobu na szczęście? Dlaczego nasza kultura nie traktuje o szczęściu w tak szczególny sposób, żebyśmy stali się wzorcem dla innych?
Zdecydowanie polecam dla osób lubiących nietuzinkowe poradniki – sama wykorzystam tę lekturę w mojej pracy zawodowej, aby szerzyć szczęście wśród moich klientów.

„W haka chodzi o to żeby otworzyć serce i szczerze wyrażać uczucia...”

„Atlas szczęścia” to niezwykła książka, która zabiera nas w podróż do około świata kroczą śladami szczęścia. Książka zapoznaje nas z teoriami szczęścia z różnych zakątków świata. Poznajemy między innymi Jolly z Anglii, Saudade z Brazylii, Aloha z Hawai, Wabi-sabi z Japonii i wiele innych. Autorka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Wędrowałam wśród nocy samotnie
tylko gwiazdy oświetlały mi drogę.
Teraz ty jesteś ze mną
noc wciąż jest ciemna
lecz pełna życia i blasku.”

„W blasku nocy” autorstwa Trish Cook to niezwykle wzruszająca opowieść o miłości, cierpieniu, chorobie i walce – walce o własne życie, zdrowie i miłość.
Książka od Trish to z jednej strony młodzieżowy wyciskacz łez, których na rynku czytelniczym jest mnóstwo. Z drugiej strony jest to poruszająca historia, która wciąga czytelnika od pierwszych stron.
Historia opowiada o 17 letniej Katie, która od 6 roku życia jest niewolnikiem we własnym ciele bowiem cierpi na rzadką chorobę XP, czyli pergaminową skórę. Przez chorobę Katie nie może być narażona na światło słoneczne, gdyż może ono nieodwracalnie uszkodzić jej DNA. Nastolatka jest zmuszona do życia w mroku – w dzień śpi, a w nocy przeżywa swoje życie. Mimo ogromnego wsparcia ze strony ojca, jak również jedynej przyjaciółki Morgan w jej życiu ciągle czegoś brakuje… Aż do momentu, kiedy spotyka jej pierwszą platoniczną miłość – młodego Charliego, który jest od dawna obiektem uczuć Katie. Ich miłość jest porywająca, niespodziewana, ale również wymaga wielkiego poświęcenia, cierpliwości i znoszenia trudów życia z chorobą.
Same postacie są naprawdę prawdziwe. Nie mamy tutaj przerysowań – zwykli nastolatkowie ze swoimi problemami, a także niezwykle dojrzałą, główną bohaterkę, której rozterki i obawy są uzasadnione. Mimo choroby Katie nie zachowuje się jak panikara, ale nie jest też wolna od rozterk. Zarówno Katie i Charliego, jak również tatę i Morgan kocha się od pierwszych stron książki – za ich podejście do życia, otwartość, uczuciowość, zaangażowanie i wrażliwość
Zdecydowanie książka zapada w pamięć – jest przejmująca, burzliwa i emocjonująca. Opisuje prawdziwe uczucia -lęk, cierpienie, odwagę, a także i przede wszystkim wszechobecną miłość. Niestety zakończenie jest zaskakujące i rozrywa serce. „W blasku nocy” to książka, która uczy pokory i szacunku do własnego zdrowia i życia.
Zdecydowanie polecam „W blasku nocy” – to historia, która zapada w pamięć na długo! Po przeczytaniu jeżeli nie będziecie mieli dość, koniecznie obejrzyjcie ekranizację książki, która w dużej mierze jest odzwierciedleniem powieści.
Za poznanie mnie z historią dziękuję portalowi www.czytampierwszy.pl

„Wędrowałam wśród nocy samotnie
tylko gwiazdy oświetlały mi drogę.
Teraz ty jesteś ze mną
noc wciąż jest ciemna
lecz pełna życia i blasku.”

„W blasku nocy” autorstwa Trish Cook to niezwykle wzruszająca opowieść o miłości, cierpieniu, chorobie i walce – walce o własne życie, zdrowie i miłość.
Książka od Trish to z jednej strony młodzieżowy wyciskacz łez, których na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książki są dobre i złe – tak samo jak postacie przestawione w „Akademii Dobra i Zła” od Soman Chainani. Cóż… Książka ta niestety bardzo mnie rozczarowała. Zdecydowanie pozycja skierowana jest dla nastolatek, dla mnie była zbyt infantylna. Całość akcji toczy się w tytułowej Akademii Dobra i Zła, w której dwie dziewczynki Sophie i Aghata zostaną podzielone pomiędzy dobrem, a złem.
Po książkę sięgnęłam zachęcona przez okładową recenzję, w której pojawiło się nawiązanie do Harry’go Pottera, a młody czarodziej to moja pierwsza miłość. Niestety książka nie ma w sobie nic z przygód najsławniejszego młodego czarodzieja.
Mimo infantylności niektórych przygód głównych postaci, książce należy się ogromny plus za ogólne podejście do tematyki dobra i zła. Książka skierowana dla nastolatek? Owszem może stanowić bajkowy przykład nauki moralności i rozróżniania tego co dobre i co złe. Mimo to książka dedykowana jest dla starszej młodzieży bo zawiera w sobie brutalne opisy śmierci i zabójstw.
Postacie wykreowane przez Somana są trochę niedopracowane – z jednej strony mamy do czynienia z dzieciakami w wieku 12-16 lat, które zdają się być zbyt dojrzałe jak na swój wiek, cechują się ogromną moralnością i poczuciem dobra i zła, a z drugie strony ich zachowania niejednokrotnie irytują i przypominają, że to właśnie dzieci – niedojrzałe do bawienia się w dorosłość.
Czy sięgnę po drugą część historii? Na razie nie… Poczekam, aż córa podrośnie i wtedy sięgniemy po „Akademie Dobra i Zła” jeszcze raz – razem.

Książki są dobre i złe – tak samo jak postacie przestawione w „Akademii Dobra i Zła” od Soman Chainani. Cóż… Książka ta niestety bardzo mnie rozczarowała. Zdecydowanie pozycja skierowana jest dla nastolatek, dla mnie była zbyt infantylna. Całość akcji toczy się w tytułowej Akademii Dobra i Zła, w której dwie dziewczynki Sophie i Aghata zostaną podzielone pomiędzy dobrem, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Jedyne co zostało to wspomnienie przyjemności intensywniejszej i pełniejszej ni wszystko co kiedykolwiek przeżyła.
I była gotowa do pierogów dorzucić duszę, by jeszcze raz spotkać Karmazynowego Księcia….”

Lubicie tę przedświąteczną gonitwę? Zakupy, prezenty, ubieranie choinki, świąteczne porządki? A może by tak usiąść na ulubionym fotelu, kanapie, czy nawet ulubionym miejscu na podłodze – wziąć kocyk, kubek ciepłej herbaty i poczytać książkę? Książkę, która Was rozweseli, zaskoczy, jak również zmorze krew w żyłach i będzie doskonale wpisywać się w przedświąteczny klimat? Dla mnie ten pomysł jest wspaniały! Chwil odpoczynku od przedświątecznej gonitwy, a jednocześnie wyprawa w podróż pełną magię i tajemnic!
„Dynia i Jemioła – nietypowe opowiadania świąteczne” to najnowsza książka Anety Jadowskiej, polskiej autorki fantastyki. Książka, jak sam tytuł wskazuje, to zbiór świątecznych opowiadań, które doskonałe wpisują się w magiczny czas między dynią, a jemiołą, czyli okres między Halloweenem, a sylwestrem. W książce znajdziemy bohaterów, którzy pojawiali się już w innych książkach Jadowskiej, a tym razem przychodzą do nas w świąteczne odsłonie.
Osobiście pierwszy raz spotykam się z twórczością Jadowskiej, stąd bohaterzy byli mi dotychczas nieznani. Muszę przyznać, że każda postać jest barwna, nietypowa i ma swój charakterystyczny styl bycia. Mimo, że polubiłam większość bohaterów pewną trudność sprawiało mi początkowe odszyfrowanie z kim w ogóle mam do czynienia, bo autorka w opowiadaniach imię postaci wspomina gdzieś w trakcie opowiadania. Czy to dobre czy złe? Nie potrafię jednoznacznie określić. Z jednej strony zaburzało to moje utożsamianie się z bohaterem, a z drugie strony zostawiało pole dla wyobraźni i otaczało opowiadanie aurą tajemniczości.
Pisząc recenzję nie sposób nie wspomnieć o wspaniałej oprawie graficznej, która towarzyszy nam każdej historii, a także bardzo chwytliwych tytułach 😉 – przykładowo „50 twarzy Baala”, czy „Wampir, który ukradł święta”.
Muszę przyznać, że zbiór opowiadań zdecydowanie zachęcił mnie do tego, aby poznać pozostałą twórczość autorki. A dlaczego? Uwielbiam fantastykę, a fantastyka Jadowskiej jest nie tylko pełna magii, ale również dobrego humoru i uczuć. Opowiadania są napisane w sposób lekki, czyta się je przyjemnie z ciągłym uśmiechem na twarzy. Mamy do czynienia z tajemniczością, ale taką lekką, z duchem świąt, a nie ciemną, ciężką i mroczną.
Osobiście jestem bardzo pozytywne zaskoczona „Dynią i Jemiołą”. Pozycja zdecydowania na obecny przedświąteczny okres! Rozpalajcie kominki, bierzcie kocyki, róbcie herbatkę i czytajcie świąteczne opowiadania Anety Jadowskiej!


Zapraszam do mnie na bloga: https://kochamczytac-mojapasja.blogspot.com/

Za egzemplarz książki dziękuje serwisowi wwww.czytampierwszy.pl

„Jedyne co zostało to wspomnienie przyjemności intensywniejszej i pełniejszej ni wszystko co kiedykolwiek przeżyła.
I była gotowa do pierogów dorzucić duszę, by jeszcze raz spotkać Karmazynowego Księcia….”

Lubicie tę przedświąteczną gonitwę? Zakupy, prezenty, ubieranie choinki, świąteczne porządki? A może by tak usiąść na ulubionym fotelu, kanapie, czy nawet ulubionym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Była godzina druga w nocy z piątku na sobotę. Wszyscy w około spali. Mógłby być na każdym dachu każdego domu, a ich właściciele, niby bezpieczni w czterech ścianach, nawet by o tym nie wiedzieli. Obudziłyby ich dopiero płomienie…”

Dobre książki czytają się same. I tak właśnie jest w przypadku „Podpalacza” od Wojciecha Chmielarza. „Podpalacz” to bardzo dobry kryminał, który w trakcie czytania wchłania nas całkowicie, tak że nie można się oderwać od lektury.
„Podpalacz” to pierwsza część serii z komisarzem Jakubem Mortką. Główny bohater jest wykreowany na zaciętego, twardego policjanta, który dąży każdymi środkami o wymierzania sprawiedliwości. Po raz kolejny mamy obraz policjanta rozwodnika, który całe życie poświęca służbie. Zdecydowanym plusem w charakterystyce komisarza jest to, że w końcu nie mamy do czynienia z nałogowcem – Mortka nie pije i nie pali, jest przykładnym policjantem, ale kto wie jaki los jest pisany mu w kolejnych częściach?
Jak sam tytuł wskazuje – w pierwszej części przygód komisarz Mortka ma do czynienia z seryjnym podpalaczem, który zdaje się być jak cień. Zero powiązań, motywu, śladów. Ogień jest sprzymierzeńcem podpalacza, który zaciera wszelkie ślady za nim. Czy Mortka mimo brak dowodów, poszlak i konfliktu z przełożonymi odkryje prawdę?
Sam styl pisania Chmielarza jest świetny! Jego książki czyta się lekko, ale jednocześnie pożera się każdy fragment powieści. Cała historia jest dopracowana ze szczegółami, tak abyśmy nie mogli się oderwać, a jednocześnie byli ciągle zaskakiwani. Oczywiście samo zakończenie też jest dla czytelnika zaskoczeniem.
Jeśli lubicie Harry’go Hole od Nesbo, czy też Forsta od Mroza to zdecydowanie Mortka zostanie również Waszym ulubieńcem. Moja nota dla „Podpalacza” to mocne 10/10! Świetna lektura, trzymająca w napięciu do ostatnich stron? Już nie mogę się doczekać dalszych losów Mortki.

„Była godzina druga w nocy z piątku na sobotę. Wszyscy w około spali. Mógłby być na każdym dachu każdego domu, a ich właściciele, niby bezpieczni w czterech ścianach, nawet by o tym nie wiedzieli. Obudziłyby ich dopiero płomienie…”

Dobre książki czytają się same. I tak właśnie jest w przypadku „Podpalacza” od Wojciecha Chmielarza. „Podpalacz” to bardzo dobry kryminał,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Bezpański. Ballada o byłym gliniarzu Adam Bigaj, Jakub Ćwiek
Ocena 7,4
Bezpański. Bal... Adam Bigaj, Jakub Ć...

Na półkach:

„Na początku mojej drogi wszystko mi mówiło, ze powinienem zostać przestępcą, a ja wybrałem psią służbę. I nie jestem przekonany, czy był to dobry wybór.”

„Bezpański” to do bólu szczera spowiedź gliniarza – Adama Bigaja, ps. „Księciunio - z jego służby i życia zawodowego. Zaczynając książkę byłam niezwykle pozytywnie nastawiona, niestety kończę ją z lekkim zawodem… A dlaczego? Zaraz Wam opowiem…
„Bezpański. Ballada o byłym gliniarzu” na początku zapowiada się niezwykle dziarsko i ciekawie. Książka to swego rodzaju pamiętnik, który rozpoczyna się w momencie przyjęcia do służb we wrocławskiej milicji i pokazuje czterdziestoletnią służbę policjanta w „firmie” o bardzo barwnej historii. Jeżeli szukasz książki, która zobrazuje Ci jak wygląda praca w policji to zdecydowanie świetnie trafiłeś! Jeżeli jednak szukasz smaczków i niuansów z życia mundurowych – to niestety nie dowiesz się z tej książki nic poza tym co już od dawna wiadomo i co krąży po portalach plotkarskich. Niewątpliwie historia „Księciunia” umacnia negatywny stereotyp policjanta jako człowieka naginającego przepisy, wulgarnego, niewiernego i zalewającego smutki w kieliszku wódki.
Bigaj w swej historii porusza również kwestię współpracy milicji z SB, przedstawicielami Kościoła, obstawą Papieża, korupcji i nepotyzmie. Dodatkowo Bigaj pokazuje jak zmieniło się środowisko policyjne po upadku komunizmu, jak walczą polskie służby z przestępczością, narkotykami, dopalaczami, sutenerstwem i innymi przestępstwami. Księciunio pokazuje nam również jaką cenę trzeba zapłacić za bycie dobrym gliną.
Całe życie Bigaja wyłożone jak kawa na ławę – napisane dosłownie i bez owijania w bawełnę - co jest niewątpliwym atutem książki. Można powiedzieć, że na tle obecnego obrazu policjanta, „Księciunio” nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale o swoim życiu opowiada z dystansem, poczuciem humoru, a także pewną dozą żarliwości. Taka właśnie ballada z dozą czarnego humoru.
Niewątpliwym plusem książki jest właśnie zawarty w niej humor i dystans do policji, jak i całej wrocławskiej komendy. Jednakże czytając książkę niejednokrotnie się nudziłam, czasem wręcz miałam ochotę rzucić ją w kąt… A dlaczego? W moim odczuciu książka stanowi zbiór postrzępionych opowiadań - nagłe Adam opowiada o jednym, by zaraz przeskoczyć do drugiego wątku. Muszę przyznać, że czasem nie nadążałam nad historią, przez co miałam również niedosyt poprzedniego wspomnienia. I to właśnie te strzępki stanowią gwóźdź do trumny „Bezpańskiego”. Ilość historii, które chciano pokazać w książce w pewnym momencie nudzi – a nudzi właśnie dlatego, że jest opisane krótko i bezosobowo oraz pozbawia czytelnika emocji. Całość historii jest chaotyczna – przynajmniej dla mnie, co odebrało mi radość z czytania.
Ostateczna moja ocena to 6/10 – książka miała niewątpliwie potencjał, mogła stać się dobrym kryminałem opartym na faktach, a niestety została tylko smutną balladą o „psach”.

„Na początku mojej drogi wszystko mi mówiło, ze powinienem zostać przestępcą, a ja wybrałem psią służbę. I nie jestem przekonany, czy był to dobry wybór.”

„Bezpański” to do bólu szczera spowiedź gliniarza – Adama Bigaja, ps. „Księciunio - z jego służby i życia zawodowego. Zaczynając książkę byłam niezwykle pozytywnie nastawiona, niestety kończę ją z lekkim zawodem… A...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Oskar z wrażenia nie mógł wykrztusić z siebie nic więcej. Miał wrażenie, że jak Alicja wpadł do Krainy Czarów”
Powieść Filipa Zająca to faktycznie kraina czarów – ale bardzo mroczna, tajemnicza i pełna niespodzianek.
"Wigilia dnia zmarłych" to książka, który w sposób karykaturalny porusza ważne kwestie życia człowieka i społeczeństwa. Wskazuje na degradację świata, jak również człowieka jako jednostki. Ponadto w książce mamy obraz świata, w którym panuje wszechobecne zło, a człowieka zapomina o miłości i o szczęściu. Zdecydowanie powieść Filipa Zając to niezwykła literatura, która porusza w mroczny sposób struny naszego serca. Rozważania filozoficzne przenoszą czytelnika do świata zadumy, a także zmuszają do przeglądu własnego życia.
Całość historii kręci się wokół Oskara, pospolitego człowieka, który nie wyróżnia się niczym nadzwyczajnym. Oskar na swojej drodze życia spotyka ognistą, barwną kobietę, która przewróci jego świat do góry nogami. Ale Zaraz! To nie tylko historia o płomiennej miłości. Oskar trafia na wieczerzę, gdzie przyjdzie mu się zmierzyć z własnymi słabościami i własnym lękiem. Czytelnik razem z Oskarem przeżyje ogromną dawkę emocji i grozy...
Czy odważysz się wejść w ten mroczny świat?
Ogromnym plusem dla książki Zająca jest lekkość pióra, a zarazem głębokie refleksje. Dzięki czemu czytelnik razem z bohaterami może podejmować refleksyjne, głębokie rozważania. Książkę czyta się szybko, ale nie koniecznie łatwo, gdyż tematy w niej zawarte są niejednokrotnie bardzo ciężkie. Wisienką na torcie jest niesamowita oprawa graficzna. Z jednej strony mamy bogate opisy zamczyska i scenerii towarzyszącej wieczerzy, a z drugiej strony wspaniałe ilustracje, które jeszcze mocniej oddziałują na czytelnika. Zdecydowanie polecam lekturę do śmiałków grozy i głębszych refleksji.
Jedynym minusem książki jest niestety jej format - książka jest wydana tylko jako e-book. Jako miłośnik papierowych książek mam trudność w czytaniu e-book’ów, a także nie mam do tego odpowiedniego sprzętu. Mimo to serdecznie polecam lekturę, na chłodne jesienne wieczory.
Książkę poznałam dzięki serwisowi czytampierwszy.pl

„Oskar z wrażenia nie mógł wykrztusić z siebie nic więcej. Miał wrażenie, że jak Alicja wpadł do Krainy Czarów”
Powieść Filipa Zająca to faktycznie kraina czarów – ale bardzo mroczna, tajemnicza i pełna niespodzianek.
"Wigilia dnia zmarłych" to książka, który w sposób karykaturalny porusza ważne kwestie życia człowieka i społeczeństwa. Wskazuje na degradację świata, jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Literatura obyczajowa to taki rodzaj książek, po które rzadko sięgam. Tym razem, zachęcona przez portal www.czytampierwszy.pl, sięgnęłam po „Gospodę pod bocianem” autorstwa Katarzyny Droga.
Muszę przyznać, że książka sama w sobie jest naprawdę barwna, bogato opisana. Autorka w sposób subtelny i przemyślany łączy zawiłe wątki rodziny Bogoszów, ich historię, jak i losy obecne. Trzeba przyzna, że styl pisarski Katarzyny Droga jest bogaty, słownictwo różnorodne, a wyobrażeniowe opisy wydarzeń przenoszą czytelnika w świat Bogoszów.
„Naiwnym jest każdy, kto sądzi, że można przejść przez życie bez wstrząsów, wzlotów i upadków, że zależy to od cech osobniczych jednostki, czasów, w których przyszło jej żyć, jest dziełem przypadku albo kwestią nagrody lub kary Bożej. Nic podobnego. Tak w przypadku człowieka poczciwego, jak i niespokojnego, nadchodzi czas klęski i wichury, czas budowy, spokoju, znów trzęsienia ziemi i tak dalej. Na pytanie, czemu tak bywa i jak się to zwykle kończy – nikt nie zna odpowiedzi.” (Gospoda pod bocianem, K. Droga)
Jak w każdej sadze rodzinnej, tak i w „Gospodzie pod bocianem” wydarzenia są dynamiczne, czas płynie bardzo szybko, także trzeba czytać uważnie, aby nadążyć za losami rodziny – w końcu „losy rodzin są ja drzewa o rozwichrzonych gałęziach, splatają się ze sobą na wiele sposobów…” (Gospoda pod bocianem, K. Droga). Ta powieść to jedna wielka się miłości, zawodów, wzlotów i upadków, przyjaźni i nienawiści, fascynacji i pogardy.
Akcja książki toczy się z jednej strony w czasach II wojny światowej, kiedy to Teodora Bogosz otwiera Gospodę pod Bocianem, która ma stanowi gniazdo rodzinne Bogoszów, z drugiej strony mamy do czynienia z bohaterami współczesnymi, którzy za pomocą wspomnień, fotografii i kart historii odkrywają swoje korzenie i rodzinne tajemnice. Tutaj pojawia się największy – jak dla mnie minus książki – mianowicie mimo trudnych czasów, których toczy się powieść, autorka nie rozwodzi się na trudami życia w okresie międzywojennym – tak jak by Gospoda po bocianem była po za wojną i wydarzeniami. Mamy tylko ogólny zarys, jakieś echo szumiące w oddali, a cała groza wojny omija bohaterów, a tym samym czytelnika. Po co zatem wracać do czasów II wojny światowej jeżeli omija się jej grozę, strajki, protesty, realizm czasów komunistycznych?
Jak wspomniałam na początku – nie jestem fanem tego typu literatury i mimo brwności opisów, zawiłej historii i wspaniale opisanych losów rodziny Bogoszów – „Gospoda pod bocianem” nie jest lekturą, która na długo zapadnie mi w pamięć. Zdecydowanie jest to ten rodzaj literatury, który trzeba kochać. Mnie osobiście pewne wątki nudziły, akacja mimo, że dynamiczna wydała mi się wątła – nie to o w kryminałach i thrillerach, które kocham. Brakowało mi dreszczyku emocji, które dostarcza tajemnicze śledztwo lub krwawe morderstwo. Moja ostateczna ocena to 5/10 – w końcu nie można dyskredytować typu literatury, którego się nie lubi, dla fanów obyczajówek jednak mógłby być to naprawdę dobra pozycja.

Literatura obyczajowa to taki rodzaj książek, po które rzadko sięgam. Tym razem, zachęcona przez portal www.czytampierwszy.pl, sięgnęłam po „Gospodę pod bocianem” autorstwa Katarzyny Droga.
Muszę przyznać, że książka sama w sobie jest naprawdę barwna, bogato opisana. Autorka w sposób subtelny i przemyślany łączy zawiłe wątki rodziny Bogoszów, ich historię, jak i losy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bajki psychologiczne mają to do siebie, że uczą i zapewniają rozrywkę. „Filip, lis i magia słów” to 4 część z serii o dzielnym króliczku, którego przygody zaskakują i wciągają zarazem małych, jak i dużych czytelników.
Pewnego dnia Filip dowiaduje się, że nie może bawić się razem z Pusią, gdyż tą czekają obowiązki domowe, postanawia zatem samodzielnie się pobawić i wyrusza w poszukiwanie zabawy. Jego wędrówka doprowadza go na skraj Wysokiego Lasu, gdzie żyją inne zające…
Czy można uchronić dziecko przed całym złem świata? Otóż nie. Jednakże można pomóc dziecku przejść przez z życie wpajając mu pozytywne wartości, które pozwolą na pozytywne rozwiązywanie problemów.
I tak zaczyna się podróż Filipka w naukę dorosłości. Książka niesie w sobie wiele morałów, które uczą dziecko indywidualności, wpoją dobre przekonanie o samym sobie, pokażą jak ważne jest dostrzeganie własnych zalet, umiejętności, a także dostrzeganie własnych wad.
Przygody Filipka pokazują piękno przyjaźni i życzliwości do drugiego człowieka. Uczą asertywności, akceptacji własnych potrzeb, a także potrzeb drugiego człowieka. Dodatkowo poruszają bardzo ważną kwestię miłości do bliskiego, a także pokazują negatywną stronę poniżania i „bycia niemiłym” wobec drugiego człowieka.
Książka Elżbiety Zburzyckiej to nie tylko bajka dla dzieci, to także poradnik dla rodziców, jak wspierać rozwój dziecko i wkraczanie przez niego w dorosłość. Cała bajka jest przepleciona prostymi, lecz wspaniałymi obrazkami rysunkowi. Na końcu znajdujemy słowo do rodziców, wychowawców i nauczycieli, w którym znajdziemy wiele przydatnych informacji mówiących o tym jak wykorzystać bajkę do nauki. Miły dodatek stanowi również propozycja wykonania teatrzyku, który jeszcze bardziej pobudzi wyobraźnię dziecka.
Dziękuje za egzemplarz www.czytampierwszy.pl

Bajki psychologiczne mają to do siebie, że uczą i zapewniają rozrywkę. „Filip, lis i magia słów” to 4 część z serii o dzielnym króliczku, którego przygody zaskakują i wciągają zarazem małych, jak i dużych czytelników.
Pewnego dnia Filip dowiaduje się, że nie może bawić się razem z Pusią, gdyż tą czekają obowiązki domowe, postanawia zatem samodzielnie się pobawić i wyrusza w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po długiej przerwie powróciłam do Harry’ego Hole – trzeba przyznać, że niezależnie od momentu, w którym powrócę do książek Jo Nesbo, to nigdy się nie zawodzę.
„Upiory” to 9 część cyklu o twardym, nieobliczalnym i skłonnym do wszystkiego komisarzu policji, którego zarówno życiową pasją, jak i przekleństwem jest ściganie morderców. Tym razem Harry powraca po bardzo długiej nieobecności do Oslo, aby rozwiązać tajemniczą, jednocześnie nikogo nie interesującą śmierć ćpuna.
Każda cześć cyklu porusza jakąś ważną kwestię życia społecznego, każda opowiada o czymś innym. „Upiory” konfrontują czytelnika z problematyką narkotyków, uzależnienia i tego jak się zmienia nasze zachowanie i wygląd pod wpływem sięgania po ciężkie używki. Trzeba przyznać, że Nesbo daje nam w tej części niesamowitą dawkę emocji – postacie, które tak bardzo kochaliśmy zmieniają się w potwory, ciągłe zwroty akcji, wielkie kartele narkotykowe, łapówkarstwo na wysokich szczeblach władzy… Życie nie oszczędza Harry’ego, tak samo jak Nesbo nie oszczędza czytelnika!
Książki Nesbo to nie tylko wielka dawka emocji i dynamicznej akcji, to również dobre przemyślana proza, która wykorzystuje rzetelną wiedzę na temat prawa, psychologii i socjologii. Fabuła jest szczegółowo dopracowana, każda strona odkrywa w zagadce nowe karty, autor na każdego rzuca cień podejrzeń. Kto okaże się winny?
Sama postać Holego, jest niesamowicie dopracowana – twardy, skłonny do poświęceń, kochający prawo, jednocześnie niebojący się go złamać komisarz z jajami. Alkoholik i narkoman w remisji, podatny na żądze, jednocześnie silny psychicznie i niezłomny. Główny bohater niewątpliwie jest pełen sprzeczności, ale jednocześnie nie jest przerysowany, przyciąga czytelnika niczym magnes.
Muszę przyznać, że cykl o Hole, jest jednym z moich ulubionych serii kryminalny – dlatego też z czystym sumieniem polecam każdą książkę Nesbo, w tym „Upiory”

https://kochamczytac-mojapasja.blogspot.com/2018/10/upiory-jo-nesbo.html

Po długiej przerwie powróciłam do Harry’ego Hole – trzeba przyznać, że niezależnie od momentu, w którym powrócę do książek Jo Nesbo, to nigdy się nie zawodzę.
„Upiory” to 9 część cyklu o twardym, nieobliczalnym i skłonnym do wszystkiego komisarzu policji, którego zarówno życiową pasją, jak i przekleństwem jest ściganie morderców. Tym razem Harry powraca po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Bądź. Holistyczne ścieżki zdrowia” to zbiór trzynastu wywiadów przeprowadzonych przez autorkę, Orinę Krajewską, z przedstawicielami medycyny konwencjonalnej i alternatywnej. Tytułową ścieżką zdrowia autorka przeprowadza nas przez problematykę zdrowia człowieka, ujmując go holistycznie, czyli całościowo.
Trzeba przyznać, że ujęcie holistyczne człowieka jest bardzo ważną kwestią, która powinna być sygnalizowana na każdym kroku. Człowiek jest całością, człowiek jest zintegrowany, dlatego ważne, aby lecząc go specjaliści powinny dochodzić do pacjenta całościowo – holistycznie.
Muszę przyznać, że nie jestem fanem lektur składających się z wywiadów – dla mnie książka powinna być albo naukowa, albo powinna stanowić przyjemną prozę. Jednakże, jest to moja własna preferencja, tak samo jak opinia książki jest moja.
Kim w ogóle jest Orina Krajewska? Orina, jest córką znanej aktorki filmowej i teatralnej, przedstawicielki Związku Buddyjskiego – Małgorzaty Brunek. Orina poszła w ślady córki, obecnie jest aktorką i również pisarką. „Bądź. Holistyczne ścieżki zdrowia” to jej debiut literacki. Dlaczego poruszam kwestie biograficzne w recenzji książki? Moim zdaniem książka Oriny, stanowi swego rodzaju hołd dla matki, która w ostatnich chwilach zmagała się z chorobą nowotworową i ostatecznie na nią zmarła.
Autorka w książce łączy swoje doświadczenia choroby z matką z widzą, którą zyskuje w trakcie wywiadów ze specjalistami. To połączenie powoduje, że książka Oriny Krajewskiej stanowi swego rodzaju poradnik jak zadbać prawidłowo o siebie, o bliskich, a zarazem jak zmagać się z chorobą i nie tracić własnego szczęścia.
Jaka jest moja ostateczna opinia? Cóż nie jest to książka naukowa, nie jest to też typowa proza, jest to poradnik. Osobiście oceniam ją na 7/10 – moja opinia wynika z moim własnych preferencji czytelniczych więc jeżeli lubicie formy poradnikowe to sięgnijcie po „Bądź. Holistyczne ścieżki zdrowia”. A jej największe plusy to właśnie poruszenie ważnych kwestii zdrowotnych, holistycznego podejścia do życia i chorób cywilizacyjnych.
Za egzemplarz książki dziękuje www.czytampierwszy.pl

„Bądź. Holistyczne ścieżki zdrowia” to zbiór trzynastu wywiadów przeprowadzonych przez autorkę, Orinę Krajewską, z przedstawicielami medycyny konwencjonalnej i alternatywnej. Tytułową ścieżką zdrowia autorka przeprowadza nas przez problematykę zdrowia człowieka, ujmując go holistycznie, czyli całościowo.
Trzeba przyznać, że ujęcie holistyczne człowieka jest bardzo ważną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jako, że z zawodu jestem psychologiem to z chęcią sięgam po książki związane z tą dziedziną nauki. Skoro to ma być podręcznik perswazji, to podeszłam do tj. pozycji profesjonalnie.
Pozycja Mateusza Grzesiaka skład się z krótkiego wstępu, definicji, a następnie mamy opisane techniki perswazji. O ile dobrze policzyłam, to według spisu treści mamy ich opisanych 102. Całokształt sprawia wrażenie naprawdę profesjonalne, autor używa licznych łacińskich nazw, wykorzystuje profesjonalne nazewnictwo i pisze w sposób patetyczny, a na końcu mamy pokaźny spis treści. Ale według mnie w tym podręcznikowa strona tej książki się kończy.
Treść tej książki jest owszem pomocna i łatwo wytłumaczona, jednakże bardziej przypomina tatki studenta, aniżeli podręcznik stanowiący podstawę do naukowego wykładania perswazji. Każda technika jest opisana na jednej stronie – następna strona to miejsce na notatki czytelnika. Co najbardziej świadczy o tym, że to tylko notatki, a nie naukowa rozprawa? Mianowicie to, że książka w tekście nie ma odnośników do bibliografii. Czytelnik nie jest w tanie stwierdzić, które informację stanowią przypisy, które są własnymi przemyśleniami autora. Jako, że wydałam już kilka tekstów własnych z psychologii wiem, że trudno napisać coś naukowego, własnego bez przytaczanie bibliografii. Ten zabieg autora sprawia, że czytelnik ma wrażenie, że autor napisał tekst po czym losowo wrzucił bibliografie. Szkoda, bo książka miała potencjał.
Moja ostateczna opinia to 6/10 – książka ta nie należy do typowych pozycji naukowych. Stanowi swego rodzaju praktyczny przewodnik po perswazji. Moim zdaniem jego sukces będzie związany z tym, że jest napisany w sposób prosty i przystępny każdemu czytelnikowi. Dzięki temu grono odbiorów tej książki znacząco się poszerza. Minusem tej pozycji jest brak przypisów i zbyt „notatkowy”, a nawet „ściągowy” styl przekazywania wiedzy. Czy polecę innym tę pozycję? Owszem, jeżeli jesteś samoukiem i uczysz się psychologii tylko i wyłącznie dla własnego użytku, to ta książka bardzo Cię zadowoli. Jednakże, jeżeli jesteś profesorem lub naukowcem psychologii, to książka Grzesiaka może momentami być dla Ciebie niewystarczająca.
Za egzemplarz książki dziękuję zespołowi www.czytampierwszy.pl

Jako, że z zawodu jestem psychologiem to z chęcią sięgam po książki związane z tą dziedziną nauki. Skoro to ma być podręcznik perswazji, to podeszłam do tj. pozycji profesjonalnie.
Pozycja Mateusza Grzesiaka skład się z krótkiego wstępu, definicji, a następnie mamy opisane techniki perswazji. O ile dobrze policzyłam, to według spisu treści mamy ich opisanych 102....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po „Zgadnij Kto” sięgnęłam zachęcona opisem książki, który wskazywał, że powieś utrzymana jest w konwencji escape roomów – a jestem wielką fanką tej rozrywki. Z przykrością muszę stwierdzić, że bardzo się rozczarowałam. Jak dla mnie książka „Zgadnij Kto” nie przypomina w ogóle dobrze znanej mi ucieczki z escape roomu – owszem grupa osób zostaje zamknięta w pokoju, jednakże na tym cała „konwencji” się kończy.
Ogólnie książka jest napisana dobrze, jednakże bez większego polotu pisarskiego i bez większych emocji dla czytelnika. Akcja rozpoczyna się w momencie kiedy 5 nieznanych sobie osób budzi się zamknięta w pokoju. Większa część książki to przemyślenia głównego bohatera, jego domysły i refleksje. Sheparda poznajemy jako alkoholika, narkomana i celebrytę. Pozostali „współwięźniowie” wydają się być nie powiązani w żaden sposób. Pojawia się młoda barmanka, młoda studentka, aktorka musicali i prawnik. Grupa odkrywa, że oprócz uwięzienia w łazience leżą zwłoki mężczyzny, który w pewien sposób łączy całą grupę.
Mimo, że lektura jest do przeczytania w jeden wieczór, to dla mnie jest trochę bez osobowa. Przypomina mi nieudane zobrazowanie motywu ecape roomu ora podróbę „Piły”. Zakończenie jak dla mnie nie było zaskakujące, gdyż w połowie książki już miałam pomysł na mordercę i okazało się, że był to dobry wybór. Długo przed końcem książki autor odkrywa również karty z życiorysu Sheparda, które wyjaśniają jak dla mnie zbyt wiele spraw za szybko. Gdzieś po drodze wątek tajemniczości traci na znaczeniu. Akcja całej książki dzieje się gdzieś w 3,5 godziny, niestety jako czytelnik nie odczułam presji czasu, głębi strachu i lęku odczuwanego przez bohaterów oraz chęci wydostania się z pokoju.
Czy polecę tę książkę innym? Owszem, ale czytelnikowi mało wymagającemu, gdyż doświadczeni pożeracze thrillerów mogą się nudzić. Moja ostateczna ocena to 4/10. Te kilka punktów za całościowy pomysł i świetną okładkę! 😊
Za egzemplarz książki dziękuje www.czytampierwszy.pl

Po „Zgadnij Kto” sięgnęłam zachęcona opisem książki, który wskazywał, że powieś utrzymana jest w konwencji escape roomów – a jestem wielką fanką tej rozrywki. Z przykrością muszę stwierdzić, że bardzo się rozczarowałam. Jak dla mnie książka „Zgadnij Kto” nie przypomina w ogóle dobrze znanej mi ucieczki z escape roomu – owszem grupa osób zostaje zamknięta w pokoju, jednakże...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Mayday" to niesamowita, sensacyjna powieść o największej w historii katastrofie lotniczej, tajemniczym spisku i dążeniu do prawdy. Akcja rozpoczyna się w momencie zderzenia dwóch najnowszy, a zarazem największych samolotów pasażerskich GB91. Ginie 621 osób! Kontroler mów o sabotażu, inni o ataku terrorystycznym. Jaka jest prawda? Kto zawinił? Dlaczego zgięło tyle osób?
Trzeba przyznać, że lektura jest trudna - pojawia się w niej wiele specjalistycznych nazw związanych z lotnictwem, prawem oraz prawem morskim. Brudnik wykazał się wiedzą i niebywałym kunsztem literackim. Momentami dla mnie jako laika niektóre nazwy sprawiały lekką trudność. Ale z wiedzą przychodzi zrozumienie i tak właśnie jest w przypadku "Mayday". Autor wyjaśnia prosto, a zarazem szczegółowo to o czym pisze. Książka uczy i dostarcza rozrywki i to nie małej! Sama fabuła jest skonstruowana tak, że czytelnik nie ma czasu na nudę. Dynamika i ciągle zwroty akcji dostarczają czytelnikowi ogromnych wrażeń i emocji. Każdy szczegół został dokładnie zaplanowany przez autora, a całość tajemnic i zagadek układa się w jedną spójną fabułę. Bardzo duży plus należy się książce również za dialogi, które realistyczne i dostarczają nam w odpowiednim momencie trochę ironii, sarkazmu i humoru.
Bohaterowie książki są wyraziści, każdy z nich swój indywidualny i unikatowy charakter, jednocześnie nie są oni "przekolorowani". Paulina to młoda dziewczyna, prosto po studiach, do której los się uśmiechnął i podarował jej upragnioną pracę na stanowisku szefa NRBT. Dziewczyna mimo swojego młodego wieku wykazuje się ogromną wiedzą, twórczością i pomysłami. Drugą wiodącą postacią jest Aleksander Gall, który jest egocentryczną oazą spokoju i jednocześnie najlepszym inżynierem. Obok nich mamy Jordana - szefa NRBT, który mimo swojego powszechnego gburostwa, ciętych ripost i czarnego humoru jest specem w swojej dziedzinie. Trzeba przyznać, że bohaterów nie da się nie lubić. Są to postacie tak rzeczywiste, że czytając czujemy to co oni, widzimy to co oni, a także słyszymy nawet najdrobniejsze dźwięki.
„Mayday" to moim zdaniem literatura światowa. Poznajmy różne zakątki świata, różne, kulturowo odmienne osobowości, a także prawo międzynarodowe. Debiut Grzegorza Brudnika nadaje się idealnie na ekrany wielkiego kina, ale takiego naprawdę światowego, bo aby poczuć to co chce nam autor przekazać potrzebujemy ogromnych wrażeń, wystrzałowych efektów specjalnych oraz kompletnej fabuły.
Na sam koniec - "Mayday" to zdecydowanie książka na wysokim poziomie, każdy czytelnik znajdzie w niej coś dla siebie. W końcu mamy w niej sensację, thriller, powieść katastroficzną, szpiegowską, kryminalną i przygodową - a to wszystko połączone z wyrafinowanym smakiem! Polecam!

"Mayday" to niesamowita, sensacyjna powieść o największej w historii katastrofie lotniczej, tajemniczym spisku i dążeniu do prawdy. Akcja rozpoczyna się w momencie zderzenia dwóch najnowszy, a zarazem największych samolotów pasażerskich GB91. Ginie 621 osób! Kontroler mów o sabotażu, inni o ataku terrorystycznym. Jaka jest prawda? Kto zawinił? Dlaczego zgięło tyle...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Banał dotyczy zawsze innych, nigdy ciebie. Ty za własny banał płacisz złotem najwyższej próby, jak za bilet do vipowskiej loży na grecką tragedię” („Wiatraki”, Zajas, s. 350)
„Wiatraki” to pierwsza część trylogii kryminalnej Andrzeja Zajasa. Po wielu przeczytanych seriach kryminalnych, aby zrobić na mnie wrażenie trzeba napisać kawał dobrej pracy. W przypadku „Wiatraków” nie potrafię jednoznacznie powiedzieć, że mnie zachwyciła, czy że mi się nie podobała.
Pierwsza część Trylogii Pomorskiej opowiada o serii brutalnych morderstw, dokonywanych na mężczyznach i inscenizowanych na wiatrakach. Do całej sprawy wplątują się inspektorzy policji krakowskich – 2 najbardziej skutecznych śledczych. Jak potoczą się losy nieprzewidywalnego duetu? Czy morderca zostanie złapany? Co jest motywem mordercy?
Co do duetu Lucek&Andrzej – mimo, że wszyscy dokoła zaznaczają, że tych dwóch śledczych działa najskuteczniej w całej Polsce oraz, że rozumieją się bez słów – to niestety nam jako czytelnikom nie jest dane poznać specyfiki działania duetu. Niestety już od pierwszych stron autor rozdziela partnerów i tak zostaje do końca książki. Co o poszczególnych postaci jak dla mnie niektórzy są prze kreowani. O ile postać i osobowość Andrzeja, jako gbura stroniącego od ludzi, mającego tylko swój mały świat, naprawdę realna, o tyle postać Lucka wydaje mi się prze kreowana i prześmiewcza. Otóż Lucek jest w wątłej budowy, ale za to jest mistrzem każdej sztuki walki, ma kręcone, blond włoski z loczkiem, którego z przesądu nie obcina. Sama postawa Lucka Bałysia wobec swojego partnera i żony jest dziecinna.
Co do samej fabuły, pomysł naprawę dobry, akcja momentami zaskakiwała i ciekawiła. Jednakże… Całość fabuły – głównego morderstwa – zostaje przysłonięta przez wewnętrzne rozterki bohaterów, których moim zdaniem jest dużo za dużo i nie potrzebnie. Autor piszcząc książkę chciał zawrzeć w niej wszystko, przez co niestety mamy spotkanie ze zbyt wieloma informacjami. Z jednej strony skorumpowany były komendant, który okazuje się być szefem mafii, z drugiej strony zbiorowa zbrodnia z przeszłości, następnie porwania, domniemana zdrada, demonstracje polityczne i wiele innych. Autor opisując każdy wątek nie skąpi w szczegóły i opisy, dlatego gdzieś po drodze tracimy wątek głównego morderstwa. O ile charaktery i osobowość głównych bohaterów jest rozpisana na pół książki, o tyle osobowość mordercy jest jakby pominięta. Dowiadujemy się nagle kto zabił (z resztą rozwiązanie znamy już dobrych kilka rozdziałów wcześniej), poznajemy motyw i to by było na tyle… Brakuje jakiegoś psychologicznego podejścia do postaci mordercy.
Trzeba przyznać, że mimo wielu wątków, naprawdę ogromnej ich ilości, autor w sposób bardzo dobry połączył każdy szczegół. Styl pisarski autora jest dobry, czyta się go lekko i przyjemnie, ale też brak mu takiego mistrzowskiego polotu, który powoduje, że nie możemy się oderwać od lektury.
Ostatecznie „Wiatrakom” należy się solidna 6, ale jest to ocena od pożeracza kryminałów. Nie wykluczone, że u nowicjusza gatunku książka zyskała by znacznie większą punktację. „Wiatraki” do dobra lektura z pewnymi wadami. Jednocześnie autor ma widoczny potencjał. Czy go wykorzysta? Na pewno przekonam się w drugiej części serii.
Za egzeplarz książki dziękuje zespołowi www.czytampierwszy.pl

„Banał dotyczy zawsze innych, nigdy ciebie. Ty za własny banał płacisz złotem najwyższej próby, jak za bilet do vipowskiej loży na grecką tragedię” („Wiatraki”, Zajas, s. 350)
„Wiatraki” to pierwsza część trylogii kryminalnej Andrzeja Zajasa. Po wielu przeczytanych seriach kryminalnych, aby zrobić na mnie wrażenie trzeba napisać kawał dobrej pracy. W przypadku „Wiatraków”...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwsze co zaskakuje sięgając po „Super laskę” jest wnętrze książki. Nie jest to zdecydowanie zwykły poradnik dla osób chcących zrzucić zbędne kilogramy. Jest to swego rodzaju skarbnica wiedzy, pamiętnik dla własnych myśli, frustraci i refleksji, a jednocześnie kalendarz zmiany własnego życia.
Anna Gruszczyńska w swojej książce pokazuje, że bycie super laską, to nie tylko kilogramy pokazywane przez wagę – „Bo bycie szczupłym to nie tylko kilogramy.
To przede wszystkim sposób myślenia.". Ta książka pokazuje, jak zadbać o siebie bez morderczych treningów, drogiej i ekskluzywnej diety, a w zasadzie z własnym ciałem i naturą. Ponadto autorka promuje nieprzetworzoną żywność, pokazuje, że to właśnie ona jest dla człowieka najzdrowsze ponieważ takie jedzenie jest dla nas naturalne od tysiąclecia.
„Super laska. Skończ z dietetyczną recydywą!” podzielona jest na 17 tematycznych rozdziałów, w których porusza kwestię błędnego myślenia o odchudzaniu, zdrowego żywienia, dietetycznych absurdów, silnej woli i wiele innych. Każdy rozdział to swego rodzaju „przepracowanie” problemu razem z autorką. Znajdziemy w nich mnóstwo zadań – m.in. napisać list do odchudzania – pytań o własny styl życia, a także miejsca na własne przemyślenia. Całość książki jest ubarwiona licznymi wykresami, różnorodną i kolorową czcionką, a także kreatywnymi rysunkami.
Jeżeli chcecie zmienić swoje życie, swoją figurę, a przede wszystkich postrzeganie własnego siebie, to ta pozycja jest godna uwagi!
Za egzemplarz książki dziękuje www.czytampierwszy.pl

Pierwsze co zaskakuje sięgając po „Super laskę” jest wnętrze książki. Nie jest to zdecydowanie zwykły poradnik dla osób chcących zrzucić zbędne kilogramy. Jest to swego rodzaju skarbnica wiedzy, pamiętnik dla własnych myśli, frustraci i refleksji, a jednocześnie kalendarz zmiany własnego życia.
Anna Gruszczyńska w swojej książce pokazuje, że bycie super laską, to nie tylko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dżozef” to moja trzecia powieść od Jakuba Małeckiego. Trzeba przyznać, że ta książka jest zupełnie inna, niż pozostałe książki autora. Z jednej strony mamy obraz polskiego szpitala, poznajemy dresiarza Grzegorza, który do końca nie wie kim jest, biznesmena Kurza, który uwielbia swoją pracę i całe jego życie kręci się wokół niej, starego Marudę, który uskarża się na wszystko wokół oraz Pana Stacha – czwartego pacjenta zakochanego w powieściach Josepha Conrada. W tym miejscu powieść całkowicie się zmienia, podczas silnych gorączek Czwarty pacjent postanawia podyktować Grzegorzowi powieść, która jak się okazuje jest odzwierciedleniem historii Stanisława, jego choroby, lęków, obaw i omamów w ciele drewnianego kozła.
Trudno mi do końca powiedzieć, czy książka opowiada o schizofrenii, która jak wiadomo jest zaburzeniem psychicznym, gdzie dochodzi do rozczepienia tego co chora osoba myśli, czuje i robi. W te chorobie mogą pojawić się omamy wzrokowe, słuchowe, a tym samym pacjent może przerzucać własne emocje na obiekty i rzeczy oraz widzieć w tych obiektach to czego naprawdę nie ma. Czy też może Stanisław Baryłczak cierpiał na rozczepienie osobowości.
Myślę, że jednak bliżej Stachowi będzie do obraz schizofrenika, który jest przedstawiony w sposób bardzo tajemniczy. No, ale przecież schizofrenik nie zdaje sobie sprawy, że choruje! Tak samo mamy w powieści Małeckiego, poznajemy historię Stasia, którego dzieciństwo okazuje się być pasmem nieszczęść, bólu i cierpienia. Całe życie Stasia jest przepełnione samotnością, jedynym jego towarzyszem okazuje się być Drewniak – kozioł, którego chłopiec wystrugał mają nadzieję, że ten będzie go bronił przed wsiowym pijaczkiem. Drewniak okazuje, się jednak nie być symbolem dzieciństwa. Okazuje się, że drewniany kozioł jest wyobrażeniową prezentacją wszystkich lęków chłopca, zła świata i niepowodzeń. Przejmuje on władzę nad chłopcem i niejednokrotnie zmusza do złych czynów.
„Ja jestem tylko narzędziem, jestem jak strzała spuszczona cięciwy…” („Dżozef” J. Małecki, s.262)
Drewniak z zabawki zmienia się w Pana, który pragnie rządzić życiem chłopca. Drewniany Kozioł prześladuje Stanisława do późne dorosłości, odbiera mu marzenia, pragnienia i zsyła tylko ból. Jednocześnie Kozioł bardzo obawia się śmierci i zapomnienia.
To co mi się najbardziej podoba w stylu pisarskim Małeckiego to jego „szufladkowanie” fabuły. Pisząc „szufladkowanie” mam na myśli, że każda strona to swego rodzaju nowa zamknięta półeczka, z której wyciągniemy fragment historii – dopiero, kiedy otworzymy wszystkie półeczki będziemy mogli zobaczyć całość historii i jej prawdziwe przeslanie. Ponadto Małecki w swojej prozie już niejednokrotnie zamyka historię w historii.
Trzeba przyznać, że „Dżozef” nie jest powieścią łatwą. Jest niesamowicie klimatyczna, atmosfera powieści jest dusza, gęsta i zaciska się na czytelniku z każdą stroną., tak jak opowieść Stacha zmyka pacjentów w czterech ścianach szpitala. Małecki momentami pozwala czytelnikowi odetchnąć wracając do szpitalnej sali, ale jednocześnie wie, że następnym razem porwie nas jeszcze głębiej. Autor stopniowo dawkuje nam emocje, nie pozwalając im jednocześnie opaść. Zaczynając „Dzożefa” miałam w głowie takie myśli – „ale co to ma być?”, „nie rozumiem tej książki” – i faktycznie, żeby zrozumieć tę powieść trzeba ją przeczytać w całości, poczuć wszystkie emocje, a nawet obłęd w niej przekazany. Trzeba wczuć się w każdego bohatera z osobna, poznać ich i zrozumieć.
„Dżozef” to swego rodzaju przestroga, a także rada, aby tworzyć własne życie według oczekiwać i potrzeb, aby brać z życia garściami ponieważ „w życiu są tylko opowieści…” („Dżozef” J. Małecki, s.305)

Dżozef” to moja trzecia powieść od Jakuba Małeckiego. Trzeba przyznać, że ta książka jest zupełnie inna, niż pozostałe książki autora. Z jednej strony mamy obraz polskiego szpitala, poznajemy dresiarza Grzegorza, który do końca nie wie kim jest, biznesmena Kurza, który uwielbia swoją pracę i całe jego życie kręci się wokół niej, starego Marudę, który uskarża się na wszystko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Młoda Etta w dniu swego wielkiego debiutu na skrzypcach zostaje pochłonięta do zupełnie niego i obcego świata pełnego podróżników w czasie. Zostaje wyrwana z tego co dla niej znane, od ludzi, których kocha i przniesiona prosto do nieznanej jej epoki (1776 rok) pełnej piratów, wypraw morskich i walk o statki. Jak się okazuje, życie młodej dziewczyny będzie zależało od Nicholasa – pochmurnego i władczego pirata, który jest niechcianym członkiem rodziny Ironwoodów. Głowa rodziny Iroonwoodów, która rządzi światem podróżników zleca Nicholasowi i Ettcie niebezpieczną misję odnalezienia zaginionego artefaktu. Jak zakończy się niebezpieczna misja dwójki nastolatków? Czy Nicholas otworzy się przed Ettą? Czy czyhające niebezpieczeństwo rozpali wzajemne uczucia pary podróżników?
„Pasażerka” to moje pierwsze spotkanie z prozą Bracken. Muszę niestety przyznać, że książka trochę mnie rozczarowała. Owszem fabuła ciekawa ii momentami porywająca, jednakże strasznie mi się czytając dłużyła. Początek był dla mnie bardzo ciężki i nudy. Czasami ma się wrażenie, że rzeczy nieistotne są rozwleczone (np. opis kolacji na statku), a rzeczy ważne są pomijane. W pewnych momentach brakowało mi również szczegółowego opisu odwiedzanych przez Nicholasa i Ettę miejsc. W książce brakowało mi „tego czegoś”, momentami miałam ochotę odłożyć książkę, jednakże sam historia mnie interesowała. Opisywanymi wydarzeniom brakowało dynamizmu i większego rozmachu. Szkoda, bo wątek podróży w czasie można by było ciekawie opisać, wykorzystując rożne wątki historyczne, których niestety mamy tutaj niewiele. Niewątpliwym minusem książki, jest to, że język osób z poszczególnych epok niczym się nie różni, więc autorka kiepsko przygotowała się pod względem zmian i ewolucji językowych.
Co do głównych postaci to naprawdę nie da się ich nie lubić. Etta to młoda, pomysłowa i rezolutna nastolatka, która pragnie zostać sławną skrzypaczką. Niewątpliwym plusem jest to, że Ette poznajemy jako „normalną dziewczynę” – nie jest ni rozpieczoną nastolatką, ani też urodzoną twardzielką – dzięki czemu wydaje się być bardziej realna. Nicholas zaś to młody człowiek, którego doświadczył w życiu zbyt wiele. Los nie był dla niego łaskawy. Jest „marnotrawnym” i niechcianym krewnym panującej rodziny Ironwoodów. Mimo wielu przeszkód i niedogodności losu, chłopak nie podaje się i nie traci woli walki. Jest odważny i opiekuńczy. Zawsze wypełnia zlecone mu zadania. I w tym miejscu dochodzimy do wątku miłosnego. No bo przecież od początku staje się dla nas jasne, że Nick i Etta zakochają się w sobie. Osobiście bardzo lubię wątki miłosne, jednakże w przypadku „Pasażerki” maiłam wrażenie, że przysłonił on całą fabułę. Większa część książki jest poświęcona wewnętrznym monologom bohaterów, aniżeli samym wydarzeniom. Mimo wszystko relacja łącząca tę dwójkę jest dojrzała, rozwija się z każdą stroną i dojrzewa na oczach czytelników.
Niewątpliwym plusem książki jest to, że autorka w treści porusza i zwraca uwagę na bardzo ważne kwestie egzystencjonalne. Przekazuje życiową mądrość pokoleniom. Dodatkowo opisywany dar podróżowania w czasie jest pisany szczegółowo co zaciekawi niejednego czytelnika fantastyki. Na sam koniec warto wspomnieć o pięknej okładce, która woła z półek czytelników.
Moja ostateczna ocena to 6/10. Czy sięgnę po drugi tom? Możliwe, ale to przy okazji bo nie ukrywam, że zakończenie, które Bracken zaproponowała w „Pasażerce” było nie do zniesienia. Historia po prostu się urwała…
Historię Etty poznałam dzięki www.czytampierwszy.pl

Młoda Etta w dniu swego wielkiego debiutu na skrzypcach zostaje pochłonięta do zupełnie niego i obcego świata pełnego podróżników w czasie. Zostaje wyrwana z tego co dla niej znane, od ludzi, których kocha i przniesiona prosto do nieznanej jej epoki (1776 rok) pełnej piratów, wypraw morskich i walk o statki. Jak się okazuje, życie młodej dziewczyny będzie zależało od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Kontratyp” to ósma część przygód Chyłki i Zordona od Remigiusza Mroza. Trzeba przyznać, że akcja nie zwalnia, Chyłka nadal jest cięta i zawzięta, a Zordon dalej wiernie towarzyszy prawniczce. W „Kontratypie” Joannie i Zordonowi przyszło obronić alpinistkę której zarzuca się zabójstwo dwójki towarzyszy z wyprawy na Annapurnę. Jednocześnie prawnicy są sterowani przez tajemniczego stalkera, który grozi Joannie porywając jej siostrzenice. Co naprawdę wydarzyło się na Annapurnie? Czy Chyłce uda się wybronić klientkę, jednocześnie ratując siostrzenicę? Czy stare sprawy wyjdą na światło dzienne? I wreszcie jak potoczy się życie osobiste Chyłki i Zordona?
Trzeba przyznać, że seria z Chyłką jest jedną z moich ulubionych serii prawniczych. Cięty język, dynamiczna akcja i pomysłowość prawników nie zna granic. Po kiepskim „Hashtagu” obawiałam się co stanie się z moją ulubioną serią – ale na szczęście nadal trzyma poziom. W ósmej części akcja książki pędzi niczym Chyłka swoją iks 5 po ulicach Warszawy, trzeba trzymać tempo żeby dogonić bohaterów. Trzeba przyznać, że w tej części Chyłka zabiera nas na wyprawę w mroźne i bezlitosne góry – na Annapurnę. Sam pomysł na fabułę bardzo dobry i czyta się naprawdę rewelacyjne, ale muszę przyznać, że ta część była dla mnie najmniej realna – chyba właśnie dlatego, że nie wyobrażałam sobie, ze prawnik może być skłonnych poświęcić własne życie w groźnych górach, aby tylko rozwiązać sprawę. Ale przecież to niezawodna, zawzięta i niestrudzona Chyłka – a z nią wszystko jest możliwe. Jednak pomijając już osobowość Chyłki, jej upór i waleczność, trochę fabuła przypomniała mi o Forście – może autor tak samo za nim tęskni, jak i ja? Z resztą w „Kontratypie” pojawia się o nim wzmianka 😊.
Mroza i jego książki doceniam za to, że są bardzo dobrze napisane pod względem merytorycznym – zawierają w sobie wiele dziedzin, przez co nie tylko bawią czytelnika, ale także uczą. Z każdej powieści możemy wyciągnąć coś dla siebie – czy to prawo karne, czy to psychologia, socjologia, a może też i nauki ekonomiczne. Ponadto podoba mi się fakt, że autor łączy swoje książki – potrafi wpleść w historię Chyłki wzmiankę o Strachowiaku, Forście i innych bohaterach swoich powieści.
Na zakończenie autor funduje nam niezłą dawkę emocji – co z resztą dzieje się w każdym tomie – zakończenie nie do przewidzenia, zwrot akcji o 180 stopni, no i oczywiście niepewność co dalej z Chyłką? Trzeba przyznać, że Remigiusz Mróz daje jej kopa życiowego, ale równocześnie podkłada tyle kłód pod nogi, że czasem trudno się podnieść. Zdecydowanie polecam serię z Chyłką i Zordonem! Każda cześć to nowa historia, a losy bohaterów biegną co rusz w nowych kierunkach. Z ich osobowościami czytelnik nigdy nie będzie się nudzić!

„Kontratyp” to ósma część przygód Chyłki i Zordona od Remigiusza Mroza. Trzeba przyznać, że akcja nie zwalnia, Chyłka nadal jest cięta i zawzięta, a Zordon dalej wiernie towarzyszy prawniczce. W „Kontratypie” Joannie i Zordonowi przyszło obronić alpinistkę której zarzuca się zabójstwo dwójki towarzyszy z wyprawy na Annapurnę. Jednocześnie prawnicy są sterowani przez...

więcej Pokaż mimo to