-
ArtykułyCzytamy w majówkę 2024LubimyCzytać30
-
ArtykułyBond w ekranizacji „Czwartkowego Klubu Zbrodni”, powieść Małgorzaty Oliwii Sobczak jako serialAnna Sierant1
-
ArtykułyNowe „Książki. Magazyn do Czytania”. Porachunki z Sienkiewiczem i jak Fleming wymyślił BondaKonrad Wrzesiński1
-
ArtykułyKrólowa z trudną przeszłościąmalineczka740
Biblioteczka
2022-10
Z powyższą autorką miałam już do czynienia, czytając książkę "Kredziarz", który notabene również mi się spodobał. ''Płonące dziewczyny" uważam za napisane na podobnym poziomie, co wcześniej wspomniany bestseller. Miałam jednak lekkie opory przed przeczytaniem jej, gdyż nie wiedziałam, czy wątek religijny będzie mocno wpływał na książkę. Nie ukrywając, nie należę do osób religijnych i obawiałam się, ze przez to będzie mi się źle czytało historię, ale teraz mogę powiedzieć, że osoby jak ja, niech się nie martwią, spokojnie możecie ją przeczytać.
"Wiara powinna być świadomym wyborem, a nie praniem mózgu, kiedy dziecko jest za małe, by ją rozumieć albo kwestionować. Wiara nie jest czymś, co przekazuje się jako tradycję rodzinną."
Akcja powieści dzieje się w Chapel Croft, malutkiej wiosce, gdzie każdy każdego zna i wszyscy są ze sobą w jakiś sposób powiązani. Na pewno znacie takie miejsca, czy to osobiście, czy z zasłyszanych opowieści od rodziny, babci, dziadków. Mają one swój specyficzny klimat. Do takiej wsi trafia główna bohaterka - Jack Broocks, pastorka Kościoła, wraz ze swoją piętnastoletnią córką Flo.
Od samego początku autorka książki zaczyna budować napięcie, wprowadza nutkę tajemniczości, chęci dowiedzenia się, co takiego spotkało w przeszłości Jack, że została przeniesiona do angielskiej wioski, która ma w swojej historii mroczną przeszłość oraz tajemnice. W XVI wieku na stosie spalono tam grupę wieśniaków, trzydzieści lat temu zaginęły dwie nastolatki, a przed kilkoma miesiącami samobójstwo popełnił proboszcz tutejszej parafii.
"Płonące dziewczyny" opowiadają o wielu mrocznych sekretach skrywanych przez mieszkańców od pokoleń i obawy przed ich wykryciem przez kogoś z zewnątrz. Będą tu zabójstwa, a także lekkie elementy grozy.
"Książki nie należy osądzać po okładce, lecz człowieka z pewnością można osądzić po tym, co czyta."
Przeczytałam lekturę w oka mgnieniu, z każdym rozdziałem zastanawiałam się, co do licha dzieje się w tym miasteczku. Gdy myślałam, że rozwiązanie zagadek idzie w dobrym kierunku i zmierza ku końcowi, działo się coś, co wprowadzało jeszcze więcej zagadek.
Książka do samego końca trzymała mnie w napięciu, im bardziej bohaterki poznawały miejscową ludność, tym więcej tajemnic odkrywały. W historii opowiedzianej przez C.J. Tudor nie zabraknie zwrotów akcji i według mnie, mroku, w kilku momentach odczuwałam też lekki niepokój. Zakończenie książki bardzo mocno mnie zaskoczyło i z całą pewnością mogę rzec, że nie spodziewałam się czegoś takiego.
Z powyższą autorką miałam już do czynienia, czytając książkę "Kredziarz", który notabene również mi się spodobał. ''Płonące dziewczyny" uważam za napisane na podobnym poziomie, co wcześniej wspomniany bestseller. Miałam jednak lekkie opory przed przeczytaniem jej, gdyż nie wiedziałam, czy wątek religijny będzie mocno wpływał na książkę. Nie ukrywając, nie należę do osób...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-11-05
Gdy zobaczyłam zapowiedź tych książek, wiedziałam jedno - muszę to przeczytać! Jako fanka seriali typu "Supernatural" oraz "Buffy postrach wampirów" z przyjemnością sięgam po tego typu pozycje.
Historia opowiedziana przez D.B. Foryś swój początek miała na Wattpadzie, chociaż nie natknęłam się wtedy na nią, tak teraz nadrabiam. Jest ona napisana w narracji pierwszoosobowej, z punktu widzenia głównej bohaterki.
Mocny charakter, cięty język, który z początku może irytować, i umiejętność posługiwania się sztyletem jak mało kto, tak można opisać postać, z którą przyjdzie nam spędzić czas podczas lektury. Tessa Brown za dnia pracuje w barze, a pod osłoną ciemności odsyła demony tam, gdzie ich miejsce - do Podziemi. Pomaga jej w tym wszystkim fakt, że sama jest w połowie jedną z nich. Gdy pewnego dnia z kościoła ginie krzyż, a ona angażuje się w tę sprawę, jeszcze nie wie, jak bardzo wywróci ona jej życie. W książce nie zabraknie wątku miłosnego i przystojnych facetów, a także dynamicznej akcji, dzieki której nie mogłam oderwać się od książki. Zakończenie natomiast wywołało we mnie wiele emocji i choć w jakimś stopniu spodziewałam się takiego obrotu spraw, tak nie byłam przygotowana na to wszystko.
Przeczytałam ją w trzy dni, ale tylko dlatego, że nie mogłam sobie pozwolić na całe dnie z tą pozycją. W tak ekspresowym czytaniu pomógł przyjemny styl pisania, prosty, lekki w odbiorze oraz moja ciekawość, jak potoczą się losy grupy bohaterów. Bo uwierzcie mi, będzie się działo. Książka spodobała się również mojej młodszej siostrzenicy, więc zapewniam, jest ona dla każdego fana takich klimatów. Z pewnością polecę ją mojej siostrze, która także jest fanką klimatów "Supernatural".
Bardzo się cieszę, że miałam możliwość przeczytania tej książki, zabieram się w trybie natychmiastowym za kolejną część, mam nadzieję, że równie dobrą, co pierwsza. Zakochałam się również w okładkach, które pięknie prezentują się na półce.
Gdy zobaczyłam zapowiedź tych książek, wiedziałam jedno - muszę to przeczytać! Jako fanka seriali typu "Supernatural" oraz "Buffy postrach wampirów" z przyjemnością sięgam po tego typu pozycje.
Historia opowiedziana przez D.B. Foryś swój początek miała na Wattpadzie, chociaż nie natknęłam się wtedy na nią, tak teraz nadrabiam. Jest ona napisana w narracji...
2019-11-02
"Niedaleko pada trup od denata" napisana przez Iwonę Banach, to moja pierwsza książka autorki. Zaciekawił mnie sam tytuł, jak i opis, w którym możemy się dowiedzieć, że jest to komedia kryminalna okraszona czarnym humorem. No właśnie, czy aby na pewno?
Książka opowiada o śledztwie w małym miasteczku, w którym ktoś obrał sobie za cel mordowanie pisarzy. Dodatkowymi wątkami, które dopełniają historię zabójstwa są perypetie miłosne policjanta, który prowadzi tę sprawę, Magdy, a także jej byłego chłopaka, Pawła, który to za cel postawił sobie odzyskać dziewczynę. Za to pewna grupa starszych pań jest pewna, że to demon zabija pisarzy.
Pozycja ta jest pełna absurdu, przerysowanych postaci, które nie wszystkim się spodobają. Mamy tutaj byłego chłopaka z bardzo stereotypowym i szowinistycznym podejściem do kwestii kobiety w związku, które niestety zdarza się w życiu codziennym. Ta postać najbardziej mi przeszkadzała ze wszystkich. Nie raz, czy dwa moja dłoń zaliczyła bliskie spotkanie z czołem z powodu decyzji podejmowanych przez postacie, a także przez ich zdanie w niektórych kwestiach.
Jednakże mogę z czystym sumieniem napisać, że nie zabraknie nagłych zwrotów akcji, a ja do samego końca nie wiedziałam, kto tak naprawdę stał za morderstwami. Książka według mnie jest bardziej kryminałem z wątkiem obyczajowym, aniżeli komediowym. Owszem, mamy tutaj kilka sytuacji, w których się uśmiechnęłam pod nosem, czy był to jednak ten obiecany czarny humor? Jak dla mnie niekoniecznie. Cała historia jest jednak przyjemna, lekka i dość szybko się ją czyta, a książka idealna na odskocznie od codziennego życia. Warta przeczytania chociażby ze względu na moją ulubioną bohaterkę, Emilię, zafiksowaną na punkcie końca świata. Polecam przeczytać i dowiedzieć się, jak ona przygotowuję się do tego wydarzenia.
Ze strony oprawy powiem, że okładka jest przyjemna, ładny odcień niebieskiego i ciekawy styl napisu. W dodatku kartki nie są śnieżnobiałe, a lekko żółte, a te kocham najbardziej. Wielkość tekstu jest na tyle dobra, że nie męczy wzroku podczas czytania.
Podsumowując, uważam, że książka może nie spodobać się każdemu, gdyż nie każdy lubi tak przerysowane postacie, nie każdy ma podobne poczucie humoru. Dla mnie jest ona neutralna, część rzeczy mi się podobała, część nie. Jednak bez wątpienia jest to lektura lekka, niewymagająca, która mimo wszystko ma w sobie interesujący wątek kryminalny. I on podobał mi się najbardziej.
"Niedaleko pada trup od denata" napisana przez Iwonę Banach, to moja pierwsza książka autorki. Zaciekawił mnie sam tytuł, jak i opis, w którym możemy się dowiedzieć, że jest to komedia kryminalna okraszona czarnym humorem. No właśnie, czy aby na pewno?
Książka opowiada o śledztwie w małym miasteczku, w którym ktoś obrał sobie za cel mordowanie pisarzy. Dodatkowymi wątkami,...
2018-02-13
2019-10-20
Kto z Was nie słyszał o płaskoziemcach lub antyszczepionkowcach, niech podniesie rękę. "Fakt, nie mit. Obalamy naukowe mity" to książka, w której autorzy postawili na naukowe wytłumaczenie chyba najpopularniejszych teorii spiskowych, mitów odnośnie nauki. Chcą przekazać nam argumenty obalające wyżej wspomniane "historie".
Nie jestem do końca pewna do jakiej grupy osób jest kierowana powyższa książka. Ci, którzy wierzą w owe mity, teorie spiskowe zapewne nie zostaną przekonani, nawet przez poparcie ze strony nauki. Natomiast Ci, którzy wierzą w naukę i fakty, zapewne wiedzą już większość z przedstawianych wyjaśnień. Ja traktuję tę pozycję jaką ciekawostkę, dzięki której będę miała argumenty do dyskusji ze spiskowcami (o ile się na nią odważę, spróbujcie przekonać antyszczepionkowca, że szczepionki nie powodują autyzmu i przy tym zachowajcie spokój, no właśnie.). Już na samym starcie możemy zetknąć się z bardziej wyszukanym naukowym słownictwem.
"świat bez mitów byłby światem bez sensu. nikt z nas nie chciałby żyć w rzeczywistości, która jest ich pozbawiona."
Autorzy książki tłumaczą więc, jak działa ten system, że ludzie zaczynają wierzyć w coś tak absurdalnego, jak to, że Ziemia jest płaska jak naleśnik.
Do każdego mitu opracowane zostało naukowe wyjaśnienie i bynajmniej nie jest to słownictwo bardzo proste, jednak da się zrozumieć, czytając kilka razy. To drobna uwaga dla ludzi, którzy nie mieli dużej styczności z takimi formami tekstu. Plusem i to wielkim jest forma, przed każdym wyjaśnieniem jest mit, jaki będzie poruszany, co mówi nauka o nim (króciutki tekst), dłuższe wyjaśnienie, a na samym końcu to, co tygryski lubią najbardziej - pytania i odpowiedzi oraz skrót objaśnienia, więc gdy jednak ktoś nie zrozumiał do końca lub po prostu przeczytał, ale chce podsumować swoją wiedzę, jest to na pewno świetna sprawa.
Na uwagę również zasługuje szata graficzna. Okładka jest według mnie piękna, czarno-biały portret Einsteina świetnie się komponuje z kolorowymi wstawkami. W środku znajdują się również śmieszkowe ilustracje dotyczące wybranych mitów.
Podsumowując, traktuję tę książkę, jak wspominałam, jako ciekawostki i zbiór argumentów do ewentualnej dyskusji. Warto jest dowiadywać się nawet tak oczywistych rzeczy ze strony bardziej naukowej. Jednak jej czytanie może być trochę trudne ze względu na słownictwo. Na pewno jest to książka, przynajmniej dla mnie, którą nie da się całej pochłonąć w jeden wieczór. Jednakże nie trzeba jej również czytać po kolei, można wybrać jeden mit, który nas najbardziej interesuję i to wokół niego się zagłębić.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu W.A.B
Kto z Was nie słyszał o płaskoziemcach lub antyszczepionkowcach, niech podniesie rękę. "Fakt, nie mit. Obalamy naukowe mity" to książka, w której autorzy postawili na naukowe wytłumaczenie chyba najpopularniejszych teorii spiskowych, mitów odnośnie nauki. Chcą przekazać nam argumenty obalające wyżej wspomniane "historie".
Nie jestem do końca pewna do jakiej grupy osób...
2019-10-06
2019-10-06
2019-09-26
Większość z dziewcząt, gdy była mała, marzyła o zostaniu księżniczką. Wystawne bale, książęta oraz piękne suknie. Brzmi jak marzenie? Dodajmy do tego życie w innej rzeczywistości, ale w tym samym czasie, co inni śmiertelnicy. To nie są podróże w czasie, ale podróże czasoprzestrzenne, kilka światów, które istnieją w tym samym czasie, w tym samym miejscu. Magia? Można by tak rzec. Po książkę sięgnęłam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Dragon, za co serdecznie dziękuję. Zainteresowała mnie tematyka alternatywnej rzeczywistości, do jakiej trafiła główna bohaterka.
Nellie, jest zwykłą piętnastolatką, chodzi do szkoły, na imprezy, ma przyjaciół, prowadzi szczęśliwe nastoletnie życie. Robi to wszystko, co inne osoby w jej wieku. Do czasu, gdy podczas burzy wpada w wir czasoprzestrzenny i przenosi się do innego świata. Jest on zupełnie inny od tego, w którym żyła do tej pory. Jeśli chce przetrwać, musi się dostosować do reguł panującyh w alternetywnej rzeczywistości. Nie zostaje jednak z tym sama.
Książka ta jest kierowana do młodzież, do której już od kilku lat nie należę. Jednakże to nie oznacza, że nie lubię tej tematyki. Fabuła lektury jest interesująca, co jest plusem, ale niestety mam wrażenie, że autorka nie wyciągnęła z niej wszystkiego. Główna bohaterka na początku jest dość irytująca, z czasem ulega to lekkiej zmianie, na plus. Wydarzenia biegną jak szalone, zdania nie są napisane jakoś wybitnie, akcja nie wbija nas w fotel. Książka jest idealna do przeczytania raz, po ciężkim dniu, gdy chcemy się odstresować. Być może młodsi czytelnicy będą widzieć to zupełnie inaczej, w końcu, która z nas nie chciałaby się wcielić w postać Nellie i świata do którego trafiła? Fabuła jednak wciągnęła mnie na tyle, że z chęcią dowiem się, jak cała historia się zakończy. Kolejnym plusem, jaki przemawia za przeczytaniem tej książki jest jej wydanie, które jest śliczne, okładka całkowicie do mnie przemawia, a czcionka w środku jest idealna do czytania, gdyż nie męczy wzroku.
Podsumując, książka nie jest wybitna, raczej jako lektura, którą raz się przeczyta i odłoży na półkę, jednak pomysł jest na tyle ciekawy, że czyta się ją, aby zobaczyć, jak zakończy się cała ta historia i jak potoczy się los naszej Nellie. Polecam ją młodszym czytelnikom, nastoletnim, gdyż może do nich trafić.
Zapraszam na mojego instagrama oraz bloga
https://www.instagram.com/foxymoonlife/
https://foxymoonlife.blogspot.com
Większość z dziewcząt, gdy była mała, marzyła o zostaniu księżniczką. Wystawne bale, książęta oraz piękne suknie. Brzmi jak marzenie? Dodajmy do tego życie w innej rzeczywistości, ale w tym samym czasie, co inni śmiertelnicy. To nie są podróże w czasie, ale podróże czasoprzestrzenne, kilka światów, które istnieją w tym samym czasie, w tym samym miejscu. Magia? Można by tak...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-09-06
2019-09-03
2019-07-06
Za “Sundial” chwyciłam głównie dzięki @ruderecenzuje i jej zachwytowi nad tą pozycją. Widziałam jednak ten tytuł oraz liczne pozytywne recenzje przewijające się tutaj, na bookstagramach. Z autorką nie miałam jeszcze styczności, jednak umieściłam już jej kolejną książkę na liście “do przeczytania”.
Cóż mogę powiedzieć o “Sundial”? Tego, co się tam wydarzyło, nie spodziewałam się ani ciut ciut. Jednak zanim to, muszę napisać, że początkowe kilkadziesiąt-sto stron mnie trochę nużyło. Czytałam, ale gdy już odkładałam ebooka, nie czułam tego przyciągania, że już muszę zaraz się dowiedzieć, co będzie dalej. Gdy jednak przebrnęłam przez te strony, a akcja zaczęła dziać się na pustyni, przepadłam. Nie zliczę, ile razy oderwałam się od lektury i niedowierzaniem, szokiem, kręciłam głową. Kompletnie nie spodziewałam się tych wszystkich wydarzeń, zwrotów akcji. Jest to dosyć pokręcona historia, nie dający się polubić bohaterowie, frustracja w niejednej sytuacji sprawiała, że miałam ochotę potrząsnąć nimi, żeby się łaskawie ogarnęli.
Jakbym podsumowała “Sundial”? Bardzo smutna, przerażająca, chaotyczna historia, która chwyta za serce i sponiewiera je. Autorka spisała się na medal opisując ją. Uwaga tylko na sceny ze znęcaniem się nad zwierzętami. Dałam radę przebrnąć, ale nie powiem, że było to łatwe.
Więcej moich recenzji na instagramie @foxy_reading_journal
Za “Sundial” chwyciłam głównie dzięki @ruderecenzuje i jej zachwytowi nad tą pozycją. Widziałam jednak ten tytuł oraz liczne pozytywne recenzje przewijające się tutaj, na bookstagramach. Z autorką nie miałam jeszcze styczności, jednak umieściłam już jej kolejną książkę na liście “do przeczytania”.
więcej Pokaż mimo toCóż mogę powiedzieć o “Sundial”? Tego, co się tam wydarzyło, nie...