-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
2024-05-18
2024-05-13
Druga część przygód załogi Shepherda-1 w dalekiej przestrzeni kosmicznej. Ale nie tylko, bo sporo dzieje się również na Ziemi, podobnie jak w pierwszej części.
Książka jest typowym drugim tomem trylogii, w którym trzeba rozbudować akcję tomu pierwszego i wyprowadzić cały projekt na prostą w kierunku finiszu w ostatnim tomie. Podobnie jak w wielu innych kilkuksiążkowych opowieściach, ten drugi tom nie przekonał. W sumie można go opisać jako „androidy kontra kondensat Bosego-Einsteina”, czyli w pewnym sensie „człowiek w obliczu nowego, groźnego fenomenu”. Klasyka SF zatem. Zabrakło jednak mimo wszystko napięcia i tego trudnego do określenia „sense of wonder”.
Druga część przygód załogi Shepherda-1 w dalekiej przestrzeni kosmicznej. Ale nie tylko, bo sporo dzieje się również na Ziemi, podobnie jak w pierwszej części.
Książka jest typowym drugim tomem trylogii, w którym trzeba rozbudować akcję tomu pierwszego i wyprowadzić cały projekt na prostą w kierunku finiszu w ostatnim tomie. Podobnie jak w wielu innych kilkuksiążkowych...
2024-05-08
Haupt stawia w powieści człowieka (oraz jego cyfrowe twory) przed nieznanym, i robi to podobnie jak swego czasu Stanisław Lem: tematem książki jest raczej pesymistyczne „człowiek a niepoznawalne”, niż radosne i prostolinijne dążenie do Pierwszego Kontaktu. Christine Witt, autorka laudacji, znalazła następujące słowa, aby uzasadnić przyznanie DSFP tej właśnie książce:
„Dzięki żywym dialogom i doskonałemu humorowi Sven Haupt radzi sobie cudownie łatwo i bez patosu z filozoficznymi zagadnieniami, stawiając pytania: Co właściwie czyni nas ludźmi? Czy sztuczna inteligencja może być człowiekiem? Czy potrafi kochać? I czy ludzka świadomość bez ciała jest nadal człowiekiem? Jednak staje się coraz bardziej jasne, że ostatecznie sprowadzają się one do najstarszego pytania ze wszystkich: Czy jesteśmy sami, czy też jest tam ktoś, niezależnie od tego, czy nazwiemy go „Bogiem”, czy stworzeniem z innego wymiaru. Sven Haupt pozostawia nam znalezienie odpowiedzi. Hien musi jednak zdecydować, czy chce przekroczyć ostateczną granicę, czy uratować życie.”
Więcej o książce tutaj:
https://esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=35081
Haupt stawia w powieści człowieka (oraz jego cyfrowe twory) przed nieznanym, i robi to podobnie jak swego czasu Stanisław Lem: tematem książki jest raczej pesymistyczne „człowiek a niepoznawalne”, niż radosne i prostolinijne dążenie do Pierwszego Kontaktu. Christine Witt, autorka laudacji, znalazła następujące słowa, aby uzasadnić przyznanie DSFP tej właśnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-08
Kolejną antologią z serii Modern Phantastic są „Singularitätsebenen” (Płaszczyzny osobliwości). Zbiór jest próbą przedstawienia twórczości niemieckojęzycznych autorek i autorów z początku nowej dekady wieku. Zawiera trzydzieści opowiadań dwudziestu dziewięciu twórców. Jedenastu z nich to kobiety, co nie jest złym wynikiem, jeśli chodzi o fantastykę, która była przecież przez długi czas domeną mężczyzn. Teksty prawie połowy autorów pojawiły się już rok wcześniej w zbiorze opowiadań „Rebelia w Sirius City” – można zatem sprawdzić, czy nastąpił jakiś rozwój ich twórczości.
Pod względem tematyki antologia oferuje teksty w szerokim spektrum zagadnień związanych z fantastyką naukową: od opisów wynalazków i skutków ich zastosowania (z podróżą w czasie włącznie), poprzez literackie podróże do obcych światów i obdarzonych rozumem stworzeń/maszyn, opowiadania o kosmicznych lub tkwiących w naszej jaźni fenomenach, aż po teksty satyryczne, o tematyce katastroficznej oraz postapokaliptycznej.
Więcej o książce tutaj:
https://esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=35081
Kolejną antologią z serii Modern Phantastic są „Singularitätsebenen” (Płaszczyzny osobliwości). Zbiór jest próbą przedstawienia twórczości niemieckojęzycznych autorek i autorów z początku nowej dekady wieku. Zawiera trzydzieści opowiadań dwudziestu dziewięciu twórców. Jedenastu z nich to kobiety, co nie jest złym wynikiem, jeśli chodzi o fantastykę, która była przecież...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-05
Tym razem nie podeszło. Tak to już czasami jest – zwłaszcza, jeśli chodzi o antologie. Dobór komiksów tego wydania (częściowo mamy do czynienia z kontynuacjami historii z poprzednich tomów) odbiega znacząco od mojego gustu. Narzekał nie będę, bo nie mogę przecież wymagać, aby redaktorzy „Cozmicu” za każdym razem trafiali bezbłędnie pod kątem moich upodobań estetyczno-tematycznych.
Tym razem nie podeszło. Tak to już czasami jest – zwłaszcza, jeśli chodzi o antologie. Dobór komiksów tego wydania (częściowo mamy do czynienia z kontynuacjami historii z poprzednich tomów) odbiega znacząco od mojego gustu. Narzekał nie będę, bo nie mogę przecież wymagać, aby redaktorzy „Cozmicu” za każdym razem trafiali bezbłędnie pod kątem moich upodobań...
więcej mniej Pokaż mimo to
Komuna upadła, na pierwsze (prawie) wolne wybory przyjdzie jednak jeszcze trochę poczekać. Maciej Parowski publikuje pierwsze wydanie książki, która składa się z jego recenzji książek SF, wywiadów z krytykami i twórcami oraz rozmów, które kierownik działu literatury polskiej w miesięczniku „Fantastyka” przeprowadził od momentu powstania czasopisma.
Czyta się to dzisiaj ze sporą dozą nostalgii – świat poszedł dalej, to, co jeszcze pod koniec lat osiemdziesiątych zdawało się kluczowe dla rozwoju gatunku, szybko się zdezaktualizowało. Dlatego „Czas fantastyki” to przede wszystkim pozycja dla zainteresowanych rozwojem polskiego fandomu i historią jego transformacji z zaledwie tolerowanego nurtu kulturowego w czasach Polski Ludowej w kierunku wolnego ruchu fanowskiego.
Komuna upadła, na pierwsze (prawie) wolne wybory przyjdzie jednak jeszcze trochę poczekać. Maciej Parowski publikuje pierwsze wydanie książki, która składa się z jego recenzji książek SF, wywiadów z krytykami i twórcami oraz rozmów, które kierownik działu literatury polskiej w miesięczniku „Fantastyka” przeprowadził od momentu powstania czasopisma.
Czyta się to dzisiaj ze...
2024-04-12
„After 12,000 Years” Coblentza pojawiła się na rynku trzy lata przed "Nowym wspaniałym światem", czyli epokowym dziełem Aldousa Huxleya. Można spekulować, czy Brytyjczyk czytał „Amazing Stories Quarterly” i w ten sposób zapoznał się z pomysłem Amerykanina na ludzkość dalekiej przyszłości. Stosując zasadę ekonomii myślenia, czyli Brzytwę Ockhama, przyjmuję, że do powstania „Nowego wspaniałego świata” wystarczyły jednak w zupełności rozmowy w kręgu rodziny i znajomych. Podobnie widział sprawę M. D. Mullen, pisząc w 1975 r.: „choć powieść pod pewnymi względami antycypuje «Nowy wspaniały świat», a pod innymi «1984», to słabość stylistyczna czyni ją nieudaną satyrą społeczną, która nie wywołuje ani śmiechu, ani przerażenia – a przynajmniej nie powinna ich wywołać u żadnego wyrafinowanego czytelnika.”
Więcej o autorze i książce tutaj:
https://esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=34978
„After 12,000 Years” Coblentza pojawiła się na rynku trzy lata przed "Nowym wspaniałym światem", czyli epokowym dziełem Aldousa Huxleya. Można spekulować, czy Brytyjczyk czytał „Amazing Stories Quarterly” i w ten sposób zapoznał się z pomysłem Amerykanina na ludzkość dalekiej przyszłości. Stosując zasadę ekonomii myślenia, czyli Brzytwę Ockhama, przyjmuję, że do powstania...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-07
Mamy rok 2048: Na Księżycu ginie w niewyjaśnionych okolicznościach jedenastu naukowców, los sześciu dalszych osób jest nieznany. Tajemniczy i anonimowy zleceniodawca zatrudnia grupę ludzi oraz posługujących się androidami sztucznych inteligencji w celu wyjaśnienia zagadki i odnalezienia zaginionych na księżycowym Morzu Jasności. Zachętą jest spora nagroda: kto odkryje przyczynę tragicznych zgonów, otrzyma od zleceniodawcy środki do zrealizowania dowolnie wybranego celu życiowego. Bez finansowego limitu, niczym spełnienie marzenia przez wróżkę.
Więcej o autorze i książce tutaj:
https://esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=34976
Mamy rok 2048: Na Księżycu ginie w niewyjaśnionych okolicznościach jedenastu naukowców, los sześciu dalszych osób jest nieznany. Tajemniczy i anonimowy zleceniodawca zatrudnia grupę ludzi oraz posługujących się androidami sztucznych inteligencji w celu wyjaśnienia zagadki i odnalezienia zaginionych na księżycowym Morzu Jasności. Zachętą jest spora nagroda: kto odkryje...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-07
Samotny gliniarz? Zakładnicy? Banda bezwzględnych przestępców? A to wszystko w odciętym od świata zewnętrznego budynku? To brzmi przecież znajomo… A jakże! W tekście pada nawet nawiązanie do Bruce′a Willisa i jego „szklanej pułapki”… Postać głównego protagonisty Simona Kleina i starającego się pomóc mu z zewnątrz policjanta Bernharda Stracka to w dużym stopniu para, jaką wykreował ten amerykański aktor w świetnym duecie z Reginaldem VelJohnsonem, odtwórcą roli sierżanta Ala Powella.
Istnieje jednak pewna znacząca różnica pomiędzy filmem a powieścią: Nanopark to nie firmowy biurowiec, w którym siedzą po godzinach pracy jedynie najbardziej zawzięte korposzczurki. We wnętrzu tej budowli przebywają przede wszystkim rodziny, więc przeżycia nastolatków stają się szybko integralną częścią opowieści. Tym bardziej, że dwoje z nich to dzieci jednej z głównych programistek parku, która ukrywa się przed polującymi na pracowników bandziorami. Jak widać, Hermann czerpie również sporo z takich obrazów, jak „Westworld” i jego serialowe adaptacje.
Więcej o autorze i książce tutaj:
https://esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=34976
Samotny gliniarz? Zakładnicy? Banda bezwzględnych przestępców? A to wszystko w odciętym od świata zewnętrznego budynku? To brzmi przecież znajomo… A jakże! W tekście pada nawet nawiązanie do Bruce′a Willisa i jego „szklanej pułapki”… Postać głównego protagonisty Simona Kleina i starającego się pomóc mu z zewnątrz policjanta Bernharda Stracka to w dużym stopniu para, jaką...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ach, te „radosne” czasy wczesnej science fiction! Czego w tej powieści nie ma: podróże w czasie, wojny czasowe, ufolce z Jowisza, dzielny bohater i jego odważna dziewczyna. Jeśli szukalibyście jakiegoś standardu stereotypowych narracji z czasu na krótko przed złotym wiekiem SF, to jest to zdecydowanie książka dla was.
Więcej o autorze i jego najbardziej znaczącej powieści znajdziecie tutaj:
https://esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=34686
Ach, te „radosne” czasy wczesnej science fiction! Czego w tej powieści nie ma: podróże w czasie, wojny czasowe, ufolce z Jowisza, dzielny bohater i jego odważna dziewczyna. Jeśli szukalibyście jakiegoś standardu stereotypowych narracji z czasu na krótko przed złotym wiekiem SF, to jest to zdecydowanie książka dla was.
Więcej o autorze i jego najbardziej znaczącej powieści...
2024-03-14
Mamy tu do czynienia z wydawnictwem, jakich przed kilku laty szukał Tomasz Kołodziejczak na łamach „Nowej Fantastyki”, gdy chciał się dowiedzieć, co myślą niemieccy fantaści o sobie samych i ich kraju: „Kandydat” opisuje Niemcy roku 2041, czyli równo dwadzieścia lat po pandemii Covid-19 i w samym środku walki ze skutkami wywołanych przez człowieka zmian klimatycznych globu. Krótko mówiąc: chodzi o stworzenie nowej, populistycznej partii i wykreowanie kandydata do urzędu niemieckiego kanclerza, który miałby realną szansę na wygranie następnych wyborów.
Książka należy oczywiście do nurtu fantastyki politycznej, bądź socjologicznej, silnie osadzonej w realiach RFN. Meier opowiada wprawdzie o Niemczech przyszłości, ale, tak naprawdę, obserwuje socjalno-polityczną rzeczywistość kraju. „Kandydat” to jasno czytelny głos naukowca, który był naocznym świadkiem powstania partii Alternatywa dla Niemiec i dojścia do władzy Donalda Trumpa przy pomocy rosyjskich hakerów oraz „fake newsów”. Który widział protesty przeciwko obostrzeniom wolności osobistej podczas pandemicznego lockdownu, gdy ulicami niemieckich miast maszerowali ramię w ramię zwolennicy teorii spiskowych, neofaszyści, nostalgicy reżimu byłej NRD i antyszczepionkowcy.
Więcej o autorze i książce tutaj:
https://esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=34879
Mamy tu do czynienia z wydawnictwem, jakich przed kilku laty szukał Tomasz Kołodziejczak na łamach „Nowej Fantastyki”, gdy chciał się dowiedzieć, co myślą niemieccy fantaści o sobie samych i ich kraju: „Kandydat” opisuje Niemcy roku 2041, czyli równo dwadzieścia lat po pandemii Covid-19 i w samym środku walki ze skutkami wywołanych przez człowieka zmian klimatycznych globu....
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-14
Protagonistą powieści, a de facto jej antybohaterem, jest Phil, nerd z branży IT niedalekiej przyszłości. Mężczyzna zostaje zwolniony z pracy, snuje się po mieście, próbuje utrzymać kontakt z byłymi kolegami, szuka, raczej niemrawo, nowego zatrudnienia. Dopiero za poradą kochanki ubiega się o pracę w dynamicznym, ale i chaotycznym start-upie, tytułowym „KKK”. Od teraz Phil będzie wspierał walkę ze skutkami zmian klimatu jako admin firmowego intranetu. Już wkrótce w nowej firmie zaczyna dziać się źle: Phil zmuszony zostaje do udowodnienia, że to nie z jego winy ważny eksperyment ekologiczny doprowadził do masowego śnięcia ryb w okolicach wyspy Reunion. Post, pochodząc sam z branży, przedstawia ten nieco senny świat programistów wiarygodnie, bez fajerwerków i nerwowego wstukiwania genialnego kodu w ciągu kilku minut, prezentując równocześnie kilka ciekawych pomysłów na ekologiczne technologie przyszłości.
Więcej o książce tutaj:
https://esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=34879
Protagonistą powieści, a de facto jej antybohaterem, jest Phil, nerd z branży IT niedalekiej przyszłości. Mężczyzna zostaje zwolniony z pracy, snuje się po mieście, próbuje utrzymać kontakt z byłymi kolegami, szuka, raczej niemrawo, nowego zatrudnienia. Dopiero za poradą kochanki ubiega się o pracę w dynamicznym, ale i chaotycznym start-upie, tytułowym „KKK”. Od teraz Phil...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-28
Ertlov znakomicie żongluje standardowymi tematami space opery (prastare artefakty, wielkie imperia gwiezdne i ich konflikty) nie zaniedbując przy tym czystej rozrywki w postaci pełnych humoru nawiązań do naszej teraźniejszości. Ludzkie slumsy na planetach Protektoratu przemierzają pochody wyznawców starożytnych ziemskich religii: akoluci Obamy wykrzykują „Yes, we can!”, podczas gdy wierni Angeli Merkel odkrzykują „Wir schaffen das!”. Przetrwały również prastare legendy o ludzkich bohaterach: nadal pamięta się walkę trzystu Spartan w termopilskim wąwozie… i nadal opowiada się o herosie Sponge Bobie, który porzucił ukochane morze i wyruszył na grzbiecie wiernego Haselhoffa w poszukiwaniu ratunku dla Bikini Bottom.
Więcej o autorze i książce tutaj:
https://esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=34829
Ertlov znakomicie żongluje standardowymi tematami space opery (prastare artefakty, wielkie imperia gwiezdne i ich konflikty) nie zaniedbując przy tym czystej rozrywki w postaci pełnych humoru nawiązań do naszej teraźniejszości. Ludzkie slumsy na planetach Protektoratu przemierzają pochody wyznawców starożytnych ziemskich religii: akoluci Obamy wykrzykują „Yes, we can!”,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-28
Misja statku Shepherd-1 dociera po dwudziestu(!) latach lotu do miejsca, które jest oddalone od Ziemi o cztery dni świetlne, czyli daleko poza granicę Układu Słonecznego. Tutaj załoga ma wykorzystać efekt soczewki grawitacyjnej naszej rodzimej gwiazdy, aby spojrzeć na bardzo wczesny wszechświat. Pierwsze fotografie takiego kosmosu mają dramatyczny wpływ na dowodzącą misją astronomkę Christine, i gdy inni członkowie załogi powracają po rozmieszczeniu sond do Shepherda, zastają go w pożałowania godnym stanie: eksplozja zniszczyła jeden z segmentów statku, przywódczyni misji nie żyje. Jak łatwo sobie wyobrazić, wszelaka pomoc ze strony NASA może polegać jedynie na poradach – a te dotrą do miejsca katastrofy najwcześniej po ośmiu długich dniach oczekiwania. Na dodatek, śledząc wątek Rachel, CapCom misji, czyli osoby odpowiedzialnej za dobry stan załogi, czytelnik szybko rozumie, że problemy ma nie tylko Shepherd, ale i samo Houston.
Więcej o autorze i książce tutaj:
https://esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=34829
Misja statku Shepherd-1 dociera po dwudziestu(!) latach lotu do miejsca, które jest oddalone od Ziemi o cztery dni świetlne, czyli daleko poza granicę Układu Słonecznego. Tutaj załoga ma wykorzystać efekt soczewki grawitacyjnej naszej rodzimej gwiazdy, aby spojrzeć na bardzo wczesny wszechświat. Pierwsze fotografie takiego kosmosu mają dramatyczny wpływ na dowodzącą misją...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-24
Sprawa jest jasna, jak słońce: dla fanów gry jest to pozycja ciekawa, żeby nie powiedzieć obowiązkowa. Zaliczając się do tej grupy, nie miałem tak naprawdę wyboru, bo „The Complete Comics” nie tylko uzupełnia historię opowiedzianą w grze, ale w znaczący sposób rozszerza uniwersum Mass Effect o elementy jedynie wspomniane lub nawet zupełnie przemilczane.
Z drugiej strony nie ulega wątpliwości, że zebrane tutaj komiksy to wydawnictwa pod względem samej grafiki oraz oryginalności scenariusza raczej przeciętne. Kilka z nich miało funkcję epilogu dla kolejnych odsłon gry, więc trudno wymagać, aby były awangardowe. Kilka innych mogło się pokusić o nieco odważniejsze i swobodniejsze podejście do postaci i miejsc – ale tego nie zrobiły. Cóż, trochę szkoda, bo komiksowych strzelanek mamy na pęczki...
Sprawa jest jasna, jak słońce: dla fanów gry jest to pozycja ciekawa, żeby nie powiedzieć obowiązkowa. Zaliczając się do tej grupy, nie miałem tak naprawdę wyboru, bo „The Complete Comics” nie tylko uzupełnia historię opowiedzianą w grze, ale w znaczący sposób rozszerza uniwersum Mass Effect o elementy jedynie wspomniane lub nawet zupełnie przemilczane.
Z drugiej strony...
2024-01-20
Druga część trylogii o powstaniu sztucznej inteligencji Goliat i jej trudnej koegzystencji z ludźmi. Książka zaczyna się sielankowo: przejęcie władzy nad światem przez Goliata zakończyło głód i wszelakie konflikty zbrojne. Bogaci są nieco mniej bogaci – za to nie ma już nędzarzy. Taki stan rzeczy kłuje oczywiście niektóre kręgi w oczy. No, bo kto to widział, żeby mi jakiś tam program komputerowy mówił, że muszę oddać część moich zysków na jakichś tam głodujących w Sahelu?
Na dodatek wychodzi na jaw, że ludzkość staje się bezpłodna. Dodając jeden do jednego, przeciwnicy Goliata dochodzą szybko do wniosku, że SI chce „cichaczem” usunąć irytujący element ludzki z powierzchni globu. I oto mamy gotowy thriller SF.
Niestety, wieje nudą. Aby uniknąć najprostszego rozwiązania, czyli rozpoczęcia bezpośrednich rozmów ludzi z Goliatem, Brandhorst imaginuje sztuczną inteligencję, która rozwija się tak szybko, że nie jest już w stanie bezpośrednio komunikować z jej twórcami. Zamiast więc lemowskiego Golema, tak bardzo starającego się o zrozumienie jego punktu widzenia przez nieudolnych ludzi, mamy niemego i apodyktycznie działającego Goliata. Nie dziwota zatem, że ludzkość w try miga świruje i postanawia, że rzucanie kamieniami do dronów i zamachy bombowe na instalacje SI to najlepsze wyjście z sytuacji.
Najgorsze jest jednak to, że załoga pierwszej misji marsjańskiej, która posiada na pokładzie statku (niegdyś) autonomiczną SI, komunikuje za jej pomocą z Goliatem bez żadnych problemów. Autor przeczy tym samym sam sobie, bo przecież SI statku kosmicznego nie była bynajmniej jedyną, jaka powstała do momentu pojawienia się Goliata. Tymczasem elektroniczny władca Ziemi nie jest w stanie wytłumaczyć swoim twórcom, że już pracuje nad rozwiązaniem problemu. Słabe to...
„Eskalacja” bardzo cierpi na syndrom drugiego tomu. Narrację trzeba jakoś dociągnąć do finału, więc należy wymyślić coś dramatycznego w stylu „Imperium kontratakuje”. Jednak drugiej części cyklu bardzo brakuje Luke'a Skywalkera i Hana Solo.
Druga część trylogii o powstaniu sztucznej inteligencji Goliat i jej trudnej koegzystencji z ludźmi. Książka zaczyna się sielankowo: przejęcie władzy nad światem przez Goliata zakończyło głód i wszelakie konflikty zbrojne. Bogaci są nieco mniej bogaci – za to nie ma już nędzarzy. Taki stan rzeczy kłuje oczywiście niektóre kręgi w oczy. No, bo kto to widział, żeby mi jakiś...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-11-05
O tej książce napisał sporo prawdy Jacek Dukaj, gdy recenzował ją w roku wydania w „Nowej Fantastyce”. Chwalił on „Kolory sztandarów” jako pierwszą, pełnokrwistą i przy tym dobrze napisaną w warstwie fabularnej, polską space operę. Jednak nie omieszkał równocześnie zrugać autora za „nieco infantylizujące problem”, „wtórne” „skompilowanie schematów”.
Powieść Kołodziejczaka uderza w te same nuty, jak „Pieprzony los kataryniarza” Ziemkiewicza. To w dosyć dosłownym sensie literatura rozliczająca nowe, żyjące w (pozornej?) wolności pokolenie Polaków. I tutaj leży pies pogrzebany. Bo o ile Ziemkiewicz potrafił o wiele lepiej, wiarygodniej przedstawić różne postawy, egzystujące w tej nowej Polsce lat 90-tych, o tyle Dominium Solarne Kołodziejczaka i ofiary jego podbojów w kosmosie to (cytuję ponownie za Dukajem) „model świata współczesnego mocno zredukowany”. Autor nie pozostawia nawet cienia wątpliwości co do strony, której kibicuje. Czyniąc protagonistę człowiekiem o charakterze tak prawym i równocześnie tak prostym, jak u rycerza Okrągłego Stołu, oraz przedstawiając jego wrogów jako praktycznie bezrefleksyjnie skompilowanych łotrów na usługach wszechwiedzącego i wszechmocnego, komputerowego Big Brothera, nie zdołał Kołodziejczak zdobyć mojej sympatii. Zbyt grubymi nićmi to wszystko uszyte.
Ponownie wyręczę się Dukajem: O systemach totalitarnych i postawach obywatelskich w obliczu konfrontacji jednostki z takowymi pisali już generację wcześniej ciekawiej, a przede wszystkim szczerzej i dogłębniej, polscy autorzy socjologicznej SF.
O tej książce napisał sporo prawdy Jacek Dukaj, gdy recenzował ją w roku wydania w „Nowej Fantastyce”. Chwalił on „Kolory sztandarów” jako pierwszą, pełnokrwistą i przy tym dobrze napisaną w warstwie fabularnej, polską space operę. Jednak nie omieszkał równocześnie zrugać autora za „nieco infantylizujące problem”, „wtórne” „skompilowanie schematów”.
Powieść Kołodziejczaka...
2023-12-18
W rzeczywistości przedstawionego przez Weise świata roku 2104 eksploracja kosmosu już dawno przestała być domeną agencji rządowych. Następcy Elona Muska i Jeffa Bezosa konsekwentnie rozbudowują sieć stacji badawczych i pozaziemskich kopalń, zaopatrywanych przez statki kosmiczne we wszelakie potrzebne towary na trasach od Księżyca aż po pas planetoid. Pierwsze misje załogowe rozpoczynają eksplorację satelitów Jowisza. Na Kallisto prym wiedzie luksemburski koncern Space Rocks, którego stacja Chione gości już czwartą z kolei grupę astronautów.
Misja nie przebiega planowo – z niewiadomej przyczyny pilot lądownika doprowadza podczas rekonesansu świadomie do rozbicia się pojazdu o powierzchnię Kallisto, ponosząc oczywiście śmierć na miejscu. Równocześnie większa część załogi Chione cierpi na nieznaną chorobę. Dochodzi do zgonów oraz opuszczenia stacji przez dwójkę chorych astronautów. Po kilkunastu godzinach, czyli po wyczerpaniu się zapasów tlenu uciekinierów, dla majora Samuela Króla, ostatniego ocalałego członka załogi, jest jasne, że został najbardziej osamotnionym człowiekiem Układu Słonecznego: misja ratunkowa, nawet jeśli wystartowałaby od razu, potrzebuje osiemnastu miesięcy na dotarcie w okolice Jowisza.
Więcej możecie poczytać o książce tutaj: https://esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=34565
W rzeczywistości przedstawionego przez Weise świata roku 2104 eksploracja kosmosu już dawno przestała być domeną agencji rządowych. Następcy Elona Muska i Jeffa Bezosa konsekwentnie rozbudowują sieć stacji badawczych i pozaziemskich kopalń, zaopatrywanych przez statki kosmiczne we wszelakie potrzebne towary na trasach od Księżyca aż po pas planetoid. Pierwsze misje załogowe...
więcej mniej Pokaż mimo to
W dużym skrócie jest to historia poszukiwania przez fotografkę Margaretę siostry Fiony i jej przyjaciół, którzy wzięli udział w tworzeniu pewnego bardzo specyficznego programu. Zadaniem tego software’u jest analiza ludzkich pragnień w celu znalezienia warunków, których spełnienie doprowadziłoby do uszczęśliwienia każdego człowieka. Zadanie jest oczywiście bardzo trudne, ponieważ każdy pojęcie „szczęście” definiuje w nieco (lub diametralnie) inny sposób. W rzeczywistości książki do osiągnięcia takiego celu jednak dochodzi. Na dane uzyskane przy pomocy tzw. projektu „Miłoszczęście” rzucają się oczywiście od razu przemysł i handel; wiedząc, czego klient pragnie, można mu za każdym razem zaoferować perfekcyjnie dopasowany produkt lub usługę. Od manipulacji klientów przy zakupach do manipulacji decyzjami politycznymi wyborców jest już zaledwie jeden krok – ot, i gotowe jest dystopiczne political fiction o świecie, w którym doszło do cichego puczu, czyli usunięcia demokracji na rzecz dyktatury przy pomocy umiejętnych manipulacji opinią publiczną, połączonej z samooptymalizacją zachowań obywateli oraz zastosowaniem odpowiednich programów lojalnościowych. Co początkowo jawiło się jedynie zbiorem aplikacji, które pomagały nam w przejściu na weganizm, umożliwiały koordynację wspólnej opieki nad dziećmi lub oferowały kursy motywacyjne, niepostrzeżenie zamieniło się w system samocenzury i samokontroli społeczeństwa. „Szklany obywatel”, który nie może ukryć swego światopoglądu oraz zachowań, ba!, musi je stale ujawniać i aktualizować, aby otrzymać konieczne do normalnego funkcjonowania punkty lojalnościowe, zostaje w „Srebrnych polach” doprowadzony do perfekcji.
Więcej możecie poczytać o książce tutaj: https://esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=34565
W dużym skrócie jest to historia poszukiwania przez fotografkę Margaretę siostry Fiony i jej przyjaciół, którzy wzięli udział w tworzeniu pewnego bardzo specyficznego programu. Zadaniem tego software’u jest analiza ludzkich pragnień w celu znalezienia warunków, których spełnienie doprowadziłoby do uszczęśliwienia każdego człowieka. Zadanie jest oczywiście bardzo trudne,...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-07
Fantastyka młodzieżowa o świecie niedalekiej przyszłości, w którym możliwy stał się transfer wspomnień z osoby na osobę. Autorka stawia ciekawe pytania, zachęcając do dyskusji na tematy związane z przekazywaniem, utratą i pozyskiwaniem wspomnień. Jaki byłby świat, w którym można zarabiać jako taki dawca? Jak czuliby się wyleczeni przez taki transfer z depresji biorcy?
Fantastyka młodzieżowa o świecie niedalekiej przyszłości, w którym możliwy stał się transfer wspomnień z osoby na osobę. Autorka stawia ciekawe pytania, zachęcając do dyskusji na tematy związane z przekazywaniem, utratą i pozyskiwaniem wspomnień. Jaki byłby świat, w którym można zarabiać jako taki dawca? Jak czuliby się wyleczeni przez taki transfer z depresji biorcy?
Pokaż mimo to
„Wyposażeniem osobistym” Oramus wyprzedził o kilka lat Macieja Parowskiego i jego „Czas fantastyki” - ale obie książki są bardzo podobne: to zebrane recenzje, wywiady i krótkie eseje o pisarzach SF na polskim rynku wydawniczym lat 70-tych i 80-tych. Czasy były nieciekawe, dobra SF stanowiła pewną odskocznię od ponurej rzeczywistości oraz dawała pole do popisu dla autorów, którzy się pobytu w fantastycznym getcie nie obawiali. Sensownej (a więc przede wszystkim obiektywnej) krytyki ich dzieł było jeszcze mniej. Marek Oramus należał do elitarnego grona fascynatów SF, którzy wtedy w pocie czoła wyłuskiwali warte przeczytania pozycje.
Trzydzieści lat później już nieco trudno się tymi recenzjami fascynować: dobre książki dostały się do kanonu gatunku – a te słabe po prostu zapomniano. Dlatego lektura „Wyposażenia osobistego” to dzisiaj czysta nostalgia.
„Wyposażeniem osobistym” Oramus wyprzedził o kilka lat Macieja Parowskiego i jego „Czas fantastyki” - ale obie książki są bardzo podobne: to zebrane recenzje, wywiady i krótkie eseje o pisarzach SF na polskim rynku wydawniczym lat 70-tych i 80-tych. Czasy były nieciekawe, dobra SF stanowiła pewną odskocznię od ponurej rzeczywistości oraz dawała pole do popisu dla autorów,...
więcej Pokaż mimo to