-
ArtykułyCzytamy w weekend. 20 września 2024LubimyCzytać276
-
Artykuły„Niektórzy chcą postępować właściwie, a inni nie” – rozmowa z autorką powieści „Prawda czy wyzwanie”BarbaraDorosz1
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Śnieżka musi umrzeć“ Nele NeuhausLubimyCzytać15
-
ArtykułyKonkurs: Wygraj bilety na film „Rzeczy niezbędne” z Katarzyną Warnke i Dagmarą DomińczykLubimyCzytać5
Biblioteczka
2024-05-05
2024-04-12
„After 12,000 Years” Coblentza pojawiła się na rynku trzy lata przed "Nowym wspaniałym światem", czyli epokowym dziełem Aldousa Huxleya. Można spekulować, czy Brytyjczyk czytał „Amazing Stories Quarterly” i w ten sposób zapoznał się z pomysłem Amerykanina na ludzkość dalekiej przyszłości. Stosując zasadę ekonomii myślenia, czyli Brzytwę Ockhama, przyjmuję, że do powstania „Nowego wspaniałego świata” wystarczyły jednak w zupełności rozmowy w kręgu rodziny i znajomych. Podobnie widział sprawę M. D. Mullen, pisząc w 1975 r.: „choć powieść pod pewnymi względami antycypuje «Nowy wspaniały świat», a pod innymi «1984», to słabość stylistyczna czyni ją nieudaną satyrą społeczną, która nie wywołuje ani śmiechu, ani przerażenia – a przynajmniej nie powinna ich wywołać u żadnego wyrafinowanego czytelnika.”
Więcej o autorze i książce tutaj:
https://esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=34978
„After 12,000 Years” Coblentza pojawiła się na rynku trzy lata przed "Nowym wspaniałym światem", czyli epokowym dziełem Aldousa Huxleya. Można spekulować, czy Brytyjczyk czytał „Amazing Stories Quarterly” i w ten sposób zapoznał się z pomysłem Amerykanina na ludzkość dalekiej przyszłości. Stosując zasadę ekonomii myślenia, czyli Brzytwę Ockhama, przyjmuję, że do powstania...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-03-14
Protagonistą powieści, a de facto jej antybohaterem, jest Phil, nerd z branży IT niedalekiej przyszłości. Mężczyzna zostaje zwolniony z pracy, snuje się po mieście, próbuje utrzymać kontakt z byłymi kolegami, szuka, raczej niemrawo, nowego zatrudnienia. Dopiero za poradą kochanki ubiega się o pracę w dynamicznym, ale i chaotycznym start-upie, tytułowym „KKK”. Od teraz Phil będzie wspierał walkę ze skutkami zmian klimatu jako admin firmowego intranetu. Już wkrótce w nowej firmie zaczyna dziać się źle: Phil zmuszony zostaje do udowodnienia, że to nie z jego winy ważny eksperyment ekologiczny doprowadził do masowego śnięcia ryb w okolicach wyspy Reunion. Post, pochodząc sam z branży, przedstawia ten nieco senny świat programistów wiarygodnie, bez fajerwerków i nerwowego wstukiwania genialnego kodu w ciągu kilku minut, prezentując równocześnie kilka ciekawych pomysłów na ekologiczne technologie przyszłości.
Więcej o książce tutaj:
https://esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=34879
Protagonistą powieści, a de facto jej antybohaterem, jest Phil, nerd z branży IT niedalekiej przyszłości. Mężczyzna zostaje zwolniony z pracy, snuje się po mieście, próbuje utrzymać kontakt z byłymi kolegami, szuka, raczej niemrawo, nowego zatrudnienia. Dopiero za poradą kochanki ubiega się o pracę w dynamicznym, ale i chaotycznym start-upie, tytułowym „KKK”. Od teraz Phil...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-02-28
Ertlov znakomicie żongluje standardowymi tematami space opery (prastare artefakty, wielkie imperia gwiezdne i ich konflikty) nie zaniedbując przy tym czystej rozrywki w postaci pełnych humoru nawiązań do naszej teraźniejszości. Ludzkie slumsy na planetach Protektoratu przemierzają pochody wyznawców starożytnych ziemskich religii: akoluci Obamy wykrzykują „Yes, we can!”, podczas gdy wierni Angeli Merkel odkrzykują „Wir schaffen das!”. Przetrwały również prastare legendy o ludzkich bohaterach: nadal pamięta się walkę trzystu Spartan w termopilskim wąwozie… i nadal opowiada się o herosie Sponge Bobie, który porzucił ukochane morze i wyruszył na grzbiecie wiernego Haselhoffa w poszukiwaniu ratunku dla Bikini Bottom.
Więcej o autorze i książce tutaj:
https://esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=34829
Ertlov znakomicie żongluje standardowymi tematami space opery (prastare artefakty, wielkie imperia gwiezdne i ich konflikty) nie zaniedbując przy tym czystej rozrywki w postaci pełnych humoru nawiązań do naszej teraźniejszości. Ludzkie slumsy na planetach Protektoratu przemierzają pochody wyznawców starożytnych ziemskich religii: akoluci Obamy wykrzykują „Yes, we can!”,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Drugi tom antologii niemieckiego komiksu science fiction. Zawiera kilka krótszych opowieści o różnorodnej tematyce (od space opery po inner space). W sekcji humorystycznej ponownie dostaje się prezydentowi Trumpowi, który jako złowrogi First Dotru (nie mylić z Count Dooku) uprowadził słynną aktywistkę ochrony kosmosu, Gretę Thunfisch.
Znajdzie się tu sporo różnych stylów (od czarno-białych plansz do akwareli). Okładka tomu zdobyła nagrodę im. K. Lasswitza, czyli niemieckiego Zajdla.
Tekstem publicystycznym wydania jest tym razem historia belgijskiego komiksu „Luc Orient“.
Drugi tom antologii niemieckiego komiksu science fiction. Zawiera kilka krótszych opowieści o różnorodnej tematyce (od space opery po inner space). W sekcji humorystycznej ponownie dostaje się prezydentowi Trumpowi, który jako złowrogi First Dotru (nie mylić z Count Dooku) uprowadził słynną aktywistkę ochrony kosmosu, Gretę Thunfisch.
Znajdzie się tu sporo różnych stylów...
2023-07-12
Znakomity przegląd niemieckojęzycznej sf ostatnich lat. Trzy teksty zbioru nominowano do nagród gatunkowych a jeden z nich, "Utopie27" Aiki Miry, zdobył zarówno Nagrodę im. Kurda Lasswitza jak i Niemiecką Nagrodę SF.
Polecam wszystkim, którzy chcą zaznajomić się ze współczesną fantastyką zza Odry a równocześnie prześledzić ciekawy eksperyment wydawniczy.
Znakomity przegląd niemieckojęzycznej sf ostatnich lat. Trzy teksty zbioru nominowano do nagród gatunkowych a jeden z nich, "Utopie27" Aiki Miry, zdobył zarówno Nagrodę im. Kurda Lasswitza jak i Niemiecką Nagrodę SF.
Polecam wszystkim, którzy chcą zaznajomić się ze współczesną fantastyką zza Odry a równocześnie prześledzić ciekawy eksperyment wydawniczy.
Pierwszy tom antologii niemieckiego komiksu science fiction. Zawiera kilka krótszych opowieści o różnorodnej tematyce. Większość z nich raczej nie zaskakuje, ale jest kilka o ciekawym humorze. Dostaje się prezydentowi Trumpowi (zasłużył) i niemieckim neofaszystom (też zasłużyli). Rozpiętość stylistyczna jest również duża: od klasycznej frankobelgijskiej ligne claire poprzez akwarele do secesjonistycznego rysunku á la Aubrey Beardsley.
Pierwszy tom antologii niemieckiego komiksu science fiction. Zawiera kilka krótszych opowieści o różnorodnej tematyce. Większość z nich raczej nie zaskakuje, ale jest kilka o ciekawym humorze. Dostaje się prezydentowi Trumpowi (zasłużył) i niemieckim neofaszystom (też zasłużyli). Rozpiętość stylistyczna jest również duża: od klasycznej frankobelgijskiej ligne claire poprzez...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toChmielewski na szczycie swoich możliwości. Wspaniale (nomen omen) nonsensowne przygody zastępu A'Tomka, w których autor wyśmiewa kilka negatywnych zjawisk (problemy te są nadal aktualne). Te niezwykle kolorowe plansze były znakomitą odtrutką na szarą PRL-ową rzeczywistość.
Chmielewski na szczycie swoich możliwości. Wspaniale (nomen omen) nonsensowne przygody zastępu A'Tomka, w których autor wyśmiewa kilka negatywnych zjawisk (problemy te są nadal aktualne). Te niezwykle kolorowe plansze były znakomitą odtrutką na szarą PRL-ową rzeczywistość.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Do moich faworytów wśród „Tytusów” ta księga nie należy. Co nie znaczy, że jest zła. Po prostu nie „podeszła”.
Mam wrażenie, że jest tak za każdym razem, gdy dydaktyzm zbyt mocno objawia się w tym komiksie. Tytus de Zoo to istna broń chaosu i tym razem to właśnie on ratuje księgę XII.
Do moich faworytów wśród „Tytusów” ta księga nie należy. Co nie znaczy, że jest zła. Po prostu nie „podeszła”.
Mam wrażenie, że jest tak za każdym razem, gdy dydaktyzm zbyt mocno objawia się w tym komiksie. Tytus de Zoo to istna broń chaosu i tym razem to właśnie on ratuje księgę XII.
2023-04-09
Osiem miesięcy po wydarzeniach z finału „Kanonu mechanicznych dusz” protagoniści tej powieści spotykają się znowu, aby podjąć się bardzo trudnego zadania: chodzi o przywrócenie Ziemi jej satelity, czyli Księżyca.
„Podróż do środka czasu”, jaką przychodzi odbyć, aby sprostać zadaniu, to groteskowy quest w stylu „Cyberiady” Stanisława Lema. Nowelka jest zbyt krótka, aby zmieścić rozbudowane wątki – oraz zbyt długa jak na groteskowe opowiadanie.
Osiem miesięcy po wydarzeniach z finału „Kanonu mechanicznych dusz” protagoniści tej powieści spotykają się znowu, aby podjąć się bardzo trudnego zadania: chodzi o przywrócenie Ziemi jej satelity, czyli Księżyca.
„Podróż do środka czasu”, jaką przychodzi odbyć, aby sprostać zadaniu, to groteskowy quest w stylu „Cyberiady” Stanisława Lema. Nowelka jest zbyt krótka, aby...
2023-04-06
Niemiecki autor pisze w stylu Stanisława Lema – i wychodzi mu to całkiem sprawnie. Momentami ma się wrażenie czytania nieznanej części „Cyberiady”. Pojawia się nawet wyraz „bladawiec” ;)
„Kanon” to pełna humoru i nawiązań do twórczości polskiego mistrza SF historia pewnej wyprawy w poszukiwaniu „kraju olejem i eterem płynącego, gdzie metal nigdy nie rdzewieje”. Dla wszystkich fanów absurdalnego humoru SF.
Niemiecki autor pisze w stylu Stanisława Lema – i wychodzi mu to całkiem sprawnie. Momentami ma się wrażenie czytania nieznanej części „Cyberiady”. Pojawia się nawet wyraz „bladawiec” ;)
„Kanon” to pełna humoru i nawiązań do twórczości polskiego mistrza SF historia pewnej wyprawy w poszukiwaniu „kraju olejem i eterem płynącego, gdzie metal nigdy nie rdzewieje”. Dla...
2020-04-09
Znakomita, choć objętościowo bardzo skromna książka, która w perfekcyjny sposób dokumentuje zarówno stylistyczne umiejętności autora jak i charakterystyczny dla niego sposób poruszania najbardziej egzystencjalnych problemów ze sporą dozą groteski. Literatura fantastyczna znajdzie dopiero w Stanisławie Lemie i Terry'm Pratchettcie godnych następców Čapka.
Znakomita, choć objętościowo bardzo skromna książka, która w perfekcyjny sposób dokumentuje zarówno stylistyczne umiejętności autora jak i charakterystyczny dla niego sposób poruszania najbardziej egzystencjalnych problemów ze sporą dozą groteski. Literatura fantastyczna znajdzie dopiero w Stanisławie Lemie i Terry'm Pratchettcie godnych następców Čapka.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-08-25
To jest bardzo dobry komiks, w którym można znaleźć multum różnych smaczków. Oczywiście, na pierwszym miejscu króluje humor sułtana Absurdystanu, czyli Papcio Chmiela. Jeśli ktoś czytał już poprzednie „tytusy”, to nie będzie zbytniego zaskoczenia tym specyficznym zapatrywaniem autora na rzeczywistość.
Księga XI ma jednak również wartości dydaktyczne (ochrona zabytków, ich zaniedbywanie i niszczenie przez obojętnych obywateli i zwykłych chuliganów), wątki rodem z literatury SF (podróż fantastycznym pojazdem, podróż w czasie) oraz sporo postaci literatury fantasy (smoki, diabły, duchy). Całość ma również coś z literatury historycznej (średniowiecze, XVIII i XIX wiek oraz okres drugiej wojny światowej).
Facyt: Dla każdego coś dobrego. Do czytania - przystąp!
To jest bardzo dobry komiks, w którym można znaleźć multum różnych smaczków. Oczywiście, na pierwszym miejscu króluje humor sułtana Absurdystanu, czyli Papcio Chmiela. Jeśli ktoś czytał już poprzednie „tytusy”, to nie będzie zbytniego zaskoczenia tym specyficznym zapatrywaniem autora na rzeczywistość.
Księga XI ma jednak również wartości dydaktyczne (ochrona zabytków, ich...
2022-08-22
W najlepszej „tytusowej” tradycji absurd spotyka się tutaj z dydaktyką i tworzy tak charakterystyczny dla Papcio Chmiela melanż. Obok scen typowych sprzeczek Tytusa ze starającymi się uczłowieczyć go harcerzami, znajdą się niezwykle zabawnie zaprezentowane opisy przemian społecznych od epoki kamienia łupanego do wieku pary i elektryczności (a nawet troszkę dalej). Autor przedstawia te przemiany jako coś pozytywnego (postęp nauki i techniki, demokratyzacja), aby pod koniec książeczki obrazowo dotknąć drugiej strony medalu, czyli pokazać bardzo negatywne skutki niepohamowanego rozwoju człowieka. Temat to dzisiaj jeszcze bardziej aktualny, niż w latach 70-tych, więc księga X przygód Tytusa zyskuje tym samym dodatkowe plusy w ocenie końcowej.
W najlepszej „tytusowej” tradycji absurd spotyka się tutaj z dydaktyką i tworzy tak charakterystyczny dla Papcio Chmiela melanż. Obok scen typowych sprzeczek Tytusa ze starającymi się uczłowieczyć go harcerzami, znajdą się niezwykle zabawnie zaprezentowane opisy przemian społecznych od epoki kamienia łupanego do wieku pary i elektryczności (a nawet troszkę dalej). Autor...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-08-21
Można by się oczywiście zżymać, że ten „Tytus” jest taki strasznie dydaktyczny a na dodatek podlany tym razem sosikiem antyamerykańskiej propagandy. Cóż, takie to były wtedy czasy: chciało się w PRL-u zaistnieć i rysować komiksy dla młodzieży, trzeba było pójść na układy z wydawnictwem i cenzurą.
Jeśli odfiltrować takie naleciałości, to dziewiąta odsłona uczłowieczania małpoluda nadal ma sporo humoru do zaoferowania. Papcio Chmiel ponownie udowadnia, że jest mistrzem absurdu. Ten komiks musiał być w latach 70-tych prawdziwym objawieniem dla spragnionej przygód na Dzikim Zachodzie młodzieży.
Można by się oczywiście zżymać, że ten „Tytus” jest taki strasznie dydaktyczny a na dodatek podlany tym razem sosikiem antyamerykańskiej propagandy. Cóż, takie to były wtedy czasy: chciało się w PRL-u zaistnieć i rysować komiksy dla młodzieży, trzeba było pójść na układy z wydawnictwem i cenzurą.
Jeśli odfiltrować takie naleciałości, to dziewiąta odsłona uczłowieczania...
2022-07-27
Świetna zabawa, przemycająca pod płaszczykiem humorystycznej przypowiastki sporą dozę dających dużo do przemyślenia zagadnień. Chodzi o kierunek, w którym podąża rozwój (Czy aby na pewno rozwój? Może raczej degeneracja?) społeczeństw oraz o takowego możliwe efekty we wcale nie tak dalekiej przyszłości.
Książkę czyta się bardzo szybko, autorowi udało się stworzyć godną uwagi satyryczną powieść science fiction bliskiego zasięgu. Marc-Uwe Kling zaprzecza w „QualityLandii” stereotypowi, jakoby to Niemcy nie mieli humoru. Moim faworytem został Mickey, uszkodzony ciężki robot bojowy, cierpiący na PTSD. Jego „kapuuuut!” za każdym razem przypominało mi „I am Groot!” ze „Strażników Galaktyki”.
Świetna zabawa, przemycająca pod płaszczykiem humorystycznej przypowiastki sporą dozę dających dużo do przemyślenia zagadnień. Chodzi o kierunek, w którym podąża rozwój (Czy aby na pewno rozwój? Może raczej degeneracja?) społeczeństw oraz o takowego możliwe efekty we wcale nie tak dalekiej przyszłości.
Książkę czyta się bardzo szybko, autorowi udało się stworzyć godną...
2022-08-13
Dobra, choć nie tak dobra jak pierwszy tom. Kto polubił postaci z QualityLandii i odnajduje się w stylu autora, ten będzie miał uciechę z powrotu Klinga do zwariowanych Niemiec przyszłości.
Dobra, choć nie tak dobra jak pierwszy tom. Kto polubił postaci z QualityLandii i odnajduje się w stylu autora, ten będzie miał uciechę z powrotu Klinga do zwariowanych Niemiec przyszłości.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-07-01
Antologia umożliwia zaznajomienie się z tekstami, które powstały w dużym przedziale czasowym: najstarsze w roku 1976, najnowsze zaledwie dwa lata temu. Opowiadania napisane zostały przez wschodnioniemiecką parę autorów science fiction – ale nie wszystkie z nich to dzieła wspólne; cztery z nich napisał Karlheinz, dwa Angela.
Nie miałem dotychczas przyjemności poznania twórczości Steinmüllerów, a zatem „Marslandschaften” (Marsjańskie krajobrazy) są dla mnie pierwszym spojrzeniem na prace tego wielokrotnie nagradzanego duetu. Spojrzeniem z oczywistych względów wycinkowym, bo przy pomocy kilkunastu zaledwie opowiadań nie da się ocenić dogłębnie ponad czterdziestu lat pracy twórczej.
Antologia broni się całkiem dobrze, aczkolwiek znalazłem w niej zaledwie kilka tekstów, które pozytywnie odstają od raczej przeciętnej większości. Na pierwsze miejsce w moim rankingu dostało się opowiadanie „Churchill im Fernsehen” (Churchill w telewizji), będące jak gdyby powiązaniem recenzji fikcyjnej książki o tytułowym Brytyjczyku („Próżnia doskonała” Lema się kłania) z typowym dla historii alternatywnej tekstem o Europie, w której nie doszło do wybuchu pierwszej wojny światowej. Nie ukrywam, że nęci mnie tego typu SF.
Wbrew tytułowi antologii znalazłem w niej tylko ten jeden tytułowy i nagrodzony Laßwitzem (odpowiednik polskiego Zajdla) tekst o Czerwonej Planecie, w którym medium spirytystyczne nawiązało kontakt z... Marsjaninem. Steinmüllerowie to nie Andy Weir, ani tym bardziej Ray Bradbury – ich bardziej „kręci“ tematyka podróży w czasie. W „Bücher müssen brennen!” (Książki muszą spłonąć!) odwiedzamy zatem słynną bibliotekę aleksandryjską, w „Mit Einstein auf dem Gurten” (Z Einsteinem na górze Gurten) poznajemy problemy nowoczesnej turystyki temporalnej, podczas gdy „Zeit-Kur” (Kuracja czasowa) zabiera czytelnika w odległe już czasy byłej NRD z jej wczasami i kuracjami pracowniczymi.
Jeśli uporządkować poszczególne opowiadania chronologicznie, to wydaje się, że przede wszystkim Karlheinz zaczynał jako autor piszący satyryczne opowiastki o anarchistycznych gnomach w lodówce lub kucharzu stacji badawczej na Ganimedzie, który odkrył obce formy życia i... spożytkował je jako składnik menu. Angela jawi się natomiast jako ta bardziej stonowana, liryczna część duetu, stosująca umiejętnie elementy socjalistycznej powojennej rzeczywistość jako pretekst do stworzenia tekstu fantastyczno-naukowego. Obecnie melanż obu podejść do literatury SF oraz zafascynowanie futurologią owocuje u Steinmüllerów ciekawymi obrazami fantastyki bliskiego zasięgu.
Antologia umożliwia zaznajomienie się z tekstami, które powstały w dużym przedziale czasowym: najstarsze w roku 1976, najnowsze zaledwie dwa lata temu. Opowiadania napisane zostały przez wschodnioniemiecką parę autorów science fiction – ale nie wszystkie z nich to dzieła wspólne; cztery z nich napisał Karlheinz, dwa Angela.
Nie miałem dotychczas przyjemności poznania...
2021-11-18
Uważam ten tom nie tylko za dobre uzupełnienie dotychczasowych przygód Asteriksa i Obeliksa, ale jest on również w pewnym sensie bardzo symbolicznym przedstawieniem roli człowieka w naturze. Duet Goscinny i Uderzo dostarcza tutaj typowe dla serii gagi i absolutnie nie brakuje „Osiedlu bogów” humoru. Jest jednak druga, bardzo poważna warstwa.
Autorzy przeciwstawiają w tym tomie człowieka przyrodzie, miasto lasowi a ekonomię ekologii. Początek lat 70-tych ubiegłego wieku to narodziny nowoczesnych ruchów ochrony przyrody. Równocześnie jest to czas, w którym życie Francuzów zostało masowo „wzbogacone” o elementy kultury północno-amerykańskiej. Fascynowano się ogromnymi przybytkami Mamony, jak na przykład nowo powstałym centrum handlowym „Parly II” - prawdziwą świątynią komercji. Ale postrzegano również negatywny wpływ turystyki na wiejskie społeczności Francji. Przeciwstawienie obu filozofii życiowych, radosnego konsumpcjonizmu i odpowiedzialnej współegzystencji człowieka z naturą, to o dziwo bardzo nowoczesny sposób na 17-ty tom „Asteriksa”.
Komiks jest również ukoronowaniem dziesięciolecia nieprzerwanej aktywności autorów. Przyszedł czas na refleksję, co objawia się dosyć wyraźnie na ostatniej stronie „Osiedla bogów”, gdzie Asteriks pyta Panoramiksa, czy Galowie będą w stanie zatrzymać nieubłagany bieg historii i pozostać na zawsze w ich małej, ale przytulnej wiosce. Odpowiedź druida daje wiele do myślenia...
Facyt: Może nie jest to najzabawniejszy tom przygód galijskich wojów, ale z pewnością jeden z tych dalekowzroczniejszych i dojrzałych.
Uważam ten tom nie tylko za dobre uzupełnienie dotychczasowych przygód Asteriksa i Obeliksa, ale jest on również w pewnym sensie bardzo symbolicznym przedstawieniem roli człowieka w naturze. Duet Goscinny i Uderzo dostarcza tutaj typowe dla serii gagi i absolutnie nie brakuje „Osiedlu bogów” humoru. Jest jednak druga, bardzo poważna warstwa.
Autorzy przeciwstawiają w tym...
2021-11-08
Gdzie Juliusz Cezar nie może, tam Tuliusza Destrukcjusza pośle. Plan prawie się udaje (niczego innego nie oczekujemy), ale jednak nie miałem tym razem takiej frajdy przy czytaniu. Być może lubię te odcinki bardziej, w których obaj galijscy przyjaciele zostają skonfrontowani z innymi kulturami. A tutaj tylko Galowie i Rzymianie, Rzymianie i Galowie.
Na pewno nie jest to zły komiks. Ale od duetu Goscinny – Uderzo oczekuję arcydzieł.
Gdzie Juliusz Cezar nie może, tam Tuliusza Destrukcjusza pośle. Plan prawie się udaje (niczego innego nie oczekujemy), ale jednak nie miałem tym razem takiej frajdy przy czytaniu. Być może lubię te odcinki bardziej, w których obaj galijscy przyjaciele zostają skonfrontowani z innymi kulturami. A tutaj tylko Galowie i Rzymianie, Rzymianie i Galowie.
Na pewno nie jest to zły...
Tym razem nie podeszło. Tak to już czasami jest – zwłaszcza, jeśli chodzi o antologie. Dobór komiksów tego wydania (częściowo mamy do czynienia z kontynuacjami historii z poprzednich tomów) odbiega znacząco od mojego gustu. Narzekał nie będę, bo nie mogę przecież wymagać, aby redaktorzy „Cozmicu” za każdym razem trafiali bezbłędnie pod kątem moich upodobań estetyczno-tematycznych.
Tym razem nie podeszło. Tak to już czasami jest – zwłaszcza, jeśli chodzi o antologie. Dobór komiksów tego wydania (częściowo mamy do czynienia z kontynuacjami historii z poprzednich tomów) odbiega znacząco od mojego gustu. Narzekał nie będę, bo nie mogę przecież wymagać, aby redaktorzy „Cozmicu” za każdym razem trafiali bezbłędnie pod kątem moich upodobań...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to