-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz2
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Matki. Sprawdź propozycje wydawnictwa Czwarta StronaLubimyCzytać1
-
ArtykułyBabcie z fińskiej dzielnicy nadchodzą. Przeczytaj najnowszą książkę Marty Kisiel!LubimyCzytać2
Biblioteczka
2023-02-28
2023-06-03
Vesper kolejny raz rozpieszcza polskich czytelników, tym razem serwując nam odświeżony klasyk z lat. 80 ubiegłego wieku. Do moich rąk po prawie 15 latach ponownie trafia "Twierdza" i moje wrażenie po lekturze jest prawie tożsame, jak przy pierwszym kontakcie. Wilson czerpiąc motywy z wielu gatunków czy pisarzy, dał nam powieść oryginalną, ale też miejscami posiadającą aspekty, który są "charakterystyczne" dla tego okresu, co można traktować jednocześnie jako zaletę, jak i wadę...
Mamy rok 1941. Rzesza niemiecka rośnie w siłę, rozszerzając swoje wpływy na kolejne kraje Europy. Ich wojska docierają do Rumunii, gdzie obsadzają przy władzy miejscowych sojuszników. Oddział Wermachtu dociera do przełęczy Dinu, w Karpatach i obstawia położoną na odludziu twierdzę, która wydaje się być idealnym miejscem do obrony przed ewentualny atakiem wroga. To jeszcze ten okres, kiedy Niemcy planowały napaść na Związek Radziecki. Szkopuł w tym, że na miejscu dzieją się rzeczy, które zmuszają dowódcę do wysłania prośbę o posiłki...
Setki charakterystycznych krzyży na ścianach sprowadzi do jednoznacznych skojarzeń. W makabryczny sposób giną niemieccy żołnierze i sprawę ma rozwiązać ambitny oficer SS, który ma dodatkowo prywatny zatarg z wspomnianym dowódcą. Jednak to ani major Kaempffer, ani kapitan Woermann nie są bohaterami tej opowieści. Główną bohaterką jest tutaj Magda Cuza oraz jej ojciec Teodor, który jest profesorem, jaki badał te tereny jeszcze przed rozwojem choroby, która toczy teraz jego ciało. Z tego też powodu pewnego dnia do ich drzwi pukają esesmani...
Przyszłość obojga rysuje się w niezbyt dobrym świetle, bowiem są Żydami w rękach nazistów. Tylko ambicja majora powstrzymuje watahę Niemców przed skrzywdzeniem dwójki. To i może strach. Bo co zapadnie zmrok, tak pojawia się śmiercionośne zagrożenie. Każdy dzień to nowy trup... Coś bytuje w twierdzy, coś co ma własny plan i wydaje się żądne krwi... Jednocześnie setki kilometrów dalej, w Hiszpanii pewien mężczyzna odczuwa niepokój. Już wie co się dzieje, więc bierze spory pakunek i rusza w podróż...
"Twierdza" jest początkowo doznaniem bardzo niepokojącym, z świetnym klimatem, a dzieje się tak, że nieokreślone zagrożenie wspaniale działa na wyobraźnię. Gdy już agresor pojawia się na scenie, tak nasze przyzwyczajenia od razu go szufladkują jako zagrożenie jakie znamy z literatury i napięcie gdzieś schodzi. Ale klimat pozostaje, bo autor roztropnie przygotował zarówno dla bohaterów, jak i czytelników kilka niespodzianek, które wyłamują się z utartego schematu powieści z wampirami w tle. To epickie starcie zła z dobrem, choć oba pojęcia się nieco zacierają.
Spotkałem się z określeniem horroru o podłożu judaistycznym i coś w tym jest. Może monstrum nie jest to powiązane stricte z wierzeniami żydowskimi, ale w pewnych momentach książka mocno uderza w światopogląd religijny, nieco chwiejąc wiarą jednego z bohaterów. Bo czy skoro pewne relikwie rzeczywiści działają, to czy aby na pewno dwa tysiące lat temu pewna grupa faryzeuszy nie popełniła kardynalnego błędu...
Mam tylko jeden mankament, który psuł mi nieco odbiór całości. Wątek romantyczny. Powiedzmy, że ta rażąca infantylność w pryzmacie do tych mordów, nazistów i twierdzy pasuje jak pięść do nosa. Już bardziej bym uwierzył w napięcie seksualne wynikające z wyposzczenia/absencji... no ale literatura lat 80. XX wieku ( i nie tylko) raczej dosyć często ma takowe motywy, w których ktoś zapała takim nagłym uczuciem.
Niemniej siada się i czyta, aż się nie skończy lektury, a ten pojedynek dobra ze złem jest fascynujący na kilku poziomach. Bo co prawda zło ukryte w murach budynku jest obce i przerażające, to tak jakoś ładnie komponuje się ze złem typowo ludzkim, jakie reprezentują tu naziści. I raczej przyjrzę się kolejnym książkom z cyklu Adversary tegoż autora...
Vesper kolejny raz rozpieszcza polskich czytelników, tym razem serwując nam odświeżony klasyk z lat. 80 ubiegłego wieku. Do moich rąk po prawie 15 latach ponownie trafia "Twierdza" i moje wrażenie po lekturze jest prawie tożsame, jak przy pierwszym kontakcie. Wilson czerpiąc motywy z wielu gatunków czy pisarzy, dał nam powieść oryginalną, ale też miejscami posiadającą...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-01-18
Kocham twórczość Kinga, ale od jakiegoś czasu nie jest to miłość bezwarunkowa, tak jak to bywa z początkowymi zauroczeniami, a już uczucie dojrzalsze, które potrafi spojrzeć na relację nieco bardziej krytycznym okiem. I choć uważam jego pisanie za mocno nierówne, bo obok absolutnych majstersztyków, ma pozycje bardzo słabe, to "Nocna zmiana" pochodzi z okresu, kiedy wziął się jego przydomek. Król Horroru. Całkowicie zasłużenie.
Pomijając fakt, czy Król nadal jest królem i czy przypadkiem sam się zdetronizowała tak jego powieści zawsze mają w sobie coś dodatniego. To koncept na fabułę, to grozę, to błyskotliwe dialogi. Tu mamy dwadzieścia krótszych opowieści i są one piekielnie zróżnicowane. W zasadzie nie ma to złych historii. Są co prawda dwie czy trzy, które uważam za poniżej przeciętnej, ale dla przeciwwagi reszta jest obłędna.
A zaczyna się już od czegoś, co można uznać za jeden z najlepszych hołdów, jakie złożono Lovecraftowi. "Dola Jeruzalem" jest pokazana w konwencji korespondencji, podobnie jak często akcję przedstawiał samotnik z Providance , a wizyta w miasteczku sprawia ciary na plecach (zresztą pada tu nawet imię jednego z Przedwiecznych...) . Świetne, tym lepiej że w jednej z końcowych opowieści ze zbioru ponownie zawitamy w okolicę miasteczka, tyle że w bardziej współczesnych czasach. Scena z autem nadal tkwi mi w głowie... (Ktoś na drodze)
To nie koniec atrakcji, bowiem fan filmowego horroru pozna nazwy wielu ekranizacji historii tu zawartych, a które miejscami mają więcej niż jedną kontynuację, jak "Dzieci kukurydzy", które są genialne i szczerze przyznam, że spotkanie morderczych dzieci to betka, w porównaniu z tym co można napotkać pomiędzy rzędami kukurydzy... Jest też nieco przeszarżowany "Magiel", który pokazuje nam maszynę z piekła rodem. A skoro mowa o maszynach, to "Ciężarówki" ukarzą nam nieco inne oblicze inwazji, której człowiek nigdy by się nie spodziewał. I choć motyw krwiożerczego auta jeszcze w dorobku Kinga wróci, to tu wydaje się zrobiony z większym rozmachem.
Nieco mniejszy format "Pola Walki" zapewni Wam naprawdę spore doznania, mimo miniaturowego miejsca akcji, ale uśmiałem się na tym opowiadaniu niebywale (dla fanów serii gier Army Man pozycja niemalże obowiązkowa). Za to nie do śmiechu było mi w sprawie "Gzymsu". Sam mam lęk wysokości, który z łaski swojej raz się załącza a raz nie, więc na samo wyobrażenie takiej sytuacji moje stopy czują się nieswojo... Równie nieswojo można się poczuć, gdy widzi się to co bohater opowiadania "Kosiarz Trawy" na swoim własnym trawniku. Pozwólcie, że oszczędzę szczegółów, ale lubiący mitologię grecką winni okazać tu pewne zainteresowanie.
King jest wszechstronny w przestawianiu swoich wizji świata. Raz można uzyskać całą prostą pomoc w rzuceniu palenia, jak w "Quitters, Inc", trzeba tylko chcieć i przestrzegać zasad..., innym razem trzeba uważać na to co się spożywa, bo nie wszystko służy zdrowiu (Szara materia). A co do zdrowia ciała, pewne wypryski na skórze mogą być całkiem niebezpieczne i w zasadzie mogą nie być tylko takim pospolitym czyrakiem, a obcą formą życia (Jestem bramą).
Na pewno słyszeliście też, że żadna praca nie hańbi, ale trzeba przyznać, że wolałbym nie podejmować pracy, jak ta z "Cmentarnej Szychty". Nie to żebym bał się szkodników, ale ilość czasami może człowieka przytłoczyć. Na amen. Nie zazdroszczę też sytuacji bohatera opowiadania pt. "Czarny Lud". Nie żebym zamykał na noc szafę, czy zaglądał do niej nerwowo wtedy kiedy zajdzie słońce, ale pewna niepewność zawsze zostaje. W ramach bycia przezornym...
Pozostałych kilka opowiadań nie miało już tego poziomu co wspomniane przykłady, choć za najgorsze uważam trzy. "Nocny odpływ", który jest historią o niczym i chyba stanowi zajawkę na większy temat, a tutaj mamy tylko liźnięcie sprawy po powierzchni. Historia o drabinie też jest taka sobie, a "Człowiek, który kochał kwiaty" wolałbym zapomnieć. Tu męczyłem się najbardziej.
Jak widzicie, superlatyw jest tu znacznie więcej niż rzeczy negatywnych i choć w zasadzie nie jest to zbiór idealny (osobiście wolę "Szkieletową Załogę") to rozrywki jest co niemiara. Nie wiem czy to najlepszy zbiór historii mistrza, bo ma on ich trochę, ale jest piekielnie dobry, aby sobie zapewnić bezsenną noc...
Kocham twórczość Kinga, ale od jakiegoś czasu nie jest to miłość bezwarunkowa, tak jak to bywa z początkowymi zauroczeniami, a już uczucie dojrzalsze, które potrafi spojrzeć na relację nieco bardziej krytycznym okiem. I choć uważam jego pisanie za mocno nierówne, bo obok absolutnych majstersztyków, ma pozycje bardzo słabe, to "Nocna zmiana" pochodzi z okresu, kiedy wziął...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-01-12
Piąty już tom przygód policjantów z małego Lipowa przenosi nas do jeszcze mniejszej miejscowości, tytułowych Utopców. Zamknięte, nieliczne społeczeństwo, jakie zamieszkuje okolice, kryje wiele tajemnic, ale to wznowienie starej sprawy spowoduje ciąg wypadków. Aby uratować posterunek w swojej mieścinie bohaterowie podejmują się próby rozwiązania starej zbrodni, jaka miała miejsce trzydzieści lat wstecz.
To wtedy doszło do zaginięcia dwóch mężczyzn z nieco zamożniejszej rodziny. Ojca i syna. W pobliży nowo-powstałej altany znaleziono tylko zakrwawione ubrania. Dodatkowo ślady jakie pozostały wskazują na uczestnictwo pewnej siły, która może mieć podłoże parapsychologiczne. Wszak podczas stawiania altany znalezione zostały zwłoki z cegłą w szczęce, co ma wskazywać na pochówek wampiryczny. Taki zabieg miałby nie pozwolić zmarłemu powstać...
Element metafizyczny działa tu zaskakująco dwojako. Z jednej strony mamy lokalne pogłoski i mocne nawiązania do wierzeń słowiańskich, co jest fajne i urozmaica historię, ale z drugiej strony pojawia się wątek kontaktu ze zmarłymi i jest on totalnie nie trafiony, aby nie rzec: kretyński. Ja wiem, że zrozpaczoną kobietę łatwo usidlić, ale sposób w jaki to zrobiono... Także zachowanie tłumu przy ekshumacji dziwi, jak na rok 2014. Rozumiem, że to niby zaścianek Polski, ale światłowód dotarł, a tu prawie widły wyjmują...
Wątki obyczajowe plączą się tu z intrygą mnogo. Każdy, dosłownie, ma tu coś czego nie chce wyjawić. Liczba osób, jakie mogły mieć zadrę i przyczynić się do zaginięcia dwójki facetów rośnie z każdą stroną. A to dawny właściciel ziemski chciałby odzyskać posiadłość, a to żona i matka zaginionych pragnie na nowo być gwiazdą i chce się wyrwać z tego miejsca. A to romanse, które mogły doprowadzić do zemsty zazdrosnego męża/chłopaka. A to przyjaciel z pracy, który zyskał mocno na pewnej formule. Pytanie tylko, czy nie jest tego za dużo.
Książka jak to u Puzyńskiej, jest dosyć obszerna i wydaje się, że jakby autorka nieco 'skondensowała' całość, to wyszłoby to tylko lepiej dla książki, bo miejscami fabuła nieco się dłużyła. Ma to służyć zamąceniu czytelnika, ale końcowi i tak udało mi się połowicznie odgadnąć finał, co tylko pokazuje, że przekombinowanie może nie być dobrym rozwiązaniem.
Niemniej życie Daniela, Klementyny czy Emilii to nadal ciekawie poplątana mieszanka, która rozwija tutaj relacje pomiędzy bohaterami, plącząc im szyki. Zastanawia mnie posunięcie z komisarz Kopp i jak się to rozwinie, bo trochę mi to nie pasowało do tej silnej kobiecej postaci, ale łaska pańska na fantazji autora polega.
Ja się tu ubawiłem całkiem dobrze, bo i polubiłem te postacie i po kolejne perypetie policjantów z Lipowo sięgnę pewnie za momencik, co stanowi wystarczającą rekomendację. Niby mogę się śmiać, że to swoisty miks W11/Policjanci z Trudne Sprawy/Dlaczego Ja/wstaw inną polską obyczajówkę i nadaje się tylko dla entuzjastów tychże programów, ale skłamałbym.
Cykl Lipowo daje mi rozrywkę i ogólny zarys intryg kryminalnych jest naprawdę niezły. Szkoda to, że rozmywa się to przy wątkach społeczno-obyczajowych.
Piąty już tom przygód policjantów z małego Lipowa przenosi nas do jeszcze mniejszej miejscowości, tytułowych Utopców. Zamknięte, nieliczne społeczeństwo, jakie zamieszkuje okolice, kryje wiele tajemnic, ale to wznowienie starej sprawy spowoduje ciąg wypadków. Aby uratować posterunek w swojej mieścinie bohaterowie podejmują się próby rozwiązania starej zbrodni, jaka miała...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-05-28
Szczypta pełnej akcji wizji Snydera plus horrorowy sznyt Kinga. Co tu mogło pójść źle? Oj mogło, bo pierwszy tom opiera się w lwiej części na schematach. Mimo tego łatwo zauważyć, że całość jest podlana sosikiem innowacyjności, który sprawia, że całość czyta się naprawdę przyjemnie.
Akcja komiksu dzieje się w zasadzie dwutorowo. Mamy lata 20. XX wieku prowadzone przez Snydera i schyłek wieku XIX, który przypadł Kingowi. I oba okresy są świetne, a także poświęcone w większym lub mniejszym stopniu postaci Skinnera Sweeta. Bandyty i mordercy, który podjął się wraz z własną ekipą ataku na pociąg. Cóż może pójść źle? Z tym wyjątkiem, że akurat ta lokomotywa ma na pokładzie dziwnego pasażera, który odmieni przypadkiem życie bandyty na dobre.
Nie zdradzę wiele, jeżeli powiem iż tytułowy pierwszym amerykańskim wampirem będzie właśnie Sweet. I to nie będzie jedyny egzemplarz jaki krąży po globie. Przyjrzymy się powiem jeszcze ambitnej Penny, która zwiedzona wizja kariery, trafia z planu filmowego na pewne prywatne przyjęcie, które okazuje się być stołem szwedzkim dla krwiopijców. Plus pewien stróż prawa, który uporczywie podąża za odmienionym bandytą, a który też będzie musiał ponieść pewne konsekwencje, jednocześnie będąc katalizatorem zdarzeń w kolejnym tomie.
Te amerykańskie umarlaki, łaknące krwi są zwinniejsze, silniejsze i wytrzymalsze, nie bojąc się przy tym skutków przebywania na Słońcu czy nawet przebicia kółkiem. Radzą sobie doskonale z europejskimi wampirkami, mocno psując interesy pewnych szych, jakie kręcą pieniądze w Ameryce. To też będzie się wiązało z konsekwencjami.
Akcja gna tu na złamanie karku, dzięki czemu mimo pewnym nowościom, które wpływają na mitologię wampiryczną, ta lektura upływa zaskakująco szybko. I pozostaje po niej lekki niedosyt. Chcę się więcej. Zwłaszcza, że wizualne wygląda to też naprawdę dobrze. Za oprawę odpowiada Rafael Albuquerque i wykonuje kawał dobrej roboty. Kreska jest ostra jak kły Nosferata, atakując nas nieco ciemniejszą paletą kolorów, co jednak nie oznacza że nie bywa kolorowa.
Duet Snyder-King odrobił tę lekcję koncertowo, nawet pomimo faktu pewnych schematów, jednocześnie dając coś od siebie do wizerunku wampira we współczesnej kulturze.
Szczypta pełnej akcji wizji Snydera plus horrorowy sznyt Kinga. Co tu mogło pójść źle? Oj mogło, bo pierwszy tom opiera się w lwiej części na schematach. Mimo tego łatwo zauważyć, że całość jest podlana sosikiem innowacyjności, który sprawia, że całość czyta się naprawdę przyjemnie.
Akcja komiksu dzieje się w zasadzie dwutorowo. Mamy lata 20. XX wieku prowadzone przez...
Wyobraźcie sobie spokojne, senne miasteczko, gdzie nic się nie dzieje. W zasadzie obszar służy za sypialnie okolicznych miast. Życie tu toczy się jakby wolniej, a na ulicy zawsze widać jakąś znajomą twarz. W takie miejsce trafia pisarz, Benjamin Mears, który szuka tematu na nową książki i powrót w rodzinne strony ma być impulsem do pracy. Jak to bywa, poznaje na miejscu dziewczynę, Susan Norton i sercowo coś się zaczyna dziać. Tylko, że to wczesny King i wątki obyczajowo - psychologiczne przeplatają się z elementami grozy. Tym razem pada na nosferatu...
Mógłbym narzekać, że to znów wampiry i absolutnie to wszystko było, tyle że spójrzcie na datę wydania. 1975. Jezusiczku, za chwilę druga powieść Kinga będzie miała 50 lat! Także wiele dzisiejszych opowieści o krwiopijcach może tylko buty całować temu wydaniu, zwłaszcza że nastojem książka potrafi zapewnić kilka dreszczy na plecach dla ludzi o bujniejszej wyobraźni.
Nieumarli są tutaj mocno sugestywni, czytaj upiornie źli. To nie Edward Cullen, że się świeci w Słońcu, jak psu pewne części ciała. To też nie gotycka i w pewnym sensie romantyczna powieść, jak Dracula Stokera, choć widać gołym okiem nawiązania. Wampiry w wykonaniu Kinga to sadyści, nastawieni jedynie na pożywianie się i ekspansję, co ładnie widać w trakcie obserwowania, jak zmienia się tytułowe miasteczko.
A zaczyna się niepozornie, bo do starego domu na wzgórzu, gdzie niegdyś doszło do tragedii, wprowadza się nowy lokator, który otwiera biznes w mieście. Pan Barlow, którego nikt na oczy nie widział i jego wspólnik Straker, który jest ludzkim służącym i zapewnia komfort panu. Od razu praktycznie zaczynają się zaginięcia ludzi, w tym dzieci, bo parszywy martwiak upodobał sobie nieletnich. Odnalezieni cierpią na choroby, które w krótkim czasie prowadzą ich do śmierci. A potem zaczynają znikać ciała i część mieszkańców wie "pod skórą", że dzieje się coś bardzo, BARDZO złego.
Siłą Kinga w tej odsłonie są co prawda charaktery, bo polubiłem Matta Burke'a, ojca Donalda Callahana, Mike Ryerson, małego Marka czy Dr Jimmy'iego i ich losy mnie obchodziły, co jest ważne w powieści, ale głównym daniem jest degradacja miasteczka, które tętni życiem i swoimi problemami, aby krańcowo zacząć wymierać. Daje nam to piorunujące wrażenie. I tak, można narzekać, że King lubi sobie pogawędzić i początek jest przegadany, ale to King. Każdy znawca wie, że on lubi sobie podbudować lokalną społeczność, aby potem dawać popisy swojego talentu, więc biorę całość z doborem inwentarza.
Jedna z tych książek, od których warto zacząć przygodę z Mistrzem. Może nie jest przerażająca, ale ma momenty, nad którymi można się zatrzymać na dłużej i które zapadają w pamięć, jak wizyta dziecka u dziecka, wołanie zza okna czy pewien autobus... Brrr. Na bezsenne noce perełka.
Wyobraźcie sobie spokojne, senne miasteczko, gdzie nic się nie dzieje. W zasadzie obszar służy za sypialnie okolicznych miast. Życie tu toczy się jakby wolniej, a na ulicy zawsze widać jakąś znajomą twarz. W takie miejsce trafia pisarz, Benjamin Mears, który szuka tematu na nową książki i powrót w rodzinne strony ma być impulsem do pracy. Jak to bywa, poznaje na miejscu...
więcej Pokaż mimo to