-
Artykuły„Co dalej, palenie książek?”. Jak Rosja usuwa książki krytyczne wobec władzyKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyTrendy maja 2024: w TOP ponownie Mróz, ekranizacje i bestsellerowe „Chłopki”Ewa Cieślik5
-
ArtykułyKonkurs: Wygraj bilety na film „Do usług szanownej pani”LubimyCzytać12
-
ArtykułyPan Tu Nie Stał i książkowa kolekcja dla czytelników i czytelniczek [KONKURS]LubimyCzytać36
Biblioteczka
2024-02-28
2024-03-06
King w swoim prime time'ie był nie do zatrzymania, a Misery to jedna z jego wizytówek, która tylko ugruntowała pozycję mistrza. Opowieść o psychopatycznej wielbicielce "zajmującej" się swoim ulubionym autorem nawet po latach mrozi krew w żyłach, zwłaszcza że obie postacie są tu tak mocno "krwiste", iż mógłbym uwierzyć że jest to rzeczywista relacja z wydarzeń.
Paul Sheldon nie miał szczęścia, kiedy podczas jazdy autem ze względu na warunki atmosferyczne wypadł z drogi. Pech chciał, że trafił w ręce Annie Wilkes, jak się zdaje byłej pielęgniarki, która objęła mężczyznę "opieką". Chłop ma połamane nogi, ale to nie będzie jego największym zmartwieniem, bowiem kobieta nie zamierza oddać go do szpitala. Sama się nim zajmuje, faszerując "pacjenta" środkami medycznymi, które go uzależniają...
Nowa książka pisarza bowiem wywróciła życie kobiety do góry nogami. Tytułowa postać to bohaterka poczytnej, choć niskolotnej serii, która podbiła serce opiekunki, a teraz została uśmiercona przez autora. Daje ona pisarzowi pewną możliwość. Albo napisze nową powieść, która koryguje "ten błąd" albo stanie mu się krzywda...
Szybko wychodzi na jaw, że nowa towarzyszka nie jest zdrowa na umyśle. Mało tego. Stan kobiety z czasem zaczyna ulegać pogorszeniu, a Paul zaczyna dowiadywać się coraz to więcej rzeczy o swojej "wybawczyni". Zrozumie, że musi grać tak jak mu zagrają, bo inaczej zginie, a Annie jest zdolna do wszystkiego, aby mężczyzna pozostał tam gdzie jest...
Misery to książka, w której napięcie rośnie stopniowo, nawet jeżeli wydaje się, że pozornie nie ma już jak tego zrobić. King podaje nam dwa mistrzowsko rozpisane charaktery, w którym jeden jest myszką i musi mocno lawirować, aby kot nie urwał mu głowy. Niesamowite jak łatwo jest się bać o postać Sheldona i odczuwać razem z nim ten niepokój, kiedy na przykład pod nieobecność Annie robi to, co robi. A potem jest jeszcze gorzej, bo obok przemocy psychicznej, dochodzi ta fizyczna i jest bardzo, bardzo dosadna.
Ostatni raz czytałem Misery jeszcze w gimnazjum i pamiętam jakie wrażenie wtedy ta książka na mnie zrobiła. Zaraz obok TO, Lśnienia, Wielkiego Marszu czy Smętarza dla zwierzaków, które "uczyniły" moje wejście w dorosłość. To mnie ugruntowało jako czytelnika, więc bałem się, iż po latach lektura coś z siebie utraci. To były płonne obawy. Jest świetnie.
Jeżeli narzekacie na dzisiejsze "kingi", to wróćcie sobie do jego klasyki. Obawiam się, że sam autor już nie jest zainteresowany tworzeniem takich pozycji. Zresztą zrobił już chyba wszystko, co mógł dla tego gatunku, więc tylko wypada docenić taki nawał pracy. Postaram się to zrobić, poprzez lekturę całego jego dorobku. I będę się bawić świetnie.
King w swoim prime time'ie był nie do zatrzymania, a Misery to jedna z jego wizytówek, która tylko ugruntowała pozycję mistrza. Opowieść o psychopatycznej wielbicielce "zajmującej" się swoim ulubionym autorem nawet po latach mrozi krew w żyłach, zwłaszcza że obie postacie są tu tak mocno "krwiste", iż mógłbym uwierzyć że jest to rzeczywista relacja z wydarzeń.
Paul Sheldon...
2023-02-28
Wyobraźcie sobie spokojne, senne miasteczko, gdzie nic się nie dzieje. W zasadzie obszar służy za sypialnie okolicznych miast. Życie tu toczy się jakby wolniej, a na ulicy zawsze widać jakąś znajomą twarz. W takie miejsce trafia pisarz, Benjamin Mears, który szuka tematu na nową książki i powrót w rodzinne strony ma być impulsem do pracy. Jak to bywa, poznaje na miejscu dziewczynę, Susan Norton i sercowo coś się zaczyna dziać. Tylko, że to wczesny King i wątki obyczajowo - psychologiczne przeplatają się z elementami grozy. Tym razem pada na nosferatu...
Mógłbym narzekać, że to znów wampiry i absolutnie to wszystko było, tyle że spójrzcie na datę wydania. 1975. Jezusiczku, za chwilę druga powieść Kinga będzie miała 50 lat! Także wiele dzisiejszych opowieści o krwiopijcach może tylko buty całować temu wydaniu, zwłaszcza że nastojem książka potrafi zapewnić kilka dreszczy na plecach dla ludzi o bujniejszej wyobraźni.
Nieumarli są tutaj mocno sugestywni, czytaj upiornie źli. To nie Edward Cullen, że się świeci w Słońcu, jak psu pewne części ciała. To też nie gotycka i w pewnym sensie romantyczna powieść, jak Dracula Stokera, choć widać gołym okiem nawiązania. Wampiry w wykonaniu Kinga to sadyści, nastawieni jedynie na pożywianie się i ekspansję, co ładnie widać w trakcie obserwowania, jak zmienia się tytułowe miasteczko.
A zaczyna się niepozornie, bo do starego domu na wzgórzu, gdzie niegdyś doszło do tragedii, wprowadza się nowy lokator, który otwiera biznes w mieście. Pan Barlow, którego nikt na oczy nie widział i jego wspólnik Straker, który jest ludzkim służącym i zapewnia komfort panu. Od razu praktycznie zaczynają się zaginięcia ludzi, w tym dzieci, bo parszywy martwiak upodobał sobie nieletnich. Odnalezieni cierpią na choroby, które w krótkim czasie prowadzą ich do śmierci. A potem zaczynają znikać ciała i część mieszkańców wie "pod skórą", że dzieje się coś bardzo, BARDZO złego.
Siłą Kinga w tej odsłonie są co prawda charaktery, bo polubiłem Matta Burke'a, ojca Donalda Callahana, Mike Ryerson, małego Marka czy Dr Jimmy'iego i ich losy mnie obchodziły, co jest ważne w powieści, ale głównym daniem jest degradacja miasteczka, które tętni życiem i swoimi problemami, aby krańcowo zacząć wymierać. Daje nam to piorunujące wrażenie. I tak, można narzekać, że King lubi sobie pogawędzić i początek jest przegadany, ale to King. Każdy znawca wie, że on lubi sobie podbudować lokalną społeczność, aby potem dawać popisy swojego talentu, więc biorę całość z doborem inwentarza.
Jedna z tych książek, od których warto zacząć przygodę z Mistrzem. Może nie jest przerażająca, ale ma momenty, nad którymi można się zatrzymać na dłużej i które zapadają w pamięć, jak wizyta dziecka u dziecka, wołanie zza okna czy pewien autobus... Brrr. Na bezsenne noce perełka.
Wyobraźcie sobie spokojne, senne miasteczko, gdzie nic się nie dzieje. W zasadzie obszar służy za sypialnie okolicznych miast. Życie tu toczy się jakby wolniej, a na ulicy zawsze widać jakąś znajomą twarz. W takie miejsce trafia pisarz, Benjamin Mears, który szuka tematu na nową książki i powrót w rodzinne strony ma być impulsem do pracy. Jak to bywa, poznaje na miejscu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Jedna z moich zaległości (bodajże z czasów studenckich - mija już dobrze ponad dekada), jakie wreszcie nadrobiłem. Miałem tu spore oczekiwania, które starałem się nieco wytłumić. King z tego okresu wyniósł swój przydomek króla horroru i wydanie książki z tematyką fantasy wydaje się być abstrakcyjnym skokiem w bok/eksperymentem. A tak do końca nie jest, zwłaszcza jeżeli się spojrzy na dorobek pisarza z ostatnich kilku lat.
Fantasy + baśń + gawędziarstwo Kinga + dużo schematów = całkiem poprawna, wtórna bajka. Tym w zasadzie są "Oczy smoka".
Mamy pewne królestwo, którym rządzi w miarę sprawiedliwy król Roland. Ma dwóch synów, Petera i Thomasa. Królewska małżonka zmarła podczas narodzin najmłodszego syna, choć w całą tragedię zamieszany był czarnoksiężnik, niejaki Flagg, któremu marzy się władza absolutna na krainą. W tym celu knuje na potęgę. Udaje mu się otruć władcę i oskarżyć o ten czyn prawowitego dziedzica, Petera. Po to tylko, aby bardziej podatny na wpływu Thomas został królem, co de facto da mordercy wolną rękę do działania.
Starszy syn ląduje w wieży i akcja rozkręca się dalej w ramach klisz fabularnych. Zresztą lwią część fabuły King zdradza od razu na wejściu, pokazując nam potem drogę, która wiedzie ku tym wydarzeniom. Oraz ku pośpiesznemu, w zasadzie otwartemu zakończeniu, które pozostawia czytelnika bez uczucia satysfakcji. Zwłaszcza, że bohaterów da się lubić.
Niemniej dla fanów Kinga czeka kilka niespodzianek, zwłaszcza jeżeli wczytywali się w inne pozycje autora, który puszcza oczko i serwuje nam dużo powiązań pomiędzy niektórymi tytułami. Pozycja dla ciekawskich, tyle że nie nastawiałbym się na fajerwerki.
Jedna z moich zaległości (bodajże z czasów studenckich - mija już dobrze ponad dekada), jakie wreszcie nadrobiłem. Miałem tu spore oczekiwania, które starałem się nieco wytłumić. King z tego okresu wyniósł swój przydomek króla horroru i wydanie książki z tematyką fantasy wydaje się być abstrakcyjnym skokiem w bok/eksperymentem. A tak do końca nie jest, zwłaszcza jeżeli się...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to