Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

Kiedy się wejdzie w relacje z psychopatą, to na pewno nie jest łatwo się z tego wyplątać... ale jeśli psychopatą jest rodzic, to zwyczajnie nie da się z tego wyplątać - przynajmniej do czasu uzyskania samodzielności. Ale nawet potem - matki przecież nie da się zmienić, można się odciąć ale to będzie również odcięcie się od swojej historii... Dlatego to była mocna książka. I dobra - przystępny język, łatwo się czyta, bardzo wciąga i nie nudzi. I myślę że bardzo dobrze opisuję sylwetkę psychopaty - bez hamulców moralnych, empatii, z narcystyczną osobowością... Każdy rozdział zaczyna się od krótkiego opisu cech/objawów psychopatii, a potem następuje wycinek historii autorki chronologicznie.
Cała historia jest poruszająca i taka naprawdę smutna, bo chyba psychopatów nie da się "wyleczyć" (?), chyba nawet ciężko ich ustabilizować, bo to jednak dorośli ludzie i sami musieliby chcieć - a jeśli tam jest brak wyrzutów sumienia, empatii, w ogóle uczuć i wygórowane mniemanie o sobie, to dlaczego w ogóle mieliby chcieć? I to jest prawdziwa tragedia... ale może dla nich to błogosławieństwo? Jeśli nie czują, że zawiedli i nie czują żalu, że ktoś się od nich odwrócił? (a tylko co najwyżej złość).
Wszystko co tutaj zostało opisane jest trudne do pojęcia ale dla mnie osobiście najtrudniej jest zrozumieć stosunek psychopatów do kłamstwa:
cyt.: "Psychopaci kłamią bez wysiłku, bez zająknięcia i z pełnym przekonaniem. Kłamią, aby kontrolować innych, wzbudzić współczucie, uniknąć krytyki i zaprezentować fałszywy obraz siebie. W przeciwieństwie do zwykłych ludzi, którzy kłamiąc, odczuwają wstyd, psychopaci napawają się swoimi kłamstwami. Karmią nimi swoją potrzebę dominacji i czerpią z nich przyjemność – nazywa się to zachwytem kłamcy."
- może to kogoś zdziwi, że dla mnie akurat ta kwestia jest najtrudniejsza do pojęcia, bo tam są opisane i gorsze rzeczy, ale właśnie tak, mnie jest najtrudniej zrozumieć, że można opowiadać jakieś niestworzone historie bez lęku/wstydu że przecież ktoś może poznać prawdę, która jest ZUPEŁNIE inna...

Osobną kwestią jest ojciec autorki - niespotykanie i totalnie bierny mężczyzna, który wydaje się zobojętniały i że "tak mu pasuje" się tej psychopatycznej żony trzymać... Oczywiście jest to też smutne, smutne że tak jest mu łatwiej, zamiast też odejść i zbliżyć się do córki, ale jednocześnie jego postać pokazuje, że tak też bywa na świecie - że są tacy mężczyźni, którzy nie dość że nie są sami sprawcami przemocy, to jeszcze nawet nie potrafią choćby zaprotestować...

No i jeszcze taka mała przewrotność losu: czasami jak ludzie umierają na raka, to chociaż jest to smutne... to czasami lepiej chyba gdyby odeszli...

Nie rozumiem negatywnych komentarzy na temat autorki, a już najbardziej mnie rozwaliła opinia że "była głupia, że dała sobą tak manipulować"... serio? A kiedy miała przestać dać sobą manipulować? Kiedy była noworodkiem, przedszkolakiem, czy może trochę później jej pozwolimy? Była przecież dzieckiem, a to była jej jedyna matka ;) ...i to była matka, która ją wychowała - w którym momencie z taką matką miała poznać, że powinna była "być mądrzejsza" i "przestać dać sobą manipulować"?! Ja myślę, że z taką matką (i ojcem), to w ogóle cud, że wyrosła na porządnego człowieka, bo z pewnością mogło być gorzej... To że "nie była mądrzejsza", to w ogóle mnie nie zdziwiło, zdziwiło mnie natomiast co innego, mianowicie to jak przyjęła kłamstwo w CV swojego ówczesnego chłopaka... To będzie znowu może dziwne, co teraz powiem, ale potrafię sobie wyobrazić, że można znosić przemoc czy nawet upokorzenia ze strony partnera/partnerki ale nie potrafię sobie wyobrazić, że akceptuję coś takiego ze strony partnera/partnerki. Dlaczego? Bo to pokazuje jego/jej wartości, a dla mnie właśnie wspólne wartości są fundamentem związku. Sądzę, że mógłbym wybaczyć przemoc czy okłamanie mnie ale jak rozmijają się wartości, to nawet nie to, że bym "nie wybaczył" tylko zwyczajnie po prostu w ogóle nie ma dla mnie związku w takim przypadku. No ale może to tylko ja ;)

Tak czy inaczej była to jedna z bardziej wciągających książek, jakie ostatnio przeczytałem.

(czytana/słuchana: 26.04-3.05.2024)
5/5 [8/10]

Kiedy się wejdzie w relacje z psychopatą, to na pewno nie jest łatwo się z tego wyplątać... ale jeśli psychopatą jest rodzic, to zwyczajnie nie da się z tego wyplątać - przynajmniej do czasu uzyskania samodzielności. Ale nawet potem - matki przecież nie da się zmienić, można się odciąć ale to będzie również odcięcie się od swojej historii... Dlatego to była mocna książka. I...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Jedno trzeba przyznać: książka jest krótka, rzeczywiście esencjalistyczna :D i normalnie by mnie to chyba irytowało, ale tutaj to pasuje i jest dodatkową reklamą książki. Aaale jednak jest to przede wszystkim książka dla tych, którzy chcą ogarnąć zarządzanie swoją pracą (więc pracujących umysłowo, biurowo, na własny rachunek itp.) i nic w tym dziwnego, taka jest większość tego typu książek, ale ja jednak szukam tych pojedynczych, które mówiłyby też coś o zarządzaniu swoim życiem prywatnym ;) Owszem - coś tam o tym niby też znajdziemy... ale dla mnie osobiście i dla usprawnienia mojego życia prywatnego szczególnie mało ;) chociaż nie tak że zupełnie nic - coś tam ze mną zostanie.
Reasumując: dobra dla tych, którzy chcą esencjalistycznie ogarnąć swoją pracę, ewentualnie życie rodzinne. Dobrze się też ją czyta i nie nudzi (no może trochę ostatnie rozdziały... ogólnie pierwsza połowa bardziej mnie ciekawiła), był to dobrze spędzony czas.

Teraz wybrane cytaty, niektóre z komentarzem, inne komentarza nie potrzebują...

"Jeżeli sam nie ustalisz priorytetów w swoim życiu, ktoś inny zrobi to za ciebie."
(pdf.str.17)
- a to jest akurat prawda i akurat cytat, który zamierzam zachować dla siebie...

"Co by się stało, gdyby społeczeństwo zachęcało nas do rezygnacji ze stylu życia trafnie opisywanego jako wykonywanie znienawidzonej pracy w celu kupienia niepotrzebnych rzeczy za nie swoje pieniądze w  celu zaimponowania ludziom, których nie lubimy?"
(pdf.str.32)

"Jeżeli nie można zdecydowanie powiedzieć "tak", należy zdecydowanie powiedzieć "nie".
(pdf.str.106)
- o, to jest świetna rada, którą chciałbym wziąć sobie do serca... tylko że już teraz czuję, że mi się nie uda ;) A może jednak? Z tymi radami jak odmawiać: "Bardzo bym chciał, ale...", "Zajrzę do kalendarza i odezwę się do ciebie..." może jest jakaś szansa...

„Najważniejszą rzeczą jest dbanie o to, by najważniejsza rzecz była najważniejszą rzeczą.”
(pdf.str.128)

"Jeżeli poprawnie zidentyfikowałeś to, co jest naprawdę ważne, oraz inwestujesz czas i  energię w  realizację tego, nie będziesz żałował dokonywanych wyborów. Będziesz dumny z  życia, które wybrałeś.
Czy zdecydujesz się na życie w  poczuciu celowości i znaczenia, czy raczej będziesz patrzył za siebie z ukłuciem żalu? Gdybyś miał zapamiętać z  tej książki tylko jedną radę, mam nadzieję, że to będzie ta: bez względu na to, jaką decyzję będziesz musiał podjąć w  życiu i na jakim rozdrożu się znajdziesz, po prostu zadaj sobie pytanie: „Co jest ważne?”. Wyeliminuj wszystko inne."
(pdf.str.228)

Ogólnie jeszcze co do tego dokonywania wyborów: pewnie, że mogę wybrać czy obejrzę film czy zajmę się rękodziełem (chociaż nie jest to dobry przykład, bo te rzeczy akurat robię razem :D więc może inaczej: mogę wybrać czy podczas oglądania filmu zajmę się rękodziełem czy podczas oglądania filmu poukładam puzzle ;) ), ale trudno by było wybrać czy z dziedziny rękodzieła zrobię pudełko czy raczej świecznik, kiedy ja chcę zrobić obie te rzeczy, bo na tym polega hobby jakim jest rękodzieło, że jak się chce coś stworzyć, to nie można "odchcieć" dopóki się tego nie stworzy ;) (no ewentualnie można się rozmyślić ale nie można świadomie odrzucić, że już się nie chce - dla mnie by to nie było satysfakcjonujące życie w żadnym razie). I to jest główny powód dla którego ta książka nie jest dla mnie osobiście aż tak pomocna. Bo mnie ciągle wychodzi, że jedyne z czego mógłbym w życiu zrezygnować to z pracy :D

(czytana/słuchana: 24-26.04.2024)
4+/5 [7/10]

Jedno trzeba przyznać: książka jest krótka, rzeczywiście esencjalistyczna :D i normalnie by mnie to chyba irytowało, ale tutaj to pasuje i jest dodatkową reklamą książki. Aaale jednak jest to przede wszystkim książka dla tych, którzy chcą ogarnąć zarządzanie swoją pracą (więc pracujących umysłowo, biurowo, na własny rachunek itp.) i nic w tym dziwnego, taka jest większość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Na tą książkę trafiłem przypadkiem, szukając na Legimi czegoś innego... skoro więc trafiłem, postanowiłem przeczytać. I cóż... książka jest długa i szczegółowa - to i wada i zaleta. Zaleta, bo wiadomo, a wada, bo trochę ciężko się to czyta... No to zdecydowanie nie jest książka którą się bierze w rękę i czyta dla... no może dla rozrywki to się nigdy takich książek nie czyta, ale choćby dla jakichś takich uniesień... Bardziej bym powiedział, że to książka, w której można znaleźć wiele przydatnych informacji gdy się np. pisze jakąś pracę o Auschwitz. Po prostu jest bardzo dużo szczegółów, takich technicznych (np. wielkość pomieszczeń), niektórzy uważają to za wadę książki ale ja myślę, że ona taka miała być. Stąd też ten "drętwy" język (to kolejny zarzut) ;) I "dużo zbędnych dat" - one nie są zbędne, po prostu taka, a nie inna była koncepcja tej książki, takie książki są też potrzebne... tylko nie "wchodzą" tak łatwo jak inne i nie są tak "pełne pasji" ;)
Poza tym nie ma się do czego przyczepić, sporo pracy na pewno kosztowało autora zebranie tego wszystkiego w takiej formie... Mimo że też oczywiście odczułem to co inni krytykują, to ja jednak oceniam wysoko ze względu na zebrane informacje.

(czytana/słuchana: 22-24.04.2024, Legimi)
4+/5 [7/10]

Na tą książkę trafiłem przypadkiem, szukając na Legimi czegoś innego... skoro więc trafiłem, postanowiłem przeczytać. I cóż... książka jest długa i szczegółowa - to i wada i zaleta. Zaleta, bo wiadomo, a wada, bo trochę ciężko się to czyta... No to zdecydowanie nie jest książka którą się bierze w rękę i czyta dla... no może dla rozrywki to się nigdy takich książek nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Co tu się wydarzyło? "Narodziny psychopatki"... ale której? Bo jak dla mnie w tej książce wszyscy główni bohaterowie byli psychopatkami i psychopatami. Najnormalniejszy był chyba facet mający ciągoty kazirodcze, serio.

Już początek mnie nie przekonał, no bo umówmy się: historia że wujek adoptuje bratanicę i robi z niej prostytutkę jest już sama w sobie mało wiarygodna, no ale spoko, to tylko powieść, można jeszcze przymknąć oko na coś takiego, jeśli miał to być jakiś wątek przewodni, a na jego kanwie reszta historii, tak jak to zostało przedstawione w opisie, wydawało się intrygujące i no jeszcze jakośtam możliwe. Natomiast to, co dzieje się później... to jest ten moment, kiedy jestem zażenowany w imieniu autora czytając książkę, powiem szczerze: mnie by było wstyd wydać coś takiego, tak jest to... dziwne. Z jednej strony niedopracowane, a z drugiej przekombinowane.

Niestety nie mogę skomentować tej książki bez spojlerów, więc tu się zaczynają, ale ja tej książki polecić nie mogę - to powiem już od razu, więc wiele nie stracicie ;)
Zacznijmy od tego, że matka Stelli miała raczej małe szanse trafić do więzienia za swój czyn, raczej uznano by go za chwilową niepoczytalność i wysłano ją do zakładu psychiatrycznego (tu się przydaje treść poprzedniej przeze mnie przeczytanej książki: "Jak człowiek staje się mordercą": https://lubimyczytac.pl/ksiazka/jak-czlowiek-staje-sie-morderca-mroczne-opo... :D ), po drugie, mam naprawdę uwierzyć, że szanowana wykładowczyni uczelni wyższej po kilku(nastu) latach w więzieniu grypsuje jak rasowa kryminalistka? :D To jest najbardziej kuriozalny wątek z całej książki. Po trzecie: z tego co mi wiadomo, to nie grypsuje się z niegrypsującymi, a już zwłaszcza z osobami z zewnątrz (bo jaki miałoby to cel?), jaki ma cel używanie gwary więziennej w tym kontekście jaki został przedstawiony w książce, poza zirytowaniem czytelnika nie do końca dla niego zrozumiałymi słowami? Nie wiem czym tu autor chciał się popisać ale wyszło bardzo żenująco i moim zdaniem za słaby research. Po czwarte, to co tam pod koniec się dzieje i jak każdy bohater każdego próbuje zabić i jakie intrygi snuje... to jest następny, tylko trochę mniej żenujący moment. No mówię: sami psychopaci - serio? Po piąte, nie wiem właściwie za co Stella chce się zemścić na Zuzannie, która wydaje się jedyną osobą, która szczerze kochała jej ojca... Po szóste nie da się lubić głównej bohaterki i w sumie chyba żadnego innego bohatera też nie.

Czy mogę coś dobrego powiedzieć o tej książce? Tak, powieść od początku dosyć wciąga, nie nudzi i człowiek jest ciekawy co będzie dalej! No przynajmniej przez połowę, 3/4 książki... bo końcówka, to już takie nagromadzenie żenuy, że wstyd w imieniu autora i zwyczajne zirytowanie niemal skłoniło mnie do porzucenia książki.
W sumie jest jeszcze jeden pozytyw: praca prostytutki przyjmowana jest na zimno, po kalkulacji i świadomie wybierana jako wygodniejsza, nawet kosztem miłości, bez sentymentów ale i bez dramatów, to mi się akurat podobało.

W posłowiu dowiadujemy się, że to pierwszy tom i Stella jeszcze powróci... nie, proszę nie... Ja na pewno do tej bohaterki nie powrócę. Ale może bym przeczytał coś innego od tego autora, bo potencjał jakiś jest.

(czytana/słuchana: 19-22.04.2024, Legimi)
3-/5 [5/10]

Co tu się wydarzyło? "Narodziny psychopatki"... ale której? Bo jak dla mnie w tej książce wszyscy główni bohaterowie byli psychopatkami i psychopatami. Najnormalniejszy był chyba facet mający ciągoty kazirodcze, serio.

Już początek mnie nie przekonał, no bo umówmy się: historia że wujek adoptuje bratanicę i robi z niej prostytutkę jest już sama w sobie mało wiarygodna, no...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

No niestety autor nie ma tyle polotu co Richard Shepherd ;) choć obstawiam, że nim się inspirował (wspomina nawet jego książkę "Niewyjaśnione okoliczności": https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4863224/niewyjasnione-okolicznosci ) i jest to książka podobnego "typu" ale jednak no... R. Shepherd wysoko ustawił poprzeczkę po prostu ;) Natomiast temat i tak się broni, psychiatria sądowa jest niemal równie interesująca, więc to nadal jest niezła książka. Trooochę tylko dają się we znaki dłużyzny i zdarzało mi się odpływać myślami... Początkowe rozdziały były też dla mnie ciekawsze niż te dalsze. Oczywiście sporo ciekawostek można się też dowiedzieć, np. czy wiecie, że macie bardzo małe szansę zginąć z ręki kogoś obcego? (zwłaszcza jeśli jesteście kobietami ;) ). W ogóle większość morderstw popełniają osoby znane, nawet bliskie, partnerzy/mężowie zabijają kobiety, rodzice dzieci, a dzieci rodziców... Naprawdę, choć może kogoś to zdziwi (pewnie to większość zdziwi, dla mnie to była... może nie zupełna nowość ale jednak). Po prostu te morderstwa popełnione na obcych są głośniejsze medialnie. Chociaż w sumie dzieciobójstwo też bywa, a nie jest to wcale taki ewenement.

cyt.: "(...) otóż wśród ogółu mordów do rzadkości należą sytuacje, gdy ofiara nie zna sprawcy. Większość ofiar zna swoich zabójców, dzięki czemu policja nie musi szukać daleko. Jeden z  najczęstszych scenariuszy to sytuacja, gdy ofiara i zabójca są w związku, przy czym zazwyczaj ofiara ginie, kiedy grozi partnerowi, że się z nim rozstanie. Ofiarami tego typu morderstw w przeważającej mierze padają kobiety (jedynie 1 procent mordowanych rocznie mężczyzn ginie z ręki partnerki). Jednakże grupę najbardziej narażoną na bycie ofiarą zabójstwa stanowią niemowlęta, a zabójcą w tych sytuacjach zazwyczaj jest matka."

I oczywiście w takich przypadkach (albo w tym, kiedy dziecko zabija rodzica) opinia publiczna kwituje: no wariat, oszalał i zabił. No tak, najczęściej był to epizod psychotyczny (a w przypadku matek depresja poporodowa). Tylko nikt nie pomyśli o tym, że ten człowiek raczej kiedyś (kiedy dostanie odpowiednią opiekę) wyzdrowieje na tyle, żeby zrozumieć co zrobił i że to np. była naprawdę matka, a nie osoba podstawiona do śledzenia go w spisku przeciwko niemu... i to jest prawdziwa tragedia. Ale kto o tym pomyśli sam z siebie? Ja też nie myślałem, dlatego też mimo niedociągnięć uważam, że książkę warto było przeczytać.

cyt.: "W niemal połowie przypadków morderstw w grę wchodzą alkohol lub narkotyki, jednak używki rzadko stanowią jedyne wytłumaczenie tragedii. Zabójstwo motywowane chęcią wzbogacenia się występuje zaskakująco rzadko – to jedynie około 6 procent ogółu morderstw dokonywanych w Wielkiej Brytanii i USA (wliczając w to zabójstwa podczas rozboju oraz kradzieży z włamaniem). Jeszcze rzadziej spotyka się zbrodnie na tle seksualnym, które stanowią zaledwie niecały 1 procent wszystkich mordów, lecz zyskują nieproporcjonalnie duży rozgłos, zwłaszcza gdy dochodzi do całej serii zabójstw tego typu, a ofiary i sprawca byli dla siebie obcymi ludźmi."

I jeszcze jeden cytat, który bardzo ze mną rezonuje:

""Narodu nie powinno się oceniać na podstawie tego, jak traktuje swoich najbardziej szacownych obywateli, lecz tych najpodlejszych” (Nelson Mandela). Ze
swojej strony dodałbym: "oraz tego, jak traktuje wroga publicznego numer jeden, czyli w naszym przypadku przetrzymywanego w areszcie lub więzieniu islamskiego radykała i terrorystę o skrajnie prawicowych poglądach”."

(czytana/słuchana: 17-19.04.20204)
4/5 [7/10]

No niestety autor nie ma tyle polotu co Richard Shepherd ;) choć obstawiam, że nim się inspirował (wspomina nawet jego książkę "Niewyjaśnione okoliczności": https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4863224/niewyjasnione-okolicznosci ) i jest to książka podobnego "typu" ale jednak no... R. Shepherd wysoko ustawił poprzeczkę po prostu ;) Natomiast temat i tak się broni, psychiatria...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Znów się spodziewałem czegoś wybitnego, a dostałem... powieść poprawną, właściwie w porządku ale no nie znalazłem w niej tego czegoś... ot taka sobie historia, która mnie nawet specjalnie nie poruszyła. To znaczy temat i świat opisany to tematy ważne i być może dla kogoś nowe będą te realia wczesno-powojenne, ale ja nie tak dawno czytałem coś podobnego, książkę po niemiecku ze wspomnieniami z powojennej Bremy, tyle że prawdziwymi, całkiem sporo treści się powtarza, może dlatego ta nie zrobiła na mnie aż takiego wrażenia... Można przeczytać, ale mnie się szczerze mówiąc dosyć dłużyla i ta mieszana narracja była też taka sobie...

(czytana/słuchana: 16-17.04.2024, Legimi)
3/5 [6/10]

Znów się spodziewałem czegoś wybitnego, a dostałem... powieść poprawną, właściwie w porządku ale no nie znalazłem w niej tego czegoś... ot taka sobie historia, która mnie nawet specjalnie nie poruszyła. To znaczy temat i świat opisany to tematy ważne i być może dla kogoś nowe będą te realia wczesno-powojenne, ale ja nie tak dawno czytałem coś podobnego, książkę po niemiecku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książkę było przede wszystkim bardzo trudno zdobyć, nie ma wznowień, a jedynie w internecie pojawia się od czasu do czasu za cenę w stylu 130-150zł... kiedy więc pojawiła się o połowę taniej, kupiłem ;) (i zamierzam odsprzedać za tyle samo :P ).

No i cóż mogę powiedzieć... strasznie byłem podekscytowany że udało mi się w ogóle wreszcie ją zdobyć i że mogę ją przeczytać... i jest to ciekawa książka, jest sporo przypadków dzieci opisanych, więc nieco więcej niż te najbardziej popularne do znalezienia w internecie ;) Ciekawa, wciąga, pochłania się szybko, aleee... to nie jest dużo treści tak naprawdę ;) jakoś to jest tak napisane, że mam wrażenie dużo powtórzeń. Tzn. nie chodzi o to że przypadki czy ich opisy się powtarzają, bardziej powtarzają się argumenty za i przeciw - mam wrażenie, że to jest tak kilka razy jakoś podobnie napisane. No i, muszę to przyznać... argumenty są nieco naciągane ;) tzn. może nie tyle argumenty co takie jakieś sformułowanie ich: "jak widzimy..." itp. nieco naciągane wnioski, aczkolwiek to może być wina tłumaczenia. No ale tak w ogóle: ok, są opisane przypadki dzieci wraz z wyjaśnieniami w jaki sposób badacze starali się zbadać je jak najbardziej obiektywnie i sprawdzając ich prawdziwość. I za to plus. Ale muszę szczerze powiedzieć, że w porównaniu z nowszą książką J. B. Tuckera, "Powrót do życia": https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5013686/powrot-do-zycia to w ogóle nie ma czego porównywać, tamta jest świetna, ta to tylko jakby nędzna przedmowa ;) No ale trzeba też wziąć pod uwagę ile lat minęło od jednej do drugiej książki - wiedza naukowa też poszła do przodu (np. fizyka kwantowa itp.). Reasumując, wiadomo - dobrze że przeczytałem, bo ciekawość by mnie zeżarła ;) ale "Powrót do życia" to o wiele lepsza książka i właściwie można przy niej pozostać. Tą naprawdę można potraktować jako wstęp. No ale jeśli ktoś lubi całe historie, to wstęp też przeczytać warto ;)

[Gdyby ktoś mimo to chciał odkupić: 70zł + przesyłka, proszę pisać na PW (tak długo jak ten tekst się tu znajduje, jest aktualny, jak odsprzedam to usunę).]

(czytana: 1-16.04.2024)
4+/5 [8/10]

Książkę było przede wszystkim bardzo trudno zdobyć, nie ma wznowień, a jedynie w internecie pojawia się od czasu do czasu za cenę w stylu 130-150zł... kiedy więc pojawiła się o połowę taniej, kupiłem ;) (i zamierzam odsprzedać za tyle samo :P ).

No i cóż mogę powiedzieć... strasznie byłem podekscytowany że udało mi się w ogóle wreszcie ją zdobyć i że mogę ją przeczytać......

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zrobię tutaj wyjątek i ocenię oraz oznaczę jako przeczytaną, nie do końca przeczytaną książkę, ale ponieważ to zbiór 3 powieści, a pierwszą przeczytałem w całości, to pozwolę sobie na ten wyjątek.

W sumie chciałem przeczytać przede wszystkim "Osiem cztery", znalazłem takie wydanie, więc skomentuję to, ale po kolei...

"Osiem cztery" to powieść o ćpaniu i narkomanach... a nie, przepraszam, licealistach. Nie trafiła do mnie w ogóle, do tego jest nudna i język dla mnie zupełnie niestrawny (ale to już mnie nie dziwi... zawsze jak inni chwalą że taki piękny język, to już od razu powinienem wiedzieć, że mi się nie spodoba ;) ).
Autor popełnił samobójstwo w wieku 23 lat... po tym co przeczytałem, muszę przyznać że nawet i się nie dziwię... (w sensie: nie mówię tego ironicznie, po prostu jeśli tak wyglądało jego życie, to się nie dziwię).

"Bombla" przeczytałem/przesłuchałem do połowy - na pewno lepsze niż "Osiem cztery", trochę bardziej wciąga, trochę przystępniej napisane. Ale i tak mam wrażenie, że nic do mojego życia nie wnosi, więc w tym momencie sobie odpuszczę.

"Bocian i Lola" - przesłuchałem 15 minut, żeby się zapoznać - tu powrót do stylu jak w "Osiem cztery", chyba mi wystarczy.

Albo to ze mną jest coś nie tak albo po prostu nie każda książka jest dla każdego, ale dawno się tak przy żadnej nie umęczyłem.

(czytana/słuchana: 15-16.04.2024, Legimi)
1/5 [3/10]

Zrobię tutaj wyjątek i ocenię oraz oznaczę jako przeczytaną, nie do końca przeczytaną książkę, ale ponieważ to zbiór 3 powieści, a pierwszą przeczytałem w całości, to pozwolę sobie na ten wyjątek.

W sumie chciałem przeczytać przede wszystkim "Osiem cztery", znalazłem takie wydanie, więc skomentuję to, ale po kolei...

"Osiem cztery" to powieść o ćpaniu i narkomanach... a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Opis książki przypomniał mi nieco książkę "Wybór": https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4645872/wybor tak więc pomyślałem, że tą też przeczytam ;) To oczywiście zupełnie inna historia, ale powieść również całkiem dobra, chyba nawet odrobinę lepsza niż tamta. Może trochę za dużo nieszczęść naraz, co wydaje się dosyć sztuczne... i główna bohaterka momentami też mnie irytowała ale ogólnie niezły pomysł na historię, przystępnie napisana, wciąga, nie nudzi. Tylko takie mam wrażenie, że ten "wybór", którego "musi" dokonać bohaterka, to bardziej w jej głowie się rozgrywa, ale może tak miało być ;)
Noo i audiobook na Legimi - jakaś masakra jeśli chodzi o prędkość czytania lektorki, musiałem przesłuchać na x2 (większość książek słucham tam na x1.4 więc to dość znaczna różnica...).

(czytana/słuchana: 5-15.04.2024, Legimi)
4/5 [7/10]

Opis książki przypomniał mi nieco książkę "Wybór": https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4645872/wybor tak więc pomyślałem, że tą też przeczytam ;) To oczywiście zupełnie inna historia, ale powieść również całkiem dobra, chyba nawet odrobinę lepsza niż tamta. Może trochę za dużo nieszczęść naraz, co wydaje się dosyć sztuczne... i główna bohaterka momentami też mnie irytowała ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

I trzeci tom również trzyma poziom dwóch poprzednich (lub też jest wtórny - jak kto woli ;) faktycznie to w zasadzie mogłaby być jedna długa książka, tym niemniej to niezła książka byłaby w całości). Jednoznacznego rozwiązania nie dostajemy na tacy nadal. I książka nadal daje do myślenia...

Niektórzy krytykują opis wydawcy ale on jest, moim zdaniem, wcale nie taki zły ;) Prot jest jedną z wielokrotnych osobowości Roberta, chyba nie można temu zaprzeczyć... co wcale nie wyklucza tego, że jest kosmitą z K-Pax :D Jeśli nawet mnie udało się autorowi do tego przekonać, to dokonał czegoś niezwykłego :D

Ciekawym elementem książki jest raport Prota zamieszczony na końcu... Ale chyba mam inne co do niego wnioski niż inni czytelnicy ;) Bo gdzieśtam widziałem opinię, że raport jest zabawny... Naprawdę? Ironiczny? Eee... naprawdę myślicie, że ze wzrostem liczby ludności nie wiążą się żadne zagrożenia lub przynajmniej utrudnienia? ;)

(czytana/słuchana: 3-4.04.2024)
5/5 [8/10]

I trzeci tom również trzyma poziom dwóch poprzednich (lub też jest wtórny - jak kto woli ;) faktycznie to w zasadzie mogłaby być jedna długa książka, tym niemniej to niezła książka byłaby w całości). Jednoznacznego rozwiązania nie dostajemy na tacy nadal. I książka nadal daje do myślenia...

Niektórzy krytykują opis wydawcy ale on jest, moim zdaniem, wcale nie taki zły ;)...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka trzyma poziom pierwszego tomu! (choć ktoś mógłby też powiedzieć, że to powielony schemat i nic odkrywczego - no ok, tak też można to widzieć ;) ). Niby coś tam więcej się dowiadujemy o Procie/Robercie ale i tak pewna niepewność pozostaje... Poza tym wiele do dodania ponad to co napisałem w opisie pierwszego tomu: https://lubimyczytac.pl/ksiazka/k-pax/opinia/82814839 nie mam. To również dobra powieść, warto było przeczytać.

Na koniec znowu dwa cytaty, które do mnie trafiają:

"Gdzie posadzi pan drzewo, gdy już nie będzie go gdzie posadzić?"

"Kiedy przestaniecie czynić cnotę z zabijania, kiedy rodzenie dzieci stanie się mniej ważne od tego, by pozwolić żyć innym – nie tylko ludziom, ale wszystkim innym
stworzeniom na waszej PLANECIE – wtedy będziecie na drodze do dorosłości."
(.pdf str.99-100)

(czytana/słuchana: 28.03-3.04.2024)
5/5 [8/10]

Książka trzyma poziom pierwszego tomu! (choć ktoś mógłby też powiedzieć, że to powielony schemat i nic odkrywczego - no ok, tak też można to widzieć ;) ). Niby coś tam więcej się dowiadujemy o Procie/Robercie ale i tak pewna niepewność pozostaje... Poza tym wiele do dodania ponad to co napisałem w opisie pierwszego tomu: https://lubimyczytac.pl/ksiazka/k-pax/opinia/82814839...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo chciałem przeczytać tą książkę, bo dawno nie czytałem książki o takiej tematyce, natomiast po tym co w ostatnim czasie oglądałem, mam wrażenie, że stosunek do LGBT się jednak zmienia, na szczęście na lepsze, na dużo lepsze. Np. filmy mają zupełnie inny wydźwięk, problemy są nadal ale one są inne, wystarczy porównać np. filmy z lat '90 ze współczesnym "Red, White & Royal Blue" albo serialem "Sex Education"... Ciekawy byłem jak to będzie w przypadku książki i moim zdaniem... jest podobnie. Być może kogoś to zdziwi, tak jak mnie dziwiło tak wiele opinii jaka to smutna książka i przygnębiająca... ok - politycznie jest dużo do zrobienia jeszcze w Polsce aaale mając porównanie z "Przekleństwo Androgyne" S. Dulko i K. Imielińskiego albo "Byłam mężczyzną" Ady Strzelec, noo tooo tę różnicę widać. Co jest oczywiście na plus. Jest o wiele lepiej niż lata temu, szczerze mówiąc ja odebrałem treść tej książki jako opis tego jak sytuacja obecnie jest pozytywna. Z resztą dla mnie to jest prosta sprawa: należy ludziom pozwolić być sobą, cokolwiek to bycie sobą znaczy i nawet jeśli my tego nie rozumiemy. No bo chyba nie trzeba długo nad tym myśleć, żeby dojść do wniosku, że to z korzyścią dla nas wszystkich będzie - im ktoś będzie miał mniej problemowe życie, tym będzie lepszym obywatelem, np. będzie mógł łatwiej skupić się na edukacji i zostanie dobrym lekarzem, a to pomoże całemu społeczeństwu (a co to za różnica jakiej płci jest lekarz?). Z resztą co tam tak górnolotnie, że lekarzem, niech będzie dobrym hydraulikiem! To też ważne i się przyda. Spełnione, żyjące szczęśliwie jednostki przyczyniają się do dobrobytu całego społeczeństwa. Takie jest moje zdanie.

Ale wracając już konkretnie do książki - tak ogólnie, to nie do końca mi pasuje forma, takie wywiady, urywki jakieś... tak średnio. Chybabym wolał opisy. Natomiast ogólnie, całościowo książka była ciekawa i szybko, bez znudzenia się czytało. Tym niemniej na max punktów to trochę za mało. Może też dlatego że dla mnie to nie są nowe tematy i nikt mi tutaj "oczu nie otworzył" ;)
Rozdział z księdzem też mam wrażenie, że niewiele wniósł ale i też nie spodziewałem się niczego innego. W ogóle dobrze, że jest dość neutralny, bo prędzej bym się większej niechęci spodziewał :D ale może mu nie wypadało.
No a ostatni rozdział, ten zapis obrad sejmu... ja może nic nie powiem, bo nie chcę nikogo obrażać ;) ale jeśli to zawsze tak wygląda, no to uprawiają tam jakąś sztukę dla sztuki... za pieniądze podatników...

No i jest jeszcze coś, co wyjątkowo zwróciło moją uwagę - wywiad z matką, która prowadzi facebookową grupę wsparcia dla rodziców osób trans... na którą nie mają wstępu same osoby trans. Ok - ona to argumentuje niby sensownie ale mnie to nadal nie przekonuje. Bo jakby to powiedzieć... mogą rozmawiać tam o czymś i znikąd nie mieć weryfikacji. A ja uważam, że to może zmienić stosunek do całej sytuacji. Mogę np. myśleć o czymś że jest to straszne i w ogóle sobie nie wyobrażam, a potem posłuchać osoby, która to przeżywa i jeśli ona mi powie, że to nie takie straszne, to już i ja inaczej spojrzę... albo odwrotnie. A bez weryfikacji... no uważam, że szkoda, naprawdę szkoda... No nie wiem, to jakby mówienie o moim cierpieniu, ze względu na to że ktoś mi bliski cierpi, ale bez dopuszczenia do głosu w ogóle jego cierpienia... i jakkolwiek moje nie byłoby wielkie - czy tak naprawdę powinno być? Zostawiam każdego z tym pytaniem.

(czytana: 27.03-1.04.2024, Legimi)
4/5 [7/10]

Bardzo chciałem przeczytać tą książkę, bo dawno nie czytałem książki o takiej tematyce, natomiast po tym co w ostatnim czasie oglądałem, mam wrażenie, że stosunek do LGBT się jednak zmienia, na szczęście na lepsze, na dużo lepsze. Np. filmy mają zupełnie inny wydźwięk, problemy są nadal ale one są inne, wystarczy porównać np. filmy z lat '90 ze współczesnym "Red, White...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Najpierw oglądałem oczywiście film, który też jest fajny, ale kiedy się dowiedziałem że powstał na podstawie książki, bardzo byłem ciekawy jej i tego jak wyszła taka historia w formie książkowej. No i wyszła bardzo dobrze, muszę powiedzieć. Napisać historię, w której równie wiarygodnie wypada to, że Prot jest z obcej planety, jak i to że nie jest - wow i respekt dla autora. Bardzo dobra powieść (wreszcie dobra powieść ;) ). Ludzie pod filmem pisali, że książka wyjaśnia więcej, ale hmm... niekoniecznie i uważam to za zaletę. Ja też Wam nie powiem czy Prot jest kosmitą ;) z resztą... sam nie wiem ;)
Jest jeszcze jedna zaleta tej książki (w sumie całej trylogii), to że Prot zwraca uwagę na takie zjawiska na Ziemi, które ja też zauważam, a większość ludzi zdaje się nie zauważać lub ignorować... (ale to chyba bardziej w kolejnych tomach, więc może wtedy do tego wrócę). Na koniec jeden cytat, który dosyć ze mną współgra:

"Większość istot rodzaju ludzkiego wyznaje filozofię „oko za oko, ząb za ząb”. Wiele waszych religii słynie z tej zasady, znanej w całym WSZECHŚWIECIE z powodu jej głupoty. Wasz chrystus i wasz budda mieli inną wizję, ale nikt nie przejął się ich przesłaniem, nawet chrześcijanie czy buddyści. Na K-PAX nie ma zbrodni, jasne? A gdyby zaistniała, nie byłoby kary. Najwyraźniej istoty na ZIEMI nie są w stanie tego pojąć, ale to jest właśnie sekret życia, proszę mi wierzyć."
(.pdf str.57)

(czytana/słuchana: 27-28.03.2024)
5/5 [8/10]

Najpierw oglądałem oczywiście film, który też jest fajny, ale kiedy się dowiedziałem że powstał na podstawie książki, bardzo byłem ciekawy jej i tego jak wyszła taka historia w formie książkowej. No i wyszła bardzo dobrze, muszę powiedzieć. Napisać historię, w której równie wiarygodnie wypada to, że Prot jest z obcej planety, jak i to że nie jest - wow i respekt dla autora....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Mecz to pretekst. Futbol, wojna, polityka Michał Kołodziejczyk, Anita Werner
Ocena 7,3
Mecz to pretek... Michał Kołodziejczy...

Na półkach: , , ,

Piłką nożną tak bardzo się nie interesuję jak tylko można się nie interesować ;) (nie, nie oglądam nawet mistrzostw, nawet jak Polska gra ;) ), jak z resztą całym sportem (nie, skokami narciarskimi też nie), ale interesuję się światem i wiem oczywiście jaką rolę pełni w nim piłka nożna, zwłaszcza dla np. dzieciaków z tych biednych krajów... ale tego mi trochę zabrakło. Nacisk w tej książce położony jest na politykę, zwłaszcza tą hmm, zbrojną - są konflikty, wojny i opisy że nawet w czasie wojny kiedy trzeba uważać na bomby, rodzice prowadzą swoje dzieci na treningi, bo jeśli nie to, to co mają mieć te dzieciaki z życia? I można to zrozumieć, jest to ważne. Po tytule mogłem się spodziewać że właśnie o tym będzie książka ale mimo to jakoś tak odrobinkę liczyłem na to, że kontekst będzie szerszy. A tak jest prawie ciągle tylko o jakimś konflikcie zbrojnym i jest to w efekcie dosyć nudne...

(czytana/słuchana: 26-27.03.2024, Legimi)
3/5 [6/10]

Piłką nożną tak bardzo się nie interesuję jak tylko można się nie interesować ;) (nie, nie oglądam nawet mistrzostw, nawet jak Polska gra ;) ), jak z resztą całym sportem (nie, skokami narciarskimi też nie), ale interesuję się światem i wiem oczywiście jaką rolę pełni w nim piłka nożna, zwłaszcza dla np. dzieciaków z tych biednych krajów... ale tego mi trochę zabrakło....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po książkę sięgnąłem, bo spotkałem się z opiniami, że jest lepsza niż 2 miesiące wcześniej przeze mnie przeczytana "11 września. Dzień, w którym zatrzymał się świat" M. Zuckoffa ( https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4967381/11-wrzesnia-dzien-w-ktorym-zatrzyma... ), zacząłem ją odsłuchiwać i pomyślałem, że eee, nie jest lepsza ;) Ale słuchanie jej nie było wygodne, bo autor przedstawia bohaterów "mówiących", ich wypowiedzi się przeplatają, nie bardzo mogłem się połapać czasami, uznałem że to bez sensu i będę jednak czytał (wtedy łatwiej wrócić stronę czy dwie wcześniej żeby sprawdzić kim był wypowiadający się akurat bohater jeśli się nie zapamięta). I wtedy chwyciło - świetna książka, chyba rzeczywiście jednak lepsza... Taka, że na przerwach w pracy czytając traciłem poczucie czasu zapominając gdzie jestem. Taka, że po niektórych fragmentach musiałem się zatrzymać z... nie wiem, pustką w głowie? Taka, że momentami trudno powstrzymać łzy...
I właściwie nie wiem co więcej powiedzieć, chcę sobie zapisać cytaty, dużo cytatów, tych które mnie najbardziej poruszyły. Trudno powiedzieć, że to jest spojler ale jeśli ktoś woli poznawać treść książki po kolei, to lepiej aby teraz przerwał czytanie, ponieważ to są (moim zdaniem) najmocniejsze cytaty. Nawet je przepisując/przeklejając musiałem robić sobie przerwy, a kiedy czyta się całą książkę, robią jeszcze większe wrażenie... Pierwszy i przedostatni skłaniają ku ogólnym refleksjom na temat swojego życia, reszta jest po prostu mocna i zwykle smutna...


"Judith Wein, starsza wiceprezes, Aon Corporation, Południowa Wieża, 103. piętro: Kiedy uderzył drugi samolot, zasadniczo przeleciałam na drugą stronę sali. Pomyślałam: więc tak się to kończy? To ma być moje życie... dojeżdżanie do pracy na 7.00, wychodzenie o 17.00, półtorej godziny w każdą stronę, ledwo co czasu dla siebie? To naprawdę wszystko?"


"Tom Daschle, senator (Partia Demokratyczna), lider większości senackiej: Zajrzał do mnie senator John Glenn, mój dobry przyjaciel.
Powiedziałem:
— Widziałeś? Jakiś pilot wleciał w World Trade Center.
Odparł:
— Piloci nie wlatują w budynki. To nie był pilot."


"Linda Gronlund, pasażerka lotu United Airlines 93, wiadomość głosowa do siostry: Elsa? Mówi Lin. E... mam tylko minutkę. Lecę United 93. Porwali go terroryści, którzy twierdzą, że mają bombę. Wygląda na to, że, hm, wlecieli już kilkoma samolotami w World Trade Center i ten też rozbiją. [płacz] Przede wszystkim chciałam powiedzieć, że cię kocham i będzie mi cię brakować. Nie wiem, czy będę miała szansę jeszcze kiedyś ci to powiedzieć."


"James Luongo, inspektor, NYPD: Sporo ludzi chciało się dostać na miejsce zdarzenia, bo byli tam ich bliscy. Pamiętam kobietę, która stała na rogu Vesey i West. Poinformowałem ją, że musi odejść. Odrzekła:
— Nigdzie nie idę.
Powiedziałem:
— Mam nadzieję, że jesteś gotowa za niego umrzeć, bo się do niego nie dostaniesz.
— Jestem gotowa umrzeć — odparła.
Spróbowała mnie wyminąć. Zatrzymałem ją, a ona mnie popchnęła. Złapałem ją i dźwignąłem, aby ją stamtąd zabrać. Tłukła mnie przez cały czas, gdy ją niosłem.
— Wpuść mnie! — krzyczała. — Puść mnie! Muszę tam iść!"


"Dr Charles Hirsch, naczelny lekarz sądowy, władze Miasta Nowy Jork: Nigdy nie zapomnę tego obrazu i tego odgłosu. Przerażającego odgłosu ludzi uderzających o ziemię.

Gregory Fried, naczelny lekarz policyjny, NYPD: Słychać było świst, potem trzask, potem nagle taki plask. Jeden z policjantów zapytał mnie:
— Co to było?
Spojrzałem na niego i odparłem:
— To był człowiek."


"Howard Lutnick, CEO, Cantor Fitzgerald, Północna Wieża: Mój brat Gary był wtedy w budynku. Kiedy wieczorem rozmawiałem z siostrą, powiedziała mi, że do niej dzwonił. Powiedziała mu wówczas:
— Jezu Chryste. Dzięki Bogu, że cię tam nie ma.
A on odparł:
— Jestem tu i zginę. Chciałem ci tylko powiedzieć, że cię kocham.
Potem się pożegnał."


"Melinda Murphy, reporterka ruchu drogowego, WPIX W: Wieże stały w ogniu. Mój fotograf Cheł był kiedyś strażakiem.
— Te budynki się zawalą - powiedział.
Pamiętam, że się wściekłam, rzuciłam porywczo:
— Wcale nie, nie zawalą się!
— Zawalą się — odparł. — Złożą się jak harmonijka."


"Beverly Eckert, żona Seana Rooneya, wiceprezesa działu zarządzania ryzykiem, Aon Corporation, Południowa Wieża, 98. piętro: Nagle usłyszałam przez telefon eksplozję. Przez kilka sekund rozbrzmiewała echem. Wstrzymaliśmy oddech. Wiem, że oboje uświadomiliśmy sobie, co się zaraz stanie. Następnie usłyszałam donośny trzask, a po nim łoskot lawiny. Sean wciągnął głośno powietrze, gdy podłoga uciekła mu spod nóg. Wołałam go po imieniu przez telefon, w kółko, bez przerwy."


"Frank Razzano, gość, hotel Marriott: Kiedy przeprawialiśmy się na drugą stronę rzeki, wyglądałem w kierunku miasta, spodziewając się, że zobaczę World Trade Center - że zobaczę wieżę bez czubka. Nie było jej tam.
— Gdzie jest World Trade Center? - zapytałem gościa, który sterował.
Odparł:
— Stary, nie ma już World Trade Center.
Powiedziałem:
— Słuchaj, byłem tam, kiedy waliły się czubki budynków, ale co z resztą?
On na to:
— Kolego, nie posypały się same czubki. Zawaliło się wszystko do fundamentów."


"Ali Millard, przybrany syn [tu znalazłem błąd, chyba tłumacza, powinno być: przybrana córka] Neila Levina, dyrektora wykonawczego Zarządu Portów, ofiary zamachów: W piątek po II wrześniu urządziliśmy czuwanie ze świecami. Grupka moich przyjaciół siedziała na chodniku. Moja przyjaciółka Lani powiedziała:
— Nie myśl o tym jak o stracie osoby, AIi. Myśl o tym jak o zyskaniu anioła.
W sumie nie wierzę w anioły czy życie pozagrobowe, ale zinterpretowałam słowa Lani tak, że ludzie trafiają na ziemię tylko na określony czas i że należy uważać za szczęście to, że mogliśmy znać ich tak długo, jak ich znaliśmy."


"Vaughn Allex, bileter, Washington Dulles International Airport, Wirginia: Miałem taką szaloną myśl, że wszystko, co się wydarzyło 11 września, było moją winą, bezpośrednio moją. Że mogłem to zmienić. Czułem, że nie ma dla mnie miejsca na świecie. Istniały różne grupy wsparcia, ale do żadnej nie pasowałem, bo jak mógłbym usiąść w jednym pokoju z ludźmi, którzy przechodzą żałobę i płacząc, pytają:
— A jaką rolę ty odegrałeś w tym wszystkim?
— No, w sumie to odprawiłem paru porywaczy i dopilnowałem, żeby zdążyli na samolot.
Bywało, że mijały tygodnie albo nawet miesiące, kiedy wszystko było w porządku. A potem zdarzało się coś, co mnie wytrącało z równowagi — na przykład odprawiałem kogoś i ten ktoś mówił:
— Mój mąż zginął 11 września.
Słyszałem zamiast tego: „11 września zabiłeś mojego męża".
Tak naprawdę nie sposób się z czymś takim pogodzić."


(czytana: 7-26.03.2024, Legimi)
5/5 [10/10]

Po książkę sięgnąłem, bo spotkałem się z opiniami, że jest lepsza niż 2 miesiące wcześniej przeze mnie przeczytana "11 września. Dzień, w którym zatrzymał się świat" M. Zuckoffa ( https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4967381/11-wrzesnia-dzien-w-ktorym-zatrzyma... ), zacząłem ją odsłuchiwać i pomyślałem, że eee, nie jest lepsza ;) Ale słuchanie jej nie było wygodne, bo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Chyba wolałbym jednak przeczytać książkę o Stephenie Kingu, a nie o książkach Stephena Kinga, z których prawie wszystkie czytałem... Dlatego mam mieszane uczucia. Dowiedziałem się z niej może ze dwóch nowych dla mnie ciekawostek o Kingu, reszta to w większości opisy książek i ich ekranizacji okraszone subiektywnymi opiniami autora silącymi się na bycie obiektywnymi (a w dodatku z wieloma się nie zgadzam ;) ). Spodziewałem się jednak czegoś innego. No bo raczej nie tego, że będę czytał opisy książek... opisy! To samo mam choćby na tym portalu ;)
Cóż, lubię powieści Stephena Kinga, więc i ta książkę w sumie dość przyjemnie mi się czytało/słuchało, ale... chcąc ocenić obiektywnie, to nie za bardzo było warto... W sumie najwięcej co z niej wyniosłem to chęć przypomnienia sobie tych zapomnianych książek Kinga i w sumie to świetny pomysł - więc jakiś plus mi ta książka dała ;)
Waham się nad oceną, treść to tak na 3/5 [6/10] ale jednak ze względu na to, że to nie był jakoś niemiło spędzony czas, daję odrobinę więcej.

Dla przykładu przytoczę jeszcze sobie jeden z irytujących fragmentów:
"Trudno w to uwierzyć, ale są ludzie, którzy uznają "Wielki marsz" za najlepszą powieść Kinga. Od razu rozwiejmy tę wątpliwość. Nie jest najlepsza."
- faktycznie, nie jest najlepsza. Jest druga w kolejności. Trudno w to uwierzyć, że komuś trzeba to tłumaczyć ;)

(czytana/słuchana: 16-26.03.2024, Legimi)
4-/5 [7/10]

Chyba wolałbym jednak przeczytać książkę o Stephenie Kingu, a nie o książkach Stephena Kinga, z których prawie wszystkie czytałem... Dlatego mam mieszane uczucia. Dowiedziałem się z niej może ze dwóch nowych dla mnie ciekawostek o Kingu, reszta to w większości opisy książek i ich ekranizacji okraszone subiektywnymi opiniami autora silącymi się na bycie obiektywnymi (a w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka, którą zacząłem czytać (słuchać) nie mając ściągniętego nic innego, zostawiłem na jakiś czas, bo jakoś aż tak bardzo nie wciągnęła, a w domu ściągnąłem ciekawsze... no ale taka głośna powieść, "objawienie szwedzkiej prozy", to musiałem wrócić by ją przesłuchać... nie trzeba było tego robić, im dalej tym, gorzej ;) Ale nie poddawałem się, wróciłem do opisu żeby się zastanowić dlaczego w ogóle mnie zainteresowała. Zainteresowała, bo problem alkoholizmu, bo przemoc w dzieciństwie, bo tajemnice, bo to wszystko są bardzo interesujące tematy i książka też powinna taka być... a tymczasem ta książka jest po prostu zwyczajnie nudna. Przesłuchawszy jakieś 75-80% miałem rzucić po raz kolejny - tak bardzo mnie już nawet nie interesowało co będzie no ale jak zobaczyłem, że do końca tylko tyle zostało, to się przemęczyłem jeszcze... Głównej bohaterki nie dało się nawet polubić (a przynajmniej mnie się nie udało), w związku z czym na pewno też przez to czytało mi się ją gorzej. Trzecia przeczytana przeze mnie w ostatnim czasie powieść i zdecydowanie najgorsza. Zabiegów stylistycznych nawet nie skomentuję, bo książkę przesłuchałem, to nie widziałem tych udziwnień na szczęście.
Reasumując: dla mnie odpychająca i na nie, jeśli miałbym koniecznie jakiś plus wymienić to tylko tyle, że jest wiele książek jeszcze nudniejszych ;)

(czytana/słuchana: 15-16.03.2024, Legimi)
2/5 [4/10]

Książka, którą zacząłem czytać (słuchać) nie mając ściągniętego nic innego, zostawiłem na jakiś czas, bo jakoś aż tak bardzo nie wciągnęła, a w domu ściągnąłem ciekawsze... no ale taka głośna powieść, "objawienie szwedzkiej prozy", to musiałem wrócić by ją przesłuchać... nie trzeba było tego robić, im dalej tym, gorzej ;) Ale nie poddawałem się, wróciłem do opisu żeby się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

To taka książka... z jakimiś wspominkami z dzieciństwa, każdy znajdzie coś ze swojego, a nawet może całkiem dużo, (bo jestem chyba podobny rocznik..) i "och jej, też tak miałem/am!" ale... w sumie nic z tego nie wynika. Ten niby motyw przewodni, śmierć, to jest tam wstawiony bardzo na siłę, żeby coś było niby głębszego, a tak naprawdę chodzi żeby sobie popisać o tych wspominkach z dzieciństwa - no nie mogę się oprzeć wrażeniu, że tylko o to chodziło. I przyznaję, to chwyci, bo wielu ludzi może się zidentyfikować, wielu miało podobne dzieciństwo, wielu ma sentyment ;) i moim zdaniem tylko na tym bazuje książka. Można to przeczytać, nawet jakośtam wciąga... ale niewiele wnosi ;) Sentymentalnym., takim którzy lubią się unurzać w swoich wspomnieniach z dzieciństwa i urodzili się w latach '80 (przynajmniej tych późnych, może jeszcze wczesne '90 też się łapią), polecam, całej reszcie... polecam poszukać czegoś, co wniesie jakąś realną wartość do życia ;) (ale spoko, nie każda książka musi).

(czytana/słuchana: 14-15.03.2024, Legimi)
3-/5 [6/10]

To taka książka... z jakimiś wspominkami z dzieciństwa, każdy znajdzie coś ze swojego, a nawet może całkiem dużo, (bo jestem chyba podobny rocznik..) i "och jej, też tak miałem/am!" ale... w sumie nic z tego nie wynika. Ten niby motyw przewodni, śmierć, to jest tam wstawiony bardzo na siłę, żeby coś było niby głębszego, a tak naprawdę chodzi żeby sobie popisać o tych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jak trafiłem na tą książkę, spodziewałem się czegoś zupełnie innego (tak, przyznaję, czegoś w stylu "Efektu Lucyfera" Zimbardo ;) ), dlatego mnie w ogóle zainteresowała. Jak do końca przeczytałem opis (bo początek też mógł sugerować coś w stylu ww.), to już było wprawdzie dla mnie jasne, że to raczej będzie coś innego, jednak i tak postanowiłem przeczytać... A jak już czytałem... cóż, moim zdaniem to nie jest książka o złu, to jest książka o tym "pociągu do śmierci", przy czym, według tego co pisze autor, niemal każdy ma jakiś pociag do śmierci, ponieważ robi rzeczy, które zawsze jakoś można pociągnąć pod destrukcyjność ;) Co jest oczywiście grubymi nićmi szyte - moim zdaniem. Nie ze wszystkim się zgadzam i sporo treści to jest dla mnie... no jakaś taka filozofia przesadzona. Natomiast trzeba przyznać, że autor nie jest bardzo kaznodziejski i sam chyba nawet gdzieś tam zachęca żeby wziąć to, co nam pasuje. A i owszem, coś można z niej wyciągnąć, jak z niemal każdej książki. Np ciekawe i moim zdaniem trafne spostrzeżenia:

"W niektórych środowiskach religijnych nie zezwala się na to, by mieszkańcy Trzeciego Świata używali prezerwatyw i antykoncepcji. Zakazują im tego tylko z powodów religijnych, z powodu ideologii! A przecież w rozmnażaniu się, jako ludzkość, jesteśmy nieracjonalni. Nas ludzi jest obecnie zdecydowanie za dużo.A już na pewno nie potrzeba jakoś szczególnie zwiększać tej ilości! I jeszcze zakazywać tym ludziom prezerwatyw? Wciągu 2008 roku przybyło na Ziemi ponad 80 mln ludzi! Większość, bo Ok. 90% z nich urodziła się w krajach biednych, gdzie będą Żyć w totalnym ubóstwie, męczarniach i codziennym towarzystwie śmierci. Zakazywać w tych krajach prezerwatyw to daleko posunięta autodestrukcja. A może zakazać im seksu? Zamiast cieszyć się, że świat, w którym najlepsze co można teraz zrobić to nie rozmnażać się za bardzo, daje nam dzisiaj homoseksualistów i feministki - osoby które przecież z reguły nie będą się rozmnażać- i zamiast się z tego cieszyć, że jest jakieś rozwiązanie, jakaś pomoc, że będzie ktoś kto nie będzie mieć dzieci, atakuje się ich."

"Osho zwraca nam także uwagę, że często bywa tak, iż Biblia, Koran, Gita stają się ważniejsze od człowieka. A przecież już nawet Jezus zauważył, że to człowiek powinien być ważniejszy od prawa, pisma. Niedobrze jeśli religia staje się ważniejsza niż człowiek."

"Paradoks współczesnego Kościoła: zabrania aborcji, tym samym przyczyniając się do zwiększania ilości narodzin. Zabrania in vitro, tym samym przyczyniając się do zmniejszania ilości narodzin. W Obu przypadkach zwiększa cierpienia rodzin.
Jeden i ten sam ksiądz potrafi najpierw zakazać jednej rodzinie aborcji, zwiększając jej cierpienia, chwile później zakazać drugiej rodzinie in vitro, zwiększając jej cierpienia, by potem pójść poprowadzić Wspólnotę Rodzin i uczyć,że rodzina jest radością."

A na koniec jeszcze jeden cytat:

"Mistrz Zen Daini Katagiri uczył:
Kiedy jest czas, żeby wstawać - to wstań. Nawet jeśli nie chcesz - po prostu wstań. To, że wstaniesz uwolni cię od faktu, że musisz wstać. Nawet jeśli nie lubisz swojego życia - po prostu żyj. Nawet jeśli myślisz, że prędzej czy później i tak przyjdzie śmierć - po prostu żyj. Prawdą życia jest po prostu żyć. To jest nie przywiązanie. Praktyka Zen, to bycie w pełni żywym w każdej chwili. Tylko żyjąc w ten sposób możesz zaopiekować się swoim codziennym życiem."
- czasami się zastanawiam jak by to było, albo jak to będzie... kiedy mi najbliższe osoby zaczną odchodzić... ale prawda jest taka, że będę po prostu żyć, nic innego i tak nie mogę zrobić ;) a umrzeć zawsze zdążę ;)

(przeczytana/przesłuchana: 14.03.2024, Legimi)
4-/5 [7/10]

Jak trafiłem na tą książkę, spodziewałem się czegoś zupełnie innego (tak, przyznaję, czegoś w stylu "Efektu Lucyfera" Zimbardo ;) ), dlatego mnie w ogóle zainteresowała. Jak do końca przeczytałem opis (bo początek też mógł sugerować coś w stylu ww.), to już było wprawdzie dla mnie jasne, że to raczej będzie coś innego, jednak i tak postanowiłem przeczytać... A jak już...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Kolejna króciutka książeczka. Autor uczynił bardziej przystępną dla współczesnego czytelnika "Tybetańską księgę umarłych" i przedstawił ją w trochę innej formie (w formie listów do przyjaciela-czytelnika). I chwała mu za to, bardzo mi się podobało, a obawiam się, że przez oryginalną "Tybetańską księgę umarłych" byłoby trudniej przebrnąć. Jeśli się ktoś interesuje tego rodzaju literaturą, to warto!
Na koniec takie tam ładne dwa cytaty ;)

"Boska Świadomość doświadcza życia poprzez każdą żywą istotę na tej planecie, poprzez każdego z nas."

"Znasz może z lekcji religii przypowieść o Bogu, który siedzi w otoczeniu aniołów rozmyślając, gdzie ukryć się przed ludźmi:
- A może ukryłbyś się głęboko w Ziemi? - zaproponował pewien cherubin.
- Nie - odpowiedział Bóg. - Ludzie na pewno znajdą jakiś sposób, żeby się do mnie dokopać. To za proste.
- No to może ukryjesz się w niebie? - podsunął inny anioł.
- Nie. To także za łatwe - odrzekł Bóg. - Z pewnością znajdą sposób, żeby wzlecieć w powietrze.
- Mam myśl - zawołał trzeci anioł. - Powinieneś, Panie, ukryć się w ludziach.
- Znakomity pomysł - rzekł Bóg. - Tam nigdy nie będą mnie szukać!"

(czytana/słuchana: 9-12.03.2024)
5/5 [8/10]

Kolejna króciutka książeczka. Autor uczynił bardziej przystępną dla współczesnego czytelnika "Tybetańską księgę umarłych" i przedstawił ją w trochę innej formie (w formie listów do przyjaciela-czytelnika). I chwała mu za to, bardzo mi się podobało, a obawiam się, że przez oryginalną "Tybetańską księgę umarłych" byłoby trudniej przebrnąć. Jeśli się ktoś interesuje tego...

więcej Pokaż mimo to