11 września. Dzień, w którym zatrzymał się świat

- Kategoria:
- reportaż
- Seria:
- Seria reporterska
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Poznańskie
- Data wydania:
- 2021-08-11
- Data 1. wyd. pol.:
- 2021-08-11
- Liczba stron:
- 720
- Czas czytania
- 12 godz. 0 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788366839656
- Tłumacz:
- Paulina Surniak, Adrian Stachowski
- Tagi:
- reportaż zamach samolot USA World Trade Center
Jedenastoletni Bernard po raz pierwszy leciał samolotem. Dwuletnia Christine zostawiła w łóżku ukochaną przytulankę, żeby nic jej się nie stało podczas podróży. Stewardessa Amy Sweeney właśnie wróciła z urlopu wychowawczego i nie mogła się pogodzić z tym, że nie odprowadzi tego dnia córeczki do przedszkola. Zandra i Robert lecieli w podróż poślubną na Hawaje. Renée May, stewardessa, chciała zaskoczyć rodziców niespodziewaną wizytą. Zamierzała powiedzieć im, że jest w ciąży.
11 września 2001 roku terroryści porwali cztery samoloty, zamierzając rozbić je o najważniejsze budynki Stanów Zjednoczonych. Dwa boeingi uderzyły w wieże World Trade Center, jeden w Pentagon. Ostatni zamach został częściowo udaremniony przez bohaterskich pasażerów – samolot spadł na ziemię w terenie niezabudowanym.
Mitchell Zuckoff zaczął dokumentować losy osób dotkniętych przez zamachy terrorystyczne z 11 września już następnego dnia – i nie przestawał przez kilkanaście lat. Bohaterami jego książki są pasażerowie porwanych samolotów, strażacy, pracownicy World Trade Center i ich bliscy, a także mieszkańcy Shanksville w Pensylwanii, gdzie rozbił się ostatni samolot. Zuckoff odtwarza ten dzień minuta po minucie, z precyzją i empatią, w skali intymnej i monumentalnej. Przenosi czytelnika do samolotów, do płonących wież i do wozów strażackich pędzących w ich stronę. Ta książka to misterna układanka z ludzkich historii, eksponująca siły, które łączą ludzi w ekstremalnych okolicznościach.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Oficjalne recenzje
Pamięć zaklęta w papier
Dziś, drodzy Państwo, przychodzę z propozycją dla tych, którzy bolesnym zgrzytaniem zębów reagują na książki, do których nie można przyłożyć zasad szkiełka i oka. Nieustannie rosnąca popularność literatury faktu sprawiła, że nawet reprezentanci tego rygorystycznego gatunku nie zawsze są w stanie zadowolić najbardziej wymagających miłośników przeglądania skorowidzów i bibliografii. Oto reportaż, który z fikcją nie ma wspólnego nic – poza emocjami, jakie budzi.
Jeden z bohaterów „Sukcesji”, Connor Roy, w którymś z odcinków twierdzi, że najlepszym testem pełnoletniości jest pytanie o to, co dana osoba robiła 11 września 2001 roku. I ja, drodzy Państwo, nie mam problemów z przyswojeniem sobie tego rozumowania, bo uważam zamach na World Trade Center za najważniejsze wydarzenie historyczne, jakiego byłem świadkiem. Nawet w Polsce, kilka tysięcy kilometrów od Nowego Jorku, nawet 20 lat temu, kiedy Stany wydawały się fragmentem zupełnie innego wymiaru, po raz pierwszy i ostatni tak bardzo odczułem dziejową doniosłość. Powiedzieć, że literatura nie pozostała obojętna, to nic nie powiedzieć: miłośnicy fikcji mogą sięgnąć po próbujące tłumaczyć te wydarzenia w alternatywnych kontekstach „Miraż” Matta Ruffa czy „Osamę” Laviego Tidhara, ci, którzy chcieliby postawić przede wszystkim na fakty – po nagrodzone Pulitzerem „Wyniosłe wieże” Lawrence’a Wrighta. Ci drudzy dostają w „Dniu, w którym zatrzymała się ziemia” kolejną — równie olbrzymią — dawkę informacji.
Streszczenie tej książki to zadanie absurdalnie proste: Mitchell Zuckoff opisuje 11 września. Opisuje z najróżniejszych perspektyw, cały czas trzymając się bohaterów, którzy znajdowali się w samym środku wydarzeń, więc materiału na tę kilkusetstronicową cegiełkę wystarczy mu bez problemu – ale, tak czy inaczej, nie robi nic poza tym. To olbrzymia różnica między jego pracą a książką Wrighta – ten drugi skupił się na ujęciu syntetycznym i historycznym, „Wyniosłe wieże” miewały momentami ton nieco eseistyczny, natomiast „Dzień, w którym zatrzymał się świat” to gęsty koktajl nieprzerwanej akcji. Tutaj po prostu dzieją się rzeczy, a autor skupia się na ich przedstawianiu, niekomentowaniu.
W książce znaleźć wszystko, z czym kojarzy się ta data po ponad dwudziestu latach. Uwięzionych w niebiosach ludzi oddających skoki rozpaczy, jakie musiały skończyć się śmiercią, bohaterskich strażaków gotowych do oddania życia za najmniejszą szansę uratowania ofiar, ludzi ocalonych cudem i tych, którzy ocalenia byli niezwykle blisko – a zginęli. Zuckoff zasługuje na prawdziwe pochwały za rzetelność, bo w jego ujęciu zamachy z 11 września są czymś znacznie więcej niż wspominanym dzisiaj upadkiem dwóch wież (pomijam w tym momencie konsekwencje geopolityczne, bo autor w tym temacie także się nie rozpisuje): każdy z czterech – no właśnie, przecież były cztery! - samolotów dostaje tyle samo miejsca. Także ten, który uderzył w Pentagon, a o którym mówi się zdecydowanie rzadziej; także ten, którego porwanie zakończyło się zderzeniem z ziemią, a o którym nie mówi się w Polsce prawie wcale, choć jego pasażerowie wykazali się bezprecedensową odwagą. Ta książka to nadnaturalnie precyzyjna pamięć zaklęta w papier — coś, czego ten dzień z całą pewnością jest godzien.
„Dzień, w którym zatrzymał się świat” ma drobne usterki (bodaj najpoważniejszą wśród nich są dziwne językowe przyzwyczajenia Zuckoffa, który dwukrotnie przytacza modlitwę „Ojcze nasz” albo skupia się na detalach typu przyrównanie masy paliwa samolotowego najpierw do wozu strażackiego, a potem zatłoczonego autobusu, co niepotrzebnie zaburza immersję), ale jako całość jest pozycją o wadze niemożliwej do przecenienia. Mnie jako czytelnikowi znacznie bliżej do książek w stylu „Wyniosłych wież”, ale i tak z czystym sercem mogę polecić pracę amerykańskiego autora każdemu, kto czuje, że wie o 11 września zbyt mało. To bardzo bogaty zbiór doskonale udokumentowanych faktów, które miały miejsca dnia, w którym zatrzymał się świat.
Bartosz Szczyżański
Wyróżniona opinia
Pamiętam ten dzień doskonale, wróciłam ze szkoły podstawowej, zrobiłam kanapki i usiadłam przed telewizorem. Najpierw chciałam to przełączyć, potem okazało się, że emitują płonące wieże na każdym programie. Pamiętam dokładnie, zbyt dobrze i wyraźnie, pomyślałam, że to początek wojny. Oglądałam ujęcia, na których ludzie wyskakiwali z okien i szybowali w dół przez całe dziesięć sekund z pełną świadomością, że zadecydowali o własnej śmierci. Te osoby wolały umrzeć od uderzenia o beton, niż zginąć od płomieni, topiących stalową konstrukcję WTC. Dwadzieścia lat później, znając historię i następstwa ataków na Stany Zjednoczone, siadam do lektury o ludziach. Pasażerach samolotów, pracownikach korporacji, strażakach, sanitariuszach, pilotach, stewardesach i wielu innych, którzy zginęli 11 września 2001 roku prawie na moich oczach. Chyba z tego powodu przeżywam czytanie książki podwójnie, niewyobrażalny żal zalewa moje serce, nie potrafię hamować złości, łzy napływają do oczu. Biję ukłony dla autora, kawał pracy, tak aby czytelnik mogł bliżej poznać wszystkie ofiary. Wspomnienia bliskich, współpracowników, rodzin, jak widział ich świat, dopóki oni na tym świecie istnieli. "Dzwonili na numery alarmowe, do swoich rodzin i bliskich, inni wysyłali maile. Ich wiadomości - głosowe i pisemne - rozciągały się na całym spektrum emocji, od spanikowanego błagania do spokojnych próśb. Niektórzy mówili, że najbardziej boją się nie o siebie, ale o bliskich, których być może niedługo opuszczą." To literatura faktu, więc nie polecam jej dla każdego czytelnika, uważam temat za bardzo ważny, mający wpływ na współczesny świat. Mogę zachęcać, obiecywać, namawiać, nakłaniać, wabić, czarować, ale czytelnik bierze ją na własną odpowiedzialność.
Oceny
Cytaty
To się nie zagoi -(...)- Po prostu człowiek przyzwyczaja się do naklejania plastrów.
Życie polega na szybkim podnoszeniu się i ruszaniu naprzód.
OPINIE i DYSKUSJE
Niesamowita książka. Nadaje twarz i tożsamość ofiarom 11 września. Napisana w niesamowicie poruszający i hipnotyzujący sposób.
Pierwsza książka od dawna od której nie byłam w stanie się oderwać. 630 stron w 12 godzin.
Niesamowita książka. Nadaje twarz i tożsamość ofiarom 11 września. Napisana w niesamowicie poruszający i hipnotyzujący sposób.
Pokaż mimo toPierwsza książka od dawna od której nie byłam w stanie się oderwać. 630 stron w 12 godzin.
Przerażajace wszystko, co tam opisane.
Co do autora - jestem wdzięczna, że trzymał mnie za rękę, gdy brnęłam przez kolejne rozdziały, w tak charakterystyczny sposób opisał każdego bohatera, że nie było problemem zorientować się w sytuacji, pomimo mnogości postaci.
Przerażajace wszystko, co tam opisane.
Pokaż mimo toCo do autora - jestem wdzięczna, że trzymał mnie za rękę, gdy brnęłam przez kolejne rozdziały, w tak charakterystyczny sposób opisał każdego bohatera, że nie było problemem zorientować się w sytuacji, pomimo mnogości postaci.
Patrząc na historię nas samych, w odniesieniu nie jako gatunku, ale zbiorowości, można by rzec, że ,,wojny są motorem napędowym ludzkości”. I coś w tym specyficznym stwierdzeniu się zawiera, coś w nim takiego jest. Istnieje jakaś nienazwana siła, przepływ, czy też ,,nadświadomość”, która to pcha cywilizację – i trwa to od zarania dziejów – do tego, aby konfliktom, które zachodzą między różnymi plemionami, ugrupowaniami, a nawet krajami/nacjami odbywały się pod dyktando nowych technologii militarnych, które jak wiemy czerpią z ogromnego bagażu doświadczenia całej gałęzi różnego rodzaju przemysłów. Przecież to w interesie danej strony konfliktu może stać to, czy odniesie ona zwycięstwo nad przeciwnikiem używając nowego rodzaju sprzętu i wyposażenia: im bardziej zaawansowane stają się zastosowane rozwiązania na polu militariów, tym prawdopodobieństwo odniesienia sukcesu, co logiczne, jest po prostu większe. I tak tworzy się swego rodzaju sprzężenie, z którego wynika jedno: rozwój nauki i technologii napędza możliwość szybszego i bardziej dynamicznego i nieprzewidywalnego przeprowadzenia ataku zbrojeniowego – co może przerodzić się w Wojnę – przy czym, co ciekawe, sam konflikt pod różnymi względami wymusza wieloetapowe prace nad nowymi systemami i technologiami, które przydadzą się danej stronie. I tak koło sprzężenia zamyka się w tak charakterystycznej pętli niekończących się zależności.
A co z terroryzmem? Wojna a Terroryzm – sądzę, dwa różne, ale i częściowo będące dla siebie synonimami słowa i pojęcia. Bywa i tak, że jedno z drugim idzie w parze (choć opisanie ,,przewagi” jednego nie należy do najłatwiejszych; wszystko i tak zależy od multum czynników, od kontekstu), jednak według mnie, obserwując ogólnie historię ludzkości, doszedłem do wniosku, że terroryzm nie ma nic wspólnego z byciem ,,motorem napędowym” dla jakiejś większej grupy społecznej, zwiększającej swe wpływy trywialnej zbiorowości a w końcu dla cywilizacji. I nie ma tu zjawiska, gdzie takowy ,,motor” przypadkowo bądź nie pcha nas samych ku ,,lepszemu gospodarczo i technologicznie” jutrze. Przeglądając materiały prasowe, różne reportaże i stricte informacje encyklopedyczno-historyczne o terroryzmie w sieci, natknąłem się na udostępnioną publicznie pracę pani Elżbiety Posłusznej, w której autorka stwierdza m.in. następująco: ,,(…)Przekonanie wielu pacyfistów, że człowiek jest z natury dobry i pokojowo nastawiony do innych, nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistości. Działania o charakterze wojennym są wpisane w historię zorganizowanych społeczeństw”. I jest to co najmniej odpowiednio obiektywne i neutralne stanowisko tej specjalistki, które osobiście popieram. Potwierdza to nie tylko naturę naszej cywilizacji (tempo jej rozwoju, burzliwą historię wyraźnie podzieloną na etapy, w których konflikty i akty terroryzmu odegrały kluczową rolę), ale i ,,przybija urzędową pieczęć” pod akceptację tego, że wojnę i terroryzm potrafi dzielić bardzo cienka linia. Dowód tego mamy tuż za rogiem. Wystarczy spojrzeć na to, co od końca lutego 2022 roku rozgrywa się za naszą wschodnią granicą; na to, jakiego ,,bigosu naważył” jeden człowiek, ,,pseudo Imperator, Car, Watażka” – wszystkie te tytuły w jednym potężnym i wpływom ciele – Władimir Putin, który bezwstydnie z przesyceniem postradzieckiej propagandy – nie zważając na to, jakie konsekwencje spłyną na jego kraju - informuje świat, że nic takiego złego naprawdę się nie dzieje. Że na Ukrainie trwają tylko ,,manewry wojskowe mające uspokoić panującą tam ‘złowrogą’ atmosferę”. Rosja pokazała jedynie jedno: niedojrzałą kwintesencję komunistycznej i imperialistycznej obłudy, skostniałego myślenia i braku jednej z najważniejszych cech w (niby)zdemokratyzowanym świecie: poszanowanie prawa do życia, wolności, decydowania o swoim losie u obywatela tego świata, którym jak każdy Ziemianin jest obywatel Ukrainy. Przez kilka miesięcy tego wydarzenia, a raczej niechcianego przez nikogo obecnie konfliktu, Rosja okazuje cechy typowego agresora: próba opanowania określonego terytorium, podporządkowania sobie miejscowej ludności i wyciągnięcie wielu korzyści, np. ekonomicznych, strategicznych, częściowo energetycznych etc. Jako strona atakowana, Ukraina ukazuje się w tej batalii o demokrację jako Dawid, który jest po tysiąckroć bardziej waleczny, niż ,,rosyjski Goliat": obrona własnego terytorium przed agresorem wyszła poza granice odwagi i miłości do ojczyzny. Paradoksem konfliktu za naszą wschodnią granicą jest to, że Ukraina robi na tyle dużo – jeśli tak to można określić – że to raczej ona obecnie ,,wypowieda wojnę Rosji”. Broni się dzielnie przed bezwzględnym najeźdźcą, a przy pomocy Zachodu może z tak okropnie nieciekawej sytuacji wyjść jak najbardziej obronną ręką. Jestem zdania, że to prędzej w kraju Putina – choć propaganda w tym aspekcie może nieco namieszać – dojdzie do swego rodzaju ,,społecznego przewrotu”. Eskalacja putinowskiej strategii stworzenia na powrót z Rosji ,,Imperium” wywoła w obywatelach kraju potrzebę współodczuwania: współistnienie u Rosjan uczucia o ich troskę o wolność i własne prawa i swobody. Intrygujące staje się to, czy Putin dojdzie do swych celów tylko i wyłącznie po trupach i, wiem że brzmi to bardzo groteskowo i niebezpiecznie: czy chwyci za ostateczny środek: cichy terroryzm, którego i tak będzie próbował się wypierać.
Powyższe treści dotyczące problematyki terroryzmu, konfliktów w grupach, zbiorowościach, pomiędzy krajami, i historię tych zjawisk i idei w dziejach cywilizacji, z przykładem jak najbardziej współczesnym: to, co rozgrywa się niedaleko na wschód od Polski - mają swe znaczenie i odniesienie do najważniejszej części niniejszego wywodu, który płynnie przechodzi w ,,recenzjo-opinię” publikacji o charakterze reportażu obyczajowo-historycznego autorstwa Mitchella Zuckoffa. "11 września. Dzień, w którym zatrzymał się świat" mogę więc określić ,,przedłużeniem i jak najbardziej właściwym uzewnętrznieniem” tego, co chciałem opisać, skomentować i nakreślić o wojnach i terroryzmie, także tego, co chciałbym na pewno jeszcze zawrzeć, lecz niestety objętości tekstowej było by za dużo, materiał byłby zbyt wyczerpujący w tej kwestii. Sama praca Zuckoffa jest dość obiektywna i zawiera wiele punktów widzenia, z różnych stanowisk, z różnych źródeł – na temat tego, co wydarzyło się tego feralnego (prawie 21 lat temu1) zwykłego wrześniowego dnia w Nowym Jorku, tych 24 niby zwykłych godzin - a tak naprawdę kilkudziesięciu minut - które nie zapowiadały takiej tragedii raz na zawsze zmieniającej stosunek całego świata do bezpieczeństwa i politycznego zaufania między sobą na całym globie. Sam autor przyznał zarówno na początku pracy, jak i w podsumowaniu na końcu, że bibliografia, którą przygotował do książki, materiały, którymi się posługiwał – zawsze będą niepełne, a w momencie publikacji już nieaktualne. Stąd też opinia Zuckoffa, że "11 września" mimo staranności w przygotowaniach (pre-produkcja, produkcja i korekty osób z nim współpracujących, liczne wskazówki etc.), pozostawi w sobie coś z pierwiastka niekompletności i subiektywności, którą to widać szczególnie w tych etapach książki, w których fabularnie rekonstruuje na jej łamach te momenty aktu terroru z 11 września, które doświadczyli i przeżyli ocaleni, albo których nie przeżyły konkretne osoby, ale ich czyny i charakterystyczne zachowanie tego pamiętnego dnia było opisane przez wiele person, które je widziały (oraz na podstawie zestawienia informacji z wielu źródeł na raz i wyciągnięcia do tego wniosków). W środowisku znawców tematu katastrofy terrorystycznej (wydarzenie to miało tak gigantyczne znaczenia dla świata, że nie uznaje się go już tylko ,,akt terroru”, ale za ,,katastrofę terrorystyczną" horrendalnych rozmiarów) sprzed niepełna 21 lat, a także pośród laików, którzy w tej kwestii wiedzą dość dużo – źródła książkowe, wydania gazet, archiwa video, filmy i seriale dokumentalne - mówi się, że książka Zuckoffa może i nie jest czymś najbardziej dokładnym i otwartym na różne teorie na temat tamtych wymierzonych w godność Ameryki dni, ale mimo to ma w sobie coś z bycia ,,definitywnym i ostatecznym” w tym względzie: bycia swego rodzaju studium, które staje się dekonstrukcją i jednocześnie szczegółową rekonstrukcją relacji z ataków 11 września. Sęk w tym, że dla osoby, która nie jest obeznana z historią i znajomością faktów na temat aktu terroru z 2001 roku, nieznająca się m.in. na kwestiach politycznych, wojskowych, kulturowych, takie założenie wobec znaczenia pozycji Zuckoffa jest zbyt szerokie. Mówiąc łopatologicznie: tego jest tu tak dużo, że można uznać to za ,,ostateczne źródło wiedzy o terroryzmie z 11 września".
Autor, owszem, mówiąc prostymi słowami: w niniejszym omawianej książce odwala kawał tytanicznej roboty, co samo w sobie sprawia, że właśnie to jego poświęcenie widoczne w książce popycha mnie ku obejrzeniu dwóch filmów dokumentalnych na temat wszystkiego, co związane z 11 września 2001 roku: "11 września. Pytania bez odpowiedzi" oraz drugi twór, "World Trade Center: Powstanie i upadek". A to dopiero początek. Zostaje wiele dokumentów do doświadczenia w tej gałęzi tematycznej, plus film z Nicolasem Cagem w roli głównej z 2006 roku: "World Trade Center". Nie zapominajmy o materiałach z serwisów internetowych, które dopiero od niedawna rodziny ofiar, agencje rządowe, media wstawiają do wglądu publicznego, a które to poprzez swą autentyczność (nagrania i fotografie) przedstawiają niewiarygodny akt okrucieństwa tamtejszych dni, udowadniając, że 11 września 2001 roku, jawi się jako jedno z najlepiej udokumentowanych wydarzeń historycznych. Ów barbarzyński, oparty o skrajnie ekstremistyczne religijnie fanatyczne cele, atak na ludzkie życie, swobodę i bezpieczeństwo, zachował się właśnie w tych archiwalnych zdjęciach i filmach – o nich z dozą dużych emocji (widać, że autor musiał się powstrzymywać, aby nie wylać swojego emocjonalnego stosunku do 11 września) pisze Zuckoff, wskazując jako przykład, który daje temu świadectwo na fotografię ,,spadającego mężczyzny” do dziś uważaną za jedno z najważniejszych zdjęć w dziejach świata, należących do tych aktów ujęcia historii ludzkości, które opisują ciemną stroną Cywilizacji. Mimo iż fotografia odziera człowieka, który spadał z wysokich pięter WTC z intymności, to od dnia katastrofy aż do dziś policja, zwykli świadkowie, technicy analizujący zdjęcie etc. – nie są pewni, kogo ona przedstawia. Najbardziej wiarygodna opcja brzmi następująca: to 43-letni Jonathan Briley, pracownik techniczny restauracji z okolic 106/107 piętra północnej wieży kompleksu WTC, w której podczas ataku mogła odbywać się konferencja. Czyż nie jest to wszystko przygnębiające, przyszpilające do surowego emocjonalnego muru; przecież podkreśla to, że życie ludzi jest kruche i niepewne, co tyczy się również potęgi mocarstw ludzkości, czy to USA, Rosji, Chin, Niemiec etc. Świat został zepchnięty do defensywy. Nie tylko bezpieczeństwo USA, historia tego kraju, jego gospodarka, ale i wszystko to dotyczące całej żyjącej Ziemi od tego co stało się niespełna 21 lat temu, zaczęło się dzielić na: ,,erę przed 11 września” oraz ,,erę po 11 września”.
Spotkanie z "11 września. Dzień, w którym zatrzymał się świat" Mitchella Zuckoffa okazało się dla mnie dość dziwnym doświadczeniem. A dlaczego? Nie potrafię do końca ocenić pracy tego człowieka, gdyż po raz pierwszy spotykam się z tak gigantyczną ilością informacji, tak dobrze poukładanych w linie czasu i chronologię (pomysł na to okazał się świetny!), na temat najbardziej pamiętnego aktu terroru w dziejach, czując jednocześnie, że ,,jest bardzo dobrze, ale czegoś tu jednak brakuje”: większej ilości danych ,,niereporterskich”, czyli czegoś z pokroju teorii spiskowych czy danych encyklopedycznych.
Autor, co istotne, trzyma się w publikacji określonego stylu i jakości pisania o zamach sprzed dwóch dekad; chwyta się przyczyn, powiązań i patrzy na wszystko wielowymiarowo i wieloaspektowo – w tym względzie jest przedłużeniem działań dobrego dziennikarza i reportera, którzy zawsze są tam, gdzie dzieje się coś ważnego. Sam atak na WTC, Pentagon oraz porwanie, a potem katastrofa lotu numer 93, to fizyczne i psychologiczne zniszczenie filarów amerykańskiej potęgi. Dla obywateli Ziemi, to cios w filary wolności i wiary w ludzką uprzejmość i dobroć.
Patrząc na historię nas samych, w odniesieniu nie jako gatunku, ale zbiorowości, można by rzec, że ,,wojny są motorem napędowym ludzkości”. I coś w tym specyficznym stwierdzeniu się zawiera, coś w nim takiego jest. Istnieje jakaś nienazwana siła, przepływ, czy też ,,nadświadomość”, która to pcha cywilizację – i trwa to od zarania dziejów – do tego, aby konfliktom, które...
więcej Pokaż mimo toDawno nie czytałam tak dobrze napisanej książki z gatunku literatury faktu. Wydarzenie, które zmieniło świat; masa bohaterów i ich emocje; trzy miejsca akcji; ogrom informacji. Autor poradził sobie świetnie z relacjonowaniem wydarzeń. Pisze o trudnym dla Ameryki dniu, przytaczając multum informacji, które jednak dzięki wplątanym w nie biografiom ludzi, czytelnik przyswaja z łatwością. Przeskakuje między miejscami wydarzeń, ale zawsze zaznaczy, że w tym czasie np. samolot 11 uderzył już w wieżę północną, samolot 175 zbliża się do Nowego Jorku, a w Pentagonie zaczynają dzień pracy, itd. Czytelnik się nie gubi, nie musi wracać, analizować. Zuckoff prowadzi nas za rękę, żebyśmy się nie pogubili, ale zostawia też miejsce i czas na chwilę zadumy, zamyślenia. Jeśli kogoś przeraża to, że książka ma przeszło 700 stron, to od razu zaznaczam, nie ma się czego bać. Czyta się tak szybko, jakby miała tylko 50.
Dawno nie czytałam tak dobrze napisanej książki z gatunku literatury faktu. Wydarzenie, które zmieniło świat; masa bohaterów i ich emocje; trzy miejsca akcji; ogrom informacji. Autor poradził sobie świetnie z relacjonowaniem wydarzeń. Pisze o trudnym dla Ameryki dniu, przytaczając multum informacji, które jednak dzięki wplątanym w nie biografiom ludzi, czytelnik przyswaja z...
więcej Pokaż mimo toJeszcze chyba żaden reportaż nie wywołał u mnie tylu emocji. Głównie ze względu na to, że opowiada o sytuacji, którą doskonale pamiętam. W 2001 miałam 8 lat, jak to dziecko nie interesowałam się wiadomościami i światem, a sceny z telewizji z zamachów i chwilę, jak opowiadali nam o nich w szkole mam przed oczami wyraźnie.
Do tej pory moja wiedza o tych wydarzeniach opierała się głównie na tych wspomnieniach, więc można się domyślać, jak wybrakowana była (np. w ogóle wyparłam gdzieś 4 samolot). Cieszę się, że zdecydowałam się sięgnąć po ten reportaż, i mimo że była to ciężka i emocjonalna przeprawa, dowiedziałam się więcej.
*Dałabym nawet 5 gwiazdek, ale trochę przeszkadzała mnie forma. Wątki różnych osób przeplatały się tak często, że trudno było mi się momentami połapać, kto jest kim.
Jeszcze chyba żaden reportaż nie wywołał u mnie tylu emocji. Głównie ze względu na to, że opowiada o sytuacji, którą doskonale pamiętam. W 2001 miałam 8 lat, jak to dziecko nie interesowałam się wiadomościami i światem, a sceny z telewizji z zamachów i chwilę, jak opowiadali nam o nich w szkole mam przed oczami wyraźnie.
więcej Pokaż mimo toDo tej pory moja wiedza o tych wydarzeniach opierała...
Świetnie napisany reportaż. Mimo spisanych tak wielu faktów i przerażających historii nie gubimy się w osi czasu i bohaterach. Bardzo merytoryczny, smutny i niesamowicie wciągający tekst. Polecam każdemu. Ogromna dawka nieznanych mi wcześniej informacji.
Świetnie napisany reportaż. Mimo spisanych tak wielu faktów i przerażających historii nie gubimy się w osi czasu i bohaterach. Bardzo merytoryczny, smutny i niesamowicie wciągający tekst. Polecam każdemu. Ogromna dawka nieznanych mi wcześniej informacji.
Pokaż mimo to4 porwane samoloty i prawie 3000 ofiar, oto jak nienawiść religijna i manipulacja zbiera żniwo. Historia stara, bo już ponad 20 letnia i wielu osobom zapewne znana z telewizji, ale czy świat wyciągnął z niej jakieś wnioski? Poza większymi kontrolami na lotniskach chyba niestety nie za bardzo. Szkoda, że musiało dojść do tragedii, by usprawnić bezpieczeństwo powietrzne,
Przytacza wiele szczegółowych historii ofiar 9/11. Dobry reportaż, choć przydługi (w końcu opisano tylu bohaterów). Książka zachęciła mnie do spojrzenia na wikipedii na spis grup al-qaedy(al kaida), gdzie co najmniej 7 wymienionych jest aktywnych.
4 porwane samoloty i prawie 3000 ofiar, oto jak nienawiść religijna i manipulacja zbiera żniwo. Historia stara, bo już ponad 20 letnia i wielu osobom zapewne znana z telewizji, ale czy świat wyciągnął z niej jakieś wnioski? Poza większymi kontrolami na lotniskach chyba niestety nie za bardzo. Szkoda, że musiało dojść do tragedii, by usprawnić bezpieczeństwo...
więcej Pokaż mimo toWybitna lektura. Niestety straszna historia. Pamiętam ten dzień bardzo dokładnie, a było to dwadzieścia lat temu.
Wybitna lektura. Niestety straszna historia. Pamiętam ten dzień bardzo dokładnie, a było to dwadzieścia lat temu.
Pokaż mimo toAutor książki wykonał ogromną pracę. Widać, że Zuckoff to perfekcjonista, książka jest bardzo szczegółowa, wręcz drobiazgowa (o czym świadczą choćby 74 strony przypisów). Największa zaleta książki jest jednocześnie jej największą wadą: ogrom bohaterów, w zasadzie niemożliwy do spamiętania. Z tego powodu, czasami czytało się świetnie, a czasami lektura się dłużyła (Hm... Kim była ta postać? Muszę się cofnąć i poszukać). Mnóstwo przypisów (929) zamieszczonych na końcu książki, jest trudne do ogarnięcia podczas lektury (dużo lepiej byłoby, gdyby przypisy umieszczono na dole poszczególnych stron). Myślę, że dobrze by się czytało e-booka, gdzie w razie potrzeby można by było szybko wyszukać poszczególnych bohaterów i przypomnieć sobie ich historie. Z lektury wyłania się chaos informacyjny, jaki panował tego dnia, i to zarówno wśród służb, jak i wśród osób decyzyjnych. Gdyby przepływ informacji i zarządzeń był lepszy, ofiar zapewne byłoby mniej. Gdybać sobie można... Bo nikt nie był przygotowany na wydarzenia z tego dnia, żadne ze szkoleń czy ćwiczeń nie przewidziało takiego scenariusza. Z opisu na okładce: rzeczywistość wciąga bardziej niż fikcja. Oczywiście to prawda. Pamiętam 11 września 2001 bardzo dobrze, byłam wtedy w gimnazjum i po lekcjach z niedowierzaniem oglądałam telewizję. Nie sposób zapomnieć o największym ataku terrorystycznym, jaki się wydarzył na świecie. Oby już nigdy nie było powtórki. Tyle bezsensownych śmierci (zginęło prawie 3000 osób), poczucia straty i bólu. A i tak, jak wspomniała w książce córka jednej z ofiar: "To się nie zagoi. Po prostu człowiek przyzwyczaja się do naklejania plastrów. Staje się w tym coraz lepszy".
Autor książki wykonał ogromną pracę. Widać, że Zuckoff to perfekcjonista, książka jest bardzo szczegółowa, wręcz drobiazgowa (o czym świadczą choćby 74 strony przypisów). Największa zaleta książki jest jednocześnie jej największą wadą: ogrom bohaterów, w zasadzie niemożliwy do spamiętania. Z tego powodu, czasami czytało się świetnie, a czasami lektura się dłużyła (Hm... Kim...
więcej Pokaż mimo toWspaniały reportaż. Pomimo, że wiadomo co się wydarzy ciągle trzyma w napięciu. Świetnie opisane wszystkie wydarzenia i emocje im towarzyszące.
Wspaniały reportaż. Pomimo, że wiadomo co się wydarzy ciągle trzyma w napięciu. Świetnie opisane wszystkie wydarzenia i emocje im towarzyszące.
Pokaż mimo to