-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel16
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik267
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2018-06-20
2017-03-07
Chyba każda nastolatka chciałaby poczuć kiedyś prawdziwą miłość. Czuć się kochaną, a przede wszystkim kochać kogoś całym sercem, tak, że gdy widząc tą osobę nogi byłyby jak z waty, a serce wykonywałoby milion odbić na sekundę. Ale czy takie marzenia są realne? Głowna bohaterka Hopeless do niedawna myślała, że motylki w brzuchu nie istnieją, a przyśpieszone bicie serca to tylko ludzi wymysł wyobraźni.
Jedną z rzeczy, za które kocham książki, jest to, że dzieli się w nich ludzkie losy na rozdziały. To niesamowite, ponieważ nie można tego zrobić w prawdziwym życiu. [..] Niezależnie od tego, co się dzieje, życie toczy się dalej, czy ci się to podoba, czy nie, i nigdy nie możesz pozwolić sobie na to, żeby się zatrzymać i po prostu złapać oddech.
Sky uczyła się od zawsze w domu, jednak tym razem miało być inaczej. Jej matka Karen była przeciwniczką technologii - nie tolerowała telewizji, telefonów ani żadnych innych urządzeń elektronicznych, przez co dziewczyna miała sporo czasu by biegać i czytać książki. Najlepsza przyjaciółka Sky wyjeżdża chyba w najważniejszym momencie i zostawia ją na "pożarcie" przez uczniów w nowej szkole. Six - bo tak miała na imię dziewczyna, która była dla głównej bohaterki jak siostra, zmieniała chłopaków jak rękawiczki, przez co obie stawały w złym świetle popularności. Jednak one tym się nie przejmowały, wręcz przeciwnie. Nadal wpuszczały chłopaków przez okno do swoich pokojów, a przez to, że mieszkały naprzeciwko siebie miały dobrą kontrolę nad wszystkim co się dzieje. Pewnego dnia staje jej na drodze Dean Holder, który tak samo jak ona nie cieszy się dobrą reputacją. Sky przekonuje się, że odczuwa przy nim emocje, które wcześniej były dla niej poza zasięgiem. Nie może o nim zapomnieć i nie zdaje sobie sprawy że to jedno spotkanie całkowicie odmieni jej dotychczasowe życie.
-Zakochiwać się. Szukałeś słowa mocniejszego od "lubić", ale słabszego od "kochać". Oto ono.
Śmieje się raz jeszcze, ale tym razem z ulgą. Obejmuje mnie i całuje.
-Zakochuje się w tobie, Sky - szepcze tuż przy moich ustach. - Strasznie się zakochuje.
Fabuła może wydawać się banalna i przewidywalna, a nawet macie prawo pomyśleć "o nie, znowu jakiś ckliwy, beznadziejny, romans dla nastolatków". Z początku faktycznie tak jest - dziewczyna zakochuję się w chłopaku, on chyba w niej też, więc po co czytać dalej skoro i tak wiem co potem nastąpi? Z kolejnymi stronami fabuła nabiera rumieńców, przez co całość niesamowicie wciąga, dlatego nie warto odkładać tej książki po kilku przeczytanych kartkach. Chciałabym napisać tylko, że musicie ją przeczytać, bez uzasadnień, ale nie mogę tego zrobić . Collen Hoover poruszyła tematykę, obok której ciężko jest przejść obojętnie, przez co książka staje się jeszcze bardziej idealna. To książka przesycona bólem, cierpieniem i jednocześnie miłości, która przetrwa wszystko. O trudnej przeszłości i jeszcze trudniejszej przyszłości.
Gdy skończyłam czytać Hopeless byłam totalnie wyczerpana. Autorka wie, jak trzymać czytelników w napięciu i doskonale udało jej się namieszać mi w głowie.
Jedno mogę Wam powiedzieć: ta książka zdecydowanie wylądowała na liście "najlepsiejszych książek na całym bożym świecie". Więc dlaczego by nie sięgnąć akurat po tą pozycję?
Chyba każda nastolatka chciałaby poczuć kiedyś prawdziwą miłość. Czuć się kochaną, a przede wszystkim kochać kogoś całym sercem, tak, że gdy widząc tą osobę nogi byłyby jak z waty, a serce wykonywałoby milion odbić na sekundę. Ale czy takie marzenia są realne? Głowna bohaterka Hopeless do niedawna myślała, że motylki w brzuchu nie istnieją, a przyśpieszone bicie serca to...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-07-14
Dom przy Folgate Street 1 wydaje się być idealny w każdym calu, jednak panują w nim pewne zasady. Żeby w nim zamieszkać trzeba spełnić dziwne wymogi właściciela, które jak dla mnie są wręcz zabawne. Ten budynek nie jest zwyczajny - nowoczesna technologia, perfekcyjne wnętrze i przeszłość, która kiedyś musi wyjść najaw. Żadnych zwierząt, dzieci, ubrań na krzesłach i wiele więcej. Mieszkanie w wizji JP Delaneya dokonuje pomiarów zachowania i samopoczucia pod koniec każdego miesiąca, a potem przyznawane są punkty. Im więcej punktów tym gorzej? Czy może na odwrót? To trochę przytłaczające, jednak znajdą się osoby dla których to niestanowi żadnego problemu.
[...] większość ludzi wkłada całą swoją energię w próby odmienienia innych ludzi, podczas gdy tak naprawdę możemy odmienić tylko samych siebie, a nawet to jest niesłychanie trudne.
W tej powieści poznajemy dwie kobiety, które najwyraźniej nie łączy tylko wspólne mieszkanie. Obie straciły kogoś bliskiego i przez to niesamowicie cierpią. Szukają idealnego dla siebie domu, dlatego ryzykują i wprowadzają się do budynku przy Folgate Street 1. Czy odkryją sekrety właściciela? Co jeśli dom sam zacznie się sprzeciwiać? Autor Lokatorki buduje napięcie bardzo powoli, przez co jeszcze bardziej pragniemy rozwiązania zagadki.
[...] nie można opowiedzieć drugi raz tej samej historii i spodziewać się innego zakończenia.
Jane jest młodą, piękną kobietą, która mimo wcześniejszych problemów, nie poddaje się tylko kroczy wielkimi krokami dalej do przodu. Po przeprowadzce jest szczęśliwa, że udało jej się zdobyć tak cudowne mieszkanie. Jednak szczęście nie trwa długo, kobieta znajduje codziennie pod drzwiami bukiet kwiatów, który jak się okazuje nie jest od właściciela, tylko od pogrążonego w żałobie Simona.
Emma i Simon to para, która była poprzednimi właścicielami budynku. To właśnie Emma zginęła w tym domu. Niefortunny wypadek, czy morderstwo? Kamery tego nie zarejestrowały, co tylko potęguje tajemniczość tego miejsca.
Jest jeszcze Edward - właściciel mieszkania, genialny architekt, któremu marzy się nowa wizja społeczeństwa.
Życie jest zbyt krótkie, by spędzić je w związku z niewłaściwą osobą.
Dom, budynek, mieszkanie - słowa, które ciągle powtarzają się w mojej recenzji. I właśnie taka jest prawda, bo cała akcja kręci się wokół tych słów. Książka jest podzielona na dwa okresy czasowe - kiedyś i dziś. Właśnie przez to miałam lekki mętlik w głowie, jednak na szczęście potem się wszystko wyjaśniło. "Lokatorka" to chyba jeden z najlepszych thillerów jaki kiedykolwiek czytałam.
Książka niesamowicie mnie wciągnęła - bardzo trudno mi było oderwać się od niej chociażby na kilka minut. Postacie zostały naprawdę świetnie wykreowane - przywiązałam się do nich bardzo szybko. No i niesamowicie minimalistyczna okładka - cudowna! Naprawdę nie potrafię znaleźć chociażby jednej rzeczy, do której mogłabym się doczepić.
Czasami po prostu nie jesteśmy gotowi, by zmierzyć się z prawdą.
Potrzebowałam właśnie takiej książki, przy której posiedzę trochę dłużej niż zazwyczaj. JP Delaney wykonał naprawdę świetną robotę. Pozostaje mi tylko ją Wam polecić z całego serca, bo ta książka na to zasługuje.
Dom przy Folgate Street 1 wydaje się być idealny w każdym calu, jednak panują w nim pewne zasady. Żeby w nim zamieszkać trzeba spełnić dziwne wymogi właściciela, które jak dla mnie są wręcz zabawne. Ten budynek nie jest zwyczajny - nowoczesna technologia, perfekcyjne wnętrze i przeszłość, która kiedyś musi wyjść najaw. Żadnych zwierząt, dzieci, ubrań na krzesłach i wiele...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-19
Główna bohaterka to Natalie, która spędza lato w miasteczku Kentucky. To są jej ostatnie prawdziwe wakacje, bo zaraz po nich rozpoczyna naukę na studiach. Z pozoru jest to tylko przeciętna nastolatka, jednak jak wiecie pozory zawsze mylą. Dni przemijają, a ona zaczyna widzieć coraz dziwniejsze rzeczy. Zaczyna się od postaci w pokoju (która jest najprawdopodobniej duchem), potem rzeczy zmieniają kolor lub swój kształt. Owa postać to sympatyczna babcia, która ostrzega ją: "Masz trzy miesiące, aby go uratować". Dzień później na boisku szkolnym zauważa przystojnego chłopca o imieniu Beau, który odwraca jej życie do góry nogami.
Okładka książki rzuca się w oczy od razu i to właśnie dzięki niej stwierdziłam, że muszę ją przeczytać, nie zważając na to, że treść może być naprawdę okropna. Jednak odzwierciedla ona dokładnie to, co znajduje się w środku i przez to mam ochotę wam powiedzieć "Oceniajcie książki po okładkach", jednak jak wiadomo, nie zawsze się to powiedzenie zgadza.
Jak Was zachęcić do tej pięknej historii? Na początku chciałabym poruszyć temat, w jaki sposób cała opowieść jest napisana. Emily Henry ma naprawdę genialny styl pisania, przez co całą książkę czyta się w rekordowo szybkim tempie. Przede wszystkim nie jest to oklepana opowieść o miłości, bo autorka porusza naprawdę inne, ważne wątki. Wydaje mi się, że lepszej książki nigdy nie czytałam. Jest naprawdę dopracowana, dynamiczna, akcja toczy się w idealnym tempie, a całość wydaje się bardzo tajemnicza oraz zachwycająca. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że "Miłość, która przełamała świat" podbiła moje serce w szczególności tym, że jest "inna" niż pozostałe młodzieżowe romanse.
Od początku wiedziałam, że łączy mnie pewne podobieństwo z główną bohaterką. Gdy w opisie przeczytałam "leniwe wakacje" od razu wiedziałam, że to po prostu cała ja. Po kolejnych stronach książki wydawało mi się, że jesteśmy jak bliźniaczki, mimo tego, że ja nie jestem adoptowana, jestem blada i nie mamy tak samo na imię, to łączy nas przede wszystkim sam charakter.
Podsumowując książka "Miłość, która przełamała świat" to piękna opowieść o miłości, która jak sam tytuł wskazuje podbija świat tak samo jak niektóre serca czytelników. Według mnie jest to najlepsza książka, jaką w tym roku czytałam i dlatego naprawdę Was do niej zachęcam.
Główna bohaterka to Natalie, która spędza lato w miasteczku Kentucky. To są jej ostatnie prawdziwe wakacje, bo zaraz po nich rozpoczyna naukę na studiach. Z pozoru jest to tylko przeciętna nastolatka, jednak jak wiecie pozory zawsze mylą. Dni przemijają, a ona zaczyna widzieć coraz dziwniejsze rzeczy. Zaczyna się od postaci w pokoju (która jest najprawdopodobniej duchem),...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-17
Quincy Carpenter, Lisa Milner, Samantha Boyd - trzy kobiety, trzy historie, trzy Ocalałe. Jako jedyne uniknęły śmierci z rąk psychopatycznych morderców. Po krwawych masakrach, które przeżyły, próbują zapomnieć o wszystkim i prowadzić nowe, lepsze życie. Czy się im powiedzie? Każda z nich radzi sobie inaczej, jednak nie wszystkim udaje się odnaleźć szczęście i spokój na nowo. Światem Quincy wstrząsa wiadomość, że Lisa popełniła samobójstwo. Główna bohaterka nie wierzy, że to ona sama odebrała sobie życie, a na dodatek okazuje się, że godzinę przed śmiercią, Lisa próbowała się z nią skontaktować. Co chciała jej powiedzieć? Czy chciała ją ostrzec?
Historia podzielona jest na dwa okresy czasowe, przez co wydawała mi się niesamowicie podobna do książki, którą też niedawno czytałam. Chyba nie tylko ja porównywałam "Lokatorkę" JP Delaney z "Ocalałymi". Wydaje mi się, że między tymi powieściami trwa zacięta walka o pierwsze miejsce w kategorii "Najlepszy thriller 2017-2018".
Zastanawialiście się kiedyś jak to jest przeżyć masową masakrę i jeszcze z tym żyć? Mimo że nie czytam zbyt dużo thrillerów, to jestem pewna, że z czymś takim się jeszcze nie spotkałam w żadnej innej książce. Autorka w doskonały sposób wprowadziła nas w nastrój panujący w powieści i powiem szczerze, że to kupuję. Zawsze próbuję przewidzieć zakończenie, raz mi się to udaje, a raz nie. Niestety w tym przypadku gdy byłam pewna jak skończy się książka, to w jednej chwili działo się coś takiego, że wszystkie moje podejrzenia się rozsypały i została tylko niepewność.
Coś w tej powieści jest tak bardzo niezwykłego, że człowiek wciąga się od początku, aż do samego końca. Muszę przyznać, że autorce doskonale udało się wykreowanie wszystkich postaci i według mnie jest to zdecydowanie najlepszy thriller jaki kiedykolwiek czytałam. W pewnych momentach wydawało mi się, że autorka steruje naszymi emocjami jak marionetkami. Dreszczyk emocji, strach, tajemnica. Może dla niektórych to będzie zwykły thriller, jednak dla mnie jest wyjątkowy. No i oczywiście możemy wynieść z tej książki naprawdę wiele: media żerują na ludzkim nieszczęściu, a przeszłość będzie z nami aż do końca życia.
Podsumowując, "Ocalałe" to świetny thriller, pełen zagadek, nieprzewidywań i mroku. Całą książkę oceniam bardzo wysoko, wydaje mi się, że nie można już było w niej zawrzeć niczego lepszego. Jeżeli szukacie sensacyjnej powieści, która Was porwie w wir wydarzeń, to koniecznie musicie przeczytać kryminał Riley Sager.
Quincy Carpenter, Lisa Milner, Samantha Boyd - trzy kobiety, trzy historie, trzy Ocalałe. Jako jedyne uniknęły śmierci z rąk psychopatycznych morderców. Po krwawych masakrach, które przeżyły, próbują zapomnieć o wszystkim i prowadzić nowe, lepsze życie. Czy się im powiedzie? Każda z nich radzi sobie inaczej, jednak nie wszystkim udaje się odnaleźć szczęście i spokój na...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-04-29
Zakochanie? Co to tak właściwie jest? Czy to choroba? Zaraźliwa? Czy znamy jego dokładne objawy? Czy człowiek przez to może umrzeć? Podczas czytania "Ponad wszystko" w naszych głowach mogą pojawiać się podobne pytania, jednak ja dzisiaj opowiem Wam o swoich odczuciach, które gromadziły się we mnie podczas tego szybkiego, 4-godzinnego czytania.
Jeśli człowiek nie żałuje, znaczy że nie żył.
Nigdy nie spodziewałabym się, że przez oglądnięcie zwiastunu filmu (który swoją drogą był mocnym zdradzeniem całej fabuły) będę tak bardzo chciała przeczytać jego papierową wersję. Mimo że domyślałam się jak zakończy się historia i prosiłam już swojego przyjaciela, żeby kupił mi chusteczki, bo na pewno będę płakać, to nie powstrzymałam się i muszę przyznać, że pierwszy raz skończyłam tak szybko książkę i to bez ani jednej przerwy. Jednak kiedy patrzę na to z zupełnie innej strony, cieszę się, że jednak ten trailer nie był aż takim spojlerem i że się myliłam w paru ważnych kwestiach. Nie będę zdradzać całej książki, bo to nie moje zadanie, jednak bardzo bym chciała opowiedzieć Wam w skrócie o czym jest "Ponad wszystko" i Was do niej zachęcić, bo wiem, że niektórym ta książka nie przypadła do gustu. Nie mówię, że to źle, bo tak nie jest, bo przecież każdy ma swój gust, jednak pewnie każdy z Nas kiedyś przez jakąś recenzję został odepchnięty od książki i stwierdził, że nie są to jego klimaty.
Jedno pragnienie rodzi kolejne. To jak studnia bez dna.
Główną bohaterkę - Maddy poznajemy od razu na wstępie. Dziewczyna z początku normalna, uświadamia nam w jak tragicznej sytuacji się znajduje. Żyje w ciągłym zamknięciu, bez powietrza z zewnątrz, promieni słonecznych, bez kontaktu ze światem. Ma alergię. Alergię na wszystko. Jednak Madelaine przyzwyczaiła się do takiego życia, nie kwestionuje tego, bo wie, że odrobina świeżego powietrza może narazić ją na wielkie niebezpieczeństwo. Jednak wtedy pojawia się On. Wraz z rodzicami i siostrą przeprowadził się do sąsiedniego domu. Maddy już chyba wtedy wiedziała, że od teraz nic nie będzie takie samo. Olly burzy rutynę w jej życiu, sprawia uśmiech na jej twarzy. Dzięki niemu może poczuć objawy zakochania. Jednak czy dziewczyna będzie umiała przełamać swój lęk przed chorobą po to, aby zaznać normalnego życia u boku swojego wybranka?
Miłość jest warta każdej ceny. Każdej.
Nie byłabym sobą gdybym nie skomentowała jak pięknie wydane jest "Ponad wszystko". W książce pojawiają się urocze obrazki narysowane przez męża autorki, które nadają całości niesamowitego klimatu. Najbardziej uśmiałam się chyba, kiedy został podany przepis na ciasto, które Olly wraz z siostrą przyniósł na powitanie. Dzięki tak małym dodatkom książkę czyta się znacznie szybciej i przyjemniej. Musicie sami przekartkować strony, żeby wiedzieć o czym mówię!
Czasami czytam ulubione książki od tyłu. Zaczynam od ostatniego rozdziału i przesuwam się ku początkowi. W ten sposób bohaterowie przechodzą od nadziei do rozpaczy, od samoświadomości do zwątpienia. W romansach pary zaczynają jako kochankowie, a kończą jako dwoje obcych sobie ludzi. Książki o dorastaniu stają się powieściami o utracie sensu w życiu. Ożywają ulubieni bohaterowie.
Podsumowując książka "Ponad wszystko" to historia piękna, jednak niebywale trudna. Zdarza mi się płakać przy książkach, lecz ta wywołała u mnie w pewnej chwili potok łez. Ciekawa, wzruszająca, trzymająca w napięciu. Idealna na nadchodzący wieczór.
Zakochanie? Co to tak właściwie jest? Czy to choroba? Zaraźliwa? Czy znamy jego dokładne objawy? Czy człowiek przez to może umrzeć? Podczas czytania "Ponad wszystko" w naszych głowach mogą pojawiać się podobne pytania, jednak ja dzisiaj opowiem Wam o swoich odczuciach, które gromadziły się we mnie podczas tego szybkiego, 4-godzinnego czytania.
Jeśli człowiek nie...
"Jest niespotykanym promykiem słońca. Nie tylko szuka jasnych stron... ale nimi żyje."
Kiedy zaczynałam Promyczka, miałam potwornego kaca książkowego. Kompletnie nie wiedziałam po jaką pozycję sięgnąć, żeby go wyleczyć. W końcu zdecydowałam się poznać świat Kate, która okazała się najcudowniejszą postacią książkową z jaką kiedykolwiek miałam styczność. Zwykła, prosta dziewczyna, która zaraża wszystkich swoją promiennością, optymizmem i zadziwiającą życzliwością do drugiej osoby. Jest pełna życia i potrafi docenić wszystko co najważniejsze. Zostawia swojego najlepszego przyjaciela Gus'a w San Diego, aby rozpocząć naukę w Grant. Przy poznawaniu miasteczka spotyka różne osoby, jednak przełomowym wydarzeniem jest poznanie Kellera Banksa - pracownika jej ulubionej kawiarni Grounds. Mimo, że ich znajomość nie trwała długo, nawiązali ze sobą nić porozumienia, która dopiero po pewnym czasie przerodziła się w coś większego. Wątki miłosne zostały pokazane z niezwykłą delikatnością i czułością, przez co Kim Holden zyskała sobie nową fankę. Wszystko wydawało się być cudowne, z każdą przeczytaną stroną chciałam czytać więcej i jeszcze raz więcej. Ale przecież nic nie może trwać wiecznie, prawda? Keller odkrywa skrywaną tajemnicę i zdaję się, że mimo tego nadal chce być przy Kate.
"Masz przed sobą wspaniałe życie. Przeżyj je co do minuty. Zacznij już teraz."
Znacie to uczucie, kiedy kończycie książkę i nie wiecie co ze sobą zrobić? Kiedy macie ochotę wykrzyczeć autorowi wszystko co wam ślina na język przyniesie? Kim Holden zaskoczyła mnie tak nagłym rozwojem wydarzeń i chyba najcudowniejszym zakończeniem jakie czytałam. Wszystko działo się pomału, ludzie którzy czytali tą książkę, na pewno wiedzą o co chodzi. Jakie uczucia towarzyszyły mi, gdy wpatrywałam się zdania zakańczające tą piękną historię? Wzruszenie? Rozpacz? To mało powiedziane. Płakałam tak długo, że po pewnym czasie nawet nie czułam już, kiedy łzy spływały mi po policzkach. Więc jeżeli naprawdę potrzebujecie mocnego wyciskacza, to ta książka jest wręcz dla Was idealna. Mogłabym opowiadać Wam co raz więcej o tej opowieści, ale myślę, że po pewnym czasie zaczęłabym spojlerować, a z własnego doświadczenia wiem, że nikt tego nie lubi. Więc po prostu powiem, że najlepiej sprawdzić samemu z czym ma się do czynienia.
"Przeżywajcie każdy dzień, jakby był Waszym ostatnim. (...)Bądźcie spontaniczni. Życie ma zbyt wiele reguł, schematów i wymagań. Zmieńcie plany, by zrobić miejsce na zabawę."
Podsumowując, książka "Promyczek" jest totalną petardą. Naprawdę nie dziwię się tym, którzy tak chwalili pisarkę i książkę jednocześnie. W niektórych momentach można się ubawić po pachy, ponieważ wszyscy bohaterowie mają swoje świetne poczucie humoru. Jednak są też takie sytuację, które smucą do granic możliwości. Jeszcze nigdy książka tak mocno nie odcisnęła się w moim sercu.
"Jest niespotykanym promykiem słońca. Nie tylko szuka jasnych stron... ale nimi żyje."
Kiedy zaczynałam Promyczka, miałam potwornego kaca książkowego. Kompletnie nie wiedziałam po jaką pozycję sięgnąć, żeby go wyleczyć. W końcu zdecydowałam się poznać świat Kate, która okazała się najcudowniejszą postacią książkową z jaką kiedykolwiek miałam styczność. Zwykła, prosta...
2017-08-22
Głowna bohaterka to Aubrey – studentka psychologii i koordynatorka w grupie uzależnień. Nie jest typem dziewczyny, która lubi zatłoczone imprezy, raczej woli pomagać uzależnionym ludziom. Pewnego dnia do grupy w ośrodku trafia Maxx, który od początku zaskakuje ją swoimi nieszczerymi wypowiedziami. Już wtedy dziewczyna zdaje sobie sprawę, że ten chłopak przynosi tylko kłopoty. Na domiar złego dowiaduje się, że przystojny i tajemniczy Maxx prowadzi podwójne życie.
Aubrey jest bardzo ambitna, pilnie studiuje i pracuje, aby zostać cenionym psychologiem. W swoim życiu zetknęła się już z narkotykami i właśnie dlatego zdecydowała się pomagać uzależnionym ludziom. Wiele w życiu przeszła, jednak bardzo polubiłam jej poczucie humoru, które nie znika ani na chwilę. Maxx także zyskał sobie moją sympatię, bo przyznaję się, że od zawsze czarne charaktery podobały mi się najbardziej. Zresztą, gdy poznacie go bliżej, na pewno będziecie wiedzieć o czym mówię! Dlatego według mnie kreacja bohaterów to naprawdę wielki plus tej książki.
Autorka zmierzyła się z trudnym tematem, jakim są narkotyki. Ewidentnie wie o czym pisze, co udowadnia w niektórych sytuacjach z książki. Mogłabym powiedzieć, że sama powieść jest jak narkotyk. Gdy czytamy ją, chcemy ciągle więcej i więcej, a na dodatek nie możemy przerwać czytania, bo gdy już to zrobimy, to czujemy naprawdę silny głód. Autorka pokazuje ludzi, dla których narkotyki to jedyne wyjście, by uciec od jakiejś nieszczęśliwej sytuacji lub znaleźć drugie, lepsze życie, pełne zapomnienia. Na deser w książce ukazane jest jak nałóg wpływa na człowieka oraz jego bliskich.
Z początku wydawało mi się, że "Twoim śladem" to czyste nieszczęście. Toksyczne związki, nieszczęśliwe wypadki, miłość, która pociągnie nas na dno i wiele więcej. Jednak koniec historii naprawdę powalił mnie na kolana i na pewno chciałabym sięgnąć po kolejną część.
Podsumowując "Twoim śladem" to książka o miłości, która posiada w sobie wewnętrzne walki z podświadomością oraz z nałogami. Ta powieść to narkotyk, który pozwoli nam zapomnieć o całym otaczającym nas świecie. Jeżeli mieliście w planach czytanie tej książki, to naprawdę Was do niej zachęcam. Mnie urzekła swoim wewnętrznym pięknem, a także swoją niepowtarzalną prawdziwością.
Głowna bohaterka to Aubrey – studentka psychologii i koordynatorka w grupie uzależnień. Nie jest typem dziewczyny, która lubi zatłoczone imprezy, raczej woli pomagać uzależnionym ludziom. Pewnego dnia do grupy w ośrodku trafia Maxx, który od początku zaskakuje ją swoimi nieszczerymi wypowiedziami. Już wtedy dziewczyna zdaje sobie sprawę, że ten chłopak przynosi tylko...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-02
Kto jeszcze nie słyszał o książkach "Ze słownikiem"? Genialne wydanie klasyków literatury dla osób lubiących czytać po angielsku. Lecz jeśli nie jesteś specjalistą od tego języka, to nie ma powodu do zmartwień! Dla osób, które są tak samo kiepskie z angielskiego jak ja, jest też pewne ułatwienie! Z boku każdej strony znajdują się przetłumaczone na polski słówka, które występują w danym tekście. Według mnie jest to naprawdę świetne, bo z oryginalną książką po angielsku miałabym nie lada problem.
Swoją przygodę z czytaniem angielskich książek zaczęłam od "Alicji w krainie czarów". Mimo że jest to bajka dla dzieci, to występują w niej naprawdę trudne słówka, których raczej nigdy bym nie użyła komunikując się z kimś po angielsku. Jednak wydawcy pomyśleli o nas i dodali słowniki, dzięki czemu wszystko jest dwa razy łatwiejsze. Można popatrzyć na mój przykład - osoba, która nigdy nie czytała po angielsku, sięgnęła po właśnie tę książkę i uwaga! - przeczytałam ją do końca i co najważniejsze większość historii zrozumiałam! Jak dla mnie to już jest duży wyczyn i cieszę się, że dostałam możliwość przeczytania takiego wydania. Wiadomo, czasami miałam pewne problemy, ale po przeanalizowaniu wszystkiego, każdego słówka, udało się złożyć zdanie w całość. Przyznam się, że mam "Alicję" także po polsku, więc gdy sprawiało mi to naprawdę większe trudności, to po prostu sięgałam po polską wersję, jednak było to już naprawdę tylko w ostateczności.
Jeżeli znacie bardzo dobrze angielski, na pewno nie będziecie mieć z takimi książkami problemu. Ja po angielsku czytam chyba dziesięć razy wolniej niż po polsku, jednak jest to normalne, więc nie macie się czym martwić - przynajmniej jak dla mnie. Natomiast jeśli dopiero zaczynacie przygodę z czytaniem w tym języku, to polecam wybrać z początku jak najłatwiejszy poziom, a w przypadku "Ze słownikiem" są to klasyczne bajki. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie muszę sięgać po swój słownik, bo wszystko mam w jednej książce.
Jedynym malutkim minusem jest okładka, która zdecydowanie mogłaby być bardziej barwna. Czytając tę książkę miałam wrażenie, że czytam po prostu podręcznik do języka angielskiego. Jednak mimo tego naprawdę świetnie się bawiłam i z wielką chęcią zabrałabym się za kolejną pozycję.
Podsumowując, wydanie książek "Ze słownikiem" bardzo polecam. Jest to świetna forma nauczenia się nowych słówek, a także podszlifowania swojego angielskiego. Gdy zaczynacie swoją przygodę z takimi książkami, to rekomenduję Wam na sam początek przeczytać "Alicję w krainie czarów", bo wydaje się być idealna na start. Dodatkowo ceny nie są takie wysokie, przez co na pewno się nie wykosztujecie. Ja jestem bardzo zadowolona z tych książek i serdecznie Wam polecam tę metodę nauki.
Kto jeszcze nie słyszał o książkach "Ze słownikiem"? Genialne wydanie klasyków literatury dla osób lubiących czytać po angielsku. Lecz jeśli nie jesteś specjalistą od tego języka, to nie ma powodu do zmartwień! Dla osób, które są tak samo kiepskie z angielskiego jak ja, jest też pewne ułatwienie! Z boku każdej strony znajdują się przetłumaczone na polski słówka, które...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-06-22
Halibut Straszliwa Czkawka Trzeci (dla przyjaciół po prostu Czkawka) to początkujący wiking, który musi stawić czoła śmiertelnie groźnemu smokowi. Jednak zanim to uczyni, czekają na niego zadania, które mają dowieść, że nadaję się na członka Plemienia. Musi złapać i wytresować smoka, tak aby go słuchał i przede wszystkim złowił jak najwięcej ryb w święty dzień Thora. Czy mu się to uda?
Okazuję się, że szkolenie smoka nie jest wcale takie łatwe, zwłaszcza jeżeli ktoś nie chce współpracować. Ktoś czyli Osesek Dzieńdoberek - kompan młodego Czkawki, który za wszelką cenę chce dowieść, że podoła temu wyzwaniu.
Książka wydaję mi się, że nie jest ani dla dzieci, ani dla dorosłych. Porównując do filmu to kompletne przeciwieństwo. Jednak coś innego to zupełnie miła odmiana i cieszę się, że sięgnęłam po tą pozycję. Historia Czkawki jest naprawdę zabawna, pełna akcji i punktów kulminacyjnych. Pojawiające się tam celowe błędy ortograficzne pozwalają czytelnikowi na uświadomienie sobie jak bardzo młodzi wikingowie muszą sprostać tak ciężkim wyzwaniom.
Mimo że na książce napisane jest "Na podstawie powieści powstał film", to jakoś mi się to kompletnie nie zgadza. Poza tresowaniem smoka i budowaniem przyjaźni między nimi, to właściwie nie ma nic tam podobnego. Spodziewałam się, że gdzieś w którejś scenie pojawi się dziewczyna z ukochanej bajki, jednak był tam tylko Śledzik, który zaprzyjaźnił się z głównym bohaterem. Brakowało mi w tej książce wielkiego WOW, jednak poczucie humoru i akcja która tam była mi to wszystko wynagrodziła. Właściwie naprawdę bardzo spodobała mi się ta historia, bo jej jeszcze nie znałam, chociażby z ekranizacji. Osesek to naprawdę uroczy smok, sama bym takiego chciała trzymać w domu pod łóżkiem. A szybkość z jaką pochłonęłam całą książkę była szokująca, dlatego bardzo polecam. Idealna na książkowego kaca lub smętny, smutny dzień.
Halibut Straszliwa Czkawka Trzeci (dla przyjaciół po prostu Czkawka) to początkujący wiking, który musi stawić czoła śmiertelnie groźnemu smokowi. Jednak zanim to uczyni, czekają na niego zadania, które mają dowieść, że nadaję się na członka Plemienia. Musi złapać i wytresować smoka, tak aby go słuchał i przede wszystkim złowił jak najwięcej ryb w święty dzień Thora. Czy mu...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-01-14
Alicja jest w ostatniej klasie liceum. Jej życie nigdy nie było skomplikowane, było wręcz całkiem zwyczajne. Kiedy dziewczyna ma problemy ze swoim chłopakiem, bo odkrywa serię kłamstw, które ukrywał - przyjaciółka wyciąga ją na małą wycieczkę po cyrku. W sumie nie taką małą, bo Alicji wydaje się jakby magia naprawdę istniała - widzi rzeczy, których nikt inny nie widzi. W tłumie ludzi dostrzega ją także Hadrian, który wyraźnie zaintrygował główną bohaterkę. Jednak skrywa on tajemnice, przez które d teraz będzie miała inne życie.
Już na początku powinnam wspomnieć, że to była chyba najlepsza książka jaką udało mi się ostatnio przeczytać. Gdyby ktoś mi powiedział, że pokocham książkę o magii i to jeszcze polskiego autorstwa, to bym mu nie uwierzyła. Dzięki tej książce nabrałam większej wiary w polską twórczość. Mimo, że zawsze broniłam się rękami i nogami byleby tylko unikać takich powieści, to jednak teraz z chęcią bym przeczytała kolejną część. Nie zrozumcie mnie źle, po prostu od zawsze miałam jakąś niechęć do polskiej twórczości.
Od początku wiedziałam, że ta dwójka ma coś ku sobie. Po reakcji Alicji na spotkanie z Hadrianem, wiedziałam, że będzie z tego coś więcej. Mam tak w zwyczaju, że nie zagłębiam się w opis książki, bo czasami takie opisy zdradzają zbyt wiele. I tak samo było w tym przypadku, po prostu sięgnęłam po książkę nie wiedząc o czym jest i zaczęłam czytać. Myślę, że to był dobry wybór, nawet bardzo dobry.
Nie rozumiem kompletnie porównania Nocnych Łowców, Supernatural, Caraval do tej książki. Jednak ten malutki błąd jestem w stanie wybaczyć, bo reszta książki zasługuje nie tylko z tego powodu na uwagę. Więc nie dajcie się zmylić, może i książka posiada trochę magii i tajemniczych zdolności, jednak nie ma nic wspólnego z powyższymi tytułami.
Powinni ludzi karać za takie zakończenia. Dlaczego większość autorów kończy książki w takim kulminacyjnym momencie? Proszę dajcie mi już drugą część, bo chyba tego nie przeżyję. Naprawdę nie rozumiem ludzi, którzy oceniają tą książkę tak nisko. Jak dla mnie jest cudowna, nawet bardzo. Ma w sobie magię, która chyba na mnie mocno podziałała i oczarowała mnie od samego początku.
Autorka miała bardzo ciekawy pomysł na fabułę książki. Wciągnęła mnie do magicznego świata i używając jakiegoś magicznego zaklęcia - nie chciała z niego wyciągnąć. Mimo, że w tym wieku książek o magii jest naprawdę bardzo, bardzo wiele, to z taką się jeszcze nigdy nie spotkałam. Tą powieść czyta się bardzo szybko, wręcz błyskawicznie. Pochłonęłam ją dosłownie w jeden dzień, a najgorsze jest to że nie mogłam sięgnąć po kolejną część. Pomimo okropnego (w dobrym sensie) zakończenia książka jest naprawdę świetna, więc polecam ją z całego serca każdemu. Bo żeby zrozumieć musicie ją po prostu przeczytać.
Alicja jest w ostatniej klasie liceum. Jej życie nigdy nie było skomplikowane, było wręcz całkiem zwyczajne. Kiedy dziewczyna ma problemy ze swoim chłopakiem, bo odkrywa serię kłamstw, które ukrywał - przyjaciółka wyciąga ją na małą wycieczkę po cyrku. W sumie nie taką małą, bo Alicji wydaje się jakby magia naprawdę istniała - widzi rzeczy, których nikt inny nie widzi. W...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-05-10
Czytanie książek jest dla nas wyjątkowe, jednak czytanie opowieści, które do nas przemawiają, jest czymś nadzwyczaj szczególnym. Rupi Kaur wiedziała co chce osiągnąć, jednak nie wiedziała, że tym samym podbije serca milionów czytelników. Autorka krótkimi tekstami pokazje nam świat z zupełnie innej strony. Ze strony gdzie szczęście kiedyś nadejdzie, a cierpienie nie jest rzeczą taką straszną, na jaką wygląda. Ukazuje kobiecość w różnych odcieniach, a każdy z rozdziałów to zupełnie inna, nowa historia. Obrazki w książce dodają uroku i klimatu, który towarzyszy nam wraz z czytaniem, a dzięki temu odczuwamy wszystko ze zdwojoną siłą. Jednym słowem "Mleko i miód" to arcydzieło przelane na kartkę.
Czytanie książek jest dla nas wyjątkowe, jednak czytanie opowieści, które do nas przemawiają, jest czymś nadzwyczaj szczególnym. Rupi Kaur wiedziała co chce osiągnąć, jednak nie wiedziała, że tym samym podbije serca milionów czytelników. Autorka krótkimi tekstami pokazje nam świat z zupełnie innej strony. Ze strony gdzie szczęście kiedyś nadejdzie, a cierpienie nie jest...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-06-20
RECENZJA KSIĄŻEK MÓJ WIELORYB, CUDOWNA WYSPA DZIADKA!
Gdy pierwszy raz zobaczyłam te książeczki, stwierdziłam że są naprawdę przecudowne. Już same okładki wyglądają prześlicznie, a gdy zajrzałam do środka to po prostu oniemiałam. Rzadko widzę tak pięknie narysowane i w dodatku tak starannie wykonane książki.
Dlaczego podjęłam się recenzowania bajek dla dzieci? Odpowiedź jest prosta. Odkąd tylko pamiętam zawsze uwielbiałam bajki. Nawet gdy stałam się w jakimś stopniu dorosła, to i tak bardzo często włączałam sobie ulubione kreskówki i wracałam do czasów dzieciństwa. Więc dlaczego by nie dać szansy książce? Dałam szansę i wiecie co? Nie zawiodłam się.
Poza przepięknymi ilustracjami obie książeczki łączy wspólny temat. Opowiadają o silnej potrzebie przyjaźni. Są idealne dla najmłodszych czytelników. Obrazki są cudowne, a litery idealne do nauki. Fabuła jest bardzo przyjemna, czasami nawet zabawna. Przemycenie wieloryba do wanny lub dom, który nagle zmienia się w statek. Mimo tego pojawiają się tam także smutne momenty i myślę, że dzięki nim dzieci będą mogły poznać dokładnie motywy przyjaźni oraz pogodzeniu się ze stratą bliskiej nam osoby.
RECENZJA KSIĄŻEK MÓJ WIELORYB, CUDOWNA WYSPA DZIADKA!
Gdy pierwszy raz zobaczyłam te książeczki, stwierdziłam że są naprawdę przecudowne. Już same okładki wyglądają prześlicznie, a gdy zajrzałam do środka to po prostu oniemiałam. Rzadko widzę tak pięknie narysowane i w dodatku tak starannie wykonane książki.
Dlaczego podjęłam się recenzowania bajek dla dzieci? Odpowiedź...
Święta już za nami, jednak atmosfera świąteczna ciągle trwa. Nadal zajadam resztki ciast, tony mandarynek, a przede wszystkim słucham świątecznych piosenek. Bo dlaczego by nie? Książka którą miałam zaszczyt zrecenzować i przeczytać, jest idealna na czas świąteczny, jednak myślę, że dzięki fabule jest dobra na każdą porę roku.
Josh Michael od zawsze był samotnikiem. Odkąd jego Amanda postanowiła odejść, mieszka sam i spędza dużo czasu przed komputerem. Jednak jego szara codzienność zmienia się, kiedy sąsiad podrzuca mu suczkę do opieki. Lucy - bo tak ma na imię psina, spodziewa się szczeniaków, jednak sąsiad zapewnia, że to tylko na chwilę. Josh podejmuję szybką decyzję i przygarnia suczkę po to by się zaopiekować nią oraz jej potomstwem. Los chciał, że jej potomstwo nie przeżyło, jednak niedługo potem ktoś podrzuca mu w pudełku nowo narodzone szczeniaki. Właśnie tak człowiek, który nigdy nie miał psa, nagle stał się właścicielem wielkiej gromadki czworonogów. Mimo jego niedoświadczenia świetnie sobie radzi, można nawet powiedzieć, że znakomicie jak na nowicjusza. Angażuje się nawet w świąteczny program adopcyjny, dzięki czemu poznaje nowych ludzi, a przede wszystkim dowiaduję się znacznie więcej o psach.
Oczywiście w książce nie brakuje trudnych momentów, ponieważ Josh zmaga się z problemami sercowymi oraz zawodowymi, jednak mimo tego, książka jest naprawdę świetna. Udało mi się ją przeczytać w zaledwie kilka godzin i to był naprawdę świetny czas który spędziłam w te święta. William Bruce Cameron spisał się na medal, zresztą to już nie pierwszy raz. Jego wcześniejsza książka "Był sobie pies" podbiła serca czytelników, moje w tym także. Pojawiła się nawet ekranizacja, która także jest cudowna na swój sposób.
"Psiego najlepszego" to książka dla zarówno dla czytelników, którzy uwielbiają domowe zwierzęta, jak i dla tych, który nigdy nie mieli z nimi do czynienia. Jak już pisałam, to książka idealna i wręcz obowiązkowa na święta, jednak myślę, że nic złego się nie stanie, jeżeli będziecie chcieli poczuć świąteczną atmosferę znacznie później! ;)
Święta już za nami, jednak atmosfera świąteczna ciągle trwa. Nadal zajadam resztki ciast, tony mandarynek, a przede wszystkim słucham świątecznych piosenek. Bo dlaczego by nie? Książka którą miałam zaszczyt zrecenzować i przeczytać, jest idealna na czas świąteczny, jednak myślę, że dzięki fabule jest dobra na każdą porę roku.
Josh Michael od zawsze był samotnikiem. Odkąd...
2018-06-26
Gdy tylko zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach wydawnictwa Uroboros to od razu wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Mimo że ja i polskie książki niezbyt się lubimy i rzadko się zdarza, że naprawdę jestem w stanie pokochać taką lekturę, to ku mojemu zdziwieniu okazało się że jest zupełnie inaczej.
Sinead to studentka, która wyjechała z rodzinnego miasta. Wstępuje do Gwardii, gdzie nadaje sobie pseudonim Mayday. Kret, Burza i Mayday – oddział specjalny do chronienia miasta Scyld City. Ta grupka ma za zadanie utrzymywać porządek i spieszyć szybko z pomocą. Cała trójka posiada supermoce, dzięki czemu pomaganie jest znacznie łatwiejsze. Jednak nikt nie zna ich prawdziwej tożsamości, nie wiedzą kim są. Do miasta ma przyjechać generał cesarskiej piechoty lord James Alexander i władze proszą Gwardię o ochronę. Od tej pory pojawiają się tylko same kłopoty.
Uwielbiam styl pisania autorki, a także to w jaki sposób została wydana książka. Czcionka jest znacznie większa niż w normalnych książkach, przez co czyta się ją dwa razy szybciej. Dla mnie to był bardzo duży plus, bo nie lubię gdy litery są zbyt małe. Obrazki, które pojawiają się w książce dodają tylko uroku temu wszystkiemu i wiedziałam od razu, że to idealna książka dla mnie.
Kreacja bohaterów jest naprawdę strzałem w dziesiątkę. Uwielbiam każdego z nich i ciężko mi jest sobie wyobrazić co by było, gdyby się nie pojawili. Wyróżniają się z tłumu i w szczególności są bardzo charyzmatyczni. Cała książka ma niepowtarzalny klimat, jest tutaj pełno tajemnic, mrocznych mocy i wiele więcej. A że książka nie należy do grubasków, to czytanie jej to wręcz przyjemność. Nim się obejrzałam powieść była już skończona, a ja nawet nie czułam potrzeby sięgnięcia po kolejną, bo byłam wystarczająco najedzona.
Podsumowując książka "Triskiel. Gwardia" to lekka powieść idealna dla fanów dobrej fantastyki. Styl autorki jest naprawdę znakomity i przyjemnie się czyta, kiedy czujemy, że autorka żyje tym "światem". Uważam, że to debiut polskiej twórczości i na pewno będę ją każdemu polecać!
Dziękuje Wydawnictwo Uroboros!
Gdy tylko zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach wydawnictwa Uroboros to od razu wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Mimo że ja i polskie książki niezbyt się lubimy i rzadko się zdarza, że naprawdę jestem w stanie pokochać taką lekturę, to ku mojemu zdziwieniu okazało się że jest zupełnie inaczej.
Sinead to studentka, która wyjechała z rodzinnego miasta. Wstępuje do...
2017-07-30
Uwielbiam ten moment, kiedy sięgam po naprawdę dobrą książkę i w dodatku nie mogę się od niej oderwać. Tak było właśnie z "Wojowniczka", bo kiedy ją zaczęłam to już nie mogłam przerwać. Autorka naprawdę ma genialny styl pisania - miałam wrażenie, że całą książkę pochłonęłam w kilka sekund. Gorąca, lekka, tajemnicza powieść dzięki której mam ochotę czytać więcej książek polskich autorów. Serena zyskała sobie moje zaufanie praktycznie od początku, a Jace.. Wydaje mi się, że Jace to mój jedyny ideał mężczyzny. Na pewno jeszcze nie raz będę chciała sięgnąć po Wojowniczkę.
Uwielbiam ten moment, kiedy sięgam po naprawdę dobrą książkę i w dodatku nie mogę się od niej oderwać. Tak było właśnie z "Wojowniczka", bo kiedy ją zaczęłam to już nie mogłam przerwać. Autorka naprawdę ma genialny styl pisania - miałam wrażenie, że całą książkę pochłonęłam w kilka sekund. Gorąca, lekka, tajemnicza powieść dzięki której mam ochotę czytać więcej książek...
więcej mniej Pokaż mimo to
Sara to studentka edytorstwa (swoją drogą sama chciałabym wybrać taki kierunek). Jest ona bardzo wrażliwą i nieufną osobą. Trzyma się z daleka od wszystkich najbardziej, jak tylko się da, unika większych znajomości i nie wierzy w miłość. Jedyną osobą, której w miarę ufa, jest jej współlokatorka Kasia. Mimo przyjaźni nie powiedziała jej o tym, co ją w życiu spotkało. Ukrywa sekret, który doszczętnie ją zniszczył. Dziewczyna straciła już radość z życia, zamknęła się totalnie w sobie, a najprawdopodobniej, gdyby nie jej babcia, nigdy nie otrząsnęłaby się z amoku.
Michał studiuje mechanikę i budowę maszyn, i jest w podobnej sytuacji jak Sara. W przeszłości stracił bliską mu osobę i mimo że za nią tęskni, to stara się żyć dalej. Rozwija swoją pasję do rysowania, projektując rysunki, a także pracuje jako barman.
Pewnego dnia, późno wracając do domu, Sara natrafia na grupkę mężczyzn, którzy ją zaczepiają. Pracujący nieopodal Michał przychodzi z ratunkiem, wmawiając kłamstwo nieokrzesanym dresiarzom. Dochodzi do ich pierwszego spotkania i mimo że dziewczyna jest bardzo ostrożna oraz postawiła przed sobą ogromny mur, to Michałowi to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie - chłopak chce dowiedzieć się więcej o Sarze, zburzyć wielki mur i przede wszystkim lepiej ją poznać. Od tej chwili tych dwoje ludzi spotyka się praktycznie codziennie i poznaje swoje wady, zalety i skrywane sekrety.
Niezbyt często sięgam po książki polskiego autorstwa. Ba! Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio czytałam coś napisanego przez Polkę. Jednak mimo wielu zwątpień i tego, że nie zawsze wszystkie narodowe książki były dobre, to "Z popiołów" wywarła na mnie niesamowite wrażenie. Mimo że historia wydaję się banalna, prosta i przede wszystkim łatwo można się domyślić, co dalej nastąpi, to i tak mocno chwyta za serce. Książka wciągnęła mnie do swojego świata i nie chciała puścić.
Mimo że "Z popiołów" to lektura o miłości, to nie jest ona płytka, bo dwoje głównych bohaterów dotykają naprawdę ciężkie chwile. Poruszane są tam tematy przemocy, zdrad. Książka pokazuje, jak podnieść się po ciężkich sytuacjach, jak wstać i ruszyć dalej. Być może właśnie dlatego ma taki tytuł. Podnieść się z popiołów. Odżyć.
Na koniec chciałabym Wam pokazać mój ulubiony fragment książki, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Mam nadzieję, że z Wami będzie podobnie.
Jeżeli jeszcze nie mieliście szansy przeczytać tej książki, to nie zastanawiajcie się długo. Możecie mi wierzyć na słowo - naprawdę warto :)
Sara to studentka edytorstwa (swoją drogą sama chciałabym wybrać taki kierunek). Jest ona bardzo wrażliwą i nieufną osobą. Trzyma się z daleka od wszystkich najbardziej, jak tylko się da, unika większych znajomości i nie wierzy w miłość. Jedyną osobą, której w miarę ufa, jest jej współlokatorka Kasia. Mimo przyjaźni nie powiedziała jej o tym, co ją w życiu spotkało. Ukrywa...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-06-24
Lucy i Gabe pierwszy raz spotkali się 11 września 2001 roku, kiedy w Nowym Jorku wieże World Trade Center runęły na ulice miasta. Tego dnia zrozumieli, że życie jest zbyt krótkie i nigdy nie będą wiedzieć co może ich czekać na następnym kroku. Pod wpływem emocji poznają czym jest smak zakochania, próbując nie myśleć o wielkiej, wstrząsającej katastrofie. Jednak ich miłość nie trwa długo. Po cudownym pocałunku na dziesiątym piętrze budynku Wien, Gabe dostaje telefon od swojej byłej dziewczyny Stephanie. Czy to zniszczy ich uczucie?
Okazuje się, że nie Stephanie stoi na przeszkodzie w miłości, gdyż tą barierą jest kariera. Lucy pragnęła uczyć dzieci przez programy telewizyjne, jednak Gabe nie chciał tak samo jak ona - zwykłej, normalnej pracy. Pragnął fotografować emocje towarzyszące ludziom na każdym kroku, ale w tym marzeniu niestety nie było miejsca dla Lucy. Jak potoczy się ich historia? Czy dokonają właściwego wyboru?
Nie pamiętam nawet, kiedy ostatnio czytałam książkę pisaną w czasie przeszłym i z jednoczesnym zwrotem do konkretnej osoby. Czasami wydawało mi się, że jest ona niczym czyjś pamiętnik lub skrywane głęboko tajemnice. Na początku totalnie złamała mi serce, a kiedy już zdołałam się oswoić z sytuacją i przebrnęłam przez większość książki, to ostatnie strony na nowo połamały każdą cząstkę mnie na drobne kawałeczki. Więc kochani, jeżeli macie zamiar kiedyś przeczytać tę historię, to przygotujcie wielką paczkę chusteczek, bo wobec tej opowieści nie da się przejść obojętnie.
Wielką zaletą tej książki jest nie tylko ukazanie normalnej miłości. Autorka wprowadziła także miłość rodzicielską i powiem Wam szczerze, że zakochałam się szczególnie w jednej bohaterce. Violet to chyba najcudowniejsza i najsłodsza istota pod słońcem. Nie będę zdradzać kim ona jest, bo to byłby już naprawdę mocny spojler, jednak uwierzcie mi na słowo, że jeżeli przeczytacie "Światło, które utraciliśmy", to dokładnie będziecie wiedzieć o czym mówię.
W życiu Lucy pojawiają się dwaj mężczyźni, o zupełnie różnych osobowościach. Gabe to intensywna młodzieńcza miłość, być może niezbyt idealna, jednak prawdziwa. Darren to dojrzalsze uczucie, wypełnione troską, delikatnością oraz głębokim spokojem. Co wybierze Lucy? Delikatny ogień w kominku, czy może wielki potężny pożar?
Podsumowując, "Światło, którego nie widać" to opowieść o niezapomnianym uczuciu miłości. Przepiękna i wstrząsająca książka, od której nie można się oderwać. Z pewnością nie jest taka jak inne i nie da się przewidzieć nadchodzącej sytuacji. Premiera tej cudownej historii już 5 lipca.
Za niespodziewany egzemplarz bardzo dziękuje Wydawnictwo Otwarte!
Lucy i Gabe pierwszy raz spotkali się 11 września 2001 roku, kiedy w Nowym Jorku wieże World Trade Center runęły na ulice miasta. Tego dnia zrozumieli, że życie jest zbyt krótkie i nigdy nie będą wiedzieć co może ich czekać na następnym kroku. Pod wpływem emocji poznają czym jest smak zakochania, próbując nie myśleć o wielkiej, wstrząsającej katastrofie. Jednak ich miłość...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-06
Hinduska ceremonia ślubna jest zupełnie inna od naszego zwykłego wesela. Aranżacja małżeństwa przez rodziców to pierwszy etap, niezbędny do zawarcia związku małżeńskiego. Jeżeli Panna i Pan młody zapoznali się oraz wzajemnie zaakceptowali, to dopiero wtedy można przeprowadzić ceremonię. Powiązane z religijnymi wierzeniami oraz kulturą wesele jest planowane z bardzo dużym wyprzedzeniem, przez co wydaje mi się, że jest jeszcze bardziej magiczne, kiedy wszyscy bawią się przez dobrych kilka dni. Nithja najwyraźniej dobrze wie co jest najlepsze dla niej samej - chce kontynuować rodzinną tradycję i wyjść w niedalekiej przyszłości za Hindusa.
Nithja to kobieta, która doskonale wie co chce osiągnąć w życiu. Inteligentna, zdolna, ambitna studentka, która pragnie zostać najlepszą i oczywiście cenioną lekarką. Pogrążona w rutynie zasypia na zajęciach z chemii i jakby zrządzeniem losu jest to, że zapomina także o zadaniu domowym. Z pomocą przychodzi siedzący obok zielonooki chłopak, który ratuje ją przed dostaniem oceny niedostatecznej. Nithja nie zdaje sobie w tym momencie sprawy, że ten sam chłopak ocali ją dosłownie chwilę później i że przez to odwróci jej życie o sto osiemdziesiąt stopni.
James to bystry, zabawny i niesamowicie przystojny mężczyzna, który pragnie w życiu zostać prawnikiem, tak samo jak jego ojciec. Nithja poznając go jeszcze bardziej, kompletnie traci dla niego głowę i jest w stanie dla niego podjąć najtrudniejszą decyzję w swoim życiu. Może posłuchać rodziców i poślubić wybranego przez nich mężczyznę lub zerwać z tradycją i wyjść za Amerykanina. Rodzice znają nas przecież najlepiej, jednak czy warto walczyć z nimi o prawo do miłości? Nithja nie chce nikogo zranić, dlatego musi dokonać ciężkiego wyboru.
Przepiękna książka o przeciwieństwach, kulturze, niezgodności i przede wszystkim o walce o miłość. Ku mojej radości pojawiły się tam też niesamowicie pouczające treści, które każdy z nas powinien kiedykolwiek przeczytać. Wspomnienie ludzi chorujących na raka i pogrążonych w ciężkiej chemioterapii. Bo przecież rak to nie tylko puste słowo, to ciężka choroba, a niektórzy ludzie po prostu nie zdają sobie z tego sprawy jak człowiek i jego bliscy cierpią w takich momentach.
Miałam wrażenie, że koniec książki to jednoczesna zapowiedź kolejnej części. Powiem szczerze, że z wielką chęcią zabrałabym się za kolejny tom, by poznać dalsze wydarzenia w życiu Nithji. To książka na jeden wdech, przezabawna, urocza, momentami naprawdę smutna i oczywiście prawdziwa. To lektura konieczna, więc jeśli jeszcze jej nie czytałeś/aś, to musisz koniecznie to nadrobić! Rozpoczęcie miesiąca z "Żona mimo woli" było zdecydowanie jednym z lepszych wyborów, jakie podjęłam.
Hinduska ceremonia ślubna jest zupełnie inna od naszego zwykłego wesela. Aranżacja małżeństwa przez rodziców to pierwszy etap, niezbędny do zawarcia związku małżeńskiego. Jeżeli Panna i Pan młody zapoznali się oraz wzajemnie zaakceptowali, to dopiero wtedy można przeprowadzić ceremonię. Powiązane z religijnymi wierzeniami oraz kulturą wesele jest planowane z bardzo dużym...
więcej mniej Pokaż mimo to
RECENZJA KSIĄŻEK MÓJ WIELORYB, CUDOWNA WYSPA DZIADKA!
Gdy pierwszy raz zobaczyłam te książeczki, stwierdziłam że są naprawdę przecudowne. Już same okładki wyglądają prześlicznie, a gdy zajrzałam do środka to po prostu oniemiałam. Rzadko widzę tak pięknie narysowane i w dodatku tak starannie wykonane książki.
Dlaczego podjęłam się recenzowania bajek dla dzieci? Odpowiedź jest prosta. Odkąd tylko pamiętam zawsze uwielbiałam bajki. Nawet gdy stałam się w jakimś stopniu dorosła, to i tak bardzo często włączałam sobie ulubione kreskówki i wracałam do czasów dzieciństwa. Więc dlaczego by nie dać szansy książce? Dałam szansę i wiecie co? Nie zawiodłam się.
Poza przepięknymi ilustracjami obie książeczki łączy wspólny temat. Opowiadają o silnej potrzebie przyjaźni. Są idealne dla najmłodszych czytelników. Obrazki są cudowne, a litery idealne do nauki. Fabuła jest bardzo przyjemna, czasami nawet zabawna. Przemycenie wieloryba do wanny lub dom, który nagle zmienia się w statek. Mimo tego pojawiają się tam także smutne momenty i myślę, że dzięki nim dzieci będą mogły poznać dokładnie motywy przyjaźni oraz pogodzeniu się ze stratą bliskiej nam osoby.
RECENZJA KSIĄŻEK MÓJ WIELORYB, CUDOWNA WYSPA DZIADKA!
więcej Pokaż mimo toGdy pierwszy raz zobaczyłam te książeczki, stwierdziłam że są naprawdę przecudowne. Już same okładki wyglądają prześlicznie, a gdy zajrzałam do środka to po prostu oniemiałam. Rzadko widzę tak pięknie narysowane i w dodatku tak starannie wykonane książki.
Dlaczego podjęłam się recenzowania bajek dla dzieci? Odpowiedź...