Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Książka jest w porządku. Postacie są przeciętne, niestety nikt nie wywarł na mnie szczególnego wrażenia. Wszystkie problemy w relacji głównych bohaterów wynikają z braku komunikacji, ale można to zrzucić na młody wiek, trudne dzieciństwo Lii i ciężkie chwile Prestona. Niestety fabuła jest bardzo przewidywalna i w sumie w książce nie dzieje się nic ciekawego, choć należy docenić, że autorka zwróciła uwagę na problemy nielegalnych imigrantów i osób z depresją.

Książka jest w porządku. Postacie są przeciętne, niestety nikt nie wywarł na mnie szczególnego wrażenia. Wszystkie problemy w relacji głównych bohaterów wynikają z braku komunikacji, ale można to zrzucić na młody wiek, trudne dzieciństwo Lii i ciężkie chwile Prestona. Niestety fabuła jest bardzo przewidywalna i w sumie w książce nie dzieje się nic ciekawego, choć należy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Myślałam, że dam więcej ⭐
Pierwsza połowa książki mną wstrząsnęła. Była świetna. Zdecydowanie ciężka i okropna w swojej treści, ale sposób przedstawienia, to jak świetnie autorka oddała bohaterów, ich emocje i myśli oraz z jak przemyślanie napisała całą duologię, robi wrażenie.
Niestety w moim odczuciu posypała się końcówka. Momentami przedłużona z mnóstwem scen erotycznych oraz słabym, mało wiarygodnym zamknięciem wątku Stowarzyszenia.
Ogólnie wielkie brawa dla tej pani.
I nie zapominajcie, że to powieść zdecydowanie 18+!!!

Myślałam, że dam więcej ⭐
Pierwsza połowa książki mną wstrząsnęła. Była świetna. Zdecydowanie ciężka i okropna w swojej treści, ale sposób przedstawienia, to jak świetnie autorka oddała bohaterów, ich emocje i myśli oraz z jak przemyślanie napisała całą duologię, robi wrażenie.
Niestety w moim odczuciu posypała się końcówka. Momentami przedłużona z mnóstwem scen...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cała seria zrobiła na mnie duże wrażenie ze względu na fantastyczny pomysł połączenia mitologii greckiej, egipskiej i nordyckiej. A to jak autorka przeplotła mity z historią starożytności... byłam oczarowana, zaintrygowana i cały czas zaangażowana w opowieść. Co zawdzięczam też temu, że akcja szybko się toczy, bo nie mamy przestojów, niepotrzebnych opisów i zbyt długo rozwleczonych dylematów moralnych czy problemów emocjonalnych, użalających się nad sobą bohaterów. Postaci ciągle mają coś do zrobienia - zagadki do rozwiązania, skarby do odnalezienia, relacje do rozwinięcia.

Dodatkowo wątek przygodowy świetnie łączy się z romantycznym, choć ten drugi nie jest już tak oryginalny. W pierwszym tomie podobał mi się najbardziej, ale może dlatego, że zazwyczaj najbardziej lubię w książkach początki relacji. Niestety pierwszy raz od dawna nie przypadła mi do gustu główna postać męska. W drugim i trzecim tomie wydaje mi się za bardzo rozchwiany emocjonalnie, a przez to mało wyrazisty, jakby tracił swoją osobowość. Na szczęście główna bohaterka pozostaje twardą sztuką do końca.

Cała seria zrobiła na mnie duże wrażenie ze względu na fantastyczny pomysł połączenia mitologii greckiej, egipskiej i nordyckiej. A to jak autorka przeplotła mity z historią starożytności... byłam oczarowana, zaintrygowana i cały czas zaangażowana w opowieść. Co zawdzięczam też temu, że akcja szybko się toczy, bo nie mamy przestojów, niepotrzebnych opisów i zbyt długo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Uwielbiam romanse sportowe i to sprawia, że ta książka nie mogła mi się totalnie nie podobać. Ten element książki jest w porządku, a dzięki postaci Nate'a, który wyjątkowo mocno przypadł mi do gustu, przyjemnie mi się czytało. Niestety całość jest niepotrzebnie długa i choć lubię spędzać dużo czasu z bohaterami, to tutaj pozbycie się kilku scen łóżkowych nie zaszkodziłoby fabule. Nie nudziłam się, szybciutko pochłonęłam całą historię, ale brakuje jej trochę, żeby wywrzeć efekt wow.

Uwielbiam romanse sportowe i to sprawia, że ta książka nie mogła mi się totalnie nie podobać. Ten element książki jest w porządku, a dzięki postaci Nate'a, który wyjątkowo mocno przypadł mi do gustu, przyjemnie mi się czytało. Niestety całość jest niepotrzebnie długa i choć lubię spędzać dużo czasu z bohaterami, to tutaj pozbycie się kilku scen łóżkowych nie zaszkodziłoby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak zapowiada opis, "Drive" to romans wypełniony muzyką, która jest największą pasją głównej bohaterki, co zdecydowanie stanowi najmocniejszą stronę książki. Dostaniemy również dobrze wykreowanych bohaterów - nie tylko tych pierwszoplanowych - interesujące relacje, trochę rock'n'rollowych klimatów i trójkąt miłosny.

Szczerze mówiąc, za najlepszy fragment książki uważam część opowiadającą o losach dziewczyny tuż po przybyciu do Austin. Wydaje mi się najprawdziwsza, najbardziej emocjonalna i najbardziej angażująca. Młoda Stella próbuje wydeptać sobie własną ścieżkę ku osiągnięciu celu i spełnieniu marzeń, nie kryjąc swojego temperamentu i ekstrawertycznego charakteru. Można polubić jej entuzjazm, sarkazm i odwagę. Jednocześnie, na jej przykładzie, przekonujemy się o druzgoczącej sile pierwszej miłości, jej wpływie na nasze życie oraz wartości determinacji i wiary w siebie oraz drugiego człowieka.

Szkoda, że im bliżej końca, tym bardziej zaciera się oryginalna osobowość dziewczyny i samej opowieści. Coś zaczęło się rozpadać. W moim odczuciu autorka wpadła w pewnien patetyczny nastrój i za bardzo skupiła się na "rozdmuchiwaniu" problemu, przez co przestała do mnie trafiać.

Jednak skonstruowała całkiem dobry trójkąt miłosny. A przynajmniej odnoszę wrażenie, że jest nawet sensowny, przemyślany, chociaż nie przepadam za tym motywem. Obaj panowie są intrygujący na swój sposób, a przeskoki czasu z retrospekcji do teraźniejszości utrzymują napięcie czytelnika, przypominając, że podczas poznawania historii powinien się zastanawiać, kogo to ostatecznie wybrała bohaterka, mimo że rozwiązanie tej kwestii (mnie osobiście) jakoś nie zaskoczyło. Miłość nie jest wymuszona czy zupełnie nierealna, historia została logicznie rozłożona w dłuższym okresie życia postaci, nie dominują też niepotrzebne i irytujące rozmyślania i rozterki Stelli, choć im dalej w las...

Sam pomysł na sposób narracji trochę urozmaica lekturę, a oprawa graficzna książki pomaga się nie pogubić. Wzbogacenie każdego rozdziału tytułem odzwierciedlającej go piosenki - co tworzy playlistę opisującą losy bohaterki - pozwala zbliżyć się do dziewczyny, lepiej ją zrozumieć lub dla niektórych po prostu stanowi ciekawy dodatek.

Ostatenie myślę, że książka jest dobrze napisana i osoby lubujące się w romansach, szczególnie z wątkiem muzycznym, mogą się dobrze bawić.

Jak zapowiada opis, "Drive" to romans wypełniony muzyką, która jest największą pasją głównej bohaterki, co zdecydowanie stanowi najmocniejszą stronę książki. Dostaniemy również dobrze wykreowanych bohaterów - nie tylko tych pierwszoplanowych - interesujące relacje, trochę rock'n'rollowych klimatów i trójkąt miłosny.

Szczerze mówiąc, za najlepszy fragment książki uważam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zacznę od tego, że całkowicie pochłonęła mnie atmosfera małego, położonego w dolinie miasteczka otoczonego lasami i jeziorami. Nieprzesadzone opisy natury, która po prostu zawsze, gdzieś w tle, towarzyszy bohaterom, bardzo mnie ujęły, bo zwyczajnie dodają uroku i oddają charakter opisywanego miejsca, nie nudząc niepotrzebną treścią. Świetny - prosty, ale niebanalny styl autorki sprawia, że przez książkę się płynie.

Już na początku można zauważyć, że historia nie będzie skupiać się tylko i wyłącznie na romansie głównych bohaterów. Choć niewątpliwie jest on ważny, wydaje się raptem pretekstem do opowieści o stracie, żalu i ogromnym ciężarze, który towarzyszy wchodzeniu w dorosłość. Oczywiście, pojawiają się pewne schematy charakterystyczne dla powieści młodzieżowych, a fabuła nie jest specjalnie skomplikowna, ale w niczym one nie przeszkadzają, książkę po prostu przyjemnie się czyta.

Mimo że Hailee nie zależy do mojego ulubionego typu bohaterek, udało mi się ją polubić. Dziewczyna stara się wyjść z własnej strefy komfortu, pokonać strach i zaznać życia. Natomiast Chase... Naprawdę facetowi wierzę. Nie jest bucem, ale pewnym siebie mężczyzną, który jak każdy posiada problemy osobiste, mierzy się z presją, oczekiwaniami, wyborem własnej ścieżki i trudnymi, życiowymi decyzjami. Oboje są dobrze wykreowany, tak jak i reszta postaci. Mamy całe miasteczko indywiduów, które całkiem nieźle możemy poznać. Osobiście uważam, że stworzenie i przedstawienie Jaspera w taki sposób, chociaż chłopak ani na chwilę bezpośrednio, we własnej osobie, nie występuje w książce, zasługuje na pochwałę.

Wracając do wątku romantycznego - czy trzy tygodnie wystarczą aby kogoś pokochać? Może jestem oderwaną od rzeczywistości romantyczką, ale jeśli widywali się niemal codziennie i spędzali ze sobą wiele, długich godzin, nie umiem powiedzieć, że to niemożliwe. Wydaje mi się, że takie sprawy należy traktowac raczej indywidualnie. A pamiętajmy też, że bohaterowie nie zamierzają nagle brać ślubu, ponieważ bez wątpienia połączyła ich miłość aż po grób, a po prostu chcieliby zyskać więcej czasu, żeby rozwijać relację.

Moim największym zarzutem w kierunku "Falling fast" jest to, że nie poruszyła tego szczególnego miejsca we mnie, nie wpasowała się tam, choć z pewnością będę dobrze wspominać lekturę. Wiem, że są osoby, do których trafi, które wzruszy, bo książka niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny, ale ja do niech niestety nie należę. Zapewne jednym z powodów jest brak zaskoczenia przy zakończeniu, ponieważ spodziewałam się takiego finału, co nie oznacza, że autorka gdzieś na początku podaje na tacy rozwiązanie. Tym nie trzeba się martwić.

Jednak jeśli ktoś lubi romanse, motyw podróży, listę - w większości wymagających pewności siebie - zadań do wykonania w wakację i urokliwe małe miasteczka, a przy tym szuka czegoś wielowątkowego, co może poruszyć albo złamać jego serduszko - myślę, że właśnie znalazł.

Zacznę od tego, że całkowicie pochłonęła mnie atmosfera małego, położonego w dolinie miasteczka otoczonego lasami i jeziorami. Nieprzesadzone opisy natury, która po prostu zawsze, gdzieś w tle, towarzyszy bohaterom, bardzo mnie ujęły, bo zwyczajnie dodają uroku i oddają charakter opisywanego miejsca, nie nudząc niepotrzebną treścią. Świetny - prosty, ale niebanalny styl...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Wędrówkę przez sen" na pewno uważam za słabszą od jej poprzedniczki. Mimo że "Spętanym przez bogów" daleko było do ideału, bawiłam się z nimi na tyle dobrze, by bez szczególnych obiekcji sięgnąć po następną część.

I tu pojawia się problem. Kontynuacja mnie zmęczyła. Brakowało mi humoru, który poprzednio parę razy mnie rozbawił (Jazon dźgający Helenę widelcem) i rozluźnił atmosferę, brakowało rozwinięcia drugoplanowych bohaterów, których zdążyłam polubić, a którzy tutaj tworzą tylko niezbędne tło, a niczym niesygnalizowane zmiany narracji, przeskoki w czasie i przestrzeni, wybijały mnie z nurtu opowieści. Autorka wpadła w ponury, patetyczny nastrój - co niektórzy uznają za zrozumiałe, bo głowna bohaterka przeżywa trudne chwile, ale ja niestety zamiast wczuć się w historię, po prostu się nudziłam.

Skoro już poruszyłam temat Heleny, powiem krótko, że jestem zawiedziona. Irracjonalne zachowania dziewczyny, które tłumaczy się jako heroiczne, często są zwyczajnie głupie. Mimo że dopiero niedawno odkryła prawdę o świecie, do którego należy, nie słucha bardziej doświadczonych osób, ignoruje rady czy wskazówki, nakazy i zakazy, przekonana o własnej nieomylności (chociaż nadal nie orientuje się w mitologii). I nie mówię o uporze czy bronieniu własnych wartości, a o bezsensownym ryzyku, które podejmuje, ponieważ nie bierze pod uwagę zdania innych. To, że okazała się ważną postacią o niecodziennych umiejętnościach, nie oznacza, że, kolokwialnie mówiąc, "pozjadała wszystkie rozumy". Nie pomoga też idealizowanie jej przez innych bohaterów. Szkoda, bo dziewczyna miała potencjał.

Nie mam nic do zarzucenia Lucasowi, bo, jakkolwiek pokręcone, jego zachowania są umotywowane. Oriona nawet polubiłam, chociaż możemy poznać go tylko w towarzystwie Heleny, często jej oczami, więc jeszcze zobaczymy, jaką postacią się okaże. W taki sposób przechodzimy do pewnej relacji, o której nie sposób nie wspomnieć, podsumowując tę książkę.

Przyznaję, że czytając opis, który zapowiada trójkąt miłosny, mój entuzjazm trochę osłabł, ale bez przesady, nie nastawiałam się negatywnie, bo przecież wiele zależy od tego w jaki sposób taka relacja zostanie skonstruowana i przedstawiona czytelnikowi. Jednak tutaj coś nie wyszło. Moim zdaniem bez przeszkód można byłoby zrezygnować z romantycznych uczuć Heleny do Oriona, nie zmieniając przy tym fabuły (kto czytał ten wie). O ile się nie mylę, ludzi łączą różne więzi, istnieją różne rodzaje miłości, a wstrząsające doświadczenia, takie jak wspólna wędrówka przez krainę umarłych, na pewno niewyobrażalnie zbliżają, co nie oznacza, że bohaterowie od razu muszą się w sobie zakochiwać. Rozumiem, że dziewczyna potrzebowała przyjaciela, który by ją wsparł i zrozmiał w trudnym okresie, szczególnie, że czuła się osamotniona, ale sposób, w jaki ukazała to autorka, sprawił, że Heleną bardzo straciła w moich oczach. To nie tak, że przyczepiłam się do trójkąta, nie cierpię Oriona, a Helena powinna być z Lucasem i już - zupełnie nie o to chodzi. Po prostu uważam, że platoniczne relacje mogą być równie silne jak te, w których pojawia się pożądanie. Nie trzeba było tworzyć opery mydłanej z płynu do prania.

Jest też coś, co jak kamyk w bucie uwierało mnie od początku tego tomu - wątek zakazanej miłości Lucasa i Heleny. I nie mam na myśli samego w sobie motywu kazirodztwa, ale interesujący brak spójności. Przez całą książkę ciekawiło mnie (i nadal ciekawi), czemu żadnego z naszych niezwykle inteligentnych bohaterów nie zastanowiło, w jaki sposób facet, który dziewiętnaście lat temu zmarł nagłą śmiercią, został biologicznym ojcem siedemnastolatki. Dlaczego nikt nie przeanalizował powszechnie dostępnych informacji?

Kocham grecką mitologię, z chęcią sięgam po inspirowane nią utwory i z pewnością sprawdzę, co się wydarzy w następnym tomie, jednak mimo niewielkich oczekiwań "Wędrówka przez sen" bardzo mnie rozczarowała.

"Wędrówkę przez sen" na pewno uważam za słabszą od jej poprzedniczki. Mimo że "Spętanym przez bogów" daleko było do ideału, bawiłam się z nimi na tyle dobrze, by bez szczególnych obiekcji sięgnąć po następną część.

I tu pojawia się problem. Kontynuacja mnie zmęczyła. Brakowało mi humoru, który poprzednio parę razy mnie rozbawił (Jazon dźgający Helenę widelcem) i rozluźnił...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na początku zaskoczyła mnie grubość książki. Dopóki nie wzięłam jej do ręki, nie zdawałam sobie sprawy, że to dość obszerny tytuł. Jednak nie dajcie się zwieść - przez książkę płynie się z łatwością, bo od pierwszych stron czytelnika porywa nurt opowieści.

Myślę, że jeśli ktoś by się uparł, znalazłby jakieś minusy. Może powtarzalne wątki, może powielane schematy, może coś innego. Przykładowo; mnie zakończenie nie poruszyło tak, jak niektórych. Spodziewałam się go, wiedziałam, do czego zmierza fabuła i pewnie dlatego finał mnie nie zszokował. Ale po co się czepiać?

"Promyszek" jest wspaniałą historią wartą przeczytania, chociażby po to, aby poznać jej bohaterów, którzy, swoją drogą, są niesamowici. Dawno nie spotkałam podczas swojej literackiej przygody osoby, która wywarłaby na mnie takie wrażenie jak Kate. Od dziewczyny aż biły cechujące ją energia i optymizm! Roztaczała wokół siebie dobro, troszcząc się o ludzi. Czerpiąc radość z każdego przeżytego dnia, ucząc innych tego samego, a przy tym nadal rozsądnie podchodzila do życia, twardo stąpając po ziemi. Autorka stworzyła wspaniałą, wielowymiarową, charyzmatyczną i spójną w każdym szczególe postać, której się nie zapomina.
Zresztą, nie tylko jedną! Gus! Zostałam jedną z jego fanek. Uwielbiam jego relację z Kate. Ich dwudziestoletnia przyjaźń to coś wyjątkowego. Dzięki (albo przez) ich fascynujące rozmowy nawet nie zauważyłam, kiedy przeczytałam pierwsze 200 stron.

Kim Holden zdecydowanie zachęciła mnie do sięgnięcia po jej kolejne książki. Humor, rozsądek, precyzja, przyjemny styl, wielowątkowość i fantastyczni bohaterowie sprawiają, że chciałoby się więcej.

Na początku zaskoczyła mnie grubość książki. Dopóki nie wzięłam jej do ręki, nie zdawałam sobie sprawy, że to dość obszerny tytuł. Jednak nie dajcie się zwieść - przez książkę płynie się z łatwością, bo od pierwszych stron czytelnika porywa nurt opowieści.

Myślę, że jeśli ktoś by się uparł, znalazłby jakieś minusy. Może powtarzalne wątki, może powielane schematy, może coś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zacznę od zaznaczenia, że moja ocena nie ma nic wspólnego z tematyką książki. Również uważam, że literatura powinna być różnorodna i poruszać trudne tematy, a przemoc i wykorzystywanie seksualne do takich zdecydowanie należą, więc jeśli ktoś nie ma ochoty na czytanie o takich sprawach, może zwyczajnie nie sięgać po książki, które dotykają tych tematów i wybrać coś, co go interesuje, zamiast karać się lekturą, która nie trafia w jego gusta czytelnicze.
Dlatego krótka notatka, którą znajdziemy na samym początku "Too late" , wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Autorka lojalnie uprzedza, co możemy znaleźć dalej i wyraźnie zaznacza, że ta pozycja będzie się znacząco różniła od jej poprzednich (tych bardziej lukrowanych) powieści, więc decyzję o kontynuowaniu lektury podejmujemy świadomie (jak widać, nie wszyscy).

Jednak to nie zmienia faktu, że zawiodłam się na tej historii. Długo na nią czekałam. Chciałam ją przeczytać już kilka lat temu, jeszcze zanim wyznaczono termin polskiego wydania, ale jakoś się nie złożyło i wpadła mi w ręce dopiero teraz. Piszę o tym wszystkim, żebyście wiedzieli, że na prawdę byłam pozytywnie nastawiona, pełna dobrych chęci i podeszłam do sprawy z otwartym umysłem.
Widząc nazwisko Hoover, spodziewam się przemyślanej fabuły, złożonych, dobrze wykreowanych bohaterów i przede wszystkim wielu emocji. Było dla mnie jasne, że autorka potrafi zapewnić mi to wszystko niezależnie od tematu, który "bierze na tapetę", a uważam, że nie miałam szczególnie wysokich wymagań. Niestety, coś poszło nie tak.

Zaczynało się całkiem dobrze, jednak, według mnie, szybko zrobiło się mdło, a jeszcze szybciej, przewidywalnie. Pierwsze rozdziały, w których po kolei dostajemy wyjaśnienia, fakty z przeszłości, ogólny zarys sytuacji bohaterów, mogą interesować, bo próbujemy się wgryźć w fabułę, ale później...

Zdecydowanie zabrakło mi napięcia, które potrafi zbudować Hoover. Czytelnik dostaje szczątkowe informacje, jest zaintrygowany, aż w końcu, w momencie kulminacyjnym, napięcie wybucha, a wspomniany czytelnik łapie się z wrażenia za głowę. Tutaj rozłóżenie tekstu w pewien charakterystyczny sposób i coś co zostało nazwane m. in. "rozszerzonym epilogiem do prologu i epilogu po epilogu", oprócz tego, że brzmi absurdalnie i może dezorientować, zabija (a przynajmniej pomaga zabić) wspomniane napięcie. Dziury logiczne i głupotki fabularne nie pomagają ani bohaterom, ani samej historii. W kółko mowa o stawce, o którą toczy się gra, ale tak naprawdę nie zrobiła ona na mnie pożądanego wrażenia, bo zdążyłam się już wynudzić, zirytować i rozczarować, domyślając się efektu końcowego, który z pewnych względów nie chciał nastąpić. Należy wspomnieć też o wątku kryminalnym oraz wątku dotyczącym brata Sloan, które miały wielki potencjał, ale zostały potraktowane po macoszemu.

Jeszcze gdyby kreacja postaci ratowała sytuację, ale nieszczególnie jej się udaje.
Najbardziej interesującą osobą dla mnie okazał się Asa. Choć nie pozwala nam się go polubić przez okrucieństwo i brak współczucia, empatii czy altruizmu, to wydawał się najinteligentniejszym, najlepiej zabudownym bohaterem całej książki o przeszłości, która faktycznie zaważyła na jego losie i odbiła na nim swoje piętno. Natomiast Sloan i Carter z każdą kolejną stroną tracili w moich oczach. Ich relacja rozwinęła się tak szybko, na tak ogromną skalę, że nie potrafiłam w nią uwierzyć. Autorka wmawiała nam mnóstwo rzeczy na temat tej dwójki, a cechy, które oboje teoretycznie posiadali, nie zostały poparte żadnymi czynami. Często ich zachowania wręcz zaprzeczały ich charakterom, a podejmowane decyzje trąciły głupotą, dla której nie znajduję usprawiedliwienia ani w panicznym strachu, ani ogromniej miłości.
Najwięcej emocji poczułam, czytając scenę zemsty na przykłutym do kominka antagoniście i bardzo wiarygodne, wypowiedziane w myślach przez Asę "nie, kochanie", a to przerażające, bo książka zawierała bardzo wiele momentów, które powinny złamać mi serce, zniesmaczyć i wkurzyć, kiedy coś złego spotykało pozytywnych bohaterów.

Trochę się rozpisałam i jeśli ktoś dotarł do tego momentu to szybko dodam, że bardzo się zawiodłam, czytając książkę, która zupełnie nie pasowała do poziomu uwielbianej przez wielu autorki z wieloletnim stażem pisarskim i uważam, że na rynku są dużo lepsze książki poruszające takie lub podobne problemy w bardziej udany sposób.

Zacznę od zaznaczenia, że moja ocena nie ma nic wspólnego z tematyką książki. Również uważam, że literatura powinna być różnorodna i poruszać trudne tematy, a przemoc i wykorzystywanie seksualne do takich zdecydowanie należą, więc jeśli ktoś nie ma ochoty na czytanie o takich sprawach, może zwyczajnie nie sięgać po książki, które dotykają tych tematów i wybrać coś, co go...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Historia ma swój klimat. Jest intrygująca i angażująca, i chociaż faktycznie można odnieść wrażenie, że bohaterowie mają swój własny świat - mroczny, okrutny i dla nas, zwykłych śmiertelników, absurdalny - to nie uważam, żeby w czymkolwiek on przeszkadzał.

Historia ma swój klimat. Jest intrygująca i angażująca, i chociaż faktycznie można odnieść wrażenie, że bohaterowie mają swój własny świat - mroczny, okrutny i dla nas, zwykłych śmiertelników, absurdalny - to nie uważam, żeby w czymkolwiek on przeszkadzał.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Odbiłam się od tej książki.
Po ok. 60 stronach chciałam ją sobie odpuścić, odłożyć i przestać się nudzić, ale pomyślałam: "Hello! To dopiero początek, daj im szansę!"
Niestety, niewiele to zmieniło.

Przez większą część historii bohaterowie mnie irytowali, zaskakując imfantylnością, głupotą i hipokryzją. Tak, użyłam niefajnych słów. Bo się zawiodłam!
Nie czułam tego, co czuć powinnam, nie zżyłam się z postaciami, nie współczułam im. Po prostu nie uwierzyłam ani w ich relacje, ani w ich problemy. Wątek, który autorka poruszyła dzięki osobie Ashtona, dotyczy bardzo ważnego problemu, co naprawdę doceniam, ale sposób w jaki całość została skonstruowana, wydaje mi się sztuczny, naciągany, na siłę posklejany, przez co dla mnie traci na wiarygodności.
Wiecie, kto jest najlepszym (choć też trochę za bardzo wyidealizowanym) boheterem? Psychiatra. Psychiatra rodzinny. To wiele mówi.

Odbiłam się od tej książki.
Po ok. 60 stronach chciałam ją sobie odpuścić, odłożyć i przestać się nudzić, ale pomyślałam: "Hello! To dopiero początek, daj im szansę!"
Niestety, niewiele to zmieniło.

Przez większą część historii bohaterowie mnie irytowali, zaskakując imfantylnością, głupotą i hipokryzją. Tak, użyłam niefajnych słów. Bo się zawiodłam!
Nie czułam tego, co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Uwielbiam dobry humor w książce. Naprawdę. Potrafię go docenić. A kiedy książka sprawia, że nie tylko unoszę kącik ust, ale chichoczę jak głupia albo przez paredziesiąt minut szczerzę się jak mysz do sera (myślę przede wszystkim o sytuacji z udziałem traktorów i o kilku następnych stronach), wspomniana książka nagle staje się bliższa mojemu serduszku.

"Unieważnienie" bardzo mnie zaskoczyło. Pozytywnie. Sposób, w jaki autorka przedstawia nam bohaterów, fakt, że towarzyszymy im od tego a nie innego momentu, że postaci podejmują takie a nie inne wybory, wierzą w taką a nie inną prawdę, sprawia, że lepiej ich poznajemy, rozumiemy ich postępowanie i pozwolę sobie nawet stwierdzić, że "dzielimy" targające nimi uczucia. Kibicujemy im, z chęcią przyjmując urocze ciepełko, które oferują.

Życie Stantona pochłonęło mnie w zadziwiającym tempie. Nim się obejrzałam kończyłam czytać historię zadufanego prawnika, która okazała się opowieścią o przewrotności życia, wielkich ambicjach, wielu rodzajach pięknej miłości, której człowiek może zaznać w różnych chwilach swojej drogi i aroganckim chłopaku z południa USA.

Polecam zaopatrzyć się w kocyk, kominek i czytać.

Uwielbiam dobry humor w książce. Naprawdę. Potrafię go docenić. A kiedy książka sprawia, że nie tylko unoszę kącik ust, ale chichoczę jak głupia albo przez paredziesiąt minut szczerzę się jak mysz do sera (myślę przede wszystkim o sytuacji z udziałem traktorów i o kilku następnych stronach), wspomniana książka nagle staje się bliższa mojemu serduszku.

"Unieważnienie"...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czuję potrzebę usprawiedliwienie swojej oceny. To beznadziejne, ale prawdziwe.

Czego można się spodziewać po tej książce? Niewyszukany tytuł, który bardzo przypomina mi słaby erotyk, nie napawa optymizmem, okładka też nie zachwyca... ale wbrew pozorom to po prostu przyjemny romans. Owszem, zawiera sceny erotyczne, ale przede wszystkim ma bohaterów z krwi i kości. Postaci, które mają swoje charaktery. No i zainteresowania, plany, nadzieję, wymagania... Kierują się określonymi wartościami i znamy ich motywacje, co pozwala ich lepiej poznać i po prostu polubić. Styl autorki sprawia, że oboje stają się wiarygodni, interesujący i zabawni, co przytrzymuje uwagę czytelnika (przynajmniej mnie), mimo mało skomplikowanej lini fabularnej.
To po prostu uroczy romans w dobrym klimacie.

Czuję potrzebę usprawiedliwienie swojej oceny. To beznadziejne, ale prawdziwe.

Czego można się spodziewać po tej książce? Niewyszukany tytuł, który bardzo przypomina mi słaby erotyk, nie napawa optymizmem, okładka też nie zachwyca... ale wbrew pozorom to po prostu przyjemny romans. Owszem, zawiera sceny erotyczne, ale przede wszystkim ma bohaterów z krwi i kości. Postaci,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tak książka zafundowała mi przejażdżkę po emocjonalnym roller coasterze, na który już dawno nikt mnie nie zabrał. A przynajmniej nie na tak ekstremalny poziom.

Z każdą stroną coraz bardziej zżywałam się z bohaterami. Wieloma osobami, które mogłam polubić i których mogłam zrozumieć. Autorka sprawiła, że stali się dla mnie autentyczni i czułam jakbym naprawdę ich poznawała.
Podobała mi się również mnogość wątków, dzięki czemu nie skupialiśmy się tylko na relacji głównej bahaterki z jej wybrankiem, która nie jest nachalna, przytłaczająca czy przesadnie słodka, ale odpowiednio dużo czasu poświęcono tutaj wspaniałe napisanej relacji z ojcem czy sportowym zainteresowanom. Kiedy czytałam opis meczu, na którym pojawiła się drużyna bajsbolowa, serce waliło mi w piersi, a ja miałam wrażenie (prawie) jakbym stała na boisku obok Joss.
Przemiana, która przeszła ta dziewczyna, również zrobiłam na mnie wrażenie. Nie zatraciła swojego charakteru, ale jednak wydarzenia, w których brała udział, wywarły na nią wpływ. Nie czułam, że był to wymuszony zabieg pisarza, mający prowadzić do konkretnego celu i tak powinno być.

Reasumując, cała historia zrobiła na mnie ogromne wrażenie, bardzo mnie zaskoczyła - pozytywnie, oczywiście - i gdzieś w trakcie czytania, nawet nie zorientowałam się kiedy, ale stała się bliska mojemu sercu.

Tak książka zafundowała mi przejażdżkę po emocjonalnym roller coasterze, na który już dawno nikt mnie nie zabrał. A przynajmniej nie na tak ekstremalny poziom.

Z każdą stroną coraz bardziej zżywałam się z bohaterami. Wieloma osobami, które mogłam polubić i których mogłam zrozumieć. Autorka sprawiła, że stali się dla mnie autentyczni i czułam jakbym naprawdę ich poznawała....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zabierając się do tej książki, nie miałam szczególnych oczekiwań. Po prostu naszła mnie ochota na przeczytanie jakiejś młodzieżowej powieści fantasy i tak przypomniało mi się o Pieśniarce. W przeszłości słyszałam wiele pochwał i zachwytów nad tą pozycją, ale nauczyłam się nie dawać wiary powszechnej opinii, choć zakładałam, że nie mówiono by o niej tyle bez powodu.

Przede wszystkim ciekwiły mnie trolle oraz to, w jaki sposób zostaną przedstawione. I w pierwszej części trylogii skupiłam się głównie na poznawaniu trollowej natury i ich fascynującego świata. Świata, który całkowicie mnie oczarował, przez co nie przeszkadzały mi pewnie niedoskonałości powieści. Mimo że zdaje sobie sprawę z ich istnienia - czasami brakowało mi zagłębienia się się w uczucia i myśli bohaterów, czasami Cecile mnie irytowała - jednak to traciło znaczenie, ponieważ musiałam poznać dalszy ciąg historii. Intrygi - raz lepsze, raz gorsze. Relacje między postaciami - wcale nie takie oczywiste. Królewski dwór. Okrucieństwo. Bezwzgledność. I magia - wszędzie magia. Czytałam z zapartym tchem, a wykreowany świat wciągnął mnie do tego stopnia, że mimowolnie z każdą stroną przywiazywałam się do bohaterów.

Jako że jestem już po przeczytaniu całej trylogii, mogę śmiało powiedzieć, że warto po nią sięgnąć, mimo kilku aspektów, które mogą przeszkadzać jednym lub drugim, a które na prawdę nie sprawiają, że książkę czyta się źle, jeśli lubi się przesiąknięte magią opowieści z dobrze widocznym wątkiem romantycznym. Należy samemu sprawdzić na czym polega oryginalność trolli.

Zabierając się do tej książki, nie miałam szczególnych oczekiwań. Po prostu naszła mnie ochota na przeczytanie jakiejś młodzieżowej powieści fantasy i tak przypomniało mi się o Pieśniarce. W przeszłości słyszałam wiele pochwał i zachwytów nad tą pozycją, ale nauczyłam się nie dawać wiary powszechnej opinii, choć zakładałam, że nie mówiono by o niej tyle bez...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Moja Lady Jane Brodi Ashton, Cynthia Hand, Jodi Meadows
Ocena 7,4
Moja Lady Jane Brodi Ashton, Cynth...

Na półkach: , ,

Jestem zauroczona! Bo... to bardzo urocza powieść.

Lekka, zabawna - może nie zaskakująca, ale bardzo wciągająca - zabarwiona wątkiem fantasy książka o arystokracji szasnastowiecznej Anglii. A przynajmniej jej kilku przedstawicieli, których możemy - ale nie musimy - kojarzyć z historii.

Absolutnie, żadna książka historyczna. Po prostu autorki zainspirowane życiem pewnej Lady Jane, bardzo luźnio, na wesoło i z wyobraźnią, stworzyły wspaniałą "komedię romantyczną" dla młodzieży, wartą przeczytania.

Różni się od wielu schematycznych pozycji na liście new adult, chociaż nie należy spodziewać się gruszek na wierzbie, których "Moja Lady Jane" nie zamierza wcale udawać. Ma wyrazistych bohaterów, humor, nastrój, ciekawe wątki i pełną cukiernicę dla fanek (albo fanów, kto wie) słodyczy.

Nie oczekiwałam zbyt wiele i nie zawiodłam się, a co zaskakujące, nie mogę przestać wracać do niej pamięcią!

Jestem zauroczona! Bo... to bardzo urocza powieść.

Lekka, zabawna - może nie zaskakująca, ale bardzo wciągająca - zabarwiona wątkiem fantasy książka o arystokracji szasnastowiecznej Anglii. A przynajmniej jej kilku przedstawicieli, których możemy - ale nie musimy - kojarzyć z historii.

Absolutnie, żadna książka historyczna. Po prostu autorki zainspirowane życiem pewnej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niestety nie zostanę fanką "Więźnia labiryntu".

Intrygujący pomysł, który według mnie jest najmocniejszą stroną tej książki (bo to przecież LABIRYNT).
Fabuła potrafi zaciekawić, a akcja płynie wartko. Bałam się, że opisy eksploatacji labiryntu oraz zgłębianie jego zakamarków przez Thomasa zanudzą mnie na śmierć, lecz na szczęście tak się nie stało, co mnie pozytywnie zaskoczyło. Autor wiedział, co przemilczeć i do czego przejść, aby zachować aurę tajemnicy wiszącą od początku nad historią. Tajemnicy, która powstrzymała mnie od odłożenia opowieści na półkę.

Na początku slang Serferów mnie przytłoczył oraz zniesmaczył, ale po chwili, kiedy już się odnalazłam, uważam, że to dobry dodatek, który jednak bardzo wpływa na odbiór przedstawionego świata.
Świata, w który nie potrafiłam się wgryźć, w którym nie znałam dla siebie miejsca, który wydał mi się płaski i nijaki (mimo, że miałam swój labirynt).
A co najgorsze, nie kibicowałam żadnemu z bohaterów. Pomimo cienia sympatii dla Newta i Minho, nie czułam absolutnie nic (może prócz irytacji). O Thomasie wolę nie wspominać. A Teresa? Dopóki się nie obudziła, żywiłam złudną nadzieję, że może ona okaże się mocnym charakterem, na który czekałam - w końcu pojawiła się jako jedyna dziewczyna, podobno bardzo inteligentna, w Strefie zamieszkałej przez sześćdziesięciu chłopców - ale nie.

Wiem, dlaczego ta książka może się podobać albo raczej dlaczego się podoba. Może gdybym czytała ją trochę wcześniej, mi również by się spodobała. Może.

Autor nie zaskoczył mnie niczym na tyle, bym sięgnęła po kolejny tom, zwyczajnie nie mam na to ochoty, choć nie odradzam lektury, jeśli ktoś lubi takie klimaty. Warto się zapoznać, chociażby żeby wyrobić sobie własną opinię.

Niestety nie zostanę fanką "Więźnia labiryntu".

Intrygujący pomysł, który według mnie jest najmocniejszą stroną tej książki (bo to przecież LABIRYNT).
Fabuła potrafi zaciekawić, a akcja płynie wartko. Bałam się, że opisy eksploatacji labiryntu oraz zgłębianie jego zakamarków przez Thomasa zanudzą mnie na śmierć, lecz na szczęście tak się nie stało, co mnie pozytywnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Parę razy szczerze się śmiałam, seria mnie rozbawiła (niekoniecznie wtedy, kiedy autorka by sobie tego życzyła).
Niezobowiazująca lektura, przyznajmy szczerze, że niekoniecznie ambitna, ale dla mnie jeszcze nie koszmarna.

Parę razy szczerze się śmiałam, seria mnie rozbawiła (niekoniecznie wtedy, kiedy autorka by sobie tego życzyła).
Niezobowiazująca lektura, przyznajmy szczerze, że niekoniecznie ambitna, ale dla mnie jeszcze nie koszmarna.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka wpadła mi w ręce przypadkiem, ale urzekła mnie jej cudna okładka, a ponieważ opis zapowiadał pewien świerzy pomysł oraz pojawiło się wyrażenie "pełna symboli i alegorii", które mnie zaciekawiło, stwierdziłam, że nie zaszkodzi spróbować.

Nie zawiodłam się, ponieważ nie miałam żadnych oczekiwań.

Na początku zaczęło się nieźle. Pasował mi język, zaczynałam lubić główną bohaterkę, jej myślenie, jej dziwactwa. Nie przeszkadzało mi, że pewną ilość czasu poświęcono śmierci, bo zostałam o tym lojalnie uprzedzona w opisie. Znalazłam nutkę sympatii do bohaterów, podziwiałam ich oryginalność oraz kilka nieoczywistych wątków. Wszystko fajnie, ale kiedy ktoś wspomni o Magonii?

Nadszedł ten moment. Nie umiem powiedzieć czy to dobrze czy źle. Mamy jakąś akcję, według mnie przewidywalną. Mamy nakreślone grubą linią postacie drugoplanowe (może oprócz Daia, który ma prawo namieszać w dalszych częściach), co mnie zirytowało, bo chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej niż "jest zła, bo tak". Autorka mogła trochę więcej czasu poświęcić bohaterom, a nawet ucieszyłabym się z dokładniejszych opisów, by móc wciągnąć się w wykreowany świat, ponieważ jest on naprawdę przyjemny. Ciekawy, oryginalny pomysł z ogromnym potęciałem. Nawet wszechobecne ptaki mają swój urok.

I serio, znalazłam tutaj swoje symbole i alegorię, które dla mnie są interesującym urozmaiceniem, które podnosi wartość historii.

Jednak podsumowując, powieść raczej zalicza się do mocno przeciętnych (a szkoda), często powiewa naiwnością i banałem oraz moim zdaniem tylko powierzchownie dotyka większości wątków. Podkreślam, moim zdaniem!

Myślę, że może znają się zarówno ludzie, których zachwyci, jak i tacy, których zanudzi. A ja nie należę do żadnej z tych grup, ponieważ ani się nie zakochałam, ani nie znienawidziłam, bo nie żałuję, że poświęciłem te kilka godzinek na przeczytanie.

Książka wpadła mi w ręce przypadkiem, ale urzekła mnie jej cudna okładka, a ponieważ opis zapowiadał pewien świerzy pomysł oraz pojawiło się wyrażenie "pełna symboli i alegorii", które mnie zaciekawiło, stwierdziłam, że nie zaszkodzi spróbować.

Nie zawiodłam się, ponieważ nie miałam żadnych oczekiwań.

Na początku zaczęło się nieźle. Pasował mi język, zaczynałam lubić...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mailutka historia o nastolatkach, moim zdaniem, nie tylko dla nastolatek.

Dostajemy od autorki słodki (może nawet przesłodzony) świat piątki dziewczyn z małego miasteczka, z wierzchu polany lukrem, ale z zepsutym nadzieniem. Każda z bohaterek kreuje się na kogoś kim nie jest oraz każda z nich ukrywa jakiś sekret, który intryguje czytelnika, ponieważ w niektórych przypadkach do końca książki nie poznajemy istoty tajemnicy (co bardzo mi się podoba, w końcu czeka na nas jeszcze kilka kolejnych tomów).
Również poruszone wątki do mnie trafiły, sprawiając, że z przyjemnością, szybciutko przeczytałam powieść, darząc sympatią bohaterki (chociaż jedna pod koniec zaczęła mnie irytować).
I oczywiście, towarzyszące przez całą historię pytanie: Kim jest "A"?

Mailutka historia o nastolatkach, moim zdaniem, nie tylko dla nastolatek.

Dostajemy od autorki słodki (może nawet przesłodzony) świat piątki dziewczyn z małego miasteczka, z wierzchu polany lukrem, ale z zepsutym nadzieniem. Każda z bohaterek kreuje się na kogoś kim nie jest oraz każda z nich ukrywa jakiś sekret, który intryguje czytelnika, ponieważ w niektórych...

więcej Pokaż mimo to