-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1190
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Biblioteczka
2017-11-08
2017-11-11
2017-10-31
2017-10-25
2017-10-24
2017-09-16
2017-09-27
2017-09-26
2017-08-28
Jadę busem, który jedzie do Pragi, czytając o przygodach w Pradze i nie mówię, że nie kusiło mnie jechać do samego końca. Ale dzięki tej książce pojadę w najbliższym czasie, a co!
Spotykamy się w drugiej części z bohaterką - jest strasznie irytująca. Znowu wdała się w nie swoje sprawy, pokazując, że jest też dość naiwną postacią, co mnie się osobiście gryzie z tym, co autorka chciała nam pokazać. Cóż, bywa.
Tym razem mamy wspomnianą Pragę, pościgi, pogonie, tajemniczą siostrę, mnóstwo wspomnień o ukochanym mężczyźnie, jeszcze więcej rozmyślań, a akcji ogólnie mamy mało. Lumikki ciągle biegnie albo ciągle rozmyśla i wspomina. Chociaż czyta się szybko, jestem rozczarowana tą pozycją, mimo iż zbyt wygórowanych oczekiwań nie miałam. Średnia. Z ciekawości sięgnę po część trzecią.
Jadę busem, który jedzie do Pragi, czytając o przygodach w Pradze i nie mówię, że nie kusiło mnie jechać do samego końca. Ale dzięki tej książce pojadę w najbliższym czasie, a co!
Spotykamy się w drugiej części z bohaterką - jest strasznie irytująca. Znowu wdała się w nie swoje sprawy, pokazując, że jest też dość naiwną postacią, co mnie się osobiście gryzie z tym, co...
2017-08-22
Zauważyłam ją na targu taniej książki, nad morzem. Przyciągnęła mnie swoją okładką. Potem nazwiskiem. I zdaniem "Była sobie raz dziewczynka, która nauczyła się bać". Oraz tym, że akcja dzieje się w Tampere, mieście, którym byłam.
Młodzieżowy kryminał, w którym wszystko jest podane na tacy, bez zbędnych zwrotów akcji, dość spójną fabułą, jak na literaturę dla nastolatków. Zgrabnie się rozpędza, by pod koniec dość mocno zwolnić. Czytałam ją raz szybciej, raz wolniej, momentami wciągała tak, że musiałam doczytać, później zostawiałam ją, bo i bohaterowie potrzebowali odpocząć. Najbardziej podobał mi się styl, chociaż niektóre wstawki z przeszłości bohaterki mnie nie kupiły.
Konstrukcja nie jest idealna, nie wzbudziła we mnie zachwytu, jednak czas, który przy niej spędziłam nie był stracony.
Jest lekka, jest łatwa, jest przyjemna. Nie udaje. Bohaterowie są jednowarstwowi, zero-jedynkowi.
Główna bohaterka, Lumikki, wpakowała się w coś, w co wpakować się nie powinna. I sama zamierza rozwiązać zagadkę. Czasami jest nieśmiertelna, czasami niczym heros, bandziory nieporadni. Ale mimo wszystko - opisy, styl, akcja mogą zapewnić nam lekką dawkę przyjemności.
Jest dobra, nie spodziewałam się cudów i cudów nie znalazłam. Jest to zwyczajnie dobra pozycja, na leniwe poranki przy kawie i papierosie.
Zauważyłam ją na targu taniej książki, nad morzem. Przyciągnęła mnie swoją okładką. Potem nazwiskiem. I zdaniem "Była sobie raz dziewczynka, która nauczyła się bać". Oraz tym, że akcja dzieje się w Tampere, mieście, którym byłam.
Młodzieżowy kryminał, w którym wszystko jest podane na tacy, bez zbędnych zwrotów akcji, dość spójną fabułą, jak na literaturę dla nastolatków....
2017-07-15
Brendan Brazier to znany amerykański kulturysta, triatlonista oraz dwukrotny zwycięzca ultramaratonu na dystansie 50km. Jest też autorem nowej filozofii sportowej, a także kilku książek m.in. "Thrive" oraz posiadanej przeze mnie "Wege siły". Takiej osobie mogłam ze spokojem zaufać i poznać jego wartości i cenne wskazówki.
Nie ukrywam, że odpowiednia dieta dla mnie to nie tylko ta, po której można schudnąć, ale przede wszystkim taka, która zmieni postrzeganie ciała oraz całego procesu żywienia. Z której mogę wyciągnąć to, co najlepsze i najkorzystniejsze dla mnie.
Nie ukrywam, iż nie jestem weganką. I nie stanę się nią na 100%. I wiecie co? Nie muszę! Ale dzięki tej książce, poznałam wiele wskazówek (które już na sobie przetestowałam) i rad, które wcielę w życie.
"Wege siła" to książka stworzona dla sportowców, przez sportowca i z myślą o zdrowym odżywianiu się. Podzielona jest na 7 rozdziałów, w których znajdziemy obszerne informacje, cenne wskazówki i mnóstwo przepisów. Widać, że jest pisana z niezwykłą pasją i ogromną wiedzą. Nie obiecuje nam szyszek na wierzbie i gruszek na Giewoncie, ale krok po kroku pokazuje nam co jak działa, dlaczego tak działa i co można z tym zrobić. To jak instrukcja obsługi, z którą warto zapoznać się przed użyciem. Dla mnie najcenniejszy jest rozdział pierwszy, w którym znalazłam rozwiązanie mojego problemu, a właściwie wskazówkę dotyczącą rozwiązania. To stres. Nie taki zwykły stres, tylko stres żywieniowy (uwierzcie mi, że poruszę obszerniej ten temat na łamach bloga). Do tej pory nie miałam pojęcia, że takie coś istnieje. A istnieje, i podejrzewam, że większość z Was go doświadcza.
Drugi rozdział to wyjaśnienie, czym tak naprawdę jest dieta wege i na czym ona polega. Znajdziemy tutaj między innymi informację o alergiach żywieniowych, nawodnieniu, oraz które pokarmy pomagają w utrzymaniu odpowiedniego pH naszego organizmu. Rozdział trzeci poświęcony jest trosce o środowisko, czyli ile energii zużywamy na produkcję pożywienia i czy mamy na to jakiś wpływ? Z kolei w czwartym rozdziale odnajdziemy informację już stricte sportowe - jakie są najważniejsze substancje odżywcze dla sportowca, na co należy zwrócić uwagę, jak dostosować posiłek do treningów. Przydatna rzecz, z której z pewnością skorzystam.
Piąty rozdział, to zbiór informacji na temat podstawowych pokarmów na diecie wege, oraz konkretnych grup - warzyw, owoców, nasion, olei, czy zbóż. W rozdziale szóstym znajdziemy plan posiłków na diecie, listę zakupów, sprzętów oraz propozycję posiłków.
I wreszcie w rozdziale siódmym odnajdziemy przepisy, wprowadzenie do posiłków, oraz cenne wskazówki i rady dotyczące przygotowania pokarmów.
Dodatkowo w książce zamieszczony jest słowniczek pojęć, który jest dość pomocny (wyjaśnienie pewnych zjawisk, chorób) i przede wszystkim ciekawy.
Książka napisana jest lekko, chociaż nie jestem do końca przekonana czy słowo 'książka' jest odpowiednie. Czytelnik znajdzie tutaj mnóstwo cennych informacji, doświadczenie autora, i pomocną dłoń, jeśli chce rady wprowadzić do swojego życia. W tej książce nie ma nacisku "musisz to zrobić". Jest stopniowe zachęcanie do zmiany stylu żywienia. Już jeden posiłek typowo wegański może nam pomóc, a przepisy na pyszne, pożywne smoothie czy batony energetyczne aż zachęcają do treningów. To nie jest dieta odchudzająca, chociaż spadek wagi jest naturalnym procesem (swoją drogą, można tutaj także znaleźć informacje, co może być przyczyną tego, że nie chudniemy i jak temu ewentualnie zaradzić), to bardziej instrukcja, jak wzmocnić organizm, aby poprawić swoje wyniki. Zarówno te w sporcie, jak i w życiu codziennym.
Nie mogę nie wspomnieć o uroczym brokule, który towarzyszy nam na początku każdego rozdziału i dość konkretnym podsumowaniu wiedzy. Książka ma miękką oprawę, jest klejona, wydanie mi się bardzo podoba. Dla mnie jest poręczna. Od dwóch tygodni wędruje ze mną w torebce, znalazła sobie tam miejsce i czasami zapominam, że ją mam.
Co ja w niej znalazłam? Jak wspominałam na początku, znalazłam wyjaśnienie i ogółem cenne informacje na temat stresu. Przyznam, że ten rozdział chłonęłam jak gąbka. Wykorzystałam rady, które autor zamieścił, wprowadziłam kilka typowo wegańskich dań, inne szykuję bardziej pod kątem treningów i zaczynam dostrzegać poprawę wyników. Przede wszystkim jestem pełna energii a jednocześnie spokojniejsza. Kojarzę fakty, słucham swojego ciała. A porcja sałaty przestała być dla mnie koniecznością. Cieszę się, że ją mam, bo jak mówię, 100% weganką nie zostanę, ale wpływ jaki mogą mieć warzywa na mój organizm to jednak dla mnie argument. Uważniej też wybieram produkty, i muszę się Wam przyznać że znacznie oszczędzam czas na zjedzenie czegoś pożywniejszego i zdrowszego niż do tej pory.
Brendan Brazier to znany amerykański kulturysta, triatlonista oraz dwukrotny zwycięzca ultramaratonu na dystansie 50km. Jest też autorem nowej filozofii sportowej, a także kilku książek m.in. "Thrive" oraz posiadanej przeze mnie "Wege siły". Takiej osobie mogłam ze spokojem zaufać i poznać jego wartości i cenne wskazówki.
Nie ukrywam, że odpowiednia dieta dla mnie to nie...
2017-08-06
2017-05-28
Odkąd skończyłam czytać książkę, mam mieszane uczucia. Zawód miesza się z zaspokojeniem ciekawości. Chociaż książka wciągnęła mnie na długie godziny i nie mogłam się od niej oderwać, czuję lekkie rozczarowanie i niedosyt. Różnice między książką a filmem, czy to japońskim czy amerykańskim, są znaczące, jednak nie da się jednoznacznie określić co jest lepsze.
Suzuki posługuje się dość prostym językiem, być może jest to też problem przetłumaczonego tłumaczenia, a sam klimat japońskiej powieści jest głębszy. I to jest właśnie to, czego mi zabrakło - głębi. Zarówno bohaterowie, historia jak i motywy są dla mnie zbyt płaskie, ledwie liźnięte. Otwarte zakończenie jak najbardziej na plus, pozwala snuć domysły, nie jest powiedziane nic wprost. Czytelnik się zastanawia co było później, jak sytuacja się rozwija, czy jedna osoba może decydować o 'być albo nie być' całej ludzkości?
Zabrakło mi rozwinięcia i pogłębienia głównych bohaterów. Postać Asakawy jest dla mnie dość płytka. Początkowy zarys bardzo dobry, ale z biegiem czasu to wszystko zanika i się gubi. Sadako jako dorosła kobieta jest ciekawszą postacią, chociaż mroczna dziewczynka wychodząca z telewizora miała swój potencjał ;) Jednakże i jej historia jest dla mnie pisana już na szybko, po łebkach. Mam nadzieję, że nadal jest to wina tłumaczenia.
W skrócie: książka potencjał ma - film moim zdaniem wyciągnął pewną esencję, ale poszedł w inną stronę niż książka. Mimo wszystko odczuwam rozczarowanie i niedosyt tą pozycją
Odkąd skończyłam czytać książkę, mam mieszane uczucia. Zawód miesza się z zaspokojeniem ciekawości. Chociaż książka wciągnęła mnie na długie godziny i nie mogłam się od niej oderwać, czuję lekkie rozczarowanie i niedosyt. Różnice między książką a filmem, czy to japońskim czy amerykańskim, są znaczące, jednak nie da się jednoznacznie określić co jest lepsze.
Suzuki...
Jak chyba większość tutaj zgromadzonych, sięgnęłam po "Zemstę..." z dość jasnymi oczekiwaniami. Zawiodłam się. Powieść czyta się szybko, do pewnego momentu, a później.. jest tylko gorzej. Ale od początku. Andy dziesięć lat później, po koszmarze związanym z Mirandą wychodzi na prostą. Ma świetnego męża, dobrze prosperującą firmę, a jej była rywalka, jest teraz jej najlepszą przyjaciółką. I tylko gdzieś w tle ciągle powraca koszmar z poprzedniej pracy. Aż koszmar staje się realny - Miranda znowu zaczyna polować na nią i na jej spokojne życie.
Niestety, kontynuacja nie jest aż tak ciekawa, na jaką się zapowiadała. Brak konkretnego pomysłu, brak dobrze zarysowanych postaci, nawet brak tak na dobrą sprawę Mirandy. A co znajdziemy? Mnóstwo ciuchów, stylizacji, kupek, zupek i zachwytów nad niemowlakami. Mamy zdrady, mamy kłamstwa, ale gdzie tam zemsta?
Cóż, jeśli ktoś chce przeczytać, można na jakiś jeden jesienny wieczór. Ale wiele osób, które polubiło "Diabła" po prostu się rozczaruje.
Ta książka jest bardzo rozmemłana, mdła i nudna. Cóż, to chyba była moja ostatnia przygoda z autorką.
Jak chyba większość tutaj zgromadzonych, sięgnęłam po "Zemstę..." z dość jasnymi oczekiwaniami. Zawiodłam się. Powieść czyta się szybko, do pewnego momentu, a później.. jest tylko gorzej. Ale od początku. Andy dziesięć lat później, po koszmarze związanym z Mirandą wychodzi na prostą. Ma świetnego męża, dobrze prosperującą firmę, a jej była rywalka, jest teraz jej najlepszą...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to