-
Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik4
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać4
-
ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać14
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2016-12-22
2017-11-21
Chyba jeszcze nigdy nie miałem takiego mętliku w głowie, po przeczytaniu powieści. Blade Runner jest fenomenalny. Oczywiście zacznę od oceny tego, co zwykle, ale chyba nie zajmie mi to dużo miejsca :D Bohaterowie są świetnie wykreowani. Każdy ma w sobie coś innego i dodaje cegiełkę do rozważań nad człowieczeństwem. Akcja jest idealnie wyważona. Dużo emocjonujących scen przeplatanych rozmyśleniami. Ale nie podanymi wprost. Czytelnik na podstawie dialogów i wydarzeń, sam musi sobie odpowiedź na pytania. Już pod koniec czytania uznałem, że sam nie będę rozmyślał nad poruszonymi kwestiami. Lepiej to przedyskutować. A najlepiej ze szklaneczką czegoś wspomagającego myślenie w dłono.
Na koniec dodam, że miałem tę przyjemność słuchać tej powieści w wersji genialnego słuchowiska wykonanego z użyciem technologii binauralnej. Zachęcam każdego, by kupił wersję audio tej powieści i tak ją spożytkow. Bk daje niesamowite odczucia.
Chyba jeszcze nigdy nie miałem takiego mętliku w głowie, po przeczytaniu powieści. Blade Runner jest fenomenalny. Oczywiście zacznę od oceny tego, co zwykle, ale chyba nie zajmie mi to dużo miejsca :D Bohaterowie są świetnie wykreowani. Każdy ma w sobie coś innego i dodaje cegiełkę do rozważań nad człowieczeństwem. Akcja jest idealnie wyważona. Dużo emocjonujących scen...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-06-03
I udało się przeczytać trylogię o ekipie Kelsiera. Co tu napisać o tej powieści. Jakoś ciężko mi znaleźć odpowiednie słowa. Każde wydaje się... niestosowne? nieodpowiednie? niewystarczające? dobrze, że jest tu system oceny gwiazdkami i w ten sposób mogę wyrazić zachwyt nad Bohaterem Wieków. Jest to świetne zwieńczenie historii Ostatniego Imperium i Imperium rządzonym przez Elenda. Myślę, że autor przebił poprzednie części. Mamy tu wszystko: kilka równie ważnych wątków, świetne pogłębienie postaci, akcja prowadzona w odpowiednim tempie, ilość przemyśleń bohaterów była w sam raz oraz... piękne zakończenie. Mimo utraty dwóch bohaterów słuchając epilogu nie potrafiłem się nie uśmiechać. Wręcz czułem radość ze Spookiem, gdy oglądał świat stworzony przez Bohatera Wieków (lub nowego boga - jak kto woli). Teraz tylko mam dylemat, czy sięgać po Stop prawa, czy może Drogę królów...
I udało się przeczytać trylogię o ekipie Kelsiera. Co tu napisać o tej powieści. Jakoś ciężko mi znaleźć odpowiednie słowa. Każde wydaje się... niestosowne? nieodpowiednie? niewystarczające? dobrze, że jest tu system oceny gwiazdkami i w ten sposób mogę wyrazić zachwyt nad Bohaterem Wieków. Jest to świetne zwieńczenie historii Ostatniego Imperium i Imperium rządzonym przez...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-11-30
Moja ulubiona część Księgi. Chyba do końca czytania serii będę wspominał Coltaine'a. Czytało się to z zapartym tchem (w szczególności ostatnie potyczki Sznura Psów).
Moja ulubiona część Księgi. Chyba do końca czytania serii będę wspominał Coltaine'a. Czytało się to z zapartym tchem (w szczególności ostatnie potyczki Sznura Psów).
Pokaż mimo to2015-04-15
2018-09-11
Dla ludzi zapracowanych i ceniących bardzo wysoko swój czas od razu napiszę najsilniejsze odczucie po przeczytaniu "Cieni" - jest to Chmielarz w swojej znów najwyższej formie. A teraz część dla tych, którzy są ciekawi, dlaczego to powieść autora będącego w najwyższej formie. Po pierwsze Chmielarz przełamał swój schemat pisania powieści (niech mnie siły wyższe chronią - nie jest on zły - uwielbiam go). Co to znaczy? Morderstwo, którym reklamowana jest książka na okładce nie odgrywa tak ważnej roli. Oczywiście jest w swoistym centrum wydarzeń, ale nie ma tak, jak do tej pory, iż był wątek główny i jakieś sprawy "satelitarne". Nie. Tutaj kilka wątków łączy się w jeden duży, a wszystko jest ze sobą powiązane. No i na prowadzenie wysuwa się tropienie Wielkiego B. Bardzo mi się to spodobało. Po drugie autor znacznie odszedł od skupiania uwagi na Mortce (którego lubię prawię tak, jak tego kochanego alkoholika z Oslo - Harrego) i ciężar narracji postawił na niemal wszystkich znanych bohaterów - od Suchej, przez B. do Grudy i Andrzejewskiego. Bardzo fajnie rozwija to tych bohaterów. Nie jest to jakaś genialna kreacja z rozbudowanym wątkiem psychologicznym. Nie, po prostu poznajemy lepiej bohaterów drugoplanowych i epizodycznych. I co też ważne dla mnie - zaznaczę, że nie wiem, czy jest to jakoś potwierdzone przez autora w jakimś wywiadzie - wygląda na to, iż jest to chyba ostatnia powieść cyklu. A na pewno ostatnia opowiadająca o zmaganiach policji ze stolycy z Bożystowskim. I mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że zakończenie to wypada bardzo dobrze. Zmyło mi lekki niesmak po końcówce "Osiedla Marzeń". Tak się powinno kończyć wątki poboczne serii! Jeśli jest to koniec przygód Mortki (do których z chęcią wrócę, o ile takie będą), to z radością powitam jakiś ciekawy cykl tego autora. I ogromny plus dla autora, że w końcu dał mi się choć lekko dowartościować i samodzielnie wydedukowałem rozwiązanie tej "okładkowej" sprawy. Czapki z głów i czekam na kolejne powieści tego autora!
Dla ludzi zapracowanych i ceniących bardzo wysoko swój czas od razu napiszę najsilniejsze odczucie po przeczytaniu "Cieni" - jest to Chmielarz w swojej znów najwyższej formie. A teraz część dla tych, którzy są ciekawi, dlaczego to powieść autora będącego w najwyższej formie. Po pierwsze Chmielarz przełamał swój schemat pisania powieści (niech mnie siły wyższe chronią - nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-10-17
Ajkaramba. To ci niespodzianka, że Sanderson pisze świetne książki. Właśnie przeczytałem kolejny tom z cyklu o Waxie. Co tu dużo powiedzieć. Mimo, iż uwielbiam dłuuuuuuuuugie powieści, a Sanderson w "Archiwum..." daje czadu i nie rozpieszcza drukarek dając im wytchnąć małą ilością stron, tak w krótkich historiach też całkiem dobrze sobie radzi. Oczywiście Wax w formie fizycznej i umysłowej, Wayne nadal pożycza i sypie żartami (jednak jego sentencja w Epilogu idealnie trafia w mój pogląd), a Marasi pnie się jako kons i też odgrywa rolę w zmianach w Elendel. Aha. I jeszcze polubiłem Steris. Udało się. Wax ma w końcu wparcie również i u niej. No a fabuła? NO ZNOWU PĘDZI! Ponownie akcja odgrywa się w przeciągu kilku dni, a autor nie daje nam odpocząć. Plus niesamowity wątek główny - wraz z niespodzianką na koniec. Zatem nie wypada mi nie dać 10 gwiazdek.
Ajkaramba. To ci niespodzianka, że Sanderson pisze świetne książki. Właśnie przeczytałem kolejny tom z cyklu o Waxie. Co tu dużo powiedzieć. Mimo, iż uwielbiam dłuuuuuuuuugie powieści, a Sanderson w "Archiwum..." daje czadu i nie rozpieszcza drukarek dając im wytchnąć małą ilością stron, tak w krótkich historiach też całkiem dobrze sobie radzi. Oczywiście Wax w formie...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-11-27
Nie byłem jednym z tych, którzy narzekali, że powieść zostanie wydana w dwóch częściach. Zmieniłem zdanie. Nie byłoby nic złego w dzieleniu, gdyby nie fakt, że premiera drugiej części została przeniesiona na kwiecień. Moje niezadowolenie jest spowodowane przez samego Sandersona. Napisał świetną książkę, która została świetnie rozplanowana i podzielona idealnie przez niego na wewnętrzne części. I czyta się do świetnie, dopóki nie musimy czekać na kontynuację. A to boli. Bo mówiąc szczerze, powieść jest metaforycznie przerwana w pół zdania. Nawet lepiej byłoby zaczekać do kwietnia i dopiero wtedy spożytkować powieść w całości. Tak, jak czytało się Drogę Królów i Słowa Światłości. Dlaczego zatem dałem 10 gwiazdek? Ponieważ gdybym czytał to w oryginale, to nie miałbym się do czego przyczepić! Dialogi są nadal żywe, Syl i Kaladin zachwycają, Most 4. nadal w formie i po prostu kocha się tę bandę, Dalinar robi wszystko, by nadal go lubić i chcieć mieć takiego przywódcę. Jak wcześniej wspomniałem, powieść jest świetnie zbudowana. Wszystko jest na swoim miejscu. Atmosfera jest cudownie wykreowana i chce się być razem z bohaterami w Urithiru. Są świetne nowe wątki i z zapartym tchem czyta się (lub słucha, jak w moim przypadku) o poczynaniach Świetlistych Rycerzy. Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko tuptać z gniewu i czekać na drugą część Dawcy Przysięgi.
Nie byłem jednym z tych, którzy narzekali, że powieść zostanie wydana w dwóch częściach. Zmieniłem zdanie. Nie byłoby nic złego w dzieleniu, gdyby nie fakt, że premiera drugiej części została przeniesiona na kwiecień. Moje niezadowolenie jest spowodowane przez samego Sandersona. Napisał świetną książkę, która została świetnie rozplanowana i podzielona idealnie przez niego...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-06-29
Nie sprawiło mi trudności ustalenie, jaką ilość gwiazdek chciałbym przyznać tej połówce powieści - skoro jest to jedna z powieści wchodzącej w skład Archiwum Burzowego Światła, to naturalne było wystawienie wszystkich z możliwych. Trudność pojawia się dopiero, gdy potrzeba napisać coś o tej książce. I całą winę za to zrzucam na wydawnictwo MAG. Jak już zauważyłem w ocenie Dawcy Przysięgi I, powieść Sandersona została przerwana w pół zdania. Przez to musiałem jeszcze raz poświęcić kilka dni na ponowne przeczytanie części pierwszej tego tomu, by wiedzieć dokładnie, co dzieje się w części drugiej. Nie nudziłem się, czytając znowu Dawcę Przysięgi I, bo to Sanderson, ale czytanie drugiej połówki książki po półrocznej przerwie z domieszką przygotowań maturalnych byłoby ciężkie bez odświeżenia sobie wydarzeń. Gdy już w kilku zdaniach wylałem swój żal, co do decyzji wydawnictwa i czyjejś niekompetencji w podjęciu takiego kroku, czy niedopatrzeniu, by obie części zostały wydane w krótkim odstępie czasu, mogę przystąpić do oceny samej drugiej połówki Dawcy Przysięgi. Przede wszystkim rzuca się w oczy fakt, że te wewnętrzne sandersonowe części książki są stopniowo coraz bardziej intensywne w wydarzenia. I dzięki temu Dawca Przysięgi II jest zdecydowanie bardziej ciekawe. Dzieje się tu więcej, wydarzenia wzbudzają coraz to silniejsze emocje. Jak to zwykle w tym cyklu powieści, kulminacja następuje dokładnie w ostatniej części. To właśnie wtedy zostałem niemal wbity w łóżko/kanapę, wyprostowałem się i słuchałem z zapartym tchem o walce Dalinara, sił alethyjskich i pozostałych ulubieńców z siłami Odium. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że zakończenie Dawcy Przysięgi było najmocniejszym wśród zakończeń tomów Archiwum. Na kolejne uznanie zasługują retrospekcje dotyczące Dalinara. Nie ukrywam, że zaraz po Kaladinie jest to moja ulubiona postać i po przeczytaniu Słów Światłości nie mogłem doczekać się poznania historii arcyksięcia Kholinów. I nie zawiodłem się. Dzięki temu bohater stał się jeszcze bardziej ludzki, już nie tak idealny, a pewnymi momentami czułem do niego odrazę wymieszaną ze współczuciem. A wszystkie to było przygotowane, by wzbudzić podziw w ostatnich rozdziałach. Oczywiście niczym nowym nie będzie, gdy powiem, że bohaterowie jak byli dobrzy w Dawcy Przysięgi I, tak i tutaj trzymają poziom i tylko darzy się ich coraz większą sympatią lub niechęcią. Uważam zatem, że zarówno Dawca Przysięgi II, jak i cały 3. tom Archiwum nadal trzyma poziom serii i rozwija ją w niesamowicie ciekawym kierunku. Nic, tylko oczekiwać na kolejne powieści tego autora, a szczególnie w tej serii. Na koniec wyrażę tylko pochwałę dla Sandersona, że nie stosuje tanich cliffhangerów, by fani z niepewnością czekali na kolejną część, a zamyka główny wątek części w całości i daje fundamenty pod kolejną.
Nie sprawiło mi trudności ustalenie, jaką ilość gwiazdek chciałbym przyznać tej połówce powieści - skoro jest to jedna z powieści wchodzącej w skład Archiwum Burzowego Światła, to naturalne było wystawienie wszystkich z możliwych. Trudność pojawia się dopiero, gdy potrzeba napisać coś o tej książce. I całą winę za to zrzucam na wydawnictwo MAG. Jak już zauważyłem w ocenie...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-07-01
Co by tu powiedzieć o Drodze Królów? Przede wszystkim zostałem zaskoczony. Po przeczytaniu trzech pierwszych powieści o Ostatnim Imperium wiedziałem, że Brandon Sanderson potrafi wykreować klimatyczny, charakterystyczny, wciągający i rozbudowany świat. Tutaj miało miejsce nawet coś więcej. Zawsze przy wrażeniach po przeczytaniu książki zwracam szczególną uwagę na wartkość akcji, złożoność wątków (im bardziej, tym lepiej) i kreacja postaci. Od pierwszych stron polubiłem Kaladina - taki przyjaciel byłby skarbem, co udowodnił na końcu; Dalinar - kto z nas nie chciałby mieć tak inteligentnego, a zarazem honorowego przywódcy?; Shallan - może i złodziejka (nic nie usprawiedliwi chęci kradzieży), ale jej ripost słucha się z szerokim uśmiechem; Szeth - może nie miał poświęconych tyle rozdziałów, co pozostali, ale nie można mu odmówić, iż pełnił ogromną rolę w narracji i tworzeniu realiów w świecie - jest to bardzo intrygująca postać i czekam na jego kolejne ruchy. Chciałbym się jeszcze odnieść do pozostałych elementów powieści. Oczywiście akcja jest bardzo wciągająca od pierwszych stron. Mamy również sceny humorystyczne - ach ten trefniś. I to co kocham, czyli sceny batalistyczne. Z zapartym tchem słuchałem opisu bitwy na Wieży. Podsumowując nie mogę doczekać się, aż sięgnę po kolejną część Archiwum.
Co by tu powiedzieć o Drodze Królów? Przede wszystkim zostałem zaskoczony. Po przeczytaniu trzech pierwszych powieści o Ostatnim Imperium wiedziałem, że Brandon Sanderson potrafi wykreować klimatyczny, charakterystyczny, wciągający i rozbudowany świat. Tutaj miało miejsce nawet coś więcej. Zawsze przy wrażeniach po przeczytaniu książki zwracam szczególną uwagę na wartkość...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-07-30
2018-04-27
Przeczytanie tej powieści zbiegło się z jednym z najważniejszych dni w moim krótkim życiu. Piszę o tym dlatego, ponieważ może to mieć wpływ na ocenę tej powieści. "Macbeth" Jo Nesbo ma dużo atutów. Ja jednak opiszę jeden główny i 3 wynikające z tego dużego. Jest nim mianowicie wierność "Makbetowi" Szekspira. Wszystkie cechy, za jakie polubiłem tę szkolną lekturę, znalazły się w powieści Nesbo. Oczywiście omawiana teraz książka różni się od oryginału, o czym będę pisał niżej, jednak istota problematyki dramatu jest zachowana, a sama oś fabularna nie odbiega od oryginalnej. A jakie to cechy? O dziwo to te, które zawsze biorę pod uwagę przy ocenianiu książek. Po pierwsze - klimat. Miasto, w którym dzieje się akcja jest dogłębnie ponure. Na ulicach panuje przestępczość, społeczeństwo próbuje się odbudować po rządach skorumpowanego komendanta Policji, trwają czystki w szeregach służb, a na tym wszystkim żerują handlarze narkotyków. Nikt nie chciałby tam żyć - poza kilkoma "lokalnymi patriotami". Dodatkowo najważniejsze wydarzenia dzieją się w nocy. To też wpływa na odbiór i poczucie przygnębienia. Kolejną cechą jest, jak zawsze u tego autora, jakość wykreowanych bohaterów. Oczywiście Macbeth, Lady, Duff oraz ich wewnętrzna przemiana są jednym z największych atutów powieści, to nie można zapomnieć o realności postaci drugoplanowych. To nadaje jeszcze dodatkowy smaczek powieści. Ale jeszcze pozwolę sobie wrócić do Macbetha. Mimo, iż wiedziałem jak kończy się dramat i w jakim stanie psychicznym będzie główny bohater, to i tak z przerażeniem słuchałem o jego "ewolucji". Na początku otrzymujemy przyjaznego, wiernego, oddanego i sympatycznego dowódcę elitarnej jednostki Policji. I dzięki temu trudniej było się pogodzić, iż pod wpływem kobiety, ambicji i narkotyków oraz manipulacji Hekate Macbeth staje się psychopatą. Cały czas mówiłem sobie "Nie rób tego, jeszcze możesz się poddać i przywrócić normalność". Ale z każdym rozdziałem było coraz gorzej. No i na koniec - fabuła. O tak. Tutaj podziwiam Nesbo. Mając tak małe pole do stworzenia swojej historii, wynikające z chęci bycia wiernym oryginałowi, Norweg i tak dał niesamowitą opowieść. Przede wszystkim pokazał wydarzenia, które miały miejsce w świecie szekspirowskiego "Makbeta", ale widz lub czytelnik nie byli ich świadkami. To dodaje pełniejszy obraz sytuacji, pozwoliło jeszcze lepiej poznać bohaterów i nadać większą dynamikę. Ale jednak najważniejsze są tutaj wydarzenia będące adaptacją z dramatu Szekspira. Autor powieści korzystając z własnego doświadczenia w opisywaniu tego typu historii oraz po prostu mając już pewny dorobek literacki, rozwinął i "ulepszył" te wydarzenia - dzieje się tu więcej, jest to opisane żywiej i przystępniej dla mnie (Jestem tylko młodym człowiekiem, który nie ma aż takiej wrażliwości na piękno dawnych utworów i po prostu lubi współczesne powieści). Wszystkie te czynniki, również ten, o którym pisałem na początku, wpływają no to, iż uznaje teraz "Macbetha" jedną z najlepszych powieści tego autora, a samą książkę będę darzył ogromnym sentymentem.
Przeczytanie tej powieści zbiegło się z jednym z najważniejszych dni w moim krótkim życiu. Piszę o tym dlatego, ponieważ może to mieć wpływ na ocenę tej powieści. "Macbeth" Jo Nesbo ma dużo atutów. Ja jednak opiszę jeden główny i 3 wynikające z tego dużego. Jest nim mianowicie wierność "Makbetowi" Szekspira. Wszystkie cechy, za jakie polubiłem tę szkolną lekturę, znalazły...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-09-29
Ciężko mi napisać recenzję tego konkretnego tytułu, ponieważ jest to (jak sama nazwa wskazuje) Księga I. Zatem mamy tutaj tylko fragment z wczesnego życia Arlena, Leeshy i Rojera, a nie 100% przewidziane na ten tom przez autora. Wobec tego nie odniosę się w tej opinii do fabuły (a jest to jednak ogromny plus Malowanego człowieka). Skupię się jednak na innych kluczowych elementach 1 tomu z cyklu Petera V. Bretta. A dokładnie do bohaterów i klimatu uniwersum. Wymieniony wcześniej autor wykreował niesamowite postaci. Należy wspomnieć, że jest to trójka młodych ludzi w różnym wieku, wychowana w różnych okolicznościach i w różnych miejscach. Mało tego - każdemu zależy w życiu na czymś innym. Arlen - wolność od otchłańców; Leesha - leczyć ludzi; Rojer - być sławnym Minstrelem mimo swoich ułomności. Jednak każdego z nich możemy polubić od razu. Dlaczego? Bo są dobrzy. Możemy się nie zgadzać z podejmowanymi przez bohaterów decyzjami (szczególnie z niedojrzałością jednego bohatera), jednak nadal są nam bliscy i chcielibyśmy być tacy jak oni. A podsumowując: Peter V. Brett stworzył żywych bohaterów, których lubimy od pierwszych stron i ciężko wybrać, do kogo pałamy większą sympatią i o kim chętniej czytamy. Drugim ważnym elementem powieści jest jej klimat. Kocham takie ciężkie tonacje. No bo ile miejsca w powieści dzieje się w okrutnej nocy zdominowanej przez demony? A dodatkowo czujemy presję, że za chwilę dzień się skończy i znowu nastanie noc. I dzięki temu udało mi się lepiej wchłonąć w ten świat. Peter V. Brett świetnie opisuje swój świat i ciężko się od niego oderwać. Zatem myślę, że książka nie jest monumentalna, ale zasługuje na 10 gwiazdek.
Ciężko mi napisać recenzję tego konkretnego tytułu, ponieważ jest to (jak sama nazwa wskazuje) Księga I. Zatem mamy tutaj tylko fragment z wczesnego życia Arlena, Leeshy i Rojera, a nie 100% przewidziane na ten tom przez autora. Wobec tego nie odniosę się w tej opinii do fabuły (a jest to jednak ogromny plus Malowanego człowieka). Skupię się jednak na innych kluczowych...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-10-03
Moja poprzednia opinia na temat Malowanego Człowieka (Księgi I) skupiła się na ważnych aspektach tej powieści z wyłączeniem fabuły, ponieważ wolałem napisać o niej dopiero po zapoznaniu się z całym tomem. Zatem czynię to tu. Fabuła powieści jest... świetna. To proste słowo, a wystarcza. Nie ma potrzeby używania czegoś dosadniejszego. Narracja jest podzielona na 3 części: z punktu widzenia Arlena, Leeshy oraz Rojera. A czas akcji obejmuje od początków ich dojrzewania (a w jednym przypadku nawet od wieku kilku lat). I tak obserwujemy każdego z głównych bohaterów wraz z otoczeniem ich wychowywania się, a na koniec miejsca pracy. Akcja jest opisywana szybko i zręcznie, nie daje czasu na zadomowienie się nudzie. Nadmienię też, że Księga I opisuje wczesne lata bohaterów, a Księga II pokazuje ich już jako niemal w pełnie dojrzałych ludzi. I muszę również dodać, że Księga II dała mi więcej rozrywki! Arlen nie przebiera w środkach w walce z otchłańcami i tylko szuka zaczepki z nimi. A ile człowiek się na denerwował podczas podróży Leeshy i Rojera...? I tak dochodzimy do momentu, że losy naszych milusińskich splatają się na szlaku między Angier a Zakątkiem Drwali. Na sam koniec za to dostajemy emocjonującą bitwę opisaną "na bogato". I tutaj też Peter V. Brett mnie uwiódł. Jednak autor nie daje nam nacieszyć się z przebudzenia ludów północnych. Ale o tym ciiii. Będę chyba zmuszony zmienić kolejkę czytania książek i wepchnąć tam, za porozumieniem stron oczywiście, Pustynną włócznię.
Moja poprzednia opinia na temat Malowanego Człowieka (Księgi I) skupiła się na ważnych aspektach tej powieści z wyłączeniem fabuły, ponieważ wolałem napisać o niej dopiero po zapoznaniu się z całym tomem. Zatem czynię to tu. Fabuła powieści jest... świetna. To proste słowo, a wystarcza. Nie ma potrzeby używania czegoś dosadniejszego. Narracja jest podzielona na 3 części: z...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-02-28
2017-11-09
Perełka. Poprzednie dwie części nijak się mają do poziomu Najdalszego brzegu. Po pierwsze jest więcej Geda, niż w Grobowcach, Po drugie fabuła jest ciekawsza od poprzednich. Oczywiście książka bardziej ma posłużyć do przemyśleń dorosłemu czytelnikowi, a młodszemu do wyjaśnienia czym jest przemijanie i śmierć. Ponieważ Najdalszy brzeg porusza temat przerażenia przed śmiercią. Co ciekawe, akcja jest zdecydowania szybsza niż wcześniejsze, a autorka zastosowała kilka ciekawych zwrotów akcji. Niewątpliwym plusem lektury jest pojawienie się Arrena - księcia Enlandu. Sympatyczny młody człowiek. Oczywiście Ursula LeGuin zaserwowała nam kolejny opis dorastania, a dokładnie przemiana z chłopca w dorosłego mężczyznę. Co tu więcej powiedzieć? Sięgam po Tehanu... :D
Perełka. Poprzednie dwie części nijak się mają do poziomu Najdalszego brzegu. Po pierwsze jest więcej Geda, niż w Grobowcach, Po drugie fabuła jest ciekawsza od poprzednich. Oczywiście książka bardziej ma posłużyć do przemyśleń dorosłemu czytelnikowi, a młodszemu do wyjaśnienia czym jest przemijanie i śmierć. Ponieważ Najdalszy brzeg porusza temat przerażenia przed...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-01-30
Interesujące spojrzenie na Iran oczami szpiegów. Bardzo ciekawie opisana akcja ucieczki z Teheranu, jak i wydarzenia wcześniejsze. Fajnie poprowadzony też wątek Jagana i Popowskiego.
Interesujące spojrzenie na Iran oczami szpiegów. Bardzo ciekawie opisana akcja ucieczki z Teheranu, jak i wydarzenia wcześniejsze. Fajnie poprowadzony też wątek Jagana i Popowskiego.
Pokaż mimo to2018-09-17
Pierwszy raz zdarzyło mi się zawieszać moje poczucie moralności na wieszaku podczas czytania jakiejkolwiek książki. Tutaj się to właśnie wydarzyło. Postanowiłem nie rozmyślać nad tym, czy Don Vito robi dobrze, czy źle, czy ja bym tak robił itp. Po prostu chciałem się przez chwilę poczuć jednym z Corleonów i czuć się częścią tej niesamowitej rodziny, gdzie ma się różnych "przyjaciół", świadczących sobie "przysługi", a Ojciec Chrzestny "robi propozycje nie do odrzucenia". Wtedy kompletnie nie chciałem się zastanawiać nad słusznością ideologii Don Vita. Chciałem się dobrze bawić. Na rozmyślania później przyjdzie czas. Teraz zwyczajnie chciałbym powychwalać powieść Maria Puzo. Zatem skonkretyzuję, dlaczego mogłem się poczuć częścią rodziny Corleone i dlaczego to było dla mnie takie łatwe. Po pierwsze klimat książki. Mistrzostwo. Czuć, że to wszystko tam żyje i knuje. Nie wiem, jak wyglądały mafie sycylijskie w latach 40 XX wieku, ale ta konkretna mnie urzekła. Nie mam skłonności do przystępowania do przestępczości zorganizowanej, ale to mi się tutaj dogłębnie podobało. Mam z tyłu głowy, że dobrzy to oni nie byli, ale ma to jednak swój urok. Drugą sprawą są bohaterowie i ich relacje między sobą. Szanuję autora za stworzenie tak żywych postaci. Jest to ogromny plus tej książki. I ostatnie to fabuła. Oj tak, trzyma w napięciu. I podoba mi się nawet przerywanie akcji po jakimś wydarzeniu, by opowiedzieć losy bohaterów spoza Nowego Jorku, albo historię jakiejś postaci sprzed wydarzeń opisywanych. Wobec tego pozostaje mi się tylko cieszyć z tak dobrze wybranej lektury do czytania.
Pierwszy raz zdarzyło mi się zawieszać moje poczucie moralności na wieszaku podczas czytania jakiejkolwiek książki. Tutaj się to właśnie wydarzyło. Postanowiłem nie rozmyślać nad tym, czy Don Vito robi dobrze, czy źle, czy ja bym tak robił itp. Po prostu chciałem się przez chwilę poczuć jednym z Corleonów i czuć się częścią tej niesamowitej rodziny, gdzie ma się różnych...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-03-23
"Opowieść podręcznej" to powieść, którą bardzo ciężko ocenić. To, że zasługuje na 10 gwiazdek jest bezapelacyjne. Ale problem właśnie dotyczy samej "opowieści", lub wizji świata przedstawionej przez Atwood. Ale dla ułatwienia sobie zadania na szybko ocenię tę powierzchnię powieści, nie zagłębiając się w sam Gilead. Wobec tego "Opowieść podręcznej" to książka z najwyższej półki. Autorka bardzo zręcznie posługuje się słowem, by oddać atmosferę nowej republiki w Ameryce Północnej. Podczas czytania nie czułem żadnych "zgrzytów". Kompozycyjnie powieść też jest ciekawa, ponieważ przypomina puzzle. Przeważnie Freda opowiada chronologicznie wydarzenia, ale często przez pewne bodźce wraca wspomnieniami do okresu "pregileadzkiego" (Jak to zostało nazwane w ostatnim rozdziale powieści), lub już do samego Czerwonego Centrum. Wypada to świetnie. Czytelnik musi samodzielnie poskładać sobie wydarzenia w całość, by mieć chociaż tę cząstkową wiedzę na temat tego, w jaki sposób doszło do utworzenia Gileadu. Trudno w tej powieści ocenić złożoność postaci. Wynika to z tego, ponieważ sama narratorka nie zna pozostałych bohaterów. A teraz o samej wizji. Ciężko tutaj powiedzieć coś więcej, by nie odebrać innym emocji, jakie napotkają podczas czytania "Opowieści podręcznej". Ogólnie rzecz ujmując, ta przyszłość społeczeństwa jest przerażająca. A sam sposób narracji tylko pogłębia poczucie odizolowania i przytłoczenia. A wszystkiemu zostaje nadany realizm, ponieważ Freda wspomina przeszłość, która nie odbiega od tego, co my obecnie znamy. Należy tylko mieć nadzieję, że i nas ta wizja społeczeństwa nie dosięgnie i będzie tylko straszakiem zawartym w powieści Atwood.
"Opowieść podręcznej" to powieść, którą bardzo ciężko ocenić. To, że zasługuje na 10 gwiazdek jest bezapelacyjne. Ale problem właśnie dotyczy samej "opowieści", lub wizji świata przedstawionej przez Atwood. Ale dla ułatwienia sobie zadania na szybko ocenię tę powierzchnię powieści, nie zagłębiając się w sam Gilead. Wobec tego "Opowieść podręcznej" to książka z najwyższej...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-03
Zasłużone 10 gwiazdek! Po zawodzie końcówki Nim zawisną liczyłem właśnie na taki finał trylogii. Nie zabrakło tu intryg, walk, bitew, oblężeń i humoru. 1 część tomu miała niesamowite tempo akcji: od wydarzeń w Agrioncie z Jezalem i Gloktą w rolach głównych,a kończąc na wydarzeniach na dalekiej Północy. A druga część była jeszcze lepsza. Oczywiście duża część była do przewidzenia (jak choćby kto został królem), ale to nie ma znaczenia. Czytanie ma być przyjemnością, rozrywką, chwilą wytchnienia od dnia codziennego. I to właśnie otrzymałem. Z chęcią dowiedziałbym się, co wydarzyło się w Unii i na Północy po kilkunastu, kilkudziesięciu latach. Teraz czas brać się w końcu za rogi z finałem Malazańskiej Księgi Poległych Eriksona, gdy już sobie odsapnąłem przy Pierwszym Prawie. Zawsze będę wracał z ciepłymi myślami o twórczości Abercrombiego.
Zasłużone 10 gwiazdek! Po zawodzie końcówki Nim zawisną liczyłem właśnie na taki finał trylogii. Nie zabrakło tu intryg, walk, bitew, oblężeń i humoru. 1 część tomu miała niesamowite tempo akcji: od wydarzeń w Agrioncie z Jezalem i Gloktą w rolach głównych,a kończąc na wydarzeniach na dalekiej Północy. A druga część była jeszcze lepsza. Oczywiście duża część była do...
więcej mniej Pokaż mimo to
Po tych wszystkich kryminałach czytanych od 5 miesięcy, taka książka była mi potrzebna.Trochę tu kryminału, trochę psychologii. Na pewno poteżny obuch w nieprzemyślane od dawna poglądy na pewne kwestie... Fabuła ciekawa, ppstać Gerarda również. Na koniec tylko się bałem, że autor nie wyjaśni sprawy z dziewczyną... Bałem się, że to coś, co zmieni moje nastawienie do głównego bohatera.
Po tych wszystkich kryminałach czytanych od 5 miesięcy, taka książka była mi potrzebna.Trochę tu kryminału, trochę psychologii. Na pewno poteżny obuch w nieprzemyślane od dawna poglądy na pewne kwestie... Fabuła ciekawa, ppstać Gerarda również. Na koniec tylko się bałem, że autor nie wyjaśni sprawy z dziewczyną... Bałem się, że to coś, co zmieni moje nastawienie do głównego...
więcej Pokaż mimo to