rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Dość długo czekałem, aż podejmę się powrotu do twórczości Hobb. Nie jest tajemnicą, że książki z cyklów o Bastardzie są bardzo wymagające przez swoją objętość i potrzeba dużo czasu, aby przez nie przejść. Oczywiście jest to bardzo przyjemna droga (gdyby tak nie było, nie przeczytałbym już tych 7 książek opowiadających o bękarcie z królewskiego rodu) i tutaj było porównywalnie podobnie. Niestety "Skrytobójca Błazna" jest chyba jedną z najsłabszych części (zwłaszcza mając w pamięci ostatni tom drugiej trylogii). Gdyby odseparować tę część od pozostałych, to "Skrytobójca ..." byłby i tak świetną książką, ale na tle pozostałych... Bleknie trochę. Wszystko z powodu tego, że Bastard wreszcie osiągnął spokojne życie, o jakim marzył. I przez to, że prowadzi życie poczciwego zarządcy posiadłości jego życie stało się dość nudne z pozoru... Z pozoru, ponieważ dochodzi o nieoczekiwanych wydarzeń, które wprowadzają dużo ruchu do życia byłego skrytobójcy. I dopiero wprowadzenie drugiego narratora i nowe okoliczności z drugiej połowy tomu ożywiają narrację, by na koniec przywalić w czytelnika z całej siły i zrobić ciekawy wstęp pod drugi tom. Zatem, podsumowując całą opinię, uważam, że "Skrytobójca Błazna" jest dobrą książką, nie najlepszą z serii i wprowadzającą czytelnika w spokojny sposób w całą nową trylogię skupioną zapewne na sługach Białego Ludu.

Dość długo czekałem, aż podejmę się powrotu do twórczości Hobb. Nie jest tajemnicą, że książki z cyklów o Bastardzie są bardzo wymagające przez swoją objętość i potrzeba dużo czasu, aby przez nie przejść. Oczywiście jest to bardzo przyjemna droga (gdyby tak nie było, nie przeczytałbym już tych 7 książek opowiadających o bękarcie z królewskiego rodu) i tutaj było...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie spodziewałem się, że od autora fantastyki naukowej otrzymam rasowy kryminał! Nie jest to może poziom mistrzów gatunku, ale myślę, że jest to na tyle ciekawe, by móc to polecić i się naprodukować troszkę na temat tej powieści. Zacznę od tego, jak autor sprawnie połączył formę kryminału z rozważaniem na temat sztucznej inteligencji i praw robotyki. Myślę, że książka jako kryminał nie obroniłaby się. Bo tutaj na pierwszym miejscu jest relacja między głównym bohaterem a R. Daneelem - robotem pomagającym w śledztwie. A sam motyw zabójstwa daje niesamowite pole do popisu. Z czego Asimov skorzystał i dał niesamowicie ciekawą książkę. Ogromnym moim zaskoczeniem był również sam finał - autor postanowił nie używać jakichś wymyślnych technologii i dać tym samym przewagę bohaterowi nad czytelnikiem (o zgrozo! Tak Zwana Polska Królowa Kryminałów by chyba się temu nie oparła, skoro w powieści osadzonej w naszych czasach czytelnik nie ma szans nawet palcem kiwnąć,a co dopiero pomyśleć na finałem, przez niemożność poznania samej osoby mordercy na baaaardzo dużej liczbie stron...) Dało to bardzo sympatyczny efekt.Dodatkowo autor wysuwa ciekawą teorię na przyszłości ludzkości za kilkanaście (?) tysięcy lat. Wpada to nawet w pewną dystopię z perspektywy XXI-wiecznego mieszkańca Ziemi. Nie pozostaje mi nic innego, jak polecić tę powieść i sięgnąć w przyszłości po inne książki z cyklu o robotach.

Nie spodziewałem się, że od autora fantastyki naukowej otrzymam rasowy kryminał! Nie jest to może poziom mistrzów gatunku, ale myślę, że jest to na tyle ciekawe, by móc to polecić i się naprodukować troszkę na temat tej powieści. Zacznę od tego, jak autor sprawnie połączył formę kryminału z rozważaniem na temat sztucznej inteligencji i praw robotyki. Myślę, że książka jako...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Najwyższa była już pora wziąć się za autora powieści, który podobno jako pierwszy użył słowa "robotyka". Bo wydaje mi się, że poza replikantami u Dicka, nie miałem chyba styczności z prozą opisującą tego typu maszyny. Zatem co mi się spodobało w tym zbiorze opowiadań? Przede wszystkim przedstawienie trzech praw robotyki. A może nie one same, ale komplikacje z nimi związane, jakie przedstawił autor. Jest to dość odświeżające dla mnie - osoby raczej nie mającej dużo wspólnego ze spoglądaniem na tego typu zagadnienie od różnych, jak się okazało, ciekawych stron. Dodatkowo, jak informuje LC, jest to tom 0, zatem zostajemy zapoznani z genezą robotyki, z jaką będziemy mieć styczność w kolejnych książkach autora z cyklu o robotach. Każde opowiadanie w "Ja, robot" ma dość indywidualny charakter, mimo że występują w nim z reguły ci sami bohaterowie. Jedne opisują zwykłe problemy z robotami, inne rozwój sztucznej inteligencji w nieoczekiwany sposób, jak choćby założenie przez nie kultu religijnego itp. A wszystko jest podane w dość przystępny, czasem nawet humorystyczny sposób. Więc myślę, że jest to pozycja obowiązkowa dla fana fantastyki naukowej.

Najwyższa była już pora wziąć się za autora powieści, który podobno jako pierwszy użył słowa "robotyka". Bo wydaje mi się, że poza replikantami u Dicka, nie miałem chyba styczności z prozą opisującą tego typu maszyny. Zatem co mi się spodobało w tym zbiorze opowiadań? Przede wszystkim przedstawienie trzech praw robotyki. A może nie one same, ale komplikacje z nimi związane,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie będzie to typowa opinia, jaką publikuję na tym portalu z prostego względu - minęło sporo czasu odkąd przeczytałem "Pasażera 23". Zwykle pisałem pod wpływem chwili, często zaraz po przeczytaniu, bazując na emocjach wywołanych finałem, ale mając też wszystkie wydarzenia fabularne na "świeżo", a zarazem mając już opinię na temat pozostałych aspektów książki. Tutaj muszę bazować na wspomnieniach dotyczących tego kryminału. A, o dziwo, jest ich całkiem sporo, co już świadczy dobrze o "Pasażerze". Zatem spróbuję wycisnąć z tych wspomnień jak najwięcej, by opinia była jak najbardziej pożyteczna, bo przecież po to jest ten portal. Więc...
1) fabuła - nadal ją pamiętam z dość drobnymi szczegółami! "Pasażer" to niesamowicie wciągająca powieść, w której autor ciągnie za nos czytelnika. A wszystkiemu towarzyszy mroczny klimat, do którego odwołam się potem. Trudno mi powiedzieć, na ile wydarzenia zawarte w książce mogą być prawdopodobne (oby jak najmniej!), ale wszystko jest na tyle dobrze opisane i trzyma w napięciu, ze kompletnie nie ma to znaczenia. Po prostu chce się być z Martinem tam i badać sprawę dziwnych zaginięć i jeszcze dziwniejszego zmartwychwstania.
2) klimat - jest bardzo mroczny. Nie jest to mocne jak u Chattama, na szczęście, i posiada taki "urokliwy" charakter. A przynajmniej mnie urzekły niepokojące "dygresje" z perspektywy jednej z "ofiar". Na klimat miało niewątpliwy wpływ tempo wydarzeń i budowane napięcie - oba dozowane w odpowiedni sposób, by tylko zagarnąć czytelnika na znacznie dłużej.
I na koniec...
3) bohaterowie - tutaj chyba nie poświęcę dużej ilości znaków, ale kto wie. Przede wszystkim wysuwa się postać Martina. Ile ja bym dał, by autor wrócił kiedyś do jego przeszłości, lub przyszłości. Ja wiem, mam już swojego ukochanego zblazowanego i zmordowanego życiem komisarza Hole, ale chcę kolejnego! Oczywiście nie jest to to samo, bo niech bogowie literatury chronią ten świat przed dwoma Harrymi. Martin ma też swój urok, ma wiele na swojej psychice odciśniętych tragedii i to tylko sprawia, że jest aż tak ciekawy. Nie wiem, co mogę dodać na temat pozostałych postaci. Nie są chyba wyjątkowo dobre, lub złe. Trudno mi coś zarzucić warsztatowi Sebastiana Fitzka, zwłaszcza, że jestem domorosłym autorem kilku opinii na LC.
Na koniec mogę tylko dodać, że warto przeczytać tę powieść zwłaszcza dla samego finału i poznania rozwiązania, które jest niesamowite.

Nie będzie to typowa opinia, jaką publikuję na tym portalu z prostego względu - minęło sporo czasu odkąd przeczytałem "Pasażera 23". Zwykle pisałem pod wpływem chwili, często zaraz po przeczytaniu, bazując na emocjach wywołanych finałem, ale mając też wszystkie wydarzenia fabularne na "świeżo", a zarazem mając już opinię na temat pozostałych aspektów książki. Tutaj muszę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z jednej strony zawiodłem się na "Czlowieku z Wysokiego Zamku", a z drugiej po przemyśleniu, uznałem, że jednak jest tak, jak powinno być. Ale po kolei. Dlaczego poczułem zawód? Ponieważ zabrakło mi pewnego "mięsa" w tej książce. Pewnego brudu, bólu itp. Liczyłem, że świat zdominowany przez III Rzeszę i Japonię będzie miejscem, gdzie człowiek nie może żyć nie obawiając się, że następnego dnia wpadnie w jakiejś łapce, czy w inny sposób zostanie skazany na śmierć. Oczywiście doktryna nazizmu jest tutaj w pełnej okazałości żywa, jednak fabuła głównie dzieje się na terenach wpływu japońskiego. I mając właśnie w głowie to ostatnie zdanie mój zawód rozmywa się. Po prostu dane jest nam zobaczyć nieco inne realia okupacyjne, niż te, do których przyzwyczajają nas lekcje polskiego w szkole średniej. Jednak czym byłaby powieść bez bohaterów? W "Człowieku z Wysokiego Zamku" Dick pokazuje nam opowieść z kilku ciekawych perspektyw - różnych klas społecznych okupowanej Ameryki. Daje to całkiem ciekawy obraz przekrojowy alternatywnej rzeczywistości. Jednak oprócz pokazania tamtego społeczeństwa, ci bohaterowie są też po prostu ciekawi, a samą fabułę śledzi sie z zainteresowaniem. Może nie jestem docelowym odbiorcą prozy Dicka, może nie wyciągnę z niej tyle, ile osoba bardziej skupiona na filozofowaniu, ale i tak czuję się zadowolony z przeczytania tej powieści.

Z jednej strony zawiodłem się na "Czlowieku z Wysokiego Zamku", a z drugiej po przemyśleniu, uznałem, że jednak jest tak, jak powinno być. Ale po kolei. Dlaczego poczułem zawód? Ponieważ zabrakło mi pewnego "mięsa" w tej książce. Pewnego brudu, bólu itp. Liczyłem, że świat zdominowany przez III Rzeszę i Japonię będzie miejscem, gdzie człowiek nie może żyć nie obawiając się,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wizja świata zawarta w "Roku 1984" jest najgorszą, jaką do tej pory poznałem. "Łowca androidów" czy "Opowieść podręcznej" nie wzbudziły we mnie takiego przerażenia, jak omawiana teraz powieść. Przed rozpoczęciem czytania słyszałem tylko coś o Wielkim Bracie i wszechobecnej inwigilacji, więc nie byłem gotowy na to, jak Orwell "kompleksowo" podszedł do sterowania warstwą średnią i niską społeczeństwa. Do pewnego momentu (dokładnie do części 3.) myślałem, że jest to świat, gdzie można się ukryć, można nosić w sobie nienawiść do systemu. Ale moja naiwność została rozgromiona. Moim zdaniem jest to po prostu najlepsza antyutopia, jaką dane mi było czytać. Odkładając jednak te warstwę ideologiczną na bok, to otrzymujemy tutaj również ciekawą fabułę. Nie jest ona w XXI wieku już bardzo wyjątkowa - masa filmów czy książek stosuje podobną narrację, czyli z perspektywy sceptycznego trybika systemu. Niemniej z wielką chęcią słuchałem kolejnych rozdziałów, gdzie były omawiane kolejne aspekty życia obywateli lub funkcjonowania systemu. Jest to po prostu ciekawie napisane, nie tylko jak zwykły wywód filozoficzny na temat wad ustrojów totalitarnych. I oczywiście klimat powieści jest też bardzo dobrze nakreślony. Czuć tę obserwację na każdym kroku, niepokój i ubóstwo. Wobec tego powieść Orwella kupiła mnie i myślę, że na długo zostanie w mojej głowie.

Wizja świata zawarta w "Roku 1984" jest najgorszą, jaką do tej pory poznałem. "Łowca androidów" czy "Opowieść podręcznej" nie wzbudziły we mnie takiego przerażenia, jak omawiana teraz powieść. Przed rozpoczęciem czytania słyszałem tylko coś o Wielkim Bracie i wszechobecnej inwigilacji, więc nie byłem gotowy na to, jak Orwell "kompleksowo" podszedł do sterowania warstwą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwszy raz zdarzyło mi się zawieszać moje poczucie moralności na wieszaku podczas czytania jakiejkolwiek książki. Tutaj się to właśnie wydarzyło. Postanowiłem nie rozmyślać nad tym, czy Don Vito robi dobrze, czy źle, czy ja bym tak robił itp. Po prostu chciałem się przez chwilę poczuć jednym z Corleonów i czuć się częścią tej niesamowitej rodziny, gdzie ma się różnych "przyjaciół", świadczących sobie "przysługi", a Ojciec Chrzestny "robi propozycje nie do odrzucenia". Wtedy kompletnie nie chciałem się zastanawiać nad słusznością ideologii Don Vita. Chciałem się dobrze bawić. Na rozmyślania później przyjdzie czas. Teraz zwyczajnie chciałbym powychwalać powieść Maria Puzo. Zatem skonkretyzuję, dlaczego mogłem się poczuć częścią rodziny Corleone i dlaczego to było dla mnie takie łatwe. Po pierwsze klimat książki. Mistrzostwo. Czuć, że to wszystko tam żyje i knuje. Nie wiem, jak wyglądały mafie sycylijskie w latach 40 XX wieku, ale ta konkretna mnie urzekła. Nie mam skłonności do przystępowania do przestępczości zorganizowanej, ale to mi się tutaj dogłębnie podobało. Mam z tyłu głowy, że dobrzy to oni nie byli, ale ma to jednak swój urok. Drugą sprawą są bohaterowie i ich relacje między sobą. Szanuję autora za stworzenie tak żywych postaci. Jest to ogromny plus tej książki. I ostatnie to fabuła. Oj tak, trzyma w napięciu. I podoba mi się nawet przerywanie akcji po jakimś wydarzeniu, by opowiedzieć losy bohaterów spoza Nowego Jorku, albo historię jakiejś postaci sprzed wydarzeń opisywanych. Wobec tego pozostaje mi się tylko cieszyć z tak dobrze wybranej lektury do czytania.

Pierwszy raz zdarzyło mi się zawieszać moje poczucie moralności na wieszaku podczas czytania jakiejkolwiek książki. Tutaj się to właśnie wydarzyło. Postanowiłem nie rozmyślać nad tym, czy Don Vito robi dobrze, czy źle, czy ja bym tak robił itp. Po prostu chciałem się przez chwilę poczuć jednym z Corleonów i czuć się częścią tej niesamowitej rodziny, gdzie ma się różnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dla ludzi zapracowanych i ceniących bardzo wysoko swój czas od razu napiszę najsilniejsze odczucie po przeczytaniu "Cieni" - jest to Chmielarz w swojej znów najwyższej formie. A teraz część dla tych, którzy są ciekawi, dlaczego to powieść autora będącego w najwyższej formie. Po pierwsze Chmielarz przełamał swój schemat pisania powieści (niech mnie siły wyższe chronią - nie jest on zły - uwielbiam go). Co to znaczy? Morderstwo, którym reklamowana jest książka na okładce nie odgrywa tak ważnej roli. Oczywiście jest w swoistym centrum wydarzeń, ale nie ma tak, jak do tej pory, iż był wątek główny i jakieś sprawy "satelitarne". Nie. Tutaj kilka wątków łączy się w jeden duży, a wszystko jest ze sobą powiązane. No i na prowadzenie wysuwa się tropienie Wielkiego B. Bardzo mi się to spodobało. Po drugie autor znacznie odszedł od skupiania uwagi na Mortce (którego lubię prawię tak, jak tego kochanego alkoholika z Oslo - Harrego) i ciężar narracji postawił na niemal wszystkich znanych bohaterów - od Suchej, przez B. do Grudy i Andrzejewskiego. Bardzo fajnie rozwija to tych bohaterów. Nie jest to jakaś genialna kreacja z rozbudowanym wątkiem psychologicznym. Nie, po prostu poznajemy lepiej bohaterów drugoplanowych i epizodycznych. I co też ważne dla mnie - zaznaczę, że nie wiem, czy jest to jakoś potwierdzone przez autora w jakimś wywiadzie - wygląda na to, iż jest to chyba ostatnia powieść cyklu. A na pewno ostatnia opowiadająca o zmaganiach policji ze stolycy z Bożystowskim. I mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że zakończenie to wypada bardzo dobrze. Zmyło mi lekki niesmak po końcówce "Osiedla Marzeń". Tak się powinno kończyć wątki poboczne serii! Jeśli jest to koniec przygód Mortki (do których z chęcią wrócę, o ile takie będą), to z radością powitam jakiś ciekawy cykl tego autora. I ogromny plus dla autora, że w końcu dał mi się choć lekko dowartościować i samodzielnie wydedukowałem rozwiązanie tej "okładkowej" sprawy. Czapki z głów i czekam na kolejne powieści tego autora!

Dla ludzi zapracowanych i ceniących bardzo wysoko swój czas od razu napiszę najsilniejsze odczucie po przeczytaniu "Cieni" - jest to Chmielarz w swojej znów najwyższej formie. A teraz część dla tych, którzy są ciekawi, dlaczego to powieść autora będącego w najwyższej formie. Po pierwsze Chmielarz przełamał swój schemat pisania powieści (niech mnie siły wyższe chronią - nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam wrażenie, że w opinii "Trawersu" napisałem, iż jest to godne zakończenie cyklu o Forście. Zastanawiam się, jak ocenić "Zerwę". Na pewno jest do bardzo dobra książka. Bohaterowie trzymają poziom, klimat książki nieodbiegający od znanego z innych powieści tego autora, a fabuła mknie na przód. Plus niewątpliwa zaleta, jaką jest obarczenie czytelnika pytaniem z tyłu głowy, czy Eliasz rzeczywiście wrócił, czy ktoś go udaje (No bo jak przeżyć upadek z takiej wysokości?!). I myślę, że najmocniejszym atutem "Zerwy" jest zakończenie. Co tam się dzieje... Mistrzostwo. Wobec tego za co zabrałem 2 gwiazdki? Jedna gwiazdka za to, iż jednak podważam zasadność kontynuowania trylogii - wydaje mi się, iż z takim zakończeniem, jakie miała, trylogia była genialna. Nie za długa, nie za krótka, dawała pewne pole pod zastanawianie się. Widocznie autor poczuł za dużą pokusę (oby nie finansową), by kilku bohaterów wyciągnąć z grobów. Jak napisałem i co znowu podkreślę - książka sama w sobie nie jest zła, jest wręcz bardzo dobra, a rozliczam cały cykl w znanej teraz formie pentalogii. Dlatego uważam, że cykl nieco stracił na poszerzeniu go. A drugą gwiazdkę odbieram przez niepokój związany z posłowiem książki. Proszę autora, by już tego biednego Forsta zostawił w spokoju. On na to zasługuje. Ta postać nie potrzebuje kolejnego rozbudowania. Teraz jest prawie idealnie. I tym apelem kończę niniejszą opinię bardzo dobrej książki, będącej zwieńczeniem już wyeksploatowanego cyklu.

Mam wrażenie, że w opinii "Trawersu" napisałem, iż jest to godne zakończenie cyklu o Forście. Zastanawiam się, jak ocenić "Zerwę". Na pewno jest do bardzo dobra książka. Bohaterowie trzymają poziom, klimat książki nieodbiegający od znanego z innych powieści tego autora, a fabuła mknie na przód. Plus niewątpliwa zaleta, jaką jest obarczenie czytelnika pytaniem z tyłu głowy,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawno nie przysporzyło mi takiego problemu wystawienie gwiazdek do opinii, jak właśnie w tej chwili, pisząc "recenzję" "Osiedla Marzeń". Walczą teraz dwie myśli:
1) Ej, no dobra książka przecież! Słuchałeś z zapartym tchem!
2) Ej, ale sprawdziłeś telefon, czy ci działa, bo nie zauważyłeś, iż książka się skończyła! Nawet upewniłeś się, że właśnie usłyszałeś ostatnie minuty. Ba, chciałeś sprawdzić, czy ci któregoś pliku nie brakuje!
Zapewniam, że to nie fabuła tak trzyma do końca, tylko autor poszedł za współczesną polską modą pisania kryminałów (nie znam korzeni, ale popularyzatorem ostatnio owej jest pisarz o bardzo zimnym nazwisku - owszem, jego książki się dobrze czyta, bo dla mnie to typowe czytadła na lato - nazwisko niech nie myli - ale te zakończenia... drażnią...). Bardzo podoba mi się rozwinięcie wątku WIELKIEGO B, widać, iż ma to potencjał, na niesamowite zakończenie, niczym rozprawienie się Harrego Hole z Tomem Waalerem. Jednak błagam! Niech chociaż Pan, Panie Chmielarz, nie rozkopuje tak bardzo w jednej części motywu wplatanego w poprzednie i zostawia czytelnika z niedowierzaniem na twarzy, iż dokładnie w tym punkcie kończy się książka, mając rozwikłanie głównego wątku, ale poboczne niczym polskie drogi. Ja wiem, otwarte zakończenia się trafiają, nawet u mojego ulubionego Nesbo lub Severskiego, ale nie tak to się robi. U tamtych panów zawsze mam pozytywne emocje, wyczekuję kolejnej części. A tu... zakląłem ze zdenerwowania.
ALE by nie być malkontentem, muszę jednak powiedzieć, iż "Osiedle Marzeń" w głównej mierze trzyma poziom poprzednich części. Nadal jest charakterystyczny klimat, intryga ma ręce, nogi i inne potrzebne do egzystencji organy i moje marudzenie wynika wyłącznie z pokładanych dużych nadziei w autorze, że nie zejdzie na psy w poszukiwaniu większej mamony i hurtowemu wydawaniu czytadeł w trójpaku na kwartał. Boże, jakie długie zdanie. Ale na tym na szczęście zakończam opinię.

Dawno nie przysporzyło mi takiego problemu wystawienie gwiazdek do opinii, jak właśnie w tej chwili, pisząc "recenzję" "Osiedla Marzeń". Walczą teraz dwie myśli:
1) Ej, no dobra książka przecież! Słuchałeś z zapartym tchem!
2) Ej, ale sprawdziłeś telefon, czy ci działa, bo nie zauważyłeś, iż książka się skończyła! Nawet upewniłeś się, że właśnie usłyszałeś ostatnie minuty....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nastał ów dzień! Pieczęcie się otworzyły i nastała Apokalipsa! A nie... Wróć... To nie to. Po prostu po pół roku udało mi się wreszcie skończyć "Imię róży". Taka sytuacja zaistniała z powodu, iż zwyczajnie za pierwszym podejściem nie miałem nastroju? na taką dawkę wiedzy z zakresu teologii. Teraz też nie miałem, ale powiedziałem sobie "po męsku", że jeśli w te wakacje tego nie skończę, to nie zrobię tego już chyba nigdy. No i dodatkowo na fali czytanych wcześniej kryminałów dałem się wciągnąć w rozwikłanie morderstw popełnianych na terenie pewnego opactwa w Italii. Wracając jeszcze na chwilę do wspomnianej dawki wiedzy teologicznej - myślę, że dla części osób będzie to ogromny plus, a dla innych spory minus. Ja chyba stoję po środku. Z racji wyznawanych przeze mnie poglądów nie jestem chętny pogłębiania akurat tych gałęzi nauki, ale jednak znalazłem w sobie ciekawość, by poznać argumenty stron w dyskusji o ubóstwie Kościoła. A czasem i nawet się uśmiechnąłem słysząc wywody o kobietach - siedliskach demonów i jednych z głównych przyczyn grzechu u mężczyzn. Jednak najważniejszymi, w moim mniemaniu, aspektami tej powieści są bohaterowie i całkiem interesująca intryga. Pierwsze z wymienionych udało się autorowi doskonale. Wilhelma uwielbiałem, Adsa lubiłem, opat wzbudzał u mnie pewien niesmak, a czarne charaktery odrazę. Pozostałe osoby wplątane w intrygę wywołały nawet u mnie swego rodzaju zrozumienie, współczucie. Zatem wydaje mi się, iż wszystko zagrało jak powinno. Druga wspomniana przeze mnie kwestia też jest bardzo dobra dzięki Eco. Jeśliby pominąć dyskusje teologiczne i różne wizje narratora, to otrzymujemy rasowy kryminał! Jest krew, jest pewna zasłona dymna, zwroty akcji i rozwijana całkiem zręcznie ciekawość u czytelnika. Nic dodać, nic ująć. Wobec tego, podsumowując moją opinię, "Imię róży" to dobra powieść, gdzie osoby lubujące się w kryminałach zyskają całkiem sporą wiedzę z zakresu teologii, a osoby szukające w podanej w przystępnej formie tematu do rozmyślań filozoficznych ciekawą książkę uprzyjemnioną wątkiem morderstw.

Nastał ów dzień! Pieczęcie się otworzyły i nastała Apokalipsa! A nie... Wróć... To nie to. Po prostu po pół roku udało mi się wreszcie skończyć "Imię róży". Taka sytuacja zaistniała z powodu, iż zwyczajnie za pierwszym podejściem nie miałem nastroju? na taką dawkę wiedzy z zakresu teologii. Teraz też nie miałem, ale powiedziałem sobie "po męsku", że jeśli w te wakacje tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zastanawiam się, co można powiedzieć o kolejnej części cyklu powieści kryminalnych. Przede wszystkim, że autor trzyma poziom. Jak to u Chmielarza, jest jeden wątek kryminalny plus kilka dodatkowych, które się jakoś przeplatają. Dodatkowo dość ciekawe tło obyczajowe. Nie jest go bardzo dużo, co mi odpowiada. Fabuła i tym razem jest dynamiczna, są zwroty akcji, a rozwiązanie w żadnym stopniu nie jest naciągane. Co mnie uderzyło, to od pewnego momentu książki cały czas miałem przekonanie, że sam jestem o krok od rozwiązania, no gdzieś ta myśl się błąka, ale trudno ją uchwycić. Czułem, że mam komplet informacji, ale nie potrafię ich odpowiednio połączyć. I to również wzmagało ciekawość i chęć jak najszybszego przeczytania. Podsumowując, "Przejęcie" jest kolejną udaną powieścią tego autora i nadal zachęca do sięgnięcie po następne.

Zastanawiam się, co można powiedzieć o kolejnej części cyklu powieści kryminalnych. Przede wszystkim, że autor trzyma poziom. Jak to u Chmielarza, jest jeden wątek kryminalny plus kilka dodatkowych, które się jakoś przeplatają. Dodatkowo dość ciekawe tło obyczajowe. Nie jest go bardzo dużo, co mi odpowiada. Fabuła i tym razem jest dynamiczna, są zwroty akcji, a rozwiązanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Minęło bardzo dużo czasu od przeczytania przeze mnie tej pierwotnej trylogii o Forście i nim sięgnąłem po "Deniwelację". Wynikało to między innymi z tego, że nie byłem przekonany, czy chcę dalej poznawać losy zakopiańskiego komisarza. Wydawało mi się, iż "Trawers" dobrze pozamykał wątki. Jak widać autor postanowił jeszcze troszkę pokorzystać z wykreowanego w sumie nie tak źle bohatera i jego historii. I jak to wyszło? Wydaje mi się, że całkiem dobrze. Jest tutaj kilka ciekawych zabiegów narracyjno-fabularnych, sama opowieść też jest ciekawa, Wiktor został znowu sponiewierany... Więc myślę, że autor mimo wszystko wyszedł z twarzą i dał nam kolejny ciekawy kryminał z lubianym bohaterem. Oczywiście, jak to u Mroza, fabuła gna na przód, mnóstwo zwrotów akcji - po prostu ciężko się oderwać aż nie przeczyta/usłyszy ostatniego zdania. A propos tego ostatniego zdania... Czy jednego z ostatnich... Zastawiam się na ile epilogowa rewelacja jest mrozowym clifhangerem, czyli takim gdzie autor szybciutko się z niego wyplątuje w kolejnej części i jedzie z wątkiem głównym jak gdyby nigdy nic. Mam nadzieję, że zostanie to dobrze rozwiązane. Nie pozostaje nic innego, jak w najbliższej przyszłości zaspokoić swoją ciekawość.

Minęło bardzo dużo czasu od przeczytania przeze mnie tej pierwotnej trylogii o Forście i nim sięgnąłem po "Deniwelację". Wynikało to między innymi z tego, że nie byłem przekonany, czy chcę dalej poznawać losy zakopiańskiego komisarza. Wydawało mi się, iż "Trawers" dobrze pozamykał wątki. Jak widać autor postanowił jeszcze troszkę pokorzystać z wykreowanego w sumie nie tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Farma lalek" to kolejna bardzo dobra książka Chmielarza. W porównaniu z "Podpalaczem" wydaje mi się tylko o tę jedną gwiazdkę słabsza. Dlaczego słabsza? Może słabsza to złe słowo. Po prostu nie miałem takiego efektu zaskoczenia. Znowu złe określenie. Bo zaskoczenie z rozwiązania było ogromne. Rozwikłanie jest do bólu logiczne, spójne i wynikające z posiadanych informacji. Ale wydaje mi się, że autor w tym przypadku, w tym kluczowym momencie trochę sam przysnął, kiedy czytelnik ma dowiedzieć się już niemal wszystkiego o farmie - mając tak dobrze przemyślaną zagadkę mógł jeszcze bardziej podbić efekt zaskoczenia. A tutaj to po prostu kwestia jednego zdania, zdradzenia się przez sprawcę. Czekałem na błysk geniuszu Mortki. Mój zawód jednak wynika tylko i wyłącznie z faktu, że po przeczytaniu "Podpalacza" znalazłem Chmielarza jako szalenie dobrego pisarza. A odnośnie całości fabuły, to tutaj nie ma zaskoczenia - autor przez całą powieść trzyma odpowiedni poziom, daje nam odpowiednią dawkę grozy, zaintrygowania, trochę spokoju, mylenie tropów itd. Najzwyczajniej w świecie wszystko jest na swoim miejscu. Wobec tego w najbliższym czasie znowu sięgnę po kolejną część z serii o Mortce.

"Farma lalek" to kolejna bardzo dobra książka Chmielarza. W porównaniu z "Podpalaczem" wydaje mi się tylko o tę jedną gwiazdkę słabsza. Dlaczego słabsza? Może słabsza to złe słowo. Po prostu nie miałem takiego efektu zaskoczenia. Znowu złe określenie. Bo zaskoczenie z rozwiązania było ogromne. Rozwikłanie jest do bólu logiczne, spójne i wynikające z posiadanych informacji....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwsze koty za płoty. I mogę powiedzieć, że bardzo udane. Po zakończeniu trylogii o prokuratorze Szackim autorstwa Miłoszewskiego szukałem jakiegoś równie dobrego kryminału, lub całej serii. I tak obijałem się z kąta w kąt, od Bondy po Mroza. Z lepszym, lub gorszym skutkiem. I w końcu wchodzi on, na białym koniu i cały na biało - Chmielarz! Czytając "Podpalacza", co jakiś czas łapałem zadumę - czy to jest dobra książka, czy zbrodnie są odpowiednio wymyślone. I gdy już pod koniec pogodziłem się z myślą, że to kolejny dobry polski kryminał, ale nie wybijający się, to autor uderza w moje ego, a moja samoocena związana z przenikaniem intryg zostaje mocno podkopana. Tak, pomyślałem że podpalacz to wykreowana zwykła postać, wrzucona na koniec, by zamknąć sprawę. Ale nic więcej nie powiem, by mi nie oznaczono opinii jako spoiler. Więc mogę powiedzieć, że fabularnie "Podpalacz" to bardzo dobra powieść. Jeśli chodzi o pozostałe aspekty, takie jak klimat i bohaterowie, to tutaj już bez zaskoczeń. Jest poprawnie. W tym pierwszym jest odpowiednio mroczno, odpowiednio intrygująco, tajemniczo. W tym drugim postacie są. Nie są ani sztuczne, ani wybitnie żywe. Nie pozostaje mi nic innego, jak sięgnąc po "Farmę lalek".

Pierwsze koty za płoty. I mogę powiedzieć, że bardzo udane. Po zakończeniu trylogii o prokuratorze Szackim autorstwa Miłoszewskiego szukałem jakiegoś równie dobrego kryminału, lub całej serii. I tak obijałem się z kąta w kąt, od Bondy po Mroza. Z lepszym, lub gorszym skutkiem. I w końcu wchodzi on, na białym koniu i cały na biało - Chmielarz! Czytając "Podpalacza", co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Severski w formie! Chyba nawet najwyższej. I od razu zaznaczę, iż życzę autorowi, by nadal trzymał prezentowany poziom w kontynuacjach tej nowej serii. Trudno po przeczytaniu Zamętu nie oceniać tej powieści bez porównania do serii zapoczątkowanej Nielegalnymi. Dla fanów twórczości byłego polskiego szpiega było kilka gratek i mrugnięć okiem. Oczywiście nie będę ich wymieniał, ale mogę powiedzieć, że czuję się usatysfakcjonowany pojawieniem się jednego bohatera. Jednak porównanie zakończę jedynie na stwierdzeniu, że "Zamęt" dużo zyskał na "odchudzeniu" o niemal połowę w porównaniu do pozostałych książek Severskiego, ponieważ akcja jest bardzo żywa, wydarzenia rozgrywają się w przeciągu kilku dni. Po prostu nie ma miejsca na nudę, a ciężar wydarzeń jest odpowiednio wyważony z miejscami intensywnymi oraz na odpoczynek i refleksję. A teraz należy wspomnieć o nowych bohaterach i ich kreacji - oczywiście wszystko jest na swoim miejscu. Zarówno główni bohaterowie jak i postacie drugoplanowe posiadają pewne indywidualne cechy oraz są żywe. Dobrze widać, czym autor się zajmował i że zna się na rzeczy. Czasem tylko mogłem odczuć brak pewnego ich rozwinięcia - autor dużą część początkowych rozdziałów poświęcił na dokładne opisy wyglądu i moim zdaniem te informacje mogłyby nie zostać podane. Na sam koniec zostawiłem sobie ocenę najważniejszego elementu powieści - INTRYGI. Chylę czoło przed kunsztem naszego rodzimego autora. Z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, iż wielu polskich pisarzy, którzy w centrum swoich osi fabularnych stawiają intrygę mogliby się od Severskiego uczyć (Szczególnie jeden produkujący powieści na masową skalę i których fabuły nie pamiętam niestety po miesiącu, mimo świetnej zabawy podczas czytania). Każdy element podany czytelnikowi jest dopracowany merytorycznie i logicznie. Nie ma cienia nieścisłości, kiedy główny bohater wyjaśnia sprawę. A gdy usłyszałem ostatnie zdanie książki, to rzuciłem na głos samogłoskę "o" oraz jeden niecenzuralny wyraz. Przywodzi mi na myśl mojego ukochanego Nesbo, którego zawsze stawiam jako mistrza intrygi, co prawda kryminalnej. Zatem czekam z niecierpliwością na kontynuację "Zamętu", co, jak ptaszki ćwierkąją, ma nastąpić niedługo.

Severski w formie! Chyba nawet najwyższej. I od razu zaznaczę, iż życzę autorowi, by nadal trzymał prezentowany poziom w kontynuacjach tej nowej serii. Trudno po przeczytaniu Zamętu nie oceniać tej powieści bez porównania do serii zapoczątkowanej Nielegalnymi. Dla fanów twórczości byłego polskiego szpiega było kilka gratek i mrugnięć okiem. Oczywiście nie będę ich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie sprawiło mi trudności ustalenie, jaką ilość gwiazdek chciałbym przyznać tej połówce powieści - skoro jest to jedna z powieści wchodzącej w skład Archiwum Burzowego Światła, to naturalne było wystawienie wszystkich z możliwych. Trudność pojawia się dopiero, gdy potrzeba napisać coś o tej książce. I całą winę za to zrzucam na wydawnictwo MAG. Jak już zauważyłem w ocenie Dawcy Przysięgi I, powieść Sandersona została przerwana w pół zdania. Przez to musiałem jeszcze raz poświęcić kilka dni na ponowne przeczytanie części pierwszej tego tomu, by wiedzieć dokładnie, co dzieje się w części drugiej. Nie nudziłem się, czytając znowu Dawcę Przysięgi I, bo to Sanderson, ale czytanie drugiej połówki książki po półrocznej przerwie z domieszką przygotowań maturalnych byłoby ciężkie bez odświeżenia sobie wydarzeń. Gdy już w kilku zdaniach wylałem swój żal, co do decyzji wydawnictwa i czyjejś niekompetencji w podjęciu takiego kroku, czy niedopatrzeniu, by obie części zostały wydane w krótkim odstępie czasu, mogę przystąpić do oceny samej drugiej połówki Dawcy Przysięgi. Przede wszystkim rzuca się w oczy fakt, że te wewnętrzne sandersonowe części książki są stopniowo coraz bardziej intensywne w wydarzenia. I dzięki temu Dawca Przysięgi II jest zdecydowanie bardziej ciekawe. Dzieje się tu więcej, wydarzenia wzbudzają coraz to silniejsze emocje. Jak to zwykle w tym cyklu powieści, kulminacja następuje dokładnie w ostatniej części. To właśnie wtedy zostałem niemal wbity w łóżko/kanapę, wyprostowałem się i słuchałem z zapartym tchem o walce Dalinara, sił alethyjskich i pozostałych ulubieńców z siłami Odium. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że zakończenie Dawcy Przysięgi było najmocniejszym wśród zakończeń tomów Archiwum. Na kolejne uznanie zasługują retrospekcje dotyczące Dalinara. Nie ukrywam, że zaraz po Kaladinie jest to moja ulubiona postać i po przeczytaniu Słów Światłości nie mogłem doczekać się poznania historii arcyksięcia Kholinów. I nie zawiodłem się. Dzięki temu bohater stał się jeszcze bardziej ludzki, już nie tak idealny, a pewnymi momentami czułem do niego odrazę wymieszaną ze współczuciem. A wszystkie to było przygotowane, by wzbudzić podziw w ostatnich rozdziałach. Oczywiście niczym nowym nie będzie, gdy powiem, że bohaterowie jak byli dobrzy w Dawcy Przysięgi I, tak i tutaj trzymają poziom i tylko darzy się ich coraz większą sympatią lub niechęcią. Uważam zatem, że zarówno Dawca Przysięgi II, jak i cały 3. tom Archiwum nadal trzyma poziom serii i rozwija ją w niesamowicie ciekawym kierunku. Nic, tylko oczekiwać na kolejne powieści tego autora, a szczególnie w tej serii. Na koniec wyrażę tylko pochwałę dla Sandersona, że nie stosuje tanich cliffhangerów, by fani z niepewnością czekali na kolejną część, a zamyka główny wątek części w całości i daje fundamenty pod kolejną.

Nie sprawiło mi trudności ustalenie, jaką ilość gwiazdek chciałbym przyznać tej połówce powieści - skoro jest to jedna z powieści wchodzącej w skład Archiwum Burzowego Światła, to naturalne było wystawienie wszystkich z możliwych. Trudność pojawia się dopiero, gdy potrzeba napisać coś o tej książce. I całą winę za to zrzucam na wydawnictwo MAG. Jak już zauważyłem w ocenie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Umrzeć po raz drugi" jest chyba najlepszą częścią z cyklu. Oczywiście klimat został zachowany, kreacja głównych bohaterek również bez zmian. Jednak powieść wybija się na tle fabularnym. Dostajemy dużą ilość poszlak w odpowiednio ciekawy sposób, kolejne fakty wychodzą na jaw w odpowiednim momencie, a kiedy trzeba, akcja nabiera tempa. Na uznanie zasługuje narracja prowadzona przez Mili - jedną z uczestniczek safari w Botswanie. Dzięki temu powieść otrzymuje ciekawy opis krajobrazu afrykańskiego, akcja "przełącza" się między kilkoma miejscami, różnymi latami. To wszystko wpłynęło na bardzo wysokie zadowolenie z przeczytania książki. Oby takich więcej!

"Umrzeć po raz drugi" jest chyba najlepszą częścią z cyklu. Oczywiście klimat został zachowany, kreacja głównych bohaterek również bez zmian. Jednak powieść wybija się na tle fabularnym. Dostajemy dużą ilość poszlak w odpowiednio ciekawy sposób, kolejne fakty wychodzą na jaw w odpowiednim momencie, a kiedy trzeba, akcja nabiera tempa. Na uznanie zasługuje narracja...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Muszę przyznać, że nawet czytając tak na wyrywki powieści z serii o Rizzoli i Isles, widać niezły rozwój u autorki. Kiedy moje pierwsze spotkania z jej twórczością były zadowalające, ale nie porywające, tak teraz myślę, że "Ostatni, który umrze" jest najlepszym kryminałem tej autorki z dotychczas przeze mnie przeczytanych. Jak zawsze akcja jest żywo opisywana, są momenty lekkiego wytchnienia, zbierania faktów, ale bez takich nagle zmieniających bieg wydarzeń. Jest po prostu dobrze wyważona. Tutaj też należy wspomnieć o ostatnich rozdziałach - jak zawsze dające najwięcej doznań nerwowych. Sama intryga, główny wątek też wydaje się całkiem rzeczywisty - nie zdziwiłbym się wcale, (chyba niestety...) gdyby taka seria zbrodni miała miejsce u nas w Polsce, czy w USA. Wobec tego kolejny plus. I ostatni, najważniejszy - w końcu doczekałem się najciekawszej ze wszystkich tej dodatkowej narracji, niezwiązanej z głównymi bohaterkami serii, która nie dawała tak w prost informacji o zabójcy. Wobec tego z radością będę czytał kolejną część tej serii powieści kryminalnych.

Muszę przyznać, że nawet czytając tak na wyrywki powieści z serii o Rizzoli i Isles, widać niezły rozwój u autorki. Kiedy moje pierwsze spotkania z jej twórczością były zadowalające, ale nie porywające, tak teraz myślę, że "Ostatni, który umrze" jest najlepszym kryminałem tej autorki z dotychczas przeze mnie przeczytanych. Jak zawsze akcja jest żywo opisywana, są momenty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Był to niespodziewany finał 2. trylogii o życiu Bastarda Przezornego. Oczywiście nie zawiodłem się - ciekawe opisy, dobrze poprowadzona fabuła, dużo niespodzianek i, co najważniejsze, piękny opis przyjaźni Błazna i Bastarda. Jak rzadko mnie rusza jakaś scena w książkach czy filmach, tak jedna z najważniejszych dla tej relacji niemal nie doprowadziła mnie do silnych emocji. Dość niespodziewane. Nie wiedziałem, że Hobb jest w stanie mi coś takiego zrobić. Nie chcę tutaj opisać po raz kolejny cech charakterystycznych, ponieważ jest to opinia już o kolejnej powieści tej autorki, będącej częścią cyklu, i jeśli coś tutaj się zmieniło, to tylko na lepsze. I myślę, że tak mogę podsumować krótką opinię o jednej z największych i najbardziej bogatych w treść powieści Robin Hobb.

Był to niespodziewany finał 2. trylogii o życiu Bastarda Przezornego. Oczywiście nie zawiodłem się - ciekawe opisy, dobrze poprowadzona fabuła, dużo niespodzianek i, co najważniejsze, piękny opis przyjaźni Błazna i Bastarda. Jak rzadko mnie rusza jakaś scena w książkach czy filmach, tak jedna z najważniejszych dla tej relacji niemal nie doprowadziła mnie do silnych emocji....

więcej Pokaż mimo to