rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Wyczekiwana pozycja obowiązkowa.
Bardzo smutna, chyba najsmutniejsza ze wszystkich książek Małeckiego. Po przeczytaniu będę potrzebować pewnie kilku dni, by dojść do siebie. Poprzednie pozycje zostawiały nieco nadziei, tu trudno mi ją znaleźć. Ale to samo życie. A lepiej uczyć się na błędach postaci z książek (a tu jak zwykle postacie są świetnie wykreowane, klimatyczne, barwne, niejednoznaczne), niż swoich własnych. Klimat książki świetny, pochłania całkowicie. Z książki bije niesamowita wrażliwość autora. Panie Jakubie, proszę tylko o więcej nadziei w kolejnych książkach (po które sięgnę na pewno).

Wyczekiwana pozycja obowiązkowa.
Bardzo smutna, chyba najsmutniejsza ze wszystkich książek Małeckiego. Po przeczytaniu będę potrzebować pewnie kilku dni, by dojść do siebie. Poprzednie pozycje zostawiały nieco nadziei, tu trudno mi ją znaleźć. Ale to samo życie. A lepiej uczyć się na błędach postaci z książek (a tu jak zwykle postacie są świetnie wykreowane, klimatyczne,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Długo wyczekiwana książka po zaskakująco dobrych "Współlokatorach". Do połknięcia w jeden wieczór, klasyczna wakacyjna książka na poprawę humoru. Najważniejszy wniosek - na zmiany w życiu nie jest nigdy za późno! Duży plus za zwrócenie uwagi na samotność ludzi starszych i przedstawienie ich nie jako moherowe, nudne i zramolałe jednostki, a głodne życia, barwne i urocze postaci. Drugi plus za odczarowanie małomiasteczkowości - pakuj manatki i wyjeżdżaj na prowincję 😁. Zaś minus za do bólu przewidywalną fabułę, ale hej, to w końcu "feeling good book" , więc nie mogło być inaczej.

Długo wyczekiwana książka po zaskakująco dobrych "Współlokatorach". Do połknięcia w jeden wieczór, klasyczna wakacyjna książka na poprawę humoru. Najważniejszy wniosek - na zmiany w życiu nie jest nigdy za późno! Duży plus za zwrócenie uwagi na samotność ludzi starszych i przedstawienie ich nie jako moherowe, nudne i zramolałe jednostki, a głodne życia, barwne i urocze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam wszystkie książki Olgi Rudnickiej. I chyba właśnie dlatego tę książkę czytało mi się bardzo tak sobie. Nic nowego, mam chyba przesyt. Odniosłam też wrażenie, że autorka za mocno się stara, aby ksiazka była zabawna - każdy dialog jest praktycznie utrzymany w tonie humorystycznym, jeden żart sytuacyjny goni kolejny, każda postać jest bardzo barwna i wręcz przerysowana. Aż trudno mi uwierzyć, że to piszę, ale za dużo humoru! W pewnym momencie staje się przez to wręcz męczący.

Przeczytałam wszystkie książki Olgi Rudnickiej. I chyba właśnie dlatego tę książkę czytało mi się bardzo tak sobie. Nic nowego, mam chyba przesyt. Odniosłam też wrażenie, że autorka za mocno się stara, aby ksiazka była zabawna - każdy dialog jest praktycznie utrzymany w tonie humorystycznym, jeden żart sytuacyjny goni kolejny, każda postać jest bardzo barwna i wręcz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przezabawna historia miłosna opowiadająca o pierwszych ludziach i swietna satyra na różnice w myśleniu, sposobie bycia i postrzeganiu świata przez kobietę i mężczyznę :-)

Przezabawna historia miłosna opowiadająca o pierwszych ludziach i swietna satyra na różnice w myśleniu, sposobie bycia i postrzeganiu świata przez kobietę i mężczyznę :-)

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie, nie i jeszcze raz nie! Książka mnie wymęczyła. Zdecydowanie to nie mój klimat, jest zbyt mroczna, brutalna i wulgarna. Trudno było mi się odnaleźć w tej chorej rzeczywistości, męczylam się rownie mocno co główna bohaterka podczas wizyty w rodzinnym miasteczku. Nie kupiłam tego świata - sztucznie "podkoloryzowane" zepsucie na każdym kroku. Seks, narkotyki, alkohol, rzeznia, seryjny morderca, wredni ludzie, problemy psychiczna, wyrodna matka i ojczym itp. Nazwijcie mnie niepoprawną optymistką, ale ja żyję w zgoła innym świecie.

Nie, nie i jeszcze raz nie! Książka mnie wymęczyła. Zdecydowanie to nie mój klimat, jest zbyt mroczna, brutalna i wulgarna. Trudno było mi się odnaleźć w tej chorej rzeczywistości, męczylam się rownie mocno co główna bohaterka podczas wizyty w rodzinnym miasteczku. Nie kupiłam tego świata - sztucznie "podkoloryzowane" zepsucie na każdym kroku. Seks, narkotyki, alkohol,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ciekawa propozycja! Mimo, że książka nie powaliła mnie na kolana, całkiem przyjemnie mi się ją czytało. Wielki plus za pomysł na historię - specjalna szkoła dla uzdolnionych licealistów + mroczne, ciągle nierozwiązane zbrodnie z początków szkoly. Fabuła prowadzona jest dwuwątkowo (obecnie oraz w latach 30-tych), dzięki czemu historia staje się dużo ciekawsza. Poprzez glowną bohaterkę autorka przemyca nawet drobne ciekawostki kryminalistyczne. Niestety jednak opowieść kończy się jedynie domysłami, na rozwiazanie zagadek pozostaje nam niestety poczekać w kolejnych częściach. Oby okazały się warte tych oczekiwań!

Ciekawa propozycja! Mimo, że książka nie powaliła mnie na kolana, całkiem przyjemnie mi się ją czytało. Wielki plus za pomysł na historię - specjalna szkoła dla uzdolnionych licealistów + mroczne, ciągle nierozwiązane zbrodnie z początków szkoly. Fabuła prowadzona jest dwuwątkowo (obecnie oraz w latach 30-tych), dzięki czemu historia staje się dużo ciekawsza. Poprzez glowną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wyjątkowo zacznę od formy, nie treści. Książka zawiera wyłącznie 24 felietony (mało!), wydana została duża czcionką, przeplatana jest ilustracjami (czasem nawet dziwnymi bazgrołami) i cytatami z książki, które dodawać mają jej objętości. Bardzo nie lubię takich sztucznych zabiegów pogrubiania książki, co by ją drożej sprzedać (co z modą na fit?). Ale to już zarzut do wydawcy, nie autora. Co się zaś tyczy treści, to felietony są bardzo nierówne. Niektóre podobały mi się bardzo (vide epizod 1, 6 czy 20), inne nudziły, a pozostałe nawet irytowały (ech, czy wszędzie trzeba nawiązać do prezesa? Toż to jakaś obsesja). Także czy warto było? Spędziłam całkiem przyjemne dwie godziny. Cieszę się jednak bardzo, że skończyłam, potrzebuję odpoczynku od Stuhra i z dziką chęcią poczytam coś zupełnie innego.

Wyjątkowo zacznę od formy, nie treści. Książka zawiera wyłącznie 24 felietony (mało!), wydana została duża czcionką, przeplatana jest ilustracjami (czasem nawet dziwnymi bazgrołami) i cytatami z książki, które dodawać mają jej objętości. Bardzo nie lubię takich sztucznych zabiegów pogrubiania książki, co by ją drożej sprzedać (co z modą na fit?). Ale to już zarzut do...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Księga wyzwań Dasha i Lily Rachel Cohn, David Levithan
Ocena 7,1
Księga wyzwań ... Rachel Cohn, David ...

Na półkach:

Niestety słabo! I znów, może jestem już za stara na young adult (a nawet na pewno jestem), ale wśród książek tego gatunku można znaleźć kilka naprawdę niezłych perełek. Ta książka do nich nie należy - to zdecydowanie YOUNG, a nie ADULT. Także jesli masz mniej niż 13 lat - czytaj śmiało. 15latkom już odradzam, a takim starym prykom jak ja - zdecydowanie nie polecam. Największa wada - pseudointelektualne rozważania o sensie życia, poszukiwaniu siebie itp. Daję zaś dwa małe plusiki za rozmowę Dasha z ciotką Idą oraz za scenę z mamuśkami na Manhatanie.

Niestety słabo! I znów, może jestem już za stara na young adult (a nawet na pewno jestem), ale wśród książek tego gatunku można znaleźć kilka naprawdę niezłych perełek. Ta książka do nich nie należy - to zdecydowanie YOUNG, a nie ADULT. Także jesli masz mniej niż 13 lat - czytaj śmiało. 15latkom już odradzam, a takim starym prykom jak ja - zdecydowanie nie polecam....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pochłonął mnie sposób działania mózgu Flory. Dzięki temu książka stała się naprawdę interesująca! Z każdą kolejną stroną wraz z Florą wpadłam coraz głębiej w otchłań szaleństwa i zagubienia. YA warty przeczytania. I mimo, że książka jest tak naprawdę bardzo smutna, to gdzieś tam głęboko pozostaje odrobina optymizmu i wiary w lepsze jutro. Gdzieś przeczytałam, że infantylizm Flory może irytować. Ja jednak uważam, że dodaje jej autentyzmu, w końcu Flora to tak naprawdę ciągle dziesięciolatka.

Pochłonął mnie sposób działania mózgu Flory. Dzięki temu książka stała się naprawdę interesująca! Z każdą kolejną stroną wraz z Florą wpadłam coraz głębiej w otchłań szaleństwa i zagubienia. YA warty przeczytania. I mimo, że książka jest tak naprawdę bardzo smutna, to gdzieś tam głęboko pozostaje odrobina optymizmu i wiary w lepsze jutro. Gdzieś przeczytałam, że infantylizm...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trzeba przyznać Moriarty, że pisze książki "z pomysłem". Zwykłe miasteczka, niebanalna fabuła, ale najważniejsi są bohaterowie - postaci wyraziste, nieszablonowe, trudne w jednoznacznej ocenie. A przecież życie właśnie takie jest, nic nie jest czarno-białe, wyłącznie dobre albo złe, mądre albo głupie. Polecam, po raz kolejny się nie rozczarowałam.

Trzeba przyznać Moriarty, że pisze książki "z pomysłem". Zwykłe miasteczka, niebanalna fabuła, ale najważniejsi są bohaterowie - postaci wyraziste, nieszablonowe, trudne w jednoznacznej ocenie. A przecież życie właśnie takie jest, nic nie jest czarno-białe, wyłącznie dobre albo złe, mądre albo głupie. Polecam, po raz kolejny się nie rozczarowałam.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przyjemna pozycja dla potteromaniaków. Zazwyczaj unikam odgrzewanych kotletów i próby przedłużania zadowolenia innymi substytutami, ale zysk z tej książki nie nabija kabzy autorki, tylko fundacji, więc można jej dać szansę. Oczywiście nie oczekujcie arcydzieła, ot godzinny powrót do czarodziejskiego uniwersum.

Polecam tak naprawdę dwie baśnie "Fontanna szczęśliwego losu" oraz "Opowieść o trzech braciach" (ale tę drugą doskonale znacie).

Przyjemna pozycja dla potteromaniaków. Zazwyczaj unikam odgrzewanych kotletów i próby przedłużania zadowolenia innymi substytutami, ale zysk z tej książki nie nabija kabzy autorki, tylko fundacji, więc można jej dać szansę. Oczywiście nie oczekujcie arcydzieła, ot godzinny powrót do czarodziejskiego uniwersum.

Polecam tak naprawdę dwie baśnie "Fontanna szczęśliwego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

I znów rozczarowanie. I choć książka porusza ważny i ciężki temat jakim jest depresja - jego spłycenie stanowi niewybaczalny mankament całej historii.

Przyznaję - historia życia dwóch głównych bohaterów, partnerów od samobójstwa, zrobiła na mnie wrażenie. Myślisz sobie - niektórzy to mają przechlapane w życiu, współczujesz im i życzysz, aby ich plan się nie powiódł. Jednakże - ukazanie depresji jako młodzieńczych rozterek, nastoletnich hormonów i akcji typu "nikt mnie nie rozumie i nie lubi" to znaczne uproszczenie. A remedium jest jeszcze lepsze - ot, po prostu chłopa Ci trzeba (!), miłostki i świat znów nabierze kolorów! Nie, nie i jeszcze raz nie!

I jakby tego było mało - jest jeszcze jeden "grzech". Ciągła PSEUDOFIZYKA, rodem z iście popularnych amerykańskich seriali. Czy ktoś z Was policzył, ile razy w tekście pada określenie "energia potencjalna"? Jestem zwolenniczką popularyzacji nauk ścisłych, ale to po prostu obraża mój umysł ścisły.

Podsumowując - raczej odradzam, chyba że masz naście lat.

I znów rozczarowanie. I choć książka porusza ważny i ciężki temat jakim jest depresja - jego spłycenie stanowi niewybaczalny mankament całej historii.

Przyznaję - historia życia dwóch głównych bohaterów, partnerów od samobójstwa, zrobiła na mnie wrażenie. Myślisz sobie - niektórzy to mają przechlapane w życiu, współczujesz im i życzysz, aby ich plan się nie powiódł....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeżeli podobał Wam się "Promyczek" i polubiliście występujące w nim postacie - możecie przeczytać też "Gusa". Są to dalsze losy najlepszego przyjaciela Promyczka, ale nie zabrakło w niej także Kellera, Stelli, mamy Gusa.

Jak dla mnie "Gus" wypada słabiej od "Promyczka". Nieco zmęczyła mnie jego wyidealizowana postać, przekoloryzowani przyjaciele, ciągłe happy endy zamykające główne wątki. Ot, takie czytadło na poprawienie humoru w deszczowy wieczór.

Jeżeli podobał Wam się "Promyczek" i polubiliście występujące w nim postacie - możecie przeczytać też "Gusa". Są to dalsze losy najlepszego przyjaciela Promyczka, ale nie zabrakło w niej także Kellera, Stelli, mamy Gusa.

Jak dla mnie "Gus" wypada słabiej od "Promyczka". Nieco zmęczyła mnie jego wyidealizowana postać, przekoloryzowani przyjaciele, ciągłe happy endy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Do przeczytania tej książki zachęcił mnie ranking "Lubimy czytać" i świetne recenzje. I mimo, iż nie podzielam powszechnego zachwytu nad "Promyczkiem" jako arcydzieła rozrywającego i porywającego mą duszę - książka mi się podobała.

Kate, czyli tytułowego Promyczka, nie da się nie polubić. Jest wspaniałym, nieegoistycznym, zabawnym, dobrym, mądrym człowiekiem z "dojrzałą duszą", z którym chciałabym się zaprzyjaźnić. Ba, zamknęłabym w swojej prywatnej klatce ("Złotą klatkę sprawię Ci/będę karmić owocami/ a do nogi przymocuję/ złotą kulę z diamentami") i zachowała tylko dla siebie. Wiem jednak, że Promyczkiem trzeba się dzielić, by mogło coś z jej dobra skapnąć też na innych. Podejrzewam, że dla niektórych Kate może wydawać się zbyt doskonała, wyidealizowana, ale mnie myśl o tym, że tacy ludzie naprawdę istnieją (i nie wyginęli wraz z dinozaurami) napawa radością i pogodą ducha. I gwiżdżę na głosy racjonalistów.

Do mocnych stron książki zaliczam też żywe dialogi i wszechobecny humor, momentami rubaszny (mój ulubiony). Coraz rzadziej zdarza mi się roześmiać na głos czytając jakąś książkę, a Kim Holden udało się mnie rozśmieszyć kilkukrotnie. Na zakończenie, żeby nie było tak słodko - mam sporo zastrzeż odnośnie końcowych 100-150 stron. Jak dla mnie książka zrobiła się zbyt ckliwa, niestety nie mam aż tak silnej tolerancji na cukier. Tym niemniej książkę polecam.

Do przeczytania tej książki zachęcił mnie ranking "Lubimy czytać" i świetne recenzje. I mimo, iż nie podzielam powszechnego zachwytu nad "Promyczkiem" jako arcydzieła rozrywającego i porywającego mą duszę - książka mi się podobała.

Kate, czyli tytułowego Promyczka, nie da się nie polubić. Jest wspaniałym, nieegoistycznym, zabawnym, dobrym, mądrym człowiekiem z "dojrzałą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tę książkę przeczytałam ze względu na jej bardzo dobre recenzje oraz silną kampanię reklamową. Wiedziałam, że będzie pisana z perspektywy psa, w związku z czym obawiałam się, że może być zbyt familijna i naiwna.

I niestety spełniły się moje obawy. Kocham zwierzęta, sama często dopowiadam co myśli i "mówi" do mnie mój kocurek. Jednak propozycja Camerona nie do końca mnie przekonała. Miałam problem z polubieniem tej książki już od jej samego początku (pierwsze wcielenie Baileya) i "utożsamianiem" się choć odrobinę z pieskiem. Później sama siebie przekonałam do zmiany sposobu myślenia -i potraktowałam psiaka jako specyficznego narratora, zaś sama skupiłam się na historii, którą opowiada. A sama historia... Cóż, nie kupuję jej. Lubimy wierzyć, że życie wszystkich udomowionych istot (w szczególności psów i kotów) kręci się wyłącznie wokół ludzi, że jedynym zadaniem i sensem ich życia jest towarzyszenie ludziom i pomaganie im w trudnych w chwilach. Myślę, że jest to zbytnie spłycenie tego problemu na modłę, która nam, ludziom, najbardziej odpowiada. Bo czy chciałabym mieć takiego psa jak Bailey? Oczywiście, że tak, bardzo go pokochałam. Nie znaczy to jednak, że zachwycam się tą książką.


A kojarzycie film "Mój przyjaciel Hachiko"? Płakałam na nim jak bóbr. Cameron swoją opowieścią w ogóle do mnie trafił i nie przebił się przez mój gruboskórny pancerz. A szkoda.

Tę książkę przeczytałam ze względu na jej bardzo dobre recenzje oraz silną kampanię reklamową. Wiedziałam, że będzie pisana z perspektywy psa, w związku z czym obawiałam się, że może być zbyt familijna i naiwna.

I niestety spełniły się moje obawy. Kocham zwierzęta, sama często dopowiadam co myśli i "mówi" do mnie mój kocurek. Jednak propozycja Camerona nie do końca mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niestety dość słaba książka. Jedyny plus za księgarnię wokół której toczy się akcja i wszechobecne książki (autorka zainspirowała mnie do przeczytania "Trudno o dobrego człowieka" Flannery O'Connor). Ale to ciągle za mało i czuję straszny niedosyt. Książkę doczytałam do końca wyłącznie dlatego, iż liczyłam ciągle na coś więcej. Niestety się nie doczekałam.

Niestety dość słaba książka. Jedyny plus za księgarnię wokół której toczy się akcja i wszechobecne książki (autorka zainspirowała mnie do przeczytania "Trudno o dobrego człowieka" Flannery O'Connor). Ale to ciągle za mało i czuję straszny niedosyt. Książkę doczytałam do końca wyłącznie dlatego, iż liczyłam ciągle na coś więcej. Niestety się nie doczekałam.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po przeczytaniu tej książki mamy niby poczuć magię i atmosferę świąt. I owszem, choć cuda padają w niej gęsto, losy bohaterów schodzą się w zaskakujących momentach dopełniając atmosfery tego magicznego czasu, postacie są dziwaczne i nieco cudaczne, to czegoś mi zdecydowanie w tej książce zabrakło. I myślę, że poszukiwane przeze mnie słowo, to GŁĘBIA.

Książka jest bardzo prostą, jednopoziomową opowieścią, która mnie ani specjalnie nie zainteresowała, ani nie wzruszyła (wbrew zachęcającym recenzjom). Doczytałam do końca, bo jest napisana całkiem przyzwoicie, ale myślę, że Autorka nie wykorzystała do końca potencjału tkwiącego w pomyśle Biura Przesyłek Niedoręczonych. Bo sam pomysł jest naprawdę dobry. Także jestem dość mocno rozczarowana. Możliwe, że z tej książki zapamiętam wyłącznie bardzo ciekawą i barwną postać Pisarza, dzięki któremu tak naprawdę zdecydowałam się książkę doczytać (nie było to też trudne pod względem objętości książki - książka liczy zaledwie 300 stron wydanych dużą czcionką).

Po przeczytaniu tej książki mamy niby poczuć magię i atmosferę świąt. I owszem, choć cuda padają w niej gęsto, losy bohaterów schodzą się w zaskakujących momentach dopełniając atmosfery tego magicznego czasu, postacie są dziwaczne i nieco cudaczne, to czegoś mi zdecydowanie w tej książce zabrakło. I myślę, że poszukiwane przeze mnie słowo, to GŁĘBIA.

Książka jest bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeżeli się zastanawiacie - czy warto czytać drugą część przygód Dona i Rosie, czy nie jest to wtórne powtórzenie pomysłu na książkę z "Projektu Rosie", to zdecydowanie stwierdzam - odrzućcie te wątpliwości i sięgnijcie po "Efekt Rosie".

Moim zdaniem "Efekt Rosie" jest dużo lepszy od "Projektu Rosie". I owszem, Don się nie zmienił (czy on się może w ogóle zmienić?) i ciągle jego dosłowne i szczere podejście do życia prowadzi do licznych katastrof towarzyskich i przezabawnych sytuacji. Ta część została dodatkowo wzbogacona o wątki emocjonalne, wzruszające momenty, jedyne w swoim rodzaju podejście do tacierzyństwa (rysunki pączka na kafelkach), dzięki czemu "Efekt Rosie" zyskał TO COŚ, czego zabrakło pierwszej części. Także bardzo mocno zachęcam!

Jeżeli się zastanawiacie - czy warto czytać drugą część przygód Dona i Rosie, czy nie jest to wtórne powtórzenie pomysłu na książkę z "Projektu Rosie", to zdecydowanie stwierdzam - odrzućcie te wątpliwości i sięgnijcie po "Efekt Rosie".

Moim zdaniem "Efekt Rosie" jest dużo lepszy od "Projektu Rosie". I owszem, Don się nie zmienił (czy on się może w ogóle zmienić?) i ciągle...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rzeczywiście jest to jedyna w swoim rodzaju historia miłosna.

Największą zaletą tej książki jest jej narrator - geniusz pozbawiony umiejętności społecznych. Jego niezdolność do odczytywania ludzkich emocji, sarkazmu, ironii sprawia, iż książka jest bardzo zabawna.

Także polecam, z pewnością będzie to bardzo przyjemnie spędzony wieczór i dobry pomysł na rozrywkę po długim dniu w pracy.

Rzeczywiście jest to jedyna w swoim rodzaju historia miłosna.

Największą zaletą tej książki jest jej narrator - geniusz pozbawiony umiejętności społecznych. Jego niezdolność do odczytywania ludzkich emocji, sarkazmu, ironii sprawia, iż książka jest bardzo zabawna.

Także polecam, z pewnością będzie to bardzo przyjemnie spędzony wieczór i dobry pomysł na rozrywkę po długim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Oops i did it again"... Przeczytałam kolejną książkę Moyes, choć obiecywałam sobie, że już więcej tego nie zrobię. Ale... Mija trochę czasu i, ku mojemu zdziwieniu, zaczynam tęsknić za jej twórczością. Sprawdzam, czy nie ukazało się nic nowego.

Trudno mi stwierdzić, dlaczego tak jest. Bo przecież "Kobieta którą kochałeś" nie ma w sobie nic nadzwyczajnego. Ot typowa historia miłosna. ONA i ON. Poznają się przypadkiem. Najpierw coś iskrzy. Później odkrywają pewną barierę, przez którą nie mogą być razem. Na końcu stwierdzają, że nie mogą bez siebie żyć. Historii tego typu było już wiele.
Moyes idzie krok dalej i przeplata tę banalną historię miłosną opowieścią o pewnym obrazie. Przenosi czytelnika do Francji okupowanej przez Niemców podczas I wojny światowej. Opisuje rozgrywane tam dramaty, prozę codzienności i akcje "partyzanckie" mieszkańców miasteczka (świetna początkowa historia ze świniakiem).

Na pewno po raz kolejny muszę przyznać, że Moyes czyta się bardzo dobrze. Konstruuje ciekawe, barwne postacie oraz nienużącą fabułę. Jednakże w "Dziewczynie, którą kochałeś" nie ma nic więcej, głębszego dna, tego czegoś, za co tak bardzo kochamy literaturę.

"Oops i did it again"... Przeczytałam kolejną książkę Moyes, choć obiecywałam sobie, że już więcej tego nie zrobię. Ale... Mija trochę czasu i, ku mojemu zdziwieniu, zaczynam tęsknić za jej twórczością. Sprawdzam, czy nie ukazało się nic nowego.

Trudno mi stwierdzić, dlaczego tak jest. Bo przecież "Kobieta którą kochałeś" nie ma w sobie nic nadzwyczajnego. Ot typowa...

więcej Pokaż mimo to