-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać8
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać2
Biblioteczka
Czytanie tego w 2024 daje niebywałe wręcz uczucie czytania sprawozdania z tylko trochę alternatywnej wersji naszej rzeczywistości. Clancy, po kilku nietrafionych prognozach w książkach (a może po prostu źle osadzonych na linii czasu, bo póki co, agresja ze strony chin nie nastąpiła), i kolejnym soft reboocie serii (pierwszy był gdy wprowadził Jacka Ryana juniora jako jednego z głównych bohaterów serii, seniora odstawiając na trzeci plan, a także pozbywając się jednej z postaci dość zdawkowym opisem i skromnymi napomknięciami) gdzie, być może dzięki Markowi Greaneyowi, wyleczył się z pozytywnego stosunkowi do rosji i zmian jakie zachodzą w tym kraju, trafia bardzo blisko w rzeczywistość 2024, tylko dekadę wcześniej. Prezydent rosji, wołodin, to oczywista kalka z putina, zgadza się własciwie wszystko, do tego stopnia, że pewne jego schematy zachowań można przełożyć 1:1 na dzisiejszego putina. Szkoda że to z tego co wiem, była jego ostatnia książka. Clancy, szczególnie po zamachach 11 września, był oskarżany jako żródło inspiracji dla terrorystów, a może po prostu był dobrym analitykiem, który z puzzli informacji o zmianach na świecie i nastrojach społecznych, potrafił ułożyć wiarygodną prognozę punktu do którego to wszystko dąży?
Czytanie tego w 2024 daje niebywałe wręcz uczucie czytania sprawozdania z tylko trochę alternatywnej wersji naszej rzeczywistości. Clancy, po kilku nietrafionych prognozach w książkach (a może po prostu źle osadzonych na linii czasu, bo póki co, agresja ze strony chin nie nastąpiła), i kolejnym soft reboocie serii (pierwszy był gdy wprowadził Jacka Ryana juniora jako...
więcej mniej Pokaż mimo toJako nastolatek chłonąłem właściwie wszystko z półki SF w bibliotece, więc i Asimov został zaliczony, zapamiętałem go dość pozytywnie, na tyle, żeby uznać że niczego już z tych książek nie pamiętam, więc można wrócić. I tu nastąpiły dwa zdziwienia, pierwsze, że moja pamięć jest o wiele lepsza niż zakładałem, bo większość intrygi pamiętałem, i drugie, jak to jest fatalnie napisane. Fantastyka naukowa która może funkcjonować w odarciu od tych wszystkich dekoracji nie jest fantastyką naukową, i tu mamy do czynienia raczej z marną baśnią w futurystycznych dekoracjach. Z całego cyklu fundacji tak naprawdę jedyne co się broni to sam koncept psychohistorii, cała reszta to gniot, oczywiście to moje zdanie, ale zapewniam że po przeczytaniu książek czy to Clarke, czy Herberta, będziecie patrzeć na Asimova jak na karykaturę pisarza.
Jako nastolatek chłonąłem właściwie wszystko z półki SF w bibliotece, więc i Asimov został zaliczony, zapamiętałem go dość pozytywnie, na tyle, żeby uznać że niczego już z tych książek nie pamiętam, więc można wrócić. I tu nastąpiły dwa zdziwienia, pierwsze, że moja pamięć jest o wiele lepsza niż zakładałem, bo większość intrygi pamiętałem, i drugie, jak to jest fatalnie...
więcej mniej Pokaż mimo toSzkoda że Tom Clancy już nie żyje od ponad dekady, ciekawe co by powiedział o swojej książce dziś. Inni recenzenci utyskują nad tym, że książka jest nierealna, naiwna i bez sensu, że rosja to dzicz itp. Owszem, z dzisiejszej perspektywy można tak sądzić, ale książka została wydana w roku 2000, a napisanie jej zajęło niemniej rok, a to czas, ostatni, w którym można było wierzyć w to, że rosja się będzie cywilizować, po objęciu władzy przez putina zaczął się tam carat 2.0. Z dzisiejszej perspektywy książka stoi w rozkroku pomiędzy naszą rzeczywistością, a prostym chciejstwem Clancy`ego żeby rosja po latach komunizmu weszła na drogę cywilizacji zachodu. Piszę że są tu fragmenty naszej rzeczywistości, bo jednak chiny, mimo że zdecydowanie bardziej powściągliwe w temacie używania siły, to jednak ciągle są traktowane jako jeden z czynników zapalnych na pacyfiku.
Szkoda że Tom Clancy już nie żyje od ponad dekady, ciekawe co by powiedział o swojej książce dziś. Inni recenzenci utyskują nad tym, że książka jest nierealna, naiwna i bez sensu, że rosja to dzicz itp. Owszem, z dzisiejszej perspektywy można tak sądzić, ale książka została wydana w roku 2000, a napisanie jej zajęło niemniej rok, a to czas, ostatni, w którym można było...
więcej mniej Pokaż mimo to
Clancy jaki jest każdy wie, a jak nie wie, to w sumie powinien się dowiedzieć, bo biorąc poprawkę na jego amerykańskie skrzywienie, to są całkiem nieźle skonstruowane książki. Czytam gdzieś niżej że trzeba nie mieć pojęcia o bliskim wschodzie, żeby uwierzyć w jakiś sojusz iranu i iraku. Tak się składa że o bliskim wschodzie wiem niewiele, ale wydaje mi się, i będę obstawał przy tym że mam rację, że autor sam o tym nie raz w książce wspomina i pokazuje jakie jest to małżeństwo z rozsądku.
Dekret jest inny niż wcześniejsze tomy cyklu, więcej tu real politik, mniej strzelania, a sam Ryan jest postawiony w nowej roli. Mi się ten kierunek podoba, bo zazwyczaj podczas scen batalistycznych w książkach nudzę się jak mops, nawet nie próbując wyobrażać sobie tych wszystkich manewrów. Książka ma też elementy gore, opisy postępującego zarażenia ebolą są bardzo obrazowe, lojalnie ostrzegam.
Clancy jaki jest każdy wie, a jak nie wie, to w sumie powinien się dowiedzieć, bo biorąc poprawkę na jego amerykańskie skrzywienie, to są całkiem nieźle skonstruowane książki. Czytam gdzieś niżej że trzeba nie mieć pojęcia o bliskim wschodzie, żeby uwierzyć w jakiś sojusz iranu i iraku. Tak się składa że o bliskim wschodzie wiem niewiele, ale wydaje mi się, i będę obstawał...
więcej mniej Pokaż mimo toPrzyznaję że takie historie sf to moja słabość, jest tu wszystko co uwielbiam w komiksach Leo, ale w mniej "wakacyjnej" formie, bo mimo że jego komiksy potrafią być brutalne, to mimo wszystko jest tam dużo z kina nowej przygody i młodzieżowej beztroski. Tu jest poważniej, jest trochę tajemnicy rodem z stareńkich komiksów Gillona, ale bez szaleństwa w które "zagubiony w czasie" lubił odpływać. Rysunki są gorsze niż u Gillona, ale to żaden zarzut, Gillon był absolutnym mistrzem w swoim fachu, tu jest dobrze, ale czasem coś tam nie wyjdzie. Komiks kończy się jak pilot dobrego serialu, z uczuciem niedosytu i milionem otwartych watkow, wiec moje czekam na kolejne tomy.
Przyznaję że takie historie sf to moja słabość, jest tu wszystko co uwielbiam w komiksach Leo, ale w mniej "wakacyjnej" formie, bo mimo że jego komiksy potrafią być brutalne, to mimo wszystko jest tam dużo z kina nowej przygody i młodzieżowej beztroski. Tu jest poważniej, jest trochę tajemnicy rodem z stareńkich komiksów Gillona, ale bez szaleństwa w które "zagubiony w...
więcej mniej Pokaż mimo tomarne postapo, to wszystko już gdzieś było, do tego lepiej napisane.
marne postapo, to wszystko już gdzieś było, do tego lepiej napisane.
Pokaż mimo toTom Clancy, w przeciwieństwie do innych pisarzy uznawanych za najlepszych w gatunku sensacji jak Alistair Mclean, umie pisać, dobrze tworzy intrygi, postacie są jakieś, po prostu robi robotę pisarza, czego o książkach Mcleana powiedzieć nie można, to są raczej szkice scenariuszowe z jeszcze bardziej szkicowo zarysowanymi postaciami. Rozumiem rozczarowanie niektórych, którzy spodziewali się nowej przygody Jacka Ryana, a on się nawet w tej książce nie pojawia, ale to jest to samo "uniwersum", część występujących tam postaci pojawia się w późniejszych chronologicznie książkach. Sama książka jest trochę inna od reszty w dorobku Clancy`ego, to miks kryminału i sensacji, ale całkiem zgrabny, zdecydowanie Clancy był w swoim gatunku mistrzem.
Tom Clancy, w przeciwieństwie do innych pisarzy uznawanych za najlepszych w gatunku sensacji jak Alistair Mclean, umie pisać, dobrze tworzy intrygi, postacie są jakieś, po prostu robi robotę pisarza, czego o książkach Mcleana powiedzieć nie można, to są raczej szkice scenariuszowe z jeszcze bardziej szkicowo zarysowanymi postaciami. Rozumiem rozczarowanie niektórych, którzy...
więcej mniej Pokaż mimo toTen rzadki przypadek, gdy film jest lepszy niż książka. To już drugie "hard SF" jakie ostatnio czytam, które cierpi na tą samą chorobę, ostentacyjną nerdozę. Nie mam nic przeciwko opisom fizycznych zjawisk, generalnie, nauki, w końcu to hard SF, natomiast mam dużo zastrzeżeń co do epatowania znajomością popkultury w takich książkach, a to, po cyklu bobiverse, mam wrażenie toczy amerykańską hard SF niczym rak, i albo autorzy sobie zniuchali że takie robienie dobrze grupie czytelniczej się opłaca, albo wydawnictwa na nich to wymuszają, tak czy tak, nie podoba mi się to. Gdyby nie to, ocena byłaby oczko wyżej, ale i tak obejrzyjcie film, jest po prostu lepszy.
Ten rzadki przypadek, gdy film jest lepszy niż książka. To już drugie "hard SF" jakie ostatnio czytam, które cierpi na tą samą chorobę, ostentacyjną nerdozę. Nie mam nic przeciwko opisom fizycznych zjawisk, generalnie, nauki, w końcu to hard SF, natomiast mam dużo zastrzeżeń co do epatowania znajomością popkultury w takich książkach, a to, po cyklu bobiverse, mam wrażenie...
więcej mniej Pokaż mimo toNIe umiem wystawić oceny tej książce, bo targają mną skrajne emocje. Na pewno językowo jest to bardzo sprawnie napisane, nawet mi przez chwilę zaświtało że to taki bardziej wulgarny Dukaj, choć nie wiem czy autora to nie obrazi. Czemu? Ano, mamy tu alternatywną historię, jak w Lodzie, mamy stylizowanie języka na międzywojenny, gdzie, jak sobie autor umyślił, by on ewoluował gdyby nie lata wojny, wymordowanie inteligencji i narracja patryjotyczna ala IIRP, jak w Lodzie, znowu, mamy ciągnące się w nieskończoność dialogi i monologi prowadzące donikąd, jak w Lodzie. Ale to jest największy problem tej książki, fabuła w niej zbyt często ginie pod tymi wszystkimi ozdobnikami, i zbyt często ma się wrażenie że jest ona tylko pretekstem żeby przeczołgać głównego bohatera przez miejsca z jego przeszłości i zmusić do retrospekcji. Czytam co tam Szczerek wypisuje w internetach i nie potrafię sobie wyobrazić że on się napina do czegokolwiek, więc pewnie taka ta książka miała być, niemniej cała otoczka w okół jest ciekawsza niż historia jaką chce nam opowiedzieć
NIe umiem wystawić oceny tej książce, bo targają mną skrajne emocje. Na pewno językowo jest to bardzo sprawnie napisane, nawet mi przez chwilę zaświtało że to taki bardziej wulgarny Dukaj, choć nie wiem czy autora to nie obrazi. Czemu? Ano, mamy tu alternatywną historię, jak w Lodzie, mamy stylizowanie języka na międzywojenny, gdzie, jak sobie autor umyślił, by on ewoluował...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pozostawia duuży niedosyt. Zacznijmy od polskiego wydania, znalazłem trochę literówek, oraz błędy w tłumaczeniu miesięcy, czasami tłumaczenie jest przefajnowane, także tłumaczenie kwestii technicznych często jest dość toporne, ale rozumiem że miało to być zrozumiałe dla ludzi z poza branży.
Przede wszystkim, brakowało mi w tej książce obrazów, czy to screenów z gier, czy zdjęć. Pod tym względem wzorcowa moim zdaniem jest książka o filmie Alien, w polsce wydanej przez Vesper. Właściwie każdy temat w grze jest potraktowany po łebkach, a można go było spokojnie rozbudować, bo ludzie którzy tworzyli id software żyją i mają całkiem niezłą pamięć, czego dowodem jest choćby kanał yt Sandego Petersena, który dzieli się i ciekawostkami z firmy, i z produkcji. Liczyłem na więcej
Pozostawia duuży niedosyt. Zacznijmy od polskiego wydania, znalazłem trochę literówek, oraz błędy w tłumaczeniu miesięcy, czasami tłumaczenie jest przefajnowane, także tłumaczenie kwestii technicznych często jest dość toporne, ale rozumiem że miało to być zrozumiałe dla ludzi z poza branży.
Przede wszystkim, brakowało mi w tej książce obrazów, czy to screenów z gier, czy...
Wszystkie cztery tomy trzymają równy poziom, choć pierwsza część moim zdaniem najbardziej próbuje nadać głębi temu światu, i sam początek, z ameryką opanowaną przez fundamentalistów religijnych, to bardzo dobry, ale mylący dla czytelnika wstęp. Bo cały ten dystopijny świat bardzo szybko zostaje zamieniony pop nerdowską jazdę bez trzymanki, w sosie hard SF. Niestety nie jest to hard SF z tych jakie funduje nam Peter Watts czy Cixin Liu, raczej literatura SF którą w latach 90 XX wieku można było na pęczki dostać w polskich księgarniach, ze wskazaniem na choćby serię Stalowy Szczur. Główny bohater ma więcej wspólnego z nim niż autor serii byłby pewnie skłonny przyznać. 15-letni ja byłby zachwycony serią, i pewnie wyryłaby mi się w pamięci jako solidne zmierzające do epokowe dzieło, niestety mam teraz 42, i tak jak doceniam sprawność z jaką to zostało napisane, tak nie potrafię traktować tego jako coś więcej niż czytadło. Uważam że sam pomysł na serię jest super, ale autor, mimo że potraktował temat głęboko, to nie dość głęboko, jest w tej książce zbyt dużo uproszczeń, choćby na temat tego jak bardzo inne rasy mają zbliżone do ludzkich sposoby myślenia, co autor czasem próbuje tłumaczyć, ale głównie na zasadzie, "o jakie to ciekawe że to jest takie samo jak u ludzi". Wygodne, ale nie kupuje tego. Ludzie potrafią mieć tak różne sposoby myślenia, bo żyją na innym kontynencie, czy nawet w innym kraju obok, że nie wierzę w rasy pozaplanetarne które wykształcają podobne schematy zachowań lub rozwiązań inżynieryjnych.
Podsumowując, zmarnowany potencjał, choć przyjemny w odbiorze, to fana hard SF pozostawia z dużym niedosytem.
Wszystkie cztery tomy trzymają równy poziom, choć pierwsza część moim zdaniem najbardziej próbuje nadać głębi temu światu, i sam początek, z ameryką opanowaną przez fundamentalistów religijnych, to bardzo dobry, ale mylący dla czytelnika wstęp. Bo cały ten dystopijny świat bardzo szybko zostaje zamieniony pop nerdowską jazdę bez trzymanki, w sosie hard SF. Niestety nie jest...
więcej mniej Pokaż mimo toZrobiłem sobie chronologiczny przelot po cyklu o Mocku, kończąc właśnie na Festung Breslau. Chciałbym zadać kiedyś pytanie panu Krajewskiemu, czemu właśnie ten tom cyklu, jeden z pierwszych napisanych, jest aż tak inny od reszty, czy później, czy wcześniej napisanych. Książka raz że jest w innym klimacie bo zmienia się teatr działań, dzieje się w oblężonym mieście, ale też jest bardziej intymna. Mock jest już innym człowiekiem, ma już swoje lata, więcej nie może niż może. Samo miasto, gnijące, krwawiące, jest niemym bohaterem, i wymusza też inny sposób działania. Zaskakujące jest że autor na etapie 4 tomu miał już rozpisane postaci które pojawiają się w tomach które pojawiają się w dużo później napisanych książkach. Ze wszystkich książek o Mocku, ta jest moją ulubioną, właśnie przez tą inność.
Zrobiłem sobie chronologiczny przelot po cyklu o Mocku, kończąc właśnie na Festung Breslau. Chciałbym zadać kiedyś pytanie panu Krajewskiemu, czemu właśnie ten tom cyklu, jeden z pierwszych napisanych, jest aż tak inny od reszty, czy później, czy wcześniej napisanych. Książka raz że jest w innym klimacie bo zmienia się teatr działań, dzieje się w oblężonym mieście, ale też...
więcej mniej Pokaż mimo toZe Stephenem Kingiem zawsze miałem problem, bo uwielbiam to jak on "tworzy" współczesną amerykę, jak tka drugoplanowe postacie, jest w tym lepszy niż większość pisarzy w tworzeniu postaci pierwszoplanowych, bo u niego każda najmniej znacząca postać jest jakaś. Natomiast nienawidzę w jego książkach tego, co za co popkultura go pokochała, za to że ta misterna układanka zdarzeń i postaci prowadzi do hektolitrów ektoplazmy w finale, zawsze czuje niesmak, bo to wszystko co stworzył wcześniej zazwyczaj zasługuje na coś lepszego niż na kolejnego stracha spod łóżka. Oczywiście, są książki Kinga które tego nie mają, albo mają w minimalnym stopniu, jak Dallas 63, którą zresztą uważam za jedną z lepszych w jego karierze, czy po części seria Pan Mercedes. Piszę po części, bo tak jak Kingowi udało się wytrzymać przez dwa tomy, to w trzecim już tak mu puściły hamulce, że można się było w tej ektoplazmie utopić. Billy Summers jest książką Kinga całkowicie pozbawioną elementów nadnaturalnych, są oczywiście nawiązania do innych jego książek (lśnienie), ale chyba tylko po to, żeby dać czytelnikowi do zrozumienia że to nadal jest uniwersum Kinga, bo wszystkie jego książki dzieją się w tej samej rzeczywistości. Być może sam autor zmęczył się wszelkimi nadnaturalnymi zjawiskami jakie nam serwuje przez kilkadziesiąt lat, a może ktoś mu wszedł na ambicje, w każdym razie, napisał książkę którą przeciętny fan prozy Kinga, szukający zjawisk nadnaturalnych, wzgardzi. Czy jest to najambitniejsza książka tego autora? Chyba nie, ale mam nadzieje że to jest kierunek jaki jego twórczość obierze na następne lata.
Ze Stephenem Kingiem zawsze miałem problem, bo uwielbiam to jak on "tworzy" współczesną amerykę, jak tka drugoplanowe postacie, jest w tym lepszy niż większość pisarzy w tworzeniu postaci pierwszoplanowych, bo u niego każda najmniej znacząca postać jest jakaś. Natomiast nienawidzę w jego książkach tego, co za co popkultura go pokochała, za to że ta misterna układanka...
więcej mniej Pokaż mimo toDoceniam wartość literacką i kulturową, ale lektura tej książki to droga przez mękę, ostatni raz chyba Twardoch mnie wymęczył przy morfinie. Mam straszny problem z oceną tego jako książki, bo same składniki, zapowiadają coś naprawdę wyjątkowego i ciekawego. Wyjątkowe jest na pewno, fabuła bazuje na kulturze afryki, i autor, czy to w związku ze swoim pochodzeniem, czy po prostu dobrze się wczuł, dobrze oddaje tą odmienność językową, na tyle dobrze że czasem słychać, mimo tłumaczenia, ten afrykański rytm mowy. Samo to, że książka jest fantasy które nie próbuje kolejny raz budować świata na modłę europejską, jest świetnym pomysłem. Niestety, to co jest zaletą, jest też wadą, książka jest bardzo trudna w odbiorze, historia opowiadana w tak chaotyczny sposób, że często miałem wrażenie że właściwie nie wiem co się dzieje, że przespałem przynajmniej kilka stron. Bardzo bym chciał żeby kontynuacja była przystępniej napisana, ale wydaje mi się że Marlon James po prostu ma taki styl.
Doceniam wartość literacką i kulturową, ale lektura tej książki to droga przez mękę, ostatni raz chyba Twardoch mnie wymęczył przy morfinie. Mam straszny problem z oceną tego jako książki, bo same składniki, zapowiadają coś naprawdę wyjątkowego i ciekawego. Wyjątkowe jest na pewno, fabuła bazuje na kulturze afryki, i autor, czy to w związku ze swoim pochodzeniem, czy po...
więcej mniej Pokaż mimo to
Znacie to uczucie gdy książka jest świetnie napisana, historia ciekawa, a mimo to, nie jest łatwa w odbiorze, męczycie się wyczekując końca, a gdy się w końcu kończy, żałujecie że się skończyła? No ja też nie znałem aż do tej książki. O książce usłyszałem w podcaście "dział zagraniczny" (polecam) i postanowiłem się z nią zapoznać, było tak zapowiadali w podcascie, ciężka, brutalna, bazująca na faktach, ale z racji tego że autor chce żyć, nazwiska zostały przerobione żeby każdy wiedział o kogo chodzi, albo był w stanie łatwo się dowiedzieć, ale bez nazwisk.
Gorąco polecam, lojalnie ostrzegam.
Znacie to uczucie gdy książka jest świetnie napisana, historia ciekawa, a mimo to, nie jest łatwa w odbiorze, męczycie się wyczekując końca, a gdy się w końcu kończy, żałujecie że się skończyła? No ja też nie znałem aż do tej książki. O książce usłyszałem w podcaście "dział zagraniczny" (polecam) i postanowiłem się z nią zapoznać, było tak zapowiadali w podcascie, ciężka,...
więcej mniej Pokaż mimo toPrzeczytałem w życiu naprawdę mnóstwo komiksów, ale rzadko który zostawia mnie tak rozdrganego emocjonalnie. Autor miał świetny pomysł na opowieść, i doskonale ją zrealizował, tak w warstwie scenariuszowej, jak i graficznej.
Przeczytałem w życiu naprawdę mnóstwo komiksów, ale rzadko który zostawia mnie tak rozdrganego emocjonalnie. Autor miał świetny pomysł na opowieść, i doskonale ją zrealizował, tak w warstwie scenariuszowej, jak i graficznej.
Pokaż mimo toBawią mnie recenzje tutaj pisane przez ludzi, którzy ani nie lubią śląska, ani historii, ani niemieckiego, ale mimo tego, z jakiegoś powodu, zdecydowali się sięgnął po tę książkę. Ich rozczarowanie powinno być wzorcem miary najmniejszej jednostki zaskoczenia. Sama książka jest taka jakiej można się spodziewać po Twardochu, solidna, z jego manierą, trochę oniryczna, pisana z perspektywy osoby która znajduje się w nieczasie. Nie wydaje mi się też, że stwierdzanie że Twardoch pisze jak Twardoch było w jakiś sposób dla niego ujmujące, w końcu nie każdy pisarz może się pochwalić tym, że stworzył swój własny, charakterystyczny styl, nawet zaryzykuje stwierdzenie że jest takich garstka, i zazwyczaj jest to jeden z głównych powodów dla których uznawani są za wybitnych. Książka oczywiście nie dla każdego, i nie ma w tym żadnego elitaryzmu, po prostu nie każdy gustuje w takiej literaturze, dla mnie to jest na pewno jedna z lepszych lektur w tym roku.
Bawią mnie recenzje tutaj pisane przez ludzi, którzy ani nie lubią śląska, ani historii, ani niemieckiego, ale mimo tego, z jakiegoś powodu, zdecydowali się sięgnął po tę książkę. Ich rozczarowanie powinno być wzorcem miary najmniejszej jednostki zaskoczenia. Sama książka jest taka jakiej można się spodziewać po Twardochu, solidna, z jego manierą, trochę oniryczna, pisana z...
więcej mniej Pokaż mimo to
Spodziewałem się raczej popłuczyn i jechaniu na marce, jak w przypadku cyklu Millenium, gdzie Lagercrantz zupełnie nie udźwignął ani stylu, ani fabuły oryginalnej trylogii Larssona. Tutaj mamy dość równy poziom w porównaniu do Clancy`ego, choć wydaje się że trochę zmieniono tempo książki, która jest o wiele bardziej dynamiczna, zachowując jednak charakter cyklu. Widać że autor odrobił lekcje, nawiązując do prequela Ryanverse, tzn. bez przebaczenia, gdzie głównym bohaterem jest John Clark, i jako postać 2planowa przewija się ojciec Jacka Ryana. Szkoda że z jakiegoś powodu, nikt w polsce od lat nie wydaje tych książek, a sama "Władza i Imperium" jest wydane poza numeracją, gdzie po angielsku pomiędzy "Z pełną mocą i skutkiem" a ""władza i imperium" jest dziura 5 tomów, a po nim na dzień w którym to pisze, 5 kolejnych. Szkoda.
Spodziewałem się raczej popłuczyn i jechaniu na marce, jak w przypadku cyklu Millenium, gdzie Lagercrantz zupełnie nie udźwignął ani stylu, ani fabuły oryginalnej trylogii Larssona. Tutaj mamy dość równy poziom w porównaniu do Clancy`ego, choć wydaje się że trochę zmieniono tempo książki, która jest o wiele bardziej dynamiczna, zachowując jednak charakter cyklu. Widać że...
więcej Pokaż mimo to