-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1156
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać409
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
Biblioteczka
2024-03-30
2020-08-18
2020-07-30
2019-10-06
2019-03-31
2019-03-17
Najgorętszy prawniczy duet rodzimej literatury kryminalnej znowu w grze. Przyznaję, że tym razem odczuwam ogromną satysfakcję ze spotkania z Chyłką i jej wiernym kompanem Kordianem "Zordonem".
Intryga kryminalna co do której w poprzednim tomie miałam ogromne zastrzeżenia, tym razem dostarczyła mi dużej satysfakcji. Remigiusz Mróz nawiązał do nadal bardzo aktualnego tematu stołecznych reprywatyzacji, sprytnie wplatając między wiersze wątek rodzinnej zemsty. Ten zabieg sprawił, że aż do samego końca powieści ciężko było rozgryźć, co tym razem czeka na naszych ulubieńców i kogo tak naprawdę przyjdzie im bronić. Niewinnego lekarza, który ma co nieco uszami i uchodzi za wyjątkowego gbura, czy może wyrachowanego psychopatę? Jak już przywykliśmy, na finałowy efekt "Wow!" przyjdzie nam poczekać dosłownie do ostatnich stron.
Podobnie jest z relacjami jakie łączą Joannę i Kordiana. Niby wszystko zostało już (w domyśle) powiedziane lub zasugerowane. Jednak odnoszę wrażenie, że żaden dotychczasowy tom nie dookreślił i nie rozwiał wątpliwości dotyczących tego, co łączy tych dwoje. Oliwy do ognia jak zawsze dolewa zakończenie książki. Sprawia to, że jeszcze bardziej kibicuję ich relacji, która została wystawiona na wyjątkowo ciężką próbę.
Po słabszym i pokręconym "Oskarżeniu" tym razem dostałam od Remigiusza Mroza taki tom przygód Chyłki, do jakiego zostałam przyzwyczajona. Dobra intryga kryminalna i ogień u głównych bohaterów. Jestem na TAK i daję 7/10.
Najgorętszy prawniczy duet rodzimej literatury kryminalnej znowu w grze. Przyznaję, że tym razem odczuwam ogromną satysfakcję ze spotkania z Chyłką i jej wiernym kompanem Kordianem "Zordonem".
Intryga kryminalna co do której w poprzednim tomie miałam ogromne zastrzeżenia, tym razem dostarczyła mi dużej satysfakcji. Remigiusz Mróz nawiązał do nadal bardzo aktualnego tematu...
2019-03-06
Chyłka. Chyłeczka. Chyłkunia. Spotkanie z nią po prawie dwóch latach przerwy było jak powrót do dawno nie widzianych, starych i bardzo dobrych znajomych. Muszę przyznać, że z dużym sentymentem sięgnęłam po "Oskarżenie". Po rewelacjach z poprzedniego tomu a zwłaszcza po zakończeniu jakie zaserwował nam Remigiusz Mróz, spodziewałam się petardy. Tymczasem wystrzelił do mnie marny kapiszon.
Tylko z sentymentu dla cyklu i głównej bohaterki oceniam ten tom jako dobry. Moim zdaniem jest on najsłabszy z całego chyłkowego uniwersum. Intryga kryminalna jest tak bardzo pokręcona, że aż naciągana. Jakby Pan Mróz sam nie wiedział w którą stronę finalnie zamierza to poprowadzić. Muszę jednak przyznać, że nie dla zagadki z jaką przyjdzie się zmierzyć Chyłce i Kordianowi, a dla ich historii tak dramatycznie zakończonej w poprzednim tomie, sięgnęłam po "Oskarżenie". I jestem wściekła na autora za to, co w zakończeniu zgotował Joannie. Wiem, że to tylko fikcja literacka, ale gdzieś z tyłu głowy miałam cień nadziei na to, że Chyłka poukłada sobie i tak już pokiereszowane życie. Z lektury "Testamentu" już wiem, że póki co nie ma na to najmniejszych szans.
Odnoszę wrażenie, że Remigiusz Mróz czerpie satysfakcję z pastwienia się nad swoimi bohaterami. Chyłka to twarda zawodniczka. Jednak ja mimo całej frajdy jaką sprawia mi czytanie jej pokręconych przygód, życzyłabym sobie mniej dramatów u tej bohaterki. Jako kobieta uważam, że tutaj Mróz trochę przesadził. Z sentymentu 6/10.
Chyłka. Chyłeczka. Chyłkunia. Spotkanie z nią po prawie dwóch latach przerwy było jak powrót do dawno nie widzianych, starych i bardzo dobrych znajomych. Muszę przyznać, że z dużym sentymentem sięgnęłam po "Oskarżenie". Po rewelacjach z poprzedniego tomu a zwłaszcza po zakończeniu jakie zaserwował nam Remigiusz Mróz, spodziewałam się petardy. Tymczasem wystrzelił do mnie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-05-10
Nim sięgnęłam po powieść znamienitej pisarki, jaką bez wątpienia jest Margaret Atwood wiele słyszałam o „Opowieści podręcznej”. Wiedziałam, że jak wszystko w dzisiejszych czasach, także i ta historia doczekała się swojej adaptacji filmowej oraz serialu bazującego na powieści. Jednak przez dłuższy czas ani z książką, ani tym bardziej z serialem było mi nie po drodze. Mniej więcej wiedziałam o czym jest historia i obawiałam się, że może być to wizja bardzo brutalna. Cóż, nie myliłam się.
Najpierw był serial. Już dawno żadna współczesna produkcja nie zrobiła na mnie takiego wrażenia. Rzeczywistość rodem z najgorszego ludzkiego koszmaru przeniesiona na szklany ekran wzbudziła wiele emocji. Zachęcona serialem, sięgnęłam po powieść.
Książka jest przerażająca. Nie wiem jak odebrałabym ją, gdybym wcześniej nie znała serialu (podczas oglądania były łzy, włosy stawały na głowie, dreszcz grozy przebiegał przez całe ciało), przez praktycznie cały czas podchodziłam do opowiadanej mi historii z ogromną… obojętnością. Męczyło mnie czytanie, nie byłam w stanie przebrnąć przez więcej niż 10-20 stron dziennie. Bardzo ciężko było mi się wgryźć w fabułę powieści, mimo że wiedziałam o czym jest historia. Zdecydowanie nie jest to książka do połknięcia w jeden wieczór. Ciężko czytać o świecie, który opiera się na ustroju stworzonym przez fanatyków. Rzeczywistość, w której rolę kobiety sprowadza się tylko do wydawania na świat potomstwa i uznaje się to za „wyzwolenie” oraz wyznacznik szczęścia. Żadnych praw, żadnych przywilejów, żadnych możliwości do rozwoju osobistego. Jedyna rola: być uległą. W całej historii można znaleźć tylko dwa wyjątki kobiecej postawy: jest to Matka Fredy i Moira. Zagorzałe aktywistki, feministki z „tamtych czasów” są jakby portretem współczesnej kobiety. I tutaj nasuwa mi się przerażająca myśl: a co, jeśli jest to zapowiedź nieokreślonej przyszłości? Co jeśli świat zmierza w tym kierunku?
Wspomniałam, że jest to książka bardzo przerażająca i jednocześnie budziła we mnie (paradoksalnie) obojętność. Działo się tak, dlatego że z kart „Opowieści podręcznej” aż biła przerażająca obojętność. Żadnych emocji, tylko historia reżimu opowiadana beznamiętnie, na sucho. Jakby nie było żadnej nadziei. Pocieszający jest <Komentarz historyczny do „Opowieści podręcznej”> dodany jako swego rodzaju dodatek do książki. Dowiadujemy się z niego, że reżim Synów Jakuba upadł. Tylko czy po czymś takim da się wrócić do normalnego życia? Historia ludzkości wielokrotnie pokazała, że tak. Nawet jeśli w tym konkretnym przypadku jest to tylko fikcja literacka.
Nim sięgnęłam po powieść znamienitej pisarki, jaką bez wątpienia jest Margaret Atwood wiele słyszałam o „Opowieści podręcznej”. Wiedziałam, że jak wszystko w dzisiejszych czasach, także i ta historia doczekała się swojej adaptacji filmowej oraz serialu bazującego na powieści. Jednak przez dłuższy czas ani z książką, ani tym bardziej z serialem było mi nie po drodze. Mniej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-01-08
Lektura "Księżniczki z lodu" sprawiła mi ogromną frajdę i z uwagi na to, że było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Pani Lackberg oraz skandynawskim kryminałem w ogóle, jestem zadowolona podwójnie.
Sporym zaskoczeniem jest dla mnie to, że chyba pierwszy raz od dłuższego czasu, jeśli nie pierwszy raz tak po prostu czytanie nie polskiej powieści kryminalnej było dla mnie ogromną przyjemnością. Z zasady czytuję tylko polskich autorów, ponieważ jakoś łatwiej jest mi się wczuć, odnaleźć w realiach, zrozumieć. Tak już mam, że uwielbiam rodzimych pisarzy i po zagranicznych sięgam tylko wtedy, kiedy już naprawdę zaintryguje mnie jakiś tytuł. Cykl o Fjallbace stał się dla mnie takim swoistym "must read" w dziedzinie powieści kryminalnych. Wstyd się przyznać, ale nigdy nie sięgnęłam po żaden z kultowych skandynawskich cykli. Dlatego też w Nowy Rok wkraczam z cyklem o Erice Flack.
To co uderzyło mnie już na wstępie, to podobieństwo z naszym rodzimym cyklem o policjantach z Lipowa autorstwa Katarzyny Puzyńskiej (tak, wiadomo kto dla kogo był inspiracją). Na dobry początek przygody z Camillą Lackberg daję mocne 6/10.
Lektura "Księżniczki z lodu" sprawiła mi ogromną frajdę i z uwagi na to, że było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Pani Lackberg oraz skandynawskim kryminałem w ogóle, jestem zadowolona podwójnie.
Sporym zaskoczeniem jest dla mnie to, że chyba pierwszy raz od dłuższego czasu, jeśli nie pierwszy raz tak po prostu czytanie nie polskiej powieści kryminalnej było dla...
2017-12-28
Ponownie umówiłam się na czytelniczą randkę z ekscentrycznym antropologiem. Przyznaję, jestem zadowolona z tego spotkania. Muszę przyznać, że mimo mało przychylnych recenzji o książkach autorstwa Marty Guzowskiej, bardzo polubiłam jej styl i stworzonego przez nią bohatera.
Autorka na tło makabrycznych zbrodni wybrała moją ukochaną Turcję, co jeszcze bardziej zapunktowało, w zasadzie już na samym wstępie. Wykopaliska w miejscu, gdzie tysiące lat temu mieściła się legendarna Troja stają się miejscem dwóch tajemniczych morderstw a pikanterii dodaje odnalezienie względnie współczesnego szkieletu. Rozwiązania krwawej zagadki podejmuje się ekscentryczny antropolog Mario Ybl. A wszystko to w upalnej atmosferze tureckiej prowincji, kraszone garścią informacji z dziedziny archeologi. Wszystko to razem układa się w dość przyzwoitą kryminalną historię z którą przyjemnie spędziłam tegoroczne Święta.
Ponownie umówiłam się na czytelniczą randkę z ekscentrycznym antropologiem. Przyznaję, jestem zadowolona z tego spotkania. Muszę przyznać, że mimo mało przychylnych recenzji o książkach autorstwa Marty Guzowskiej, bardzo polubiłam jej styl i stworzonego przez nią bohatera.
Autorka na tło makabrycznych zbrodni wybrała moją ukochaną Turcję, co jeszcze bardziej zapunktowało,...
2017-06-30
Cóż mogę napisać o powieści, na którą polowałam od momentu w którym zobaczyłam ją na półce jednej z popularnych książkowych sieci handlowych? Mimo ciekawego pomysłu na historię, próby stworzenia dusznej atmosfery małej miejscowości z makabryczną tajemnicą mrocznej przeszłości, cały czas odczuwałam niedosyt. Jednak nie oceniam „Istoty zła” negatywnie.
Zwracająca uwagę okładka, intrygujący tytuł i równie zachęcający opis fabuły. Dodatkowo akcja rozgrywająca się w urokliwej, majestatycznej scenerii włoskich Dolomitów. „Istota zła” jest jedną z tych książek, które łaziły za mną od miesięcy, nie dawały o sobie zapomnieć. Jakby zawładnęła mną Bestia z kart historii.
Czytało mi się nieźle, jednak niemal do samego końca miałam wrażenie, że całości brakuje jakiegoś mocnego kopa. Czegoś, co pchnie akcję mocno do przodu i porwie mnie (czytelnika) w wir zaskakujących wydarzeń. Niestety nie otrzymałam czegoś takiego. Paradoksalnie w momencie kulminacji akcji było mi już wszystko jedno jak ten wątek się skończy.
Odnoszę również wrażenie, że „Istotę zła” nazbyt szumnie okrzyknięto mianem kryminału. Owszem, w tle przewija się wątek makabrycznego morderstwa trójki młodych ludzi. Tajemnica przerażającej zbrodni sprzed niemal trzydziestu lat naznaczyła piętnem całą społeczność górskiego miasteczka, nie pozostała też bez wpływu na życie głównego bohatera powieści. I tutaj dochodzę do sedna: mianowicie nie uważam „Istoty zła” za rasowy kryminał, a raczej za bardzo dobrą powieść psychologiczną. Główny bohater aby podnieść się z traumatycznego wydarzenia, którego skutkiem jest potrzaskana psychika, postanawia zbadać na własną rękę, co wydarzyło się w okrytym złą sławą obozie Bletterbach. Czy grzebiąc w trudnej dla lokalnej społeczności przeszłości obudzi pradawne zło czające się w górach? Jaką cenę przyjdzie mu zapłacić za odkrycie makabrycznej historii? A może wyczerpał już limit szans w pierwszym spotkaniu z istota, jaką główny bohater sam nazywa Bestią? Wszak rodowici mieszkańcy gór niejednokrotnie powtarzali, że to co się w górach wydarzyło, w górach powinno pozostać.
Jako powieść psychologiczną oceniam „Istotę zła” bardzo dobrze, jako kryminał tylko znośnie. Całościowo jest to dla mnie pozycja dobra, godna przeczytania. Były zgrzyty, momentami bywało nudnawo, jakby autor odpływał od sedna historii i zamiast nadać mu wspomnianego już przeze mnie kopa, tylko spowalniał akcje. Jednak należy się plus za czający się gdzieś między wierszami niepokój. Jak dla mnie 6/10.
Cóż mogę napisać o powieści, na którą polowałam od momentu w którym zobaczyłam ją na półce jednej z popularnych książkowych sieci handlowych? Mimo ciekawego pomysłu na historię, próby stworzenia dusznej atmosfery małej miejscowości z makabryczną tajemnicą mrocznej przeszłości, cały czas odczuwałam niedosyt. Jednak nie oceniam „Istoty zła” negatywnie.
Zwracająca uwagę...
2017-05-08
Ponownie wybrałam się z wizytą do Lipowa by z wypiekami na twarzy razem z ekipą Daniela Podgórskiego rozwiązywać makabryczne śledztwo. I muszę przyznać, że i tym razem Katarzyna Puzyńska dostarczyła mi ogromnej satysfakcji podczas lektury tajemniczego "Łaskuna". Efekt WOW został osiągnięty, zważywszy na to, że dosyć opasłe tomisko pochłonęłam niemal w jeden weekend.
Autorka wplotła w fabułę co najmniej pięć wątków, które w jakiś sposób łączą się z tajemniczą i dosyć okrutną śmiercią trzech osób. Jak zawsze nie brakuje nawiązań do przeszłości, praktycznie wszyscy bohaterowie mają motyw i są zamieszani w sprawę, co w żaden sposób nie przybliża policjantów do rozwiązania sprawy. Pikanterii dodaje fakt, że jeden z nich, sam Daniel Podgórski jest jednym z podejrzanych. Obok najistotniejszego wątku jakim jest potrójna zbrodnia, mamy aferę narkotykową, zakład samochodowy podejrzewany o konszachty z satanizmem, zemstę kobiety pogrążonej w żałobie, skorumpowanych policjantów, mafijne porachunki, tajemniczego psychiatrę powiązanego z ofiarami oraz tytułowego Łaskuna... Nic nie jest oczywiste, a pewnym można być tylko jednego: wszyscy kłamią. Trzeba więc przyznać, że Pani Katarzyna nieźle pogmatwała fabułę powieści. Jednak zaznaczam, że mimo pozornego nadmiaru bohaterów i powiązań "Łaskuna" czyta się szybko i bez większych komplikacji.
Sprawę tajemniczego tytułu autorka pozostawiła niczym wisienkę zdobiącą tort na sam koniec. I muszę przyznać, że jest to zdecydowanie najbardziej wstrząsająca historia, z jaką przyszło mi się zmierzyć podczas całej swojej przygody z cyklem o Lipowie. Z oczywistych względów nie będę zdradzać szczegółów ;). Jestem jednak pod ogromnym wrażeniem sposobu poprowadzenia tego wątku w taki sposób, aby w żadnym wypadku czytelnik nie mógł wziąć pod uwagę akurat tego konkretnego wątku przewijającego się gdzieś w tle powieści.
Moim zdaniem "Łaskuna" można określić jako powieść będącą swoistym studium ludzkiego dramatu. Bowiem praktycznie każdy z bohaterów ma życiorys naznaczony dotkliwym piętnem traumatycznego przeżycia. A to, co zostaje ujawnione na ostatnich stu stronach powieści tylko utwierdza w tym przekonaniu.
Ten tom jest także kontynuacją perypetii życiowych bohaterów, jakie miały swój początek w "Utopcach". Autorka skupia się tutaj w dużej mierze na Danielu, Klementynie, Emilii, Prokuratorze Gawrońskim ale i Komendant Cybulski także wysuwa się na dość istotny plan. Pani Katarzyna nie oszczędza swoich bohaterów i nieustannie sprawia, że ich życie w urokliwych okolicach jeziora Bachotek do najłatwiejszych nie należy.
W moim osobistym rankingu rodzimych autorów powieści kryminalnych Katarzyna Puzyńska zajmuje zaszczytne drugie miejsce na podium. I pomyśleć, że jeszcze pół roku temu podchodziłam do kryminału w kobiecym wydaniu z dużą dozą rezerwy. Jakże się cieszę, że ten etap już za mną. "Łaskun" jest dobry, bo nasz, polski, i dostaje mocne 8/10.
Ponownie wybrałam się z wizytą do Lipowa by z wypiekami na twarzy razem z ekipą Daniela Podgórskiego rozwiązywać makabryczne śledztwo. I muszę przyznać, że i tym razem Katarzyna Puzyńska dostarczyła mi ogromnej satysfakcji podczas lektury tajemniczego "Łaskuna". Efekt WOW został osiągnięty, zważywszy na to, że dosyć opasłe tomisko pochłonęłam niemal w jeden weekend....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-05-11
WITAJCIE W ZŁYCH CZYNACH...
Po kryminalnej petardzie jaką jest dla mnie "Łaskun" z przyjemnością zabrałam się za lekturę tomu o bardzo tajemniczym tytule "Dom czwarty". W tej historii mamy okazję bliżej poznać nadal bardzo tajemniczą dla czytelnika postać Klementyny Kopp, która znika w tajemniczych okolicznościach... Malownicze Złociny stają się tłem dla kryminalnych zagadek z przeszłości oraz konfrontują Daniela Podgórskiego z jego osobistymi problemami i tym samym przysparzają mu nowych. Wszystko to w niezwykle smacznym klimacie powieści autorstwa Agathy Christie lub Arthura Conan Doyle'a.
Katarzyna Puzyńska dostarczyła mi sporo frajdy z odkrywania uknutej przez nią intrygi kryminalnej. Jednak osobiście odczuwam tutaj pewien niedosyt, coś mi nie zagrało, czegoś brakuje. Być może po wcześniejszych tomach z cyklu stałam się bardziej wybredna i już nie tak łatwo mnie "kupić"? Albo najzwyczajniej w świecie każdy pisarz może mieć swoją słabszą powieść? Tak czy inaczej nadal bardzo lubię i szanuję. Jednak tym razem "tylko" bardzo mocne 6/10.
WITAJCIE W ZŁYCH CZYNACH...
Po kryminalnej petardzie jaką jest dla mnie "Łaskun" z przyjemnością zabrałam się za lekturę tomu o bardzo tajemniczym tytule "Dom czwarty". W tej historii mamy okazję bliżej poznać nadal bardzo tajemniczą dla czytelnika postać Klementyny Kopp, która znika w tajemniczych okolicznościach... Malownicze Złociny stają się tłem dla kryminalnych...
2017-08-30
Ponownie wybrałam się z wizytą do malowniczego Lipowa. Oczami wyobraźni oglądałam piękne krajobrazy okolicznych jezior, majestatyczne lasy, łąki w pełni lata. Sielskość uroczej miejscowości znowu została zachwiana przez makabryczne morderstwo.
Niby wszystko jest swojskie, już wiemy czego można się spodziewać po piórze Pani Puzyńskiej. Ale ja chyba spodziewałam się czegoś innego. Być może to nie był dla mnie odpowiedni moment na powieść kryminalną, albo po "Łaskunie", który moim zdaniem jest najlepszą powieścią tej autorki postawiłam poprzeczkę bardzo wysoko i już nie tak łatwo mnie zadowolić. To nie jest tak, że "Czarne narcyzy" mnie rozczarowały, czy też nie podobały mi się. Absolutnie tak nie jest! Dostałam wszystko to, co najlepsze w prozie Katarzyny Puzyńskiej. Jednak podobnie jak w poprzednim tomie, tak i tutaj coś mi nie zagrało, czuję jakiś niedosyt i nie bardzo mogę dookreślić co to jest.
Z sentymentu do cyklu i sympatii do autorki teraz daję mocne 6/10.
Ponownie wybrałam się z wizytą do malowniczego Lipowa. Oczami wyobraźni oglądałam piękne krajobrazy okolicznych jezior, majestatyczne lasy, łąki w pełni lata. Sielskość uroczej miejscowości znowu została zachwiana przez makabryczne morderstwo.
Niby wszystko jest swojskie, już wiemy czego można się spodziewać po piórze Pani Puzyńskiej. Ale ja chyba spodziewałam się czegoś...
2017-06-13
Rozczarowanie. Tak najprościej mogę określić uczucia towarzyszące lekturze powieści i w momencie jej zakończenia. Ni to straszne, ni z klimatem grozy. Mam wrażenie, że autor nie potrafił podjąć decyzji w którą stronę chce poprowadzić "Bliźnięta z lodu". A szkoda, bo w historii jaką tak nieudolnie konstruował drzemał naprawdę spory potencjał.
Co było dla mnie bardzo irytujące to fakt, że (ale może jest to tylko moje wrażenie) konsekwentnie robiono z czytelnika durnia. W pewnym momencie już sama nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi i kto jest "dobrym" a kto "złym" rodzicem. Dodatkowo zabieg mieszania zagubionemu dziecku w głowie tylko mnie zniesmaczył. Jednak zmęczyłam "Bliźnięta z lodu", zajęło mi to prawie miesiąc i za to wszystko daję 4/10.
Rozczarowanie. Tak najprościej mogę określić uczucia towarzyszące lekturze powieści i w momencie jej zakończenia. Ni to straszne, ni z klimatem grozy. Mam wrażenie, że autor nie potrafił podjąć decyzji w którą stronę chce poprowadzić "Bliźnięta z lodu". A szkoda, bo w historii jaką tak nieudolnie konstruował drzemał naprawdę spory potencjał.
Co było dla mnie bardzo...
2017-04-29
Utopce to malutka osada położona w samym sercu mrocznego lasu. Urokliwe drewniane domki, fabryka czekolady, miejscowe legendy o duchach zamieszkujących leśne ostępy. Magicznie! Pięknie! Jednak zło czai się nawet w tak malowniczych miejscach. Ale nie należy się bać wampira, który jest obwiniany o zbrodnie sprzed ponad trzydziestu lat. Należy się bać... ludzi.
Kolejny tom o przygodach policjantów z Lipowa pochłonęłam w kilka wieczorów. Bardzo ubolewałam nad tym, że nie przyszło mi czytać "Utopców" jesienną porą, jednak mało wiosenna aura za oknem robiła swoje i było prawie jesiennie ;).
To co z klimatem tej powieści zrobiła pani Puzyńska jest niesamowite. Niejednokrotnie miałam wrażenie, że autorka ukradła coś z prozy Kinga. Wszechobecna gęsta aura tajemniczości, delikatna groza i "uszami" wyobraźni słyszana niepokojąca muzyka rodem z filmów Wojciecha Smarzowskiego. Było to zupełnie nowe i bardzo ciekawe doświadczenie z twórczością Pani Puzyńskiej.
Sama zagadka kryminalna także została skonstruowana w dość sprawny sposób i kolejny raz nic nie było jasne aż do samego końca. Jak to bywa w cyklu o Lipowie mamy swoiste studium małej społeczności, gdzie wszyscy mają swoje malutkie sekreciki i kłamstewka. Mordercą może być każdy. Z czasem na jaw wychodzą bardzo niewygodne sprawy z przeszłości, odżywają stare duchy, a odkrywanie zagadki prowadzi do nowych makabrycznych wydarzeń.
Główni bohaterowie cyklu również zostali "oczarowani" dziwnością jaką roztaczają tytułowe Utopce. Klementyna ze zdwojoną mocą przeżywała żałobę po utraconej miłości, Daniel pogubił się w wirze przedślubnych przygotowań, Emilia przestała wierzyć w przyszłość swojego związku z Prokuratorem Gawrońskim... Słowem, wszystko się skomplikowało a konsekwencje tego odkryje każdy z bohaterów.
Ten tom cyklu jak już wspomniałam, jest nieco inny od pozostałych. Ma bardziej niesamowity klimat, inaczej działa na czytelnika. Jak dla mnie pycha! Mocne 7/10.
PS: Bardzo lubię powieści Pani Puzyńskiej, ale też z ogromną niecierpliwością czekam na tą jedną jedyną, która wywoła u mnie efekt WOW... Może będzie to "Łaskun"? Kto wie? ;)
Utopce to malutka osada położona w samym sercu mrocznego lasu. Urokliwe drewniane domki, fabryka czekolady, miejscowe legendy o duchach zamieszkujących leśne ostępy. Magicznie! Pięknie! Jednak zło czai się nawet w tak malowniczych miejscach. Ale nie należy się bać wampira, który jest obwiniany o zbrodnie sprzed ponad trzydziestu lat. Należy się bać... ludzi.
Kolejny tom o...
Przedostatnia część cyklu o przygodach kontrowersyjnej Joanny Chyłki za mną. Jak zwykle autor wzniósł się na wyżyny kreatywności i możliwości swojej wyobraźni. I dzięki temu niejednokrotnie w myślach powtarzałam sobie "kiedy się dziwić przestanę?".
Przyjemnie czytało mi się o tym jak Joanna i Kordian starają się ułożyć wspólne życie. W duchu życzyłam sobie oraz bohaterom tego, aby autor wreszcie pozwolił na to, by zagościła u nich harmonia. Niestety, nie było im to dane. Remigiusz Mróz zsyła na Joannę rewolucję w życiu rodzinnym, prywatnym i zawodowym. Dzięki temu główna oś fabularna opiera się na walce z tajemniczym stalkerem, samobójczej wyprawie w Himalaje i łączącej się z tym wszystkim obronie oskarżonej o morderstwo osoby. Dodajmy do tego wielką niewiadomą związaną ze stanem zdrowia Joanny i otrzymamy mieszankę wybuchową, która trzyma w napięciu dosłownie do ostatniej strony. Bowiem trzeba przyznać, że zakończenie mimo iż bardzo przekombinowane, wbija w fotel. Nie brałam pod uwagę takiego obrotu spraw.
Chyba już się przyzwyczaiłam do mrozowego stylu pisania i nie oczekuję literatury wysokich lotów. Ma mi dostarczać rozrywki oraz umilać czas po ciężkim dniu w pracy. Właśnie to otrzymałam podczas lektury "Kontratypu". Dlatego też nie narzekam i daję mocne 6/10.
Przedostatnia część cyklu o przygodach kontrowersyjnej Joanny Chyłki za mną. Jak zwykle autor wzniósł się na wyżyny kreatywności i możliwości swojej wyobraźni. I dzięki temu niejednokrotnie w myślach powtarzałam sobie "kiedy się dziwić przestanę?".
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPrzyjemnie czytało mi się o tym jak Joanna i Kordian starają się ułożyć wspólne życie. W duchu życzyłam sobie oraz bohaterom...