-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
2024-02-02
2023-09-24
2022-12-01
2022-04-19
2022-01-11
Może to kwestia wieku, a może zbyt wygórowanych oczekiwań, ale powieści pisane w sposób fragmentaryczny, by nie rzec hasłowy, nie porywają mnie aż tak bardzo. I reguły tu nie ma, gdyż „Bezmatek” Miry Marcinów podobał mi się bardzo. W każdym razie dotarłem do dość szeroko komentowanej książki autorstwa Agnieszki Jelonek „Koniec świata, umyj okna”. Dotarłem i przeczytałem, co właściwie nie trwało nazbyt długo.
Ta chwilowość czytania jest równa chwilowości doznań, które zaczerpnąłem z lektury. Nie oceniam książki z punktu widzenia medycyny, więc o trafności opisów stanów lękowych wypowiadał się nie będę. Poza tym, że do mnie nie trafiły, a to z powodu – tu się powtarzam – fragmentaryczności. Nie ma ani rozbiegu, od razu wpadamy na głęboką wodę, co powoduje raczej chaos niż zachwyt.
Wszystko jest tu rozedrgane, co mogę zrozumieć, jednak nie mogę odpuścić powierzchowności, która – mam wrażenie – jest wmuszana czytelnikowi. Owszem poznawczo poszerza perspektywę osób bez lękowych problemów, ale mogłaby by bardziej wnikliwie, a na pewno szerzej literacko. Nic to. To przecież nie koniec świata.
Może to kwestia wieku, a może zbyt wygórowanych oczekiwań, ale powieści pisane w sposób fragmentaryczny, by nie rzec hasłowy, nie porywają mnie aż tak bardzo. I reguły tu nie ma, gdyż „Bezmatek” Miry Marcinów podobał mi się bardzo. W każdym razie dotarłem do dość szeroko komentowanej książki autorstwa Agnieszki Jelonek „Koniec świata, umyj okna”. Dotarłem i przeczytałem, co...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-07-21
Praca – temat rzeka. Zdaje się, że nie ma bardziej aktualnego tematu w Polsce. Jedni mówią, że jest to istotniejsze zagadnienie od kwestii ideologicznych, a wręcz wyznacza linię podziału społeczeństwa. Gotów jestem w to uwierzyć, szczególnie po lekturze książki „Urobieni” Marka Szymaniaka („Nie hańbi” Olgi Gitkiewicz również się kłania). To zbiór reportaży ze świata pracy o niskich zarobkach, pracy opartej o umowy śmieciowe, czyli o wyzysku.
Szymaniak skupia się na poszczególnych bohaterach, których przykłady głęboko zapadają w pamięć. Inna sprawa, że obrazują oni szerszy problem, ale reporter nie pozbawia swojego tekstu wymiaru ludzkiego. Pisze jasno i klarownie o tym jak i dlaczego dzieje się im krzywda i są ofiarami wyzysku. Gdzieś w tle pobrzmiewa echo transformacji, którą przeszła Polska wraz ze zmianą ustroju, ale duża część problemów opisanych dotyczy kapitalistycznej codzienności. Choćby w rozdziale poświęconym wałbrzyskiej fabryce Toyoty i systemu zarządzania pracownikami.
Właściwie odejście od traktowania pracownika jako człowieka grzęźnie najbardziej w pamięci po lekturze „Urobionych”. To lektura konieczne, jeśli ktoś chce poznać obraz kraju, w którym żyje. Epatowanie sukcesem gwiazd biznesu ma swoją drugą stronę. Stronę, która składa się z ludzi pozostawionych samym sobie, bez jakiekolwiek wsparcia ze strony administracji państwowej. Oto zapis choroby XXI wieku.
Praca – temat rzeka. Zdaje się, że nie ma bardziej aktualnego tematu w Polsce. Jedni mówią, że jest to istotniejsze zagadnienie od kwestii ideologicznych, a wręcz wyznacza linię podziału społeczeństwa. Gotów jestem w to uwierzyć, szczególnie po lekturze książki „Urobieni” Marka Szymaniaka („Nie hańbi” Olgi Gitkiewicz również się kłania). To zbiór reportaży ze świata pracy o...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-05-27
„Jak będziesz niegrzeczna, to cię diabeł zabierze!” albo „Co z ciebie wyrośnie?” – słyszy ciągle bohaterka „Pestek” Anny Ciarkowskiej. O codzienności w czasie dorastania to powieść. Dotyczy młodej dziewczyny, która powyższe zdania słyszy najczęściej – i to jest najciekawsze w prozie pisarki – ze strony matki i babci.
W ogóle całe poznawanie świata, a nawet próba opisania go i skatalogowania przefiltrowana jest przez opinie wygłaszane przez członków rodziny, ale również chłopaków i koleżanek. Wszystko trafia do wewnątrz bohaterki, z którego czytelnik widzi świat. Kiedy świat narzuca swoją formę wrażliwiej dziewczynie, ta zmuszona zostaje do ucieczki w samotność, a w konsekwencji depresji.
„Pestki” rozbudzają empatię. Mają zwrócić uwagę „dorosłych” na ich „pociechy”, aby nie zbywały ich hasłem „nie histeryzuj”. W sumie sporo wątków udało się pisarce pożenić. Choć nie da się całkowicie zignorować uporczywej myśli o delikatnej powierzchowności i szybkostrzelnej analizie. Mimo to, warto zwrócić na nią uwagę.
Inne: https://www.nowamuzyka.pl/author/jaroslawszczesny/
„Jak będziesz niegrzeczna, to cię diabeł zabierze!” albo „Co z ciebie wyrośnie?” – słyszy ciągle bohaterka „Pestek” Anny Ciarkowskiej. O codzienności w czasie dorastania to powieść. Dotyczy młodej dziewczyny, która powyższe zdania słyszy najczęściej – i to jest najciekawsze w prozie pisarki – ze strony matki i babci.
W ogóle całe poznawanie świata, a nawet próba opisania...
2020-05-18
Próba odtrucia.
W mojej ograniczonej perspektywie postrzegania świata jasnym jest co internet uczynił z nauką. Mówię tu o nauce w sensie ścisłym. Wszelkiej maści teorie spiskowe lub nowe, cudowne, całkowicie naturalne odkrycia, złośliwie i celowo przemilczane przez wielkie koncerny bądź światowy rząd, znajdują swoje ujście właśnie w cyber-świecie. Łukasz Lamża, dziennikarz z branży naukowej, stara się nie tyle rozprawiać z pseudonauką, co wejść z nią w polemikę na zasadach wpojonych przez uczelnie, czyli trzymając się faktów. I to, jak się okazuje, czasami bywa niemożliwe.
Przede wszystkim należy mu się uznanie za nieposkromioną chęć przekopania się przez wszystkie niuanse opisywanego zjawiska. Stara się, na ile może, precyzyjnie oddać całą wiedzę z danego zakresu. Na przykład w kwestii ruchu antyszczepionkowców, gdzie wykazuje, że badania, na które się powołują są nieprecyzyjne i niepotwierdzone. Wszystko napisane jest bez zajadłości i wyższości, ale w formie grzecznej, łatwo przyswajalnej i konsekwentnej do bólu.
Ciekawym wydaje się rozdział poruszający kwestię homeopatii, gdzie idzie raczej w stronę „pójścia na skróty”, a to już cecha ogólnoludzka, która bywa wykorzystywana przez innych. Właściwie można to rozszerzyć na całą książkę „Światy równoległe”. Cieszy zaangażowanie redaktora Lamży w naprawę dyskursu publicznego oraz próbę przywrócenia znaczenia pogłębionych treści oraz elementarnego szacunku dla nauki. W czasach pławiącej się w świetle fleszy ignorancji jest to działalność tym bardziej potrzebna.
Inne: https://www.nowamuzyka.pl/author/jaroslawszczesny/
Próba odtrucia.
W mojej ograniczonej perspektywie postrzegania świata jasnym jest co internet uczynił z nauką. Mówię tu o nauce w sensie ścisłym. Wszelkiej maści teorie spiskowe lub nowe, cudowne, całkowicie naturalne odkrycia, złośliwie i celowo przemilczane przez wielkie koncerny bądź światowy rząd, znajdują swoje ujście właśnie w cyber-świecie. Łukasz Lamża,...
2020-04-30
Mętlik w głowie pozostaje po przeczytaniu książki „Wojna o pieniądz”, którą napisał Song Hongbing. Jest to panorama dziejów, głównie Ameryki, w oparciu o zdarzenia związane z ponadnarodowymi interesami bankierów, a konkretnie kilku wybranych rodzin. M.in. Rockefellerów, a przede wszystkim Rotschildów. Zresztą cytat z Mayera Rothschilda wybrzmiewa tu bardzo często: „Dopóki jestem w stanie kontrolować emisję pieniądza w danym kraju, nie dbam o to, kto w nim stanowi prawo.”.
Niestety nie udało mi się znaleźć rzetelnej analizy tej książki, a bez tego zwyczajnie nie starcza mi wiedzy, żeby móc zweryfikować jej zasadność. Autor wysnuwa mocne tezy (m.in. o tym, że za zabójstwami prezydentów USA stoją bankierzy, którym owi prezydenci mieliby pokrzyżować plany w emisji pieniędzy). Zanim pospiesznie wrzucicie to do kosza z napisem „teorie spiskowe” autor przytacza też bardzo ciekawą historię powstania Rezerwy Federalnej USA. Otóż ustawa powołująca ją powstała w tajemnicy przed opinią publiczną. 22 listopada 1910 r. w klubie Jeckyll Island (J.P. Morgan był współwłaścicielem) spotkali się ludzie powiązani z Rockefellerami. Pikanterii dodaje fakt, że stawili się tam używając fałszywych nazwisk i pożyczonych samochodów. Ustawę zgłosił senator Nelson Aldrich również obecny na spotkaniu.
Hongbing stawia jasno sprawę pisząc, że wypowiada się w imieniu rządu Chin i w jego interesie. Naturalnie budzi to podejrzenie, że możemy mieć do czynienia z propagandą, ale do tego potrzebna byłaby właśnie rzetelna analiza naukowa czy też historyczna. Analiza zjawiska zwanego „strzyżeniem owiec” jest bardzo niepokojąca. Otóż, według autora, bankierzy posiadając prawo do kontroli podaży pieniądza są w stanie spekulacyjnie wywoływać efekt prosperity w gospodarce (na przykład dając niskooprocentowane kredyty). To rodzi popyt, który rośnie do zbyt dużych rozmiarów, potem następuje krach finansowy i spadek wartości majątku, który można, posiadając kapitał, kupić za małe pieniądze. Takie praktyki finansowego świata są jak najbardziej weryfikowalne i być może stąd wynika cisza wokół tej pozycji pośród zachodnich bankierów. Nim jednak uderzymy w Zachód zwrócę uwagę, że autor w ogóle nie dotyka kwestii np. Rosji, a to już budzi wątpliwości o czystość intencji piszącego.
Mętlik w głowie pozostaje po przeczytaniu książki „Wojna o pieniądz”, którą napisał Song Hongbing. Jest to panorama dziejów, głównie Ameryki, w oparciu o zdarzenia związane z ponadnarodowymi interesami bankierów, a konkretnie kilku wybranych rodzin. M.in. Rockefellerów, a przede wszystkim Rotschildów. Zresztą cytat z Mayera Rothschilda wybrzmiewa tu bardzo często: „Dopóki...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-04-03
Kolejne „arcydzieło”.
Łatwiej się potknąć o okrzyczane arcydziełem książki, niż faktycznie wyłuskać dobrą, nie mówiąc już o odkrywczej, powieść. Z takim postrzeganiem sytuacji na rynku wydawniczym nie jestem osamotniony. I oto (cóż za niespodzianka!) pojawia się kolejne arcydzieło. Dobrze chociaż, że po książce „Asymetria” pewna redakcja nie wzywa do dania nagrody Nobla kolejnej autorce, którą jest Irlandka Sally Rooney.
„Normalni ludzie” w zamyśle i nieskomplikowaniu ma być opowieścią o normalnych ludziach właśnie. Proszę wybaczyć namnożenie oczywistości, ale to efekt lektury tej książki, która składa się jedynie z oczywistości. Tu nie ma żadnego wyjścia poza schemat (wątek miłosny poza klasami społecznymi).
Autorka wybrała sposób prezentowania historii jako porozdzielane na rozdziały odsłony perypetii dwójki bohaterów: Marianne i Connella. Muszę to napisać: są tak bezbarwni, okropnie stereotypowi jakby zostali wyjęci z forum internetowego. Są po prostu uśrednieni.
Ich świat nie nosi w sobie żadnej idei. Jeśli już, to traktuje je w formie kalejdoskopu. Jak się przekręci stronę to role społeczne bohaterów ulegają zmianie, ich relacje działają na zasadzie huśtawki, a wyznawane wartości się zmieniają. Witaj XXI wieku w ujęciu „social media”. Jest depresja i neuroza, bo jakby ich miało nie być. Wyjałowienie tych ludzi, którzy bardziej się snują niż żyją, być może jest symptomatyczne dla dzisiejszego świata, ale literacko to się nie broni. I nie chce sięgać po mistrzów gatunku, żeby dyskwalifikować tę powieść, ale doprawdy trudno się ekscytować historią bez żadnych uniesień.
Inne: http://www.nowamuzyka.pl/author/jaroslawszczesny/
Kolejne „arcydzieło”.
Łatwiej się potknąć o okrzyczane arcydziełem książki, niż faktycznie wyłuskać dobrą, nie mówiąc już o odkrywczej, powieść. Z takim postrzeganiem sytuacji na rynku wydawniczym nie jestem osamotniony. I oto (cóż za niespodzianka!) pojawia się kolejne arcydzieło. Dobrze chociaż, że po książce „Asymetria” pewna redakcja nie wzywa do dania nagrody Nobla...
2020-04-10
„Złote piachy” Sylwii Siedleckiej to kolejna propozycja z Wydawnictwa Czarne podróży po naszej części Europy z uwzględnieniem jej przemian społecznych, czyli od komunizmu do gospodarki wolnorynkowej. Nie jest to najlepsza odsłona, ale i warta uwagi, gdyż dotyczy kraju, o którym być może wiemy za mało, czyli Bułgarii.
O podobieństwach miedzy Polską a Bułgarią autorka pisze w sposób nienachalny. Oni mają Buzłudżę, my mamy Pałac Kultury. Bułgarzy mieli antyturecką politykę podsycającą resentymenty, a my antysemicką. Szczególnie rozczuliła mnie historia bułgarskiej mistyczki i uzdrowicielki Wangi. Kolejki, które się do niej ustawiały w oczekiwaniu na cud i uleczenie, spychają tę historię do worka ogólnoludzkiej wiary w mity, jednostki obdarzone nadprzyrodzoną mocą, która zbawiennie może wpłynąć na ludzkie zdrowie, los czy powodzenie finansowe. W tej mierze również różnica między Polakami a Bułgarami nie jest duża, jeśli w ogóle występuje.
W czasie przełomu politycznego, który podobnie jak u nas, przyniósł masę zawirowań, przewartościowań oraz wymagał od ludzi adaptacji do nowych warunków, tak i tu następowały rzeczy wcielające w życie myślenie magiczne. Jak mówi jedna z bohaterek książki: „zczególnie wymowny jest tu przykład jamy wykopanej we wsi Cariczina, w której Ministerstwo Obrony za radą jasnowidzki zdecydowało się w 1990 roku szukać wewnątrz ziemi wrót do kosmosu”.
Książkę kończy obraz współczesnej Bułgarii przez pryzmat portretu premiera Borisowa. Nie dość krytyczny, moim zdaniem, i taki raczej ślizgający się po powierzchni. „Złote piachy” Sylwii Siedleckiej nie jest złą książką, ale nazbyt powierzchowną. Być może po prostu wolę opowieści o krajach z punktu widzenia konkretnych obywateli, których osobiste historie przeobrażają się w ogólny ogląd spraw. Tego w „Złotych piachach” brakowało mi najbardziej.
Inne: http://www.nowamuzyka.pl/author/jaroslawszczesny/
„Złote piachy” Sylwii Siedleckiej to kolejna propozycja z Wydawnictwa Czarne podróży po naszej części Europy z uwzględnieniem jej przemian społecznych, czyli od komunizmu do gospodarki wolnorynkowej. Nie jest to najlepsza odsłona, ale i warta uwagi, gdyż dotyczy kraju, o którym być może wiemy za mało, czyli Bułgarii.
O podobieństwach miedzy Polską a Bułgarią autorka pisze...
2020-02-05
Zaczyna się od wiersza, który jest katalizatorem historii opisanej przez Amora Towles`a. „Dżentelmen w Moskwie”. Bohaterem powieści jest hrabia Aleksander Iljicz Rostow, który zostaje uwieziony w złotej klatce, którą jest hotel Metropol. Tak, w dużym skrócie, rozpoczyna się ta dość szalona powieść. Przez szalona mam na myśli jej rozmach i ambicję. Bo oto wokół pozbawionego wszelkich praw, majątku oraz wizyt w operze staroświeckiego hrabiego dzieje się prawdziwa historia i to przez duże „H”.
Wokół naszego bohatera przetacza się więc rewolucja bolszewicka. Obłęd z tym związany i wszędobylska propaganda docierają do nas przez drzwi hotelu, a są filtrowane przez bohatera, którego autor wyposażył w kręgosłup moralny, co czyni go przyzwoitym człowiekiem. I to zasadniczo jest najlepszą częścią tej książki. Autor zdecydował się na obdarcie tej historii z dramatyzmu. Ujmującą i wielce efektową frazą przykrył dramat, o którym koniec końców pisze. I to mnie nie spodobało się wcale.
Pyszną lekturę psuło trzeszczące przeświadczenie, że przecież mówimy tu o prawdziwym dramacie, więc po diabła go lukrować. Pojawiające się w powieści opisy dań są całkowicie zbędne. Całość sprowadza się do zderzenia indywidualizmu z bolszewizmem (czyt. kolektywizmem). Niby to atrakcyjne i oczywiste w wyniku zderzenia, ale co byłoby gdybyśmy zaczęli przyglądać się majątkowi hrabiego?
Inne: http://www.nowamuzyka.pl/author/jaroslawszczesny/
Zaczyna się od wiersza, który jest katalizatorem historii opisanej przez Amora Towles`a. „Dżentelmen w Moskwie”. Bohaterem powieści jest hrabia Aleksander Iljicz Rostow, który zostaje uwieziony w złotej klatce, którą jest hotel Metropol. Tak, w dużym skrócie, rozpoczyna się ta dość szalona powieść. Przez szalona mam na myśli jej rozmach i ambicję. Bo oto wokół pozbawionego...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-01-31
Powieści erotyczne w ostatnim czasie ścigają się i wygryzają wzajemnie z kryminałami o uwagę tych, którzy nie uciekają na widok drukowanego tekstu. Co prowadzi do przedziwnej sytuacji, że trzeba brać poprawkę na tzw. „bestsellery”, ponieważ oba gatunki bardzo mocno deprecjonują słowo pisane w ostatnim czasie. Więc postanowiłem cofnąć się i zajrzeć do książki skandalicznej, ale napisanej już jakiś czas temu. Wybór padł na „Rachatłukum” Jana Wolkersa.
Naturalnie cała „kontrowersja” związana jest ze scenami seksu oraz językiem opisu tychże. Mamy do czynienia z historią mocnego uczucia początkującego rzeźbiarza do rudowłosej Olgi. Temperatura ich związku jest wysoka, a erotyczne igraszki dalekie od powściągliwych. Również jeśli chodzi o język ich opisu, który ochoczo korzysta z wulgarności, a jest to działanie planowe. Dodajmy, że rzecz dzieje się latach 60. w Holandii, a więc pewna obrazoburczość i kontestacja drobnomieszczaństwa jest w ten kontekst wpisana.
Dodatkowo autor swoją opowieść komplikuje dając nam obraz związku, który nagle się rozpada, a potem przeradza w uczuciową tragedię. No i ja tego nie kupuję. Nie chodzi o sam język, ale o miałkość i powszedniość tej historii. Mam nieodparte wrażenie, że jeśli byśmy obdarli „Rachatłukum” z pikanterii scen erotycznych to w środku niewiele by już zostało. Jeśli ktoś chce poszukać bohatera, który twarzą wyciera trotuar, ale robi to w sposób dalece głębszy niż bohater tej książki, niech sięgnie po Michela Houellebecqa.
Inne: http://www.nowamuzyka.pl/author/jaroslawszczesny/
Powieści erotyczne w ostatnim czasie ścigają się i wygryzają wzajemnie z kryminałami o uwagę tych, którzy nie uciekają na widok drukowanego tekstu. Co prowadzi do przedziwnej sytuacji, że trzeba brać poprawkę na tzw. „bestsellery”, ponieważ oba gatunki bardzo mocno deprecjonują słowo pisane w ostatnim czasie. Więc postanowiłem cofnąć się i zajrzeć do książki skandalicznej,...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-01-03
Wpadamy w sam środek akcji. Dowiadujemy się, że burmistrz został poćwiartowany, a jego części ciała znajdują się w zamrażarce. Społeczność tego (chyba) amerykańskiego miasteczka, po apokalipsie jak sądzę, nie jest tym faktem nadmiernie zdziwiona. Kluczową dla nich sprawą jest zbrojenie się. No może nie zbrojenie, ale na pewno tworzenie fortyfikacji wokół domu służących do finezyjnego zadawania bólu. W międzyczasie tworzona jest lokalna szkoła, ludzie spotykają się na koktajlach albo pożyczają sobie narzędzia hydrauliczne.
Bohater – nauczyciel – pragnie stworzyć szkołę. Werbuje napotkane osoby, żeby mu w tym pomogły. To człowiek dziwny, na którym rozczłonkowane ciało nie robi wrażenia. W książce obrazoburczość jest na porządku dziennym. Grubymi nićmi szyte aluzje, abstrakcyjność pomysłów oraz surrealizm. Tego jest tu pełno, ale mimo to, niekoniecznie mi się podobała. Rozumiem formalny eksperyment, z tym problemów nie mam, ale już z percepcją całość już tak. Choć karykaturalność lubię, to wolę jednak inne książki tego typu. Na przykład Raymonda Roussela.
Inne: http://www.nowamuzyka.pl/author/jaroslawszczesny/
Wpadamy w sam środek akcji. Dowiadujemy się, że burmistrz został poćwiartowany, a jego części ciała znajdują się w zamrażarce. Społeczność tego (chyba) amerykańskiego miasteczka, po apokalipsie jak sądzę, nie jest tym faktem nadmiernie zdziwiona. Kluczową dla nich sprawą jest zbrojenie się. No może nie zbrojenie, ale na pewno tworzenie fortyfikacji wokół domu służących do...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-11-05
Chciałem sobie przeczytać kryminał cz. 3
Uff. Tym razem jest lepiej. Naturalnie wszystko to zasługa jazzu, ale po kolei. Mariusz Czubaj nigdy nie znalazł się na mojej, czytelniczej orbicie, ale jak ktoś uczynił głównym bohaterem kontrabasistę jazzowego to trudno się oprzeć lekturze. „Około północy” to pozycja zacna, przyjazna i nieszkodliwa, a więc rzadkość w natłoku kryminalnych pozycji. No właśnie, wszystko mi tu pasuje, poza trupem. Mamy fantastyczne tło (świat jazzu), dobrą scenę otwierającą (pogrzeb Krzysztofa Komedy) oraz enigmatycznego bohatera. Tylko po co ten trup?
Owszem daje autorowi możliwość snucia się po mieście, a bohaterowi umożliwia uzewnętrznianie się oraz oprowadzanie nas, ale to mogłoby się zdarzyć bez kryminalnego wątku w tle. Mam wrażenie, że „Około północy” byłoby książką lepszą, gdyby nie była usilnie kryminalna. Autor przekuwa improwizacyjny charakter opisywanego gatunku muzycznego na literacki kształt i robi to dobrze. Wypada pogratulować wyczucia, ale i wymóc na nim, żeby w końcu odważył się i odszedł od tego co przynosi mu największy dochód.
Inne: http://www.nowamuzyka.pl/author/jaroslawszczesny/
Chciałem sobie przeczytać kryminał cz. 3
Uff. Tym razem jest lepiej. Naturalnie wszystko to zasługa jazzu, ale po kolei. Mariusz Czubaj nigdy nie znalazł się na mojej, czytelniczej orbicie, ale jak ktoś uczynił głównym bohaterem kontrabasistę jazzowego to trudno się oprzeć lekturze. „Około północy” to pozycja zacna, przyjazna i nieszkodliwa, a więc rzadkość w natłoku...
2019-11-27
2019-11-12
2019-09-20
Jest „Fuerte” Kaspera Bajona książką, której za reportaż bym nie brał. Eseistyczny ton opowieści wiedzie nas poprzez różne doliny przemyśleń autora, ale geograficznie lądujemy w Hiszpanii, a za to u mnie są już dodatkowe plusy. Drugim plusem jest to, że po lekturze opisywana część Hiszpanii traci swój turystyczny urok i staje się miejscem mrocznym, a nawet nieco mrocznym.
Autor snuje się po historii archipelagu. Przygląda się niektórym zdarzeniom, które czytelnika mogą zwabić (naziści albo piraci), ale dodaje od siebie swoje przemyślenia. Bardziej, co zastanawiające, interesuje go historia niż współczesność. Nie dotkniemy za bardzo tego, co dziś dzieje się w tym rejonie. W swoim tekście nie zabrakło również wyjść poza Europę (na przykład do Afryki).
Sama książka jest nierówna jakby autor nie mógł się zdecydować o czym chce nam opowiedzieć. Migotliwe historie albo wynaturzenia przeszkadzają trochę w lekturze. W tym chaosie – jak sądzę – nie ma metody, a część z zaznaczonych historii aż prosi się o poszerzenie. Trochę szkoda niewykorzystanego potencjału.
Jest „Fuerte” Kaspera Bajona książką, której za reportaż bym nie brał. Eseistyczny ton opowieści wiedzie nas poprzez różne doliny przemyśleń autora, ale geograficznie lądujemy w Hiszpanii, a za to u mnie są już dodatkowe plusy. Drugim plusem jest to, że po lekturze opisywana część Hiszpanii traci swój turystyczny urok i staje się miejscem mrocznym, a nawet nieco mrocznym....
więcej Pokaż mimo to