Długi taniec za kurtyną. Pół wieku Armii Radzieckiej w Polsce Grzegorz Szymanik 6,5
ocenił(a) na 84 lata temu Tajemnica poliszynela
Wojska radzieckie pojawiły się w Polsce z końcem wojny – to one wyzwalały, razem z wojskiem polskim, ludność polską spod okupacji niemieckiej. Jednak nie wycofały się wraz zakończeniem działań wojennych. Stacjonowały nadal, w zamkniętych enklawach, na terenach tzw. Ziem Odzyskanych. 14 maja 1955 został podpisany Układ Warszawski, a 17 grudnia 1956 roku – umowa o statusie prawnym wojsk radzieckich przebywających na terenie Polski. Wcześniej ich pobytu nie regulowało żadne prawo. Porozumienia utrwaliły eksterytorialność garnizonów, liczba żołnierzy została ustalona na 62-66 tys. Nieoficjalnie nikt jednak nie wie, ilu żołnierzy radzieckich naprawdę stacjonowało na terenie Polski. Pozostanie to tajemnicą przez niemal pół wieku.
Otoczone zasiekami garnizony wojsk radzieckich ciągnęły się od południa do północy, od Dolnego Śląska do Pomorza Zachodniego: Świętoszów, Pstrąże, Borne Sulinowo. W Trzebieniu stacjonowała radziecka Dywizja Pancerna. W Szprotawie i w Krzywej, w Żaganiu i Brzegu zostali lotnicy. Garnizony saperskie, łączności i transportowe były w Jaworze, w Strzegomiu, w Świdnicy i na przedmieściach Wrocławia. Nie było ich jednak na żadnych oficjalnych mapach.
W 1976 r. do konstytucji PRL zostaje wpisana wieczysta przyjaźń ze Związkiem Radzieckim, a obecność wojsk radzieckich w Polsce ponownie usankcjonowana.
Wiadomo, że wraz z wojskami radzieckimi pojawiły się na ziemiach polskich nowe rodzaje broni – w tym broń atomowa. Stało się to z powodu powolnej komunikacji. Gdy w 1965 r. wojska Układu Warszawskiego ćwiczyły atak jądrowy na Europę, głowice jechały z ZSRR koleją i drogami, płynęły morzem i leciały w powietrzu, ale każda z tych dróg (co przećwiczono) zajmowała za dużo czasu. Głowice zawsze docierały za późno. Dwa lata po manewrach ministrowie obrony PRL i ZSRR podpisali w Moskwie umowę: na zachodniej ścianie Polski, przy garnizonach radzieckich, ukryte wśród jezior i lasów, mają być zbudowane trzy magazyny broni jądrowej. Zaprojektowane przez Rosjan bunkry, zbudowały polskie wojska inżynieryjne i cywilne przedsiębiorstwa, przekonane, że konstruują tajną instalację dla wojsk łączności.
I tak, w 1970 r., Armia Radziecka odebrała trzy identyczne magazyny: Obiekt 3001 (w Podborsku),Obiekt 3002 (w Brzeźnicy-Kolonii) i Obiekt 3003 (w Templewie). Otoczone murem z podwójnych zasieków i przewodów wysokiego napięcia, z góry przykryte pagórkami porośniętymi sosnami i paprociami. Między ogrodzeniami czekały psy na długich łańcuchach, miny sygnałowe, strażnice ze strzelcami wyborowymi, stanowiska z bronią maszynową. Teren patrolował specnaz. Drogi prowadzące do baz przykrywała siatka maskująca.
Do magazynu z głowicami wchodziło się przez cztery pary stalowych drzwi, każde grube na pół metra. Odblokowywał je mechanizm hydrauliczny po wpisaniu kodu, zmienianego codziennie. Każdej hali strzegł alarm, a żołnierze w rozdzielni nadzorowali dosłownie wszystko: ogrzewanie, chłodzenie i poziom fekaliów w zbiorniku. W każdej chwili mógli uwięzić ludzi w środku. Wraz z przechowywanymi tu, w temperaturze od plus pięciu do piętnastu stopni, lezącymi na wózkach z ogromnymi kołami, głowicami atomowymi. Skarbiec atmowego Ali Baby.
Gdy głowice atomowe tu sobie leżały, polscy dyplomaci domagali się w ONZ denuklearyzacji i likwidacji podobnych składów w Niemczech Zachodnich.
W Polsce o atomówkach wiedziało 12 oficerów wysokiej rangi. Informacje były zamknięte w sejfach sztabowych, w kopertach podpisanych kryptonimem „Wisła”. W teczce Wisły można było znaleźć informacje, że w połowie lat 80. w bunkrach było magazynowane: 14 głowic o mocy 500 kiloton, 35 – o mocy 200 kiloton, 83 – o mocy 10 kiloton, 2 bomby lotnicze o mocy 200 kiloton, 24 – o mocy 15 kiloton i 10 – o mocy 0,5 kilotony. 168 ładunków jądrowym mniej więcej po 60 w każdym bunkrze. W sumie to 1039,6 Hiroszimy. („Little Boy” zrzucony na Hiroszimę miał 15 kiloton).
W razie wybuchu wojny Polacy mieli głowice odebrać i przetransportować dalej do radzieckich batalionów na Zachodzie. A gdy zajdzie potrzeba – użyć. Podczas ewentualnej wojny z NATO setki tysięcy żołnierzy, tysiące czołgów miały przejechać przez Polskę. Przygotowana była odezwa do władz Kopenhagi, bo w wypadku wojny, Polacy mieli desantować się na plaże w Danii.
Atomówki wyjechały z Polski jeszcze przed 1990 rokiem i rozwiązaniem Układu Warszawskiego. NATO wykreśliła wtedy Polskę z listy celów atomowych. Ale teczka Wisły została odtajniona dopiero w 2006 roku.
Czy wszystkie ładunki wyjechały z Polski? Czy Rosjanie handlowali nimi po roku 1989, gdy już było wiadomo, że ich czas w Polsce jest policzony, podobnie jak handlowali inną bronią i mieniem wojskowym, wyprzedawanym za bezcen – każdemu, kto chciał zapłacić?
Żaden z rządów polskich po 1989 roku nie zajął się rzetelnie tą sprawą i nie przedstawił należytego raportu.
Tekst powstał na podstawie książki: Grzegorz Szymanik, Julia Wizowska, „Długi taniec za kurtyną. Pół wieku Armii Radzieckiej w Polsce”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2019