-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant11
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2011-07-18
2011-06-26
Dopóki nie spojrzałam na nazwisko autorki, dopóty myślałam, że jest to zagraniczna książka. Wcale mi to nie przeszkadzało. Do czasu, kiedy zdałam sobie z prawę z tego, jak mało wymagałam od "Ja, diablica". A wcale tak nie powinno być, bo polskie, nie oznacza gorsze.
Wiktoria Biankowska zostaje zabita i trafia do "poczekalni". Rozpoczął się handel żywym, a właściwie nieżywym... "towarem". Anioł i Diabeł mają w obecności Śmierci zachęcać dziewczynę do swoich światów. Wygrywa Diabeł, więc dziewczyna trafia do Piekła. Zostaje Diablicą. Wszysto zaczyna się dobrze - wspaniałe miejsce pełne rozrywki, magii.. Jest mniej, o wiele mniej, zakazów, niż w niebie, gdzie zmarli ludze noszą skarpetki, a na to "jezuski"; szaty i śpiewają w chórze jakieś pieśni, ballady i hymny. Jednak chce wrócić na ziemię. Tam ma prawdziwe życie. A poza tym musi podbić serce Piotrusia, w którym zakochana jest od lat! Czy pogodzi ze sobą piekło i ziemię? Na dodatek w grę wchodzi walka z wrogami i niespodziewane odkrycie. Co przyczyni ją do zmiany decyzji? Tego dowiecie się, czytając książkę.
Książka mnie zachwyciła i to jak. Oderwać się od niej nie mogłam. Zaczęłam czytać ją niestety wieczorem, więc muszę Was od razu ostrzec, żeby tego nie robić. Wtedy nie ma zlituj. Trzeba ją skończyć następnego dnia, jak ja to zrobiłam.
Dialogi są barwne, fantastyczne, a niektóre wręcz komiczne. Czytając wypowiedzi Wiktorii i Beletha, śmiałam się do rozpuku. Irytowały mnie jedynie wypowiedzi pewnej staruszki, która wiecznie protestowała i próbowała nawrócić młodzież. Po czasie zrozumiałam jednak, że równa z niej babka i można na niej polegać.
Piekło jest fanastycznie wykreowane przez autorkę. Aż samem się chce tam trafić i spędzić w tym miejscu całą wieczność. Niebo natomiast jest miejscem nudnym i pozbawionym jakiegokolwiek życia. Nie ma tam dyskotek, różnych knajp, a samą rozrywką w Niebie jest śpiewanie. Nie można ubierać się wedle swojego gustu, lecz masz już z góry zaplanowany strój... I wciąż taki sam...
Postacie zaś są niesamowite. Wiktoria, przystojny diabeł - Beleth, śmiertelnik - Piotruś, za bardzo opiekuńczy brat Wiktorii, Azazel, Lucyfer... Można by wymieniać i wymieniać, lecz pomimo tego, że jest ich wielu, wciąż zostają w pamięci.
Podumowując: z książki można dowiedzieć się kilka prawdziwych, może troszkę przerobionych, rzeczy o Lucyferze - Szatanie... O Aniołach, Archaniołach... I o tym, skąd się biorą różne przedmioty, rośliny i zwierzęta. Dajmy na to komary... Co prawda to już jest wymyślone, ale brzmi całkiem logicznie.
"Ja, diablica" to z pewnością najlepsza książka z tej kategorii, jaką dotąd czytałam. Z niecierpliwością czekam na drugą część "Ja, anielica", która ukazać ma się dwudziestego ósmego września w księgarniach. Lepiej przygotujcie się na to psychicznie, bo po tę książkę sięgną całe tabuny nie tylko dziewczyn!
Dopóki nie spojrzałam na nazwisko autorki, dopóty myślałam, że jest to zagraniczna książka. Wcale mi to nie przeszkadzało. Do czasu, kiedy zdałam sobie z prawę z tego, jak mało wymagałam od "Ja, diablica". A wcale tak nie powinno być, bo polskie, nie oznacza gorsze.
Wiktoria Biankowska zostaje zabita i trafia do "poczekalni". Rozpoczął się handel żywym, a właściwie...
2011-07-06
Gdy natknęłam się na książkę w bibliotece, nie zawahałam się ani razu. Po prostu ją wzięłam. Wiedziałam, że się na niej nie zawiodę. I tak faktycznie było, a nawet coś o wiele większego...
Ewa w trakcie czwartego miesiąca ciąży poszła niespodziewanie do ogrodu, gdzie zjadła korzeń! Nic nie wskazywało na to, że może się coś zdarzyć. Nawet o nimk zapomniała. A kiedy urodziła swojego synka, zobaczyła, że coś jest z nim nie tak. Jedno oko miał niebieskie, a drugie zielone. Natomiast jego włosy były w kolorze marchewkowym. A na dodatek mówiło, nie otwierając ust! Przekazało jej wiadomość o kocie, topiącym się w beczce z deszczówką. Szybko pobiegła tam z małym (zezowatym!) dzieckiem. Pomimo tego, że była zima, wzięła go, przez co musiała słuchać krzyków własnej sąsiadki. Uratowała kota, który, jak się okazało, także miał jedno oko niebieskie, a drugie zielone, i wzięła go do domu. Nie wiedziała, że to on jest sprawcą wszystkiego i nie miała pojęcia, że to dzięki nim przenosi się do kompletnie odmiennego swiata.
Zaczynając czytać książkę "W krainie kota", miałam wrażenie, że nie za szybko ją odłożę. Nawet początek, co do których jestem strasznie wybredna, był zachwycający. Kiedy Ewa zjadła korzeń, czułam, jakbym to ja go jadła, a gdy przenosiła się do "Krainy Kota", zdawało mi się, jakbym robiła to razem z nią.
Świat wykreowany przez autorkę jest niesamowity, a raczej...niesamowicie fantastyczny! Postacie też są wręcz magiczne, niekoniecznie w dosłownym tego słowa znaczeniu. Dla przeczytania takiej książki, warto rzucić wszystko i zasiąść do lektury. To wszystko jest tak bardzo realne, że aż czytelnik wczuwa się tak bardzo, a potem nie ma zlituj... trzeba go oderwać.
A co do imion... Zauważyłam ostatnio, iż prawie w każdej książce, którą przeczytałam, występuje imię - Ewa albo - Ewa i Adam. Jednak co tam, jeżeli są o wiele lepsze... Dajmy na to: Jonyk. Co prawda miał być Janek, ale z powodu nietrzeźwego, delikatnie mówiąc, urzędnika, w rubryce "Imię", wpisano mu waśnie - Jonyk. Przez co zwierzak został nazwany Kotykiem.Warto wziąć też pod uwagę Gimel i pozostałe postacie z Krainy Kota, a nawet samą nawzę tej krainy i również jej rzeczywistą...
Wątkiem pobocznym, choć szczerze powiedziawszy mającym swoją zasługę w tej książce, był sierociniec i dzieci, które tam przebywały. Chłopiec chory na autyzm wiele w tej książce znaczył i zmienił całkowicie jej bieg. Była też Cecylia i Amata, ale to już inna historia...
Ogólnie książka piękna. Nie tylko dla dzieci, ale również dla dorosłych, którzy zawsze sobie coś w niej znajdą. Warto do tej książki powracać, nie tylko ze względu na fabułę, ale także niesamowity język pani Doroty Terakowskiej. Polecam!
Gdy natknęłam się na książkę w bibliotece, nie zawahałam się ani razu. Po prostu ją wzięłam. Wiedziałam, że się na niej nie zawiodę. I tak faktycznie było, a nawet coś o wiele większego...
Ewa w trakcie czwartego miesiąca ciąży poszła niespodziewanie do ogrodu, gdzie zjadła korzeń! Nic nie wskazywało na to, że może się coś zdarzyć. Nawet o nimk zapomniała. A kiedy urodziła...
2011-06-03
Jak już mówiłam: bibliotekarka powiedziała mi, że ta książka jest ciężka. Jednak nie zniechęciło mnie to. Ta pozycja to genialne dzieło literackie. Jest to pierwsza książka Haruki Murakamiego, którą miałam okazję przeczytać i mam nadzieję, że nie ostatnia. Choćbym miała odnieść drobne obrażenia w bitwie o jakąś książkę tego autora, muszę ją koniecznie mieć.
Kafka Tamuro, nadzwyczaj dojrzały piętnastolatek, ucieka z domu przed klątwą ojca na wyspę Shikoku, ale czy faktycznie pozbędzie się tej klątwy? Sam tego nie wie. Wszystko diametralnie się zmienia, kiedy udaje się do biblioteki. Tam poznaje pana Oshimo, który tak naprawdę jest kobietą, jednak to nie ma znaczenia. Jest bardzo miły, sympatyczny i pomaga mu w trudnych chwilach. Jednakże nie uchroni go od klątwy - ona musi zostać zrealizowana...
Pana Nakatę można spotkać pod parzystymi... rozdziałami. Kiedyś był bardzo inteligentym dzieckiem, jednak po wypadku wszystko wywróciło się do góry nogami. Nie umie czytać, pisać, liczyć... ale potrafi zabić człowieka. A zdarzyło się to pewnego dnia... Pies zaprowadził go mężczyzny, który łapie koty. Póżniej, jak się okazuje, wycina serca, zjada je, a głowy chowa do lodówki. Nazywał się Johnnie Walker i samn prosił się o zabicie. Nakata zrobił to. Potem poszedł na policję; policjant go wyśmiał w duchu, ale był dla niego miły. Nie zapisywał nic. Kompletnie nic. A kiedy znaleziono zaordowanego mężczyznę bardzo się zdziwił. Nawet to jest mało powiedziane. On już niestety wyruszył autostopem w tę stronę, w którą podąża Kafka... Wraz z mężczyzną w hawajską koszulę rozwiązuje sprawę. Niestety musi zapłacić własnym życiem. Potem mężczyzna musiał zabić Coś, które wypełzało z ust pana Nakaty. Zrobił to. I był wolny.
Książka "Kafka nad morzem" mnie oczarowała. Nie mogłam przestać czytać i brnęłam dalej z Kafką i panem Nakatą w głąb wyspy. W różne zakamarki. Kilka razy zaparło mi dech w piersiach, kiedy działo się to samo głównym bohaterom. Wstrzymywałam oddech, gdy Kafka patrzył się na tajemniczą postać, na ducha piętnastoletniej dyrektorki biblioteki.
Nie brakło oczywiście przemocy i nawet erotyki... Sądzę, że było jej nawet za dużo. Trochę byłam zawiedziona, kiedy ta klątwa się spełniła. Od początku książki myślałam, że to się zwyczajnie nie uda. A kiedy umarła jakaś postać, ciężko to znosiłam.
Ogólnie ksiażka jest niesamowita. Warta ceny, godna polecenia. Haruki Murakami to bardzo dobry pisarz. Mógłby powstać nawet film na podstawie książki, tylko lepiej by było, jakby usunęli wszystkie... wulgarne sceny.
"Kafkę nad morzem" polecam bardziej tym osobom, którzy nie boją się wyzwań i szukają czegoś nowego. Nie polecam natomiast tym osobom, którzy ciągle czytają młodzieżówki. Ta książka nie jest dobrą odskocznią od tego...
Jak już mówiłam: bibliotekarka powiedziała mi, że ta książka jest ciężka. Jednak nie zniechęciło mnie to. Ta pozycja to genialne dzieło literackie. Jest to pierwsza książka Haruki Murakamiego, którą miałam okazję przeczytać i mam nadzieję, że nie ostatnia. Choćbym miała odnieść drobne obrażenia w bitwie o jakąś książkę tego autora, muszę ją koniecznie mieć.
Kafka...
2011-05-18
Na tę książkę czekałam dość długo, jednak krócej niż się spodziewałam. Bardzo się cieszyłam, że miałam ją w rękach. Ale nie byłam pewna czy będę taka szczęśliwa po jej przeczytaniu. Na szczęście już na samym początku moje wątpliwości zniknęły tak szybko jak się pojawiły. Co prawda akcja potoczyła się dość szybko. Nie było niczego dokładnie opisanego o znikających nauczycielach. Było same "paf" i nic więcej. Prawdę mówiąc nie tego się spodziewałam, ale trzeba się niektórymi rzeczami zadowolić bez kaprysów.
Szczerze powiedziawszy nie jestem świeżo po przeczytaniu tej książki. Dość dużo książek się po niej przewinęło, więc nie jestem w stanie tego dokładnie opowiedzieć, zważywszy na to, że już nie posiadam tego egzemplarza, co miałam, w domu.
Nauczyciele znikają, rodzice znikają, młodzież znika; dzieci zostają, nastolatkowie zostają. Wszyscy powyżej piętnastego roku życia znikają. Bez ostrzeżenia. W jaki sposób? Sam i jego przyjaciele próbują do tego dotrzeć. Po drodze napotykają na wrogów, pojawia się ETAP. Czy uda im się wszystko wyjaśnić? Czy ktoś stanie im na przeciw?
"Gone" to nie jest zwyczajny thiller młodzieżowy. "Gone" ma w sobie TO coś, co przyciąga również starszych. Sam Stephen King chwali tę serię, jak to jest napisane na okładce. Wiele osób kupuje sobie ją, ze względu na każdy szczegół - nie ma jednego, porządnego argumentu. Ja nie dałam się wciągnąć w kupno, ale w samo przeczytanie jej. Nie żałuję tego. Jestem wręcz zaszczycona, iż mogłam mieć szansę przeczytania jej. Chętnie wróciłabym do niej kiedyś, ale jeszcze przede mną kilka następnych części, po które chętnie sięgnę, jeżeli będę miała okazję.
Ksiażkę polecam wszystkim... zainteresowanym. Nie każdy się zauroczy w tej książce, ale na pewno zdobędzie ona rzeszę fanów. Naprawdę warto ją przeczytać. Ale nie z przymusu, a z własnej woli... Bardzo często to mówię, ale czas przeznaczony na czytanie tej książki, nie będzie czasem straconym. To jest raczej udowodnione...
Na tę książkę czekałam dość długo, jednak krócej niż się spodziewałam. Bardzo się cieszyłam, że miałam ją w rękach. Ale nie byłam pewna czy będę taka szczęśliwa po jej przeczytaniu. Na szczęście już na samym początku moje wątpliwości zniknęły tak szybko jak się pojawiły. Co prawda akcja potoczyła się dość szybko. Nie było niczego dokładnie opisanego o znikających...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-05-13
Nie słyszałam nic nigdy o tej książce, nie widziałam recenzji o niej, nie wiedziałam nawet, że istnieje. Moja koleżanka, która od czasu do czasu czyta jakiś dobry kryminał, nie wspomniała o "Nie oglądaj się" ani słowem, ale to mnie nie odrzuciło od tej książki. Stojąc w bibliotece i patrząc na nią niewidzącym wzrokiem, byłam myślami bardzo daleko - za górami, za lasami i siedmioma krasnoludkami. Muszę przyznać, że ani razu nie czytałam kryminału, a ten był moim pierwszym. Każdy ma swój pierwszy raz, a ja muszę stwierdzić, że tego nie zmarnowałam, bo "Nie oglądaj się" to naprawdę dobra powieść kryminalna.
Okładka jest wręcz piękna. Szkoda tylko, że te napisy zasłaniają połowę okładki, no ale cóż - nic się nie da zrobić. Muszę powiedzieć, że ona przykuwa uwagę i za nic nie świecie nie da się jej odpędzić.
Powieść ta opowiada o Konradzie Sejerze, który wraz ze swoim partnerem, Jacobem Skarre'em, prowadzi śledztwo dotyczące zamordowanej piętnastoletniej dziewczyny, znalezionej na plaży, całkiem nagiej, okrytej tylko kurtką, nie należącej zresztą do sprawcy. Nie ma śladów zbrodni; można wykluczyć gwałt, uduszenie, zadanie nożem albo innym przedmiotem ciosów. Sprawa ta wydaje się być zagadką nie tak łatwą do rozwikłana, ale czy aby na pewno?
Przyznam, że byłam oczarowana tą książką. I jak zaczęłam ją czytać i jak ją skończyłam. Wprawdzie miała ona swoje minusy, lecz to jest już inna sprawa. Postaci jest wiele, większość jest ciekawa. Wystąpił też mężczyzna z Zespołem Downa - autorka przedstwawiła go w zupełnie innym świetle. Jest dużo ciekawych momentów, choć przyznam, że mogłyby bardziej zaskakiwać. Zazwyczaj śledztwo ciągnie się latami, a tutaj nie minął nawet rok. Nie wiem czy to Konrad Sejer jest taki dobry w swoim zawodzie, czy może autorka się za bardzo pośpieszyła?
Ogólnie książka godna polecenia. Nie jest to kryminał z nutką horroru, ale taki kryminał, jaki można obejrzeć w telewizji. Zapewne akurat to mnie przyciągnęło do tej książki - dość lekki, zrozumiały. Polecam wszystkim tę powieść i uprzedzam, że lepiej zacząć wczesnym rankiem, gdyż nie wiadomo czy się od niej da odpędzić ;)
Nie słyszałam nic nigdy o tej książce, nie widziałam recenzji o niej, nie wiedziałam nawet, że istnieje. Moja koleżanka, która od czasu do czasu czyta jakiś dobry kryminał, nie wspomniała o "Nie oglądaj się" ani słowem, ale to mnie nie odrzuciło od tej książki. Stojąc w bibliotece i patrząc na nią niewidzącym wzrokiem, byłam myślami bardzo daleko - za górami, za lasami i...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-04-25
Każdego roku w państwie Panem na zlecenie Kapitolu telewizja relacjonuje reality show zwane Głodowymi Igrzyskami. Dwudziestu czterech losowo wybranych nastolatków z każdego dystryktu toczy śmiertelną walkę. Ich zwycięzca może być tylko jeden. W „Igrzyskach śmierci” dwójka uczestników Katniss Everdeen i Peeta Mellark udaremnia plany Kapitolu, wymuszając zwycięstwo obojga. Za to zwycięstwo bohaterowie zapłacą cenę, jakiej się nie spodziewają… W drugim tomie trylogii, „W pierścieniu ognia” Katniss i Peeta przygotowują się do odbycia obowiązkowego Tournee Zwycięzców, kiedy dowiadują się o fali zamieszek, do których przyczynił się ich zuchwały czyn. W tle trwają przygotowania do rocznicowych, 75. Głodowych Igrzysk, które przyniosą bardziej niż zaskakujący obrót spraw… Bo Kapitol jest zły. I Kapitol pragnie zemsty…***
Pamiętam, że byłam raczej przeciw temu, iż przeczytam tę książkę, jednak nie wiedzieć czemu, w bibliotece od razu się na nią rzuciłam. Była i ta część, i "Kosogłos", jednak jak na razie postanowiłam wypożyczyć tylko jeden tom, ponieważ nie miałam zamiaru innej odkładać. Postanowiłam na własnej skórze przekonać się, jaka ta książka naprawdę jest.
"W pierścieniu ognia" to drugi tom tej trylogii, z czego jestem niezadowolona. Wtedy, gdy byłam w bibliotece, książki "Igrzyska śmierci"nie było. Ale nie chciałam zostawiać tej części, bo nie wiadomo, kiedy miałabym do niej... dostęp. Jednak okazało się, że pomimo tego, iż byłam negatywnie nastawiona na tę trylogię - książkę czytałam szybko i nawet można powiedzieć - płynnie. Podzieliłam sobie ją na trzy części, czyli tyle, ile akurat tam było. Preczytałam książkę jednak w dwa dni, wprawiając siebie w osłupienie. "To już? Tak szybko" - pomyślałam i nie mogłam pojąć tego, jak taka książka może wciągać. Pierwszy raz spotkałam się z takim dziełem, a to oznacza, że autorka miała wspaniały pomysł, ale także umiała go zrealizować. Język jest prosty, a czcionka jest w miarę duża, co ułatwia czytanie. Przynajmniej tak mi się wydawało - gdy książka mnie wciąga, nie zwracam uwagi, m.in. na literówki, a zwłaszcza na język. Co prawda, nie wszystkie rzeczy rozumiałam, gdyż nie czytałam pierwszego tomu, ale to mnie nie odpychało.
Ogólnie książka bardzo ciekawa i oryginalna. Jestem zawiedziona tylko, że zaczęłam tę trylogię od drugiego tomu, więc została mi jeszcze jedna część, a później będę musiała się zapewne z autorką pożegnać. Po tej książce wiem, że "raz kozie smierć" albo "raz się żyje" i trzeba próbować nowych rzeczy. Sięgnięcie po inny gatunek literacki nie zbił mnie z tropu, że tak powiem, lecz zachęcił do dalszego delektowania się książkami innego typu.
Już się nie mogę doczekać ponownego spotkania z Katniss ;)
*** Opis z książki.
Każdego roku w państwie Panem na zlecenie Kapitolu telewizja relacjonuje reality show zwane Głodowymi Igrzyskami. Dwudziestu czterech losowo wybranych nastolatków z każdego dystryktu toczy śmiertelną walkę. Ich zwycięzca może być tylko jeden. W „Igrzyskach śmierci” dwójka uczestników Katniss Everdeen i Peeta Mellark udaremnia plany Kapitolu, wymuszając zwycięstwo obojga. Za...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-04-16
Nie wyobrażam sobie być głucha i nie słyszeć otaczających mnie dźwięków, a co gorsze: nie móc słuchać muzyki. Nie jestem w stanie pojąć, że niektórzy ludzie, budząc się, mają wokół siebie ogłuszającą ciszę. Ciszę, która ma trwać bardzo długo. Jestem pod wrażeniem, że Fiona, jako mała dziewczynka i jako nastolatka uczyła się mówić, pomimo tego, iż była niesłysząca. Najpierw podstawy, jednak później mówiła coś więcej. Większość ludzi twierdzi, że życie zaczyna się wtedy, gdy usłyszy się pierwszy dźwięk. Ale jak Fiona miała usłyszeć, skoro jej słuch nie był... sprawny?
Książka nie jest do ocenienia. Jednak mogę ocenić zachowanie rówieśników Fiony, z którymi chodziła do klasy albo wyjeżdżała na obozy. To według mnie nie fair, że traktowali ją jak powietrze. Nie rozmawiali z nią albo udawali, że jej nie ma, a nawet dochodziło do tego, że ją obgadywali. Ja potrafiłabym zaprzyjaźnić się z osobą niesłyszącą, a Fiona wydała mi się sympatyczna, więc tym bardziej powinni ją szanować. Ciekawa jestem, co oni by zrobili na jej miejscu. Nie wyobrażam sobie, żeby żaden człowiek nie był tolerancyjny, względem innego. Świat ogarnia już obojętność. Nikogo to nie obchodzi, że ona cierpiała, że było jej przykro i się z tego powodu smuciła. Każdy miał po dziurki w nosie mówienia dla niej językiem literackim, więc przechodził do języka, który jest normalnie stosowany. Według mnie to było chamskie i sądzę, że nie chciałabym, aby ktoś inny znalazł się na miejscu Fiony.
Oczywiście tę książkę polecam, pomimo jednej wady. A mianowicie tego, że pod koniec książki, jakieś ponad 20 stron zajmują pytania i odpowiedzi, dotyczące głuchoty, a ja myślałam, iż będzie to dalsza część historii. Tylko z tego powodu jestem rozczarowana. Ale ogólnie książka mnie zachwyciła i chciałabym ją mieć w swojej biblioteczce.
Nie wyobrażam sobie być głucha i nie słyszeć otaczających mnie dźwięków, a co gorsze: nie móc słuchać muzyki. Nie jestem w stanie pojąć, że niektórzy ludzie, budząc się, mają wokół siebie ogłuszającą ciszę. Ciszę, która ma trwać bardzo długo. Jestem pod wrażeniem, że Fiona, jako mała dziewczynka i jako nastolatka uczyła się mówić, pomimo tego, iż była niesłysząca. Najpierw...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-04-18
Ewa to dziewiętnastolatka, która chce się przenieść z małego i zarazem nudnego miasteczka, w którym mieszka, do innego miasta, jednak nic nie wskazuje na to, aby ten pomysł realizowała. Pracuje w sklepie u Grubego za marne grosze, ponieważ nie ma żadnych zainteresowań, a co za tym idzie - nie ma studiów. Nie dzieje się nic, co mogłoby to zmienić. Do czasu...
Sylwester. To jest dzień, który zmienił wszystko. Ewa idzie na dyskotekę, na którą wystroiła się aż nadto. Jej kusa sukienka nie zasłania tego, co potrzeba. Wypacykowana i pachnąca wychodzi. Jednak nie wie, iż stanie się coś, co nie powinno mieć w jej życiu miejsca.
Z głośników sączy się muzyka. Ewa próbuje się wczuć... stara się zjednoczyć z muzyką. Udaje jej się to. Wszystkie oczy zwrócone są w jej stronę, kiedy światło otacza ją ze wszystkich stron. Została wybrana. Po dość erotycznym tańcu zostaje zapoznana z trzema mężczyznami. Po krótkiej rozmowie wsiada z nimi do zielonego renaulta, który od tego momentu miał się stać jej znienawidzonym samochodem.
Dopiero, gdy ominęli jej dom, zaczęła się niepokoić. Wtedy wszyscy trzej rzucili się w jej stronę i każdy chciał mieć swoje "kilka minut". Ewa nie będąca w pełni zozumieć co się dzieje, krzyczy i wymiotuje. Zostaje wyrzuona z auta.
Wtedy zachodzi w ciążę. Ma dziewięć miesięcy na to, aby udowodnić dziecku, że warto opuścić dotychczasowe mieszkanie i zobaczyć świat z bliska. Niestety nie jest to proste. Na świecie dzieje się tyle złych rzeczy...
Tik, tak, tik, tak... Czas mija, a ona dalej nie wie, który z tych trzech mężczyzn jest ojcem dziecka. Wierzy, iż ONO jej w tym pomoże. Wkrótce, dzięki pomocy swojej koleżanki, wyrusza w podróż w nieznane.
To życie pisze scenariusz. My nie mamy na to wpływu. Życie daje, życie odbiera. Ono zostało odebrane. Nie żyje. Ewa skacze do rzeki, ale czy przeżyje? Kto w końcu jest ojcem dziecka?
Na te dwa pytania i na dużo więcej innych możecie odpowiedzieć sobie sami po przeczytaniu książki, a naprawdę warto to zrobić. Gdy zobaczyłam tę książkę w bibliotece nie miałam wątpliwości co do jej wzięcia, a nawet się cieszyłam, że mam taką szansę. Nie żałuję czasu przeznaczonego na czytanie tej książki. Nawet uważam, że te dwa dni były dobrze zagospodarowane.
Ewa to dziewiętnastolatka, która chce się przenieść z małego i zarazem nudnego miasteczka, w którym mieszka, do innego miasta, jednak nic nie wskazuje na to, aby ten pomysł realizowała. Pracuje w sklepie u Grubego za marne grosze, ponieważ nie ma żadnych zainteresowań, a co za tym idzie - nie ma studiów. Nie dzieje się nic, co mogłoby to zmienić. Do czasu...
Sylwester. To...
Początek zwykły, najnormalniejszy w świecie (chociaż muszę powiedzieć, że nie lubię tej części książek). Jem natrafia na Pająka. Niby nic, a tak to się zaczęło.... I tu nie mówię o reklamie... Powoli stają się kumplami. Następnie trzymają się tylko i wyłącznie siebie. W końcu uciekają. I na tym poprzestańmy. Ucieczka. Nie brzmi dobrze i przyjemnie. Zależy oczywiście z jakiego miejsca i najważniejsze, gdzie...uciekamy? Oni nie mieli gdzie przystanąć, spocząć. Gonili z jednego miejsca do drugiego. Jem musiała to przetrwać, chcociaż nie tak wyobrażała sobie samotne życie bez niczyjej pomocy. Tutaj ma wątpliowści co do swojego wyboru. Nie wie czy ma płakać, czy dalej uciekać... Pjąk wspiera ją jak może... Dziewczyna jest w pewnym sensie załamana. Pewnego razu zaczyna padać deszcz. Zmywają z siebie bród. Dziewczyna wtedy dostrzega urodę chłopaka. "Jest śliczny"... Wtedy dziewczyna, nie wiedząc jeszcze o tym, zachodzi w ciążę.
Pod koniec Jem chce się zabić. Pająk do niej dołącza. Jednak w pewnym momencie oboje z tego rezygnują. Pająk ze szczęścia tańczy na skraju dachu kościoła... spada. Nie żyje.
W ostatnim rozdziale opisane jest życie Jem po pięciu latach od tego przykrego zdarzenia. Zajmuje się Karen, która wcześniej zajmowała się po trosze Jem, i opiekuje się swoim synkiem...
Na początku chciałam dobnąć do trzeciego albo czwartego rozdziału jak mam w zwyczaju, gdyż lubię wiedzieć o czm jest książka i jacy są bohaterowie. W tym wypaku, dziewczyna była niecierpliwa, wulgarystyczna, jeśli można to tak nazwać i nawet trochę chamska. Nie lubiła jak coś nie idzie po jej myśli.. wywoływała konflikty i spory, lecz to mi się w tej postaci podobało. Odwaga, charyzma, jej siła... Zaś Pająk rawie niczym nie róźnił się od Jem. Polubiłam go. Jak umarł chciałam rozedrzeć koniec książki, następnie napisać swój koniec i z powrotem wkleić. Za nic na świecie nie chciałam, aby umarł. Sama bym płakała z teo powodu albo cisnęłabym książką w drugi koniec pokoju. To jest też powód, dlaczego nie mogę czytać kryminałów, ani książek zmierzających w tym kierunku. Bo jestem... wrażliwa i moje emocje wypływają same, bez żadnej kontroli sterującej, że tak powiem. A zresztą już zakończę moją opinie, bo nie ma m o czym pisać...Jednym słowem: Polecam!
Początek zwykły, najnormalniejszy w świecie (chociaż muszę powiedzieć, że nie lubię tej części książek). Jem natrafia na Pająka. Niby nic, a tak to się zaczęło.... I tu nie mówię o reklamie... Powoli stają się kumplami. Następnie trzymają się tylko i wyłącznie siebie. W końcu uciekają. I na tym poprzestańmy. Ucieczka. Nie brzmi dobrze i przyjemnie. Zależy oczywiście z...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-03-24
Na początku zadawałam sobie pytanie "dlaczego każdy ją poleca?". Odpowiedź na to pytanie pojawiło się kilka kartek dalej.
Ta książka opowiada nam o tym, jak ważna jest prawdziwa miłość. Ojciec Georg'a był naprawdę dobrym człowiekiem, który nade wszystko kochał swojego synka. Początek zaczyna się zdaniem: "Mój ojciec zmarł jedenaście lat temu". Zmarł, gdy Georg był małym dzieckiem, miał zaledwie 4 lata. Gdy dowiedział się o swojej chorobie zaczął pisać list, który miał przeczytać jego syn jak dorośnie. Opisuje w nim uczucia jakie mu towarzyszą, co się dzieje... Jednak najważniejszą rzeczą jest to, że opowiada o tym, jak poznał Dziewczynę z Pomarańczami, dajac do zrozumienia, iż nie wolno o niektórych rzeczach o tak sobie zapominać.
Gdyby nie wielkie uczucie, jakim obdarowywał ojciec, Jan Olav, swoje dziecko, list na pewno nigdy by nie powstał. Nie przypominam sobie, że ktoś chory, kto wie, że zaniedługo umrze, pisze list do osoby jeszcze młodej, nie będącej w stanie zrozumieć pewnych słów.
Ogólnie historia jest piękna. Daje wiele do przemyślenia i pokazuje nam, że nie zawsze musimy odejść nie zostawiając po sobie żadnego śladu, który nie byłby w postaci jakiegoś przedmiotu. Oprócz tego pokazuje nam, że warto pamiętać o innych i nie pozostawać obojętnym na cudzą krzywdę, nawet wtedy, jeśli ta krzywda krzywdą nie jest.
Polecam!
Na początku zadawałam sobie pytanie "dlaczego każdy ją poleca?". Odpowiedź na to pytanie pojawiło się kilka kartek dalej.
Ta książka opowiada nam o tym, jak ważna jest prawdziwa miłość. Ojciec Georg'a był naprawdę dobrym człowiekiem, który nade wszystko kochał swojego synka. Początek zaczyna się zdaniem: "Mój ojciec zmarł jedenaście lat temu". Zmarł, gdy Georg był małym...
2011-03-09
Chuda. Na co dzień słyszymy to słowo. Chuda również oznacza szczupła. Szczupła może być modelka, kobieta. Dziewczyna także. Chudym można być nawet nie stosując diety albo odwrotnie. Jednak nie zdajemy sobie sprawy z tego, że czasami staje się to czymś poważniejszym. Staje się to chorobą zwaną anoreksją, która często prowadzi do śmierci.
Przechodząc zatłoczonymi uliczkami nie myślimy, iż można minąć osobę, która w przyszłości ma przejść przez tę chorobę. Szczerze mówiąc nie obchodzi nas to. Nie zaprzątamy sobie tym myśli. "To niepotrzebne" - mówimy. Ale jak czulibyśmy się na miejscu anorektyczki albo kogoś z jej rodziny? Z pewnością nie byłoby nam milo i nie bylibyśmy skłonni do śmiechu.
Niestety to się dzieje naprawdę. Niektórzy nie współczują anorektyczkom. Przecież one wprowadziły się w ten stan. Same z niego wyjdą, nie? Więc po co w ogóle o tym myśleć? Ale to nie jest takie proste, proste jak drut ani jasne jak słońce. To jest skomplikowane. Z tego tak trudno wyjść jak z labiryntu.
Często do zdrowia wracają dla kogoś lub czegoś, dlatego też muszą mieć przy sobie bliską im osobę, która ich weprze w tej decyzji, jaką jest wyzdrowienie.
To wszystko - nie rąbek zasłony, a całą zasłonę - odchyla nam autorka. Sama, będąc nastolatką, a dokładniej mając 13 lat, przeszła przez tę chorobę. Ta książka pokazuje nam to wszystko o czym chcemy wiedzieć. Jakie wtedy towarzyszą uczucia i emocje. Jak wtedy funkcjonuje organizm, to znaczy co się dzieje z ciałem i tym wszystkim, co jest w środku, oraz jakie są wtedy myśli. Czy towarzyszy wtedy uczucie bezradności, uczucie, którego nie da się wyjaśnić? Uczucie, które nie pozwala zasnąć? W nocy dręczy nas, ludzi, myśl, że nie jesteśmy potrzebni, więc musimy popełnić samobójstwo?
Odpowiedzi znajdują się w książce. W gruncie rzeczy nie tylko odpowiedzi, a pytania...
Na szczęście z tej choroby da się wyjść. Da się pokonać tak zwaną "Małpę", który towarzyszy anorektykom i tym osobom chorym na schizofrenię. "Małpa" to inaczej głos, który mówi co powinni robić. Jess, główna bohaterka tej książki, przeciwstawiła się jej, powracajac do zdrowia. Autorka po wyjściu z tej choroby zaczęła znów cieszyć się życiem i poznawać jego zalety. Napisała także tę książkę, żeby pokazać nam, że to nie jest jak już mówiłam, takie proste.
Tego nie da się ocenić. Tę książkę można jedynie polecić, aby samemu się przekonać. I ja to, na dzień dzisiejszy, zrobię.
Chuda. Na co dzień słyszymy to słowo. Chuda również oznacza szczupła. Szczupła może być modelka, kobieta. Dziewczyna także. Chudym można być nawet nie stosując diety albo odwrotnie. Jednak nie zdajemy sobie sprawy z tego, że czasami staje się to czymś poważniejszym. Staje się to chorobą zwaną anoreksją, która często prowadzi do śmierci.
Przechodząc zatłoczonymi uliczkami...
2010-11-26
Tak więc, ta książka wzbudza ogromne emocje. Oczywiście zależy jaki jest człowiek. Czytając ją, marszczyłam czoło w skupieniu. Powoli śledziłam losy bohaterki. Zaczęło się niewinnie i nawet miło. Początkiem był opis matki Sofii – głównej bohaterki – od tej lepszej strony. Czyli ładna, zadbana i lubiąca spędzać czas na praniu i wieszaniu ubrań, firanek, itp. Później były okropne momenty. Przez pierwsze dwa rozdziały (a było ich sześć + prolog oraz epilog) opisana była przemoc, ból i cierpienie Sofii. W trakcie tych rozdziałów opisane było jak uciekała i co wtedy robiła. A uciekała często, lecz wracała do domu, wiedząc o tym, iż w „domu” – bo co to za dom, gdzie stosuje się przemoc i nienawidzi się własnego dziecka? – zazna, znanego jej, cierpienia. Niestety łzy nie mogły ukoić jej bólu, gdyż Sofia nie potrafiła się rozpłakać. Z kolei w trzecim rozdziale, ku ich uciesze, oddali Sofię do poprawczaka. Lecz jej to miejsce nie odpowiadało. Później wszystko działo się, jakby równym rytmem. Sofia uciekała, ale później znowu ją zamykali, z tym, że w innym ośrodku. I tak było dotąd, póki poczuła, że już tak nie może, i uciekła dalej, gdzie wiatr ją poniesie. Najwyraźniej życie nie chciało jej tego umilić. Na Sofię ciągle czyhały kłopoty, problemy. Nawet miłosne. W pewnym momencie Sofia znalazła, nie pierwszy raz, kolejną, nową przyjaciółkę, z którą zamieszkała w okropnej ruderze. Tam poznała chłopaka, z którym zaszła w ciąże. Na imię miał Benjamin, ale mówili na niego inaczej - Ätze. Lecz tutaj los także nie był dla niej łaskawy. Sofia poroniła. Tak samo jak jej matka, ale jej powtarzało się to kilka razy. Później cierpienie Sofii zostało wynagrodzone. Jej chłopak znalazł rodzinę, którą Sofia uwielbiała. Była to jej była przyjaciółka – Ania oraz jej rodzice. Pochodzili z Polski (były dwie albo trzy, krótkie wzmianki o Polsce) i wcześniej byli sąsiadami Sofii. Ojczym Sofii – Karl (ten co się znęcał nad nią) – z całego serca nie znosił obcokrajowców, dlatego zabronił swojej przybranej córce, się z nimi widywać. Kilka miesięcy później Beckerowie przeprowadzili się do Monachium. Dziewczyny pisały do siebie listy, rzecz jasna, ale na przeszkodzie stał Karl, który przechwytywał listy od Anki, dlatego kontakt się urwał. Na szczęście, dzięki Benowi, Sofia mogła normalnie żyć. Przeprowadziła się do swojej przyjaciółki i poszła do szkoły...
*Książka oparta na faktach.
Tak więc, ta książka wzbudza ogromne emocje. Oczywiście zależy jaki jest człowiek. Czytając ją, marszczyłam czoło w skupieniu. Powoli śledziłam losy bohaterki. Zaczęło się niewinnie i nawet miło. Początkiem był opis matki Sofii – głównej bohaterki – od tej lepszej strony. Czyli ładna, zadbana i lubiąca spędzać czas na praniu i wieszaniu ubrań, firanek, itp. Później były...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Kiedy zobaczylam, że książka już zagościła na księgarnianych półkach, przygotowałam się na piętnastominutową wędrówkę do miasta. Na miejscu długo patrzyłam się na regały, ale nigdzie nie mogłam znaleźć "Numerów". Nie chciałam się pytać, bo to zwiastowałoby kolejne nieszczęście w postaci polecanych przez ekspedientki książek. Ale niestety musiało do tego dojść. Gdy miałam książkę w rękach, nie zastanawiałam się długo. Poszłam z nią do kasy i zapłaciłam. Ale potem przez jakiś czas rozmyślałam nad tym, czy aby nie zostawić jej na koniec. Postanowiłam, że tak będzie. Jednak po skończeniu piątej książki, nie wytrzymałam. Wzięłam się za nią.
Adam to syn Jem - bohaterki pierwszej części, i Pająka, czyli Terre'go - również bohatera "Numery. Czas uciekać". Już w przedszkolu objawiły się pierwsze oznaki jego daru i równocześnie przekleństwa. Teraz ma szesnaście lat i jest pod opieką swojej babci. Muszą opuścić miasto i udać się do Londynu. Adam przeczuwa najgorsze, jednak babcia idzie w zaparte. W nowej szkole w Londynie poznaje dziewczynę, która widząc go, ucieka z krzykiem. Kim jest ta dziwna dziewczyna? Jedno jest pewne - ma na imię Sara.
Sara jest w trzecim miesiącu ciąży i ma prorocze sny. Widzi to, co ma się wkrótce zdarzyć. Główną rolę w jej snach odgrywa Adam z poparzoną twarzą. Trzyma w rękach dziecko. Jej dziecko. I idzie z nim w ogień. Wokół panuje chaos. Zawalone budynki, woda i ogień. To nie zwiastuje nic dobrego. Sara ucieka z domu i zatrzymuje się u Megg. Już w następnym dniu dowiaduje się, że to nie jest miejsce dla niej i przenosi się do Vinny'ego - dobrego... ćpuna.
Adam w tym czasie próbuje uratować ludzi, którzy mają zginąć w tej katastrofie. Nie bardzo mu się to udaje, ale próbuje i to się liczy. Natrafia na Nelsona, który pomaga mu włamać się do komputerów i tym podobnych rzeczy. Jednak nic nie wskazuje na to, że mu wierzą.
Pierwszy styczeń 2027 roku. Budynki się walą, ulice łamią na pół. Z każdą minutą narasta panika. Ludzie krzyczą i płaczą. Ci żywi próbują uratować swoich bliskich. Adam w tym czasie próbuje wydostać się z wody. Płynie i płynie. W końcu jest na brzegu. Biegnie do Sary. Czy zdąży? I jakim jest człowiekiem? Dobrym czy złym?
Jak dla mnie - dobrym. Kochał Sarę i chciał dla niej i jej dziecka jak najlepiej, choć nie zawsze mu się udawało, zważając na czipy, które mieli wszczepione pod skórę, jak psy. Na początku byłam negatywnie nastawiona do Adama - kiedy miał napady złości, potrafił odwrócić do góry nogami cały dom, nie zważając na konsekwencje tego czynu.
Sara natomiast była trochę irytującą osobą. Nie wiedziała, czego chciała. Raz twierdziła, że Adam jest zły, a raz, że dobry. Zmieniała zdanie co pięć minut i nie była zdecydowana. Można by to oczywiście usprawiedliwić ciążą, a potem stresem poporodowym, ale tak czy siak, w czasie ciąży nie traci się własnego mózgu. Ale każdy ma inne zdanie na ten temat.
Jednakowoż dialogi są ciekawe. Nie ma w nich zbędnego słowa. W większości są krótkie, a ich przekaz jest oczywisty. Zaś styl autorki jest łatwy w odbiorze. Książka skierowana jest raczej do młodzieży i jej właśnie tę książkę polecam. Mnie się spodobała głównie dlatego, że jestem jeszcze nastolatką i takie książki mnie zachwycają.
A jeśli chodzi o szatę graficzną, to muszę powiedzieć, że jest całkiem w porządku. Wypukłe dwa zdania - Numery i Chaos pasują jak ulał, a otaczające je srebrne numery, mieniące się różnymi kolorami tęczy, dodają okładce uroku. Grzbiet książki również jest ładny. Prawa strona twarzy mężczyzny, zapewne chodzi tu o Adama, numery oczywiście, ziemia jako planeta, a w środku tytuł i autor. Wszystko utrzymane jest w tonacji ciemnoniebieskiej i ciemnozielonej. Pierwsze strony nowyvh rozdziałów ozdobione są cyframi.
Wspomnieć tu muszę o narracji. Pierwszoosoba, z tym, że jest dwóch narratorów - zaczyna Adam, a potem pisze Sara. I tak na przemian. To jest dodatkowym plusem dla tej książki, gdyż możemy dowiedzieć się ogółem coś o Adamie z jej perspektywy i o niej samej.
"Numery 2. Chaos" to książka warta ceny. Kupiłam ją, więc na pewno będę do niej powracać i pożyczać innym, żeby sami przekonali się, że jest godna uwagi. Świetna fabuła i świetna jej realizacja. Tę książkę można czytać i czytać, a i tak się nikomu nie znudzi.
Kiedy zobaczylam, że książka już zagościła na księgarnianych półkach, przygotowałam się na piętnastominutową wędrówkę do miasta. Na miejscu długo patrzyłam się na regały, ale nigdzie nie mogłam znaleźć "Numerów". Nie chciałam się pytać, bo to zwiastowałoby kolejne nieszczęście w postaci polecanych przez ekspedientki książek. Ale niestety musiało do tego dojść. Gdy ...
więcej Pokaż mimo to