Wskrzesiciel Sean Stewart 5,8
ocenił(a) na 65 lata temu Nie wiem, skąd przywedrowała do mnie ta książka.
Na dzień dobry wpadmay w głęboką toń akcji i bohaterów. Mamy więc Dantego i Jeta- łączą ich braterskie przyjacielskie więzi. Odnajdujemy ich kiedy gapią się w trupa; ale nie w jakieś tam zwykłe zwłoki, o nie..
Za wiele nie należy się rozpisywać nad fabułą, niech każdy pozna ją na swój sposób.
Nie jest to książka oczywista, gdzie wszystko palcem pokazane.Od począku trza się pogłowić co się tak naprawdę dzieje,bowiem akcja toczy się dość dziwnie.Straciłam na chwilę zainteresowanie i odłożyłam "Wskrzesiciela". Ale coś mi szeptało,żeby się nie poddawać. Jeśli już zaakceptujesz anielskość i inne nadprzyrodzone aspekty to wszystko zaczyna się kleić i zbierać do jednego punktu. A później już z górki. Ososbiście- jest to opowieść o Życiu. Ale w większej części o Śmierci.To jedyna pewna rzecz w naszym istenieniu, nie uciekniesz, nie wygrasz, nie odłozysz. Po prostu przyjdzie, czasem będziesz wiedział,że został Ci tylko tydzień;co zrobisz w te 7 dni? Poszukasz sensu, przebaczenia, załatwisz wszystkie sprawy? To historia o człowieku, jak sobie potrafi poradzić z różnymi sytuacjami- bólem,żałobą, stratą,rozczarowaniem.Że mężczyźni umierają a kobiety dalej wszystko dźwigają przygotowując kolejny posiłek w kuchni.Ale też o tym,że nic się nie kończy dopóki mamy cel, marzenia, plany. To też historia o rodzinie, więzach pokoleniowych, że jedyną ucieczką przed śmiercią jest kolejne życie z Twoim D.N.A. Dante( jakże adekwatne imię do całej sytuacji ;o) spędził dużo czasu na poszukiwanie swojego miejsca w świecie. I chyba odnalazł. Tego można sobie życzyć. Książkę uważam za ciekawą odmianę, trochę filozoficzną, nie tylko ze względu na cytaty. I tak sobie filozofuję,że nie była kiepska,bo nadal plącze mi się po głowie.
"Człowiek, niczym światełko w nocy zapala się i gaśnie"