-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik1
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński3
-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej, by móc otrzymać książkę Ałbeny Grabowskiej „Odlecieć jak najdalej”LubimyCzytać4
-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika
Cóż mogę powiedzieć o Harrym Potterze, oprócz tego że uwielbiam tę książkę? Moja wypowiedź nie będzie dotyczyła konkretnie "Kamienia filozoficznego", ale Harry'ego Potter'a jako całości.
Moja przygoda z Harrym zaczęła się jeszcze w szkole podstawowej i trwała do pierwszego roku studiów.
Doskonale pamiętam emocje towarzyszące szelestowi kartek oraz zapachowi "świeżej" książki. Te odliczanie dni, a potem godzin do premiery nowego tomu, a potem czytanie... czytanie z wypiekami na twarzy.
Streszczać treści nie będę, bo podejrzewam, że 99% czytelników ją zna. Chcę jednak podkreślić, że książka zawiera wiele uniwersalnych wartości, takich jak np.: tolerancja, lojalność wobec przyjaciół, umiejętność przezwyciężanie własnych słabości. To te elementy, oprócz baśniowego, kolorowego świata, czynią tę książkę piękną i godną przeczytania.
Ja wciąż do niej wracam i z pewnością wracać będę.
Cóż mogę powiedzieć o Harrym Potterze, oprócz tego że uwielbiam tę książkę? Moja wypowiedź nie będzie dotyczyła konkretnie "Kamienia filozoficznego", ale Harry'ego Potter'a jako całości.
Moja przygoda z Harrym zaczęła się jeszcze w szkole podstawowej i trwała do pierwszego roku studiów.
Doskonale pamiętam emocje towarzyszące szelestowi kartek oraz zapachowi "świeżej"...
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jest to jedna z lepszych książek, jakie miałam okazję przeczytać.
Wspaniale skonstruowane postacie (każda ma swój indywidualny charakter, cechy które bezbłędnie odróżniają ją od innych), interesująca fabuła oraz wysokie umiejętności pisarskie autora to tylko niektóre z elementów, które czynią tę powieść niepowtarzalną.
M. Puzo w całości zwraca uwagę czytelnika na wykreowany przez siebie świat mafii. Bohaterowie mimo, iż są groźnymi przestępcami posiadają własny kodeks moralny i potrafią wiernie hołdować ustalonym zasadom.
Zagłębiając się w kolejnych kartach powieści obserwujemy również ogromne przywiązanie i lojalność w stosunku do rodziny, czyli w tym przypadku przestępczego klanu. Skrzywdzenie jednego z jego członków skutkuje natychmiastową vendettą.
Czytelnik całkowicie przesiąka opisywanym światem i jego regułami, a to wszystko dzięki zawartym w książce epizodom, które w pełni pozwalają wyobrazić sobie jak on wygląda (np. ryba zawinięta w gazetę = zwiastun śmierci).
Książka doczekała się również własnej ekranizacji i jako jedna z nielicznych miała to szczęście, że okazała się ona naprawdę udana i niczym nie odbiega od swojego literackiego pierwowzoru.
Wypowiedzi doskonale zagranego przez M. Brando Don Vitto na stałe przeniknęły do codziennego języka.
Obecnie ciężko jest sobie wyobrazić ojca chrzestnego, który nie mówi i nie porusza się jak M. Brando. W moim wypadku jest to całkowicie niemożliwe.
Uważam, że książka ta jest perełką światowej literatury i w pełni zasługuje na najwyższą notę.
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jest to jedna z lepszych książek, jakie miałam okazję przeczytać.
Wspaniale skonstruowane postacie (każda ma swój indywidualny charakter, cechy które bezbłędnie odróżniają ją od innych), interesująca fabuła oraz wysokie umiejętności pisarskie autora to tylko niektóre z elementów, które czynią tę powieść niepowtarzalną.
M. Puzo w...
Książka, której jako zwykły "szaraczek" nie mam prawa oceniać. Chapeau bas dla niewysłowionego geniuszu i talentu Adama Mickiewicza.
Książka, której jako zwykły "szaraczek" nie mam prawa oceniać. Chapeau bas dla niewysłowionego geniuszu i talentu Adama Mickiewicza.
Pokaż mimo to
Naprawdę długo trwało zanim zdecydowałam się na napisanie recenzji "Chaty". Jej zarys już od jakiegoś czasu powoli kiełkował w mojej głowie aby w końcu skrystalizować się i nabrać rzeczywistego kształtu.
Jak najlepiej przedstawić książkę, która zrobiła na mnie tak ogromne wrażenie? Jak zachęcić innych aby również zapoznali się z tym znakomitym utworem? Jak przekazać im moje odczucia i spostrzeżenia? Te i inne pytania zaprzątały mi głowę zanim napisałam choć kilka słów na ten temat.
Mam nadzieję, że uda mi się oddać choćby ułamek tego co chciałabym przekazać.
Dlaczego więc uważam "Chatę" za książkę rewelacyjną? Odpowiedź jest prosta, dzieje się tak dlatego, że mimo bardzo smutnego początku, jest to utwór bardzo ciepły, naładowany wieloma pozytywnymi emocjami.
Główny bohater to szczęśliwy ojciec rodziny, który mimo przykrych doświadczeń z dzieciństwa był w stanie stworzyć przytulny i bezpieczny dom dla swoich dzieci.
Sielanka ulega dramatycznemu przerwaniu gdy najmłodsza córka Mackenziego (tak bowiem nazywa się główny bohater) zostaje porwana w trakcie rodzinnego wypadu za miasto. Niestety wszystkie ślady wskazują, że uprowadzenia dokonał od dawna poszukiwany seryjny morderca dziewczynek. Niestety najgorsze przypuszczenia się potwierdzają i cała rodzina Mackenzie pogrąża się w rozpaczy. Miotany bólem ojciec odwraca się od Boga, w którego do tej pory wierzył, lecz nigdy na tyle mocno aby całym sercem mu zaufać.
Po kilku latach staje się coś nieoczekiwanego. Mackenzie dostaje list, który najprawdopodobniej przysłał mu sam Bóg. W liście znajduje się zaproszenie do chaty, w której (wszystko na to wskazuje) zginęła córka Mackenziego. Bohater mimo sprzecznych uczuć decyduje się jechać i wtedy... wszystko tak naprawdę się zaczyna.
W książce odnajdujemy niespotykany nigdzie wcześniej obraz Boga. Nie jest on odległą, niedostępną istotą lecz kimś bardzo bliskim i przyjaznym. Chcąc to podkreślić autor przedstawia Trójcę Świętą w następujący sposób:
Bóg Ojciec - pulchna, roześmiana murzynka,
Duch święty - drobna Azjatka,
Jezus Chrystus - cieśla w roboczym ubraniu.
W zamyśle W. Younga Bóg specjalnie ukazuje się Mackenziemu w takich, a nie innych wcieleniach. W ten sposób chce zaakcentować, iż nie jest on dumnym starcem ("z brodą jak u Gandalfa:)"), ale kimś bliskim człowiekowi, a przede wszystkim kimś, kto potrafi bezgranicznie kochać.
Książka wręcz jest przepełniona miłością i wzajemnym szacunkiem. Pomaga ona również odpowiedzieć sobie na pytania odnoszące się do zła i niesprawiedliwości od zawsze obecnych w ludzkim życiu.
Powieść ta wiele uczy i pomaga zweryfikować poglądy, a poza tym jest bardzo przyjemna w czytaniu i wzbudza pozytywne emocje. Mimo, iż jest ona fikcją i indywidualnym wyobrażeniem autora na temat Boga i życia po śmierci, ja osobiście chciałabym aby okazało się ono prawdą. Tak przedstawiony Bóg jak najbardziej do mnie przemawia, wzbudza moje zaufanie i miłość.
Naprawdę długo trwało zanim zdecydowałam się na napisanie recenzji "Chaty". Jej zarys już od jakiegoś czasu powoli kiełkował w mojej głowie aby w końcu skrystalizować się i nabrać rzeczywistego kształtu.
Jak najlepiej przedstawić książkę, która zrobiła na mnie tak ogromne wrażenie? Jak zachęcić innych aby również zapoznali się z tym znakomitym utworem? Jak przekazać im moje...
Książka świetna. Super się ją czyta z wypiekami na twarzy. Po prostu jak się już zacznie to nie można przestać i tyle.
Bardzo intrygująca, owiana dużą dozą tajemniczości, co po prostu uwielbiam.
Ogromne brawa dla autora za stworzenie tak magicznego miejsca, jakim jest cmentarz zapomnianych książek. Myślę, że każdy kto czytał "Cień wiatru" miałby ochotę się na nim znaleźć, choćby na chwilę, żeby tylko popatrzyć... .
Książka świetna. Super się ją czyta z wypiekami na twarzy. Po prostu jak się już zacznie to nie można przestać i tyle.
Bardzo intrygująca, owiana dużą dozą tajemniczości, co po prostu uwielbiam.
Ogromne brawa dla autora za stworzenie tak magicznego miejsca, jakim jest cmentarz zapomnianych książek. Myślę, że każdy kto czytał "Cień wiatru" miałby ochotę się na nim znaleźć,...
Już po lekturze pierwszego tomu miałam ogromną ochotę wkleić tu swój komentarz. Potrzebowałam więc całego samozaparcia aby wytrwać do końca serii i tym samym odnieść się do całości. Tak więc jedziemy... .
Trylogia, którą serwuje nam Kerstin Gier, z pewnością adresowana jest przede wszystkim do młodzieży, a ściślej mówiąc młodzieży płci żeńskiej.
Mimo, iż ja mam ten piękny okres już od jakiegoś czasu za sobą (ech..), to przy czytaniu wspomnianych powieści świetnie się bawiłam.
Autorka ma niezaprzeczalny dar do rozśmieszania czytelnika. Komiczne teksty, które wkłada w usta swoich bohaterów powodują niekontrolowane wybuchy śmiechu (lepiej nic wtedy nie przełykać, bo grozi uduszeniem).
Możemy odnaleźć również wątek romantyczny, który pozwali się nam lekko rozmarzyć, mmm... te zielone oczy Gideona... .
Szczegółowej fabuły nie opiszę, gdyż zrobiło to już pewnie jakieś kilkaset osób przede mną. Polecam na poprawę humoru, zrelaksowanie przemęczonego codziennością mózgu oraz na skrócenie nudnego czasu w poczekalni u dentysty:)
Już po lekturze pierwszego tomu miałam ogromną ochotę wkleić tu swój komentarz. Potrzebowałam więc całego samozaparcia aby wytrwać do końca serii i tym samym odnieść się do całości. Tak więc jedziemy... .
Trylogia, którą serwuje nam Kerstin Gier, z pewnością adresowana jest przede wszystkim do młodzieży, a ściślej mówiąc młodzieży płci żeńskiej.
Mimo, iż ja mam ten piękny...
Po lekturze książki Olgi Rudnickiej utwierdziłam się w przekonaniu, że warto należeć do serwisu "Lubimy Czytać" i systematycznie nań zaglądać. Gdyby nie rzeczony serwis jeszcze długo nie odkryłabym twórczości Pani Olgi (jeśli w ogóle) i tym samym ominęłaby mnie fajna przygoda.
Wracając jednak do meritum, zachęcona dobrymi opiniami czytelników, wypożyczyłam wspomnianą już pozycję i zaczęłam czytać. Najlepszym podsumowaniem tej książki będzie zapewne to, że jak już ją zaczęłam to przepadłam i nie przerwałam dopóki nie skończyłam, co skutkowało zarwaną nocą oraz tym, że (o zgrozo!) zostałam bez książki na Nowy Rok (co tu począć gdy biblioteki i księgarnie zamknięte?!).
Co do treści powieści nie będę się rozpisywać na ten temat. Każdy bowiem może przeczytać opis na okładce, który powinien stanowić wystarczającą zachętę. Więcej i tak nie można by zdradzić, nie chcąc popsuć płynącej z lektury przyjemności.
Jestem pełna podziwu dla Pani Olgi. Autorka prezentuje nam przemyślaną fabułę, dowcipny język i ciekawych bohaterów. Aż mnie zazdrość bierze, że pisarka jest w moim wieku, a w swoim dorobku ma już kilka powieści (ja na polu literackim leżę i kwiczę i nie bardzo mam się czym pochwalić).
Podsumowując powyższe jestem pewna, że po książki Pani Rudnickiej sięgnę jeszcze niejeden raz. Mam również nadzieję, że talent autorki będzie rozwijał się z powieści na powieść i że pisarka zaserwuje nam jeszcze niejedną fantastyczną lekturę.
PS. Czy Wy również w twórczości Pani Olgi odnaleźliście ślady stylu Joanny Chmielewskiej? :) (Pewnie ma to związek z tym, że autorka "Diabli nadali" namiętnie zaczytuje się w twórczości królowej polskiego kryminału).
Po lekturze książki Olgi Rudnickiej utwierdziłam się w przekonaniu, że warto należeć do serwisu "Lubimy Czytać" i systematycznie nań zaglądać. Gdyby nie rzeczony serwis jeszcze długo nie odkryłabym twórczości Pani Olgi (jeśli w ogóle) i tym samym ominęłaby mnie fajna przygoda.
Wracając jednak do meritum, zachęcona dobrymi opiniami czytelników, wypożyczyłam wspomnianą już...
Z chwilą przeczytania "Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika" i tak lubiany już przeze mnie S. King stał się moim idolem, wzorem do naśladowania i osobistym guru.
Książka ta porusza zagadnienia związane z procesem tworzenia utworu literackiego. Zawiera cenne dla początkujących pisarzy wskazówki i przemyślenia pomagające im wytrwać w twórczym zapale.
Rozczaruje się jednak ten, kto myśl, że w " Jak pisać..." odnajdzie wyraźny przepis na to jak napisać dobrą, wpadającą w gusta czytelników i tym samym świetnie się sprzedającą książkę. Osobom, które właśnie tego oczekują zdecydowanie odradzam lekturę - to nie jest podręcznik, ani instrukcja obsługi.
Zachęcam jednak tych, którzy są świadomi tego, że nie ma złotej rady na to jak zostać poczytnym pisarzem, ale są gotowi dążyć do osiągnięcia upragnionego celu, kolekcjonując przy tym cenne wskazówki i uwagi uznanych autorów.
W pierwszej części książki czytelnik ma okazję zapoznać się z fragmentami biografii S. Kinga. Niecierpliwszy może sądzić, że jest to niepotrzebne wytapianie czasu, sztuczna próba zwiększenia objętości książki. Nic bardziej mylnego! Osobiście uważam, że przedstawienie zaczerpniętych z życia autora wątków dodaje książce wyrazistości, czyni ją bardziej prawdziwą i interesującą. S. King podkreśla, że mało kto rodzi się geniuszem i niemal każdy, kto chce osiągnąć upragniony cel musi poświęcić mu dużo czasu i uwagi. "Jeśli jednak nie chcecie ciężko pracować, nie macie po co próbować dobrze pisać" - pisze autor i w tym wypadku ma całkowitą rację.
Ponad to S. King bez krępacji przyznaje się do porażek (na które składały się liczne odmowy publikacji jego utworów), które towarzyszyły mu na początku kariery. Tego typu utrudnienia w żadnym wypadku nie zniechęciły autora do podejmowania dalszych prób. W końcu też S. King napisał "Carrie" i razem z nią przyszedł upragniony sukces.
" Przerwanie pracy nad czymś tylko dlatego, że jest trudne, ze względu na emocje bądź wyobraźnie to kiepski pomysł. Czasami trzeba kontynuować nawet jeśli nie ma się ochoty. A czasem gdy sądzisz, że siedząc przy biurku przerzucasz łajno w istocie odwalasz kawał dobrej roboty".
Rzeczą, która naprawdę mnie ujęła jest to, iż autor "Jak. pisać..." w żadnym wypadku nie jest zarozumiały. Mimo niekwestionowanego sukcesu jaki osiągnął, nie uważa się za literackiego boga i książka jest pozbawiona wydumanych stwierdzeń i wyświechtanych frazesów. Pisarz traktuje czytelnika jak obdarzoną potencjałem, równą sobie istotę, którą wystarczy odrobinę zainspirować by rozwinęła skrzydła i wzbiła się do samodzielnego lotu w krainę wyobraźni.
Na zakończenie jeszcze raz pragnę zachęcić do lektury "Jak pisać..." tych co poważnie myślą o pisaniu, nie do końca wiedzę jak się do tego zabrać i potrzebują bodźca, który im to ułatwi. Z pewnością znajdziecie tu wiele ciekawych faktów i spostrzeżeń, które nie tylko utwierdzą was w przekonaniu, że to co robicie jest słuszne i warte zachodu, ale również dowartościuje.
Pamiętajcie też, że "pisanie to czary, woda życia, jak każdy akt twórczy. Woda nic nie kosztuje. Pijcie zatem. Pijcie i nasyćcie pragnienie".
Z chwilą przeczytania "Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika" i tak lubiany już przeze mnie S. King stał się moim idolem, wzorem do naśladowania i osobistym guru.
Książka ta porusza zagadnienia związane z procesem tworzenia utworu literackiego. Zawiera cenne dla początkujących pisarzy wskazówki i przemyślenia pomagające im wytrwać w twórczym zapale.
Rozczaruje się jednak ten,...
2020-10-27
Na "Jedwabnika" natknęłam się całkiem przypadkowo w trakcie niezobowiązującego spaceru po Empiku. Mimo, iż miałam wyraźnie zakodowane, że to tylko wyjście o charakterze hobbystycznym i żeby absulutnie nic nie kupować, nie wytrwałam w postanowieniu. Wychodząc z "Jedwabnikiem" pod pachą szczerzyłam się do niego radośnie jak pies do wyjątkowo aromatyczej kiełbasy, nie mogąc doczekać się chwili, w której zasiądę do lektury.
Przyznam szczerze, że zdziwił mnie brak rozgłosu medialnego, który zwykł towarzyszyć książkom Pani Rowling. Może jestem ślepa i nieczuła na dobiegające z różnych stron bodźce, ale fakt jest faktem, że o "Jedwabniku" dowiedziałam się dopiero w chwili, gdy omal nie wyrżnęłam kolanem w wyłożoną jego egzemplarzami półkę.
Przechodząc jednak do sedna sprawy, "Jedwabnik", to drugi w dorobku J.K. kryminał, którego głównym bohaterem jest beznogi detektyw Cormoran Strike.
Tym razem C. Strike oraz jego wielce zaangażowana w pracę detektywa asystetntka Robin, mają do czynienia z tak samo mocno brutalnym, jak i nietypowym morderstwem, którego ofiarą padł sławny pisarz Owen Qeen.
Pisząc "Jedwabnika" J.K. Rowling potwierdziła swój ogromny, ciągle rozwijający się talent pisarski. Postacie jak zawsze zostały świetnie skonstruowane. Każda ma swój indywidualny charakter, właściwy tylko dla siebie sposób mowienia, a także tok rozumowania. Dzięki temu wydają się one czytelnikowi bliższe, bardziej namacalne i prawdziwe.
Cała intryga, również została świetnie napisana. Mnóstwo fałszywych tropów. W pewnym momencie wszystcy wydają się podejrzani i czytelnik praktycznie nie jest w stanie wytypować mordercy.
Smaczku całej lekturze dodaje oczywiście postać Cormorana Strike'a, który mimo swojej ułomności, świetnie daje sobie radę ze śledztwem, wzbudzając przy tym szacunek i sympatię czytelnika.
Mając na uwadze powyższe, z czystym sumieniem mogę polecić "Jedwabnika" innym literackim zapaleńcom. Nie muszą być to koniecznie fani twórczości J.K. Rowling, ani wielbiciele kryminałów, ale Ci wszyscy, którzy cenią sobie dobrą książkę, interesującą fabułę i powiew wszechobecnej tajemnicy.
Na "Jedwabnika" natknęłam się całkiem przypadkowo w trakcie niezobowiązującego spaceru po Empiku. Mimo, iż miałam wyraźnie zakodowane, że to tylko wyjście o charakterze hobbystycznym i żeby absulutnie nic nie kupować, nie wytrwałam w postanowieniu. Wychodząc z "Jedwabnikiem" pod pachą szczerzyłam się do niego radośnie jak pies do wyjątkowo aromatyczej kiełbasy, nie mogąc...
więcej mniej Pokaż mimo toTajemnica, zagadka i zaskakujące zakończenie... czyli to co lubię w książce najbardziej. Powieść Dana Brown'a z pewnością nie pozwala się nudzić. Napięcie, szybkie zwroty akcji, ciekawe postacie, wszystko to stanowi doskonałą mieszankę, która zadowoli nawet najbardziej wymagającego czytelnika.
Tajemnica, zagadka i zaskakujące zakończenie... czyli to co lubię w książce najbardziej. Powieść Dana Brown'a z pewnością nie pozwala się nudzić. Napięcie, szybkie zwroty akcji, ciekawe postacie, wszystko to stanowi doskonałą mieszankę, która zadowoli nawet najbardziej wymagającego czytelnika.
Pokaż mimo to
Przyznam, że dawno tak dobrze nie bawiłam się przy lekturze książki. Jestem pod ogromnym wrażeniem umiejętności pisarskich oraz wyobraźni autorki.
Leonie Swann serwuje czytelnikom dużą dawkę humoru, magii i czegoś co można by nazwać, nie inaczej jak tylko pomieszaniem z poplątaniem.
Wykreowane postacie są mocno odrealnione, jednakże jednocześnie bardzo prawdziwe. Potrafią wzbudzić sympatię, niechęć, a nawet lęk.
Tym co mnie ujęło najbardziej jest sposób w jaki książką została napisana oraz użyte w niej słownictwo. Autorka wydaje bawić się słowem, tworzy zabawne neologizmy oraz stosuje wyszukane przymiotniki, które w zestawieniu z całością tekstu tworzą rewelacyjny efekt. Niejednokrotnie podczas lektury na z moich ust wydobywał się znaczący chichot, który powodował konsternację wśród pozostałych domowników.
Nie będę opisywać stworzonej przez Leonie Swann historii, jest ona tak zagmatwana, a w tym swoim zagmatwaniu tak cudowna, że próbując ją streścić zrobiłabym jej krzywdę.
W mojej opinii "Krocząc w ciemności" jest jedną z tych powieści, które każdy czytelnik odbiera w inny sposób i odkrywa w nich coś nowego. Dlatego też nie zamierzam nikomu popsuć tej przyjemności.
Dzieło Leonie Swann to prawdziwa uczta literacka. Dlatego znajdźcie sobie teraz wygodne, spokojne miejsce, ukryjcie się w nim przed otaczającym światem i delektujcie każdą stroną tej niecodziennej lektury.
Przyznam, że dawno tak dobrze nie bawiłam się przy lekturze książki. Jestem pod ogromnym wrażeniem umiejętności pisarskich oraz wyobraźni autorki.
Leonie Swann serwuje czytelnikom dużą dawkę humoru, magii i czegoś co można by nazwać, nie inaczej jak tylko pomieszaniem z poplątaniem.
Wykreowane postacie są mocno odrealnione, jednakże jednocześnie bardzo prawdziwe. Potrafią...
Do przeczytania przygód Jakuba Wędrowycza przymierzałam się już od pewnego czasu. Tytuł powracał do mnie dość systematycznie, za sprawą zakochanych w Jakubie znajomych. Przeczytałam zatem i ja… i powiem Wam… KURCZĘ, ALE TO JEST OBŁĘDNE (chciałam użyć innego słowa, ale w obawie, że zespół lubimyczytać mógłby je uznać za niezgodne z regulaminem, wolałam pozostać przy grzecznie brzmiącym „obłędne”).
Głównym bohaterem jest już wspomniany Jakub Wędrowycz, mocno wiekowy bimbrownik i egzorcysta amator. Nie dajcie się jednak zwieść, podeszły wiek naszego protagonisty nie odbiera mu w żaden sposób energii życiowej oraz pomysłowości, którymi mógłby obdzielić niejednego młodzika.
Jakub Wędrowycz to niezwykle ciekawa postać. Z wyglądu przypomina przeciętnego męta ulicznego, wiecznie pijanego obdartusa, który wydawać by się mogło nie jest w stanie sklecić ani jednego logicznego zdania. Nic bardziej mylnego! Jakub może i nie zna się na wielu tak zwanych „podstawowych” sprawach, posiada jednak rozległą wiedzę z innych, niemniej potrzebnych dziedzin (np. skuteczne zwalczanie wszelkiego rodzaju widm i upiorów). Bez problemu znajduje wyjście, z każdej nawet najtrudniejszej sytuacji , a także nie boi się wdrażać niebezpiecznych, niejednokrotnie brawurowych rozwiązań.
Nie będę rozpisywała się o Jakubowych przygodach, gdyż nie chcę nikomu odbierać przyjemności płynącej z lektury. Powiem tylko jedno, tego faceta w podniszczonych gumofilcach trzeba po prostu poznać!
P.S. (Już nie mogę się doczekać kiedy przeczytam kolejne części).
Do przeczytania przygód Jakuba Wędrowycza przymierzałam się już od pewnego czasu. Tytuł powracał do mnie dość systematycznie, za sprawą zakochanych w Jakubie znajomych. Przeczytałam zatem i ja… i powiem Wam… KURCZĘ, ALE TO JEST OBŁĘDNE (chciałam użyć innego słowa, ale w obawie, że zespół lubimyczytać mógłby je uznać za niezgodne z regulaminem, wolałam pozostać przy...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Miasteczko Salem" to moje kolejne spotkanie z prozą S. Kinga i muszę przyznać, że bardzo udane. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że od tego momentu jest to mój osobisty numer jeden w twórczości tego autora, który myślę nie tak prosto będzie zdetronizować.
Na początku akcja rozwija się powoli. Stopniowo poznajemy bohaterów, których jest tak wielu, że w pewnym momencie można się pogubić. Nie należy się tym jednak zniechęcać, ale czytać dalej i czekać aż wszystko poukłada się na tyle aby osiągnąć logiczną całość.
Historia, którą przedstawia S. King ma miejsce w małym, prowincjonalnym miasteczku Jerusalem, gdzie życie toczy się wolno i leniwie. Jedynym tajemniczym miejscem jest górujący nad Jerusalem stary dom, z którym wiąże się mroczna historia.
Sielskie życie przerywa seria niewyjaśnionych zdarzeń, które rzucają cień na dotychczasową egzystencję mieszkańców.
W tym momencie przerwę opis fabuły, chcąc tym samym dać możliwość zapoznania się z nią osobiście każdemu zainteresowanemu.
"Miasteczko Salem" zawiera wszystko to co dobry horror powinien zawierać. S. King jest mistrzem w budowaniu napięcia. W pewnym momencie staje się ono wręcz namacalne, włosy na karku powolutku się unoszą, a czytelnik co jakiś czas rzuca nerwowe spojrzenie w okno, w celu upewnienienia się czy za szybą nie czai się jakieś niebezpieczeństwo.
Czytając "Miasteczko Salem" obawiałam się zakończenia. Zauważyłam bowiem u Kinga tendencję, że często świetnie rozwijająca się powieść kończy się w sposób powiedzmy średni. Tu na szczęście cała fabuła trzyma równy, znakomity poziom, a zakończenie w żadnym wypadku nie rozczarowuje.
Dlatego też polecam wszystkim, którzy mają ochotę na naprawdę dobry horror, w którym postacie są świetnie skonstruowane, a strach kiełkuje powoli, podpełzając do swojej ofiary spokojnie i cierpliwie, niczym polujący na swoją zdobycz wąż.
"Miasteczko Salem" to moje kolejne spotkanie z prozą S. Kinga i muszę przyznać, że bardzo udane. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że od tego momentu jest to mój osobisty numer jeden w twórczości tego autora, który myślę nie tak prosto będzie zdetronizować.
Na początku akcja rozwija się powoli. Stopniowo poznajemy bohaterów, których jest tak wielu, że w pewnym momencie...
"...Ten moment kiedy skończysz czytać książkę i nie wiesz co dalej zrobić ze swoim życiem..."- zdanie, które dość często można odnaleźć w nieprzebranych zasobach internetu, zazwyczaj w towarzystwie zabawnego obrazka. Po lekturze powieści Charlotte Bronte, na własnej skórze poczułam prawdziwość tego twierdzenia.
Ta książka... ta książka zachwyciła mnie od pierwszego zdania i zawładnęła mną całkowicie. Piękny język, ciekawa fabuła, a także świetnie skonstruowane postacie, to tylko niektóre akty tej znakomitej powieści.
Temat utworu wydaje się z pozoru błahy - doświadczona przez los dziewczyna, odnajduje spokój w domu zamożnego pana, jako nauczycielka jego wychowanki. Wkrótce mężczyzna i kobieta zakochują się w sobie. W tym momencie kończy się zwyczajność tej powieści i zaczyna jej magia.
Książka Ch. Bronte niemalże kipi od emocji. Autorka w sposób mistrzowski potrafi pisać o ludzkich namiętnościach i uczuciach. Postacie są niezwykle barwne, każda stanowi indywidualność, ma swoje charakterystyczne cechy i własny charakter.
Książka jest pełna pasji, zrodzone między bohaterami uczucie wydaje się niemalże wypływać z jej stron. Jednocześnie w ich miłości nie ma nic wyuzdanego, czy też lubieżnego. Fizyczność ogranicza się do uścisków i subtelnych pocałunków. Mimo to, czytelnik czuje to napięcie, szalejący w żyłach bohaterów ogień i sypiące iskry.
Powieść czytałam wieczorami, czego skutkiem były zarwane noce, a następnie koszmarne poranki. Idąc spać, długo nie mogłam uporządkować myśli, rozpamiętując niedawno co przeczytany fragment, starając się przewidzieć jak dalej potoczą się losy bohaterów, jakie niespodzianki i przeciwności zgotuje im przewrotny los. Kiedy skończyłam, jeszcze długo targały mną wywołane lekturą emocje. Z jednej strony cieszyłam się, że poznałam już zakończenie, z drugiej było mi smutno, że to już.
Jedno jest pewne, to nie moje ostatnie spotkanie z twórczością sióstr Bronte.
"...Ten moment kiedy skończysz czytać książkę i nie wiesz co dalej zrobić ze swoim życiem..."- zdanie, które dość często można odnaleźć w nieprzebranych zasobach internetu, zazwyczaj w towarzystwie zabawnego obrazka. Po lekturze powieści Charlotte Bronte, na własnej skórze poczułam prawdziwość tego twierdzenia.
więcej Pokaż mimo toTa książka... ta książka zachwyciła mnie od pierwszego zdania i...