-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1196
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać452
Biblioteczka
2019-10-16
2018-01-13
2015-09-06
Niezwykła nostalgiczna podróż po tym, czego już dawno nie ma. Czytając książkę nie miałam wrażenie, że wzgłębiam się w Costa Brava, raczej w odleglesze regiony świata. Hiszpanii, którą ukazuje autor daleko do współczesnego widoku. Tam, gdzie obecnie rozwija się turystyka, kiedyś był zupełnie inny świat. I dokładnie o tym opowiada ten reportaż. Spokojne życie ludzi, którzy czas spędzają na łowieniu ryb, a w wolnym czasie przesiadują pod "syrenką" i opowiadają o tym, co doświadczyli - w specyficzny, właściwy tylko sobie sposób. Nie mają wielkich oczekiwań, żyją przypływami i odpływami kolejnych ryb i nikomu niepotrzebny jest autobus do Figueres, bo nikt nie ma zamiaru opuszczać granic wioski.
Wprost chce się wejść w ten świat. Chce się, by minione wróciło.
Niezwykła nostalgiczna podróż po tym, czego już dawno nie ma. Czytając książkę nie miałam wrażenie, że wzgłębiam się w Costa Brava, raczej w odleglesze regiony świata. Hiszpanii, którą ukazuje autor daleko do współczesnego widoku. Tam, gdzie obecnie rozwija się turystyka, kiedyś był zupełnie inny świat. I dokładnie o tym opowiada ten reportaż. Spokojne życie ludzi, którzy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-08-25
"Pył z landrynek" jest niczym dobrze zapakowany prezent: po opakowaniu i tytule wiele obiecuje, ale w środku brak kolorytu zewnętrza. To jedynie zalążek reportażu. Być może to zamysł autorki, być może zbyt płytkie przemyślenie całości. Krótko pisząc - chaos. Autorka przemieszcza się między miastami i miasteczkami, opisuje kolejne fiesty, ale jakby bała zagłębić się zbyt mocno. Dokładniej opisuje te najsłynniejsze, pozostawia jednak spory niedosyt.
Całość składa się z króciutkich rozdziałów. Nie każdy zawiera w sobie tematykę fiest. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że niektóre nawet nie wiadomo o czym są. Książka może okazać się ciekawą propozycją dla tych, którzy na temat fenomenu fiest czy samej Hiszpanii niezbyt wiele wiedzą. A ci, którzy zdążyli na własne oczy zobaczyć kawałek tej części świata, będą czuć spory niedosyt.
"Pył z landrynek" jest niczym dobrze zapakowany prezent: po opakowaniu i tytule wiele obiecuje, ale w środku brak kolorytu zewnętrza. To jedynie zalążek reportażu. Być może to zamysł autorki, być może zbyt płytkie przemyślenie całości. Krótko pisząc - chaos. Autorka przemieszcza się między miastami i miasteczkami, opisuje kolejne fiesty, ale jakby bała zagłębić się zbyt...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-08-16
2015-03-04
2014-08-06
Jeżeli przeczytaliście już książkę Sokolików "Do Santiago", nie obawiajcie się, że będzie to zwykła powtórka z rozrywki. W "Camino de la Plata" jest wszystko to, czego brakowało w tamtej książce. Piechurzy przede wszystkim wybrali zupełnie inną trasę. Nie tą komercyjną, najbardziej popularną Camino Frances, lecz drogę ze słonecznej i gorącej Andaluzji, by przez północne mgliste chłodniejsze regiony dojść do tego wymarzonego miejsca, do Santiago de Compostella.
Autorzy Camino de la Plata postawili na podstawową wiedzę na temat samej trasy, jej celu, ale także rewelacyjnie oddają klimat i przedstawiają ciekawe zwyczaje hiszpańskie.Daria i Wojciech opisują jednak przede wszystkim swoje przygody na trasie, między słowami dając czytelnikom mniejsze czy większe rady. Barwnie opiszą nie tylko krajobrazy czy ciekawe miejsca, które warto zobaczyć, ale także mniej czy bardziej ciekawe spotkania na trasie.
W Camino de la Plata jest także miejsce na zadumę, rozpływanie się w błogich krajobrazach, a także wiele pozytywnych emocji. Camino de la Plata, obok relacji z codziennej wędrówki, jest także zbiorem kartek z pamiętnika. Daria ma dar do cudownych opisów, mocno pobudzających wyobraźnię. Wojciech potrafi – dla równowagi – niesamowicie snuć opowieści z życia peregrinos. Nieraz zakręci się łezka od tych zabawnych scenek i ciętego języka (choć to dotyczy także współautorki).
W publikacji Wydawnictwa WAM jest mnóstwo cudownych zdjęć. O tyle, o ile Sokolikowie postawili głównie na słowa, Daria Urban i Wojciech Kostyk pokazują, że równowaga w literaturze podróżniczej musi być. Zdjęć jest cała masa. Tych obrazujących życie pielgrzyma, ale także tych ukazujących piękno Hiszpanii.
Jeżeli przeczytaliście już książkę Sokolików "Do Santiago", nie obawiajcie się, że będzie to zwykła powtórka z rozrywki. W "Camino de la Plata" jest wszystko to, czego brakowało w tamtej książce. Piechurzy przede wszystkim wybrali zupełnie inną trasę. Nie tą komercyjną, najbardziej popularną Camino Frances, lecz drogę ze słonecznej i gorącej Andaluzji, by przez północne...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-03-05
Książka Mendozy jest po trochu jak kultowy Pulp fiction. Znajduje się w niej wszystko, co dostarcza świetnej rozrywki podczas czytania: błyskotliwe dialogi i monologi, komiczne rozwiązania czy zagmatwana akcja, która zakręca się coraz bardziej. Charakterystyczny styl Mendozy dodaje smaczku. Całość jest tak skonstruowana, by potencjalnemu czytelnikowi niezbyt mocno uchylić rąbka tajemnicy.
Krótko mówiąc: rewelacyjna mikstura na leniwe popołudnia.
Książka Mendozy jest po trochu jak kultowy Pulp fiction. Znajduje się w niej wszystko, co dostarcza świetnej rozrywki podczas czytania: błyskotliwe dialogi i monologi, komiczne rozwiązania czy zagmatwana akcja, która zakręca się coraz bardziej. Charakterystyczny styl Mendozy dodaje smaczku. Całość jest tak skonstruowana, by potencjalnemu czytelnikowi niezbyt mocno uchylić...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-02-24
Absurdalna w prawie każdym punkcie. Kompletnie surrealistyczna. Ale tym samym tak niesamowicie zabawna. Niejednokrotnie można przy niej wybuchnąć śmiechem. Wciąga od samego początku.
Mendoza prostym zabiegiem jakim jest skonfrontowanie istoty z kosmosu z życiem na naszej planecie (którą w tym wypadku reprezentuje Hiszpania, czy też lepiej - Katalonia) ukazuje jednocześnie niuanse postępowania, zwyczaje i zwykłą egzystencję. Wszystko to, na co my przestaliśmy zwracać uwagę, bowiem wszystko już nam spowszedniało. Możemy sobie wyobrażać, że autor jednocześnie kpi z mentalności swoich rodaków. Jest to jednak świetny obrazek z życia w ogóle.
Absurdalna w prawie każdym punkcie. Kompletnie surrealistyczna. Ale tym samym tak niesamowicie zabawna. Niejednokrotnie można przy niej wybuchnąć śmiechem. Wciąga od samego początku.
Mendoza prostym zabiegiem jakim jest skonfrontowanie istoty z kosmosu z życiem na naszej planecie (którą w tym wypadku reprezentuje Hiszpania, czy też lepiej - Katalonia) ukazuje jednocześnie...
2014-05-07
2014-04-27
2014-04-01
2013-02-13
Przed premierą słów kilka o niełatwym życiu i trudnych wyborach Unaia i Alby. I kilku celtyckich zbrodniach w tle.
***
Aktualny rok w kategorii hiszpańskiego kryminału zdecydowanie należy do Evy Garcii Saenz de Urturi i jej serii o białym mieście, czyli baskijskiej Vitorii. W chwili, gdy w rodzinnej Hiszpanii autorka celebrowała ukoronowanie trylogii, my mogliśmy poznać początki. Teraz, gdy na ekrany będzie wchodzić ekranizacja, my możemy wejść w historię głębiej. Czekam z niecierpliwością na tłumaczenie finału.
Autorka cyklu w pierwszej części zastosowała motyw wyprzedzenia akcji, którego w "Rytuałach wody" co prawda nie ma. Ale czasami mrugnie okiem z lekkim wyprzedzeniem. Nie jest więc czytelniczą zbrodnią napisać, że po finale "Ciszy białego miasta" główny bohater zmaga się z afazją Broki. Mowy musi na nowo nauczyć. Ale także życie osobiste musi sobie ułożyć na nowo. Tymczasem w tle pojawiają się kolejne zbrodnie o zabarwieniu celtyckim.
Głęboka psychologia postaci, bogato działające na wyobraźnię topografia i krajobrazy, ale przede wszystkim Hiszpania celtiberyjska, czyli odwołania do dawnej historii, wierzeń i kultu. To właśnie tutaj pobrzmiewa moc trylogii białego miasta. Eva Garcia Saenz de Utruti wyśmienicie potrafi utrzymać zaciekawienie akcją. Wciąga nas w wir. I jednocześnie nie raz nabiera. Niejednokrotnie wydawało mi się, że akcję wyprzedziłam i że znam już finał. A tymczasem po raz kolejny dałam się złapać w tę samą pułapkę. Co prawda przy samym końcu poczułam się potraktowana jak naiwniak, któremu trzeba wszystko podać na tacy. Powiedzmy jednak, że uznam to za dodatkowy rys kształtujący postać głównego bohatera, który nie zawsze tak szybko połapie się w tym, o co tak naprawdę biega.
W "Rytuałach wody" krąg postaci jest dość zamknięty. Tym razem zbrodnie skupiają się wokół samej postaci komisarza i jego najbliższych znajomych. Znowu musimy cofnąć się lekko w czasie. Tym razem do lat 90. i obozu archeologicznego, w którym główny bohater cyklu brał udział. Ofiarą, której ciało zostaje odnalezione współcześnie jest bowiem pierwsza dziewczyna Unaia. Obóz ów – jak się okazuje – skrywa niejeden sekret. I to właśnie on da wiele odpowiedzi w śledztwie.
Są tacy, którzy alergicznie zareagują na to pomieszanie planów i chronologii. Dla mnie jednak jest to kolejna tegoroczna bomba. Wspaniale wpisuje się w to, co mnie kręci. Jeśli jeszcze nie znacie serii, macie co nadrabiać. A jeżeli uważacie, że ów kryminał Wam się nie spodoba – może okazać się, że będziecie w srogim błędzie.
Przed premierą słów kilka o niełatwym życiu i trudnych wyborach Unaia i Alby. I kilku celtyckich zbrodniach w tle.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to***
Aktualny rok w kategorii hiszpańskiego kryminału zdecydowanie należy do Evy Garcii Saenz de Urturi i jej serii o białym mieście, czyli baskijskiej Vitorii. W chwili, gdy w rodzinnej Hiszpanii autorka celebrowała ukoronowanie trylogii, my mogliśmy poznać...