-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1189
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać447
Biblioteczka
2012-01-06
2010-11-16
Jako facet dzięki tej książce wczułem się w przeżycia autorki. Patrząc na jej zmagania zrozumiałem jak faceci nieraz bardzo zadufani w swoją egoistyczną męskość, nie zwracają uwagi na kobiecość, od której wiele moglibyśmy się nauczyć. Życ i przezywać tak by nie zatruwać życia bliskim. Każdy facet spodziewający się dziecka powinien przeczytać co czeka jego partnerkę.
Jako facet dzięki tej książce wczułem się w przeżycia autorki. Patrząc na jej zmagania zrozumiałem jak faceci nieraz bardzo zadufani w swoją egoistyczną męskość, nie zwracają uwagi na kobiecość, od której wiele moglibyśmy się nauczyć. Życ i przezywać tak by nie zatruwać życia bliskim. Każdy facet spodziewający się dziecka powinien przeczytać co czeka jego partnerkę.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-01-27
Dla wszystkich chcących zapoznać się z moją opinią na temat tej książki proponuje by wpierw zrobili sobie herbatę, nad parującym kubkiem melisy, zrelaksowali się i pozwolili odpłynąć myślom. To jest potrzebne by podejść do tej książki jak do "arcyważnej" powieści klasyka literatury. Ta powieść mimo pokaźnych rozmiarów po jej przeczytaniu nie pozostawi w was obojętnymi. "Wyprani" z wszelkich emocji począwszy od ekstremum obojętności po ekstremum ekscytacji.
Wiśniewski wcielający się jako narrator, w Niemkę( Anne Maria Bleitreu) próbuje odpowiedzieć na wiele pytań. Dlaczego reżim hitlerowski miał tylu zwolenników? Skąd po doświadczeniach II Wojny Światowej w ludziach nadal jest potrzeba "kultywowania rasizmu" wobec innych ludzi? Książki nie da się nawet w prostych słowach opisać. Ją trzeba przeczytać by choćby zrozumieć jako łatwo przychodzi nam zapominać,
"wstrząsających wydarzeń" np. makabry Holocaustu.
Nie ucząc się na błędach, popełniając kolejne. Niemców obarczamy od autodestrukcję świata, Stalina już nie, Stany Zjednoczone Ameryki "wybawiciel świata", "strażnik światowego pokoju" zmiótł z powierzchni Ziemi miasta zamieszkane przez obywateli Nagasaki i Hiroshimie. Jakim prawem? Boskim? Ludzkim? Był sąd nad odpowiedzialnymi za poczynania w Japonii, Iraku, Afganistanie? Mówi się o dobru wspólnym i tak trzeba. Tłumaczy się, że "inni ludzi od nas samych" nie mają prawa decydować o sobie np. Irakijczycy.
Dlaczego zaś rościć sobie prawo do podejmowania osądu co jest dobre dla innych.
Ta powieść to żal, iż łatwiej nam zobaczyć belkę w czyimś oku, a nie dostrzegamy źdźbła we własnym.
Anna, dzięki której Wiśniewski ostrzega- nic nie robią nie będzie lepiej. Tytuł książki Bikini, piękna krystaliczno -lazurowe wybrzeże, czysta akwamarynowa woda oceanu, piękno, nie liczy się czas, który w tym momencie staje w miejscu. To po obecności amerykańskiej myśli technologicznej- atomowy grzyb, skażenie odpadami promieniotwórczymi i egzotyczny raj, który był domem dla tubylców został wymazany z mapy Ziemi.
Jedynie fotografia może upamiętnić ludzką głupotę. Kiedyś zmądrzejemy, gdy już wszystko przetworzymy na miał i pył.
Oddychając smogiem, zapominając jak wyglądają drzewa, rekultywując środowisko, które lepiej sobie radziło zanim zajęliśmy się wkomponowywaniem asfaltu w leśną ścieżynę?"Pieczęć" na duszy odpowiedzialności za studium człowieczeństwa, w którym trudno pogodzić się z pogardą okazywaną nam przez innych ludzi. W chwili przeczytania tej książki 27 stycznia(2011 rok) w tym samym dniu roku 1945 wyzwolono obóz Auschwitz- Birkenau(Oświęcim-Brzezinka). Dla mnie to symbol, że ten temat nie przemija, ale jest "wytatuowanym numerem" na ludzkiej duszy. Udzielamy riposty z odwagą na ustach wypowiadając prawdę.
Koniec cywilizacji zaczyna się wtedy, gdy pozwolimy innym ludziom decydować za nas jak i kiedy mamy żyć oraz umierać. W chwili, gdy nic nie będzie nas interesować, bo to nie nasze zmartwienie.
Jeszcze nie czy już nie?
Dla wszystkich chcących zapoznać się z moją opinią na temat tej książki proponuje by wpierw zrobili sobie herbatę, nad parującym kubkiem melisy, zrelaksowali się i pozwolili odpłynąć myślom. To jest potrzebne by podejść do tej książki jak do "arcyważnej" powieści klasyka literatury. Ta powieść mimo pokaźnych rozmiarów po jej przeczytaniu nie pozostawi w was obojętnymi....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-01-13
Pierwszy szok wymierzony we mnie pistolet, oczy o bezbarwnej przejrzystości skrywanej nienawiści. Umiecie wyobrazić sobie wściekłość i dumę zadufanego mężczyzny. Oczywiście, że to nie jest trudne. Proza życia niejednokrotnie nie jest do adaptacji na potrzeby powieści. Miłoszewski pokonał tą barierę i ukazał kryminał, który od początku do ostatniej strony nie pozwala czytelniczce/kowi odpowiedzieć na pytanie. Kto i dlaczego jest krwawym ramieniem przeznaczenia?
Jak zarazem opowiedzieć o fabule nie zdradzając za dużo szczegółów dotyczących książki? Oto proste rozwiązanie. Czytając tą recenzje polubicie Miłoszewskiego albo uznacie go za mało interesującego. Pisarz jest świetnym obserwatorem i umie Uwikłać czytelniczkę/ka w intrygę godną Hitchcocka. Postać Teodora Szackiego porównuję do przeciętnego Polaka. Jego żona to synonim bezradności. Helcia to jedna z nielicznych bohaterów, których uśmiech rozgrzać od środka. Dobry znajomy Szackiego Kuzniecow ślini się jak pies Pawłowa, gdy zobaczy kobietę z wydatnymi piersiami. Poza tym to ignorant. Szefowa Teodora prokurator Chorko to oślizgła żmija, której na rękę jest, że budzi strach w podwładnych. Sam "morderca" to postać tak mało znana, że nie dziwi mnie, iż ostatecznej rozgrywce dotyk zła jest "usprawiedliwiony" upadkiem dobrych obyczajów.
Pierwszy szok wymierzony we mnie pistolet, oczy o bezbarwnej przejrzystości skrywanej nienawiści. Umiecie wyobrazić sobie wściekłość i dumę zadufanego mężczyzny. Oczywiście, że to nie jest trudne. Proza życia niejednokrotnie nie jest do adaptacji na potrzeby powieści. Miłoszewski pokonał tą barierę i ukazał kryminał, który od początku do ostatniej strony nie pozwala...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2005-07-06
Świetna książka, moim zdaniem jedna z najlepszych tej autorki, w której porusza tematykę podróży astralnych bytów, gdy Lestat postanawia być śmiertelnikiem i zamienia się z śmiertelnikiem(złodziejem ciał, który umie opuszczać ciało jakie zajmuje jego dusza) na swoje nieśmiertelne, nadprzyrodzone ciało, gdy dusza opuszcza ciało i przemieszcza się po całym świecie. Bardzo dobrze się to czyta i cieszę się, ze autorka opisuje wydarzenia (jak związane z podróżami poza ciało), które są możliwe.
Świetna książka, moim zdaniem jedna z najlepszych tej autorki, w której porusza tematykę podróży astralnych bytów, gdy Lestat postanawia być śmiertelnikiem i zamienia się z śmiertelnikiem(złodziejem ciał, który umie opuszczać ciało jakie zajmuje jego dusza) na swoje nieśmiertelne, nadprzyrodzone ciało, gdy dusza opuszcza ciało i przemieszcza się po całym świecie. Bardzo...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-08-08
Joanna Bator jest teraz jeszcze bardziej znaną pisarką, po tym jak za sprawą książki "Ciemno, prawie noc" została ona uhonorowana nagrodą Nike za najlepszą powieść w 2013 roku.
Tym bardziej cieszy mnie fakt, że mogę Wam przybliżyć jej niezwykły talent literacki, którego dowodem jest niesłabnący podziw czytelników dla jej prozy.
Na naszym rynku wydawniczym mamy wiele ciekawych propozycji książek opisujących orientalną krainę Kwitnącej Wiśni jak potocznie określana jest Japonia.
Jednak mało jest autorów, którzy opisują ją w tak intrygujący i zarazem fascynującej sposób jak zrobiła to Joanna Bator.
Na pierwszy rzut oka widać, że pisarka jest zafascynowana tą kulturą. Im bardziej była ona przez nią zgłębiana tym samym dla nas była ona coraz mniej rozumiana. Autorka wobec tego postawiła sobie za cel przybliżenie nam Japonii z punktu widzenia zwykłych ludzi.
Pomagają w tym zdjęcia, które za sprawą czułej migawki aparatu można by oprawić w ramy i pokazywać, jako dzieła sztuki nowoczesnej.
Właśnie za sprawą niezwykle wysublimowanej percepcji Joanna Bator potrafiła opisać to, co czują mieszkańcy górzystej krainy. Nie skupiła tylko na tym, co można zwiedzić, ale przede wszystkim, jak się w tym kraju zorientować, gdzie szukać na przykład stacji metra.
Mogłoby się wydawać, że Japończycy widząc ile turystów do nich przyjeżdża ułatwią rozeznanie się obcokrajowcom w małych i wąskich uliczkach zatłoczonego tokijskiego megapolis.
Nic bardziej mylnego. Takie skupisko ludzi w jednym miejscu nie mogłoby mieć miejsca bez przemyślanego systemu lokali. Załóżmy, że przeciętny mieszkaniec ma do swoje dyspozycji powierzchnię nie większą niż zajmuje dwudrzwiowa szafa.
Tylko nielicznych stać na dużo większe apartamenty, w których są już na przykład dwa pokoje. To spowodowane jest brakiem miejsca na rozbudowę budynków mieszkalnych. Z racji tego, że Japonia jest położona w rejonie sejsmicznym.
Co ciekawe budynki mieszkalne są stworzone z bardzo nietrwałego tworzywa przypominającego fakturą karton, którym pokryty jest zaprawą gipsową. Nie jest w nich zbyt ciepło, więc Japończycy dogrzewają się stolikami, po którymi są umieszczone urządzenia dające ciepło nogom.
Tokio zwane inaczej Greater Tokyo Area jest takim dużym miastem, że wchodzą takie dzielnice jak:
„(Tokio-Kawasaki-Jokohama-Chiba-Saitama) skupiające 32-43 mln mieszkańców” (1)
W tak zurbanizowanej aglomeracji bardzo utrudnić życie w kraju Wiśni. Zakładając, że szukacie konkretnego baru sushi i wychodzicie ze stacji metra. Jeśli nie znacie dokładnej lokalizacji baru szybko możecie zabłądzić wśród podobnych do siebie uliczek.
Na planszy informacyjnej znajdziecie punkcik określający, gdzie się w tym momencie znajdujecie.
Jednak, jeśli chce dowiedzieć się o konkretne miejsce to wpierw trzeba nauczyć się języka japońskiego, bo inaczej nie odczytacie informacji o konkretnym miejscu, do którego zmierzacie
To dla turysty nie lada problem zgubić się w wąskich uliczkach. Nie spytacie też o drogę, bo o ile Japończycy uczą się języka angielskiego to nie są skorzy do odpowiedzi gajdzinom inaczej „obcokrajowcom”( 外国人) ", nie-Japończykom. (3) .
Przybliżając wam mentalność Japończyka przekonacie się o specyficznym pojmowaniu natury przez ten naród.
"Japończycy mają na to określenie „mono no aware, które oznacza wrażliwość na kruchość i przemijanie rzeczy tego świata”(2)
Znacie zapewne japońskie wiersze haiku opisujące ulotność przyrody. Oddające hołd kwitnącym kwiatom wiśni, którymi Japończycy tak bardzo zachwycają. To powszechnie znana cecha tego narodu.
Pani Bator jednak w książce wskazuje, że Japończycy mimo zapierających dech w piersiach wierszy o przyrodzie. Dla ułatwienia sobie życia postępują z nią w odmienny sposób.
Mówiąc o ich podejściu do natury wzbudza osłupienie fakt, że w miejscu, w którym było koryto rzeczki znajduje się teraz wybetonowany lej doprowadzający wodę do miast.
Każda wolna przestrzeń terenów parkowych jest przekształcona w chłodną miejską dżunglę. Wyjątek stanowi park wokół pałacu cesarskiego oraz skwerki, gdzie rosną drzewka wiśni.
To ostatnie to miejsca spotkań podczas pikników rodzinnych. Już od wczesnych godzin rannych młodsi stażem pracownicy korporacji zajmują miejsce pod drzewkami dla swoich przełożonych i współpracowników.
W tym szczególnym dniu w roku kwiaty drzewek otwierają swoje pączki, a gwarne i przeludnione megalopolis zamienia się w obsypaną i pachnącą stolicę wiśni.
Książka Joanny Bator pod tytułem Japoński Wachlarz to pozycja godna polecenia z wielu względów. Interesuję się tematyką japońską w literaturze już od dłuższego czasu i przeczytałem kilka dobrych powieści, ale wyżej wspomniana przewyższa je kierując się kryterium informacji o kulturze japońskiej.
Mało tego autorka opowiada nam jak Japonia odcisnęła ślad na jej duszy. Sposób w jaki prowadzi narrację umożliwia nam przeniesienia się do chwil, które możemy dzielić z bohaterką książki.
Z pozycji, która miała być w zamierzeniu relacją z pobytu w Japonii mamy do czynienia z książką, która równie dobrze może być przewodnikiem.
Za sprawą tych wspomnień autorka przekonuje nas, że mimo wiedzy na temat kultury japońskiej czeka nas jeszcze wiele wspaniałych historii do odkrycia dotyczących tej narodowości.
(1) http://pl.wikipedia.org/wiki/Megalopolis
(2) Joanna Bator, Japoński wachlarz Powroty, wyd. W.A.B., str. 140
(3) http://pl.glosbe.com/pl/ja/obcokrajowiec
opublikowane także na:
http://illumien.blogspot.com/2014/01/japonski-wachlarz-powroty-joanna-bator.html
https://www.facebook.com/ZapachKsiazek?ref=hl
Joanna Bator jest teraz jeszcze bardziej znaną pisarką, po tym jak za sprawą książki "Ciemno, prawie noc" została ona uhonorowana nagrodą Nike za najlepszą powieść w 2013 roku.
Tym bardziej cieszy mnie fakt, że mogę Wam przybliżyć jej niezwykły talent literacki, którego dowodem jest niesłabnący podziw czytelników dla jej prozy.
Na naszym rynku wydawniczym mamy wiele...
2010-03-16
2009-04-13
2005-06-27
2012-06-11
2004-10-13
2012-02-05
Kiedy pierwszy raz usłyszałem o książce Wirus Ebola w Helsinkach pomyślałem, że to kolejna powieść, której kanwą jest mierna historyjka.
W sumie mieszkamy w wielkich miastach jeździmy środkami masowego transportu( metro, autobusy etc.). Wielu ludzi nie uświadamia sobie zagrożeń jakie powoduje atak terrorystyczny. To mnie się nie zdarzy. Tak najczęściej pada odpowiedz. Z drugiej strony do mieszkań wchodzą antyterroryści. Zakłócają spokój i bezpardonowo oddzierają z poczucia bezpieczeństwa.
Co byście zrobili w sytuacji, gdy wasza praca doprowadziłaby do takije sytuacji?
Arto Ratamo jest niczym niewyróżniającym się naukowcem. Ma specyficzną prace, gdyż pracuje nad szczepionką przeciw wirusowi Ebola. Ma żonę, która nie okazuje mu uczucia. W każdym razie ze wzajemnością. Są razem tylko dla ich córeczki.
Ratamo znajduje antidotum na wirusa i od tej pory zaczyna się jego walka na śmierć i życie. Bardzo wysoko postawiony oficer w stopniu generała tajnej komórki wywiadowczej wkracza do domu Arto. Morduje jego żonę. Sam Ratamo cudem unika śmierci. Później dowiaduje się, ze jego bezpośredni zwierzchnik nie żyje.
Pytam do kogo byście się zwrócili, gdyby jedyną osoba, która może wam pomóc jej dziennikarka?
Tak media to potężny sprzymierzeniec o ile ktokolwiek chce nagłośnić sprawę, ale nikomu na tym nie zależy.
Ratamo może tylko uciekać, gdy strzelają do niego. Ma dla kogo żyć. Chociaż wschodni wywiad porywa mu córkę.
Autor zapewnił, że w powieści nie brakuje mrożących krew w żyłach zwrotów akcji. Świetnie przeplata wątek kryminalny z zachowaniem tłumu w stanie ryzyka utraty życia. Wczułem się w kryzysowa sytuację. W stan zagrożenia i oszołomienia. Autor mimo że napisał tą książkę ponad dekadę temu świetnie nakreślił ogromne niebezpieczeństwo na jakie narażone jest każdy, który pracuje, wychodzi z domu.
Kryminał, który świetnie oddaje realną sytuację w niestabilnym w świecie.
Kiedy pierwszy raz usłyszałem o książce Wirus Ebola w Helsinkach pomyślałem, że to kolejna powieść, której kanwą jest mierna historyjka.
W sumie mieszkamy w wielkich miastach jeździmy środkami masowego transportu( metro, autobusy etc.). Wielu ludzi nie uświadamia sobie zagrożeń jakie powoduje atak terrorystyczny. To mnie się nie zdarzy. Tak najczęściej pada odpowiedz. Z...
2011-10-13
Krwawy cień genocydu jest tytułem, który przykuwa uwagę swoją enigmatyczną i błyskotliwą iluzorycznością. Z jednej strony każdy przecież wie, że genocyd(genocide), które oznacza „ludobójstwo” swoje pochodzenie wzięło od „neologizmu ukłutego przez Rafała Lemkina. On połączył greckie słowo genos(rasa, szczep) i łacińskie określenie occido(zabijam), a także oznaczające caedere(uderzac, zabijac).”1
Z drugiej iluzoryczność wynika z przekonania, że rozumiemy czym jest rzeź, masakra, totalne bądź częściowe ludobójstwo. Nie uświadamiając sobie, że pogrom Ormian, masakra Tutsi przez Hutu i rzeź w Darfurze i Ruandzie w świetle prawa międzynarodowego jest kwalifikowane jako ludobójstwo. Mizerna wiedza na ten temat podyktowana jest „oddaleniem” od nienamacalnych cierpień i rozpaczy wielu milionów ludzi. Giną oni w imię przekonać wypaczonej ideologii, krwawej polityki oraz interesów gospodarczych państw europejskich interesujących się bardziej ropą i diamentami niż exodusem niewinnych istnień. Jedynym przewinieniem tych wygnanych ludzi jest stworzenie wrażenia, że są niczym sól w ranie radykalizujących się plemion, apodyktycznych samowładnych charyzmatycznych przywódców plemiennych.
Słabnące poczucie bezpieczeństwa jest uzewnętrzniane ogólną paniką o zasoby światowej ropy, surowców naturalnych. Póki są one pod kontrolą wszechwładnych wzmacnianych i wspieranych ludzi zdolnych do wszystkiego i nic tego faktu nie zmieni. Samej Radzie Bezpieczeństwa ONZ (stali członkowie Chiny, Francja, USA, Rosja, Wielka Brytania) nie chcą dopuścić do jednomyślności, bo mają na przykład w krajach afrykańskich swoje żywotne interesy.
Uczymy się o przerażających konsekwencjach Holocaustu. Jednak jak donoszą organizacje międzynarodowe( humanitarne, non-profit, pozarządowe) w XX wieku zginęło bądź zginie od 70 nawet do 360 milionów ludzi(w skutek głodu, masakr, ludobójstwa).
Co możemy zrobić siedząc i czytając w zaciszu naszych domów o okropieństwach jakich doświadczają ludzie na świcie? Nie odwraca się od tego plecami w przekonaniu, że „Nas” to nie dotyczy. Nie jesteśmy od siebie ani lepsi ani gorsi. Jednak nie można dopuszczać by historia się powtarzała. W tym przeklętym kręgu nie osiągniemy harmonii na świecie, w którym nie będziemy piętnować wszelkie przejawy przemocy i agresji jak morderstwa, pogromy, lincze włącznie z ludobójstwem.
Ta książka przedstawia sobą jedną wielką białą księga pomordowanych w niekończącym się "światowym holocauście”. W tej księdze niewidzialna ręka stale dopisuje nazwiska zaginionych i tych, którzy zbezczeszczone zwłoki nigdy nie mogą być oglądane przez matki.
To pierwsza książka, która w postaci „relacji dziennikarskich” uwidacznia bezradność świata wobec traumy koszmarów wojen i klęsk powojennych zrujnowanych krajów afrykańskich. Państwa cywilizacji zachodniej dają pieniądze i broń by Afrykańczycy nie przeszkadzali w zbrodniczej eskalacji zasobów należących do tubylców nie zaś do rządnych i chciwych „białych kolonizatorów”. Mieli oni w zwyczaju określać autochtów „podludźmi” „zwierzętami”, „dziczą”.
Niemcy postrzegani są w Europie jako najbardziej ucywilizowany naród, a 1904 roku w swojej koloni doprowadzili do wymordowania setek tysięcy Afrykańczyków. Nie przebierali w środkach stosując karabiny maszynowe. Za każdy wystrzelony pocisk oficer niemiecki musiał przynieść „dowód” w postaci łuski. W zamian za brak łusek pozwalano przynosić odrąbywane tubylcom ręce by przekonać dowództwo o „słusznym” użyciu broni.
Dzięki uprzejmości Oficyny Wydawniczej Impuls
Opublikowane na moim blogu: http://illumien.blogspot.com/2012/03/krwawy-cien.html
Krwawy cień genocydu jest tytułem, który przykuwa uwagę swoją enigmatyczną i błyskotliwą iluzorycznością. Z jednej strony każdy przecież wie, że genocyd(genocide), które oznacza „ludobójstwo” swoje pochodzenie wzięło od „neologizmu ukłutego przez Rafała Lemkina. On połączył greckie słowo genos(rasa, szczep) i łacińskie określenie occido(zabijam), a także oznaczające...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Zdejmując książkę z półki na książki miałem mieszane odczucia. Zastanawiające jest zestawienie zdjęć na okładce. Głodujący ludzie i rebelianci z karabinami. Nie rozumiałem tej zależności póki nie przeczytałem o koszmarze jaki na co dzień przeżywa wiele milionów ludzi zdanych na łaskę uzurpatorów. Ofiary tych "bestii" są okaleczani i pozbawieni podstawowych środków do przeżycia w ekstremalnych warunkach. Dzieje się tak tylko po to, gdyż taka sytuacja zbulwersuje opinię światową. Zaś pieniądze na pomoc humanitarną pomogą w prowadzeniu wojen. Jakim sposobem? Otóż proste rozwiązania wymaga najwięcej wysiłku. Wyobraźcie sobie setki organizacji humanitarnych, których jedynym celem jaki powinni osiągnąć, to polepszenie sytuacji społeczności pogrążonych w pożogach wojen, koszmarze naturalnych katastrof np. tsunami. Jednak zanim do tego dążyć starają się o kontrakty, które dają humanitarystom dofinansowanie na cele statutowe. Zaś z pieniędzy przekazywanych na pomoc dla najbiedniejszych pozostają środki, które nie zaspokoją nawet podstawowych potrzeb.
To za mało by rozbolała głowa?! W takim razie „ludobójcze” wojska plemienia Hutu dziesiątkujące ludność Tutsi w Rwandzie podczas bratobójczej "wojny domowej korzystają z pomocy "dla pokrzywdzonych uchodźców". Jest ona rozdzielana pod „płaszczykiem” ochronnym departamentów ONZ-tu i organizacji humanitarnych. Zamieszkiwali obóz w Gomie nieopodal granicy z Rwandą. Tam byli odżywiani, ubierani i w spokoju przygotowywali plan eksterminacji ludności Tutsi, która zamieszkuje Rwandę. Zdziwiło mnie, że w większości Hutu to katolicy. Jednak to oni byli prowodyrami rzezi ludu Tutsi. W lokalnym radiowęźle w Gomie informowali iż:
”Rozgniecenie karalucha to nie morderstwo. To higieniczny środek zaradczy”. *
Karaluch to w oczach Hutu każdy żyjący Tutsi. Poza tym przeszły mnie dreszcze przypominając sobie, jak odsłuchiwałem przemówień agitatora III Rzeszy, który był zarazem doktorem filozofii. Joseph Goebbels, bo o nim mowa był "niemieckim ministrem propagandy i oświecenia publicznego w rządzie Adolfa Hitlera"**. W podobny sposób wyrażał się o Żydach. Mam pytanie. Tyle lat po II Wojnie Światowej w XX wieku organizacje humanitarne dopuszczają do tego typu sytuacji? sic
Oczywiście tylko w ten sposób „minimalizując” rozgłos o tego typu patologiach mogą czerpać zyski od zaniepokojonej opinii światowej. Mało komu zależy na zmianie sytuacji, bo pomoc humanitarna to lukratywny biznes.
Czy czujemy się zbyt bezpiecznie, by nie myśleć o ludziach, którzy „wykorzystują” zainteresowanie humanitarysów. To już nie współczucie, ale rentowna inwestycja w okaleczone kończyny. Małe dzieci nie noszą protez, wystawiają je na widok dziennikarzy i agencji opinii publicznej. Nie jest istotne, że mają zapewnioną pomoc. Także w postaci protez rąk i nóg. To nikogo nie obchodzi. Jednym ważnym faktem jest wzbudzenie litości i próba wyjazdu za granicę w celu życia na koszt zazwyczaj amerykańskiego podatnika. Kuriozum stanowi to, że są oni oglądani w kanałach telewizyjnych typu reality -show.
Moja recenzja do książki to mały kamyczek wobec napierającej i niezaspokojonej globalnej społeczności, która pragnie zdławić swoje „wyrzuty sumienia”. Zaś ich działanie tylko podsyca podróże karawany kryzysu. Udaje się ona w rejony, gdzie ich pomoc tylko umacnia wojskowych, generałów i dyktatorów w przekonaniu o sprawczym działaniu ich planów. Z jednej strony owe założenia opierają się na eksterminacji bądź migracji niechcianej ludności z terenów „okupywanych”. Wspartych human- dollars, które nie pomagają najbiedniejszym i pokrzywdzonym. One jeszcze bardziej destabilizują sytuację w regionie. W tym wypadku zasada o bez stronności (nie popieraniu żadnej ze stron konfliktu) wychodzi mija się z misją niesienia pomocy Tym, którzy poważnie jej potrzebują.
*tamże str. 44
**http://pl.wikipedia.org/wiki/Joseph_Goebbels
Zdejmując książkę z półki na książki miałem mieszane odczucia. Zastanawiające jest zestawienie zdjęć na okładce. Głodujący ludzie i rebelianci z karabinami. Nie rozumiałem tej zależności póki nie przeczytałem o koszmarze jaki na co dzień przeżywa wiele milionów ludzi zdanych na łaskę uzurpatorów. Ofiary tych "bestii" są okaleczani i pozbawieni podstawowych środków do...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to