Kryminały mnie nie wciągają. Czytam je głównie dla fabuły, która potrafi być naprawdę ciekawa i która potrafi mieć wybitnie interesujące zaplecze historyczno-kulturalne. Cykl o Eberhardzie Mocku przyciągnął mnie tym, że traktuje on o Breslau - Wrocławiu, którego już nie ma.
Mam za sobą "Festung Breslau", które zaintrygowało mnie do tego stopnia, że postanowiłam sięgnąć po dalsze tomy. Padło na "Koniec świata w Breslau", powieść o Wrocławiu z czasów dwudziestolecia międzywojennego.
Spodziewałam się poziomu "Festung Breslau", tymczasem częściej ziewałam, niż dawałam się porwać. Zaledwie tydzień po skończeniu tej książki nie pamiętam z niej praktycznie nic poza okrucieństwem, do jakiego potrafił się posunąć Mock oraz wizytami w burdelu czy innych miejscach uciech.
Cieszę się jednak, że to przeczytałam, ponieważ dzięki "Końcu świata..." rozumiem niektóre posunięcia bohatera we wspomnianym już "Festung Breslau". Wiem jednak, że gdybym zaczęła od tego tomu właśnie, to na nim pewnie zakończyłabym swoją przygodę z twórczością Marka Krajewskiego.
Nie moje klimaty i tyle. Nie odradzam, ale nie umiem także polecić. Należy spróbować samemu.
Inna opinia tutaj: ---> https://czechozydek.wordpress.com/2016/04/30/watek-zydowski-zydzi-w-breslau-1/

Kryminały mnie nie wciągają. Czytam je głównie dla fabuły, która potrafi być naprawdę ciekawa i która potrafi mieć wybitnie interesujące zaplecze historyczno-kulturalne. Cykl o Eberhardzie Mocku przyciągnął mnie tym, że traktuje on o Breslau - Wrocławiu, którego już nie ma.
Mam za sobą "Festung Breslau", które zaintrygowało mnie do tego stopnia, że postanowiłam sięgnąć po...