rozwińzwiń

Saturn

Okładka książki Saturn Jacek Dehnel
Okładka książki Saturn
Jacek Dehnel Wydawnictwo: W.A.B. literatura piękna
272 str. 4 godz. 32 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
W.A.B.
Data wydania:
2011-01-01
Liczba stron:
272
Czas czytania
4 godz. 32 min.
Język:
polski
ISBN:
978-83-7414-927-3
Tagi:
Goya saturn
Inne
Średnia ocen

7,5 7,5 / 10
Ta książka nie została jeszcze oceniona NIE MA JESZCZE DYSKUSJI

Bądź pierwszy - oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,5 / 10
0 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1565
917

Na półkach:

Goya wielkim malarzem jest i cześć. Można się spierać ale po co? Niemniej w pewnym momencie ktoś zakwestionował autorstwo części jego dzieł, przede wszystkim tzw. czarnych obrazów z Domu Głuchego. I to jest jedna z osi tej historii.
Goya wielkim malarzem jest i cześć. Ale jakim był człowiekiem, mężem, ojcem? Ponoć nie tak wielkim. I to jest druga oś tej historii.

Książka, pod względem warsztatowo-konstrukcyjnym, napisana jest bez zarzutu, z doskonałymi postaciami na których całość się zasadza, ciekawą pierwszoosobową narracją trzech postaci, samego Goi, jego syna i wnuka. Niemniej, mimo tej biegłości, zostałem z ambiwalentnymi uczuciami. Mianowicie, wszystkie trzy pierwszoplanowe postacie są odpychające, obłudne, obrzydliwe na różne sposoby, nikczemne, każda po swojemu. Dodatkowo rzeczywistość świata przedstawionego nacechowana jest wyraźnie turpistyczną dosadnością. W efekcie, dostajemy dobrze napisaną opowieść o brzydkich ludziach w brzydkim świecie. Ciężko czerpać z tego przyjemność.

A tytułowy Saturn, pożerający własne dzieci, to nikt inny jak sam Goya.

Doceniając warsztat, pozostaję z odczuciem odrazy.

Wysłuchałem w bardzo dobrej interpretacji Kamila Prubana.
8/10

Goya wielkim malarzem jest i cześć. Można się spierać ale po co? Niemniej w pewnym momencie ktoś zakwestionował autorstwo części jego dzieł, przede wszystkim tzw. czarnych obrazów z Domu Głuchego. I to jest jedna z osi tej historii.
Goya wielkim malarzem jest i cześć. Ale jakim był człowiekiem, mężem, ojcem? Ponoć nie tak wielkim. I to jest druga oś tej historii.

Książka,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
356
356

Na półkach:

Madryckie Prado to jedno z najwspanialszych muzeów na świecie. Dziesiątki Velazquezów, Rubensów, El Greków. Ale to te podpisane „Francisco José de Goya y Lucientes” zapadają najbardziej w pamięć. Na tle innych „starych mistrzów” błyszczą swoją „osobnością”. „Saturn” dla miłośnika malarza z Fuendetodos jest więc naturalnym wyborem.

Dehnel skonstruował swoją opowieść na trójgłosie Goyów: Franciska, jego syna Javiera i wnuka Mariano. Głosy opowiadają „historię alternatywną”, czyli przypisująca autorstwo naściennych obrazów z Quinta del Sordo nie Franciscowi, ale Javierovi de Goi. Odczuwałem wręcz fizyczny ból czytając te „bluźnierstwa”, bo wszak w „czarnych obrazach” widać niepodrabialne postrzeganie świata i światła artysty, a przede wszystkim sposób jego myślenia, wchłanianie brutalności świata i potrzebę jej przetwarzania artystyczną ekspresją, tak charakterystyczną dla drugiej połowy życia mistrza.

Jest tyle niedopowiedzeń związanych z twórczością Goi (choćby z portretami księżnej Alby czy Ferdynanda VII) i relacją tych dzieł z życiem prywatnym twórcy, że nie ma co wymyślać karkołomnych zagadek, gdzie ich nie ma. Gdyby jeszcze wizja Dehnela osłodziła ten niesmak swoją literacką maestrią, pewnie moja ocena byłaby wyższa. Niestety maniera autora zaczyna szybko męczyć. Srogie rozczarowanie.

Madryckie Prado to jedno z najwspanialszych muzeów na świecie. Dziesiątki Velazquezów, Rubensów, El Greków. Ale to te podpisane „Francisco José de Goya y Lucientes” zapadają najbardziej w pamięć. Na tle innych „starych mistrzów” błyszczą swoją „osobnością”. „Saturn” dla miłośnika malarza z Fuendetodos jest więc naturalnym wyborem.

Dehnel skonstruował swoją opowieść na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
300
32

Na półkach: ,

Obraz i słowo – uwielbiam to połączenie. Dehnel mówi głosami trzech mężczyzn z rodziny Goya – ojca, syna i wnuka – ukazując, w jaki sposób geniusz jednego może wpłynąć na życie pozostałych. To książka z rodzaju tych „gryzących”, wobec których nie przechodzi się obojętnie. Mam ochotę napisać, że miejscami plugawa – jak był i sam Goya 🖤.

Obraz i słowo – uwielbiam to połączenie. Dehnel mówi głosami trzech mężczyzn z rodziny Goya – ojca, syna i wnuka – ukazując, w jaki sposób geniusz jednego może wpłynąć na życie pozostałych. To książka z rodzaju tych „gryzących”, wobec których nie przechodzi się obojętnie. Mam ochotę napisać, że miejscami plugawa – jak był i sam Goya 🖤.

Pokaż mimo to

avatar
762
336

Na półkach: ,

Ojciec pogardzający synem, wnuk pogardzający i wyśmiewający ojca, za to kochający dziadka. Kto ma rację? Czy niedoceniany syn obserwujący cynicznym spojrzeniem wielkiego malarza? Czy stary sybaryta - malarski geniusz? Jedno jest pewne, geniusz ojca zabił talent syna a uwielbienie do hulaszczego trybu życia skrzywiło wnuka. Na sam koniec książki tajemnica, której nie spodziewałem się obserwując życie Francisco de Goya. Dobra barwna i soczysta opowieść

Ojciec pogardzający synem, wnuk pogardzający i wyśmiewający ojca, za to kochający dziadka. Kto ma rację? Czy niedoceniany syn obserwujący cynicznym spojrzeniem wielkiego malarza? Czy stary sybaryta - malarski geniusz? Jedno jest pewne, geniusz ojca zabił talent syna a uwielbienie do hulaszczego trybu życia skrzywiło wnuka. Na sam koniec książki tajemnica, której nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
30
11

Na półkach:

Wciągnęła mnie z miejsca i gdzieś do około połowy czytałem na złamanie karku, a potem nagle zauważyłem, że ciągnie się to samo, zagubiło humor i nie jasny został cel tego co właśnie czytam. Książka stała się dżunglą przegniłych przymiotników, starających się wywrzeć obrzydzenie, ale mimo, że lubię takie klimaty, tutaj już męczyło. Bardziej to przypominało autoterapia wylewania żółci z siebie przez Jacka, niż dzieło które ma trafić do ludzi. W każdym razie nie żałuję lektury, bo coś się dowiedziałem, momentami mnie poruszała dogłębnie, ale ponad 100 stron książki było dla mnie istną męczarnia i nie wrócę do niej.

Wciągnęła mnie z miejsca i gdzieś do około połowy czytałem na złamanie karku, a potem nagle zauważyłem, że ciągnie się to samo, zagubiło humor i nie jasny został cel tego co właśnie czytam. Książka stała się dżunglą przegniłych przymiotników, starających się wywrzeć obrzydzenie, ale mimo, że lubię takie klimaty, tutaj już męczyło. Bardziej to przypominało autoterapia...

więcej Pokaż mimo to

avatar
13
13

Na półkach:

Po pierwsze, ta książka jest wydana w wysokiej jakości i zmyślnie skonstruowana, dzięki czemu niełatwą treść czyta się jak wartką gatunkową fabułę. Króciutkie rozdziały, kilka punktów widzenia, a wszystko przeplatane czarno-białymi odbitkami słynnej serii obrazów Goi. Można uznać "Saturna" za historię alternatywną, trochę takie: a co by było gdyby..., choć Dehnel posiłkuje się tutaj prawdziwą, choć niepopularną opinią pewnego badacza. Dla mnie jest to jednak książka znacznie bardziej uniwersalna. Autor bardzo sugestywnie kreśli obraz rodziny przeklętej przez geniusz jednostki. Cień wybitnego patriarchy pozbawia szans młode pędy na rozkwitnięcie, kolejne pokolenia gniją bez słońca, choć nie mogą umrzeć, wspierane przez silne korzenie głowy rodu. To nie grzech być przeciętnym, a jednak jeśli posiada się ważne nazwisko, przeciętność jest jak choroba, jak obelga. Dla mnie właśnie tym jest ten tytułowy saturnizm - toksyną wlewaną do duszy potomków wielu silnych, wybitnych osobowości.

Po pierwsze, ta książka jest wydana w wysokiej jakości i zmyślnie skonstruowana, dzięki czemu niełatwą treść czyta się jak wartką gatunkową fabułę. Króciutkie rozdziały, kilka punktów widzenia, a wszystko przeplatane czarno-białymi odbitkami słynnej serii obrazów Goi. Można uznać "Saturna" za historię alternatywną, trochę takie: a co by było gdyby..., choć Dehnel posiłkuje...

więcej Pokaż mimo to

avatar
43
40

Na półkach:

W czym tkwi walor tej epiki: w zapożyczonej chytrej konstrukcji trzech pierwszoosobowych narracji ojca, syna, wnuka; w interpretacjach ekfrastycznych serii Czarnych Obrazów powiązanych z narracją; w znakomitej konfabulacji podpartej siłą autorskiego języka, trzymającej w ryzach faktografię; a może sugestia i własna wersja patologicznych relacji jako stan status-quo w artystycznych sagach; a może niosąca ryzyko sensacja historyczna mylnej atrybucji czarnych obrazów, a na poparcie tej tezy dobrze spreparowana relacja Francisca Goyi i jego syna Javiera, w kontrapunkcie ich charakterów i słuszna tematyka fresków wynikła jakby z bazy tej relacji.

Toż to kolejny argument na niezbity fakt, niezależnie jaką tematykę podejmie Dehnel, ta jakoś zawsze wyszperana i daleka od trywializmu i chłamów fabuł, w treści jest filtrem: jego słowa i kreacji słowa, jego stylistyki, zmyślnych sentencji wielu rangi cytatu, charakterystycznego rozplotu zdań, heurystycznie jedno z drugiego, z drugiego trzecie itd. mimo nawet incydentalnego zboczenia z tematu, filtrem środków wyrazu: parafrazy, hiperboli, epifazy, metafory, sarkazmu … i jakichże jeszcze. To efekt rzutkiego i wręcz zabawowego nurzania się i pławienia w języku, igranie z jego nośną semantyką, co wszystko sprawia że kreuje się lekko tak dosadny, tak subiektywny i intencjonalny świat fabuły. I jako wartość dodana autorska wyobraźnia, niezwykła, nieokiełznana i szaleńcza, jakby nie miała końca, i to jedyny wydaje się uznaniowy walor Saturna.

Na przekór gremium krytyki.
Czy to archaiczny język, jak ktoś domniemywa arbitralnie, język minionego XX wieku, zbyt nadęty, zbyt klasyczny… ale to jemu bliżej do stygmatu fenomenu, niż jakiemukolwiek innemu.
Pełna zgoda co do obiegowej insynuacji, że to apokryficzna biografia.
Sprzeciw wobec tezy, że to rewers biografii; rewers to cześć uzupełniająca biografię albo jego odwrotna strona a jest to czysta spekulacja autorska i w żadnym calu biografia, chociaż mająca jego zarysy i porządek faktograficzny.
Stwierdzenie, że to nie beletrystyka biograficzna: racja nie biograficzna, ale beletrystyka jak się zwie z klasyką fabuły z finalnym suspensem.
Że to nie esej; wszak ma jego znamiona: to czysto autorski punkt widzenia wobec epizodu historycznego.
Śmieszne wydają się konstatacje rzecz jasna tylko w aspekcie fabuły a nie faktografii,
że to obraz edypalnego konfliktu w rodzinie Goyów; gdzież on jest u licha biorąc pod uwagę ścisłe znaczenie tej frazy,
że to syndrom „lęku przed wpływem” ; gdzież on jest, to że Javier bardziej ciągnął do książek niż do pędzla, to tylko kaprysy dziecka, a nie adolescencji,
że ta relacja ojciec-syn zaciąga prawidła ze sfery psychoanalizy freudowskiej; to aż do takiego poziomu analizy akademickiej sięga proza Dehnela, która jest zwykłą konfabulacją, wyszłą z weny i ułożenia podczas pisania… nie da się tą naukową miarą mierzyć wykwity twórczości, a po prawdzie to zwykły patriarchalny wzór więzi na modłę tamtych czasów.
Co więcej, dalej w aspekcie fabuły, nie znalazłem „potężnej presji jaką ojciec wywiera na syna ‘’ i nie znalazłem „życia syna w cieniu ojca”.
Pierwsza deklaracja jakoby w znaczeniu pejoratywnym, wszak Dehnel tylko pokazuje, ze w rodzinie tam gdzie sztuka, jest pasja która zaraża ale wcale nie musi. Przekładając na dzisiaj nowa generacja małpio czynni to co rodzice... z natury rzeczy, nieraz w rodzinie aktorskiej wyrasta kolejny aktor, w rodzinie lekarzy lekarz, tam gdzie tradycja adwokacka adwokat, ale nie jest to do końca regułą. Dehnel sugeruje, że młoda percepcja obserwuje to co podane na tacy i aż w końcu nabiera ochoty (Kolos),i nic w tym nadzwyczajnego, i nie ma presji, a presja a inspiracja przez wpływ z istoty to pojęcia jakże przeciwstawne. Rodzic w zasłonie troski i przesadnej obawy o los sukcesora sugeruje ścieżki zawodu, niekiedy nic nie czyni w tej kwestii, bo perswazja jest samoczynna, aczkolwiek Francisco podarował Javierowi pudło farb, pewnie widząc, że w końcu ciągnie go ku malarstwu.
Co to znaczy „życie w cieniu ojca”, wszak na ten przykład z sagi Kossaków nikt nie żył w cieniu antenata, każdy malował, każdy był sławny na swój sposób, ale rzecz jasna nikt nie dorównał Juliuszowi: Javier gdyby cenił malarstwo i malował tak płodnie jak ojciec, czy świat nie dostrzegłby dziedzictwa talentu. Żyć w cieniu rodzica to znaczy nie móc się uskrzydlić, nie móc wyrwać się z kokonu sławy rodzica…Dehnel nic takiego nie pisze, kreśli tylko w jego mniemaniu charakter Javiera, skłonny do malkontenctwa, dziwactwa i nierozumianej na ten czas depresji.

W tym wszystkim jest ryzyko odbioru: skąpy szkielet faktograficzny lub biograficzny, zapełnia się zasobnie tkanką konfabulacji i autorskiej spekulacji, puszczając wodze autorskiej nieograniczonej fantazji a czytelnik lamie się i głowi, co prawdą co przekłamaniem. Tym bardziej gdy gra się postacią nie byle jaką, ikoną malarstwa hiszpańskiego, Francisciem Goyą, z obrazów idącą cieniem na kontrowersyjną osobowość i plątaninę życia. Dehnel rzucając na półki swój wariant dobrze wie, ze literatura ma swoje święte prawo fikcji, nie jest źródłem wiedzy, nie jest agitacyjna, jest sztuką, walorem języka. A to, że jego fikcja grzebie w życiu Goyi, nieraz celnie, nieraz niesensownie, nieraz sprzecznie, ale zawsze z punktu widzenia własnej sprytnej wyobraźni i subiektywizmu i pasji pisania. I w tym kontekście li tylko należy rozpatrywać Saturna.

Czy można uznać w kontekście formy tej epiki, że każda ekfraza danego obrazu jest tytułem lub zapowiedzią treści następującej po niej niejako rozdziału. Intuicyjnie jest w tym pewne naginane prawidło, autorska intencja, nawet wyzwanie, aby z ekfrazy obrazu szły snucia kolein życia Goyi lub jego ekscentryka, aczkolwiek pytanie czy ten zamysł wyszedł, czy to nie zbyt daleko posunięty subiektywizm, przecież wszędzie są granice.
Już na początku obraz Dwaj Starcy (Starzy),insynuuje, że treść będzie o starości, i rzeczywiście, jest opis sędziwości życia 80-letniego Goyi we Francji w Bordeaux, pełnej niedołężności , gdzie jedyną osłodą jest nauka malunku małej córki konkubinaty Leokadii Weiss ( być może jego również),skąpe malowania resztką sił i złudne wyczekiwania na wizytę syna.
A może ostatnie treści po ekfrazie obrazu Saturna; w wybuchu obsesji z popiersiem ojca Javier lata po parterze, piętrze Głuchego Domu i ogląda swoje dzieła, w zamyśle udowodnienia czegoś, może że razem tacy sami, i po Saturnie tym kultowym goyowskim dziele, następuje kres wszystkiego.
Czy nawet ekfraza Cap ( Sabat Czarownic ),zmyślnie i intencjonalnie opisana, aby tylko pasowała do treści po niej, a treścią jest do jakich poziomów sięga perwersja i niewyhamowana żądza Goyi, w sferze moralitetu i erotycznego tabu.
Czy nawet ekfraza do obrazu Pies,w rzeczy samej treść obrazu jednoznacznie wyraża tęsknotę zwierzęcia, jego samotność, spojrzenie w górę, w dal za kimś , którego już nie ma…a w treści następującej po tej ekfrazie: stan po odejściu, wizyta Javiera w Domu Głuchego i wspomnienie ojca, cała reorganizacja, zacieranie minionego życia jego nowym wariantem.

I wreszcie kontrowersje, które jątrzą, prowokują, przekłamują, subiektywizują. Kim był człowiek, który zadziwił świat nieznanymi na owe czasy onirycznymi alegoriami. Idąc tropem zasady, że twórczość zwierciadłem duszy, jak bolesny musiał być schyłek życia Goyi, ze doszło do takiej metamorfozy i upadku spostrzegania.
Dehnel rysuje apodyktyczną osobowość, charakter przedsiębiorcy, prowadzący swój biznes zgodnie z pasją i talentem. Małżeństwo jakby konkraktem, wkręcenie się do lobby królewskiego, staje się mobilnym portrecistą, maluje zaciekle i dużo i zarabia dużo. Potrafi się zakręcić tam gdzie trzeba, schlebiać, utożsamiać się z manierami elit ( polowania, corridy, sjesty, flirty..) aby tylko zarabiać. Jest zauważalny i sytuowany, zabezpiecza materialnie jedynego syna ( królewska renta). Także sfrustrowany z oczywistych powodów, w domu oczekuje wsparcia, synowskiej miłości, której nie ma. Nie będąc do końca przekonany o wartości swoich obrazów, maluje bez końca jakby miał manufakturę nastawioną na seryjną niemalże produkcję. Zapłaci za ten szał malarstwa, swoim zdrowiem ( głuchota) i zdrowiem swojej żony (ciągłe poronienia),z drugiej strony szlif jego malarstwa sięga percepcji. W pogoni za pieniądzem nie ma go w domu, dla syna nieraz jest jak gość w domu, ale kiedy syn przyszedł na świat, manifestował swoją radość i drżał o niego, żył w lęku aby nie odszedł jak całe jego potomstwo.
W sferze uczuciowej czy szczęśliwy, tak i nie, skacze despotycznie na boki jak wielu w branży artystycznej, gdzie okazja czyni złodziejem, jest biseksualistą, kiedyś popróbował i i ciąży w nim ten niepozbyty jad i dewiacja ( nawet….). Jak w życiu, kiedy dziecko nic nie robi, z bezczynności gnuśnieje jest i reakcja rodzica, jako dydaktyczna uwaga dla jego dobra, być może zamiast siły jest grzmiąca reprymenda i potok powleczonych niepotrzebnych drwin i żalu, jak to w życiu i w rodzinie. Widząc wręcz chorobliwy marazm syna, apatię, niechęć do życia, nie kontaktowość, swata go w dobrej wierze z 17-letnią Gumersindą, aby wrócił na normalną ścieżkę życia. Jaka radość i duma gdy spostrzeże pierwszy obraz syna, nie umie okazać emocji, bo sam z plebejskości skryty i nieufny. Czy aż tak złowieszcza ta osobowość, że syn się prawie jej wyrzeka, ignoruje, oczernia, demaskuje, zazdrości, oskarża o bezeceństwa, wyrzuca mu wszystko, nawet to że on taki tylko z jego winy… a gdzież chociażby cząstka jego miłości, z prawa bycia przecież jedynym synem, tylko ironia, drwina, prześmiewczość…
I w tym diabeł pogrzebany, kto jest winny takiej a nie innej relacji ojciec-syn. Czy rzekomy despotyzm ojca czy chimeryczny charakter syna, czy w tym tylko prawo biologii, czy zły profil wychowawczy, czy incydentalność, a może coś innego…Dehnel prowokacją wszystko unaocznia, rozrzuca karty, a czytelnik ma prawo osądu, gdzie fałsz gdzie prawdopodoibieństwo.

Czarne Obrazy dyktują aurę tej prozy, z obrazów idą: surrealizm, krzywizny życia, jego dekadentyzm, zepsucia, słowem cała ta prawda o życiu człowieku, kiedy niemoc, dysfunkcje, patologie, biologiczny schyłek, nie pozwalają się cieszyć tym krótkim bytem. Jak ułomności (a może obsesje nienawiści ) potrafią całą mocą wynaturzyć psychikę, dać świadectwo, że percepcja to tylko maska, niczym jak spojrzenie na powierzchowność i ogładę człowieka, w środku którego fermenty, inne aromaty, ohyda chemii.

W czym tkwi walor tej epiki: w zapożyczonej chytrej konstrukcji trzech pierwszoosobowych narracji ojca, syna, wnuka; w interpretacjach ekfrastycznych serii Czarnych Obrazów powiązanych z narracją; w znakomitej konfabulacji podpartej siłą autorskiego języka, trzymającej w ryzach faktografię; a może sugestia i własna wersja patologicznych relacji jako stan status-quo...

więcej Pokaż mimo to

avatar
63
8

Na półkach:

Książkę kupiłam zupełnie przypadkiem i musiała długo czekać na swoją kolej, bo zupełnie nie sądziłam, że tak mi się spodoba. Pomysł na utwór jest bardzo ciekawy, a wykonanie równie dobre. Dzięki interesującej konstrukcji jeszcze łatwiej jest nam się przenieść w zakamarki trudnych rodzinnych stosunków. Cechą tej pozycji, która najbardziej mnie urzekła jest to, że relacja nie jest opisana przy użyciu patetycznego filtra, tylko opiera się na tym, co zawsze towarzyszy wszelkim więziom - emocjach w czystej postaci.

Książkę kupiłam zupełnie przypadkiem i musiała długo czekać na swoją kolej, bo zupełnie nie sądziłam, że tak mi się spodoba. Pomysł na utwór jest bardzo ciekawy, a wykonanie równie dobre. Dzięki interesującej konstrukcji jeszcze łatwiej jest nam się przenieść w zakamarki trudnych rodzinnych stosunków. Cechą tej pozycji, która najbardziej mnie urzekła jest to, że relacja nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
179
176

Na półkach:

Pomysł na książkę świetny, warstwa fabularna ciekawa. Ale ten turpizm jakim przesiąknięta jest pozycja Dehnela aż odrzuca. Niejednokrotnie sprowadza ludzka egzystencję w społeczeństwie do najprostszych odruchów. I to nie w patologiczny sposób jak u Houllebequa, gdzie czytelnik rzeczywiście może spróbować zastanawiać się nad odruchami bohaterów, nad umocowaniem zachowań w obrębie danej grupy społecznej, kultury czy całego narodu. W Saturnie turpizm jest po prostu odrzucającym językiem totalnie pozbawionym makijażu codzienności.

Pomysł na książkę świetny, warstwa fabularna ciekawa. Ale ten turpizm jakim przesiąknięta jest pozycja Dehnela aż odrzuca. Niejednokrotnie sprowadza ludzka egzystencję w społeczeństwie do najprostszych odruchów. I to nie w patologiczny sposób jak u Houllebequa, gdzie czytelnik rzeczywiście może spróbować zastanawiać się nad odruchami bohaterów, nad umocowaniem zachowań w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
261
257

Na półkach:

Świetnie się bawiłam! Może także dlatego, że jedyne w miarę pozytywne i jakoś ludzkie postacie to ...kobiety.
Powieść znakomicie się wpisuje w dyskusje o twórczości Goi, hiszpańskiego malarza z XVIII w. Jak na tamte czasy żył długo, pracował bardzo dużo, zostawiając potężny dorobek kilkuset obrazów i niezliczonych grafik oraz rysunków. Teraz może się okazać, że znaczna część nie wyszła spod jego ręki, w tym słynne Czarne Obrazy. Opowieść , jaką snuje autor glosami trzech mężczyzn z tej rodziny jest swoistą wariacją na te mat możliwych losów zarówno owej rodziny jak i twórczości seniora, czyli Francisca Goi.
Oj, nie lubili się ci panowie, nie lubili. Może dlatego o synu malarza tak niewiele wiadomo, poza tym, że był.
Dodatkową wartością są analizy kilku dzieł artysty - przejmujące i zachęcające do ponownego obejrzenia albumu z pracami.

Świetnie się bawiłam! Może także dlatego, że jedyne w miarę pozytywne i jakoś ludzkie postacie to ...kobiety.
Powieść znakomicie się wpisuje w dyskusje o twórczości Goi, hiszpańskiego malarza z XVIII w. Jak na tamte czasy żył długo, pracował bardzo dużo, zostawiając potężny dorobek kilkuset obrazów i niezliczonych grafik oraz rysunków. Teraz może się okazać, że znaczna...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    895
  • Chcę przeczytać
    745
  • Posiadam
    207
  • Ulubione
    28
  • Literatura polska
    24
  • Teraz czytam
    15
  • 2019
    13
  • 2012
    12
  • Chcę w prezencie
    12
  • Audiobook
    10

Cytaty

Więcej
Jacek Dehnel Saturn. Czarne obrazy z życia mężczyzn z rodziny Goya Zobacz więcej
Jacek Dehnel Saturn. Czarne obrazy z życia mężczyzn z rodziny Goya Zobacz więcej
Jacek Dehnel Saturn. Czarne obrazy z życia mężczyzn z rodziny Goya Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także