Dobrze wyjść z pisarzem: Susan Sontag
Życie jest tak ekscytujące i intensywne – wciąż trzeba się naginać i próbować wykroczyć poza siebie. Jak rzadko kto Susan Sontag wiedziała, o czym mówi, gdy wyraziła się w ten sposób w wywiadzie udzielonym Jonathanowi Cottowi.
Posiadała ogromną wiedzę w dziedzinie literatury, filmu, teatru i fotografii. Zajmowała się zagadnieniami z pogranicza socjologii i psychologii. Pisała eseje – z nich jest obecnie najbardziej znana. Pisała powieści – niestety, słabe. Cały czas uczyła się. Chęć poszerzania wiedzy, nieustanna, paląca chęć dowiadywania się, zgłębiania różnych tematów niosła ją przez życie i kazała jej kierować nim tak, by mogła poznawać to, co ją zainteresowało. I dotyczyło to nie tylko sfer zawodowych i naukowych. Można powiedzieć, że była mistrzynią w pokonywaniu kolejnych stref komfortu. Bezkompromisowa, nie przystawała na małe. Zawsze chciała lepiej, więcej, intensywniej. Chciała żyć jak najpełniej. W efekcie często była raniona.
Takie przynajmniej są moje wnioski na temat Susan Sontag po lekturze jej dzienników, których polskie wydania ukazywały się systematycznie kilka lat temu: Odrodzona. Dzienniki 1947-1963 i Jak świadomość związana jest z ciałem. Od kiedy je przeczytałam, jest jedną z najbardziej inspirujących mnie autorek. Imponuje mi jej niegasnące pragnienie rozwijania się. Niezależność. Intelektualne zacięcie. Już kiedyś o niej pisałam w kontekście zdjęć wykonywanych przez jej partnerkę, Annie Leibovitz. Ale nie mogło jej zabraknąć, gdy wyliczam ważnych dla mnie pisarzy.
Jaka jest tajemnica nagłego natchnienia pisarskiego, odnalezienia głosu? Spróbuj whiskey. Rozgrzej się.
Poznałam ją, zanim przeczytałam dzienniki. Wszystko zaczęło się od zbioru esejów O fotografii. Kiedyś dużo czytałam o fotografii i nie mogłam ominąć tak ważnego i w tej chwili już ikonicznego dzieła Sontag. Była świetną eseistką. W eleganckiej, prostej formie zamykała skomplikowane myśli. Jej pisanie było estetyczne, godne wybranego przez nią tematu. Wysmakowane jak zdjęcia, które omawiała.
Kiedy boimy się, strzelamy. Kiedy czujemy nostalgię, robimy zdjęcia.
Wkrótce potem przeczytałam powieść Sontag W Ameryce. Niestety, byłam nią zawiedziona. Wydaje mi się – to już było dawno temu i wspomnieniu o tej lekturze udało się zatrzeć – że Sontag posiadała zbyt dużą wiedzę i za bardzo chciała, by jej książka była wielkim dziełem. Za mocno się starała. Rezultatem jest proza sztywna, zbyt dopracowana. Nie przeczytałam żadnej więcej powieści Sontag.
Za to, gdy ukazywały się kolejne zbiory esejów, z ciekawością/przyjemnością/fascynacją po nie sięgałam lub chciałam sięgnąć (lądowały na tej niekończącej się liście książek, które przeczytam, gdy wreszcie będę mieć czas). I tak np.: przeczytałam Widok cudzego cierpienia (bolesne i drażliwe przemyślenia o wojnie), a chciałabym przeczytać Pod znakiem Saturna, bo mam dziwną, ponurą słabość do książek, które do niego nawiązują (np. Pierścienie Saturna W.G.Sebalda lub Saturn. Czarne obrazy z życia mężczyzn z rodziny Goya Jacka Dehnela).
Piszę – i mówię – aby dowiedzieć się, co myślę.
A potem przyszedł czas na dzienniki, o których już wspominałam. Porywające, interesujące, dla mnie pouczające. Choć momentami – jak to z dziennikami, pamiętnikami i innymi podobnymi intymnymi formami bywa – nudne, zbyt urywkowe, przegadane. Najważniejszy jest jednak ich ogólny przekaz – zachęta, by żyć, jak się chce, z pasją, gorliwie, by korzystać z wolności. I jednocześnie ostrzeżenie, że to oznacza życie trudne i skomplikowane.
Mimo że nie podobała mi się powieść Sontag, doceniam jej uwagi warsztatowe i okołoliterackie, które formułowała a to w esejach, a to na kartach dzienników. Była upartym, zaciekłym czytelnikiem, dobrym analitykiem i krytykiem, więc ufam jej spostrzeżeniom, uważam, że w wielu przypadkach trafiała w punkt. Jak tu, gdy pisze o opowiadaniu:
Jedyne opowiadanie, jakie warto napisać, to krzyk, strzał, wrzask. Opowiadanie powinno złamać czytelnikowi serce.
Trudno mi się też nie zgodzić z Sontag-czytelniczką, gdy w rozmowie z Jonathanem Cottem wyznaje:
Czytanie to dla mnie rozrywka, oderwanie myśli, pocieszenie, małe samobójstwo. Kiedy nie mogę już znieść świata, zwijam się w kłębek z książką, tym małym statkiem kosmicznym, którym odlatuję daleko od wszystkiego.
Susan Sontag – Myśl to forma odczuwania. Susan Sontag w rozmowie z Jonathanem Cottem
A Wy? Mieliście okazję poznać Sontag? Czytaliście jej powieści? Jakie macie o nich zdanie?