Diabeł tkwi w serze
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Poza serią
- Tytuł oryginału:
- Dyjawoł Chowajet'sia w Syri
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2007-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2007-01-01
- Liczba stron:
- 180
- Czas czytania
- 3 godz. 0 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788375360004
- Tłumacz:
- Renata Rusnak, Katarzyna Kotyńska
- Tagi:
- granica Ukraina Europa
Wybór tekstów, które ukazywały się wcześniej m.in. w pismach „Dzerkało tyżnya”, „Krytyka”, „Potyah 76”, „Stolicznyje nowosti”, „Gazeta Wyborcza” i książce „Sarmackie krajobrazy. Głosy z Litwy, Białorusi, Ukrainy, Niemiec i Polski”. Zebrane w tomie „Diabeł...” układają się w wyrazistą, autorską, osobistą wizję współczesnej Ukrainy, Europy, reszty świata.
"To, co można znaleźć w książce, stanowi zaledwie zarys konceptu, jaki chodzi mi po głowie. Na razie wiem, że moja Wolna Europa byłaby oparta na zasadach sprzecznych z przyjętymi w Unii. Chodzi bowiem o wyeliminowanie procesu, który z jednej strony prowadzi do zjednoczenia państw, a z drugiej tworzy nowe podziały. Chciałbym, aby zachodni Europejczycy uświadomili sobie, że ich kontynent jest o wiele większy niż Unia. Pragnę też, by Ukraińcy nie myśleli o Zachodzie jak o innej planecie. Abyśmy wreszcie zrozumieli, że pokonamy izolujące nas przeciwności. Tymczasem Unia nie zdaje sobie sprawy, jak wiele zyskała z rozszerzenia na wschód. Na nowych członków wspólnoty patrzy z wyższością. Traktuje te kraje jak ubogich członków rodziny, którzy za zaproszenie do wspólnego stołu powinni zachować dozgonną wdzięczność. Z tym trzeba skończyć".
Jurij Andruchowycz w rozmowie z Bartoszem Marcem, Rzeczpospolita
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 150
- 106
- 45
- 4
- 4
- 4
- 3
- 3
- 2
- 2
Cytaty
[...] rewolucje (jeśli to była rewolucja) wymyślaja romantycy, przeprowadzają fanatycy, a wykorzystują łajdacy. Tak, właśnie oni. A patriotyzm to ich ostatnie schronienie, o czym zawsze należy pamiętać.
OPINIE i DYSKUSJE
Z twórczością Jurija Andruchowycza zetknęłam się w 2013 roku, przeczytałam wtedy jego powieść „Dwanaście kręgów”. Bardzo mi się podobało to splecenie świata realnego z wizjami sennymi, zainteresowałam się też sylwetką poety łemkowskiego Bohdana Ihora Antonycza, o którym jest w niej mowa.
Nazwisko Andruchowycza spotykałam potem w książkach czy wywiadach z Andrzejem Stasiukiem. Wreszcie po długiej przerwie sięgnęłam teraz do esejów o intrygującym tytule „Diabeł tkwi w serze”. Wyjaśnienie znajdzie się dopiero w przedostatnim tekście „Szwajcarska Szwajcaria” czwartej części książki zatytułowanym nostalgicznie „Te czasy już nie wrócą”.
Całość to niezwykle interesujące rozważania i refleksje na temat Europy, Unii Europejskiej, Ukrainy, postrzegania tego kraju przez inne, w tym oczywiście Polskę. Rzetelnie, czasem ironicznie i z humorem opisuje autor swój kraj, podkreśla swoje przywiązanie do niego, patriotyzm, a jednocześnie nie unika spraw trudnych. Pisze o masowej emigracji Ukraińców, o historycznych, wciąż bolesnych, relacjach z Polską.
Jest tu także spojrzenie na Europę Zachodnią, refleksje związane z podróżami do Niemiec i Szwajcarii. Bardzo podobały mi się fragmenty wykładu wygłoszonego na Uniwersytecie Cambridge na temat roli pisarza ukraińskiego, wynotowałam sobie z niego ciekawe zdanie o czasie: „A czas dla mnie był i wciąż jest jednym z głównych bohaterów istnienia”.
Sporo tu także o fascynacjach czytelniczych Andruchowycza, o dzielonym z ojcem uwielbieniu dla „Przygód dobrego wojaka Szwejka”, o książce Wojciecha Tochmana „Jakbyś kamień jadła”. Wynotowałam sobie kilka tytułów, przekonana rekomendacją autora, który jednakże zaznacza, że „ z biegiem lat większą przyjemność sprawia mu nie czytanie, a słuchanie”.
Bardzo polecam tę książkę, sama zaś poszukam w bibliotece kolejnego tytułu autorstwa Jurija Andruchowycza.
Z twórczością Jurija Andruchowycza zetknęłam się w 2013 roku, przeczytałam wtedy jego powieść „Dwanaście kręgów”. Bardzo mi się podobało to splecenie świata realnego z wizjami sennymi, zainteresowałam się też sylwetką poety łemkowskiego Bohdana Ihora Antonycza, o którym jest w niej mowa.
więcej Pokaż mimo toNazwisko Andruchowycza spotykałam potem w książkach czy wywiadach z Andrzejem...
Jurij Andruchowycz należy do moich ulubionych pisarzy. Uwielbiam jego sposób narracji - sarkastyczny, z lekkim przymrużeniem oka, czasem ocierający się o absurd, a jednak tak trafnie oddający rzeczywistość. Dotychczas spotykaliśmy się jedynie w kręgach powieściowych, nadeszła więc pora poznać się od strony publicystyczno-eseistycznej.
"Diabeł tkwi w serze" to zbiór esejów pisanych krótko przed wybuchem Pomarańczowej Rewolucji, w latach 2002-2004, będących słodko-gorzkim spojrzeniem na Europę z początku wieku oczami ówczesnego mieszkańca Ukrainy. Człowieka, który jest Europejczykiem, a mimo to wszędzie za zachodnią granicą jego kraju daje mu się odczuć, że chyba jednak "nie do końca". Mimo ambiwalentnego stosunku autora do Unii Europejskiej, w cieniu stale obiecywanego, a wciąż odsuwanego w czasie "rozszerzania na wschód", o samym kontynencie i jego mieszkańcach Andruchowycz pisze z sentymentem. Czasem w sposób melancholijny, innym razem z właściwym sobie sarkazmem, próbuje zdefiniować współczesną Europę jako całość. Przez pryzmat własnych obserwacji i doświadczeń z wielu lat podróży, zawartych w ich trakcie znajomości, a także przyjaźni trwających po dziś dzień, autor przedstawia nam swoją wizję Europy.
"Europa, którą przyjęło się uważać za Stary Świat, tak naprawdę była i pozostaje najmłodszym z kontynentów. Do dziś trwa jej formowanie. Do dziś ona sama nie wie, gdzie się zaczyna, a gdzie kończy. (...) Jest rozciągliwa jak rękawiczka z bajki. (...) Europa to taka geograficzna ameba, która nieustannie zmienia kontury. (...) Jej granice rozciągają się wszędzie i nigdzie."[1]
Oczywiście w tych esejach o Europie główną rolę gra Ukraina, jej historia, "niefortunne" miejsce na mapie, jej mieszkańcy i ich mentalność. Jest tu sporo polityki, która dla ludzi spoza tzw. Europy Wschodniej może być kompletnie niezrozumiała. Mnie samej czytanie esejów o zaszłościach, nieprzepracowanych traumach i trudnych wzajemnych relacjach ukraińsko-polskich, polsko-ukraińskich oraz ukraińsko-rosyjsko-polskich nastręczało niemało trudności, mimo że mam pewne rozeznanie w temacie. Jest tu też sporo rozczarowania faktem, że na Zachodzie Europy wciąż pokutuje przekonanie, iż Ukrainiec to taka "odmiana Rosjanina" i nijak nie można tego ludziom wyperswadować.
Na szczęście Jurij Andruchowycz ma nietuzinkowe poczucie humoru oraz sporo dystansu do świata i samego siebie. Zbiór kończą eseje-anegdoty z własnego życia – z młodości, czasów fascynacji poezją, późniejszych przygód z prozą oraz relacje z podróży po Europie. Zwieńczeniem całości są dwie opowieści o wizytach w odludnej wiosce wysoko w Alpach szwajcarskich, gdzie od wieków wyrabia się ser... w którym nie wiadomo co tkwi.
*[1] Jurij Andruchowycz, "Diabeł tkwi w serze", Wydawnictwo Czarne, 2007, str. 15
Jurij Andruchowycz należy do moich ulubionych pisarzy. Uwielbiam jego sposób narracji - sarkastyczny, z lekkim przymrużeniem oka, czasem ocierający się o absurd, a jednak tak trafnie oddający rzeczywistość. Dotychczas spotykaliśmy się jedynie w kręgach powieściowych, nadeszła więc pora poznać się od strony publicystyczno-eseistycznej.
więcej Pokaż mimo to"Diabeł tkwi w serze" to zbiór...
Niesamowicie świeże - choć napisane z górą dziesięć lat temu - spojrzenie na Europę i na Unię Europejską. Nie brakuje trafnych porównań Ukrainy z Polską, nie brakuje pięknych przejawów pięknego uczucia do własnej ojczyzny. Patriotyzmu powinniśmy się uczyć od Ukraińców.
Niesamowicie świeże - choć napisane z górą dziesięć lat temu - spojrzenie na Europę i na Unię Europejską. Nie brakuje trafnych porównań Ukrainy z Polską, nie brakuje pięknych przejawów pięknego uczucia do własnej ojczyzny. Patriotyzmu powinniśmy się uczyć od Ukraińców.
Pokaż mimo toFajne czytałam jak ubijałam kotlety i jadłam ser haha
Fajne czytałam jak ubijałam kotlety i jadłam ser haha
Pokaż mimo toUwielbiam ten sarkastyczny ton w stosunku do państw Międzymorza. Tym razem na tapecie Ukraina marząca o na poły utopijnej Polsce, ale z drugiej strony liny ciągnięta przez Rosję. Przy okazji Jurij rozbawił mnie do łez ale też pokazał ten nostalgiczny patriotyzm, do którego mam słabość. Dobra lektura!
Uwielbiam ten sarkastyczny ton w stosunku do państw Międzymorza. Tym razem na tapecie Ukraina marząca o na poły utopijnej Polsce, ale z drugiej strony liny ciągnięta przez Rosję. Przy okazji Jurij rozbawił mnie do łez ale też pokazał ten nostalgiczny patriotyzm, do którego mam słabość. Dobra lektura!
Pokaż mimo toAndruchowycza albo się lubi, albo się nie trawi. I mnie kilka razy rozczarował, jednak tym razem chyba bardziej irytował, ale nie jak natrętna mucha, raczej jak kolejny alarm drzemki w niedzielny poranek. Najciekawsza moim zdaniem jest część poświęcona miejscu Ukrainy na mapie Europy, bo niby wszystko wiemy, a jednak jak Rosja wyciągnęła swoją rękę po Krym to stać nas było na słowa krytyki. Andruchowycz z uporem maniaka przypomina, że Ukraina to Ukraina, a nie kolonia Putina. Czyżby? Wydarzenia z 2014 roku wskazują na coś zupełnie innego. Chociaż Ukraińcy dzielnie walczą o swoją niepodległość i suwerenność to przegrywają, tak jak przegrywają Gruzini.
Książka wkurza, oj jak bardzo irytuje, bo Andruchowycz mówi: spójrz tam, to też jest twoja wina, widzisz jak jest traktowany człowiek? to też jest twoja wina, obojętność to opowiedzenie się po jednej ze stron.
Polecam, zwłaszcza tym, którzy lubią się wkurzyć na książkę wyłącznie po to, żeby coś przemyśleć, zmienić horyzont myślowy.
Andruchowycza albo się lubi, albo się nie trawi. I mnie kilka razy rozczarował, jednak tym razem chyba bardziej irytował, ale nie jak natrętna mucha, raczej jak kolejny alarm drzemki w niedzielny poranek. Najciekawsza moim zdaniem jest część poświęcona miejscu Ukrainy na mapie Europy, bo niby wszystko wiemy, a jednak jak Rosja wyciągnęła swoją rękę po Krym to stać nas było...
więcej Pokaż mimo toSpojrzenie Ukraińca(nb polonofila)na Europę z perspektywy Wschodu .
Dla mnie ten pisarz jest niesamowity ze swoją prawdomównością ,szczerością w odsłanianiu duszy ukraińskiej.
Świetnie przedstawił kwestię stereotypów ,kompleksów narodowych ,a wszystko to w poetyckim i jednocześnie lekkim języku esejów.
Polecam!!
Spojrzenie Ukraińca(nb polonofila)na Europę z perspektywy Wschodu .
Pokaż mimo toDla mnie ten pisarz jest niesamowity ze swoją prawdomównością ,szczerością w odsłanianiu duszy ukraińskiej.
Świetnie przedstawił kwestię stereotypów ,kompleksów narodowych ,a wszystko to w poetyckim i jednocześnie lekkim języku esejów.
Polecam!!
Wśród czytelników utarł się już pogląd, że cienką i krótką książkę najlepiej zaczynać w przerwie między czymś większym. Zwykle łatwo ją skończyć, kiedy mało czasu poświęca się na czytanie w domu. Tym razem po raz kolejny przekonałam się o tym, że nie zawsze tak bywa. Choć prawdą jest, że niewielka czytanka idealnie zmieści się do torby, to najczęściej w głowie nie udaje się na szybko upchnąć aż tylu ważnych myśli.
"Diabeł tkwi w serze" to zbiór esejów pisanych przez Jurija Andruchowycza w pierwszej dekadzie tego wieku i publikowanych w ukraińskiej i polskiej prasie. Teksty te przybierają głównie formę wspomnień i podróżniczych przemyśleń autora, który przede wszystkim skupia się na opisywaniu otaczającej go rzeczywistości. Mimo, że o świecie pisze głównie z perspektywy Ukraińca, to sporo miejsca poświęca również na rozmyślania o dzisiejszym kształcie Europy. Pisze o podziałach będących efektem zjednoczenia pod jedną gwieździstą flagą Unii Europejskiej i o losach przegranych i trochę także ukaranych - tylko za co? - Ukraińców. Choć upragniony Zachodód mają na wyciągnięcie ręki, to granice ich świata wyznaczają nie tylko rzeki, ale przede wszystkim strefa Schengen.
Tytuł nawiązujący do jednego z ostatnich esejów zamieszczonych w książce wydaje się dowcipny i lekki, jednak kolejne rozdziały szybko odkrywają przed czytelnikiem powagę sytuacji. Ser może i jest smaczny, a w krajach anglojęzycznych wykorzystuje się go przy robieniu fotograficznego uśmiechu ("Cheeeeeeese!"),niemniej jednak na widok czającego się w nim diabła nikomu nie jest do śmiechu. Co więcej, każdy sztuczny uśmiech przykrywa tylko nieszczególnie wesoły stan faktyczny. Czyj? Ukrainy i Ukraińców, otoczonych przez niedoścignioną Europę, próbujących - jak na razie bezskutecznie - jak najdalej odsunąć się od wielkiej Rosji, w cieniu której przyszło im żyć.
Mimo lekkiego stylu autora, od początku lektury wyraźnie widoczne i niezwykle trafne spostrzeżenia pisarza tworzą obraz naszego świata, w którym Ukraina wciąż zmaga się z problemami tożsamościowymi. Również poszczególni jej obywatele mają problem z określeniem samych siebie. Podobnie sprawa ma się z niewystarczająco znaną i cenioną przez resztę świata kulturą, zafałszowaną historią i językiem, uważanym przez wielu obcokrajowców - ku niezadowoleniu autora - za jedną z odmian rosyjskiego.
Andruchowycz ma dar opowiadania o świecie w niezwykle fascynujący sposób. Jak nikt inny potrafi zainteresować czytelnika na pozór nudną i nieciekawą rzeczywistością, od której każdy stara się odwrócić wzrok. W swoich esejach porusza niewygodne dla wielu kwestie uzależnienia Ukrainy od Rosji, jej walki o wolność, samodzielność i należne jej miejsce między krajami Europy Zachodniej. Choć nie jest to lekka i przyjemna lektura, to jednak warto czasem pochylić się nad poważnymi sprawami i spojrzeć na świat oczami drugiego człowieka.
Recenzje: www.book-loaf.blogspot.com
Wśród czytelników utarł się już pogląd, że cienką i krótką książkę najlepiej zaczynać w przerwie między czymś większym. Zwykle łatwo ją skończyć, kiedy mało czasu poświęca się na czytanie w domu. Tym razem po raz kolejny przekonałam się o tym, że nie zawsze tak bywa. Choć prawdą jest, że niewielka czytanka idealnie zmieści się do torby, to najczęściej w głowie nie udaje się...
więcej Pokaż mimo to[Słowo się rzekło, pierwsza książka, którą dokończyłam w tym roku jest... czarna. Wydana przez Czarne, rzecz jasna. Na tapetę poszedł Diabeł tkwi w serze Jurija Andruchowycza, zbiór esejów, które ukazywały się wcześniej w prasie polskiej i ukraińskiej.]
"Proszę wybaczyć cynizm, ale grzechem byłoby nie wykorzystać takiego "materiału ludzkiego". W pewnym sensie jest on idealny jako żer dla władzy oligarchii: w miarę posłuszny, w miarę przestraszony, w miarę wykształcony, w miarę niedoinformowany. Skutecznie chroniona przez połączone siły funkcjonariuszy i karków "elita narodowa" korzysta jak może ze specyficznego społeczno-psychologicznego rozkładu. Pozostaje jej dzielić między siebie ostatnie kęsy i zakonserwować status quo na długie dziesięciolecia, żeby i dla wnuków, i dla prawnuków zostało. Przy czym nie domyśla się ona raczej, że również ta droga jest outsiderska, ahistoryczna, pozacywilizacyjna, że jest to droga donikąd. Nie domyśla się, bo też jest tutejsza. (...) I tylko z jednym w żadnym razie nie mogę się zgodzić - że wszystko to zostało przez Kogoś pomyślane i jesteśmy jacy jesteśmy, bo On tak zapragnął i w tym tkwi jakaś nasza szczególna misja, a nawet "tajemny sens". Domyślam się, że to nie tak."
Diabeł tkwi nie tylko w szczegółach. Może na przykład tkwić w... serze. Jeśli jesteście ciekawi świata - tego makro i tego mikro, zapoznajcie się z tym, co ma do powiedzenia Andruchowycz. Wizjonerzy, łowcy widm i reanimatorzy mile widziani. Mile widziani wszyscy ci, którzy do tej pory szukają Europy. Zatem zaczynamy podróż.
Europa według Andruchowycza jest "geograficzną amebą, która nieustannie zmienia kontury", jest mało kontynentalna, nieokreślona, bezgraniczna. Jest młodym kontynentem, który może zjednoczyć się w rybie (zainteresowanych odsyłam do lektury),ale nie jednoczy się właściwie nigdzie indziej, bo nie wie, gdzie ma swój koniec (początek),bo zawsze jest coś pomiędzy, a to coś (Niedo-Europa) leży na Granicy (sic!) między Europą a Czymś Innym. Europa to miejsce kontrastów i czerpania radości z tego, że ktoś ma gorzej. Punkt na mapie, gdzie nostalgii można doszukiwać się w kontrolowanych bagażach.
W esejach Andruchowycza bohaterów, tych wielkich i małych, jest wielu. Bohaterem bywa Europa i europejskość, Ukraina i ukraińskość, Polska i polskość, Rosja i rosyjskość, Granica i graniczność, ale i poezja, patriotyzm, terroryzm, metaforyczny (i zilustrowany okładką) pociąg z tamburem (warto sprawdzić!),czas, język, stereotypy...
"Diabła..." czyta się trochę jak odpowiedź na Szczerka, tyle, że wcześniejszą. Dziwnie czytać go 9 lat po pierwszym wydaniu. Dziwnie czytać o tym, co zdarzyło się kawałek życia temu i wiedzieć o tym, co od roku dzieje się w Niedo-Europie. Ale dobrze wiedzieć, że po naszej stronie świata (choć pewnie wielu chciałoby nas przesunąć bardziej na osławiony Zachód) każdy naród ma, jak my, swoje stereotypy, historię, której się wstydzi i tę, którą chce sławić, ma swoją wersję Francuzów, Amerykanów, Niemców, Rosjan i ich roli we własnej historii, tyle że niekoniecznie muszą być tymi narodami właśnie. Każdy naród ma tych, z którymi niech Bóg (lub diabeł) dopomoże i tych, przed którymi niech ręka boska (tudzież diabelska) broni. Każdy naród chce, by słyszano o nim, jako o wyjątkowym, nie Tym-Obok-Rosji. Dlatego zapewne większość Ukraińców, którym zdarza się podróżować na ten Zachód, tudzież do Woolworthu, jest już zmęczona, ale nie przestaje
" - zaprzeczać, że Dostojewski powinien im być bliższy niż Hesse;
- odrzucać komplementów dotyczących rosyjskiego baletu jako wyrażanych pod niewłaściwym adresem;
- przekonywać, że język [ukraiński] (...) nie został wymyślony przez prezydenta Krawczuka w grudniu 1991 roku;
- okazywać, że melodia Kalinki-malinki jest mi całkowicie obojętna
- krzywo się uśmiechać na każde ich "Dabrom poszalujsta!"
I tak to się dziwnie plecie. Po ukraińsku. Od "Szwajcarskiej Szwajcarii", eseju, z którego wziął się tytuł całości, przez europejską Europę aż po ukraińską Ukrainę. A może by tak zrobić światu diabelską sztuczkę i pozamieniać przymiotniki? Czemu nie. Jeśli z Majdanem, Andruchowyczem i diabłem, koniecznie tym, który tkwi w serze.
[Słowo się rzekło, pierwsza książka, którą dokończyłam w tym roku jest... czarna. Wydana przez Czarne, rzecz jasna. Na tapetę poszedł Diabeł tkwi w serze Jurija Andruchowycza, zbiór esejów, które ukazywały się wcześniej w prasie polskiej i ukraińskiej.]
więcej Pokaż mimo to"Proszę wybaczyć cynizm, ale grzechem byłoby nie wykorzystać takiego "materiału ludzkiego". W pewnym sensie jest on...
Równie przyjemnie się czyta, jak i rozmawia z Autorem.
Równie przyjemnie się czyta, jak i rozmawia z Autorem.
Pokaż mimo to