Już po przeczytaniu pierwszej strony Być przez chwilę sobą Philippe Bessona, wiedziałam, że trafiłam w dziesiątkę i że będzie to książka wyjątkowa.

Historia zaczyna się, gdy Thomas wraca do rodzinnego miasteczka po latach spędzonych w więzieniu. Dla mieszkańców niewielkiego portowego Falmouth pozostaje człowiekiem przeklętym, który dopuścił się niewybaczalnej zbrodni. Jednak tylko on tak naprawdę wie, co zaszło pamiętnego dnia, w którym wyruszył w morze ze swoim małym synkiem. I dlaczego do portu powrócił już sam. To niewyjaśnione, otoczone tajemnicą wydarzenie i konsekwencje jakie za sobą pociągnęło odcisnęły piętno na uporządkowanym, ale nieszczęśliwym życiu Thomasa. Życiu, które właśnie dzięki tym dramatycznym okolicznościom miało w końcu zyskać sens i przywrócić bohaterowi zagubioną wolność.

Mimo, że całość przypomina długi monolog to podczas czytania zupełnie się tego nie odczuwa. Powieści można byłoby zarzucić też brak dynamicznej akcji, ale na tym właśnie polega jej wyjątkowość, że nic nie jest tam przesadzone. Zdarzenia nie następują po sobie w szaleńczym tempie, nie ma setki bohaterów, których imion nie pamięta się już następnego dnia. Wszystko otoczone senną mgłą melancholii, jest to wyjątkowe zagłębienie się w psychikę bohatera. Zupełnie inna proza.

Już po przeczytaniu pierwszej strony Być przez chwilę sobą Philippe Bessona, wiedziałam, że trafiłam w dziesiątkę i że będzie to książka wyjątkowa.

Historia zaczyna się, gdy Thomas wraca do rodzinnego miasteczka po latach spędzonych w więzieniu. Dla mieszkańców niewielkiego portowego Falmouth pozostaje człowiekiem przeklętym, który dopuścił się niewybaczalnej zbrodni....