Przypadki inżyniera ludzkich dusz. Entertainment ze starymi tematami życia, kobiet, losu, marzeń, klasy robotniczej, tajniaków, miłości i śmierci
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Meridian
- Tytuł oryginału:
- Příběh inženýra lidských duší: Entrtejnment na stará témata o životě, ženách, osudu, snění, dělnické třídě, fízlech, lásce a smrti
- Wydawnictwo:
- Pogranicze
- Data wydania:
- 2009-02-17
- Data 1. wyd. pol.:
- 2009-02-17
- Liczba stron:
- 854
- Czas czytania
- 14 godz. 14 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788361388289
- Tłumacz:
- Andrzej S. Jagodziński
- Tagi:
- Andrzej Jagodziński literatura czeska emigracja los totalitaryzm
- Inne
"Przypadki inżyniera ludzkich dusz" to opowieść o pięćdziesięciu latach totalitaryzmów w naszej części Europy - napisana bez patosu, z humorem, ironicznym dystansem i autoironią. Tak, jak potrafią Czesi - Hrabal, Kundera, Filip czy właśnie Josef Škvorecký. To najważniejsza powieść tego autora, jego arcydzieło. Zabawne anegdoty i dramatyczne historie, pierwsze młodzieńcze miłości i pierwsze spotkania ze śmiercią, żart i groza, "absurdalny teatr świata". A wszystko to, w drobnych epizodach, połączonych ze sobą metodą montażu filmowego, tworzy niezwykły kolaż literacki i panoramę ludzkich losów. Choć powieść powstała przed trzydziestu laty, jej przesłanie jest (niestety) wciąż aktualne. Bo jak mówi narrator: "Świństwa powtarzają się w wariantach, których schematy są do siebie zawstydzająco podobne. Ab initio orbis terrarum".
Andrzej S. Jagodziński.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 1 113
- 283
- 115
- 24
- 23
- 13
- 9
- 7
- 7
- 6
OPINIE i DYSKUSJE
Męczyłem to bardzo, nadmiar czasów i miejsc akcji oraz konstrukcja skakania od sytuacji do sytuacji nie pozwalały mi się wciągnąć. Wyobrażam sobie, że to genialny materiał do analizy tamtych czasów, ale lektura ciężka, choć z momentami absolutnie wybitnymi.
Męczyłem to bardzo, nadmiar czasów i miejsc akcji oraz konstrukcja skakania od sytuacji do sytuacji nie pozwalały mi się wciągnąć. Wyobrażam sobie, że to genialny materiał do analizy tamtych czasów, ale lektura ciężka, choć z momentami absolutnie wybitnymi.
Pokaż mimo toKtos mi polecil i zaczalem czytac, ale dotrwalem do 70%. Ksiazka jest chaotycznym zbiorem historii (wymyslonych lub nie) Danicka, czyli pewnie alter ego pisarza. Bohater jest profesorem literatury na uniwersytecie. Jego wspomnienia dotycza mlodosci i roznych flirtow, rozwazan na temat literatury, jak dobrac sie do majtek 30 lat mlodszej studentce, nudnego zycia innych emigrantow czeskich w Kanadzie. Calosc jest pisana bardzo topornie - wydarzenia ani nie sa dramatyczne, ani smieszne, ani tragiczne. Do tej pory mialem stycznosc z Hrabalem czy Klima ktorych kazda pozycja jest smieszna jak i smutna. Tutaj jest nie wiadomo co, takie poplatane z pomieszanym, pisane dosc slabym jezykiem.
Ktos mi polecil i zaczalem czytac, ale dotrwalem do 70%. Ksiazka jest chaotycznym zbiorem historii (wymyslonych lub nie) Danicka, czyli pewnie alter ego pisarza. Bohater jest profesorem literatury na uniwersytecie. Jego wspomnienia dotycza mlodosci i roznych flirtow, rozwazan na temat literatury, jak dobrac sie do majtek 30 lat mlodszej studentce, nudnego zycia innych...
więcej Pokaż mimo toTo nie jest książka. To są trzy książki. A jak policzyć uważniej, nawet cztery. I wszystkie fenomenalne.
Jak głosi notka na początku, dzieło to powstało dzięki stypendium ufundowanemu przez rząd Kanady i zdziwić się można nieco, że przybranej ojczyźnie Autora tak mocno i bezlitośnie się w tekście obrywa. Obrywa się zresztą wszystkim, czasami mocno niezasłużenie.
Jeśli zaczniesz czytać "Przypadki" i po kilku stronach poczujesz irytację i znużenie, nie daj się temu uczuciu - dotrwaj do strony 20., a wtedy potok narracji porwie cię jak piórko rzucone na wody Niagary.
I nie pożałujesz żadnej minut spędzonej przy lekturze.
To nie jest książka. To są trzy książki. A jak policzyć uważniej, nawet cztery. I wszystkie fenomenalne.
więcej Pokaż mimo toJak głosi notka na początku, dzieło to powstało dzięki stypendium ufundowanemu przez rząd Kanady i zdziwić się można nieco, że przybranej ojczyźnie Autora tak mocno i bezlitośnie się w tekście obrywa. Obrywa się zresztą wszystkim, czasami mocno niezasłużenie.
Jeśli...
Wybitna pod każdym względem - kompozycji, języka, wielowątkowości, zanurzenia w historii , przestrzeni i czasie, rozważań o literaturze, umiejętności tworzenia żywych, barwnych postaci, łączenia sacrum z profanum, humoru , dystansu do życia, pokazania na czym polega wolność i godność człowieka tak w praktyce: w życiu codziennym , wątpliwościach i błędach. "Przypadki... są pełne zrozumienia , akceptacji i chęci życia pomimo wszystkiego co przeszkadza. Jest dla mnie ironią fakt, że jedyną rzeczą , która mnie zmęczyła przy czytaniu był właśnie ...nadmiar tej doskonałości literackiej ; mniej więcej w połowie zaczynałam mieć poczucie dublowania się wrażeń. Dlatego dobrym pomysłem dla mnie jest czytanie takiej pozycji z przerwami .
Wybitna pod każdym względem - kompozycji, języka, wielowątkowości, zanurzenia w historii , przestrzeni i czasie, rozważań o literaturze, umiejętności tworzenia żywych, barwnych postaci, łączenia sacrum z profanum, humoru , dystansu do życia, pokazania na czym polega wolność i godność człowieka tak w praktyce: w życiu codziennym , wątpliwościach i błędach....
więcej Pokaż mimo toTo chyba naprawdę jest arcydzieło literatury spod-komunistycznej, tej, która w krajach niby-demokracji niby-ludowej wybuchała, bo wybuchać musiała, bo szukała wolności, prawdy, przestrzeni, oddechu, a omijając wielkie słowa, szukała literatury niczym nie przygniecionej. Takiej normalnej. Dlatego jest trochę nienormalna, zachłystująca się powietrzem, swobodą, tym "można".
Wątków z tej książki starczyłoby na niedużą półkę średniego regału, a wszystkie one mieszczą się w ramach jednego literackiego zamachu na przygniatanie. I o tym to jest. Może to najwybitniejsza powieść tamtego czasu z naszej części świata. I na pewno wybitna również dzisiaj, bo jeszcze bardzo długo się nie zestarzeje.
PS. Uwaga o wygodzie: są dwa wydania powieści, Pogranicza i Dowodów na istnienie. Pierwszego nie mam, bo nakład był mały, a z drugiej ręki kosztuje krocie. Drugie mam, ładne i porządnie wydane, ale to grube i ciężkie, bo papier wysokiej jakości) tomiszcze, a wolumin jest klejony, przez co przy czytaniu aż ręce bolą od nieustannego trzymania siłą otwartej książki. Pogranicze, prosimy o dodruk (szyty, jak to w serii Meridian),o ile to możliwe.
To chyba naprawdę jest arcydzieło literatury spod-komunistycznej, tej, która w krajach niby-demokracji niby-ludowej wybuchała, bo wybuchać musiała, bo szukała wolności, prawdy, przestrzeni, oddechu, a omijając wielkie słowa, szukała literatury niczym nie przygniecionej. Takiej normalnej. Dlatego jest trochę nienormalna, zachłystująca się powietrzem, swobodą, tym "można"....
więcej Pokaż mimo toCiekawa narracja złożona z krótkich, przeplatających się obrazków z różnych miejsc i różnych lat. Duża doza humoru, choć zdarzenia są czasami tragiczne. Obcojęzyczne wyrazy lub całe zdania (najczęściej w języku angielskim) przeszkadzają w lekturze, choć pewnie są pomyślane po to, aby nadać powieści większy realizm. Stylizowany język dołączonych listów już mniej denerwuje i w sumie jest bardziej "strawny". Powieść godna polecenia.
Ciekawa narracja złożona z krótkich, przeplatających się obrazków z różnych miejsc i różnych lat. Duża doza humoru, choć zdarzenia są czasami tragiczne. Obcojęzyczne wyrazy lub całe zdania (najczęściej w języku angielskim) przeszkadzają w lekturze, choć pewnie są pomyślane po to, aby nadać powieści większy realizm. Stylizowany język dołączonych listów już mniej denerwuje i...
więcej Pokaż mimo toZachwyt! Według mnie jedna z najlepszych książek literatury czeskiej, a na pewno szczytowe osiągniecie Josefa Skvorecky’ego. To swoista esencja czeskiego spojrzenia na świat: bez dziwienia się niczemu i zarazem bez wielkiego potępiania innych - za to z gorzką świadomością bezsensu niemal wszystkich ludzkich wysiłków. Kontynuacja najlepszych tradycji Haska i Hrabala.
Genialna jest i forma,i treść tej tragikomedii (bo mimo wszystko to jednak rzecz dość poważna). Bohater - porte parole Autora - prowadzi narrację w trzech przeplatających się niczym w kalejdoskopie, planach czasowych: młodości podczas okupacji niemieckiej, czeskiego komunizmu lat 40-60 oraz emigracji w Kanadzie po 1968 r. Dla niektórych może być to wadą, ja takie przemieszanie czasowe bardzo cenię, mając po uszy linearności, dobrej w podręcznikach dla grzecznych dzieci.
A oszołamiające poczucie humoru Autora – zarazem plebejskiego, ale i wyrafinowanie intelektualnego - nie ma niczego wspólnego z prostactwem wytworów niejakiego Bočka Evžena (który na LC zbiera wiele „10”).
W tym humorze jest zatem miejsce nawet na żarty z mieszkańca Lidic, który sam się zgłasza do Niemców do rozstrzelania, bo w czasie masakry wsi siedział w więzieniu, a hitlerowcy wszak ogłosili, że wszyscy będą ukarani śmiercią za zamach na Heydricha.
A jeśli np. Skvorecky świntuszy (co nierzadkie),to jednak oryginalnie (przy czym kobiety traktuje jednak mocno przedmiotowo).
Obcujemy tu z najlepszą czeską tradycją kpiny z samych siebie, kompletnie nam nieznaną autoironią podniesioną do sześcianu, absolutnym brakiem choćby śladu patosu w jakiejkolwiek sprawie, czułym liryzmem wobec ludzi i jednocześnie nieskłamaną prawdą ich postaw.
Kompletnie "niepolska" to rzecz..... I m.in. dlatego - tym bardziej wspaniała! Obszerna a nie nuży. Kończyłem ją z żalem, że to już wszystko: cały świat, całe życie, z którym zrobić można tylko jedno: przeżyć je....
Parę cytatów, choć chciałoby się przytaczać co drugą stronę:
„Zawsze przecież mogę udawać idiotę, zgodnie z naszą tradycją” – planuje w czasie wojny na wypadek indagacji Gestapo narrator-domorosły sabotażysta w czeskiej fabryce zbrojeniowej. Gdy sprawa się rozmywa, narrator – taki czeski Piszczyk – autoironicznie stwierdza: „Właściwie się cieszę, bo sabotaż się nie udał, ale stałem się bohaterem. Papierowym”.
A w tej fabryce (wspaniałe rozmowy w męskim kiblu – prawdziwy ”czeski film”) bohater nauczył się nowego fachu: bezsensownego przetaczania pustych beczek z jednego magazynu zakładu do innego, możliwie najdalej oddalonego. „A każda beczka powinna być zupełnie inna: duża, mała, metalowa, drewniana, kolorowa, bezbarwna Gdyby ktoś toczył tę samą, werkszuc mógłby to zauważyć”. Czyż to nie piękna antycypacja nadchodzącej gospodarki socjalistycznej …
Albo taka mało autokrytyczna konstatacja: ”Z poczuciem tryumfu uświadomiłem sobie, że wczoraj przespałem się z jego narzeczoną. Pomyślałem, że jestem kimś...”.
„Nie boję się śmierci, ale tylko dlatego, że nie wiem. kiedy przyjdzie”
”Prawie nic nie jest ładne, jeśli nie jest opowieścią”
„Prawdziwa modlitewna adoracja literatury nie może nigdy pojawić się w demokracji - w tym nudnym i smutnym imperium wolności: nie czytać, nie cierpieć, nie pragnąć, nie wiedzieć, nie rozumieć” – to już gorzka refleksja z Kanady.
„Czuję się integralną częścią małej części, odczuwam totalny brak sztucznej powagi, ludzką bliskość naszej śmieszności, naszych absurdalnych pragnień, naszej równości. Nie ma tu pompy opłacanego przez państwo sztucznego entuzjazmu, tylko mały dialektyczny kabaret” – pisze Autor o emigracji czeskiej w Kanadzie, której przedstawicieli portretuje w pełnej ciepła bezlitosnej prawdzie. Genialna „Debilinka” ze swym czesko-angielskim wolapikiem (wielkie ukłony dla tłumacza!),przepyszny obraz opętanego obsesją wszechwładzy czeskich ubeków łącznika literatury emigracyjnej, szczęśliwa kanadyjska młodzież kanadyjska niewiele pojmująca z czegokolwiek, co im usiłuje wkładać do głów narrator - profesor literatury na prowincjonalnym uniwersytecie.
I niejako przy tej okazji Skvorecky uświadomił mi boleśnie się kojarzącą aktualność wątku „Jądra ciemności” (omawianego ze studentami),dotyczącego totumfackiego Kurtza – Rosjanina, któremu Conrad nadał miano Arlekina (czy tylko z powodu jego kolorowego, sztukowanego łatami odzienia?). Marlow pyta go, czy rozmawiał z Kurtzem. – „Z tym człowiekiem się nie rozmawia, jego się słucha – wykrzyknął z surową egzaltacją” – pisze Conrad. W innym miejscu Arlekin przyznaje, że Kurtz kiedyś go chciał zastrzelić i ostrzega: ”Nic go na świecie nie powstrzyma od zabicia, kogo mu się żywnie podoba”. A zarazem nieszczęsny Rosjanin oburza się, gdy Marlow uznaje Kurtza za wariata.
Skvorecky przypomina, że Kurtz to autor słów: „Wytępić całe to bydło!” (przez co rozumiał swych tubylczych poddanych oddających mu boską cześć). I dodaje - słowami bohatera swej powieści, wykładowcy literatury w Kanadzie - „Conrad umieścił w sercu Afryki problem Rosji i rosyjskiej przyszłości”, mając na myśli Stalina.
Ale my możemy pójść jeszcze dalej i zaryzykować tezę, że nasz Rodak spod Berdyczowa widział w Kurtzu prefigurację Putina. On też zabija każdego, kogo mu się podoba… Brakuje tylko ludzkich głów nabitych na pale wokół Kremla – tak, jak swą siedzibę przyozdobił nieszalony wszak Kurtz. A taka wizja nie jest przecież całkowicie niemożliwa…
Chyba że.... Chyba że: „Pan Putin… on umrzeć.”
Zachwyt! Według mnie jedna z najlepszych książek literatury czeskiej, a na pewno szczytowe osiągniecie Josefa Skvorecky’ego. To swoista esencja czeskiego spojrzenia na świat: bez dziwienia się niczemu i zarazem bez wielkiego potępiania innych - za to z gorzką świadomością bezsensu niemal wszystkich ludzkich wysiłków. Kontynuacja najlepszych tradycji Haska i...
więcej Pokaż mimo toDalczego 10/10? Opowiadam przez godzinę w filmie. LOL
Dalczego 10/10? Opowiadam przez godzinę w filmie. LOL
Pokaż mimo toReminiscencje z czasów IIWŚ, komunizmu i emigracji... Lektura bardzo smakowita.
Reminiscencje z czasów IIWŚ, komunizmu i emigracji... Lektura bardzo smakowita.
Pokaż mimo toPo tej lekturze odżyła we mnie dawna myśl, żeby kiedyś przeczytać Szwejka w oryginale. Czytałem tylko pierwszy rozdział, kiedyś, dawno, i zostało mi z niego wrażenie gawędziarskości. Takim samym słowem określiłbym „Przypadki…”: to książka gawędziarska.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to tytuł pierwszego rozdziału: „Poe”. (W tytułach kolejnych rozdziałów mamy Hawthorne’a, Twaina, Conrada, Lovecrafta i tak dalej). Bo głównego bohatera, Daniela Smiřickiego, tytułowego „inżyniera”, czeskiego pisarza, literaturoznawcę, wykładowcę uniwersyteckiego i kobieciarza mieszkającego na stałe w kanadyjskim Mississauga, poznajemy na sali wykładowej, kiedy zagaduje swoich studentów (a zwłaszcza studentki) o znaczenie rozmaitych wyimków z literatury amerykańskiej.
Mieszają się w tej książce opowieści o literaturze z opowieściami o życiu – kulturalnym, salonowym i nie tylko – czeskiego środowiska imigranckiego w Kanadzie, a także ze wspomnieniami z czasów okołowojennych i cytowanymi in extenso listami. Czasem są wymieszane tak dobrze, że jedna historia płynnie (acz nie tak niepostrzeżenie jak u Cabrégo) przechodzi w drugą. Istny groch z kapustą: raz wzruszający, kiedy indziej śmieszny, to znów nudny i przegadany. To ostatnie by może mi bardziej przeszkadzało, gdyby fabuła miała wyraźnie zarysowane zawiązanie, zwroty akcji i na końcu efektywną pointę. Ale zupełnie nie o to chodzi. Miałem wrażenie, że siedzę w czeskiej gospodzie, wcinam knedliki, piję kufel piwa za kuflem i jestem zasłuchany w gawędę kogoś, kto umie opowiadać i przypominają mu się różne rzeczy. Wchodzi.
Po tej lekturze odżyła we mnie dawna myśl, żeby kiedyś przeczytać Szwejka w oryginale. Czytałem tylko pierwszy rozdział, kiedyś, dawno, i zostało mi z niego wrażenie gawędziarskości. Takim samym słowem określiłbym „Przypadki…”: to książka gawędziarska.
więcej Pokaż mimo toPierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to tytuł pierwszego rozdziału: „Poe”. (W tytułach kolejnych rozdziałów mamy...