rozwińzwiń

Olanda

Okładka książki Olanda Rafał Wojasiński
Okładka książki Olanda
Rafał Wojasiński Wydawnictwo: Estymator Seria: Opowiadaj dalej literatura piękna
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Opowiadaj dalej
Wydawnictwo:
Estymator
Data wydania:
2023-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2018-02-25
Język:
polski
ISBN:
9788367769372
Tagi:
proza Wojasiński teatr Olanda Rafał Wojasiński
Średnia ocen

6,7 6,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,7 / 10
38 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
269
85

Na półkach:

Do pewnego momentu byłam zachwycona tą książką, myślę wreszcie coś dobrego, pod koniec a szczególnie te opowiadania na końcu mi się dłużyły, słuchałam w audiobooku i myślę że w innej formie może być to bardzo ciężka książka. Generalnie polecam, krótka, a ma momenty naprawdę dobre.

Do pewnego momentu byłam zachwycona tą książką, myślę wreszcie coś dobrego, pod koniec a szczególnie te opowiadania na końcu mi się dłużyły, słuchałam w audiobooku i myślę że w innej formie może być to bardzo ciężka książka. Generalnie polecam, krótka, a ma momenty naprawdę dobre.

Pokaż mimo to

avatar
266
237

Na półkach:

Poruszająca, urzekająca proza egzystencjalnego, (anty)nihilistycznego optymizmu, której budulec stanowi porażenie i zachwycenie światem, w jego, na pozór jedynie, prozaicznych przejawach. Na myśl przychodzą najszlachetniejsi pobratymcy Wojasińskiego - Camus, Stachura, Stasiuk. Niewątpliwie jego talent tkwiący zapewne w bezpretensjonalnej prostocie języka i opowieści stawia go blisko nich. Wojasiński nie przytłacza, pisze krótko, treściwie, a dogłębnie dotkliwie. To świadectwo wielkiego kunsztu. Do "Olandy" chce się wracać i ją kontemplować. Niewątpliwie jest tego warta.

Poruszająca, urzekająca proza egzystencjalnego, (anty)nihilistycznego optymizmu, której budulec stanowi porażenie i zachwycenie światem, w jego, na pozór jedynie, prozaicznych przejawach. Na myśl przychodzą najszlachetniejsi pobratymcy Wojasińskiego - Camus, Stachura, Stasiuk. Niewątpliwie jego talent tkwiący zapewne w bezpretensjonalnej prostocie języka i opowieści stawia...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1753
1752

Na półkach:

Nowa odsłona Starej.
Jednak bardziej precyzyjna. Bardziej rozbudowana, boleśniejsza i dotkliwsza. Z bardziej świadomym swego istnienia/nieistnienia bohaterem. Na swój sposób spełnionym, szczęśliwym i pełnym radości życia. Jego kościołem, katedrą, grobowcem, placem, pałacem i ławeczką przed domem była „Olanda”. Sklep z piciem i ciepłym jedzeniem, w którym dla narratora Marka, tytułującym się samozwańczo hrabią, był końcem drogi. Dalej nie było żadnej, „ani bożej, ani ludzkiej, ani kosmicznej, ani ziemskiej, ani drogi powołania, miłości, prawdy i przeznaczenia”. Tutaj znajdywał każdą. Tutaj był jego środek ciężkości, sens, szczęście i publika w osobie Oli nazywanej także Olandą. Tutaj mógł wypowiedzieć, nazwać, opisać, sprecyzować, porównać to, co zaobserwował wokół siebie i usłyszał od starej wdowy, skazanych na siebie Michała i Stefana, Eli zmagającej się ze śmiercią córki, Waldka ze Świerszczem w głowie, Dziada Kaliny, Władka z obumarłym noworodkiem w walizce, Andrzeja z byle jakim losem, grabarza Stanisława. Od wszystkich tych bohaterów kolejnych opowiadań, którzy nie dostali „z życia nic z tych wspaniałych rzeczy, jakie dostają ludzie, którzy znają sens, Boga, którzy cenią miłość zdrowych do zdrowych i młodych do młodych, którzy wierzą, że mają zasady, moralność, którzy twierdzą, że potrafią rozpoznać zło i dobro, którzy przed telewizorem wzruszają się ofiarami urzędników zagłady.” Słowami prostymi, ale pełnymi kontrastowych porównań i skrajnych zestawień, w których mężczyzna po piwie czuję sie jak pierwszy człowiek po jabłku. Często prowadzącymi do groteski i absurdu, w których brak nogi u bohatera pomaga lepiej mu widzieć. Słowami celowo nieukładanymi precyzyjnie, by nie mogły być tylko rozumiane, bo „życie znaczy więcej niż opowiedzenie życia”. Stąd jego ględzenie, marudzenie, bełkotanie i świntuszenie niosące ze sobą emocje.
Przekazywane wnioski i myśli nie były optymistyczne.
Każde odwiedziny, każda odsłona osobistej, wypracowanej prawdy w kolejnym rozdziale coraz bardziej pogrążała słuchaczy w pesymizmie, niedoli, bezsensie i niesprawiedliwości losu, i najważniejsze, w obnażaniu fałszu obranej drogi. Narrator skutecznie rozbijał szklaną bańkę uporczywego, zdesperowanego trwania w nieświadomości. Składał parasol chroniący przed jego trudną do przyjęcia wersją egzystencji. Sprowadzał do dołu kloacznego i do szamba życia, dosłownie i w przenośni, by odbiorcę uczynić świadkiem istnienia po istnieniu. By poczuł zapach (nie odór!) jego ekskrementów powstałych „z miłości do życia, przetrwania, zwycięstwa, apetytu, popędu i przemocy”. A wszystko to po to, by w ten brutalny sposób zmienić świadomość odbiorcy. Dotychczasowy sposób patrzenia na życie i świat. Pojmowania ich. Metod budowania lub dostosowywania się do nich. Tworzenia filozofii usprawiedliwiającej ostateczny wytwór.
Zdeformowane człowieczeństwo.
Skomplikowane na własne życzenie poprzez gadanie o istnieniu. Usprawiedliwiane kulturą, moralnością, sztuką, polityką, religią. Wynaturzone pod wpływem chęci okiełznania i posiadania życia. Ogłupione przez filozofię próbującą nadać mu sztuczny sens. Złagodzone obroną przed lękiem przed śmiercią. Ostatecznie wskazującą na głupotę, która dotychczas była widziana w osobach niedostosowanych do życia społecznego. W tych, którzy myśleli wbrew innym, a często również wbrew sobie. We wszystkich bohaterach opowieści, którzy zachowali odmienne, ale pierwotne pojmowanie istnienia i jego sensu. Z nieodłącznymi cechami – przemijania, poddania się, pokory, eliminacji wszystkiego ponad to, co jest i widać, złudności zdrowia, tajemnicą celu, optymizmem biorącym się z miłości do braku sensu i bezwarunkową zgodą na nieistnienie.
Wybór należy do odbiorcy.
Wtedy będziemy żyć długo i na swój sposób szczęśliwie tak, jak stare małżeństwo w słuchowisku radiowym autora „Długie życie” albo będziemy uchodzili za wariatów tak, jak bohater w kolejnym słuchowisku autora „Wariat”, albo w ułudnym świecie człowieczeństwa stawiającego się wyżej zwierząt i innych ludzi. Człowieczego szaleństwa, które myli dobro ze złem, prawdę z kłamstwem, głupotę z mądrością, sens z bezsensem, przemijanie ze stałością, chorobę ze zdrowiem, a życie ze śmiercią.
Całe bogactwo przesłania idealnie ujmuje myśl autora umieszczona niczym motto na początku książki.
http://naostrzuksiazki.pl/

Nowa odsłona Starej.
Jednak bardziej precyzyjna. Bardziej rozbudowana, boleśniejsza i dotkliwsza. Z bardziej świadomym swego istnienia/nieistnienia bohaterem. Na swój sposób spełnionym, szczęśliwym i pełnym radości życia. Jego kościołem, katedrą, grobowcem, placem, pałacem i ławeczką przed domem była „Olanda”. Sklep z piciem i ciepłym jedzeniem, w którym dla narratora...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1337
1175

Na półkach:

Każda opowieść Wojasińskiego to uchwycony moment zwykłego życia, nic więcej i nic mniej. To realizm metafizyczny, poznawanie codzienności, filozofia zwyczajności. Trochę tu życia, trochę śmierci. Trochę wspomnień i trochę zapomnienia. Trochę radości i trochę cierpienia. Sporo tu strachu, stąd tak wiele słów, słowotok, który ukrywa, zakrywa, tłumi myśli. Bo można tu wyłapać wielkie tragedie wspomniane jakby od niechcenia, mimochodem. Ot, przytrafiły się. Czy to ma jeszcze jakieś znaczenie?

Ale jest coś, co to wszystko napędza, cały ten mechanizm rzeczywistości, coś co daje nadzieję - miłość. Na przykład do tytułowej Olandy, właścicielki niewielkiego sklepu na prowincji, pod tą samą nazwą. Miłość do Oli po prostu. Pewnie lekko już podstarzałej, gaśniejącej z każdym dniem, ale dla niego - jedynej, idealnej, takiej, jaka powinna być. Z każdym dniem piękniejsza i pełniejsza.

"Nie umiem cię mieć, więc mi się śnisz" - mówi i można wyczuć melancholię w głosie. Przenika nas tęsknota za utraconym, za nieuchwytnym. To taki czas stracony, czas zagubiony, nie do końca odnaleziony, chociaż Olanda jest trochę tak jak ta proustowska magdalenka. Przywołuje przeszłość, tę prawdziwą do bólu i zmyśloną też. Olanda jest jak początek i koniec, przyciąga swoją zwyczajnością. W jej zasięgu wszystko jawi się jako poetyka codzienności - pogaduszki to tu, to tam, zakąszanie i podkąszanie, przygody ciała, rozważania o starości, o młodości, o psie i o kiełbasie.

Olanda to bezpieczny port i zielone światło przystani jak u Gatsby'ego:
"Przez ciebie nigdzie w życiu nie dojdę. Idę do ciotki, to idę do ciebie, idę do lekarza, też trafiam do ciebie, do sołtysa - do ciebie, na przystanek autobusowy - do ciebie. Do ciebie i do ciebie. Tyle mam z życia, ile ciebie mam."

Ale "Olanda" to też ból nie do ukojenia, jak podkurczone ciałko małej Meli albo Ewci, których nawet miłość już nie ożywi. To właśnie śmierć, która przyzywa te wszystkie słowa. Ukrywa się w ich cieniu, płynie z ich potokiem. Rafał Wojasiński też płynie z tym prądem. Nie ma tu niczego na wyrost, tylko ludzie i ich ludzkie dole i niedole. To jak spojrzenie w oczy przypadkowego przechodnia i dostrzeżenie w nich całkiem innego życia. Prosta proza, przenikająca do kości. Przesiąknięta dzikością zwykłego człowieka.
Piękna.

Każda opowieść Wojasińskiego to uchwycony moment zwykłego życia, nic więcej i nic mniej. To realizm metafizyczny, poznawanie codzienności, filozofia zwyczajności. Trochę tu życia, trochę śmierci. Trochę wspomnień i trochę zapomnienia. Trochę radości i trochę cierpienia. Sporo tu strachu, stąd tak wiele słów, słowotok, który ukrywa, zakrywa, tłumi myśli. Bo można tu wyłapać...

więcej Pokaż mimo to

avatar
5
2

Na półkach: ,

Życiomówcy

„Opowiadałem drzewa, widok nieba, wiadro ze szmatą, które zostawiłem przy piecu, czy zapach pasty do parkietu, który roznosił się po całym budynku. Jak się ten świat opowie, zapisze w książce albo w symfonii, to już nie rozczarowuje”. Nie wiem, ile ma wspólnego bohater opowiadania Olanda mówiący te słowa z Rafałem Wojasińskim, ale niewątpliwie bliska musi być mu ta teoria o kompensacyjnej roli sztuki, skoro jej założenia autor realizuje, przede wszystkim opowiadając historie jednostek wyrzuconych na margines społeczny, pozbawionych złudzeń i nadziei. Trudno nie pisać pozytywnie o zbiorze prozy tego autora, na który składają się tytułowa mikropowieść oraz sześć opowiadań. I wcale nie dlatego, że już dużo wcześniej na skali jego talentu poznał się sam Marek Nowakowski, który w przedmowie do debiutu prozatorskiego Złodziej ryb określił go mianem Dzikiego Pisarza. Opowieści zebrane w Olandzie poruszają problemy metafizyczne, ale zakorzenione są głównie w realizmie. Stawiane przez bohaterów odważne tezy potęgują w czytelniku poczucie niewiedzy. Jeżeli więc literatura ma podawać w wątpliwość kwestie egzystencjalne, skłaniać nas do zadawania pytań o status życia i śmierci, bez patosu i wymyślnych figur stylistycznych, to funkcje te spełnia niewątpliwie pisarstwo Wojasińskiego.
Choć jest to proza rozgadana, paradoksalnie cechuje ją lapidarność. Jakim mianem by jej nie określić, prozą humanistyczną, filozoficzną, egzystencjalną, to nie ma to większego znaczenia, bo każde określenie będzie tylko częściowo trafne. Wystarczy, być może, stwierdzić, że autor skupia się w swoich opowiadaniach na sprawach elementarnych. Wszystkich bohaterów jego prozy łączy silna potrzeba komunikowania się. Komunikacja pełni dla nich funkcję niemal fizjologiczną. Stanowi imperatyw wewnętrzny. Albowiem tylko przemawiając mogą niejako utrzymać się przy życiu, być w jakiś sposób spełnionymi, zauważonymi ludźmi i potwierdzić swoje istnienie. Dzięki mówieniu mogą wyrzucić z siebie te wszystkie problemy, radości i smutki, które gnieżdżąc się w psychice, powodują samowyniszczenie. Dzielenie się swoimi wspomnieniami, przemyśleniami ma charakter konfesyjny, intymny. Opowiadanie pozwala utrzymać porządek w ich świecie wartości, pozostać na powierzchni rzeczywistości. W pewnym momencie tytułowej opowieści bezimiennego bohatera, której słuchaczem jest Ola, czyli Olanda, właścicielki sklepu, w którym on pracuje, padają zdania: „Mam tylko to, że mówię. Wolno mi tylko mówić. A to mówienie umrze ze mną”. Jest o tyle istotny passus tego monologu wypowiedzianego, że mówca dokonuje bezlitosnego rozliczenia z samym sobą, ukazuje cel snucia, jak sam to określa, „dyrdymał”, co zresztą wydaje się ironiczne, bo gdyby tak nisko siebie cenił, to by nie próbował tak czarować swoimi wywodami. Poczucie bycia wartościowym i wolnym człowiekiem daje mu mówienie. I dopóki może mówić, dopóty może nadać życiu sens. W tym tkwi początek i kres jego autentycznego istnienia. Jest to bowiem spowiedź, w której próbuje dokonać podsumowania. Czym jest ta decyzja spowodowana, trudno jednoznacznie zinterpretować, zważywszy, że oprócz powracających problemów ze wzrokiem, nie można doszukać się w narracji znamion końca życia, jakiejś choroby śmiertelnej, czy groźby śmierci. Wydaje się, że oprócz popisania się swoim oratorskim talentem przed niespełnionym pragnieniem, uwzniośloną Olandą, chodzi mu o umniejszanie beznadziei swojego losu i akceptację takiego jakim jest. Mówiąc, staje się coraz bardziej przekonany do samego siebie. A słuchaczka służy mu po to, by, parafrazując tytuł książki Bohumila Hrabala, zagłuszyć zbyt głośną samotność. I choć raz już właściwie umarł, to ten lekko pokiereszowany psychicznie, domorosły filozof wydaje się czuć spełniony, moszcząc się w bańce ochronnej, niezwykle sprawnie ułożonej opowieści. Jego życie składa się z trudnych doświadczeń, np. prac fizycznych niegodnych pozazdroszczenia, śmierci rodziców, gdy był dzieckiem, zapewne w oczach społeczeństwa potraktowany byłby jako osoba bez osiągnięć, pozbawiona znaczących dóbr materialnych. Ale czy to go martwi, pogrąża? Raczej nie, skoro w pewnym momencie mówi: „Wiesz dlaczego tak bardzo kocham życie, Olando? I mam taką radość istnienia? Bo nie przemawia do mnie żaden argument, nie przekonuje mnie nicość, bezwzględność i zimno kosmosu, warunki społeczne, brak sensu istnienia duszy i jeszcze to, że nie zostanie ślad po istnieniu ludzkości w kosmosie. Dlatego kocham życie i się nim cieszę”. Czy taka negacja ma sens, nie mam najmniejszej wątpliwości, że tak. Zważywszy, że pozwala ona przetrwać, gdy wierzy się w coś lub kogoś i pogodzić się z losem. Czy można nazwać go optymistą? Jeżeli definiować go jako: „(…) miłość do braku sensu”, to z pewnością tak. Na pewno jest twórcą błyskotliwych sentencji, które mu pomagają zrozumieć to, co go spotyka. Zresztą samo to rozbudowane opowiadanie mogłoby posłużyć jako zbiór idei życiowych.
Również w pozostałych, krótszych opowiadaniach Wojasiński daje dojść do głosu bohaterom, o których moglibyśmy nie wiedzieć i trafnie określałby je tytuł piosenki Macieja Maleńczuka – Nikt z Nikąd. Jednakże tragedie życiowe, jakie ich spotykają, powodują, że ich nieciekawa biografia, marna pozycja społeczna i życie na skraju wegetacji, bez rozwiniętych potrzeb materialnych i intelektualnych, nie ma wpływu na naszą ocenę. Wszystkie te postacie zmagają się ze śmiercią bliskich i dalszych osób, dzieci i dorosłych. Czasem jest to fizyczna strata, która wywołuje silne emocje. Czasem chodzi tylko o śmierć symboliczną, wypełnienie pustki po kimś lub zapewnienie sobie towarzystwa, które sprawi, że ich egzystencja nabiera głębszego sensu. Wydaje się, że opowiadanie z regularnością jak w dzienniku, czy zwierzanie się ze swoich porażek i sukcesów, zagadywanie obcych, pozwala na nowo uwierzyć w życie, nadać mu indywidualne znaczenia, cel, rytm oraz kierunek w jakim zmierza człowiek. Stąd też moje określenie „życiomówcy”, które sugeruje wzajemną zależność mowy i życia. W ostatnim opowiadaniu Hiacynt, będącym relacją starzejącego się grabarza, mieszkającego na cmentarzu z żoną, z którą kontakt coraz bardziej zanika, padają z jego ust słowa: „Chciałbym tylko jednego: widzieć swój grób, swoją trumnę. Zakopać się sam. I powiedzieć mowę nad dołem, w którym się zasypię. Nikt nie powie tak pięknej mowy jak ja”. Wykonując swoją pracę z pasją coraz bardziej zagłębia się w nicość. A jedyne co pozwala mu ją zanegować, jest właśnie mowa. Żadna inna czynność nie pozwala mu, tak jak i pozostałym bohaterom opowiadań, na pełniejsze przewartościowanie swojego istnienia, odarcie go z nędzy, monotonii, brzydoty, absurdu i nieszczęść. Na pogodzenie się z niespełnieniem, które staje się spełnieniem. Na pozbawienie się nadziei na lepsze jutro, bo nie ma z perspektywy czasu „lepszego” lub „gorszego”, a dzieje się to co się miało zdarzyć i trudno winić się za popełniony błąd, który musiał w jakimś momencie nastąpić.
W swoich opowieściach Wojasiński niejednokrotnie porusza problem istnienia boga i ich relacji z nim różnych bohaterów. Gdyby liczne refleksje przekazywane były w kaznodziejskiej tonacji, niczym prawdy absolutne, z pewnością byłoby to nie do zaakceptowania, tak jak każda próba manipulacji dla samodzielnie myślącego czytelnika. Ale autor nie próbuje w jakikolwiek sposób ingerować w nasz światopogląd, czy też go zmieniać. Jednakże proza ta może wywołać liczne wątpliwości, z którymi warto się zmierzyć. Chyba że potrzeba opowiedzenia okaże się tak silna, że nie będziemy mogli się powstrzymać. Jak bohaterowie Olandy, którzy nie mówią, żeby mówić, tylko mówią, żeby powiedzieć komuś coś ważnego.

Życiomówcy

„Opowiadałem drzewa, widok nieba, wiadro ze szmatą, które zostawiłem przy piecu, czy zapach pasty do parkietu, który roznosił się po całym budynku. Jak się ten świat opowie, zapisze w książce albo w symfonii, to już nie rozczarowuje”. Nie wiem, ile ma wspólnego bohater opowiadania Olanda mówiący te słowa z Rafałem Wojasińskim, ale niewątpliwie bliska musi być mu...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1132
958

Na półkach: ,

Pewnie się znajdą jacyś koneserzy tej prozy. Połączenie zachwytu nad światem a la Stachura z gawędą naszpikowaną mądrościami prostego człowieka a la Myśliwski, jest w tym coś i z Hrabala i z Ota Pavla... i z rosyjskiego „skazu“ (m.in. to zwracanie się bezpośrednio do słuchacza w tytułowym opowiadaniu).... Boski mędrek. Bohaterowie gdzieś z pogranicza świata, z marginesu. Filozoficzne bon moty, które, mam wrażenie, częsciej stawiają na literacki efekt niż głębszy sens. Przyjemnie i gładko się czyta, ma swój urok, jednak z tyłu głowy cały czas miałam wrażenie, że skądś to już znam, że już coś podobnego czytałam... „Od rana jestem szczęśliwy, zachwycony nawet. Wszystko wydaje mi się wspaniale przemijające“. A jednak w tej kreacji wyczuwam coś wysilonego. Jeśli chodzi o zachwyt nad światem to wolę Edwarda Stachurę i jego bezpretensjonalną „Całą jaskrawość“.

Pewnie się znajdą jacyś koneserzy tej prozy. Połączenie zachwytu nad światem a la Stachura z gawędą naszpikowaną mądrościami prostego człowieka a la Myśliwski, jest w tym coś i z Hrabala i z Ota Pavla... i z rosyjskiego „skazu“ (m.in. to zwracanie się bezpośrednio do słuchacza w tytułowym opowiadaniu).... Boski mędrek. Bohaterowie gdzieś z pogranicza świata, z marginesu....

więcej Pokaż mimo to

avatar
121
119

Na półkach:

Porównania do Stachury zasadne. Zajmująca gawęda, nice try. Tytuł chwytliwy, wydanie na plus.

Porównania do Stachury zasadne. Zajmująca gawęda, nice try. Tytuł chwytliwy, wydanie na plus.

Pokaż mimo to

avatar
119
55

Na półkach: ,

Czytało się szybko i dość przyjemnie; tematyka przygnębiająca, gawędziarska, więc nie dla każdego. Trochę spowiedzi, trochę dziennika i faktycznie - porównania do Stachury są trafne.

Czytało się szybko i dość przyjemnie; tematyka przygnębiająca, gawędziarska, więc nie dla każdego. Trochę spowiedzi, trochę dziennika i faktycznie - porównania do Stachury są trafne.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    74
  • Przeczytane
    50
  • Posiadam
    13
  • 2023
    4
  • Audiobook
    2
  • Literatura polska
    2
  • Legimi
    2
  • 2018
    1
  • 1.9. Literatura polska
    1
  • 1.1. Proza narracyjna
    1

Cytaty

Więcej
Rafał Wojasiński Olanda Zobacz więcej
Rafał Wojasiński Olanda Zobacz więcej
Rafał Wojasiński Olanda Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także