Jak dla mnie ...szkoda czasu...

Jak dla mnie ...szkoda czasu...

5,5

5,5

Historia mi się bardzo podobała. Młoda kobieta traci rodziców i zostaje opiekunem dla swojej młodszej siostry, która się okazuje jest śmiertelnie chora. Całe swoje życie podporządkowała chorobie siostry, pewnego razu wybiera się koncert zespołu z lat młodości i wtedy zaczyna się dziać.

Historia mi się bardzo podobała. Młoda kobieta traci rodziców i zostaje opiekunem dla swojej młodszej siostry, która się okazuje jest śmiertelnie chora. Całe swoje życie podporządkowała chorobie siostry, pewnego razu wybiera się koncert zespołu z lat młodości i wtedy zaczyna się dziać.

Corinne pisarka o niezwykłym,cudownym piórze dała mi historię piękną,emocjonująca pełną emocji,wzruszeń.
Bohaterowie fantastyczni,cudni.
Przepiękna powieść obyczajowa.

Corinne pisarka o niezwykłym,cudownym piórze dała mi historię piękną,emocjonująca pełną emocji,wzruszeń.
Bohaterowie fantastyczni,cudni.
Przepiękna powieść obyczajowa.

Lubię wszystkie książki tej autorki, poza poznaniem się i miłością między dwojgiem ludzi są i poruszane głębsze treści jak np. choroba. Bardzo podobała mi się ta książka.

Lubię wszystkie książki tej autorki, poza poznaniem się i miłością między dwojgiem ludzi są i poruszane głębsze treści jak np. choroba. Bardzo podobała mi się ta książka.

Corinne Michaels jest jedną z moich ulubionych autorek dotychczas nie przepuściłam żadnej książki która wyszła z pod jej pióra.
Więć z wielkim zapałem i zaciekawieniem sięgałam po jej kolejną książke i czy sie zawiodłam nie mogę powiedzieć że tak bo historia sama w sobie nie jest zła porusza naorawdę ważne kwestie takie jak choroba,która nie tylko dotyka jednej osoby ale tez najbższych chociaż wiadomo w różnym sensie znaczeniu tego słowa.
Jest to historia o trosce , bezwarunkowej miłośći poświecęniu ale też nadzieji.
Polecam chociaż przyznam szczerze że nie jest to jedna z najlepszych książek tej autorki.

Corinne Michaels jest jedną z moich ulubionych autorek dotychczas nie przepuściłam żadnej książki która wyszła z pod jej pióra.
Więć z wielkim zapałem i zaciekawieniem sięgałam po jej kolejną książke i czy sie zawiodłam nie mogę powiedzieć że tak bo historia sama w sobie nie jest zła porusza naorawdę ważne kwestie takie jak choroba,która nie tylko dotyka jednej osoby ale...

W każdym powieściowym romansie występują okoliczności mało sprzyjające szczęściu kochanków, rozmaite przeszłe i obecne traumy ciążące nad ich życiem, które trzeba pokonać, aby seks i miłość zwyciężyły i możliwe było radosne ever after. Corinne Michaels należy do takich autorek, które nie wahają się w opisie drogi do happy endu pokazywać najbardziej drastyczne doświadczenia ludzkiego losu, ciężkie choroby i śmierć.

Trzydziestoośmioletnia policjantka, Heather Covey, odkąd pijany kierowca zabił jej rodziców, opiekuje się młodszą siostrą, Stephanie, u której dziesięć lat temu stwierdzono chorobę Huntingtona. Postępujące objawy pląsawicy i świadomość nieuchronnego wyroku całkowicie przesłaniają życie Heather, eliminując zeń jakiekolwiek osobiste aspiracje i marzenia. Dlatego erotyczną przygodę z idolem wczesnych młodzieńczych lat, piosenkarzem boys bandu i telewizyjnym aktorem, Elim Walshem, traktuje jako nieodpowiedzialny, jednorazowy wybryk, skutek alkoholu wypitego w towarzystwie rozentuzjazmowanych przyjaciółek po koncercie kapeli w Tampie. Jednak Eli jest na tyle zauroczony Heather i napalony, że nie zamierza odpuścić. Mimo, a może przeciwnie, z powodu swej osobistej historii, której ważny aspekt, skrywany przed nią, gdy wychodzi na jaw omal nie doprowadza do rozpadu rodzącego się między nimi związku.

Balansując między w gruncie rzeczy dość banalnym romansem i śmiertelnie poważną jego otoczką udało się autorce nie przekroczyć granic przyzwoitości, a to głównie, moim zdaniem, poprzez wykreowanie pogłębionych osobowości bohaterów, na czele z sylwetką Stephanie. Jeśli zaś o sam romans chodzi, leżąca u jego podłoża nieprzemijająca przez dwadzieścia lat fascynacja gwiazdą boys bandu mogłaby trochę śmieszyć, gdyby nie porównywać jej z niesłabnącym, przez okres trzy razy dłuższy, zachwytem choćby nad solistą Stonesów. W tym sensie miłość między Elim i Heather jest zapewne ucieleśnieniem marzeń niejednej ze współczesnych groupies. Natomiast końcowe partie ich historii, łącznie z rozbudowanymi opisami pułapek czyhających na celebrytów, są proporcjonalnie za długie i nieco mnie wynudziły.

W każdym powieściowym romansie występują okoliczności mało sprzyjające szczęściu kochanków, rozmaite przeszłe i obecne traumy ciążące nad ich życiem, które trzeba pokonać, aby seks i miłość zwyciężyły i możliwe było radosne ever after. Corinne Michaels należy do takich autorek, które nie wahają się w opisie drogi do happy endu pokazywać najbardziej drastyczne doświadczenia...

❤

❤

'We own tonight', bo tak brzmi tytuł tej książki w oryginale, to moja miłość od pierwszego wejrzenia. Zakochałam się w tej historii, od niej rozpoczęłam swoją podróż z Corinne i jestem przeszczęśliwa, że mogę trzymać w ręku jej polską wersję. Być może ta książka tak mocno do mnie trafiła także z uwagi na to, że jestem z tego pokolenia, które słuchało boys bandów, więc jak najbardziej rozumiem fascynację głównej bohaterki i jej koleżanek. I nie, to nie mija z wiekiem, to taki guilty pleasure, który zamienia kobietę w jej nastoletnią wersję gdy usłyszy pierwsze takty ukochanej piosenki. Toteż absolutnie i nieodwołalnie identyfikując się z bohaterką, polecam tę książkę! A teraz może parę słów o tym, co znajdziemy w środku 😉
Heather jest policjantką i już dawno zapomniała jak to jest zwyczajnie się wyluzować. W pracy zawsze musi być gotowa na każdą sytuację, nieść pomoc ale i być wyznacznikiem sprawiedliwości. Gotowa do działania jest jednak nie tylko na drodze zawodowej, bowiem jej życie prywatne to dla niej także ogromne wyzwanie. Choć od jej rozwodu minęły lata, skutecznie nadszarpnęło to jej pewność siebie i poczucie kobiecości. W całości poświęca się opiece nad siostrą, z którą stara się spędzać jak najwięcej chwil, póki mogą cieszyć się swoim towarzystwem. Żyje dla niej, zapominając o sobie. Ma trzy oddane przyjaciółki, które starają się raz na jakiś czas urozmaicić jej egzystencję i odciągnąć myśli od trosk, których jej nie brakuje. Jednak w jej życiu od dawna nie ma już promieni słońca, których potrzebuje każdy bez wyjątku. Jedna noc, jeden koncert ukochanego zespołu z czasów nastoletnich, miały być formą zapomnienia. Nie przewidziała, że może się to potoczyć tak nieoczekiwanie.
Eli Walsh przyzwyczaił się już do statusu celebryty. Od osiemnastego roku życia znajduje się na świeczniku, najpierw za sprawą jego zespołu Four Blocks Down, obecnie także z uwagi na dobrze rokującą karierę aktorską. Nie cieszy się krystalicznym wizerunkiem w mediach, lecz zdaje się tym nie przejmować. Ma świadomość uwielbienia fanek (z którego wielokrotnie korzystał),częstego goszczenia na stronach plotkarskich czy towarzystwa paparazzi. Świadomy tego, jakie życie wybrał stara się nie narzekać, choć wie, że status gwiazdy sprawia, że skazuje się poniekąd na samotność lub relacje bez głębi i znaczenia, skupione na jego sławie i fortunie. Normalności zaznaje w otoczeniu rodziny, która chyba jako jedyna zna jego prawdziwą twarz. Wkrótce jednak ma ją także poznać szalona fanka z koncertu, która zdaje się być odporna na jego urok osobisty.
"Ta noc jest nasza" to książka, którą czyta się jednym tchem. To nie jest tylko romans, w którym opowiedziana zostanie historia miłości ludzi z dwóch skrajnie różnych środowisk, których więcej dzieli, a łączy jedynie nieposkromione uczucie. To także piękna opowieść o sile przyjaciół i rodziny w życiu. Ale przede wszystkim to zderzenie z nieuchronnym losem, który nie wybiera i często pozostawia po sobie jedynie pustkę. Autorka w znakomity sposób ukazała tu całą istotę mierzenia się z czymś wszechmocnym, na co nie ma wpływu ani miłość ani pieniądze- z powolnym odchodzeniem. To próba pogodzenia się z nadciągającą śmiercią i widmem żałoby, próba stoczenia bitwy także z samym sobą, by pokonać demony, które zjadają od środka. Nie brakuje tu szalenie wzruszających momentów oraz takich, które rozdzierają serce, choć teoretycznie powinniśmy być na nie przygotowani. Czy choroba może wstrzymać życie, a może tym bardziej powinna zachęcić do korzystania z tego, co nam pozostało? Jak zwykle z resztą, pod osłoną całkiem banalnej i trochę nawet bajkowej opowieści miłosnej, Corinne przemyca ważne kwestie, które poruszają do głębi. Uwielbiam tę książkę, jest naprawdę warta poznania i zakochania się w niej, bo jest jedyna w swoim rodzaju. Gorąco Was zachęcam do sięgnięcia po nią!

'We own tonight', bo tak brzmi tytuł tej książki w oryginale, to moja miłość od pierwszego wejrzenia. Zakochałam się w tej historii, od niej rozpoczęłam swoją podróż z Corinne i jestem przeszczęśliwa, że mogę trzymać w ręku jej polską wersję. Być może ta książka tak mocno do mnie trafiła także z uwagi na to, że jestem z tego pokolenia, które słuchało boys bandów, więc jak...

Jest to pierwsza książka tej autorki co przeczytałam i napewno nie ostatnia. Bardzo fajna historia, pełna emocji . Gorąco polecam i czekam na drugi tom 😊

Jest to pierwsza książka tej autorki co przeczytałam i napewno nie ostatnia. Bardzo fajna historia, pełna emocji . Gorąco polecam i czekam na drugi tom 😊