I kto tu jest diabłem? Iga Daniszewska 7,7
ocenił(a) na 73 tyg. temu "I kto tu jest diabłem?" to trzecia książka Igi Daniszewskiej, którą miałam okazję przeczytać. Twórczość autorki poznałam dopiero w zeszłym roku, ale zdecydowanie przypadła mi ona do gustu. Czy jej najnowsza książka również trafiła do grona lektur, które zaliczam do udanych? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Główną bohaterką historii jest Erin Haines. Dwudziestosiedmioletnia pani architekt, która pracuje w firmie swojego ojca i wreszcie ma szanse otrzymać projekt, którym zajmie się samodzielnie. Ku jej zdziwieniu, otrzymała jednak propozycję zaprojektowania drapacza chmur w samym sercu Chicago we współpracy z architektem z innego biura. Dla Erin jest to bez wątpienia szansa na wzniesienie swojej kariery na wyżyny, szkoda tylko, że jej współpracownikiem ma zostać jedenaście lat starszy Hudson Walters — mężczyzna, którego kobieta szczerze nie cierpi. Czy Erin da radę z nim pracować?
Jedno jest pewne. Kiedy ta dwójka znajdzie się w jednym pomieszczeniu, może wydarzyć się dosłownie wszystko. Czy Erin i Hudson odłożą na bok zatargi z przeszłości i stworzą wyjątkowe architektoniczne dzieło? Czy wszelkie uszczypliwości oraz utarczki słowne, przerodzą się w grę wstępną? Kto z tej dwójki okaże się prawdziwym diabłem? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że podczas czytania tej publikacji bawiłam się dobrze. Bardzo podobały mi się wszelkie złośliwości, którymi Erin i Hudson dogryzali sobie podczas wspólnej pracy, ale w mojej ocenie było ich zdecydowanie za mało. W książce znalazłam kilka momentów, które aż prosiły się o to, by któryś z bohaterów wywinął coś drugiemu, więc trochę żałuję, że autorka bardziej nie rozwinęła tego wątku.
Iga Daniszewska przyzwyczaiła mnie do tego, że ma lekkie pióro, a jej książki to miejscami istny emocjonalny rollercoaster i w tej materii "I kto tu jest diabłem?" zupełnie nie odbiega od innych dzieł jej autorstwa, które miałam okazję czytać.
Bardzo podobała mi się również kreacja bohaterów. Erin i Hudson to dwie indywidualności, które mają zupełnie inne priorytety, ale razem tworzą niesamowity team, który idealnie się uzupełnia. Lubię postacie, które nie są zbytnio wyidealizowane i bardziej przypominają zwykłych ludzi, których można spotkać na ulicy każdego dnia. Dlatego cieszę się, że zarówno panna Haines, jak i pan Walters, czasem postępowali zbyt pochopnie, popełniali błędy i przede wszystkim uczyli się na nich i wyciągali wnioski ze swojego postępowania, by stać się nie tylko lepszymi ludźmi, ale również partnerami.
Jeżeli lubicie książki, w których nie brakuje zabawnych momentów i charakternych bohaterów myślę, że będzie to idealna lektura dla Was!