Kto zabił Jezusa? Prawda i interpretacje

Okładka książki Kto zabił Jezusa? Prawda i interpretacje Paweł Lisicki
Okładka książki Kto zabił Jezusa? Prawda i interpretacje
Paweł Lisicki Wydawnictwo: Wydawnictwo M religia
400 str. 6 godz. 40 min.
Kategoria:
religia
Wydawnictwo:
Wydawnictwo M
Data wydania:
2018-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2018-01-01
Liczba stron:
400
Czas czytania
6 godz. 40 min.
Język:
polski
ISBN:
9788380433908
Tagi:
religia Jezus
Średnia ocen

8,0 8,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Rozmowy jerozolimskie. Dlaczego zginął Mesjasz? Waldemar Chrostowski, Paweł Lisicki
Ocena 8,0
Rozmowy jerozo... Waldemar Chrostowsk...
Okładka książki Świat i Kościół w kryzysie Grzegorz Górny, Krystian Kratiuk, Paweł Lisicki
Ocena 6,5
Świat i Kośció... Grzegorz Górny, Kry...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,0 / 10
2 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
440
17

Na półkach: , , ,

Rewelacja. Czytając książki pana Lisickiego ma się wrażenie, że wszystko się powolutku układa w głowie. Bardzo powolna i precyzyjna analiza. Świetna książka.

Rewelacja. Czytając książki pana Lisickiego ma się wrażenie, że wszystko się powolutku układa w głowie. Bardzo powolna i precyzyjna analiza. Świetna książka.

Pokaż mimo to

avatar
306
224

Na półkach:

Fajnie czyta się książki, gdzie autor nie ukrywa, że czegoś nie wie lub coś jest niedowiedzione. Fajnie też, że wspomina, że coś wydarzyło się, bo wynika to z czegoś. Dla mnie kawał historii o czasach, które mnie mocno interesują, przedstawiony w sposób nienachalny i wciągający.
Nie jestem w stanie wypowiedzieć się o naukowej wartości dzieła, bo się na tym po prostu nie znam. Oceniam z punktu widzenia osoby wierzącej i zainteresowanej Izraelem, jako państwem i narodem.
A i dodam jeszcze jedno - to nie jest książka o Jezusie. Jest to bardziej zarys społeczeństwa i stosunków, jakie panowały za w tamtyc czasach i spekulacji, czy na tym tle życie Jezusa przedstawione w Ewangeliach, jest wiarygodne.

Fajnie czyta się książki, gdzie autor nie ukrywa, że czegoś nie wie lub coś jest niedowiedzione. Fajnie też, że wspomina, że coś wydarzyło się, bo wynika to z czegoś. Dla mnie kawał historii o czasach, które mnie mocno interesują, przedstawiony w sposób nienachalny i wciągający.
Nie jestem w stanie wypowiedzieć się o naukowej wartości dzieła, bo się na tym po prostu nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
348
144

Na półkach: ,

Rewelacyjna!
Autor poddaje analizie tezy wybranych współczesnych egzegetów dotyczące wydarzeń związanych ze śmiercią Jezusa Chrystusa.
Autor dokonuje analizy tez krytycznych, podważających tradycyjne interpretacje, a następnie przywołuje tezy im przeciwstawne oraz konkluduje własnymi wnioskami poprzedzonymi logicznym wywodem.
Przedstawiana argumentacja przybliża czytelnikowi realia czasów Chrystusa dając wgląd w przekonania i motywacje poszczególnych stronnictw: saduceuszy, faryzeuszy, zelotów i esseńczyków, a te okazały się dla mnie niejednokrotnie zaskakująco odkrywcze. I tak np. Żydzi dążąc do skazania Jezusa działali nie tyle z niskich pobudek, co byli powodowani właściwym sobie rozumieniem gorliwości o honor Boga - usunięcie stawiającego się na równi z Bogiem bluźniercy miało na celu - w ich przekonaniu - pomszczenie Boga. Zaś zawołanie "Krew Jego na nas i na dzieci nasze" błędnie jest rozumiane jako samoprzekleństwo, proroctwo lub krwawe żądnie, gdyż okazuje się, iż jest to niejako idiomatyczne określenie przyjęcia na siebie odpowiedzialności za wydany wyrok, potwierdzenie pełnego przekonania, iż wydany wyrok jest absolutnie słuszny. Te i wiele innych odkrywczych opisów pokazujących specyfikę czasów i zwyczajów społeczeństwa żydowskiego pod okupacją rzymską stanowią niebywałą wartość tej pozycji, będącej koniecznym uzupełnieniem wiedzy historycznej dla każdego wyznawcy Jezusa Chrystusa.
Cytat ze wstępu do drugiego wydania:
Tak, oczywiście, wybierając taki, a nie inny temat - jak doszło do śmierci Jezusa z Nazaretu, kto ponosi za nią odpowiedzialność - zdawałem sobie doskonale sprawę, że wchodzę na pole minowe. Spór o Mękę Zbawiciela ma znaczenie tyleż historyczne, ile współczesne. Wraz z radykalnym przewartościowaniem swojego stosunku do judaizmu katoliccy teologowie musieli bowiem przyjąć nowe rozumienie tego, co wydarzyło się na Golgocie. Uciekając przed oskarżeniami o antysemityzm, wielu z nich dokonywało i dokonuje coraz bardziej radykalnej interpretacji tekstów ewangelicznych. Ich wysiłek ma doprowadzić do jednego celu: w jak największym stopniu ograniczyć winę władz żydowskich i ludu żydowskiego i przenieść ją na starożytnych Rzymian. Jedni robią to zręcznie i niemal subtelnie, pisząc o tym, że ewangeliści "oczerniali Żydów", lub wskazując na rzekomo "pozytywny obraz Piłata", inni dowolnie usuwają niewygodne świadectwa, przestawiając je, a kiedy trzeba, zmieniają ich sens. Są nawet i tacy, którzy żonglując świadectwami i dodając do nich inne, późniejsze lub niewiadomego pochodzenia, konstruują na nowo Pasję.
Wszystko to po to, żeby jedynymi winnymi śmierci na Golgocie okazali się rzymscy przywódcy - prefekt, jego żołnierze, w ostateczności kolaborujący z nimi żydowscy arystokraci skupieni wokół świątyni. W całej tej pozornie historycznej debacie chodzi wyłącznie o to, żeby zminimalizować, wbrew oczywistym przekazom pierwszych świadków wydarzeń - odpowiedzialność żydowską, żeby za wszelką cenę usunąć zmazę winy z ludu żydowskiego. Oto jak na ołtarzu współczesnej politycznej poprawności i dobrych relacji katolicko-żydowskich, szerzej: chrześcijańsko-żydowskich, kładzie się prawdę historyczną.
Oczywiście, tak tego nikt nie nazywa i wprost o tym nie mówi. Każdy wiek wytwarza swoją formę hipokryzji , cechą naszego, który tak bardzo kocha naukę i tak bardzo przywiązany jest do wiedzy, jest to, żeby ów ideologiczny i arbitralny zabieg na przeszłości był przedstawiony jako rzekoma konkluzja wielce głębokich badań.
Cytat (odniesienie do ewangelii Mateusza)
Opis Mateusza ściśle odpowiada rzymskim regułom postępowania.
Jednak legalność prawna i zachowanie reguł w tym konkretnym przypadku stały się moralnym, metafizycznym bezprawiem. Mateusz wskazuje zatem, że odpowiedzialność spoczęła na całym Izraelu, nie na tym lub innym człowieku. Od tej pory, według autora pierwszej Ewangelii, żeby się zbawić, uwolnić od niewinnej krwi Jezusa, trzeba przystąpić do nowego Izraela, tego, który powołał Syn Człowieczy. Właśnie to, że Jezusa skazano w zgodzie z regułami Prawa, oznacza, że Izrael utracił dawną czystość i niewinność. Albo Jezus był bluźniercą i słusznie poniósł śmierć nałożoną na Niego w imieniu ludu, albo był Synem Człowieczym i "cały lud", Izrael jako byt metafizyczny, jako lud święty, wybrany, jako osoba, utracił niewinność, dopuścił się grzechu. Nie oznacza to winy poszczególnego Żyda w tym czy innym pokoleniu, a jedynie to, że przynależność do Izraela nie usprawiedliwia w oczach Boga. Każdy Żyd, tak jak każdy poganin, musi przystąpić do Reszty Izraela, którą ocalił Mesjasz. "Lud Jerozolimy, tak jak jego przywódcy, odrzucił Syna posłanego do nich przez właściciela winnicy i status etnicznego Izraela jako wybranego ludu Bożego nigdy nie może już być taki sam" - komentuje France.

Rewelacyjna!
Autor poddaje analizie tezy wybranych współczesnych egzegetów dotyczące wydarzeń związanych ze śmiercią Jezusa Chrystusa.
Autor dokonuje analizy tez krytycznych, podważających tradycyjne interpretacje, a następnie przywołuje tezy im przeciwstawne oraz konkluduje własnymi wnioskami poprzedzonymi logicznym wywodem.
Przedstawiana argumentacja przybliża...

więcej Pokaż mimo to

avatar
6
2

Na półkach:

Rewelacyjna, wnikliwa analiza ewangeliczna, historyczna oraz polityczna. Obala żydowską antykatolicką narrację. Punkt po punkcie.

Rewelacyjna, wnikliwa analiza ewangeliczna, historyczna oraz polityczna. Obala żydowską antykatolicką narrację. Punkt po punkcie.

Pokaż mimo to

avatar
611
568

Na półkach:

Książek nie należy oceniać po okładce, cóż jednak począć, gdy na tylnej okładce widać pochwalne wpisy, a pod nimi nazwiska, mówiące same za siebie, w tym Łysiaka (jego braki w wiedzy o starożytności napiętnował Ebenezer, zbyt zresztą łagodnie *) czy Ziemkiewicza, twórcy „historii alternatywnej”.
* http://kompromitacje.blogspot.com/2011/12/waldemar-ysiak-zgebia-zycie-rzymian.html

Lisicki chcąc zapewne zabłysnąć zasypuje mnóstwem cytatów bądź twierdzeń wziętych nie wiadomo skąd. Np. przydługi wywód „Na szczycie hierarchii” (s. 167 - 170) a tam „[Geza] Vermes przypomina, że według Filona najważniejszą przyczyną, dla której arcykapłanowi powierzano rozstrzyganie najważniejszych spraw, było to, że był on prorokiem, a przed prorokiem nic nie jest skryte” (s. 168) Czemu cytować Vermesa zamiast Filona ? Ponieważ nie podane w którym miejscu Filon to napisał (a pisał sporo) zatem długo byłoby szukać. Jeszcze o arcykapłanie: „Obowiązywało go radykalne przestrzeganie zasad czystości sakralnej, czyli najogólniej mówiąc, unikanie wszystkiego, co łączyło się ze śmiercią i żałobą. Arcykapłan, sługa Boga żywego, nie mógł zetknąć się z czymkolwiek "martwym". I tak obowiązywał go zakaz dotykania zwłok, nie miał prawa wstępu do domu żałoby, nie wolno mu było iść za karawanem, okazywać zwykłych znaków żałoby. Wyjątek od powszechnej reguły stanowiła sytuacja, kiedy zmarłym była osoba samotna, która nie miała żadnych krewnych, a trzeba było ją pochować. Chociaż i w tym przypadku stronnictwo saduceuszy uważało, że arcykapłan nie powinien uczestniczyć w obrządku.” (s. 169n)
Źródła żadnego.
Jaki zwiążek z pytaniem tytułowym ?
Też nie wiadomo.
Gdyby chociaż wiadomość była ścisła, może poszerzyła by czyjąś wiedzę.
Jednak jak mówi Tora „[Kapłan] nie będzie się narażał na nieczystość z powodu zwłok zmarłego krewnego, chyba tylko z powodu najbliższych krewnych” (Kpł 21, 1n) zaś arcykapłan „w ogóle nie zbliży się do żadnego zmarłego, nie narazi się na nieczystość rytualną ani z powodu ojca, ani z powodu matki” (Kpł 21, 11).
Mutatis mutandis przypomniało mi to, co pisze Ebenezer: „Weźmy choćby takie zdanie o Klaudiuszu Ptolemeuszu i jego Almageście: "Almagest" został przetłumaczony na język arabski w IX wieku, a na łacinę z greckiego ok. 1160 r. przez archidiakona Katanii Henricusa Aristippusa, a z arabskiego przez Gerarda z Cremony (1114-1187) (Karoń, s. 382). Wprawdzie nie bardzo wiadomo, jak się to ma do marksizmu, pracy i wspólnoty pierwotnej, ale wygląda imponująco, prawda? Zwłaszcza ten archidiakon Katanii Henricus Aristippus. Ktoś, kto zna takiego Aristippusa, od razu może sobie dopisać 10 punktów do prestiżu i odtąd każdy uwierzy mu na słowo. Co prawda wiadomość o Aristippusie jest w tej książce doskonale zbędna (tak jak setki innych podobnych wiadomości),ale od biedy mogłaby ujść, gdyby jeszcze była prawdziwa. Otóż nie jest. Henricus Aristippus, owszem, sporo tłumaczył, ale akurat Almagestu nie przełożył. Przywiózł jedynie na Zachód grecki tekst Almagestu, który został mu przekazany podczas jego dyplomatycznej misji do Konstantynopola jako prezent od cesarza Manuela I Komnena dla króla Sycylii Wilhelma I Złego. Pisze o tym anonimowy tłumacz Almagestu na łacinę we wstępie do swojego przekładu.”

O zelotach „Ich ugrupowanie zostało założone przez Judę Galilejczyka z Gaulanitydy, który wywołał powstanie w proteście przeciw rzymskiemu cenzusowi za czasów Kwiryniusza w 6 r. n.e.” (s. 135) „Józef – zauważył Hengel – nie tylko czyni wywodzący się od Judy ruch odpowiedzialnym za późniejszą katastrofę, lecz pokazuje, że ma on wyraźnie rozpoznawalną historię, która zaczyna się wraz z cenzusem Kwiryniusza (6/7 n.e.)...” (s. 140)
Widocznie za trudno byłoby napisać „spis ludności” zamiast „cenzus”.

„Kiedy w filmie Mela Gibsona tłum zgromadzony przed pretorium woła po aramejsku "Krew Jego na nas i na dzieci nasze", widz się o tym nie dowiaduje. Słowa te nie zostały, inaczej niż w przypadku wszystkich pozostałych dialogów, przetłumaczone.” (s. 354) I cóż z tego? Zabronione zostało zajrzenie do Ewangelii?

Kim są „Żydzi” przychodzący do Piłata z żadaniem skazania Jezusa? „U Jana termin ten ma precyzyjne, ściśle określone znaczenie: jest on odnoszony do arystokracji świątynnej. W ten sposob został dokładnie wyrażony i w jasny sposob ograniczony krąg oskarżycieli domagających się śmierci Jezusa. Jest to właśnie ta arystokracja świątynna – a nawet, jak dowodzi tego wskazanie na Nikodema (zob. 7,50nn),nie wszyscy do niej należący. U Marka, w kontekście amnestii paschalnej (Barabasz czy Jezus),krąg oskarżycieli został poszerzony. Do głosu dochodzi ochlos i domaga się uwolnienia Barabasza. Ochlos oznacza najpierw po prostu gromadę ludzi, "tłum". Termin ten ma nierzadko wydźwięk pejoratywny i przybiera sens "motłochu". W każdym razie nie oznacza on "ludu" żydowskiego jako takiego. W związku z amnestią paschalną (o ktorej nie wiemy wprawdzie z innych źrodeł, jednak w jej istnienie nie należy wątpić),ludowi – jak o zwykle bywa przy tego rodzaju amnestiach – przysługuje prawo wysuwania propozycji, wyrażanej przez "aklamację". Domaganie się ludu ma w tym wypadku moc prawną (…). W przypadku tego "tłumu" są to w rzeczywistości zmobilizowani w związku z tą amnestią zwolennicy Barabasza, ktory – jako człowiek nawołujący do buntu przeciwko władzy rzymskiej – mogł oczywiście liczyć na pewną liczbę przyjacioł. Byli więc obecni stronnicy Barabasza, "tłum", gdy tymczasem zwolennicy Jezusa ze strachu ukryli się, w następstwie czego głos ludu, na ktorym opierało się prawo rzymskie, reprezentowała tylko jedna strona. Dlatego u Marka, obok "Żydów", czyli autorytatywnych kręgow kapłańskich, pojawia się wprawdzie ow ochlos, grupa stronnikow Barabasza, jednak nie lud żydowski jako taki. Fatalne w skutkach poszerzenie wzmiankowanego przez Marka ochlos, znajduje się u Mateusza (zob. 27,25); zamiast o ochlos mówi on o "całym ludzie" i jemu przypisuje domaganie się ukrzyżowania Jezusa. Mateusz nie podaje tu z pewnością faktu historycznego. Jak w tym momencie mogłby tam być obecny cały lud i domagać się śmierci Jezusa? W sposob poprawny rzeczywistość historyczna jest ukazana u Jana i Marka. Rzeczywistą grupę oskarżycieli stanowią owczesne kręgi związane ze świątynią, a w kontekście amnestii paschalnej dołącza się do niej "tłum" stronnikow Barabasza.” (Benedykt XVI „Jezus z Nazaretu. Część II. Od wjazdu do Jerozolimy do Zmartwychwstania” s. 200n tłum. Wiesław Szymona)
Chociaż z braku źródeł można powątpiewać w amnestię paschalną, a pojęcie „Żydów” u Jana nie zawsze jest jednoznaczne (o czym niżej) reszta wygląda przekonująco.
Podobnie pisze Joachim Gnilka, na którego Ratzinger w następnym zdaniu się powołuje „Piłat jawi się niemal jako bezradny wykonawca woli tłumu. Lud wyrzeka się swojego Mesjasza (Mk 15,11 – 14). Punktem oparcia dla tego sposobu opisu wydarzeń jest zestawienie Jezusa z Barabaszem. Jego imię, które znaczy dosłownie: syn ojca, jest dobrą okazją do tego, by wskazać na zagadkowy charakter sceny z amnestią. Aktywność tłumu osiąga swój punkt kulminacyjny u Mateusza pamiętnym przywołaniem krwi (Mt 27,25),która to scena uświadamia nam niebezpieczną granicę refleksji. Chociaż w intencji ewangelisty miała ona oznaczać jedynie historiozbawczy zwrot, w którym jedyny dotąd lud Boży przestaje być tym jedynym, to jednak wywołała następnie nieporozumienia, które ciężko zaważyły na stosunkach między chrześcijaństwem a judaizmem.” („Jezus z Nazaretu. Orędzie i dzieje” 1997 s. 378). Wcześniej podobnie „Mateusz nie uzasadnia tu antysemityzmu, jedynie daje wyraz przekonaniu, iż o tej pory Izrael jako taki nie stanowi narodu zbawienia, w jego miejsce wkracza Kościół, nowa wspólnota osób nawróconych, które wywodzą się – nie uprzywilejowując nikogo – ze wszystkich narodów.” (praca zbiorowa „Ewangelia Jezusa” Paryż Éditions du Dialogue 1980 s. 357 tlum. Danuta Szumska)

Jednak Lisicki wie lepiej.
„Co zatem uderza w opisie Benedykta XVI? Wydaje się, że przede wszystkim dwie rzeczy: próba możliwie najwęższego rozumienia grupy oskarżycieli oraz, co się z tym łączy, rola, jaką papież przyznaje faryzeuszom. Oczywiście, bardzo trudno powiedzieć, jak rozkładały się sympatie i antypatie żydowskiej społeczności Jerozolimy w stosunku do Jezusa z Nazaretu. Gdyby ktoś chciał to zrobić dzisiaj, zamówiłby badania. Nie istnieją inne, konkurencyjne w stosunku do ewangelicznych, raporty z wydarzeń, które miały miejsce podczas święta Paschy w 30 lub 33 r. n.e. To wszystko prawda. A jednak trudno nie zauważyć, że obraz, jaki przekazują nam Ewangelie, zdaje się świadczyć o powszechnej wrogości do Galilejczyka. Nie pojawiają się w nich choćby przychylni Mu świadkowie, nigdzie nie ma wzmianki o jakiejkolwiek próbie Jego obrony czy to przed zarzutami arcykapłanów, czy przed rzymskim namiestnikiem, czy wreszcie przed Herodem Antypasem. Józef z Arymatei pojawia się, prosząc o ciało Jezusa, dopiero po Jego śmierci, wtedy też przychodzi Nikodem. Uczniowie uciekają wcześniej, podczas pojmania.” (s. 15)

Lecz „nie jest to suche sprawozdanie z przebiegu posiedzeń sądu, lecz opis będący wyrazem wiary chrześcijańskiej, o bardzo wyraźnych tendencjach apologetycznych. Dlatego tez dość trudno jest odtworzyć wszystkie szczegóły rzeczywistego przebiegu procesu.” (Xavier Léon-Dufour „Słownik Nowego Testamentu” hasło „Proces Jezusa”)

Lisicki w zasadzie to przyznaje, zaprzeczjąc prawdziwosci przekazu J 18, 3 - 12 o udziale kohorty w uwięzieniu Jezusa: „Czyżby zatem Jan twierdził, że w aresztowaniu Jezusa obok strażników żydowskich brali udział rzymscy żołnierze? (…) Jednak zwolennikom tezy o rzymskiej odpowiedzialności nie sposób przyznać racji. Cały bowiem opis wyraźnie świadczy, że Piłat mało, jeśli cokolwiek, wiedział o Jezusie, zanim ten nie został do niego przyprowadzony.” (s. 276n, twierdzenie powielone z Gnilki „niezgodny z historią musi się wydawać udział Rzymian, a to już z racji podanej liczby: kohorta miała liczyć około 600 żołnierzy (…) Gdyby Rzymianie uczestniczyli w pojmaniu Jezusa, zaprowadzono by Go wprost do Piłata.” op. cit. s. 349, co Lisicki przemilcza, napomykając jedynie w innym miejscu „Zdaniem Gnilki czwartemu ewangeliście chodziło według wszelkiego prawdopodobieństwa o to, aby ukazać żydowsko-rzymskie współdziałanie w całym toku procesu” s. 279).
Rzeczywiscie dziwne, jak i skąd Judasz miałby „dostać” kohortę? I czemu Jan wprowadził ten wątek dla dalszego ciągu właściwie zbędny? Skoro jednak opis ma nie być wiarygodny, skąd wiedzieć czy wiarygodny jest ciąg dalszy, doprowadzenie Jezusa do arcykapłana zamiast do Piłata etc?

„znacznie trudniej będzie stwierdzić, jak zachował się lud. Przede wszystkim dlatego, że o ile w przypadku stronnictw miały one swych przywódców, o tyle lud, będąc ciałem zbiorowym i amorficznym, wcale nie musiał mieć jednego poglądu. A jednak czytając opisy ewangelistów, ma się wrażenie, że w trakcie procesu wszyscy są przeciw Jezusowi.” (s. 249) Tak po prostu „ma wrażenie”.
„Tak samo, uważam, należy rozumieć słowa Mateusza. Mówiąc o "całym ludzie" chciał on przede wszystkim pokazać, że zdecydowana większość współczesnych Jezusowi Żydów uznała wydany na Niego wyrok za sprawiedliwy.” (s. 358) Tak sobie po prostu „uważa”.

„Skoro Jezus został posłany do Izraela, a najwyższe władze działające w imieniu ludu skazały Go na śmierć, to wina za to, myśleli apostołowie, spada nie na poszczególne jednostki, ale na cały Dom Izraela.” (s. 251) Jeśli „apostołowie” tak „rozumowali”, to chyba nic nie zmusza Lisickiego do takiego „rozumowania”. „Nie oznacza to winy poszczególnego Żyda w tym czy innym pokoleniu, a jedynie to, że przynależność do Izraela nie usprawiedliwia w oczach Boga.” (s. 358n)

„ale jak oddzielić pojedynczego Żyda od narodu żydowskiego? Jak autor może twierdzić, że naród żydowski żyje w tym grzechu, nie dotykając tym samym każdego Żyda?”
cyt. za: http://www.miesiecznik.znak.com.pl/7012013john-connellyduma-i-uprzedzenie-kilka-uwag-o-ksiazce-pawla-lisickiego-kto-zabil-jezusa/

Co mówią źródla? Wedle Józefa Flawiusza „wskutek doniesienia najznakomitszych u nas mężów Piłat zasądził go na śmierć krzyżową”. „Z pewnością trzeba przyjąć, że owi "najznakomitsi u nas mężowie", nim złożyli doniesienie lub też przedstawili oskarżenie, musieli wcześniej się z sobą porozumieć, a przedmiotem takiego porozumienia jako żywo musiała być treść oskarżenia. Tym bardziej że nie była to grupa prywatnych osób, ale właśnie władza!” (s. 96) „Tacyt, który pisze, że Chrystus "za czasów Tyberiusza został stracony przez Poncjusza Piłata." Wyciąganie z tych słów wniosku, że Tacyt nic nie wiedział o udziale władz żydowskich w śmierci Jezusa, byłoby jednak czymś absurdalnym. Tacyt na sprawę Jezusa patrzył wyłącznie z perspektywy stolicy imperium; Chrystus interesował go jedynie jako założyciel bezbożnej i ohydnej sekty; jak każdy mieszkaniec odległej prowincji zginął w ostateczności wskutek decyzji Rzymu, reprezentowanego przez gubernatora. Taką rolę pełnił wówczas w Judei Piłat. I to wszystko." (s. 96n) Lisicki wie lepiej, co wiedział Tacyt, nie wszystkim wiedza taka została dana...

Wedle Flawiusza Piłat wydał wyrok, a nie zatwierdził. Zdanie „wskutek doniesienia najznakomitszych u nas mężów (τῶν πρώτων ἀνδρῶν dosłownie "pierwszych") Piłat zasądził go na śmierć krzyżową” („Dawne dzieje” 18, 3, 3 tłum. Jan Radożycki) gdyby było przerobione przez przepisywaczy, brzmiało by zapewne: Piłat wydał wyrok skazujący bez przekonania, wbrew sobie, zmuszony etc.

Jak pogodzić wywody Lisickiego o „powszechnej wrogości o Galilejczyka” (s. 15) z obawą kapłanów „byle nie w święto, by nie doszło do wzburzenia ludu” (Mk 14, 2 i Mt 26,5) kapłani „szukali sposobu, jak by Go zabić, gdyż bali się ludu” Judasz „szukał sposobności, żeby im Go wydać bez wiedzy tłumu” (Łk 22, 2. 6) ?
Nawet gdyby obawy te okazały się płonne, po cóż Ewangeliści mieli by je podkreślać ?
Jak zgodnie głoszą wspomniane źródła Jezus został ukrzyżowany (a nie ukamienowany jak Dz 7, 58 czy 14, 19) z wyroku Piłata (nie padł ofiarą samosądu wzburzonego tłumu). Gdyby lud (czy jego „zdecydowana większość” s. 358) był wrogo do Jezusa nastawiony, to Piłat ze swym żołdactwem byłby zbędny.
Wracając do użycia słowa „Żydzi” w czwartej Ewangelii, na ogół, jak wynika z kontekstu, tak nazywani są przeciwnicy Jezusa, „u Jana termin ten zatraca swoje znaczenie etniczne” (jak uczenie wyjaśnia „Słownik Nowego Testamentu” w haśle „Żyd”),są wyjątki „Kiedy to mówił, wielu uwierzyło w Niego. Wtedy powiedział Jezus do Żydów, którzy Mu uwierzyli” (8, 30n) „nastąpiło rozdwojenie (σχισμα) między Żydami z powodu tych słów” (10, 19) „Wielu spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego” (11, 45) co wzbudziło obawy w Sanhedrynie „jeżeli Go tak pozostawimy, towszyscy uwierzą w Niego” (11, 48).
Gdyby Jezusa na każdym kroku otaczał tłum grożący ukamienowaniem, arcykapłanowi nie spędzało by to snu z powiek.
Co Lisicki ni stąd ni zowąd przyznaje :
„Na popularność wśród ludu jako możliwy powód wrogości władz do Jezusa zdaje się też wskazywać pewien opis u Józefa Flawiusza. Przedstawiając przyczyny zabójstwa Jana Chrzciciela przez Heroda, Flawiusz wskazał, że tym, co ostatecznie skłoniło tetrarchę do popełnienia morderstwa, było przekonanie, że „na wezwanie [Chrzciciela ludzie] gotowi są wszystko uczynić” [„Dawne dzieje Izraela” 18, 5, 2 tłum. Jan Radożycki, w przekładzie Anny Świderkówny „zdawało się bowiem, że są gotowi zrobić wszystko, co poradzi” dop. Piratki]. Dla Antypasa oznaczało to realną groźbę buntu i zamieszek. Jeśli ewangeliczne opisy choć w części są prawdziwe, można sądzić, że również w oczach faryzeuszy i uczonych w Prawie Jezus jawił się jako ten, na którego wezwanie ludzie gotowi są wszystko uczynić. Dlatego właśnie mogli nastawać na Jego życie, ba, dlatego mogli to robić w dobrej wierze.” (s. 237)

To jak w końcu ? Raz ma „wrażenie, że wszyscy są przeciw Jezusowi” (s. 249),a tu na odwrót ?

Jak zapewnia we „Wprowadzeniu” do tej książki ks. prof. Waldemar Chrostowski „Wnikliwe rozważania Pawła Lisickiego (…) wiele miejsca zajmuje refleksja na temat czasu i okoliczności powstania czterech Ewangelii kanonicznych. Autor, odstępując od zapatrywań, jakim dawano wyraz w ostatnich dekadach, opowiada się – w moim przekonaniu słusznie – za wczesnym datowaniem Ewangelii synoptycznych (…) Przeciwstawia się też, tak samo słusznie, traktowaniu Ewangelii, również przez niemałą część egzegetów i teologów chrześcijańskich, nie jako relacji historycznych, lecz efektów późniejszego rozwoju.” etc. etc. (s. 9)
Tu zaś Lisicki oświadcza „jeśli ewangeliczne opisy choć w części są prawdziwe”…

Jakby to ujął Barańczak w „Książkach najgorszych”: może byście się wpierw jakoś umówili ?

„Można zatem mieć chyba nieco wątpliwości co do trafności tak wąskiego rozumienia grupy oskarżycieli. Kim byli na przykład zwolennicy Barabasza? Gdyby chodziło tylko o nieznaczącą grupkę, to powstaje pytanie, jak potrafili się tak szybko zmobilizować? Skąd wiedzieli, że będą mieli szansę uzyskać dla swego bohatera amnestię? A może warto zastanowić się nad tym, czy w przypadku Barabasza nie chodziło o kogoś cieszącego się powszechnym wśród ówczesnych Żydów szacunkiem? Wówczas tłum jego zwolenników stałby się po prostu tłumem reprezentatywnym dla ogółu mieszkańców Świętego Miasta. Tylko tak zresztą dałoby się wyjaśnić, dlaczego tłum ten tak szybko i łatwo mógł być kontrolowany przez arystokrację świątynną. Ta kwestia prowadzi do drugiego problemu: roli faryzeuszy. Wiadomo, że to oni właśnie cieszyli się największym szacunkiem ludu. Czy można sobie zatem wyobrazić, że w sytuacji ostrego konfliktu, kiedy to przedstawiciele Sanhedrynu chcieli zmobilizować masy i uzyskać ich poparcie dla skazania Jezusa, faryzeusze po prostu by milczeli? Mało prawdopodobne. Posiedzenie Sanhedrynu zakończyła decyzja o oskarżeniu Jezusa przed Piłatem. Ważną grupą członków Sanhedrynu byli uczeni w Piśmie, często faryzeusze. Wniosek, że wśród oskarżycieli musieli znajdować się przedstawiciele faryzeuszy – albo przynajmniej że oskarżyciele, nawet jeśli formalnie byli to tylko arcykapłani, działali z pełnym poparciem faryzeuszy – nasuwa się sam. Wydaje się, że to ich obecność po stronie przeciwników Jezusa przyczyniła się do wywołania atmosfery powszechnej wrogości.” (s. 15n)

A skąd niby wie, jak liczny był tłum ? I że był „reprezentatywny” ? I na jakiej podstawie coś mu „się wydaje” ? Faryzeusze zaś nie wszyscy byli jednomyślni (np. Łk 13, 31).
Świątynia, prócz kapłanów i lewitów, zatrudniała podobno 18 tysięcy świeckich pracowników (Flawiusz „Dawne dzieje” 20, 9, 7). Do liczb trzeba podchodzić ostrożnie, lecz gdyby podzielić przez dwa czy trzy, też będzie sporo. Czy kapłanom trudno byłoby ich zmobilizować ? Oczywiście nie upieram się, że tak właśnie było, lecz czemu takie wyjaśnienie miałoby być mniej przekonujące ?

Przynajmniej niesprzeczne z jakąś częścią tego, co pisze R.T. France (inicjały nie rozszyfrowane):

„France zauważa, że w tekstach z Qumran znajduje się uzasadnienie dla karania zdrajców powieszeniem na krzyżu. Jeśli ta zasada – zdrajca powinien zostać powieszony na drzewie – była wyznawana także poza Qumran, wołanie tłumu byłoby jak najbardziej historycznie prawdopodobne (The New International Commentary on the New Testament, s. 1030).”
Zwracam uwagę na „jeśli”.
„France zauważa także nagły zwrot sympatii po stronie tłumów. Tłumaczy to zarówno składem obecnych – podczas gdy większość pielgrzymów, która przybyła na Paschę, znajdowała się blisko świątyni, dokonując oczyszczeń, modląc się, składając ofiary, zgromadzeni wokół pałacu namiestnika tak wcześnie rano najprawdopodobniej byli jerozolimczykami – jak i tym, że to arcykapłani decydowali, kto zjawi się przed pretorium. Faktycznie, od chwili aresztowania to oni mieli wszystkie karty w ręku i mogli łatwo się postarać, żeby przed pałacem zjawili się ich stronnicy. "W każdym razie – pisze France – ostateczne żądanie egzekucji Jezusa nadejdzie nie od Sanhedrynu, ale od reprezentatywnej grupy ludu Jerozolimy. (...) Tłum jest nie tylko za Barabaszem, ale teraz również zdecydowanie przeciw Jezusowi. Prawdopodobnie ci, którzy wcześniej gotowi byli wspierać Jezusa w Jego sporach z władzami, teraz zmienili zdanie wskutek tego, że został On oficjalnie osądzony jako bluźnierca przez ich uznanych przywódców; nie jest On już interesującą nowością, ale niebezpiecznym heretykiem" (The New International Commentary on the New Testament, s. 1055). Podobnie nagły zwrot nastrojów tłumaczył wcześniej Blinzler. Nie da się po prostu zrozumieć, dlaczego Nauczyciel, który wcześniej przyciągał do siebie tłumy, którego władze nie mogły schwytać, bo bały się rozruchów ("Usiłowali więc Go pojmać, ale nikt nie podniósł na Niego ręki" J 7,30),teraz nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, został pozostawiony samemu sobie, samotny, wzgardzony, odrzucony, jeśli nie przyjmie się, że musiało się coś zmienić w postrzeganiu Jezusa. Od chwili gdy Sanhedryn ogłosił wyrok, kiedy padły słowa, że jest winny śmierci – powtarzam, niezależnie od tego, czy był to formalny wyrok, czy tylko podstawa do wniesienia oskarżenia – nastroje się zmieniły. ” (s. 252n)
France też chyba potrafi wyczytać więcej, skoro odróżnia „pielgrzymów” od „jerozolimczyków”, skąd wie czy nastąpił jakiś „zwrot w nastrojach” ? Skoro jedni byli za, a inni przeciw („powstało w tłumie rozdwojenie z Jego powodu” J 7, 43),czy coś musiało się zmieniać? I znów „reprezentatywna” ? Poza tym słowo „ukrzyżowanie” jest zbyt jednoznaczne.
„Brown wskazuje też na fragment pism z Qumran (11 Q 64, 7 – 13),który nakazuje okazywanie wzgardy powieszonemu na drzewie, a więc ukrzyżowanemu, by w ten sposób ogłosić, że został on przeklęty przez Boga” (s. 320) „Brown zauważa, że w Qumran interpretowano Pwt 21,22 w taki sposób, że powieszenie/ukrzyżowanie następowało nie po zabiciu przestępcy jako kara dodatkowa, ale właśnie samo miało być formą stracenia.” (s. 336)
Ów Zwój z Qumran, nazywany „świątynnym” głosi „Jeśli kto doniesie na swoich rodaków, wyda ich w ręce obcych i sprowadzi na nich nieszczęście, zawiesisz go na drzewie i umrze.” (Ian Wilson „Krew i Całun” s. 48) Zwój bliżej nie określa jak „wieszanie” (tlh) wyglądało, choć z pewnością żywcem (inaczej niż w Pwt 21,22n gdzie wieszane są zwłoki ukamienowanych).
„Józef M. Baumgarten jest zdania, że Zwój Swiątynny 64, 6 – 13 nie mówi o ukrzyżowaniu, lecz o powieszeniu, które w Prawie żydowskim należało do jednego z czterech sposobów wykonywania kary śmierci, a mianowicie poprzez ukamienowanie, spalenie, ścięcie i uduszenie. Zdaniem tego autora "powieszenie", o którym mowa jest w ZwSw 64, 6-18, oznacza właśnie wykonanie wyroku poprzez uduszenie. [Yigael] Yadin komentując omawiany tekst wyraźnie zaznacza, że nigdy nie twierdził, iż czasownik TLH oznaczał ukrzyżowanie, chociaż wątpi, czy rozróżnienie na wykonanie wyroku śmierci za pomocą sznurka lub krzyża wnosi coś istotnego do zrozumienia tego tekstu. (…) Przede wszystkim dowodzi on [Zwój, dop. Piratki], że przynajmniej w pewnych kręgach żydowskich uznawano wykonanie wyroku przez ukrzyżowanie za legalne tzn. zgodne z Prawem Mojżeszowym.” (Ryszard Rubinkiewicz „Ukrzyżowanie Jezusa w świetle 4QpNa I 1-12 i Zwoju świątyni 64, 6-13” Roczniki Teologiczno-Kanoniczne Tom XXXII, zeszyt 1, 1985, s. 69)
Zatem „w pewnych kręgach” czyli w Qumran „uważano” i cóż z tego? Wspólnota z Qumran uważała siebie za „Synów Światłości”, wyznawała „podwójnego Mesjasza”, stosowała własny kalendarz etc. Miała własne zasady niekoniecznie „uznawane” gdzie indziej.
Jan Chrzciciel i Jakub syn Zebedeusza zostali ścięci, Szczepan (właściwie Stefan) i Jakub Młodszy ukamienowani, jedynie J 21,18 pośrednio mówi o ukrzyżowaniu Piotra (jednak przez Imperium, jak głosi tradycja).

Dokończenie wywodu ze s. 252 „Od chwili gdy Sanhedryn ogłosił wyrok, kiedy padły słowa, że jest winny śmierci – powtarzam, niezależnie od tego, czy był to formalny wyrok, czy tylko podstawa do wniesienia oskarżenia – nastroje się zmieniły. Sanhedryn nie był po prostu zwykłym sądem, był też najwyższą religijną i polityczną reprezentacją Izraela; od chwili kiedy Żydom udało się wyjednać u Augusta odwołanie Archelaosa po dziesięciu latach nieporadnych, krwawych rządów, to Sanhedryn był głównym ciałem współdecydującym o polityce, życiu religijnym i obyczajach Izraela. To na jego czele stał arcykapłan, jedyny człowiek na ziemi, któremu raz w roku wolno było przestępować próg Świętego Świętych, gdzie przebywał niedostępny Bóg Izraela. Wyrok takiego sądu, z pewnością już znany tłumom, nie pozostawiał wątpliwości, że Jezus jest zwodzicielem, fałszywym prorokiem (…) Nie pozostawało zatem nic innego, jak tylko posłuchać starszych, udać się na plac przed pretorium i wzywać, by usunięto zło z Izraela, by usunięto bluźniercę, który samym swoim istnieniem może ściągnąć na naród gniew Boży, a przeto katastrofę.”

„To na jego czele stał arcykapłan” etc.

O tym jaką estymą cieszył się Annasz czy Kajfasz wśród ludu świadczy wymownie zachowana w Talmudzie (Pesahim 57 a) uliczna śpiewka „Lękam się domu Boetosa: lękam się ich maczug! Lękam się domu Annasza: lękam się ich donosów! Bo są oni arcykapłanami, a ich synowie skarbnikami, a ich zięciowie zarządcami, a ich słudzy biją lud kijami" (za: ks. Marek Skierkowski „Wiarygodność historyczna procesu i śmierci Jezusa” s. 94 dostępne w sieci) Cytowane też w:
Daniel Rops „Dzieje Chrystusa” 1995 s. 149, Giuseppe Ricciotti „Życie Jezusa Chrystusa” 1956 s. 57n, paragraf 33 i Gnilka op. cit. s. 62.

O czym Lisicki się nie zająknie. Choć chyba o tym wie, skoro „Dzieje Chrystusa” umieścił w bibliografii, zaś Gnilkę często cytuje, po swojemu. Dużą wagę zaś przywiązuje do listu http://wsd.redemptor.pl/wp-content/uploads/2020/03/Mara-bar-Serapion.pdf
na ogół odnoszonego do Jezusa (jednak niezrozumiale bezimienengo). List pisany przez kogoś rozgarniętego inaczej (dane o Sokratesie i Pitagorasie wyraźnie błędne),hołdującego odpowiedzialności zbiorowej, to dla Lisickiego przejaw ... opinii publicznej! „U Sarapiona nie ma śladu obecności Rzymian. (...) śmiało można przyjąć, że kilkadziesiąt lat po śmierci Jezusa opinia publiczna - a przynajmniej wykształcona, zamieszkała we wschodnich prowincjach cesarstwa część ludności - uznawała, że sprawcami śmierci Jezusa byli Żydzi.” (s. 93) Tymczasem
„W najlepszym razie daje nam szczególny wgląd w to, jak jeden konkretny poganin postrzegał osobę Jezusa.” cyt. za http://www.tektonics.org/jesusexist/serapion.php

Skoro miarą wiarygodności jakiegoś listu jest „ani ma śladu obecności Rzymian” to może żródła należy oceniać po tym czy wymieniają Imperium i na tej podstawie udowadniać, że nie wymieniają... Na przykład Koran o „Żydach” mówi „za to, że powiedzieli: "zabiliśmy Mesjasza, Jezusa, syna Marii, posłańca Boga".” (sura 4 aja 157 tłum. Józef Bielawski). Dalszy ciąg „tylko im się tak zdawało” jest niezbyt jasny („ukrzyżowanie było pozorne” lub „ukrzyżowany został kto inny”) przejęty z jakiegoś gnostyckiego apokryfu, lecz załozenie „ani słowa o Imperium” spełnione. Bądź za wiarygodną uznać Ewangelię Piotra, mówi wprawdzie o „Rzymianach” lecz tak króko i dziwacznie, że równie dobrze mogło by ich tam nie być. Pozwolnie Józefowi z Arymatei na pogrzeb Jezusa Piłat musi „uzgadniać z Herodem”, który nie widzi przeciwskazań, lecz w rzeczywistości nie od niego to zależało. To „Herod” wydaje wyrok, to „Żydzi” biczują, nakładają koronę cierniową, sadzają na „krześle sędziowskim” (? καθεδραν κρισεως),wieszają na krzyżu, grają w kości o szaty, zdejmują ciało z krzyża i dają Józefowi. Żołnierze Piłata pojawiają się dopiero pod koniec, pilnując grobu, jednak w osobliwy sposób, gdyż „razem ze starszymi i uczonymi w Piśmie”.

Lisicki nie wpadł na pomysł wykorzystania takiego źródła, lecz może ktoś pod wpływem jego dowodzeń wpadnie.

„pierwsze świadectwa żydowskiej polemiki, pomijając na razie kwestię 27 rozdziału Ewangelii św. Mateusza, pochodzą z "Dialogu z Żydem Tryfonem" Justyna Męczennika. Justyn mówi tam "ukrzyżowaliście Go", a jego rozmówca odpowiada: "Ojciec chciał, aby cierpiał te rzeczy (...),nie zrobiliśmy źle".” (s. 50)

Dowodzenie przypominające McDowella (choć porównanie trochę go krzywdzi, gdyż McDowell co innego dowodzi).
Po pierwsze, jak można przeczytać w polskim wydaniu „Apologii i Dialogu” Justyna, Poznań 1926, wstęp, przekład i objaśnienia ks. Arkadiusz Lisiecki (nie mylić z Lisickim!):
„Nie jest to z całą pewnością wierne, protokólarne powtórzenie konkretnej dysputy filozoficzno-teologicznej, ale być może, że osoby i tło całego Dialogu polegają istotnie na osobistych wspomnieniach Justynowych. Tryfon, którego Euzebjusz nazywa "najznakomitszym Żydem owych czasów", jest prawdopodobnie identyczny z współczesnym Justynowi słynnym rabbi Tarfonem. Justyn mógł się z nim zetknąć czasu powstania Barkochby i mógł go, tak jak innych, spowodować do dysputy religijnej. Tedy z ust jego słyszał niektóre z zarzutów, które w dziele swem przytacza i odpowiadał na nie znanemi nam z Dialogu argumentami. Dialog ma jednakowoż wyraźne cechy starannego opracowania, które wskazuje na to, że oprócz podkładu rzeczowego zawiera grubą warstwę czystej literatury. Słynny rabbi występuje więc nietyle osobiście, ale jest nierównie więcej personifikacją ówczesnego żydostwa, a Justyn w jego usta wkłada zapatrywania, jakie i skądinąd słyszał ze strony żydowskiej.” (s. LXXVI Wstępu) Widać też istotny szczegół: wpierw „Tryfon” mówi „uciekam przed obecną wojną” (1,3). O jakiej wojnie mowa, wynika z dalszego ciągu, gdy któryś z jego towarzyszy „rozmowę skierował na toczącą się wojnę żydowską” (9,3),tymczasem Justyn zdradza znajomość zakazów wydanych po tej wojnie „by żaden z was nie wszedł do Jerozolimy” (16,2) oraz przywołuje urywek o magii z „własnego pisma do cesarza” (120,5). Apologia Justyna skierowana była do Antonina Piusa (panował 138 – 161) i jego przybranych synów, powstać zatem musiała także po tej wojnie, zakończonej w 135.
Po drugie istotnie padają tam zdania „Po tym bowiem, jak Go ukrzyżowaliście, jedynego niewinnego i prawego Człowieka” (17) i „A jest napisane, że właśnie w dniu Paschy pojmaliście Go i że podczas Paschy Go ukrzyżowaliście.” (111)
Jednak przytocozna odpowiedź brzmi trochę inaczej, właściwie nie jest odpowiedzią, bowiem wypoiada ją nie Tryfon, lecz Justyn: „I niech czasem który z was nie mówi: jeśli Ojciec chciał, by On takie męki cierpiał, iżby przez jego chłostę uzdrowiony został cały rodzaj ludzki, tedy myśmy żadnej nie popełnili niesprawiedliwości.” (95, 3 tłum. Lisiecki)

Zatem nawet z zacytowaniem prostego zdania ma trudności.

Po trzecie wiedza Justyna nie zawsze była ścisła. Uparcie nazywał „królem Judei” Heroda Antypasa będącego zaledwie tetrachą Galilei (w czym zgodne są Ewangelie i Flawiusz). Jak pisałam przy „Wiarygodności Pisma Świętego” McDowella Justyn bezpodstawenie zarzucał rabinom wycinanie zdań przey tłumaczeniu Biblii, zakończenie jednego z tych zarzutów „ograniczyłem się tylko do Pism, które uznajecie. Wiedzcie jednak o tym, że gdyby wasi nauczyciele zrozumieli je, usunęliby także i te, tak samo jak ową opowieść o śmierci Izajasza, którego przepiłowaliście drewnianą piłą” („Dialog” 120,5) trudno odczytywać dosłownie.
Zatem do „ukrzyźowaliście” lepiej podchodzić ostrożnie.

W następnym zdaniu po przekręconym cytacie z „Dialogu”: „Podobnie, wskazuje Brown, cytowany przez Celsusa Żyd z II w. n.e. mówi: "karaliśmy tego człowieka [Jezusa], bo był oszustem", i "skazaliśmy go, potępiliśmy go i postanowiliśmy, że ma być ukarany”. W oparciu o te świadectwa można sądzić, że wcześni polemiści żydowscy nie negowali odpowiedzialności Sanhedrynu za skazanie Jezusa, bronili natomiast słuszności wydanego wówczas wyroku.” (s. 50)

Sam Leonidas mógłby pozadrościć podobnej lakoniczności. Wypadałoby wyjaśnić, kim był Celsus i jakiegoż to „Żyda” jakoby „cytował”. Celsus - należy go odróżnić od żyjącego wcześniej uczonego noszącego to samo imię - znany jest wyłącznie z antychrześcijanskiego utworu, jaki ogłosił zapewne u schyłku II wieku, którego treść znana jest jedynie z późniejszej polemiki Orygenesa. Warto wiedzieć, co Orygenes ma do powiedzenia o owym „Żydzie” : „Celsus wprowadza na scenę postać fikcyjnego (μιμησάμενος) Żyda, który w dyskusji z Jezusem stawia Mu szereg infantylnych (μειρακιωδῶς) i nie licujących z powagą filozofa zarzutów (καὶ οὐδὲν φιλοσόφου πολιᾶς ἄξιον)” a „ta zmyślona postać nie wygłasza wcale opinii, które by mógł podzielać prawdziwy Żyd (οὐδὲ τὸ ἁρμόζον πάντῃ τῷ Ἰουδαίῳ πρόσωπον ἐν τοῖς λεγομένοις τετήρηκε)” („Contra Celsum” 1, 28 tłum.
Stanisław Kalinkowski). Dalej „wykazać ignorancję (ἀμαθία) Celsusa, u którego Żyd tak przemawia”, „Poplątał to wszystko Celsusowy Żyd (συγκεχυμένως γε ταῦθ' ὁ παρὰ τῷ Κέλσῳ Ἰουδαῖος λέγει),a przecież mógł wzbudzić większe zaufanie do swych słów, gdyby powiedział” (2, 3) i szereg podobnych zdań.
Można znaleść (co zaznaczam, by uniknąć posądzeń o wybiórczość) dwa zdania jakby pasujące do Lisickiego: „Jezusa skazał raczej lud żydowski niż Piłat (Οὐκ εἶδε δ' ὅτι οὐχ οὕτω Πιλᾶτος ἦν καταδικάσας αὐτόν … ὡς τὸ Ἰουδαίων ἔθνος)” (2, 34) z uzasadnieniem „przez zawiść Go wydali” (Mt 27, 18),do czego Orygenes dodaje podmiot „Żydzi” bez bliższych określeń (zauważyć wypada, iż paralelny Mk 15, 10 ogranicza „wydanie przez zawiść” do „kapłanów”) jednak wkrótce po tym „Czyż nie jest oczywistym kłamstwem twierdzenie Celsusowego Żyda (Πῶς δ' οὐκ ἄντικρυς ψεῦδος τὸ ὑπὸ τοῦ παρὰ τῷ Κέλσῳ Ἰουδαίου λεγόμενον),że "Jezus, dopóki żył, nie przekonał nikogo, nawet własnych uczniów, a potem został ukarany i poniósł straszliwą mękę" ? Cóż bowiem było powodem nienawiści, jaką żywili przeciw Niemu przedniejsi kapłani żydowscy, starsi i uczeni w Piśmie, jeśli nie fakt, że tłumy (πλήθη) były gotowe iść za Nim na pustynię (...)?" (2, 39). Godne uwagi jest też ostatnie zdanie „Podobno Celsus zapowiedział, że napisze jeszcze jedną książką, w której obiecał dać wskazówki życiowe ludziom, którzy by zechcieli i mogli mu zaufać. (…) pragnąłbym bowiem odeprzeć zawarte tam fałszywe poglądy, a jeśli powiedział prawdę, poprzeć je [pismo] bezstronnie i pochwalić” (8,76).

Zamiast sprawdzić wiarygodność Celsusa Lisicki przechodzi do Talmudu. „Taki też wniosek można wysnuć z pierwszego historycznego zapisu na temat śmierci Galilejczyka, jaki znajduje się w Talmudzie Babilońskim (Sanhedrin 43a). Większość komentatorów datuje powstanie tego tekstu, tzw. Baraity (starego przekazu),na koniec III w. n.e. "Zostało przekazane: W dniu poprzedzającym Paschę [w wigilię Paschy] powieszono Jeszu (z Nazaretu). Czterdzieści dni przed tym wyszedł herold [i ogłosił]: «On [Jezus] powinien zostać ukamienowany, bo doprowadził Izraela do odpadnięcia [od Boga], uprawiał czary i zwodził [lud]. Każdy, kto wie cokolwiek o jego zasługach (zna okoliczności łagodzące),niech przyjdzie i o tym powie!». Jednak nie znaleziono niczego na jego usprawiedliwienie i tak powieszono go w przededniu Paschy. – Rabbi Ulla [ok. 280] odpowiedział na zarzut: Czy uważasz, że on należy do tych, o których usprawiedliwienie ktoś zabiega? Był on przecież zwodzicielem i [o nim] powiedział Wszechmiłosierny: Nie wolno ci go oszczędzić i [jego winę] przykryć [Pwt 13,9]. Ale sprawa Jezusa wyglądała inaczej: był On blisko króla [czyli rzymskich władz]".” (s. 50 żródło i tłumacz nie podane) „tekst talmudyczny nabiera wyjątkowego znaczenia. Nie w tym sensie, żeby można go było uznawać za niezależne źródło historyczne wydarzeń jerozolimskich – na to jest zbyt późny i zbyt widocznie polemiczny – ale w tym, że zawiera relację, która zdaniem rabinów spełnia wymogi Prawa.” (s. 52)
„"Sądzę, że te (głównie) babilońskie opowieści o Jezusie i Jego rodzinie są przemyślanymi i świadomie skonstruowanymi opowieściami polemicznymi w stosunku do opowieści o życiu i śmierci Jezusa w Ewangeliach (...). Jeszcze bardziej uderza to, że ich autorzy występują przeciw opowieści o Męce Pańskiej z Nowego Testamentu wraz z jej przesłaniem o winie i wstydzie Żydów jako zabójców Chrystusa. Zamiast tego odwracają oni kompletnie sens: tak, utrzymują, bierzemy za to odpowiedzialność, lecz nie ma powodu do wstydu, ponieważ słusznie straciliśmy bluźniercę i bałwochwalcę. Jezus zasłużył na śmierć i dostał to, na co zasłużył. Odpowiednio do tego obalają chrześcijańską ideę zmartwychwstania Jezusa, skazując Go na karę wiecznego piekła i czyniąc jasnym, że ten los czeka również Jego zwolenników, tych, którzy wierzą w tego oszusta" pisze Peter Scháfer (Jesus in the Talmud, s. 8).” (s. 53n)
Tylko, że nie jest to cytatem z Talmudu, a z „Toledot Jeszu” (por. Daniel Rops „Dzieje Chrystusa” s. 62).
Drobna różnica.
A jak piszą tu http://poznan.jewish.org.pl/index.php/Koment.Opinie/Jezus-w-Talmudzie.html brak dowodu, by utożsamiać postacie z Talmudu z Jezusem z Nazaretu.
Relata refero.

Do tego Lisicki polemizuje sam z sobą.
Amerykański biblista katolicki Raymond Edward Brown napisał o Józefie z Arymatei: „Najbardziej prawdopodobna interpretacja mówi, że chociaż – jak inni członkowie Sanhedrynu – Józef odrzucił Jezusa, był on pobożnym człowiekiem chcącym wypełnić prawo i dlatego pragnął pochować ciało Jezusa przed zmrokiem” („The Death of the Messiah” 1994 s. 1223, zacytowane przez Lisickiego na s. 115).
Na wszelki wypadek sprawdzam w oryginale: „The most plausible interpretation was although like others members of the Sanhedrin Joseph rejected Jesus, he was a pious man wishing to fulfill the Law whence his desire to get the body of Jesus buried before sunset.” Przekład prawidłowy.

I oto, jak komentuje to Lisicki:
„Widać zatem, że według Browna Józef należał zapewne do grona tych, którzy skazali Jezusa na śmierć lub też postanowili wnieść przeciw Niemu oskarżenie. Podobnie sądzi też Joachim Gnilka: "Prosząc Piłata o wydanie zwłok Jezusa, Józef z Arymatei czyni to jako pobożny Żyd, pomny wskazania zawartego w Pwt 21,23. Nie był on uczniem Jezusa. Pytanie, czy stał się potem chrześcijaninem, jak mówią Mt 27,57; J 19,38, a o czym napomyka już może Mk 15,43, musi pozostać bez odpowiedzi. (...) Przypuszczenie, że Józef już w chwili śmierci Jezusa był Jego uczniem, jak to chcą dać do zrozumienia Mt 27,57; J 19,38, należy odrzucić. Sugestia ta ma odciążać uczniów" (s. 414). To wyjątkowo ciekawy sposób rozumowania, charakterystyczny dla współczesnych komentatorów. Ważniejsze od tekstów ewangelicznych jest z góry przyjęte założenie, w przypadku Gnilki przeświadczenie, że uczniowie użyli opowieść o Józefie, żeby siebie odciążyć. Skoro Łukasz pisze, że Józef z Arymatei był przeciw uchwale Sanhedrynu, to śmiało można wnioskować, że był za nią! Wielu teologów interpretuje starożytne teksty tak jak dzisiejsi komentatorzy oświadczenia polityków: prawdziwe jest tylko to, czemu się zaprzecza, co się dementuje.” (s. 115) Co kilkakrotnie powtarza: „Całe to rozumowanie, które przedstawiają Gnilka i Brown, nie jest w stanie wytłumaczyć…” (s. 116) „Drugim powodem, dla którego nie sposób brać sądów Browna i Gnilki za dobrą monetę…” (s. 118) Jakby dwaj wymienieni wspólnie coś „przedstawiali” czy jeden zgadzał się z drugim.

Joachim powątpiewa czy Józef już wtedy był zwolennikiem Jezusa, Lisicki komentuje : Joachim pisze podobnie jak Brown, który twierdzi, że Józef był za skazaniem Jezusa, a nawet w uczestniczył w skazaniu.

Gdzie tu widać podobieństwo ?

Co więcej Lisicki opuścił „Według Mk 15,43 był on członkiem Rady, a według Łk 23,50n nawet członkiem Sanhedrynu. To ostatnie jest rzeczą wątpliwą. Być może należał do jednego z lokalnych sanhedrynów, jakie istniały w żydowskich gminach." (Joachim Gnilka „Jezus z Nazaretu. Orędzie i dzieje” Kraków 1997, tłum. Juliusz Zychowicz, s. 375n; Lisicki cytuje – wybiórczo – wydanie z 2005)
Zatem Joachim powątpiewa (na ile zasadnie to inna sprawa) czy Józef należał do Sanhedrynu. Tym bardziej nie widać podobieństwa do zdania jakoby Józef uczestniczył w skazaniu Jezusa przez Sanchedryn.

A przede wszystkim Brown napisał (nie wiadomo na jakiej podstawie) jedynie o „odrzuceniu Jezusa” przez Józefa, a nie o „uczestnictwie w skazaniu”. Słowa „Widać zatem, że według Browna Józef należał zapewne do grona tych, którzy skazali Jezusa” etc. są wziętym nie wiadomo z czego dodatkiem Lisickiego.

„Obraz Piłata, jaki pojawia się w opisach Męki Pańskiej, a więc człowieka "wrażliwego, sprawiedliwego, kogoś, kto stał się igraszką w rękach przywódców żydowskich, ma się nijak do prawdy" pisał Flusser. Tak samo uważa Vermes: "Obraz Piłata w Męce Pańskiej w najlepszym razie jest fikcją wymyśloną przez ewangelistów, aby przypochlebić się Rzymianom, w których państwie rozwijał się powstający Kościół" (Die Passion, s. 145). Podobnie twierdzi Gnilka, według którego w Ewangeliach znajduje wyraz pragnienie wybielenia Piłata. "Udział ludu w wydarzeniu jest tu tak wyakcentowany, że Piłat jawi się niemal jako bezradny wykonawca woli tłumu. Lud wyrzeka się swojego Mesjasza (Mk 15,11-14)" (Joachim Gnilka, Jezus z Nazaretu, s. 417).” (s. 339)
Znów „podobnie”. Vermes twierdził o „przypochlebianiu się Rzymianom”, Gnilka jakoś nie. Gdzie „podobieństwo” ?

Co więcej jednym tchem z Gnilką wymienia Bryana Bruce’a (którego książkę piętnuje jako „przykład hucpy, braku wiedzy, błędnych wnioskowań i uprzedzeń” s. 28) jakby coś ich łączyło „znany katolicki teolog Joachim Gnilka stwierdza: "W relacjach ewangelicznych można dostrzec dwie wiodące tendencje, a mianowicie do wybielania Rzymianina Piłata i do obciążenia strony żydowskiej" (Jezus z Nazaretu, s. 396). Oczywiście, powiedzieć to nie jest tym samym, co uznać Mękę Pańską za dzieło antysemickiej propagandy i Gnilka na taki sąd nigdy by nie przystał. A jednak wolno pytać, czym, ściśle biorąc, różni się jego rozumienie tendencji od zarzutów, jakie chrześcijanom stawiają ich radykalni krytycy. Tym bardziej że nie jest jasne znaczenie ulubionego zwrotu współczesnych egzegetów, czyli słowa "tendencja". Czy jest to podświadome uprzedzenie, coś, czego autor nie zauważa, co w nim tkwi i może zostać wydobyte na światło dzienne dopiero za sprawą rzekomo bezstronnego badacza? A może tendencja jest świadomym nastawieniem, intencją, zamiarem autora? Nie ma na to jasnej odpowiedzi. Ten dwuznaczny termin jest jednak poręcznym narzędziem, pozwala bowiem komentatorom przechodzić do porządku dziennego nad wątpliwościami. Nie muszą udowadniać, jaki był zamiar autora, wystarczy, że będą rekonstruować kontekst i środowisko. Tkwi tu ukryte założenie, że autor Ewangelii zawsze jest reprezentantem swego otoczenia, że jest jakby medium, za pośrednictwem którego dochodzi do głosu jego wspólnota. Taki brak krytycyzmu wobec używanych przez siebie pojęć powoduje, że ustalenia poważnych naukowców stają się łatwym łupem dyletantów. W końcu rozumowanie Bruce’a, choć często prymitywne, wydaje się całkiem konsekwentne. Skoro w Ewangeliach pojawiają się wspomniane przez Gnilkę "tendencje do obciążania strony żydowskiej", skoro można dowieść, że późniejszej historii służyły one do uzasadnienia antyżydowskich, antysemickich zachowań, to nazwanie Ewangelii dziełem propagandy wcale nie musiałoby być dalekie od prawdy. Ot, kwestia ostrości języka.” (s. 28n)

Lisicki potrafi cytować bądź streszczać, by wpierw „demaskować” jako „błędne”, a po chwili powtórzyć innymi czy zbliźonymi słowami jako „słuszne”.

Wg Gnilki „U Kajfasza zebrali się z pewnością ważni członkowie Sanhedrynu. Jeśli zapadł tam oficjalny wyrok śmierci, co jednak sugeruje tylko Mk 14,64 (por. 10,33),należałoby niewątpliwie sądzić, że zebrał się tam cały Sanhedryn. Jednakże taki formalny wyrok śmierci jest rzeczą bardzo mało prawdopodobną. Namiestnik Judei okazałby się w takim wypadku jedynie pomocnikiem Sanhedrynu, nawet jeśliby przeprowadził własną rozprawę. Ponadto wolno sądzić, że Sanhedryn nie miał prawa wydać wyroku śmierci, że zatem odebranie potestas gladii dotyczyło również wydania takiego wyroku. Dlatego można uznać ową żydowską rozprawę za wstępne śledztwo, w którym ustalono stan faktyczny, aby go następnie przedstawić jako oskarżenie w rzymskim procesie przeciwko Jezusowi. Gdyby poza tym rzeczywiście było tak, że zebrano się w domu arcykapłana, a nie w sali oficjalnych zebrań, to można by przyjąć, że znaleźli się tam tylko niektórzy, ważni członkowie Sanhedrynu i że nie miało miejsca oficjalne posiedzenie tego ciała.” (Gnilka op. cit. s. 356)
Lisicki powtarza to w skrócie „Według Gerda Theissena i Annette Merz, tym co pierwotne i historyczne, był opis przesłuchania Jezusa przez arcykapłana i kilku członków Sanhedrynu. Jego celem było przygotowanie oskarżenia, które następnie miało zostać skierowane do Piłata. (…) Podobnie sądzi Gnilka. Jeśli zapadł tam oficjalny wyrok śmierci, co jednak sugeruje tylko Mk 14,64, należałoby niewątpliwie sądzić, że zebrał się tam cały Sanhedryn. Jednakże taki formalny wyrok śmierci jest rzeczą bardzo mało prawdopodobną. Namiestnik Judei okazałby się w takim wypadku jedynie pomocnikiem Sanhedrynu, nawet jeśliby przeprowadził własną rozprawę. Ponadto wolno sądzić, że Sanhedryn nie miał prawa wydać wyroku śmierci, że zatem odebranie potestas gladii dotyczyło również wydania takiego wyroku. Dlatego chodziło o wstępne śledztwo.” Piętnuje Theissena i Merz, dodając „Tak samo błędne jest rozumowanie Gnilki. Z faktu, że Sanhedryn skazał kogoś na śmierć i zwracał się następnie do namiestnika o zatwierdzenie wyroku, nie wynika, że rzymski gubernator był pomocnikiem Sanhedrynu. To w jego ręku była ostateczna władza, w dowolnej chwili mógł z niej skorzystać. Sanhedryn zatem, właśnie dlatego, że dysponował nie pełną, ale delegowaną władzą, był jego pomocnikiem. Właśnie przez to, że wydawał wyroki śmierci, starał się dbać o zachowanie pokoju publicznego. Z faktu, że instancja niższa wydaje wyrok, który może być zatwierdzony lub nie przez instancję wyższą, nie wynika ani to, że instancja wyższa jest podrzędna, ani też to, że niższa nie ma praw. Gdyby posługiwać się logiką niemieckiego badacza, to w ogóle nie mógłby działać żaden sądowy system wieloinstancyjny.” (s. 266, wiedza Lisickiego o ustroju sądów też taka sobie, „wieloinstancyjny system” jest wytworem późniejszego Imperium, zaś Ewangeliści czy Jóżef Flawiusz nie piszą o „zatwierdzaniu” czegokolwiek przez Piłata, tylko wydaniu przez niego wyroku na podstawie wniesionego oskarżenia).

To, jakoby „Sanhedryn skazał kogoś na śmierć” nazywa „faktem”, na s. 323 i następnych, będzie dowodził czegoś przeciwnego.

„Zwolennikiem tezy, że Marek opisuje formalny proces, był Blinzler, według którego dowodem na to jest skazanie Jezusa przez Sanhedryn. "Wszyscy zaś orzekli, że zasługuje na śmierć" (Mk 14,64b) (…) Mimo to można się spierać o to, co dokładnie znaczyła opinia, że Sanhedryn przeprowadził legalny proces. Z faktu, że obecni zgodzili się postawić Jezusa w stan oskarżenia, nie musi wynikać, że samo postępowanie było zwykłym, regularnym procesem. Rację zdaje się tu mieć Darrel Bock, który zauważa, że opisy Marka nie muszą wskazywać na "regularny żydowski proces w sprawach gardłowych". Amerykański badacz zauważa, że sądy lokalne często współdziałały z prefektem rzymskim. Dlatego w sprawie Jezusa Sanhedryn jerozolimski mógł pełnić rolę consilium iudicium, które przeprowadziło zbadanie sprawy (cognitio) i przygotowało oskarżenie (accusatio) dla sądu prefekta. Oto dlaczego nocne przesłuchanie Jezusa, przeprowadzone przez komisję Sanhedrynu pod przewodnictwem arcykapłana (Mk 14,53-65),i ranne posiedzenie Sanhedrynu (Mk 15,1) nie powinny być uważane za niehistoryczne produkty wspólnoty chrześcijańskiej; opisy te pasują do prawnej sytuacji w rzymskiej prowincji tamtego czasu. Nie chodziło zatem o formalną rozprawę, ale o wstępne przesłuchanie, mające określić, czy Jezus był tak niebezpieczny, jak mniemali przywódcy, i czy można Go odesłać do Rzymian. Od tego, z jakim przesłuchaniem ma się do czynienia, zależy natura badania – podkreśla Bock i wyciąga wnioski: Świadectwo świadków musi być wystarczająco rzetelne i wiarygodne dla Piłata.” etc. (s. 267, swoją drogą, skąd ta „komisja” ?)

Zatem gdy Bock zaprzecza by była to rozprawa, a tylko „wstępne przesłuchanie” jest to słuszne, gdy Gnilka zaprzecza by była to rozprawa, a nazywa „wstępnym śledztwem” jest to błędne.
Wywód Bocka jest ścisłym odpowiednikiem „Treścią uchwały Sanhedrynu jest więc wydanie Jezusa namiestnikowi. Jest to w pełni zgodne z sytuacją prawną. Strona żydowska, której nie przysługuje ius gladii, w celu przeprowadzenia procesu w sprawie gardłowej musi się zwrócić do Rzymian. Ale również szczegółowa relacja o procesie przed Sanhedrynem (Mk 14,53-65 par.) nie zasługuje na całkowite zlekceważenie.” (Gnilka, s. 354 czyli relacja ta nie jest wymysłem wspólnoty chrześcijańskiej, choć nie musi być ścisła)
Czego Lisicki już nie przytacza.

Synoptycy piszą o zebraniu całej Rady „wszyscy arcykapłani, starsi i uczeni w Piśmie” (παντες οι αρχιερεις και οι πρεσβυτεροι και οι γραμματεις Mk 14, 53) „cała Rada” (συνεδριον ολον Mk 15, 1; Mt 26, 59) „wszyscy arcykapłani i starsi ludu” (παντες οι αρχιερεις και οι πρεσβυτεροι του λαου Mt 27, 1) „starszyzna ludu, arcykapłani i uczeni” (πρεσβυτεριον του λαου αρχιερεις τε και γραμματεις Łk 22, 66),Jan pomija to posiedzenie. Jak była mowa wcześniej Joachim Gnilka proponuje uznać tę „rozprawę za wstępne śledztwo, w którym ustalono stan faktyczny, aby go następnie przedstawić jako oskarżenie w rzymskim procesie przeciwko Jezusowi. Gdyby poza tym rzeczywiście było tak, że zebrano się w domu arcykapłana [wedle Łk 22,54], a nie w sali oficjalnych zebrań, to można by przyjąć, że znaleźli się tam tylko niektórzy, ważni członkowie Sanhedrynu i że nie miało miejsca oficjalne posiedzenie tego ciała.” („Jezus z Nazaretu” s. 356)
O Józefie z Arymatei mało wiadomo, po za tym, że był „zamożny” (πλουσιος Mt 27, 57),„poważany członek Rady” (ευσχημων βουλευτης Mk 15,43) „członek Rady, mąż dobry i sprawiedliwy” (βουλευτης υπαρχων ανηρ αγαθος και δικαιος Łk 23, 50) „nie zgadzał z ich postanowieniem i postępkiem” (ουκ ην συγκατατεθειμενος τη βουλη και τη πραξει αυτων Łk 23, 51). Skoro był przeciw, zatem nie cała Rada musiałaby podjąć tę uchwałę.
Jak to rozwiązać ? Lisicki w zasadzie powiela myśl Gnilki, oczywiście nie przyznając się do tego, „Biorąc pod uwagę pośpiech, nocną porę, nadchodzące święta, na posiedzeniu w sprawie Jezusa mogła zjawić się tylko część członków Wysokiej Rady. Rację ma zatem chyba Brown, gdy stwierdza, że kiedy zwoływano Sanhedryn, zamiast myśleć o obecności wszystkich członków, trzeba przyjąć, że pojawiali się przedstawiciele poszczególnych grup. Nie da się ustalić dokładnej liczby uczestników tej rozprawy. Podobnie jak nie można mieć całkowitej pewności co do jej charakteru.” (s. 254) i „nie można być pewnym, że Nikodem i Józef z Arymatei w ogóle w nocnym posiedzeniu uczestniczyli. Bardziej prawdopodobne jest, że zważywszy na okoliczności – późna noc w przededniu Paschy – Kajfasz zaprosił na obrady tylko tych, co do których mógł być pewien, że zachowają się zgodnie z jego wolą.” (s. 258)
Tu zgodnie z zasadami dwójmyślenia znów sobie zaprzecza, gdyż wcześniej pisał był „Przebieg przesłuchania na pewno mógł dotrzeć do apostołów dzięki Józefowi z Arymatei i Nikodemowi” (s. 120).

„Skoro, jak zauważył [niemiecki teolog protestancki Martin] Hengel, istnieje moda na obciążanie odpowiedzialnością za śmierć Jezusa Rzymian, to z pewnością będą się pojawiały kolejne próby dowiedzenia, że Żydzi mieli pełną władzę wymierzania sprawiedliwości na terenach Izraela.” (s. 322) Skoro wyżej wymienione źródła zgodne są, że wyrok wydany został przez namiestnika Imperium, co jest także treścią wyznania wiary chrześcijańskiej „ukrzyżowany pod Poncjuszem Piłatem” (ἐπὶ Ποντίου Πιλάτου σταυρωθέντα coś się zmieniło ?) czemu nazywać to „modą” ? I w czym niemożność „dowodzenia, że Żydzi mieli pełną władzę wymierzania sprawiedliwości” miałaby temu zaprzeczać ? Dowodzenie na następnych stronach (323 – 331, w znacznej części powielające książkę Gnilki op. cit. s. 352 – 354),że „prawo miecza” przysługiwało tylko namiestnikowi wyważa otwarte drzwi, przy tym Lisicki znowu sobie zaprzecza, skoro wcześniej zdanie „Sanhedryn skazał kogoś na śmierć i zwracał się następnie do namiestnika o zatwierdzenie wyroku” uznawał za „fakt” (s. 266).

Imperium w wizji Lisickiego też nie takie straszne, jak je malują:
„Nic jednak nie wskazuje na to, żeby w latach 20. i 30. 1 w. n.e. Rzymianie byli aż tak znienawidzeni. Opisując wprowadzenie znaków legionowych przez Piłata, Flawiusz stwierdza, że zrobił on to zrywając z dotychczasową tradycją rzymską. Rzymianie objęli bezpośrednie rządy wskutek prośby przedłożonej im przez delegację od najwybitniejszych mężów jerozolimskich. W porównaniu z rządami Heroda i Archelaosa przybysze znad Tybru musieli się jawić jako wysłannicy wyższej kultury, obrońcy własności, prawa i pokoju publicznego.” (s. 338)
Komu? Po śmierci Heroda wybuchły rozruchy stłumione przez Kwintyliusza Warusa (tego z lasu Teutoburskiego),ukrzyżowano przy tym dwa tysiące ludzi (Flawiusz, „Dawne dzieje” 17, 10, 10).
Komentarz z http://www.ekumenizm.pl/religia/inne/w-pulapce-politycznej-niepoprawnosci/
„polemizując z tezą, iż w Ewangeliach spisanych po 70 roku doszło do wybielenia odpowiedzialności Rzymian, a zwiększenia winy Żydów autor przekazuje z kolei wybielony obraz cesarstwa rzymskiego, w którym okupacja obcych terytoriów jawi się jako dobrodziejstwo. (...) Takie stwierdzenia mogą wywołać u czytelnika przeświadczenie, iż to z tymi Żydami coś jest nie w porządku, skoro inne ludy były wdzięczne za dostanie się pod rzymskie panowanie i wędzidła nie gryzły pławiąc się w dobroczynnym Pax Romana. Tyle, że to nieprawda, a autor zapomina, pomija lub nie wie np. o powstaniu Icennów w Brytanni pod wodzą królowej Boudikki, które miało miejsce 5 lat przed powstaniem w Judei i o powstaniu Galów pod sam koniec panowania Nerona pod wodzą Windeksa (...). Co do rzekomej tolerancji religijnej Swetoniusz o cesarzu Tyberiuszu (za panowania którego doszło do ukrzyżowania Jezusa) pisze tak: "Obce wierzenia, jak egipskie i żydowskie obrzędy, ograniczył, a wyznawców tego zabobonu zmusił do spalenia świętych szat i wszelkiego sprzętu ofiarnego. Młodzież żydowską pod pozorem służby wojskowej poprzerzucał do prowincji o niezdrowym klimacie, resztę tegoż ludu lub wyznawców podobnej wiary wypędził z Rzymu, grożąc karą wiecznej niewoli w razie nieposłuszeństwa".”

Jak kilkakrotnie była mowa Lisicki powiela Gnilkę, tak by tego nie zaznaczyć:
„Umieszczony na tablicy napis, niesiony przed skazańcem, miał zapoznać z przyczyną skazania możliwie szeroką publiczność. Przypis: Swetoniusz, Caligula 32: "z niesioną na przedzie tablicą, na której wypisana była przyczyna jego ukarania"; Swetoniusz, Domitian 10: "delikwentowi zawieszono na szyi tablicę z napisem: Przyjaciel Traków, który bluźnił majestatowi, i wleczono go przez arenę";
Dio Cassius 54,3,7: "przez środek forum z napisem, który zawiadamiał o przyczynie skazania go na śmierć"; Euzebiusz, Hist. eccl. 5,1,44: „Oprowadzano go po amfiteatrze, zapowiadając tablicą z łacińskim napisem: To jest Attalus, chrześcijanin".” (Gnilka, s. 364)
„Skazańcowi w czasie drogi na miejsce stracenia albo zawieszano tabliczkę na szyi, albo niesiono ją przed nim. Wypisana była na niej wina, tak żeby wszyscy widzieli, za co spotkał go taki los. Zgodnie ze zwyczajem powód oskarżenia wypisywano na tablicy i pokazywano w drodze na miejsce egzekucji (Swetoniusz, Caligula 32,2 i Domitian 10,1; Dio Cassius 54.3.7).” (Lisicki, s. 364)
„wolno przyjąć, że został On za ręce, a prawdopodobnie również za nogi przybity do krzyża, na co wskazują wzmianki w J 20,25 i Łk 24,39” (Gnilka, s. 371)
„Sądząc z opisu Ewangelii Jana, Jezusa przybito do krzyża.” (Lisicki, s. 364)
„Co było przyczyną śmierci z medycznego punktu widzenia? Pytanie to, stale na nowo stawiane przez fachowców, niech tu pozostanie bez odpowiedzi. Można sobie wyobrazić, że osłabienie spowodowane biczowaniem, upływ krwi, wielogodzinna pozycja rozłożonych, przybitych gwoździami rąk spowodowały śmiertelne wyczerpanie.” (Gnilka s. 373)
„Przyczyną śmierci, w sensie medycznym, był zapewne szok wywołany odwodnieniem organizmu i utratą krwi.” (Lisicki s. 364)
„Żołnierze z oddziału egzekucyjnego mieli również za zadanie stać przy ukrzyżowanych na straży. Prawo oprawców do przywłaszczania sobie szat skazańców jest prawdopodobnie dawnego pochodzenia. Cesarz Hadrian nadał temu prawu łupu nową postać, dochodziło bowiem do jaskrawych nadużyć. Jakkolwiek opis Męki mówi o podziale szat Jezusowych słowami Psalmu 22,19: "i rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając o nie losy, co który miał zabrać" (Mk 15, 24),możemy bez zastrzeżeń przyjąć, że coś takiego wydarzyło się.” (Gnilka s. 372)
„Własność skazańca dostawała się w ręce katów. Jan opisuje dokładnie, że żołnierze postanowili rzucać losy o szatę, żeby jej nie rozdzierać (J 19,23-24). Biorąc pod uwagę odnośne proroctwo Starego Testamentu, łatwo byłoby przyjąć, zgodnie ze sposobem myślenia liberalnych krytyków, że jest to mit. Lecz teksty prawne potwierdzają – wskazał Sherwin-White – że zwyczajowym prawem oddziału egzekucyjnego było dzielenie się drobniejszymi rzeczami należącymi do skazańca. Przytroczywszy Jezusa do krzyża i podzieliwszy się Jego szatami, żołnierze mogą już tylko czekać na śmierć i obserwować.” (Lisicki s. 364)

Książek nie należy oceniać po okładce, cóż jednak począć, gdy na tylnej okładce widać pochwalne wpisy, a pod nimi nazwiska, mówiące same za siebie, w tym Łysiaka (jego braki w wiedzy o starożytności napiętnował Ebenezer, zbyt zresztą łagodnie *) czy Ziemkiewicza, twórcy „historii alternatywnej”.
*...

więcej Pokaż mimo to

avatar
523
121

Na półkach: ,

Autor wyjaśnia złożony kontekst historyczny i kulturowy związany z czasami, w których żył Jezus Chrystus. Książka pomaga zrozumieć głębiej znaczenie postaw, wypowiedzi, gestów i zachowań postaci biorących osądzeniu i skazaniu go na śmierć. Po jej przeczytaniu można lepiej pojąć co się właściwie wydarzyło oraz jak interpretowały całą sytuację postacie w nich uczestniczące. Bardzo ciekawa książka.

Autor wyjaśnia złożony kontekst historyczny i kulturowy związany z czasami, w których żył Jezus Chrystus. Książka pomaga zrozumieć głębiej znaczenie postaw, wypowiedzi, gestów i zachowań postaci biorących osądzeniu i skazaniu go na śmierć. Po jej przeczytaniu można lepiej pojąć co się właściwie wydarzyło oraz jak interpretowały całą sytuację postacie w nich uczestniczące....

więcej Pokaż mimo to

avatar
993
632

Na półkach:

Lekcja historii i filozofii.

''Kto zabił Jezusa. Prawda i interpretacje'' stanowi wyjątkową książkę, która rozwiewa wszystkie, bądź prawie wszystkie wątpliwości natury teologicznej. Jej autor zadaje kłam mitom narosłym wokół głównego bohatera niniejszej opowieści. Postaci intrygującej, charyzmatycznej, przyciągającej tłumy.
Paweł Lisicki nie narzuca nam swoich opinii przekonań, lecz jednocześnie zmusza nas do namysłów; w sposób kompleksowy odtwarza dzieje Chrystusa. Konfrontuje różne poglądy i sądy; pokazuje kilka perspektyw. I jest to jeden z niepodważalnych walorów pracy. Od lat bowiem trwają dysputy na temat życia, aktywności i męki Człowieka, przed którym początkowo ugiął się nawet Poncjusz Piłat.

Co wiemy o tym Nazarejczyku? Jezus Chrystus to postać kluczowa dla chrześcijan, historycy ustalili, iż mnich Dionizjusz Młodszy, datując przyjście Mesjasza na świat, pomylił się o kilka lat. Mamy więc pewien paradoks chronologiczny: ''narodziny Chrystusa przed narodzinami...". Ewangelia podaje, że potomek cieśli przyszedł na świat w Betlejem; badacze są innego zdania, wskazują na Nazaret. Podstawowymi informacjami na temat jego działalności są źródła chrześcijańskie (Ewangelie synoptyczne, Dzieje Apostolskie, Listy Apostolskie, apokryfy),są zapisem, powiedzmy pewnej myśli teologicznej. Mamy również źródła niechrześcijańskie (Józef Flawiusz, Tacyt, Pliniusz Młodszy, Swetoniusz).

Chrystus ukazywany jest także w kulturze i sztuce; jego życie stanowi przedmiot dociekań wielu osób, scenarzystów, pisarzy, reżyserów, muzyków.

Dziennikarz tygodnika Do Rzeczy należy do tych publicystów, którzy biegle władają piórem, ukazując nam multum, często nieznanych faktów i dokumentów. Jednakże zaprezentowany obfity materiał źródłowy, multum cytatów mogą utrudniać odbiór; nie warto jednak się zniechęcać. Eseista i tłumacz jest naszym przewodnikiem po czasach starożytnych, opowiada nam o genezie Ewangelii, analizuje ich autentyczność i pochodzenie. Tym samym Lisicki odwołuje się już do współczesnych polemik. Publicysta konstatuje o funkcji Sanhedrynu, nadmienia też o Piłacie i Barabaszu.

Konkludując, ''Kto zabił Jezusa. Prawda i interpretacje'' to solidna monografia z mnóstwem odnośników. Znając dorobek Pawła Lisickiego, wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Autor jest obeznany w tematyce, która się zajmuje. Owszem, lektura do najłatwiejszych nie należy, ale winna usatysfakcjonować wszystkich poszukujących konkretnych wiadomości; niekoniecznie bazujących na taniej sensacji.

Lekcja historii i filozofii.

''Kto zabił Jezusa. Prawda i interpretacje'' stanowi wyjątkową książkę, która rozwiewa wszystkie, bądź prawie wszystkie wątpliwości natury teologicznej. Jej autor zadaje kłam mitom narosłym wokół głównego bohatera niniejszej opowieści. Postaci intrygującej, charyzmatycznej, przyciągającej tłumy.
Paweł Lisicki nie narzuca nam swoich opinii...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1757
1756

Na półkach:

"Jeżeli jesteś wyznawcą Chrystusa – przeczytaj tę książkę, by dowiedzieć się więcej. Jeżeli nie jesteś wyznawcą Chrystusa – przeczytaj tę książkę, by się dowiedzieć".
Powyższe zdania Waldemara Łysiaka umieszczone na tylnej okładce tej książki, skierowane są, jak widać, do wszystkich, bez względu na światopogląd religijny, z jednego prostego powodu. Dla mnie bardzo ważnego i chyba najważniejszego motywu sięgnięcia po tę pozycję, a zawartego w innym zdaniu jego rekomendacji – "…autor precyzyjnie obala szerzony przez nich fałszywy pogląd, że pierwotnym źródłem XX-wiecznego antysemityzmu i Holocaustu jest pisana (ewangeliczna) tradycja chrześcijańska". Źródło antysemityzmu to jest to, czego poszukiwałam między innymi w "Historii antysemityzmu" Françoisa de Fontette’a i innych książkach z tej tematyki, ale świeckich. Trafiła mi się pozycja religijna, wydana przez wydawnictwo katolickie. I nieważne, że mój światopogląd religijny kończy się właściwie o jedno pytanie wcześniej – Czy Jezus został zabity? – czyniąc pytanie tytułowe dla mnie nieistniejącym, ale żeby zrozumieć, dlaczego niektórzy chrześcijaństwo utożsamiają z antysemityzmem, który doprowadził do Holocaustu, należy, a nawet trzeba, prześledzić działalność Jezusa, jego proces prowadzący do ukrzyżowania koniecznie w kontekście historycznym, dotrzeć do źródeł, zdjąć patynę z utartych znaczeń powszechnie używanych pojęć, spojrzeć na zjawisko z innej perspektywy, a czasami zobaczyć wydarzenia na nowo. Również z punktu widzenia Kościoła katolickiego.
Autor podjął się tego bardzo trudnego zadania, obierając sobie za tezę słowa Benedykta XVI, zawarte w książce "Jezus z Nazaretu", zdejmujące winę za śmierć Jezusa z całego ludu żydowskiego i ograniczające ją do kręgu ludzi związanych ze świątynią i nadając nowe znaczenie (z samoprzekleństwa na pojednanie) zdaniu krzyczanemu przez zgromadzonych Żydów przed Piłatem sądzącym Jezusa – "Krew Jego na nas i na nasze dzieci". To samo zdanie, które zostało usunięte w imię poprawności politycznej z polskojęzycznej wersji znanego filmu "Pasja" w reżyserii Mela Gibsona.
Po tej książce, cenzorzy nie zrobiliby już tego.
Poprawność polityczna posunięta do absurdów, zafałszowanie faktów historycznych, skrajne interpretacje teologów wypaczające faktografię kanoniczną, były głównymi motywami, by słowa Benedykta XVI stały się początkiem walki z utartymi uprzedzeniami i stereotypami w dążeniu do dialogu chrześcijan z Żydami.
Ale zanim rozpoczął wędrówkę historyczną do źródeł, podkreślił, że "aby raz na zawsze usunąć złowrogi antysemityzm z dziejów, należy wyrwać go z korzeniami. To zaś oznacza, że trzeba na nowo zrozumieć Mękę Pańską". Dlatego najważniejszym dla autora było ustalenie faktów historycznych w odpowiedzi na pytanie – kto, za co i dlaczego skazał Jezusa na śmierć? – przyznając, że "wszystkie inne cele, dydaktyczne, pedagogiczne, moralne, ideologiczne, mogą mieć znaczenie drugorzędne". Po czym zaprosił znanych, uznanych, ale i tych krytykowanych teologów i egzegetów do dyskusji, przyjmując rolę moderatora polemiki rozpoczynającej się od rozróżnienia dwóch podstawowych pojęć – antyjudaizm i antysemityzm, źródeł narosłych i bezmyślnie powielanych uprzedzeń, historii Izraela w kontekście rzymskiej niewoli, jego struktury społecznej i życia religijnego, by przejść do osoby Jezusa, którego działalność, nauczanie i poglądy umieścił na ich tle, kończąc rekonstrukcją Pasji. Oddając głos uczestnikom dyskusji, przytaczał ich poglądy i ich subiektywne interpretacje źródeł przekazu o tamtych czasach i Jezusie, przeciwstawiając je sobie, konfrontując, obalając lub podtrzymując, obnażając kłamstwo lub potwierdzając prawdę, samemu często włączając się pytaniami, którymi, jak wytrychami, podważał lub poddawał w wątpliwość wnioski, opinie lub poglądy konfrontowanych ze sobą egzegetów.
Trochę obawiałam się, że autor będzie tendencyjny, bo sam fakt, że książka jest rekomendowana i akceptowana przez księży profesorów Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, czyni ją z góry zgodną z naukami Kościoła katolickiego, a przez to subiektywną. Jednak to, co mnie do niej przekonało, jako osobę niezaangażowaną w problem winy śmierci, to pozostawienie mi szerokiego marginesu do wyciągania własnych wniosków, do osobistej interpretacji i formułowania własnej opinii. A wszystko to dzięki zgromadzeniu ogromnego materiału poddanego interpretacji przez różnych badaczy życia Jezusa. Również tych nieakceptowanych przez Kościół katolicki, jak dziennikarz Bryan Bruce.
To bogactwo tak bardzo różniących się poglądów, często skrajnych lub wykluczających się, pozwoliło mi może nie odpowiedzieć na pytanie tytułowe, ale na pewno na prześledzenie na nowo drogi męki Jezusa, powodów poddaniu się jej, spojrzeć na wydarzenia z perspektywy ówczesnego Żyda, człowieka współczesnemu Jezusowi, ujrzeć Żydów i Izrael w kontekście religijnym, prawnym, społecznym na tle ówczesnych realiów politycznych, a później historycznych, "bo to kontekst zatem ustanawia sens. Raz odkryty pozwala swobodnie żonglować tekstami, wydobywać ich sensy i znaczenia całkowicie obce ewangelistom". I ostatecznie ujrzeć to, co mi dotychczas umykało – głębię przeraźliwej samotności proroka Jezusa i jego niezłomność w obronie wartości, którą dopiero ustanawiał. Miał przeciwko sobie wszystkich ludzi. Dlaczego? – autor brawurowo to pokazuje i na nowo uczy rozumieć jego cierpienie. Myślę, że dla wielu chrześcijan może to być odkrycie na miarę archeologii pojęć.
Dla mnie to kolejna interpretacja wydarzeń związanych z działalnością Jezusa o tyle ważna, że próbująca zmienić wizerunek chrześcijaństwa w kontekście antysemityzmu, wskazać jego źródła, przeciwstawić się wypaczeniom chrześcijańskiej ideologii judaizmu, by zrobić krok w stronę dialogu z Żydami. Bardzo dokładna w szczegółach, dbająca nawet o pozorne drobiazgi, by całość miała swój ciąg logicznego rozumowania. Co bardzo ciekawe, napisana jak dobry thriller z jego atmosferą narastającego napięcia i rozładowującej sceny finałowej. Tego ostatniego po takiej książce nie spodziewałam się.
Jest jednak jedna rzecz, przeciwko której muszę zaprotestować i na którą uczulę przyszłych czytelników – porównanie zelotów do współczesnych islamistów. Od autora, który tą książką walczy z uprzedzeniami, uogólnieniami i stereotypami, oczekiwałabym w tym zakresie konsekwencji we wszystkim. Utożsamianie Islamu z terroryzmem i ruchem Osamy bin Ladena takim powieleniem stereotypu jest. Po książce "Ja, terrorysta" Salasa Antonio, której autor właśnie z tym zjawiskiem walczy, trudno mi się zgodzić na podtrzymywanie takiego wypaczonego myślenia wśród polskich czytelników. To również nie służy dialogowi. A Benedyktowi XVI i jego następcy Franciszkowi chodzi nie tylko o dialog z Żydami, ale z muzułmanami również.
naostrzuksiazki.pl

"Jeżeli jesteś wyznawcą Chrystusa – przeczytaj tę książkę, by dowiedzieć się więcej. Jeżeli nie jesteś wyznawcą Chrystusa – przeczytaj tę książkę, by się dowiedzieć".
Powyższe zdania Waldemara Łysiaka umieszczone na tylnej okładce tej książki, skierowane są, jak widać, do wszystkich, bez względu na światopogląd religijny, z jednego prostego powodu. Dla mnie bardzo ważnego i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
459
440

Na półkach: ,

Dla tej ksiäzki powinny byc dwie rubryki...
Plusy : rzeczowa,oparta na faktach a nie politycznej idei.
Bardzo dobra polemika,odniesienia do innych badaczy,zrödla.

Minusy: bardzo ciezko sie czyta (subiektywne ).
Obfitosc zrödel,odniesienia do innych badaczy sä jak powyzej plusem,ale i minusem tej ksiäzki ( meczäce zadanie werifikacji,szukania )

Temat Massady : niestety ogromny minus dla Pana redaktora Lisickiego- bioräcy doslownie przekazy oparte na "oparach" - Legenda tworzona w latach 30/40 jako mit zalozycielski Izraela,oparty jedynie na przekazach Jözefa Flawiusza,nie potwierdzona (a wrecz przeciwnie ) poprzez badania archeologiczne. Polecam wyklad o starozytnosci dr. Szymona Modzelewskiego o starozytnosci na YT ( wprawdzie kilkanascie zdan o Massadzie,ale reszte mozna wyszukac w google )

Za wiedze dalbym 9*, styl 2 - srednia 6

Dla tej ksiäzki powinny byc dwie rubryki...
Plusy : rzeczowa,oparta na faktach a nie politycznej idei.
Bardzo dobra polemika,odniesienia do innych badaczy,zrödla.

Minusy: bardzo ciezko sie czyta (subiektywne ).
Obfitosc zrödel,odniesienia do innych badaczy sä jak powyzej plusem,ale i minusem tej ksiäzki ( meczäce zadanie werifikacji,szukania )

Temat Massady : niestety...

więcej Pokaż mimo to

avatar
3
3

Na półkach:

Paweł Lisicki zadaje w tytule swojej ksiązki pytanie Kto zabił Jezusa? Jak to kto - sam sie zabił. To było perwersyjnie zaplanowane samobójstwo. Lisicki napisał bzdurną ksiązkę, w której na dziesiątkach stron rozwodzi sie nad idiotyzmami nie pisząc prawdy, że to Bóg Ojciec.

Paweł Lisicki zadaje w tytule swojej ksiązki pytanie Kto zabił Jezusa? Jak to kto - sam sie zabił. To było perwersyjnie zaplanowane samobójstwo. Lisicki napisał bzdurną ksiązkę, w której na dziesiątkach stron rozwodzi sie nad idiotyzmami nie pisząc prawdy, że to Bóg Ojciec.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    119
  • Przeczytane
    85
  • Posiadam
    37
  • Teraz czytam
    7
  • 2013
    4
  • 2022
    2
  • Z autografem
    2
  • Chrześcijaństwo
    2
  • Ulubione
    2
  • Religia
    2

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Kto zabił Jezusa? Prawda i interpretacje


Podobne książki

Przeczytaj także